Sypie się próba oskarżenia sędzi Beaty Morawiec, szefowej stowarzyszenia Themis. Sąd w Katowicach orzekł, że podsądny, który rzekomo miał jej wręczyć łapówkę, złożył sprzeczne wyjaśnienia. I nie zgodził się na jego dobrowolne poddanie karze
Orzeczenie Sądu Rejonowego Katowice-Wschód to porażka Prokuratury Krajowej, która chciała uderzyć w szefową krytycznego wobec Zbigniewa Ziobry stowarzyszenia sędziów, i która tą sprawą chciała skompromitować środowisko niezależnych, krakowskich sędziów.
Katowicki sąd nie zgodził się na dobrowolne poddanie karze Marka B., byłego dealera telefonii komórkowej, który jest główną osobą obciążającą Morawiec o rzekome przyjęcie łapówki. Tą „łapówką” miał być telefon komórkowy.
Sprawa jest jednak niewiarygodna i od początku wygląda na celowe uderzenie w szefową ważnego dla obrony wolnych sądów stowarzyszenia sędziów Themis. Bo Morawiec zaprzecza, by przyjęła jakikolwiek telefon. A na jej ściganie przez Prokuraturę Krajową nie zgodziła się nawet nielegalna Izba Dyscyplinarna.
Prokuratura Ziobry prze jednak do jej oskarżenia. I pomocny mógł być w tym wyrok skazujący Marka B. W tym celu Prokuratura Krajowa wystąpiła do sądu z wnioskiem o jego skazanie bez rozprawy, w ramach instytucji dobrowolnego poddania się karze.
Zaskakuje kara o jaką wnosiła dla Marka B. prokuratura. Bo jeśli przyjąć wersję śledczych, to jest to poważna sprawa korupcji w wymiarze sprawiedliwości. Tymczasem prokuratura zaproponowała dla B. jedynie 1 tysiąc złotych grzywny.
Gdyby sąd zatwierdził taki wniosek - wydając wyrok skazujący, przesądzający o winie B. - to prokuratura mogłaby potem pokazywać to orzeczenie i mówić, że sąd potwierdził, że doszło do skorumpowania odważnej i niepokornej sędzi. Plan jednak nie wypalił.
We wtorek 9 sierpnia 2022 roku sędzia Katarzyna Król z Sądu Rejonowego Katowice-Wschód nie zgodziła się na dobrowolne poddanie karze Marka B. i zwróciła sprawę prokuraturze.
Sędzia orzekła, że obciążające Morawiec jego wyjaśnienia są wątpliwe i sprzeczne w zakresie okoliczności rzekomego wręczenia telefonu oraz jego marki. Dlatego sędzia Król orzekła, że sprawa nie jest „przygotowana” przez prokuraturę do wydania wyroku przez sąd.
Orzeczenie jest ważne, bo pokazuje ile zostało ze sprawy, którą Prokuratura Krajowa uderzyła w Morawiec i środowisko krakowskich sędziów, znanych na całą Polskę z obrony niezależności sądów.
Oskarżenia prokuratury i przecieki z akt sprawy chętnie publikowały prorządowe „Wiadomości” TVP1. A teraz, gdy Prokuratura Krajowa poniosła porażkę, o sprawie napisał jedynie - i jako pierwszy - Jarosław Sidorowicz z krakowskiej „Gazety Wyborczej”.
„Cieszę się, że sąd w Katowicach wykazał się profesjonalizmem i słusznie przyjął, że to co mówi Marek B. to bzdury” - mówi OKO.press sędzia Beata Morawiec.
Dodaje: „Odbieram postępowanie prokuratury wobec mnie jako szykanę. Jak widać, będzie mnie gnębić bez końca. Ale nie boję się i nie dam się zastraszyć. Dalej będę walczyć o praworządność i niezależność sądów. Dalej będę robić swoje, bez względu na to, co by się nie działo”.
Przypomnijmy. Beata Morawiec to doświadczona sędzia karnistka z Sądu Okręgowego w Krakowie. Była też prezeską tego sądu, którą w trakcie ogólnopolskich czystek w sądach i w atmosferze podejrzeń odwołał minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Za to Morawiec wytoczyła ministrowi proces i go prawomocnie wygrała. Do szczegółów procesu wrócimy w dalszej części tekstu, bo nie jest to bez znaczenia dla ścigania sędzi przez prokuraturę.
Morawiec jest też szefową stowarzyszenia sędziów Themis, które obok większego stowarzyszenia Iustitia broni wolnych sądów. Choć do Themis należy ok. 200 sędziów - do Iustitii kilka tysięcy - to jest równie bardzo aktywne na polu obrony praworządności. Oba stowarzyszenia są bardzo krytyczne wobec „reform” ministra Ziobry w wymiarze sprawiedliwości.
Do Themis należą m.in. tacy sędziowie krakowscy jak Waldemar Żurek, jeden z symboli wolnych sądów, sędziowie Dariusz Mazur, Maciej Czajka, sędzia Maciej Ferek zawieszony przez nielegalną Izbę Dyscyplinarną za stosowanie wyroków TSUE i ETPCz, Anna Głowacka, której takie zawieszenie grozi, Dominik Czeszkiewicz z Suwałk, czy sędzia SN Katarzyna Gonera.
Uderzenie w to środowisko i w jego szefową sprawą korupcyjną nie było więc przypadkowe. Ale od początku sprawa wyglądała na niewiarygodną i naciąganą. Ma też cechy polityczne.
Morawiec jest ścigana przez wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej. PiS powołał go do ścigania sędziów i prokuratorów. Pracują w nim wyselekcjonowani prokuratorzy na delegacjach, czyli na tzw. krótkiej smyczy. Bo z takiej delegacji mogą być oni w każdej chwili odwołani, wystarczy, że wydadzą nie podobającą się kierownictwu decyzję.
To ten wydział wystąpił do byłej już nielegalnej Izby Dyscyplinarnej z wnioskiem o uchylenie immunitetu Morawiec. Prokuratura Krajowa chce postawić jej dwa zarzuty karne. Zarzuca jej rzekome przyjęcie w 2012 roku telefonu od dilera telefonów komórkowych, w zamian za wydanie korzystnego wyroku. Zdaniem prokuratury wieloletnia sędzia miała przekreślić cały swój dorobek życiowy sprzedając się za telefon.
Kolejny zarzut dotyczy tego, że sędzia w 2013 roku miała przyjąć 5 tys. zł wynagrodzenia za sporządzenie przed laty opinii dla sądu. Zdaniem prokuratury opinia jednak nie powstała. Sędzia od początku zaprzeczała temu. Co potwierdza prywatna ekspertyza.
Sędzię Beatę Morawiec obciąża głównie Marek B., diler telefonów komórkowych. Złożył wyjaśnienia, w które teraz nie uwierzył katowicki sąd. Mówił śledczym, że sędzia obiecała mu wydać sprawiedliwy wyrok w jego rodzinnej sprawie i taki w 2012 roku wydała. Za co miał jej zostawić w sekretariacie telefon. Inna osoba potwierdziła, że Marek B. chodził po sądzie i chwalił się, że sędzia wydała taki „sprawiedliwy” wyrok.
Tyle że Marek B. sam miał problemy prawne. Obciążał Morawiec jako podejrzany.
Zaś z zeznań innej osoby ma wynikać, że sędzia nie sporządziła opinii za 5 tys. zł, którą zamówił u niej Sąd Apelacyjny w Krakowie w 2013 roku. A Morawiec opinię napisała.
Kolejne dwie osoby, które pośrednio obciążają Beatę Morawiec, to były dyrektor Sądu Apelacyjnego w Krakowie (składał wyjaśnienia jako podejrzany) oraz była księgowa tegoż sądu (zeznawała jako świadek). Księgowa i były dyrektor przewijają się w większym śledztwie dotyczącym nieprawidłowości finansowych w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie. Sprawa sędzi Morawiec to jej mały odprysk.
Dlaczego oni też wskazywali na sędzię? Czy coś im proponowano za obciążające zeznania? Była księgowa - jak pisał w 2019 roku Onet - wyznała, że miała propozycję od prokuratorów, by zeznać coś na znanych sędziów z Krakowa. W zamian miała zaś dostać status tzw. małego świadka koronnego. A tak się składa, że znanymi sędziami z Krakowa są Beata Morawiec i sędzia Waldemar Żurek, jedna z twarzy obrony wolnych sądów, były rzecznik starej KRS.
Ponadto na ściganie Beaty Morawiec mógł mieć wpływ proces cywilny jaki wytoczyła ministrowi sprawiedliwości, którym jest Zbigniew Ziobro, jednocześnie Prokurator Generalny. Sędzia pozwała go o ochronę dóbr osobistych za komunikat podległego mu ministerstwa, w którym napisano m.in. o jej odwołaniu z funkcji prezeski Sądu Okręgowego w Krakowie.
Morawiec została nagle odwołana w 2017 roku ramach ogólnopolskich czystek na stanowiskach prezesów sądów. W komunikacie resortu sprawiedliwości napisano, że odwołanie ma związek z tym, iż podległe jej krakowskie sądy rejonowe miały nie najlepsze wyniki pracy, a ona sama nie sprawowała nadzoru nad dyrektorem sądu okręgowego (zajmuje się on gospodarczą i administracyjną obsługą sądu).
Sędzia podważała te powody. Za dyrektora odpowiada bowiem minister sprawiedliwości, a wyniki pracy podległych jej sądów podano wybiórczo. OKO.press ujawniło, że ministerstwo odwołując prezesów sądów powoływało się na ranking jakości pracy sądów, choć takiego rankingu nie było.
Sędzię Morawiec zabolało jednak najbardziej zestawienie w komunikacie ministerstwa informacji o jej odwołaniu z informacją o zatrzymaniach dyrektorów małopolskich sądów - w tym sądu okręgowego - w związku ze sprawą o korupcję w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie.
Zdaniem sędzi przez to zestawienie opinia publiczna mogła zrozumieć, że odwołano ją, bo również była zamieszana w tę sprawę. I za to pozwała ministra sprawiedliwości o ochronę dóbr osobistych (formalnie pozwany był Skarb Państwa, reprezentowany przez ministra sprawiedliwości, bo to szef resortu odpowiada za to, co robi jego ministerstwo i pracownicy).
Sąd Okręgowy w Warszawie, a potem Sąd Apelacyjny w Warszawie nakazały ministrowi sprawiedliwości przeproszenie sędzi. Wyrok jest prawomocny. Minister nie złożył przeprosin, złożył kasację do SN.
Czy pozew jaki Morawiec złożyła przeciwko ministrowi mógł mieć wpływ na sprawę karną jaką jej wytoczono? Jak pisaliśmy w OKO.press były dyrektor i była księgowa krakowskiego sądu apelacyjnego niekorzystne dla sędzi zeznania składali już po złożeniu przez nią pozwu. I co ciekawe, Marek B., który mówił o telefonie jako łapówce, przesłuchany został dopiero po wydaniu wyroku przez sąd I instancji, w którym ten nieprawomocnie nakazał przeprosiny ministrowi.
Wniosek Prokuratury Krajowej o uchylenie immunitetu Beacie Morawiec rozpoznał jednoosobowo Adam Tomczyński z nielegalnej Izby Dyscyplinarnej. To były sędzia i prawnik, który przed powołaniem do Izby chwalił rządy PiS na Twitterze. W październiku 2020 roku uchylił on sędzi immunitet. Jednocześnie zawiesił ją bezterminowo w obowiązkach służbowych i obniżył jej pensję aż o 50 procent.
Morawiec była wtedy drugim zawieszonym przez Izbę polskim sędzią. Pierwszy był Paweł Juszczyszyn zawieszony za wykonanie wyroku TSUE z listopada 2019 roku.
Morawiec odwołała się i Izba Dyscyplinarna w czerwcu 2021 roku uchyliła zawieszenie. Izba zrobiła to przy zamkniętych drzwiach, w trzyosobowym składzie: prof. Jan Majchrowski, Paweł Zubert (były prokurator) i Mariusz Łodko (były doświadczony stołeczny sędzia). Majchrowski, który był w Izbie tzw. jastrzębiem, złożył zdanie odrębne, był za zgodą na ściganie sędzi.
W zamieszczonym potem na stronie Sądu Najwyższego komunikacie napisano, że „Materiał dowodowy przedstawiony przez wnioskodawcę [Prokuraturę Krajową – red.] nie wskazuje na dostatecznie uzasadnione podejrzenie popełnienia przez sędzię Sądu Okręgowego w Krakowie przestępstw wskazanych we wniosku prokuratora. W ocenie Sądu Najwyższego za taką oceną przemawia w szczególności niezrealizowanie przez prokuratora istotnych czynności procesowych przed skierowaniem wniosku o zezwolenie na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej”.
Za tę decyzję Ziobro - jako Prokurator Generalny - ostro zaatakował Zuberta i Łodkę. Chwalił za to prof. Majchrowskiego z UW. „Niestety, Izba Dyscyplinarna w osobach Pana sędziego Łodko i Zuberta w II instancji uniemożliwiła wyjaśnienie sprawy, w sposób bezwstydny przedstawiając niegodny interes korporacyjny środowiska sędziowskiego nad prawo i ponad zasady, których oczekuje opinia publiczna” - atakował na konferencji Zbigniew Ziobro.
Zarzucał: „Środowisko sędziowskie nie jest zdolne do samooczyszczania. Nie jest zdolne do zdecydowanej walki ze złem i patologiami wewnątrz własnego środowiska”. Pojawiły się też słowa, które były groźbą wobec Zuberta i Łodki. Prokurator Generalny Ziobro powiedział, żeby „zapamiętać te nazwiska”, bo ta sprawa nie zostanie zapomniana i będzie ikoną „do której będziemy wracać”.
Sędzia Morawiec dzięki tej decyzji Izby wróciła do orzekania. Prokuratura bez uchylenia immunitetu nie może postawić jej zarzutów. Może jednak ponowić wniosek o uchylenie immunitetu, ale musiałaby znaleźć nowe dowody przeciwko Morawiec. Problem w tym, że ich nie ma.
Szefowa Themis nadal krytykuje działania Ziobry i jego ludzi. Za stosowanie wyroków ETPCz i TSUE podważających status neo-KRS i neo-sędziów, jest represjonowana. Została przeniesiona do innego wydziału w sądzie. Zrobiła to prezes Sądu Okręgowego Dagmara Pawełczyk-Woicka, jednocześnie członkini neo-KRS.
Co dalej będzie z Markiem B.? Po orzeczeniu katowickiego sądu sprawa jego oskarżenia i dobrowolnego poddania się karze wraca do Prokuratury Krajowej. Możne ona teraz umorzyć zarzuty wobec niego z uwagi na to, że sąd krytycznie ocenił dowody na rzekome wręczenie łapówki sędzi.
Prokuratura może też wykonać nowe czynności, by znaleźć nowe dowody i ponowić wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Może też wnieść do sądu przeciwko Markowi B. normalny akt oskarżenia i sąd przeprowadzi normalny proces, z rozprawami. „Ta sprawa nadaje się na umorzenie. Dowody prokuratury na rzekomą korupcję są funta kłaków warte. Skąd prokuratura miałaby teraz znaleźć nowe dowody? Przesłucha jeszcze raz Marka B.?” - mówi OKO.press osoba znająca kulisy tej sprawy.
Prokuratura by szukać nowych dowodów przeciwko sędzi Morawiec zrobiła wejście do jej domu. W ten sposób bezprecedensowo złamała chroniący ją immunitet sędziowski. Prokurator wraz z agentami CBA 18 września 2020 roku o godz. 06:45 zadzwonił do jej domu. Przyszedł po jej laptop.
W ręku miał postanowienie prokuratury z żądaniem wydania rzeczy, zgodą na przeszukanie domu (jeśli sędzia by odmówiła dobrowolnego wydania rzeczy) i zgodą na zatrzymanie rzeczy, w celu zgrania plików. Postanowienie wydał prokurator Michał Walendzik, delegowany do pracy w wydziale spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej.
Zaspana sędzia była zdezorientowana. Była sama w domu. Wejście prokuratury ją zaskoczyło. Dobrowolnie więc wydała służbowy komputer i dała do niego hasło. W laptopie miała dokumenty związane z prowadzonymi sprawami, objęte tajemnicą sędziowską. Wydała też pendrive. Przeszukanie było więc zbędne.
Prokuratura zabrała laptop, bo szukała opinii, za którą chce postawić sędzi zarzut. Nie znalazła jej w sądzie. Morawiec upubliczniła ją jednak na Twitterze i zaraz po tym prokuratura weszła do domu żądając laptopa z wersją opinii. Prokuratura zgrała potem interesujące ją pliki z laptopa i go zwróciła. Tego samego dnia prokuratura weszła też do sądu, w którym pracuje sędzia, żądając wydania kopii opinii i drukarki, na której ją wydrukowała.
Działanie prokuratury oburzyło prawników, bo sędzię chronił immunitet sędziowski. Pełnomocnik sędzi na decyzje prokuratury o wydanie rzeczy i przeszukaniu złożył zażalenie do sądu. Prokuratura Krajowa wchodząc wcześnie rano do domu sędzi, potraktowała ją tak, jak traktuje się groźnych przestępców. Przekonywała, że immunitet chroni tylko nietykalność cielesną sędziego, że nie obejmuje jego rzeczy i domu.
I Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa w postanowieniu z 15 grudnia 2020 roku w najważniejszej dla wszystkich sędziów kwestii przyznał rację Beacie Morawiec. Orzekł, że decyzja o przeszukaniu jej domu - w razie gdyby odmówiła dobrowolnego wydania rzeczy - jest nielegalna.
Sędzia Ewa Bałan-Gonciarz orzekła, że nakaz przeszukania domu sędzi jest niezgodny z artykułem 181 Konstytucji, który mówi, że „Sędzia nie może być, bez uprzedniej zgody sądu określonego w ustawie, pociągnięty do odpowiedzialności karnej ani pozbawiony wolności. Sędzia nie może być zatrzymany lub aresztowany, z wyjątkiem ujęcia go na gorącym uczynku przestępstwa, jeżeli jego zatrzymanie jest niezbędne do zapewnienia prawidłowego toku postępowania. O zatrzymaniu niezwłocznie powiadamia się prezesa właściwego miejscowo sądu, który może nakazać natychmiastowe zwolnienie zatrzymanego”.
Sąd orzekł też, że Prokuratura Krajowa naruszyła artykuł 80 paragraf 1 ustawy o ustroju sądów - powiela i precyzuje normę konstytucyjną - oraz artykuł 219 paragraf 1 kodeksu postępowania karnego. Bo prokuratura groziła przeszukaniem domu sędzi, w sytuacji gdy nie uchylono jej immunitetu. Sędzia miał go w czasie najścia na jej dom.
Sędzia Ewa Bałan-Gonciarz podkreślała w orzeczeniu, że immunitet ten obejmuje nie tylko nietykalność osobistą, chroniąc przed zatrzymaniem i aresztem, ale również ma chronić przed stosowaniem wobec sędziów środków przymusu procesowego o charakterze nieizolacyjnym. Takim środkiem jest przeszukanie domu i zastosować go wobec sędziego można tylko za zgodą sądu dyscyplinarnego.
Sąd mokotowski orzekł ponadto, że do czasu uchylenia immunitetu prokurator nie może przeszukać domu sędziego. Więc gdyby sędzia Morawiec odmówiła jednak wydania rzeczy, a prokurator przeszukał jej dom, byłoby to nielegalne. Ale do tego nie doszło. Więc sąd w orzeczeniu stwierdził, że prokurator dając zgodę na przeszukanie, uchybił przepisom Konstytucji i ustawy o sądach.
Nielegalna Izba Dyscyplinarna, którą zastąpi teraz nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej, zawiesiła w sumie sześciu niepokornych sędziów. To kara za ich działalność orzeczniczą oraz stosowanie prawa UE.
Zawieszeni to: Paweł Juszczyszyn z Olsztyna, Igor Tuleya z Warszawy, Maciej Ferek z Krakowa, Piotr Gąciarek z Warszawy, Maciej Rutkiewicz z Elbląga i Krzysztof Chmielewski z Warszawy. Jak na razie do orzekania wrócił tylko Paweł Juszczyszyn, przywrócił go Adam Roch z Izby Dyscyplinarnej. Do pracy mógł też wrócić Igor Tuleya, ale zablokował to człowiek ministra Ziobry, czyli Przemysław Radzik.
Beata Morawiec zawieszona była przez prawie osiem miesięcy. Wróciła do pracy, bo Izba w II instancji uchyliła zawieszenie i nie zgodziła się na jej ściganie.
Za to zgodę na ściganie Izba wydała wobec Igora Tulei, którego Prokuratura Krajowa chce bezpodstawnie oskarżyć za wpuszczenie dziennikarzy na ogłoszenie niekorzystnego dla PiS orzeczenia. Nie może jednak postawić mu zarzutów karnych, bo na jego zatrzymanie nie zgodził się Adam Roch z Izby Dyscyplinarnej.
Oprócz nich zawieszenie już przez nową Izbę Odpowiedzialności Zawodowej - za wykonywanie wyroków ETPCz i TSUE - grozi kolejnym sędziom: Joannie Hetnarowicz-Sikorze z Sądu Rejonowego w Słupsku; Agnieszce Niklas-Bibik z Sądu Okręgowego w Słupsku; Marzannie Piekarskiej-Drążek z Sądu Apelacyjnego w Warszawie, Annie Głowackiej z Sądu Okręgowego w Krakowie i Adamowi Synakiewiczowi z Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Wszyscy oni są jednak chronieni przed zawieszeniem przez ETPCz, który wydał w ich sprawie - lub zaraz wyda - środek zabezpieczający.
Zawieszenie za działalność orzeczniczą lub za krytykę Ziobry i jego ludzi grozi również kolejnej grupie sędziów. To: sędzia SN, prof. Włodzimierz Wróbel (też ma zabezpieczenie ETPCz chroniące przed zawieszeniem przez nową Izbę), sędzia SN Andrzej Stępka z Izby Karnej, Tomasz Zawiślak z Sądu Okręgowego we Wrocławiu i stołeczny sędzia wojskowy Piotr Raczkowski.
Ponadto zawieszeni mogą być również: Marta Pilśnik z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia, Andrzej Sterkowicz z Sądu Okręgowego w Warszawie, Olimpia Barańska-Małuszek z Sądu Rejonowego w Gorzowie Wielkopolskim, Anna Bator-Ciesielska z Sądu Okręgowego w Warszawie, Irena Piotrowska i Aleksandra Janas z Sądu Apelacyjnego w Katowicach, Rafał Lisak, Wojciech Maczuga i Kazimierz Wilczek z Sądu Okręgowego w Krakowie.
Sądownictwo
Igor Tuleya
Zbigniew Ziobro
Konfederacja
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura Krajowa
Sąd Najwyższy
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Europejski Trybunał Praw Człowieka
Izba Dyscyplinarna
Paweł Juszczyszyn
Sąd Okręgowy w Warszawie
Sąd Rejonowy Katowice-Wschód
wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze