Dziś ma zacząć się pierwszy w Polsce proces karny prokuratora za wydanie decyzji niepodobającej się ludziom Ziobry. Oskarżona to Justyna Brzozowska ze stowarzyszenia Lex Super Omnia
Proces ma zacząć się w piątek 20 stycznia 2021 roku o godzinie 9 w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa. Za stołem sędziowskim zasiądzie legalny sędzia Łukasz Malinowski (orzeka od siedmiu lat).
Za stołem oskarżyciela może zasiąść prokurator Kamil Kowalczyk, delegowany do pracy z Prokuratury Rejonowej w Lublinie do powołanego przez PiS wydziału spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej (może też go zastąpić inny śledczy). Trafiają tu zaufani Ziobry i jego ludzi, by ścigać sędziów i prokuratorów. I Kowalczyk to robi. To on podpisał się pod bezprecedensowym aktem oskarżenia niezależnej prokuratorki.
Justyna Brzozowska z wydziału ds. przestępczości gospodarczej Prokuratury Okręgowej w Warszawie zasiądzie na ławie oskarżonych. To doświadczona prokuratorka z 17-letnim stażem. W prokuraturze okręgowej ściga przestępców od 12 lat. Bronić będą jej adwokatki: Joanna Jakubowska-Siwko, znana z obrony represjonowanych prokuratorów oraz Marta Tomkiewicz.
Proces Brzozowskiej cieszy się dużym zainteresowaniem. Sędzia zarezerwował największą salę rozpraw. Ale i w niej mogą nie wszyscy się wszyscy. Bo na pokazówkę Prokuratury Krajowej wybierają się niezależni prokuratorzy z Lex Super Omnia, niezależni stołeczni sędziowie i obywatele z inicjatywy Wolna Prokuratura.
Zainteresowanie jest duże, bo z kilku powodów proces jest ważny.
Izba zgodnie z orzeczeniami SN, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i Trybunału Sprawiedliwosci UE nie jest jednak sądem, więc skutecznie nie mogła dać zgody na ściganie. Już dwóch sędziów umorzyło procesy karne innych prokuratorów, którym nielegalna Izba uchyliła immunitet. W oparciu o wyroki ETPCz i TSUE uznali, że nie ma skutecznej zgody na postawienie zarzutów karnych i oskarżenie. Bo decyzję wydał nie sąd. Procesy prokuratorów, którym Izba uchyliła immunitet, zostały umorzone przez sędziego Macieja Rutkiewicza z Elbląga i Martę Pilśnik z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia. Oboje byli za to zawieszeni i mieli dyscyplinarki. Ale już wrócili do pracy, a sędzia Pilśnik została uniewinniona za zarzutów dyscyplinarnych. Ich decyzje o umorzeniu oskarżenia podtrzymały w mocy sądu okręgowe.
W podobnej sytuacji jest Justyna Brzozowska. Ona też złożyła wniosek o umorzenie sprawy z powodu nieskuteczności uchylenia jej immunitetu. Ale też z powodu niezasadności oskarżenia, bo nie złamała prawa. I sędzia Malinowski w piątek przed rozpoczęciem procesu powinien ten wniosek rozpoznać i ocenić legalność decyzji Izby Dyscyplinarnej.
OKO.press zapoznało soę z aktem oskarżenia przeciw Justynie Brzozowskiej z grudnia 2020 roku. Podpisał go wspomniany prokurator Kamil Kowalczyk. Wcześniejprowadził sprawę sędziego Andrzeja Sterkowicza z Sądu Okręgowego w Warszawie, który podpadł prorządowej „Gazecie Polskiej”. Prokuratura Krajowa ściga go za spór z byłą żoną. Sterkowicz był pierwszym niezależnym sędzią, któremu Izba Dyscyplinarna uchyliła immunitet.
Kowalczyk chciał też uchylenia immunitetu sędziemu SN, prof. Włodzimierzowi Wróblowi, by wytoczyć mu srawę za błąd, który popełnił ktoś inny. Ale na to nie zgodziła sie nawet nielegalna Izba Dyscyplinarna.
Prokurator Kowalczyk chciał również ścigać sędziego wojskowego i byłego wiceszefa legalnej KRS Piotra Raczkowskiego w związku z niekorzystną dla Antoniego Macierewicza książką. Ale nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej nie zgodziła się na uchylenie immunitetu Raczkowskiemu.
Kowalczykowi udało się jednak oskarżyć Brzozowską. Zarzuca jej czyn z artykułu 231 paragraf 1 kodeksu karnego, który mówi o przekroczeniu uprawnień i niedopełnieniu obowiązków służbowych. To tzw. przestępstwo urzędnicze. Oskarżyć o to można każdą osobę wydającą decyzje administracyjne, prokuratora, ministra, czy sędziego.
Zdaniem Prokuratury Krajowej Brzozowska niedopełnia obowiązków służbowych odmawiając w czerwcu 2015 roku śledztwa ws. warszawskiej reprywatyzacji. Zarzuca jej, że zachowała się wbrew przepisowi regulaminu urzędowania prokuratury z 2014 roku oraz wbrew treści artykułu 297 paragraf 1 punkty 1, 4, 5 kodeksu postępowania karnego.
Artykuł 297 określa cele postępowania przygotowawczego. To wstępny etap podczas, którego prokurator ocenia, czy na podejrzenie popełnienia przestępstwa są dowody lub mocne poszlaki. Jeśli tak, to wszczyna śledztwo. Jeśli nie i prokurator uznaje, że nie złamano prawa - odmawia śledztwa. Zgodnie z artykułem 297 paragraf 1 punkty 1, 4, 5 celem takiego postępowania jest „ustalenie, czy został popełniony czyn zabroniony i czy stanowi on przestępstwo”, „wyjaśnienie okoliczności sprawy, w tym ustalenie osób pokrzywdzonych i rozmiarów szkody” i „zebranie, zabezpieczenie i w niezbędnym zakresie utrwalenie dowodów dla sądu”.
Zdaniem Kowalczyka prokurator Brzozowska odmawiając wszczęcia postępowania ws. warszawskiej reprywatyzacji - uznała, że nie złamano prawa - nie zrealizowała tych celów. A jego zdaniem było uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Dlatego zarzuca jej w akcie oskarżenia rzekome naruszenie zasad procesu karnego, a w szczególności „zasad obiektywizmu, swobodnej oceny dowodów oraz legalizmu”. O czym mówi kodeks postępowania karnego.
Zdaniem prokuratora Kowalczyka uderzyła w ten sposób w prawidłowe funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości (polegające na ściganiu przestępstw) i utrudniła postępowanie ws. reprywatyzacji.
Decyzja o odmowie wszczęcia śledztwa ws. warszawskiej reprywatyzacji jest z czerwca 2015 roku. Brzozowska trzy miesiąc wcześniej dostała 20 tomów akt, w tym 10 niejawnych, być może ze stenogramami podsłuchanych rozmów telefonicznych. Zgromadziło je CBA. Akta zostały wyłączone ze sprawy reprywatyzacyjnej prowadzonej przez innego prokuratora.
Ten inny prokurator to Agnieszka Władzińska. Prowadziła sprawę zwrotu kamienicy na warszawskim Mokotowie przy ulicy Kazimierzowskiej. W sprawie przewijał się były wicedyrektor miejskiego biura gospodarowania nieruchomościami - zajmowało się reprywatyzacją - Jakub R. Później okazało się, że roszczenia do kamienicy kupili jego rodzice.
Władzińska wtedy umorzyła sprawę uznając, że nie złamano prawa. Z tej sprawy wyłączyła jednak sześć wątków uznając, że trzeba je zbadać dalej. Wątki obejmowały głównie dziania stołecznego biura gospodarowania nieruchomościami, zajmujące się reprywatyzacją. Władzińska uważała, że dalej trzeba zbadać m.in.:
Do tych sześciu wątków dołączono jeszcze jedno zawiadomienie dotyczące podejrzeń nieprawidłowości, w przygotowywaniu do zwrotu kilku działek ze szkołami w Śródmieściu.
Co zrobiła Brzozowska? Sporządziła tylko trzy notatki. Opisała w nich, jakich osób może dotyczyć sprawa i hasłowo opisała główne wątki. Opisała też przebieg narady z funkcjonariuszami CBA, którzy zgromadzili materiały w przekazanych jej aktach. I w czerwcu 2015 roku odmówiła wszczęcia postępowania.
Prokurator Brzozowska uznała na etapie postępowania przygotowawczego, że zgromadzone przez CBA materiały nie dają podstaw do wszczęcia śledztwa. Materiał były zbyt ogólne. Akta zawierały m.in. analizy i ekspertyzy, z których wynikało, że reprywatyzacja jest niesprawiedliwa i krzywdzi lokatorów. Że może dochodzić do nieprawidłowości przy zwrotach.
W materiałach były też dokumenty z biura gospodarowania nieruchomościami m.in.
Materiały były jednak ogólne, bez konkretnych dowodów na złamanie prawa.
By coś ustalić, Brzozowska sama musiałaby ocenić całą reprywatyzację w Warszawie
Sama szukać dowodów, przesłuchiwać wiele osób, analizować skomplikowany stan prawny. Musiałaby przeprowadzić tzw. śledztwo trałowe. Polega ono na tym, że prokurator jak rybak zarzuca sieć, ciągnie ją i łapie to, co w nią wpadnie.
Dlatego Brzozowska spotkała się z funkcjonariuszami CBA, by wyselekcjonowali materiał dowodowy i wskazali, które nieruchomości mogły być zwrócone wadliwie. Chciała adresów. Ale spotkanie nic nie dało. Funkcjonariusze mówili tylko, że prawo sprzyja wyłudzeniom kamienic. I że reprywatyzacja jest niesprawiedliwa, bo kamienice zwraca się handlarzom roszczeniami. Brzozowska odpowiedziała, że to problem braku ustawy reprywatyzacyjnej - nie uchwaliła jej żadna władza od 1989 roku. Więc trudno zarzucać urzędnikom, że stosują prawo, nawet niesprawiedliwe. Dlatego w czerwcu odmówiła wszczęcia postępowania.
Brzozowska uznała w siedmiu wątkach, że:
W akcie oskarżenia prokurator Kamil Kowalczyk przekonuje, dlaczego decyzja procesowa Brzozowskiej jest zła. Zarzuca, że nie przesłuchała pracowników biura gospodarowania nieruchomościami. Że nie zrobiła tzw. kwerendy zwracanych nieruchomości pod kątem tego, czy miasto występowało o zwrot nakładów na ich odbudowę. Że nie wykazała, że urząd miasta zrobił wszystko, by Jakub R. złożył oświadczenie majątkowe. Co ciekawe Kowalczyk sam przyznaje, że urząd co najwyżej mógł zwolnić go z pracy. Ale przecież R. sam się zwolnił (sic!).
Kowalczyk zarzuca też Brzozowskiej, że nie sprawdziła powiązań osób w sprawie nieruchomości w Zakopanem oraz nie ustaliła dlaczego miasto nie występowało o zasiedzenie działek ze szkołami.
Ponadto zarzucał, że:
Kowalczyk zarzuca Brzozowskiej, że świadomie nie podjęła śledztwa, a jej zachowanie odbiega od wzorca dobrego prokuratora. Zaś swoją decyzją umożliwiła winnym nie poniesienie odpowiedzialności.
Prokuratura Krajowa na poparcie oskarżenia dowodzi, że na podstawie m.in. tych samych akt Prokuratura Regionalna we Wrocławiu skierowała ws. warszawskiej reprywatyzacji akty oskarżenia. Obejmują one niektórych urzędników - w tym Jakuba R. -, adwokatów specjalizujących się w sprawach reprywatyzacyjnych i handlarzy roszczeń.
Ale nie dodaje, że sprawę przekazano tam dopiero po publikacjach „Gazety Wyborczej” z 2016 roku opisujących proceder. Prokuratura po artykułach zrobiła kwerendę wszystkich wcześniej umorzonych spraw ws. reprywatyzacji.
Nie dodaje, że we Wrocławiu był cały zespół śledczych, który miał zapewnioną pomoc. A Brzozowska była sama
Nie dodaje, że prokuratura we Wrocławiu miała też akta z innych spraw reprywatyzacyjnych oraz nowe dowody.
PiS powołał też do wyjaśniania reprywatyzacji Komisję Weryfikacyjną.
Wreszcie prokurator Kowalczyk nie wspomina, że prokurator Władzińska, która pierwsza umorzyła w tej sprawie reprywatyzacji, już w 2016 roku została delegowana do pracy w Prokuraturze Krajowej. Trafiła do biura prezydialnego.
Ona nie dostała zarzutów karnych, tylko roczną nagrodę w wysokości po 6 tysięcy złotych.
Już po skierowaniu aktu oskarżenia przeciwko Brzozowskiej sąd uniewinnił nieprawomocnie Jakuba R. w dwóch z czterech spraw, w których jest oskarżony. Urzędnik nie przyznaje się do zarzutów.
Śledztwo ws. prokurator Brzozowskiej wszczęto we wrześniu 2016 roku. Rok później złożono wniosek o uchylenie jej immunitetu. Sąd dyscyplinarny dla prokuratorów odmówił. Ale prokuratura się odwołała i sąd dyscyplinarny II instancji to uchylił. Ale znowu sąd I instancji odmówił zgody na ściganie.
Odwołanie prokuratury za drugim razem trafiło już do świeżo powołanej nielegalnej Izby Dyscyplinarnej. A ta uchyliła immunitet. Brzozowska przesłuchana w charakterze podejrzanej odmówiła złożenia wyjaśnień. Nie uznała się za osobę podejrzaną.
Podkreślała, że immunitet uchylił jej organ, który nie jest sądem
Jej ściganie środowisko niezależnych prokuratorów uważa za nieprzypadkowe. Spekuluje się, że została kozłem ofiarnym, bo kogoś trzeba było ukarać za to, że wcześniej prokuratura umarzała sprawy ws. reprywatyzacji. A PiS w I kadencji zrobił z reprywatyzacji w Warszawie aferę, którą uderzał w rządzącą stolicą Platformę Obywatelską. Oskarżenie Brzozowskiej ma też wywrzeć efekt mrożący na innych prokuratorach, by bali się wydawać niezależne decyzje.
Wskazuje się również, że Brzozowska wszczęła śledztwo dotyczące nieopublikowania przez rząd Beaty Szydło jednego z wyroków Trybunału Konstytucyjnego
Chodzi o wyrok TK z 3 grudnia 2015 roku wydany jeszcze przez sędziów nie wybranych przez PiS.
Wyrok ten dotyczył nowelizacji ustawy o TK, którą przegłosowała w Sejmie koalicja PO-PSL. Ustawa ta dopuszczała wcześniejszy wybór pięciu nowych sędziów TK. W wyroku TK z 3 grudnia uznano, że Sejm mógł wybrać tylko trzech nowych sędziów, a dwóch kolejnych - niejako na zapas - już nie. Śledztwo w sprawie tego wyroku ostatecznie Brzozowska umorzyła, bo wyrok ten jednak opublikowano.
Odmówiła też wszczęcia śledztwa z zawiadomienia Solidarnych 2010. Chodziło o sprawę rzekomej zdrady dyplomatycznej byłego premiera Donalda Tuska, w związku z decyzjami jego rządu po katastrofie w Smoleńsku prezydenckiego samolotu.
Brzozowska ma też na koncie akt oskarżenia w sprawie byłego oficera WSI Piotra P., który jest też podejrzanym w aferze SKOK Wołomin. Sprawa, którą prowadziła Brzozowska przeciwko Piotrowi P., dotyczyła afery z lat 90. - sąd wydał w niej wyroki skazujące.
Justyna Brzozowska i jej obrończynie chcą, by mokotowski sąd umorzył sprawę oskarżenia. Z dwóch powodów:
We wniosku o umorzenie wskazuje się, że regulamin wewnętrznego urzędowania prokuratury nie może być podstawą do tworzenia obowiązku prawnego określonego działania przez prokuratora. Te obowiązki wynikają z kodeksu postępowania karnego. Nie można więc oskarżać na podstawie regulaminu. Co najwyżej można robić postępowania dyscyplinarne, które zresztą Brzozowska już ma.
We wniosku o umorzenie podkreśla się, że od korygowania ewentualnie błędnych decyzji prokuratorów są przełożeni lub sąd, do którego można zaskarżyć odmowę wszczęcia śledztwa. Brzozowska zaznacza, że jej odmowę śledztwa ws. reprywatyzacji, kontrolował zastępca prokuratora okręgowego. I nie miał zastrzeżeń, nie zmienił jej decyzji.
Zaznacza, że kodeks postępowania karnego nie ma przepisu nakazującego wszczynanie postępowań, w sytuacji gdy wyłączono akta z innej sprawy. Co więcej. Artykuł 303 kodeksu postępowania karnego mówi, że śledztwa można wszczynać tylko w sytuacji uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa. Ale jest to decyzja prokuratora, który ma prawo do swobodnej i niezależnej oceny dowodów.
„Podjęcie przez prokuratora decyzji procesowej nie może wypełniać znamion czynu z artykułu 231 kodeksu karnego, jeżeli prokurator działa w ramach swoich uprawnień” – napisano we wniosku o umorzenie sprawy. Brzozowska podkreśla, że ewentualne uchybienie w ocenie dowodów, można skorygować w ramach nadzoru przełożonego i nie jest to naruszenie prawa.
„Gdyby było inaczej prokuratorzy podejmowali by koniunkturalne decyzje, w obawie przed odpowiedzialnością. Podobnie jest z decyzjami sędziów” - przekonuje niepokorna prokurator. Justyna Brzozowska do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd nie komentuje oskarżenia.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze