0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.plFot. Agnieszka Sadow...

Czy najnowsze wytyczne aborcyjne Ministerstwa Zdrowia wystarczą, żeby nastąpiła zauważalna zmiana w polskich szpitalach? To zależy głównie od samego środowiska medycznego, który dziś musi wybrać, czy jest sojusznikiem pacjentek i będzie przestrzegać prawa z 1993 roku, czy – jak dotąd – jest przeciwnikiem i działa wbrew ustawie, tworzy bariery, wymyśla powody, by aborcji nie zrobić.

Wytyczne stanowią wskazówkę, jak rozumieć zapisy ustawy antyaborcyjnej i jak postępować w zgodzie z nimi. Po 31 latach funkcjonowania ustawy o planowaniu rodziny pierwszy raz mam do czynienia z takim ogłoszeniem. Tzw. kompromis aborcyjny nie działał od początku swojego istnienia, ale kolejni ministrowie zdrowia zaakceptowali ten stan, nie reagowali, gdy personel medyczny nie postępował zgodnie z prawem, utrudniał dostęp do legalnej aborcji, nakładał na pacjentki dodatkowe obowiązki, tworzył bariery.

Ministra zdrowia jedynie przypomniała, co jest w ustawie z 1993 roku i okazuje się, że to przypomnienie było bardzo potrzebne.

Przeczytaj także:

“Nic nie możemy zrobić, takie jest prawo”. Takie, czyli jakie?

Przez lata trwania tzw. kompromisu lekarze i prawnicy upierali się, że ustawa dopuszcza aborcję, gdy zagrożenie życia osoby w ciąży jest bezpośrednie oraz że prawo nakazuje im czekać na ustanie akcji serca płodu. Takich zapisów w ustawie nigdy nie było. Ustawa antyaborcyjna z 1993 roku wyraźnie zezwala na aborcję w celu ratowania zdrowia pacjentki na każdym etapie ciąży. Ale pacjentki były na przegranej pozycji – trudno dyskutować z lekarzem, który powtarza “nic nie mogę zrobić, bo takie jest prawo”.

Drugi bardzo ważny aspekt to brak doświadczenia i wiedzy z aborcji nowoczesnymi, bezpiecznymi metodami.

Ustawa z 1993 roku praktycznie odcięła personel medyczny od praktykowania aborcji.

W usuniętej przez Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej przesłance embriopatologicznej (ciężka choroba lub wady płodu) był zapis dotyczący granicy dopuszczalności aborcji do momentu osiągnięcia przez płód zdolności samodzielnego życia poza organizmem kobiety, dlatego większość lekarzy nie wykonywała zabiegów powyżej 22-23 tygodnia, nawet jeśli płód miał wady letalne.

W aktualnej wersji ustawy nie ma tej przesłanki, a zapisy zezwalają na aborcję w celu ratowania zdrowia pacjentki na każdym etapie ciąży, czyli do końca jej trwania, jeśli lekarz specjalista stwierdzi zagrożenie dla zdrowia lub życia. Ale od lekarzy czy prawników często słyszymy o granicy wieku ciąży, po której przekroczeniu przerwanie ciąży ma być ryzykowne dla lekarza.

O ryzyku dla ciężarnej, której życie może być zagrożone, słyszymy jakoś mniej.

Za tymi wymówkami stoi przekonanie, że aborcja to ostateczność, a dostęp do niej ma być trudny. Nieważne, czy to zagraża naszemu zdrowiu i życiu. To, że dostarczenie aborcji przez system może być proste, bo to prosty zabieg, nie mieści się ekspertom w głowie, na przekór faktom i dowodom. Bo nie o dowody czy naukę chodzi, lecz o ich przekonanie, że aborcja jest koniec końców zła, więc należy ją skomplikować. Jak nie medycznie, to prawnie. A najlepiej i tak, i tak.

Największe zmartwienie ekspertów: kobiety-naciągaczki

Przykłady tej antyaborcyjnej interpretacji możemy zobaczyć w rozgrywającej się w mediach dyskusji wywołanej wytycznymi ministry zdrowia ogłoszonych 30 sierpnia.

A zatem słyszymy pytania i wątpliwości:

  • Czy można przerywać ciążę po 22. tygodniu?
  • Jaki jest status płodu?
  • Co, jeżeli kobieta wyłudzi zaświadczenie od psychiatry w ósmym miesiącu ciąży?

Pytani eksperci opowiadają też chętnie, na jakich stoją stanowiskach. Ale co to oznacza dla konkretnych pacjentek? Do czego w końcu mają prawo?

Jednocześnie prawo aborcyjne z 1993 roku zostało zakwestionowane nie tylko przez obywateli, czego dowody widzimy w codziennej praktyce (Polki codziennie robią aborcję w domach lub za granicą), w masowych protestach ulicznych w 2020 roku, w sondażach opinii publicznej. Zostało nawet zakwestionowane przez aparat państwa. W Sejmie leżą propozycje ustaw dopuszczających aborcję na życzenie do 12. tygodnia. Sam premier ostatnio powiedział, że chciałby zmiany prawa, ale nie ma większości w koalicji. Zdaje się, że wszyscy już wiedzą i rozumieją, że prawo jest szkodliwe i niesprawiedliwe.

Ale niektórzy eksperci od prawa i medycyny wciąż trwają na swoich stanowiskach.

Prof. Andrzej Zoll stwierdził: „Wytyczne Ministerstwa Zdrowia dotyczące aborcji podobają mi się – delikatnie rzecz mówiąc – średnio. One nie uwzględniają odpowiedzi na bardzo istotne pytanie – jaki jest status płodu. Czy to jest rozwijający się człowiek, czy to jest przyszły człowiek. (...) To, że się mówi, że aborcja jest dozwolona, kiedy pozwala na to prawo, to oczywiście z tym stwierdzeniem muszę się zgodzić. Natomiast interpretacja to jest inna sprawa. Jeśli teraz ministra Leszczyna podkreśla, że wystarczy jedno zaświadczenie specjalisty i lekarz, który ma dokonać aborcji, musi to zrobić po przebadaniu pacjentki, nie może tego zrobić ”z biegu„, to w takim razie jego zdanie też musi być brane pod uwagę. On może się całkowicie nie zgadzać z tą diagnozą, czy stwierdzeniem zawartym w zaświadczeniu, które ma zezwalać na przeprowadzenie aborcji”.

Czyli można zakwestionować diagnozę innego lekarza i tym samym – tę praktykę dobrze znamy – zwoływać kolejne konsylia, radzić się kolejnych lekarzy (a na koniec zapewne stwierdzić, że już za późno).

Jakub Kosikowski, rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej napisał na portalu X: „No to ciekaw jestem tych wytycznych na piśmie. Bo z konferencji zanosi się na najbardziej liberalne w UE przepisy (brak limitu wieku płodu) dotyczące aborcji, o ile masz kwit od specjalisty, że ciąża zagraża zdrowiu. Jbc domena aborcjomat jest jeszcze wolna”. (pisownia oryginalna)

Prof. Krzysztof Czajkowski, odwołany kilka dni temu ze stanowiska Krajowego Konsultanta w Dziedzinie Położnictwa i Ginekologii, twierdzi z kolei, że ministra wytycznymi w zasadzie zmieniła ustawę, a “nowe przepisy są wprowadzaniem aborcji na życzenie”. W rozmowie z telewizją wPolsce24 prof. Czajkowski dodaje: “Łatwo będzie o nadużycia”. Wyjaśniamy, że nadużycie rozumiane jest zatem przez profesora jako respektowanie potrzeb pacjentki i zaufanie, że może stanowić o swoim ciele i zdrowiu, bez kwestionowania, podejrzliwości i sprawdzania jej wiarygodności.

Polityków, głównie ministrę Leszczynę, dopytują też o to dziennikarze i dziennikarki. Jakby problem „naciągania na aborcję” był głównym problemem w obszarze zdrowia reprodukcyjnego w Polsce.

Wagary z aborcji

Takie postrzeganie kobiet – jako naciągaczek i symulantek – o żadna nowość. Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników zostało poproszone przez Ministerstwo Zdrowia o przygotowanie wytycznych klinicznych dla szpitali. Od początku tego roku PTGiP podjęło już trzy próby przygotowania tego bardzo istotnego dokumentu. Każda zakończyła się porażką. Wszystkie wersje zawierały nieprawidłowe sposoby postępowania, zalecenia niezgodne z wiedzą opartą na dowodach naukowych, a przede wszystkim w każdej wersji przebrzmiewała antypacjencka interpretacja, podejrzliwość wobec pacjentek zgłaszających się do szpitali z zaświadczeniem od psychiatry, czy wręcz działania łamiące prawa pacjentek poprzez zmuszanie ich do terapii zamiast aborcji.

W tym samym czasie ministra zdrowia otrzymała wytyczne aborcyjne Polskiego Towarzystwa Zdrowia Seksualnego i Reprodukcyjnego, zgodne z wytycznymi WHO, najnowszą wiedzą medyczną i przede wszystkim zgodne z polskim prawem. Pojedyncze szpitale np. szpital w Oleśnicy stosują te rekomendacje w swojej codziennej pracy.

Ministra miała więc wybór: przyjąć wytyczne aborcyjne zgodne z WHO bądź dać kolejną szansę panom z PTGiP. Na kolejną wersję wytycznych autorstwa PTGiP czekamy już piąty miesiąc.

Cała sytuacja przypomina końcówkę roku szkolnego i nauczycielkę, która robi wszystko, by ten jeden zagrożony uczeń zdał do następnej klasy i mówi mu: napisz cokolwiek, ale napisz. Choć polskie uznane autorytety z dziedziny ginekologii od 31 lat są na wagarach z aborcji to, zamiast nadrobić zaległości, upierają się, że wiedzą wszystko najlepiej.

A wagary z aborcji, to tak naprawdę wagary z całego zdrowia reprodukcyjnego. Z perspektywy zdrowia publicznego z ciążą związane jest całe spektrum praktyk medycznych – zaniedbania i braki w wiedzy w jednym obszarze (w aborcji) mają negatywne konsekwencje również w przypadku leczenia poronień samoistnych, poronień zatrzymanych, komplikacji okołoporodowych czy patologii ciąży.

Desperacko potrzebujemy dobrych wytycznych klinicznych, które wyposażą personel medyczny w wiedzę.

Po 31 latach funkcjonowania tzw. kompromisu polscy lekarze nie wiedzą, jak prawidłowo dawkować tabletki aborcyjne, jak zrobić aborcję chirurgiczną w drugim i trzecim trymestrze. Szpitale nie są wyposażone w sprzęt, taki jak pompy do aborcji próżniowej i ciągle stosują archaiczne łyżeczkowanie. W skrajnych przypadkach lekarze potrafią, zamiast aborcji, zrobić o wiele bardziej inwazyjną cesarkę, co przez WHO uznane jest za błąd medyczny.

To są poważne problemy systemowe czekające na rozwiązania, o których nikt nie chce rozmawiać. Autorytety prawne i medyczne wolą w tym czasie rozprawiać o aborcjomatach i pacjentkach wyłudzających fałszywe zaświadczenia, by przerwać ciążę tuż przed samym porodem.

Aborcja w II i III trymestrze

Tymczasem powody, dla których osoby decydują się na aborcję w drugim i trzecim trymestrze ciąży, najczęściej obejmują względy medyczne, takie jak wady płodu lub zagrożenie życia osoby w ciąży. A także bariery w opiece, które powodują opóźnienia w uzyskaniu aborcji np. konieczność zebrania środków na zabieg i wyjazd.

Są to aborcje bardzo trudne do uzyskania, bardzo kosztowne i bardzo rzadkie.

Jednak to właśnie tym aborcjom poświęca się nieproporcjonalnie dużo uwagi w wiadomościach, polityce i prawie, a dyskusje na ten temat są często pełne manipulacji i dezinformacji takich jak “aborcja w trakcie porodu”.

Warto zaznaczyć, że do polskich szpitali trafia mniej niż 1,5 proc. wszystkich osób potrzebujących aborcji w Polsce i są to zazwyczaj pacjentki w ciążach zaawansowanych, z powikłaniami. W związku z wiekiem ciąży osoby te są z miejsca na straconej pozycji, personel szpitala nie zamierza im aborcji ułatwiać. Ma być trudno.

Tak aborcję widzą autorytety prawne, politycy, większość medyków. Przez 31 lat prawo antyaborcyjne było przez lekarzy w Polsce masowo łamane przy dopingu znanych z walki o praworządność, ale też antyaborcyjnych prawników takich jak prof. Andrzej Zoll, prof. Andrzej Rzepliński czy prof. Adam Strzembosz.

Czy wytyczne ministry zdrowia przyniosą oczekiwane zmiany?

Premier Donald Tusk, ogłaszając wytyczne MZ, powtórzył, że ustawy aborcyjnej raczej w tej kadencji nie da się zmienić, dlatego wytycznymi zamierza otworzyć furtkę i zapewnić bezpieczeństwo poszukujących aborcji i tym, którzy im pomagają. Obserwując lament lekarskich i prawniczych autorytetów oraz polityków, którym wytyczne MZ średnio się podobają, śmiemy twierdzić, że na oddziałach położniczych zmieni się niewiele. Wiceminister aktywów państwowych Jacek Bartmiński (Polska 2050) stwierdził w rozmowie z PAP, że „wytyczne to tylko wytyczne”, co ma chyba oznaczać, że nikt lekarza nie przymusi do ich stosowania. To prawda: lekarze nie chcą robić aborcji i tu nie chodzi o strach, ale o pogląd, że aborcja jest zawsze zła. Zawsze lepiej nie przerwać ciąży, niż przerwać. Tak na wszelki wypadek.

Przed nami najtrudniejsza walka. Politycy, eksperci, autorytety prawne, lekarze chcą, żeby aborcja była trudna i będą się buntować przy każdej próbie jej ułatwiania.

Aborcja ma być trudna w dostępie.

I ma dla wszystkich, szczególnie dla kobiet w ciąży, pozostać „dramatem” i „zawsze tragiczną decyzją”.

Nawet propozycje ustaw liberalizujących prawo, te, które leżą w parlamencie, nie są oparte ani na aktualnych badaniach naukowych, ani standardach prawoczłowieczych. Wszystkie są jakiegoś rodzaju kompromisem politycznym.

Debata, którą obserwujemy, pokazuje dobitnie, że nie możemy zgadzać się na te pseudo kompromisy i zmiany w ustawach pod konserwatywnych polityków – jak to było w przypadku ustawy dekryminalizującej pomoc w aborcji, które została okrojona tak, by zgodzili się na nią politycy PSL (jak wiadomo, byli przeciw). Przy tak uporczywej antyaborcyjnej narracji te kompromisy i tak nie będą przestrzegane.

Nowe prawo powinno zawierać zapisy maksymalnie zabezpieczające pacjentkę przed nadużyciami ze strony szpitali, żeby ministra nie musiała wychodzić raz na kwartał i przypominać lekarzom i prawnikom, jakie jest prawo.

Aborcja może być łatwa. My chcemy, żeby aborcja była łatwa, dlatego otwieramy Przychodnię Aborcyjną ABOTAK – miejsce, gdzie aborcja po prostu będzie dostępna, zgodna z rekomendacjami opartymi na badaniach naukowych. Bo nie ma żadnego medycznego powodu, żeby dostęp do niej był utrudniany.

;
Na zdjęciu Natalia Broniarczyk
Natalia Broniarczyk

Działaczka inicjatywy Aborcja Bez Granic i Aborcyjnego Dream Teamu

Na zdjęciu Kinga Jelińska
Kinga Jelińska

Działaczka inicjatywy Aborcja Bez Granic i Aborcyjnego Dream Teamu

Komentarze