Niemal pewny minister finansów w rządzie Donalda Tuska nie chce popełnić błędu swojego poprzednika Jana Rostowskiego. Twierdzi, że Polska ma pieniądze na obietnice wyborcze przyszłej koalicji. Sprawdzamy, jakie Andrzej Domański ma poglądy na budzące emocje kwestie ekonomiczne
Kim jest Andrzej Domański? Dotychczas nie była to postać z pierwszej politycznej ligi, dopiero w tym roku został posłem. Jest niemal pewne, że to on będzie ministrem finansów w rządzie Donalda Tuska. Jest absolwentem ekonomii na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie, przez wiele lat pracował w instytucjach finansowych, między innymi jako analityk i dyrektor inwestycyjny. Wykładał na Uczelni Łazarskiego i Uniwersytecie SWPS.
Jakie ma poglądy i co sądzi o ewentualnej realizacji najważniejszych obietnic wyborczych? Prześledźmy to na podstawie wypowiedzi medialnych. Głównym źródłem będzie tutaj wywiad w radiu ZET, nadany w piątek 17 listopada. Domański złożył tam wiele deklaracji – wciąż tylko jako poseł, w swoim imieniu – w palących kwestiach gospodarczych. Prześledźmy je.
Pierwsza poważna deklaracją, jaka padła w wywiadzie, dotyczyła wakacji kredytowych.
„Nie w takiej formie jak do tej pory” – orzekł Andrzej Domański.
Wakacje kredytowe umożliwiały kredytobiorcom odłożenie spłaty aż czterech rat w roku na koniec spłaty kredytu. Rząd Mateusza Morawieckiego wprowadził to rozwiązanie w czasach wysokiej inflacji i wysokich stóp procentowych. Dziś i jedno, i drugie spada. Domański jest sceptyczny, czy takie rozwiązanie jest w kolejnym roku potrzebne. Rząd PiS nie przedłużył wakacji kredytowych na 2024 rok, gdy miał większość w Sejmie. Teraz przedłożył swój projekt, ale najpewniej nie zostanie przyjęty.
Nowy rząd przedstawi własny pomysł. Domański mówił, że wakacje zostaną, ale tylko dla potrzebujących. Jaki będzie próg dostępności dla tego rozwiązania – tego jeszcze nie wiadomo.
Co z innym pomysłem wsparcia dla tych, którzy chcą posiadać własne mieszkanie – kredytem 0 proc.? Była to jedna z najgłośniejszych obietnic KO w kampanii i prosta odpowiedź na wprowadzone przez PiS rozwiązanie, czyli kredyt 2 proc. Tutaj Andrzej Domański nie ma odpowiedzi, poza tym, że w koalicji nie ma poparcia dla tego pomysłu. „Być może pojawi się on w zmodyfikowanej formie” – mówił prawdopodobny minister finansów przyszłego rządu.
Już w lutym 2023 roku, gdy PO przedstawiło ten pomysł, pisaliśmy w OKO.press, że nie rozwiąże on najważniejszych problemów z dostępnością mieszkań, za to pozwoli na lepsze zarobki deweloperom i ułatwi kupno mieszkania tym, którzy i tak mogą już sobie na to pozwolić.
Dokładnie to stało się po wprowadzeniu pomysłu PiS. Kredyt 2 proc. wszedł w życie w lipcu 2023 roku i napędził podwyżki cen mieszkań w największych polskich miastach. Z wyliczeń dr. Adama Czerniaka dla Polityki Insight wynika, że w metropoliach (pow. 500 tys. mieszkańców) średnia ofertowa cena wzrosła o 5,5 proc. licząc kwartał do kwartału.
W umowie koalicyjnej o kredycie 0 proc. nie ma mowy, koalicja nadal jednak musi zastanowić się, co z kredytem 2 proc.
Kolejna ważna obietnica KO to podwyżki dla nauczycieli i budżetówki. „To jest nasz absolutny priorytet” – mówi Domański. I dodaje, że podwyżki powinny objąć także nauczycieli akademickich.
Ekonomista KO mówił tak już kilkukrotnie. To cytat z 10 listopada z TVN24: „Naszym priorytetowym zadaniem jest, aby płace dla nauczycieli podnieść jak najszybciej i o 30 proc. Mogę to potwierdzić”.
Koalicja najpewniej nie zdąży wprowadzić tego rozwiązania 1 stycznia 2024 roku. Ale Andrzej Domański obiecał, że jeśli [podwyżka zostanie wprowadzona później, nauczycielki i nauczyciele otrzymają wyrównanie od 1 stycznia.
„Polski nie stać na to, by nauczyciele zarabiali tak mało” – mówił przyszły minister finansów w Radiu Zet.
To ważna deklaracja po latach strajków, trudnych negocjacji i niewystarczających podwyżek.
Inny głośny temat to niedziele handlowe. Koalicja Obywatelska chciałaby, żeby sklepy były otwarte we wszystkie niedziele. Takie rozwiązanie nie ma jednak poparcia całej koalicji demokratycznej.
Wszystkie badania na to wskazują, że Polacy chcą, by w niedziele można było zrobić zakupy
Stworzony zgodnie z międzynarodowymi zasadami weryfikacji faktów.
Sondaży na ten temat jest sporo. Problem z nimi polega na tym, że różne pracownie na zlecenie różnych mediów zadają na ten temat różne pytania. To powoduje, że wyniki nie są porównywalne, a nie każdy sondaż można uznać za poważny.
Spójrzmy jednak na kilka sondaży, przeprowadzonych na przestrzeni ostatnich pięciu lat:
Na tej podstawie można uznać, że
większość z nas wolałaby otwarte sklepy w niedzielę, ale zniesienie zakazu ma też sporo przeciwników.
Domański uważa natomiast, że „za każdym razem praca w niedzielę wiązałaby się z dodatkowym wynagrodzeniem”.
Jest jeszcze kwestia tegorocznej Wigilii Bożego Narodzenia. Wypada ona w niedzielę. Czy sklepy powinni być otwarte? Zdaniem Domańskiego nie tyle powinny, co muszą.
„Wielu Polaków, w tym ja, robi zakupy często na ostatnią minutę. Jeśli 24 grudnia sklepy faktycznie będą zamknięte, to dla wielu polskich rodzin będzie to problem” – mówił w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim.
Jeśli jednak wyniki sondażu są dla Domańskiego wyznacznikiem tego, co słuszne (jak w przypadku niedziel handlowych w ogóle), to polityk powinien mieć inne zdanie. We wrześniu IBRIS zapytał o to, czy rząd powinien wyznaczyć inną niedzielę handlową w grudniu niż 24 grudnia. Aż 77 proc. badanych powiedziało, że tak.
Idźmy dalej. Domański nie deklaruje, czy nowy rząd nie będzie podnosił podatków. W Radiu Zet na pytanie o to starał się odpowiedzieć wymijająco:
„Zmienia się otoczenie gospodarcze, pojawiają się nowe formy prowadzenia działalności gospodarczej. (…) Zobaczymy oczywiście. Ale w umowie mamy zapisane, że będziemy dążyli do obniżenia podatków”.
Tego rodzaju deklaracje to ogromny problem polskiej debaty publicznej i polskich kampanii wyborczych. Politycy za każdym razem deklarują, że podatków podnosić nie będą, bo jest to popularny pogląd. To utrudnia zwiększanie wpływów do budżetu. Za rządów PiS udało się znacząco zmniejszyć lukę VAT (między innymi dzięki reformom zainicjowanym na koniec rządów PO-PSL). Ale uszczelniać nie da się w nieskończoność, tutaj potencjał na zwiększanie dochodów się powoli kończy.
Długiem można finansować część potrzeb państwa, ale musi to być polityka przemyślana w dłuższym okresie. Jeśli chcemy rozwijać i budować nowoczesne państwo dobrobytu, potrzebujemy miliardów złotych na infrastrukturę transportową, ochronę zdrowia, szkoły, żłobki, przedszkola.
Wypowiedzi Andrzeja Domańskiego, Donalda Tuska czy innych przedstawicieli przyszłej koalicji rządowej nie wskazują na to, byśmy w najbliższym czasie mieli spodziewać się poważnej reformy podatkowej.
Po PiS zostaną natomiast kosztowne wydatki – 800+ oraz 13. i 14. emerytury. Pozostawienie tego pierwszego jest oczywiste dla wszystkich od dawna. W przypadku dodatkowych emerytur Andrzej Domański potwierdził w rozmowie w Radiu Zet, że zostaną.
800+ i dodatkowe emerytury to około 80 mld zł rocznie. Nowy rząd musi jednocześnie przeznaczyć środki na swoje obietnice, choćby na podwyżki dla nauczycieli i budżetówki. Przy obietnicy niepodnoszenia podatków i bez wyraźnego planu na zwiększenie dochodów budżetowych może to oznaczać, że praca przyszłego ministra finansów nie będzie łatwa.
Domański nie powiedział jednak wcale, że podwyżek podatków nie będzie. Za poprzednich rządów Tuska też unikano deklaracji o podwyżkach, a następnie w kryzysie finansowym w 2010 roku podniesiono stawkę VAT, by pozyskać dodatkowe 5 mld zł dla budżetu.
Sprzeciw wobec ewentualnych podwyżek będzie jednak ogromny. Domański jeszcze przed wyborami przekonywał jednak, że pieniądze na wszystko się znajdą.
„Pieniądze są i będą, zwłaszcza na wydatki prorozwojowe, co przełoży się na wyższe wpływy podatkowe”
– mówił jeszcze przed wyborami w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”.
Choć minister finansów nie ma narzędzi do wpływania na politykę pieniężną – to zadanie NBP – to jednak ma ona silny wpływ na decyzje MF. Spójrzmy więc, jak na sytuację inflacyjną patrzy Domański.
„Czas szybkiej dezinflacji mamy już za sobą” – mówi w Radiu Zet, i pogląd ten jest spójny ze zdaniem prezesa NBP Adama Glapińskiego oraz większości analityków gospodarczych.
Jak jego zdaniem przebiegać będzie dalsza polityka wobec stóp procentowych?
„Jest miejsce do cięcia stóp procentowych o 0,25-0,50 punktów procentowych” – mówi.
„[Adam Glapiński] nie ma żadnych zasług dla zdławienia inflacji” – mówi też Domański. Na łamach OKO.press regularnie krytykowaliśmy politykę komunikacyjną prezesa NBP. Taki pogląd idzie jednak o krok za daleko. Adam Glapiński podkreśla na każdej konferencji prasowej, że Rada Polityki Pieniężnej jest ciałem kolektywnym i nie podejmuje on decyzji sam. Ale jest powszechnie wiadome, że szóstka członków Rady dotychczas na każdym posiedzeniu głosowała tak, jak chciał prezes.
To Glapiński więc ponosi główną odpowiedzialność za decyzje RPP. Decyzje o podnoszeniu stóp procentowych idą więc przede wszystkim na jego konto. Były one podejmowane podobnie, jak w innych krajach naszego regionu z własną walutą. Gdyby nie podwyżki stóp procentowych, inflacja z pewnością byłaby wyższa.
Prezes Glapiński zasługuje na krytykę, ale w tym wypadku mamy do czynienia raczej ze słowami politycznego przeciwnika prezesa NBP, a nie ekonomisty.
Gospodarka
Andrzej Domański
Donald Tusk
Ministerstwo Finansów
Narodowy Bank Polski
Bezpieczny kredyt 2 proc.
dług publiczny
podatki
zakaz handlu w niedzielę
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze