0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Maciek Jazwiecki / Agencja Wyborcza.plMaciek Jazwiecki / A...

Co mówili? Jak głosowali? Gdzie manipulowali? O co się kłócili? Jakie były przekazy tygodnia? W sobotę rekapitulujemy dla państwa, czym próbowali mamić nas politycy w mijającym tygodniu.

Dotychczas byliśmy przyzwyczajeni, że w propagandzie Prawa i Sprawiedliwości Zachód bywa wrogiem, ale zazwyczaj wtedy, gdy chce nam coś zabrać, albo nie chce czegoś dać. Osobliwie, gdy chce zabrać pieniądze (np. z Funduszu Odbudowy), albo nie chce dać pieniędzy (np. w postaci reparacji wojennych). Przy czym Zachód jest utożsamiany po prostu z Niemcami, jak w ostatnim ognistym wystąpieniu Zbigniewa Ziobry, który w poniedziałek 22 sierpnia 2022 wyjawił, że Niemcy okradają Polskę.

Jednak teraz idzie nowe, a pierwszy krok na tej drodze należy do prof. Zdzisława Krasnodębskiego, europosła PiS, który przedstawił teorię, że Zachód jest groźniejszy dla polskiej suwerenności niż Rosja, ponieważ jest zbyt atrakcyjny dla przeciętnego Polaka. Gdy taki Kowalski patrzy na Zachód, blask i blichtr stamtąd bijące tak go oślepiają, że w swej naiwności i głupocie od razu chciałby wszystko Zachodowi oddać. I dlatego Zdzisław Krasnodębski musi go przed tym ostrzec i obronić.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

"Uważam, że zagrożenie dla naszej suwerenności ze strony Zachodu jest większe niż ze strony Wschodu. To jest paradoksalne, oczywiście, Rosja jest brutalna, Rosja może wypowiedzieć wojnę, ale Polacy wiedzą w sensie duchowym, czy psychologicznym, jak z takim niebezpieczeństwem się obejść. Putin nas nie dzieli, ale łączy. Natomiast UE posługuje się zupełnie innymi środkami. Raczej zachętami, pieniędzmi, siłą miękką, na pewno atrakcyjnością" - mówił polityk PiS w programie "W punkt" w Telewizji Republika we wtorek 23 sierpnia.

I dodawał: "Na Rosję trzeba mieć Abramsy, wiadomo jakich środków użyć. Natomiast, żeby sobie poradzić z UE, to wymaga większego wysiłku organizacyjnego, intelektualnego – i w tym sensie to jest większe niebezpieczeństwo".

Wnet okazało się, że głębia myśli profesora nie została należycie odczytana, a wielu obserwatorów odczytało sens wypowiedzi prostolinijnie i bez należytego namysłu, mianowicie tak, że Unia Europejska jest wg polityka PiS groźniejsza niż Rosja.

Dlatego profesor rychło fuknął na polemistów z wysokości swojej katedry:

"Niestety okazało się, że znaczna część naszych rodaków nie rozumie słowa »suwerenność«. Można być krainą, regionem względnie zamożnym, bezpiecznym pod względem militarnym, i pewnym stopniu kulturowo autonomicznym, nie będąc krajem suwerennym lub w ogóle państwem. Dla mnie suwerenność, niepodległość Polski jest samoistną wartością. Rozumiem, że to musi budzić nienawiść. Niepodległość, suwerenność to nie to samo, co przetrwanie. Polacy przetrwali zabory, ale Polska nie odzyskałaby niepodległości, gdyby celem Polaków było tylko przetrwanie".

View post on Twitter

Ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że wyjaśnienia profesora jeszcze bardziej zagmatwały pierwotną wypowiedź i teraz już w ogóle nie wiadomo, o co Krasnodębskiemu chodziło, ale my spróbujmy zająć się tym wywodem na poważnie, ponieważ sens, który się za nim kryje, jest emblematyczny dla rządzących elit Prawa i Sprawiedliwości.

Po pierwsze, Polacy są jak naiwne dzieci

W koncepcji elit PiS przeciętny Polak i Polka to osoby głupawe i naiwne, dlatego za wszelką cenę trzeba ich chronić przed nimi samymi. Bo nie rozumieją procesów historycznych, nie ogarniają geopolityki, nie widzą złożonych mechanizmów i w postkolonialnym otępieniu dają się niewolić, nawet tego nie dostrzegając. Czyli, jak jednym zdaniem ujął to prof. Krasnodębski, "niestety okazało się, że znaczna część naszych rodaków nie rozumie słowa »suwerenność«".

Taki Polak i Polka wpatrzeni są w Zachód jak sroka w gnat. Wystarczy im pomachać błyskotkami przed nosem, by z własnej woli oddawali całe nasze polskie dziedzictwo.

Zamiast kiszonym ogórkiem, zajadają się kimchi, Netflixa przedkładają nad patriotyczne produkcje telewizji narodowej, a młodzież woli wpatrywać się tępo niczym zombie w smartfony, zamiast iść na mszę, posłuchać kazania abp. Jędraszewskiego, który przecież tak pięknie o Polsce, polskości i współczesności opowiada.

Przeczytaj także:

Czy takiemu narodowi można pozwolić, by sam o sobie decydował i oddał Zachodowi wszystko, co dla prof. Krasnodębskiego cenne? Oczywiście nie można, dlatego trzeba twardą ręką rządzących chronić polską suwerenność przed Polakami. Na przykład w ten sposób, by odrzucić zachodnie miliardy w imię suwerennych zmian w wymiarze sprawiedliwości, które być może są nieudolne i pozbawione sensu, ale za to są nasze i przez nas suwerennie wymyślone oraz reprezentujące swoistego (i swojskiego), polskiego ducha.

Że o to chodzi, przekonywał w piątek 26 sierpnia w Polsacie News europoseł dr Patryk Jaki.

“[Słowa Krasnodębskiego] trzeba zrozumieć w szerszym kontekście, a nie tylko tak, jak w Polsce, [gdzie] poziom tej głupoty w debacie publicznej jest tak ogromny. Pan profesor miał na myśli bardzo prostą rzecz. (...) Chodziło mu o zagrożenie o charakterze duchowym. Każdy naród, żeby był suwerenny, podmiotowy, ma część kulturową, która go wyróżnia. (...) [Rosja] to nie jest żadne zagrożenie z punktu widzenia ducha polskiego, natomiast z punktu widzenia ducha polskiego jest zagrożenie idące z Zachodu. Z punktu widzenia ducha, nie militarne”

Przy czym oczywiście o tym, czym jest polski duch, decydują Jarosław Kaczyński ze Zbigniewem Ziobrą, którzy na zachodnie wpływy są zaszczepieni, więc nie ma żadnego zagrożenia, że jasność ich myśli zakłóci jakiś zachodni wirus.

Zachód jest w porządku, ale tylko dla wybranych

To wiedzie nas do kolejnego punktu z kanonu filozofii Prawa i Sprawiedliwości. Zachód może nawet i jest w porządku, ale tylko wtedy, gdy jesteśmy odporni na jego pokusy, którymi chce osłabić polskiego ducha.

Kiedy projekt polityczny PiS się wypełni, odporna będzie większość Polaków, ale na razie niestety tak nie jest.

Przypomnijmy słowa Krasnodębskiego: “Można być krainą, regionem względnie zamożnym, bezpiecznym pod względem militarnym, i pewnym stopniu kulturowo autonomicznym, nie będąc krajem suwerennym lub w ogóle państwem”, czego - jak pamiętamy - nie rozumie “znaczna część rodaków”.

Rozumieją to natomiast doskonale Krasnodębski z Jakim, dlatego dużą część swojego życia mogą spędzać, a to w Bremie, a to w Brukseli, pobierając wynagrodzenia w euro. Nie ma bowiem żadnego zagrożenia, by zamąciło im to w głowie do tego stopnia, że wyrzekną się polskiej suwerenności. Są wewnętrznie silni i dojrzali, dlatego rozumie się samo przez się, że mogą z zachodniej atrakcyjności i dobrobytu korzystać bez obaw. Niestety, większość Polaków jeszcze nie osiągnęła poziomu samoświadomości europosłów PiS.

Podobnie było w PRL, który również Zachód traktował jako wroga i chronił rodaków przed kontaktem z nieprzyjacielem, troskliwie przechowując ich paszporty, by powstrzymać Polaków przed wyjazdem bez należytego patriotycznego przygotowania. Styczność z Zachodem mogli mieć za to wypróbowani towarzysze, którzy rozumieli, z jakimi ryzykami i niebezpieczeństwami taki kontakt się wiąże.

Polityczną konsekwencją takiego podejścia PiS powinno być co najmniej czasowe opuszczenie zachodnich struktur politycznych lub osłabienie więzi, które nas z nimi łączą. Zwłaszcza takich, które wiążą się z wymianą doświadczeń, poznawaniem innych stylów życia, albo przestrzeganiem reguł, które zostały wymyślone tam, a nie tu, mianowicie nie w Polsce rządzonej przez PiS. Co jest w całkowitej zgodzie z opinią, którą od lat głosi szef Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński: że Unia Europejska jest ogólnie w porządku, ale nie taka, jaka istnieje realnie, tylko taka, która działałaby według projektu samego Kaczyńskiego.

Dlatego na razie się od UE oddalimy, pieniędzy od niej brać nie będziemy, a zbliżymy się do niej ewentualnie później, gdy sama Unia się zmieni, albo my ostatecznie wyedukujemy odpowiednio nasze społeczeństwo.

Zgniły Zachód, czyli opowieść dyktatorów

Zachód nastający na suwerenność krajów i narodów to piosenka, którą dobrze znamy z Polski Ludowej, ale to również przebój międzynarodowy. Atrakcyjność kulturowa i dobrobyt zachodnich społeczeństw to w tej narracji szczególnie niebezpieczna broń, bo - w odróżnieniu do zagrożenia militarnego - dla mas jest przezroczysta. Zagrożenie są w stanie dostrzec tylko wybrani, narodowe elity, których obowiązkiem jest przecież chronić obywateli przed niebezpieczeństwem.

Dlatego Chiny czy Iran ograniczają obywatelom dostęp do internetu i treści nieprzefiltrowanych przez oficjalne kanały komunikacji, dlatego Putin, uzasadniając agresję na Ukrainę, nie odwołuje się tylko do zagrożenia wojskowego wobec Rosji, ale również inwazji kulturowej, związanej ze zbliżaniem się do rosyjskich granic takich zachodnich wynalazków jak równe prawa dla osób LGBT czy edukacja seksualna dzieci.

W Polsce rządzonej przez PiS nie przybiera to oczywiście totalitarnego kształtu urzędowych zakazów i nakazów, a propaganda ogranicza się do obrzydzania Zachodu obywatelom, podkreślając i uwypuklając wszelkie plagi spadające na tamtejsze społeczeństwa: całe miasta opanowane przez muzułmańskich imigrantów, rozpasanie środowisk LGBT, rosnącą przestępczość, czy kłopoty gospodarcze, które zawsze są większe niż w suwerennej (jeszcze) Polsce.

Pytanie tylko, czy społeczeństwo pojmie taki łagodny i subtelny przekaz? I co się stanie dalej, jeśli jednak nie.

;

Udostępnij:

Michał Danielewski

Wicenaczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze