„Religia katolicka i uczestnictwo we wspólnocie Kościoła wielu Polakom poprawiają jakość życia, nadając mu sens i będąc wsparciem w trudnych chwilach. Równocześnie też sporej grupie Polaków jakość życia obniżają – niekiedy drastycznie – odbierając im radość istnienia i satysfakcję z kontaktów z otoczeniem” – pisze Andrzej K. Sidorski, autor znany czytelniczkom i czytelnikom OKO.press z przenikliwych analiz przestępstw seksualnych księży i ich kryciu przez hierarchów.
A także tekstów o toksycznym wpływie kościelnego wychowania oraz o apostazji jako ucieczki przed nim (tutaj wybór 20 tekstów Andrzeja K. Sidorskiego publikowanych w OKO.press latach 2019-2020).
Tym razem Andrzej K. Sidorski zebrał tyle świadectw urazowych doświadczeń osób wierzących, że zaproponowaliśmy mu podzielenie ich na trzy odcinki.
„Zapytałem – pisze Sidorski – członków czterech fejsbukowych grup Apostazja 2020, Nasze dzieci nie chodzą na religię, NIE CHRZCZĘ – droga do świeckiego państwa i Apostazja w ramach protestu, czy religia była dla nich źródłem cierpień. W ciągu jednej doby odpowiedziało mi 250 osób, niekiedy w obszernych komentarzach i prywatnych wiadomościach”.
Dwa pierwsze odcinki cyklu – o traumach dzieci i o traumach seksualnych – już opublikowaliśmy.
Dziś III część o traumach wykluczenia, czyli m.in. urazach psychicznych dorosłych związanych z konfliktami rodzinnymi na tle religijnym, związanych z katolickim wmawianiem poczucia winy i bycia nikim, ze stygmatyzowaniem „grzeszników”, ateistów i innowierców.
Traumy związane z konfliktami rodzinnymi na tle religijnym
Według ewangelii Mateusza Jezus miał powiedzieć:
Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy. Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. (Mateusz 10, 34-37).
Z wypowiedzi internautów widać, jak to działa w praktyce.
Pani Sophia napisała:
Na tle religii w naszej rodzinie doszło do rozłamu, co w dużej mierze u mnie i u młodszej siostry przyczyniło się do zaburzeń lękowych i depresji. Mój tata był fanatykiem religijnym – osobą, która przez to, że „w życiu jej nie wyszło” zwróciła się ku kościołowi. Ważniejsze od rozmów z dziećmi było klepanie modlitw, od wyjść z nami, gonienie do kościoła. Później słuchanie Radia Maryja, oglądanie programów religijnych, tylko jedyna właściwa opcja polityczna, zmuszanie nas do chodzenia na niedzielne msze.
W naszym domu nie można było rozmawiać na pewne tematy, bo ojciec wybuchał wściekłością i agresją, że „atakujemy kościół” (…). Potrafił powiedzieć, że moje małżeństwo rozpadło się dlatego, że nie mieliśmy ślubu kościelnego.
Pani Aga pisze:
Dwa lata temu urodziłam dziecko. Mimo tego, że do kościoła nie chodzę od lat, rodzina przez ponad rok męczyła mnie o chrzest. Były awantury, były błagania, były próby przekupstwa…
Pani Karolina napisała:
Jestem już dorosła, mam dzieci, których nie ochrzciłam, i męża, z którym wzięłam ślub cywilny, a i tak do tej pory moi rodzice nie akceptują mojej/naszej niewiary. (…) Kiedy kilka lat temu na wigilii u mojej siostry powiedziałam, że nie odmówię „Ojcze nasz”, zostałam zwyzywana od debili, choć byłam wówczas już w wysokiej ciąży.
Pani Katarzyna (inna niż wcześniej wspomniane) pisze:
Niestety, ale odejście od drogi uznawanej przez ogromną część naszego społeczeństwa za jedynie słuszną, jest źródłem wielu cierpień zadawanych przez najbliższych. Bardzo często noszą one znamiona dręczenia psychicznego, choć dla patrzących z boku te gesty mogą wydawać się mało znaczące.
Na przykład (…) wtrącanie informacji związanych z wiarą, religią do każdej pozornie banalnej rozmowy dotyczącej czyichś przeżyć („Miała ciężkie dzieciństwo, później przemocowego męża, ale przez cały czas wiara dawała jej siłę” albo „Miał nowotwór, ale Jezus go uzdrowił” wypowiedziane przy całkowitym pominięciu osiągnięć współczesnej medycyny i sztabu lekarzy kształconych na ciężkich studiach i dokształcających się przez cały czas po ich skończeniu).
Słysząc takie teksty, wtrącone niby mimochodem, człowiek w końcu zaczyna czuć się jak śmieć, zaszczuty, bez prawa do własnego zdania, bez prawa do szacunku dla własnych poglądów.
Powinno istnieć coś takiego jak „molestowanie religijne”. Czym to się różni od pokazywania pornografii czy składania erotycznych propozycji osobie, która jasno powiedziała, że tego sobie nie życzy?
Traumy związane z wmawianiem poczucia winy i bycia nikim
Oficjalną naukę Kościoła najlepiej streszcza hasło, że nikt nie jest bez grzechu, a oczyszczenie z tego grzechu można znaleźć tylko w Kościele. Kościół zatem jest zainteresowany, aby samoocenę społeczeństwa utrzymywać na bardzo niskim poziomie. Ma to swoje fatalne skutki dla zdrowia psychicznego jednostek:
Pan Karol pisze:
Pochodzę z bardzo religijnej rodziny. W dzieciństwie kościół w niedzielę, pacierz rano i wieczorem, parę razy majówka, czerwcówka, z babcią różaniec, anioł pański, koronka i apel jasnogórski. Wychowany w poczuciu winy i bezwartości. Przeze mnie Jezus umarł, bo grzeszyłem – sam do tego doszedłem, bo on umarł przez wszystkich, a skoro miałem powody iść do spowiedzi, to sam przyczyniłem się do jego śmierci. Nie chciałem, żeby ktoś przeze mnie umierał, ale nie mogłem nic poradzić na to, że raz na jakiś czas skłamałem, czy zjadłem kanapkę z szynką w piątek…
Pani Agnieszka (inna niż wcześniej wspomniana) napisała:
Dla mnie religia była męczarnią i jednocześnie poparciem w trudnych momentach. Jak się wierzy, to człowiekowi się wydaje, że ktoś się nim opiekuje, że ktoś mu wybaczy i poprowadzi na dobrą drogę – dlatego ludzie się tego trzymają. Ulga po spowiedzi była jakby kamień spadł z serca. Niestety, wiele tych trudnych momentów było powodem samoudręczenia spowodowanego tą samą religią. Wieczne obwinianie się, kompleksy, niepokój, strach przed piekłem, ciągle poczucie winy i niska samoocena, to wszystko w moim przypadku było spowodowane religią.
Cytowana już pani Anna napisała:
Lata w Kościele wdrukowały mi do głowy, że bez niego nie jestem wartościowym człowiekiem. Że bez wiary jestem nikim.
Traumy związane z byciem „grzesznikiem”, ateistą, innowiercą
W społeczeństwie silnie podkreślającym swoją jednolitość religijną ateiści i innowiercy cierpią nie tylko z powodu wykluczenia i stygmatyzowania ich odmienności, ale także z powodu dyskomfortu psychicznego wynikającego z poczucia bycia jaskrawo innym od otoczenia.
Pokrewną kwestią jest piętnowanie przez Kościół „grzeszników”, czyli takich osób jak np. rozwodnicy żyjący w powtórnych związkach, czy matki samotnie wychowujące nieślubne dzieci. Stygmatyzacji podlegają także dzieci z takich rodzin.
Pan Andrzej pisze:
Bolesne jest to, że na każdej imprezie rodzinnej muszę siedzieć cicho jak myszka, żeby przypadkiem nikt się nie dowiedział, że w Boga nie wierzę itd. Jest ogromna presja psychiczna i ciągłe wpędzanie mnie w poczucie winy przez to.
Pani Sonia napisała:
Bardzo wcześnie, jeszcze w szkole podstawowej miałam inny światopogląd niż księża. Od najmłodszej byłam więc zbywana, wyśmiewana, sprowadzana do roli naiwnej, głupiutkiej dziewczynki, nastolatki. Spotykałam się z hipokryzją. Ksiądz też wyśmiał moje imię jako niechrześcijańskie (…). Tak, są to cegiełki, które wybudowały niepewną własnych myśli i przekonań, nieogarniętą emocjonalnie mnie.
Pani Elżbieta (inna niż cytowana wcześniej) wspomina:
Jako dziecko nieochrzczone w szkole w latach 80. miałam z tego powodu wiele problemów. Była u mnie w klasie dziewczynka, która mnie straszyła, że modli się, żeby moi rodzice umarli, a wtedy jej mama mnie adoptuje i nawróci. Jako 7-letnie dziecko byłam tym przerażona i długo miałam traumę z tego powodu. Jak rodzice wsiadali do samochodu, to dostawałam histerii, że będą mieć wypadek. Wiele lat się to za mną ciągnęło.
Pani Dominika pisze:
Kiedy dzieci zarzuciły mojemu synowi, że kłamie mówiąc o Wielkim Wybuchu, bo ziemię stworzył Bóg, nauczyciel nie zareagował, a na naszą prośbę o przeprowadzenie zajęć o kosmosie odpisał, że mój syn straszy dzieci teorią Wielkiego Wybuchu i mamy mu to wytłumaczyć. Syn lat 6, przedszkole samorządowe. Syn bardzo przeżył to, że dzieci posądziły go o kłamanie.
Pani Anna (inna niż wcześniej wspomniana) napisała:
Mój tata jest po rozwodzie (z pierwszą żoną miał ślub kościelny), moja mama jest jego drugą żoną. Kiedy trwały przygotowania do Pierwszej Komunii, moja mama przekazała mi, że mój tata nie będzie mógł wejść do kościoła, bo jest rozwodnikiem.
Próbowałam potem (głupia!) dopytać się katechetki (siostra zakonna), „dlaczego tak?” Wyjaśniła mi, że tata zgrzeszył i nie jest godzien stawać przed Bogiem. Zamiast mojego ojca na komunii był mój ojciec chrzestny – człowiek mi kompletnie obcy, z którym nie mam od dawna jakiegokolwiek kontaktu.
Pamiętam, że czułam się wtedy niesprawiedliwie potraktowana, jednocześnie było mi wstyd – dzieci oczywiście zauważyły, że przed ołtarzem nie było mojego taty, tylko jakiś obcy facet, dopytywały dlaczego i w odpowiedzi słyszałam potem od nich, że „no tak, twój tata jest grzesznikiem, obraził Boga i twoja mama chyba też nie powinna tam być…?”.
Pani Magdalena (inna niż wcześniej cytowana) wspomina:
Podczas przygotowań do Pierwszej Komunii (dzieciaczki po 8-9 lat) jeden z naszych kolegów Wojtek okazał się być, o ile dobrze pamiętam, Świadkiem Jehowy. Ksiądz, gdy dowiedział się o tym, zaczął prowadzić taką nagonkę na niego i buntować dzieciaki przeciwko niemu, że głowa mała.
„Jak nauczycie go, że tylko Bozia istnieje, to Bozia będzie z Was dumna”. Dzieciaki donosiły księdzu, co robiły, a w zamian dostawały czekolady lub cukierki, a Wojtek był bity i szkalowany przez nich w klasie. Sam był chucherkiem i nie był w stanie się bronić. (…) Ksiądz powiedział , że mamy się do kolegi nie odzywać, bo on jest zły i nie pójdzie do nieba, i że on i jego rodzice nienawidzą Boga.
Traumy związane z odrzuceniem z powodu nadmiernej religijności
Wyobcowanie i odtrącenie działa też w drugą stronę. Często jego ofiarami padają osoby nadmiernie religijne, które dopiero po latach uprzytamniają sobie, że przez religię straciły bezpowrotnie najfajniejsze lata życia.
Pan Paweł napisał:
Wychowałem się w katolickiej rodzinie. Kiedyś byłem bardzo wierzący, gdyż tak zostałem nauczony. Nie znałem niczego innego. Moim marzeniem jako ośmiolatka było zginąć za wiarę, żeby pójść do nieba. Wyobrażałem sobie, że dresy mnie pałują pod krzyżem za obronę wiary. Jak o tym dziś myślę, to mi słabo.
Pan Emil (imię zmienione), były ministrant, wspomina:
O ile w domu i w rodzinie byłem powodem do dumy, w szkole byłem przez to wyśmiewany. Nie rozumiałem tego. Nauczono mnie, że trzeba być silnym w wierze, a w razie ataku, umacniać wiarę. Mogło to działać w kościele, bo kiedy bylem przy ołtarzu, w białej szacie, nikt nic mi nie mógł zrobić, w szkole nie dawano mi spokoju.
Starałem się do tego przystosować albo chociaż przyzwyczaić, bo przecież, jak mawiali księża, cierpienie prześladowania za służbę Bogu, jest dobre i powinnyśmy być za to wdzięczni. Nie wiem, czy kiedykolwiek nauczyłem się być za to wdzięczny.
Nie mogłem się bronić ani słowem, ani czynem, bo od czasu Pierwszej Komunii nauczono mnie, że na grzech trzeba reagować, jak na śmiertelną chorobę. Z każdej samoobrony musiałem się spowiadać, przez co było mi przykro.
Jedyna moja bronią miała być… modlitwa. Wtedy nie myślałem, że w pobożnym dzieciaku, widzi się mięczaka. Czasami myślałem, że nie chcę, aby skończyła się msza. Tam, przy ołtarzu, czułem się bezpieczny, potrzebny i doceniony.
Szkoła coraz bardziej przypominała mi piekło. W szóstej klasie myślałem, że kłopoty skończą się w gimnazjum. Wiedziałem, że to ja jestem dobry, a ci, co ze mnie szydzą są grzesznikami. Im bardziej mnie gnębiono, tym bardziej wierzyłem w słuszność Kościoła. W gimnazjum prześladowania stały się tak poważne, że nie mogłem przed nimi się bronić wyłącznie wiarą. (…)
Może i byłem fanatykiem, ale Kościół był jedynym miejscem i jedyną instytucją, która mnie nie skrzywdziła. Przynajmniej tak to odczuwałem. Jednak niekończący się strach przed atakiem powoli pokonywał siłę mojej wiary.
Moje przywiązanie do Kościoła sprawiło, że nie zauważyłem, że umyka mi codzienne życie. Inni nawiązywali przyjaźnie, czerpali radość z życia, mieli pierwsze przygody z dziewczynami i alkoholem. Ja zaś żyłem według kościelnych zasad i wychodziło na to, że nic mi nie wolno. Byłem zazdrosny i smutny.
Gimnazjum powoli się kończyło, a ja jedyne co miałem, to wiara. (…) Byłem gotowy za nią zginąć i planowałem zabić się w szkole, piętnując przy tym wszystkich, obarczając ich winą za to, że moje cierpienie za wiarę, nigdy się nie skończy. Na szczęście, gdy byłem już na to gotowy, zrezygnowałem.
Nerwice o podłożu religijnym
Do psychologów, psychoterapeutów, psychiatrów, a także seksuologów, zgłasza się w Polsce wiele osób z nerwicami na tle religijnym. Liczba tego rodzaju przypadków nie jest znana, bo nikt nie prowadzi statystyk pod tym kątem.
W Polsce działa też bliżej nieznana – ale podobno przekraczająca 100 – liczba egzorcystów. Trudno ustalić, ile osób się do nich zgłasza. Przykładowo, jeśli założyć, że dwie tygodniowo, to dawałoby to ok. dziesięć tysięcy osób rocznie z jakimiś problemami psychicznymi o podłożu religijnym zgłaszających się po pomoc do egzorcysty. Ta liczba może być jednak kilkakrotnie wyższa.
Nie oznacza to, że wszystkie one są egzorcyzmowane, bo egzorcyści coraz częściej współpracują z psychologami oraz psychiatrami i wielu rzekomo opętanych jest do nich kierowanych na leczenie.
Dużo jest również takich osób, które nie zdają sobie sprawy, że cierpią na nerwicę eklezjogenną. Albo takich, które po prostu nie podejmują terapii, choć są do niej wskazania.
Można podejrzewać, że w sumie mamy w Polsce tysiące osób z dużymi traumami religijnymi i poważnymi problemami psychicznymi na tym tle.
Pani Joanna (inna niż wspomniana wcześniej) wyznaje:
… zmagam się z depresją, chorobą afektywną dwubiegunową i stanami lękowymi. Miewam koszmary, w których Bóg istnieje i jest na mnie wściekły za to, że jestem niewierząca.
Pani Emilia napisała:
Ja się do dziś borykam z nerwicą natręctw. W dzieciństwie byłam bardzo gorliwie wierząca… Myślę, że to nie przypadek. Ten wewnętrzny przymus kontrolowania siebie, żeby nie nagrzeszyć, życie w poczuciu ciągłego spięcia i bycia ocenianym przez niewidzialnego wielkiego brata…
Wspomniana już wcześniej pani Aurelia wyznała:
Ja też skończyłam z nerwicą. Najpierw natręctw, potem lękową. Jako dziecko byłam przekonana, że nie dożyję 18. urodzin, bo przecież Armagedon zmiecie wszystko, a grzeszni nie pójdą do nieba ani żadnego raju. Przy czym nie chodziło wcale o moje grzechy. Tylko o grzechy rodziców, bo „to rodzice są odpowiedzialni za dzieci”. „Wszyscy zginiecie” – tak mi babcia mówiła.
Pani Basia pisze:
Ja miałam lęk, że mogę robić okropne rzeczy. Bałam się, że mam takie wrodzone wewnętrzne okrucieństwo. Teraz widzę, że to strach związany z grzechem pierworodnym i ukrzyżowaniem. (…) Strach, że jestem chora psychicznie, bo nie spełniam norm kościelnych, bo oni mówili, że jak nie spełnia się ich przykazań, to jestem złym człowiekiem.
Pani Eliza napisała:
Miałam schizy, że to, co mnie opętało, to też ma wpływ na moją córkę. Odprawiałam na sobie egzorcyzmy, wymyślałam modlitwy i wierzyłam, że wchodzą we mnie duchy. Tak więc ciągle jakby coś chodziło po moim ciele. Wychodziło ze mnie i przy tym czułam straszny ból.
Męża poprosiłam, żeby położył mi rękę na plecach i poczuł co to. Normalnie to coś we mnie żyło, ruszało się, przebijało mi narządy w tym serce. Jak odprawiałam rytuały to czułam, jak to wychodzi, to taki ból było czuć, jakby ktoś przebił czymś ostrym. Pętało moje ciało, że nie mogłam się ruszyć. Ostatecznie skończyło się tym, że myślałam, że mam wylew i wpadłam w panikę. Wewnątrz ciała jakby więzy zaczęły puszczać…
Pani Katarzyna (inna niż wcześniej wspomniane) wyznaje:
Ja te gadki o „czystości” i VI przykazaniu rozumiałam tak, że akt seksualny źle wygląda, ludzie głupio wyglądają rozebrani i wydają dziwaczne odgłosy. Rozumiałam to, że inteligentnemu człowiekowi odbycie aktu seksualnego nie przystoi. Chciałam do końca życia nie uprawiać seksu.
Od 10. do 25. roku życia miałam genofobię. Na sceny seksu w filmach reagowałam tak jak klaustrofobik w windzie. Jednocześnie coś mnie do świata erotyki ciągnęło…
Doszło do tego, że miałam myśli i sny erotyczne 24 h na dobę, siedem dni w tygodniu przy jednoczesnej genofobii. Najwięcej tych myśli miałam w kościele i widok półnagiego Chrystusa na krzyżu powodował, że wyobrażałam go sobie jak uprawia seks. Wreszcie udałam się do seksuologa, bo inaczej skończyłoby się albo szpitalem psychiatrycznym, albo samobójstwem.
Wspomniany wcześniej pan Karol pisze:
Moje zaburzenia postrzegania bezpieczeństwa i nieustanne budowanie wartości na Bogu – spowodowały rozwinięcie się zaburzeń lękowo-depresyjnych. Wszędzie przecież czyha zło, a ja i tak sobie bez Boga nie poradzę z nim. Więc nic nie jestem wart, jestem nikim…
13. rok leczenia zaburzeń, pieniądze włożone w terapie (myślę, że kupiłbym solidne mieszkanie za nie), farmakologia i psychiatra… Tak właśnie skończyłem dzięki religii i rodzicom, którzy ją bardzo długo we mnie wpajali.
Wspomniana powyżej pani Basia napisała również:
Lata bycia osobą religijną spowodowały, że uruchomiła, wzmocniła i wybiła się u mnie cecha osobowości – zewnątrzsterowność. Patologiczne poleganie na sile wyższej, bez której nie zdam egzaminu, nie dostanę pracy, nie znajdę męża, spowodowało, że przestałam wierzyć w siebie, we własną sprawczość.
Poczucie, że sama sobie nie poradzę, towarzyszyło mi wiele lat. Przełożyło się to na składanie własnego życia w ręce innych, silniejszych psychicznie osób (ogromnie niebezpieczne, bo łatwo taką jednostką manipulować).
Trauma związana z wtrącaniem się Kościoła w politykę i życie społeczne
Wszystkim tym cierpieniom opisanym powyżej towarzyszy trauma ogólniejsza, dotykająca prawie każdego z nas.
- Wymuszone szantażem na politykach zawarcie konkordatu bez konsultacji społecznych,
- wprowadzenie w podobny sposób religii do szkół,
- dogadany ponad głowami społeczeństwa tzw. kompromis aborcyjny,
- liczne skandale wokół kościelnej Komisji Majątkowej,
- wypływające od lat kolejne afery pedofilskie w Kościele,
- nagonki Kościoła na środowisko LGBT,
- kościelne kampanie nienawiści skierowane przeciwko in vitro, weganizmowi, „ekologizmowi” itp., aż wreszcie rola Kościoła w doprowadzeniu do wyroku TK odbierającego kobietom tzw. prawo wyboru
– wszystko to są doświadczenia traumatyczne i obniżające „duchową” jakość życia w Polsce. Stopniowe przekształcanie się Polski w państwo wyznaniowe rodzi w nas coraz większy stres, który nie do końca znajduje ujście w ulicznych manifestacjach.
Podsumowując – Kościół katolicki i religia w wydaniu polskiego katolicyzmu mają bardzo destrukcyjny wpływ na życie wielu milionów Polaków. Gdyby tych dwóch składników było w naszym życiu mniej, bylibyśmy po prostu szczęśliwszym społeczeństwem.
Postsciptum: cierpienia, urazy, popsute życie seksualne, złe relacje z ludźmi
W Polsce religia i działania Kościoła przysparzają licznym osobom i całym grupom społecznym wielu cierpień psychicznych niemal na każdym etapie życia. Nierzadko cierpienia te powodują trwałe urazy i różnego rodzaju problemy psychiczne, przekładając się negatywnie na samoocenę, relacje z otoczeniem, związki, a nawet życie seksualne.
Obniżony z powodów religijnych „poziom szczęścia” to problem społeczny, o którego istnieniu w ogóle się nie mówi. Nie trzeba być molestowanym fizycznie czy słownie ze strony duchownych, aby być ofiarą Kościoła katolickiego i religii – osobą boleśnie i trwale skrzywdzoną.
Cierpienia z powodu religii i Kościoła wydają się dość powszechne. Są trojakiego rodzaju:
- Religia chrześcijańska zawiera wiele traumatycznych wyobrażeń, które akcentowane i wpajane od małego dziecka mogą negatywnie oddziaływać na psychikę.
- Młodzi Polacy są coraz częściej areligijni lub mniej religijni niż pokolenie ich rodziców i dziadków, co jest źródłem licznych, długotrwałych konfliktów.
- Kościół bardzo wiele powszechnych ludzkich postaw i zachowań uważa za godne potępienia grzechy, więc niemal wszyscy „żyją w ciężkim grzechu”.
Tym trzem aspektom poświęcone były kolejne odcinki opublikowanego cyklu.
Autor zrezygnował z honorarium, przeznaczając je na rozwój OKO.press.
"hasło, że nikt nie jest bez grzechu, a oczyszczenie z tego grzechu można znaleźć tylko w Kościele"
Nikt nie jest bez błędów i niedoskonałości, ale Bóga i współczucie można znaleźć wszędzie, także poza Kościołem 🙂
co to jest grzech? Czy widzisz jak pojęciem grzechu ludzie są łamani, ich psychika, ich przynależność do ludzkości? (Czekam aż jakiś ksiądz się wyspowiada z tego.)
"Czy widzisz jak pojęciem grzechu ludzie są łamani, ich psychika, ich przynależność do ludzkości? "
Widzę.
Jak spalić poziom cukru we krwi i całkowicie wyleczyć cukrzycę …
Jestem wdzięczny doktorowi Nelsonowi za przywrócenie mi zdrowia. Wielkie podziękowania dla doktora Nelsona Herbs, do którego odesłał mnie znajomy na tej stronie. Kupiłam lek ziołowy Doctora Nelsona na WYSOKIE CIŚNIENIE KRWI i WYSOKI CUKR KRWI, który otrzymałem na swój adres za pośrednictwem firmy DHL w ciągu 4 dni i pod jego kierunkiem zostałem w pełni wyleczony zgodnie z jego instrukcjami w ciągu 21 dni. Polecam doktora Nelsona każdemu z zapaleniem wątroby, wirusem opryszczki, prostatą, erekcją, rakiem, niedoborem nasienia, chorobami serca i nerek, oczyszczaniem układu krążenia i wysokim poziomem cukru we krwi. Jego email; [email protected] gmail. com
lub przez jego numer WhatsApp +212703835488
W zasadzie sam tytuł wyczerpuje temat… Brawo Panie Sidorski! Brawo Oko.Press!
A jakoś nikt z komentujących nie zwrócił uwagi, że w tytule jest "_polski_ katolicyzm".
Uważasz, że to błąd? Że nie powinno być tak napisane? Właśnie powinno i to jeszcze dużymi literami, pogrubione i z wykrzyknikiem. Bo to w Polsce kościół katolicki ma ogromne umocowanie w strukturach państwowych. Lekcje religii w SZKOŁACH to tylko jeden przykład. Pomyśl o tych wszystkich kapelanach (choćby ostatnie doniesienia bodaj GW o ich zarobkach w skarbówce), o uroczystym święceniu każdej właściwie nowej inwestycji PUBLICZNEJ, o przedstawicielach najwyższych władz uczestniczących w wydarzeniach religijnych traktowanych przez nich jako wypełnianie obowiązków służbowych (urodziny u Rydzyka), czy wreszcie o łaskawym potraktowaniu kościoła przy okazji epidemii. Dlaczego nie mogę pójść na przykład na basen czy do kina, za to do kościoła jak najbardziej? Ktoś powie, że osoby wierzące potrzebują duchowego oparcia. Ok. Ja natomiast potrzebuję – dla utrzymania zdrowia, zarówno fizycznego jak i psychicznego – skorzystać z różnych oferowanych mi możliwości spędzenia czasu. Ale tego oczywiście mi nie wolno, bo nie.
Powinno być tak napisane, ale w komentarzach mało kto się odnosi do specyfiki polskiego katolicyzmu.
Katolicyzm na świecie różni się głównie tym, jak ludzie – katolicy jego doktryny przekładają w życiu codziennym, ale i też jak poszczególni duchowni nim żyją, co z ambon głoszą.
W kwestii doktrynalnej, pozostaje taki sam, czyli np. homofobiczny.
Nigdzie na świecie kościół katolicki nie doszedł do znaczenia bez przemocy. Wszędzie ciągną się za nim zbrodnie (Irlandia, Hiszpania, Polska i wiele innych).
A to, co mówi papież też nie jest piękne.
Niezupełnie. W Irlandii Kościół się umocnił WBREW kilkusetletniej przemocy ze strony protestanckiego państwa. W Hiszpanii dzięki mozolnemu wyzwalaniu się od muzułmanów.
Miał taką szansę w Ameryce Łacińskiej, aby wesprzec emancypancję od oligarchii ale oddał ją protestantom.
Konserwatywny, tylko prostackie spojrzenie. Niuanse wyprowadzą cię z tego błędu.
Moj komentarz jest poza tematem. Dotyczy użyteczności strony.
Przeczytałem część pierwszą. Z braku czasu trafiłem na trzecią. Chciałbym przeczytać wcześniej część drugą. Niestety link do "dwójki" nie pojawł mi się w tekście. Krążąc dotarłem po chwili. Stąd moja prośba. Czy przy cyklach moglibyście dodawać linki do wcześniejszych cześci na początku tekstu. Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję, że jesteście.
Warto pod artykułem zobaczyć: "Przeczytaj także"
Za pierwszym razem w "Przeczytaj także" miałem tak samo, jak Milek – link tylko do I części, po załadowaniu strony ponownie nie było nawet tego.
Religia jest po prostu potwornie trudna, a ładowana małym dzieciom od tak. Jest to bardzo nieodpowiedzialne, powinna być nauczana wręcz przez osoby poza kościołem bezstronnie. Przedmiot powinien być iście naukowy z badaniem źródeł i historii powstania biblii, wręcz powinno być nauczanie łaciny czy hebrajskiego i greki jak 100 lat temu. W kanonie lektur powinny być pozycje takie jak "Żywot Jezusa" słynnego Ernesta Renana xd czy choćby "Jezus z Nazaretu" papieża Benedykta. Wówczas mielibyśmy solidną podstawę do badania tematu tej religii, a mamy jak zwykle dziadostwo.
Nauczanie powinno sięgnąć też do źródeł i świadectw z okresu historycznego Jezusa, których jest zadziwiająco mało, jak na dzieło piśmiennego narodu, ale coś tam można w księgach żydowskich odnaleźć.
Krzysztof Skladanowski "Nauczanie powinno sięgnąć też do źródeł i świadectw z okresu historycznego Jezusa"
Można tak próbować. Jednak w ciagu pierwszych stuleci ukształtował się tradycyjny przekaz i treść chrześcijańskiej doktryny i praktyki, które wpisał się w naszą kulturę i cywilizację. Tego żaden historyczny rewizjonizm nie jest w stanie zmienić.
Z drugiej strony w Ewangeliach zachowały się nauki Pana Jezusa na temat jak łatwo organizacja religijna się wykoleja i zmienia w sitwę obłudników i egoistów. Także jak pobożność może się degenerować w faryzeizm i okrucieństwo. Jest dość tradycyjnych materiałów aby z nich czerpać.
W ewangeliach są opisy anonimowych autorów, którzy historycznego Jezusa na oczy nigdy nie widzieli.
Jedenaste Przykazanie
A jakie to ma znaczenie czy Apostoł Łukasz widział Jezusa na oczy? Czy aby zapoznać się z buddyzmem, należy polegać wyłącznie na pismach tych co widzieli Buddę na oczy?
I jedna i druga religia ma swój spójny sens, i o ten sens chodzi oraz o wspólnoty które się nim inspirują a nie o biograficzne szczegóły.
Podobnie jest zresztą z innymi sferami. Przykład: aby studiować teorię względności nie ma potrzeby aby się ograniczać do autorów co znali Einsteina osobiście.
Trzymając się tematu, należy zadać sobie pytanie czy obecnie polski Kościół trzyma się sensu Ewangelii czy nie.
Biblia jest pełna bzdur i przekłamań (proponuję sprawdzić jak na imię miał dziadek Jezusa ;-))).
Szkoła to placówka naukowa, nie ma w niej miejsca na książki pisane na podstawie baśni. Zwłaszcza, gdy promują konkretną, przestępczą organizację.
"Szkoła to placówka naukowa, nie ma w niej miejsca na książki pisane na podstawie baśni."
Należy więc usunąć lekcje muzyki, malowania, a także większą część literatury. Zostawić tylko nauki przyrodnicze i przyuczanie do zawodu.
(Historia to też w dużym stopniu baśnie, zmieniające się z koniunkturą)
Konserwatywny socjalisto, Problem w tym, że być może chrześcijanie biorą udział do dziś w pewnym nie-boskim przedsięwzięciu cesarza Rzymu, który nakazał kapłanom stworzenie religii spajającej jego olbrzymie państwo. A jak wiemy, cesarze mieli olbrzymią siłę perswazji, która nie miała nic wspólnego z objawieniami bożymi, na których powinny się budować religie. Żydzi byli świadkami tamtych czasów i w ich księgach znajdziemy o tym prawdę, i być może stąd ta nienawiść Krk do tej nacji.
Krzysztof Skladanowski
Cesarze rzymscy Kościół prześladowali przez trzysta lat. To naprawdę długi okres – kilkanaście pokoleń.
Gdy Konstantyn zmieniał tę politykę Kościół już był ukształtowany.
Problem polegał na czymś innym. Po Konstantynie (i szczególnie od Teodozjusza) nawrócenie się na chrześcijańską wiarę stało się zyskowne, więc napłynęła masa oportunistów, którzy zaczęli instytucję korumpować.
Krzysztof Skladanowski
żydowska może być kabała, hucpa ale nigdy prawda.
Konserwatywny, to w jakim celu zamknął biskupów, nakazując im uzgodnienie dogmatów i świętych ksiąg? A ksiąg było wiele, więc i wiele było do spalenia, gdy te cztery ewangelie uznano za świete. Coś chyba ten kościół nie był ukształtowany. Raczej było to wiele odłamów monoteistycznych sekt opartych na żydowskiej religii. I jeszcze na dodatek wzajemnie się zwalczających. Wielce to frustrowało Konstantyna.
"w jakim celu zamknął biskupów, nakazując im uzgodnienie dogmatów i świętych ksiąg?"
Kościół był także poza rzymskim imperium. Już ukształtowany. Jest też obszerna chrześcijańska literatura sprzed Konstantyna.
Nie chce mi się robić wykładów z historii, więc na tym poprzestanę.
Konserwatywny, pewnych faktów żadnymi wykładami nie obejdziesz. Można je różnie interpretować, ale obejść je jedynie można przyjmując dogmaty i legendy (jak choćby o szczególnym prześladowaniu chrześcijan przed Konstantynem) jako prawdy wiary.
"dogmaty i legendy jak choćby o szczególnym prześladowaniu chrześcijan"
Zapewne jest dużo przesady w tej martyrologii (jak i w każdej innej), ale bycie chrześcijaninem nie sprzyjało karierze, bo państwo opierało się na kulcie pogańskim i deifikacji władców. Od Konstantyna i Teodozjusza było inaczej.
Pan wydaje mi się zacietrzewiony, nie mniej niż wyznawcy Rydzyka 😉
Wręcz odwrotnie. To u Pana widoczne jest zacietrzewienie, na punkcie które winno być obojętnym dla wyznawcy naukowego światopoglądu.
Krzysztof Skladanowski
Pan jest "wyznawcą naukowego światopoglądu"? I dlatego Pan wierzy, że Konstantyn stworzył Kościół?
Przypuszczam, że Pan naczytał się jakichś teorii spiskowych.
Ja się nie mieniem socjalistą. Panie Ksiądz.
Ma to takie znaczenie, że gdy ktoś mówi "Jezus powiedział" oznacza, że nie Jezus, tylko anonimowy autor ewangelii wg. XY napisał że Jezus powiedział.
" tylko anonimowy autor ewangelii wg. XY napisał że Jezus powiedział"
To nie jest takie ważne, czy określone słowa na pewno powiedział Budda osobiście, czy uczeń jego ucznia. Ważne jest czy to jest spójne z buddyzmem.
Dobry opis…ale religionzwstwa.To czego uczą w szkole to rytuały i dogamty bez podstaw.Jesli naucza dlaczego tak jest to ludzie zaczna kwestionowac owe dogmaty.Na to KRK nie moze sobie na to pozwolic.
@ Szatan Z piekła
ten "po prostu potwornie trudny" i monstualnie złożony z kosmicznych ilości kosteczek ofiar – kult z Palestyny, Izraela i Bawarii, – i bez greki będzie się podobać Szatanom z rodzimego piekla i ich \"małym dzieciom\".
Ten\"iście naukowy\" lefebrystyczno-spowrotystyczny wymiot winno-mszalny, którego brakuje \"małym dzieciom\" szatana z pjekła, jak powietrza, to od ponad 30-tu lat zaniedbana; KGB-KREMLOWSKA CYRYLICO-PUTYNICA-NOVITCZOKICA!
Od wieków, muszę te dzisiejsze, nieśmiałe szatany wyręczać, by stawiać sprawę jasno, coby ich bawełniane matactwa Lucyfera nam nie zdraźniły… Hell yeah, candynizzzed, canibalized cbrrristians!
Religia (religię) została stworzona przez człowieka bo była i jest potrzebna ludziom w różnych sytuacjach życiowych. W Polsce jest sprowadzana do rynsztoka zakłamania, oszustwa i narzędzia wykorzystywania wiernych. Celują w tym procederze hierarchowie, narzucający myślenie i postępowanie tłumowi odpowiednio wytresowanych wikarych i proboszcz.
Rzeczywiscie , polski katolicyzm , szczegolnie w wydaniu Jedraszewskiego i Rydzyka jest absolutnie nie do przyjecia . Sprzeciw w postaci apostazji ? To troche jak " na zlosc mamie odmroze sobie uszy" . Ja znalazlam juz jakis czas temu inne rozwiazanie ; nazwalabym to " apostazja wewnatrzkoscielna " uczestnicze w Mszach , rekolekcjach ,konferencjach Dominikanow , szczegolnie lodzkich , warszawskich , oraz wroclawskich ,gdzie bywam osobiscie i musze powiedziec , ze to wrecz "inny swiat" katolicyzm wywazony , na wysokim poziomie intelektualnym , nikogo nie osadzajacy , znaczna czesc braci ukonczyla wczesniej inny kierunek studiow ( fizyka , ASP , historia sztuki ) , ktorych poglady na temat polskiego katolicyzmu , bardzo krytyczne , a wyrazane publicznie , sa powodem wrecz nagonki przez tzw skrajnie prawicowych " fundamentalistow" katolickich ,zadajacych ich rozwiazania ,czy wrecz wypedzenia z Polski ( Stanislaw Michalkiewicz) , tylko utwierdza mnie w przekonaniu ,ze jednak apostazja nie jest jedynym rozwiazaniem
Problem z twoją apostazją wewnątrzkościelną polega na dostępności tego innego świata kościelnego dla ogromnej części społeczeństwa. Ta masa ludzi nie ma po prostu dostępu do księży, którzy nie reprezentują Jędraszewskiego lub Rydzyka. Ci wierzący i trwający w kościele często nie mieli nigdy do czynienia z księdzem, który przyznałby, że instytucja ta ma jakiekolwiek problemy. Żyjemy wśród księży, którzy na filmy Sekielskich nie reagowali wcale albo wręcz traktowali je jako atak na ich święty kościół, natomiast na obrazki z tęczową matką boską reagują natychmiast albo i jeszcze wcześniej.
"Ta masa ludzi nie ma po prostu dostępu do księży, którzy nie reprezentują Jędraszewskiego lub Rydzyka."
Niby tak, ale naprawa zwykle się zaczyna od mądrzejszej mniejszości.
Nie mają dostępu bo takich księży prawie nie ma, a jeśli są, to prześladuje i ukrywa ich Krk.
Żyjesz iluzją, uwierzyłaś w operację "kościół łagiewnicki". Tymczasem CAŁY episkopat poparł w specjalnym oświadczeniu Jędraszewskiego, gdy szczuł na ludzi. CAŁY! Nie zaprotestował też żaden z tysięcy księży.
Ad p Husarz: to jest wyraz tęsknoty za klubami inteligencji katolickiej. Popularnymi i wspieranymi przez Krk. Powrót do nich jest obecnie niemożliwy. Tak Polska inteligencja, jak i katolicka przestają istnieć. Nawet gdyby, to przyznanie się do tej grupy jest niebezpieczne tak ze względu na reakcję PiS, jak i Krk.
Historia jest nie moja, ale prawdziwa. To historia chłopaka który w moim mieście w dość nieciekawych czasach będąc katolikiem poważył się założyć wlasny biznes – knajpę z muzyką metalową Cholopak za własną kasę drukował plakaty reklamowe, załatwiał też osobiście występy kapel zagranicznych różnych nurtów metalowych. Koncerty odbywały się niejako po drodze, bo kapele jechały na Mazury. Toteż V2, bo tak się zwala knajpa miała totalne powodzenie. Nie tylko wśród młodzieży. Wkrótce się rozwinęła i przeniosła siedzibę do większego lokalu. Niestety lokal ten położony był nie dość że w pobliżu parafii to również kościoła. O ile wcześniej ksiądz i dewotki umiarkowanie daely mordy a wizyty niebieskich mundurków były zwyczajowe, o tyle po przeprowadzę jazgot na koncerty ( wejściówka mogła kosztować 2 złote, do tego dostawałeś kasetę aktualnie występującej kapeli. serio!) deprawację i stany wystrzelił pod niebiosa, a smerfom zdazalo się warować pod nową V2. ( przez pewien czas kojarzoną również z racji nazwy z nazizmem). W końcu zdesperowany klecha zrozumiawszy że ludzie wolą V2 bardziej niż jego pierdolamento sięgnął po ' broń ostateczną' i przy pełnym kościele obłożył nie tylko jego, ale całą rodzinę anatema. Facet sienie przejął i działał dalej do czasu aż twz presja społeczna ( czytaj dewotki) nie zmusiła go do przenosin. Oczywiście ksiądz dostał soczystego faka. Dewotki też. Co ciekawe żadna z nich nie poważyła się na nic więcej niż jazgot i próby zastraszenia. Miasto przeżyło 3 V2, a ich właściciel mieszka dziś za granicą zdała od fanatyzmu katolibow
Ciekawostka. Po angielsku "lib" jest skrótem od "liberation" (np. Women's Lib) albo od "liberal".
Co widać też w: "Lib-ia", "Ta-lib-an" i "Katoli-lib-an".
Bardzo proszę redaktorów o nie pisanie "stopniowe przekształcanie się Polski w państwo wyznaniowe", bo to przypomina pisanie dzisiaj tekstu "stopniowe przekształcanie się Omanu w państwo islamskie".
Polska jest już od lat realnie i prawnie (wyroki sądów na podstawie konkordatu, ustawa o bluźnierstwie, stałe posady w instytucjach państwa dla politruków kościoła (księży) państwem wyznaniowym. To Wam trudno zaakceptować ten fakt, bo jest przykry.
Mój komentarz to srać i szczać pluć i bluzgać na wszystkie religie swiata
… ten komentarz miał być wyzej
Kiedy byłam nastolatką buntowałam się i nie chciałam chodzić do kościoła. Czułam, że moja wiara jest w zaniku, chociaż istnienia Boga nie kwestionowałam. Nie znosiłam spowiedzi, nie przynosiła mi ulgi, tylko uczucie przytoczenia moimi grzchami. Nie czułam, że spowiedź mnie od nich uwalnia. Moi rodzice byli typowymi katolikami. Mama 2 razy do roku w kosciele, tato prawie co tydzień. Nigdy nie widziałam żeby czytali biblię, chociaż była w domu. Mając około 25 lat zaczęłam czytać biblię i interesować się różnicami pomiędzy prawdami wiary a treścią pisma świętego. Kiedy zaczęłam mieszkać z partnerem, nikt w rodzinie nie protestował. Kilka lat temu zmieniłam wyznanie, ponieważ wierzę w Boga ale od kk mnie odrzuca. Jednak ukrywam to ze strachu, że rodzina mnie odrzuci.
GENIALNE ZDANIE!!! – "Powinno istnieć coś takiego jak „molestowanie religijne”. Czym to się różni od pokazywania pornografii czy składania erotycznych propozycji osobie, która jasno powiedziała, że tego sobie nie życzy?".
Brawo!
Jak Pany katolizują państwo i wszystko publiczne, meczetów pislamskich i innych organizacji katolibanu, jak pokazuje pandemia, jest za dużo więcej niż m.in. laboratorii, przychodni, karetek pogotowia, szpitali i klinik – bez dyskusji ma to sens.
W tym krytycznym stanie, pislamska władza podkręca jeszcze swoje natręctwo katolskie, które już dawno przegoniło mistrzowstwo w tej dziedzinie takiego świadkowstwa Jehowy.
Przy tym, odwracaja uwagę od tego ich flejtuchowstwa w ochronie zdrowia i życia własnego narodu, dewastacji administracyjnej i serii niezliczonych machlojek, przerabiając sądownictwo, co cały proceder na odgórne zamówienie zamienia w ichnią "dobrą zmianę". Media już nadgryźli, a ich głód na media po taśmach w TV Dami tylko coraz bardziej ich trawi.
Molestowaniu religijnemu – BASTA!
Jezus Chrystusowski urodził się w Kobutach Dolnych, jako syn pobierających zasiłek i pińcet plusk – Józia Chrystusowskiego i Maryli Kobutckiej ( co męża z gołembiażem zdradzała).
Ni żydowski, ni gejowy – Swojski Jezusicek Narodowy.
Marzy mi sie sytuacja, gdy młode pokolenie jest doskonale wykształcone.
Czyli 4 główne dziedziny nauki jak matma, fizyka, psychologia i religia są w ich rozumieniu, że umieją sie poruszać w temacie. Wiedzą jacy są(psychologia), rozumieją przestrzeń w jakiej żyją(matma, fiza) i potrafią oprzeć sie fundamentalnemu pytaniu, czemu istnieją(religia, filozofia). Marzy mi sie genialne pokolenie polaków, które zawładnie każdą z tych dziedzin i wyznaczy właściwy cel ludzkości.
AAAAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAA!!!
Jak trwoga to do Boga, sami dobrze wiecie.
Ale artykuł jest jest o polskim KK, a nie o Bogu.
MAM TO GŁĘBOKO W RZYCI CO JAKIKOLWIEK BISKUP, CZY PROSTY KLECHA POWIE! Jak mam ochotę porozumieć się z "górą" , robię to samodzielnie!