0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Mariusz JałoszewskiFot. Mariusz Jałosze...

To symboliczne zwycięstwo prezesa Stowarzyszenia Sędziów Iustitia prof. Krystiana Markiewicza (na zdjęciu u góry), który na co dzień jest sędzią Sądu Okręgowego w Katowicach. Jego ściganie było celowym uderzeniem w jednego z liderów obrony praworządności, by zastraszyć niezależnych sędziów. A postawienie mu aż 57 zarzutów dyscyplinarnych – najwięcej w Polsce – i to w jednej sprawie, miało ich zmrozić. Więcej zarzutów w jednej sprawie dostał tylko inny represjonowany sędzia Waldemar Żurek z Krakowa.

Markiewicz jednak się nie przestraszył. Dalej twardo bronił niezależności sądów. Iustitia pod jego kierownictwem była największym krytykiem „reform” ministra Ziobry i obrońcą praworządności. I sędzia wygrał. Zastępca rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym w Katowicach Rafał Doros 26 stycznia 2024 roku umorzył jego dyscyplinarkę.

Uznał, że postawione mu w 2019 roku zarzuty przez zastępcę rzecznika dyscyplinarnego Przemysława Radzika są niezasadne. Że nie popełnił on deliktu dyscyplinarnego. Obrońcą w tej sprawie prezesa Iustitii jest adwokat Mikołaj Pietrzak.

Prof. Krystian Markiewicz tak komentuje OKO.press umorzenie mu 57 zarzutów dyscyplinarnych: „To postępowanie było tylko po to, by próbować nim przestraszyć sędziów. Zarzuty były oczywiście całkowicie dęte. Z umorzenia wynika, że nie popełniłem żadnego czynu dyscyplinarnego.

Skoro tak, to wobec osób, które prowadziły to postępowanie i postawiły mi zarzuty, powinno być teraz wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Tak powinno być za każdym razem gdy jest umarzana każda niezasadna dyscyplinarka, prowadzona w poprzednich latach wobec sędziów”.

Przeczytaj także:

Prof. Markiewicz dodaje, że rzecznicy dyscyplinarni ministra Ziobry, czyli główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab i jego dwaj zastępcy Michał Lasota i Przemysław Radzik – masowo ścigali sędziów – powinni być już dawno odwołani ze swoich stanowisk (mimo zmiany władzy nadal są rzecznikami).

„Za każdą niezasadną dyscyplinarkę wobec sędziów powinni teraz odpowiedzieć przed sądem” – podkreśla prof. Markiewicz.

Prezesa największego stowarzyszenia sędziów w Polsce próbowano złamać nie tylko tą dyscyplinarką. Uderzyła też w niego afera hejterska, której celem było oczernianie sędziów znanych z obrony praworządności. A Prokuratura Krajowa szukała pretekstu do oskarżenia go za wywiad dla OKO.press z lipca 2021 roku, w którym mówił jak należy wykonać zapadłe wtedy orzeczenia TSUE podważające legalność Izby Dyscyplinarnej i zamrażające jej działalność.

Na zdjęciu Przemysław Radzik, łysy mężczyzna w okularach i jasnoniebieskim garniturze na korytarzu sądowym
Zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik. To on w 2019 roku postawił prezesowi Iustitii 57 zarzutów dyscyplinarnych, które teraz zostały umorzone. Za nim stoi główny rzecznik dyscyplinarnych Piotr Schab. A za Schabem stoi bokiem drugi zastępca rzecznika Michał Lasota. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Za co ścigano prezesa Iustitii i dlaczego sprawa została teraz umorzona

Prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz dostał w 2019 roku 55 zarzutów dyscyplinarnych za to, że w maju 2019 roku w imieniu zarządu stowarzyszenia, wysłał list do prezesów sądów dyscyplinarnych i sędziów dyscyplinarnych. Wzywał ich m.in. do powstrzymania się od orzekania w sprawach dyscyplinarnych oraz do nieprzesyłania akt z odwołaniami sędziów do Izby Dyscyplinarnej przy SN, którą powołał PiS. Zarząd Iustitii przekonywał, by poczekać na wyrok TSUE o legalności Izby i neo-KRS, która dała nominacje neo-sędziom w niej orzekającym.

Zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik uznał jednak list za manifest polityczny i za podżeganie sędziów do podważania legalności neo-KRS i Izby. I zakwalifikował to jako delikt dyscyplinarny z artykułu 107 paragraf 1 punkt 5 ustawy o ustroju sądów powszechnych, który mówi o uchybieniu godności urzędu sędziego.

Postawił za to Markiewiczowi aż 55 zarzutów, bo tylu było adresatów listu. Uznał, że zawiadomienie każdego z nich o stanowisku Iustitii jest odrębnym czynem dyscyplinarnym.

Dwa kolejne zarzuty dyscyplinarne od Radzika prezes Iustitii dostał zaś za to, że wzywał sędziów, by nie stawiali się na przesłuchania u rzeczników dyscyplinarnych Ziobry (sędziowie podważali legalność ich działania i kwalifikacje moralne). I za to, że sam nie stawił się na takie wezwanie rzecznika dyscyplinarnego, którego celem było przesłuchanie go jako świadka. To też zakwalifikowano jako rzekome uchybienie godności urzędu sędziego.

Przez kilka lat nic dalej się w tej sprawie nie działo. Podobnie było w przypadku dyscyplinarek innych sędziów znanych z obrony praworządności. Po prostu trzymano sędziów latami w niepewności, by bali się cokolwiek zrobić. By ich zmrozić.

Pod koniec 2023 roku sprawę Markiewicza nagle jednak przekazano do prowadzenia zastępcy rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Apelacyjnym w Katowicach Rafałowi Dorosowi. A ten pod koniec stycznia 2024 roku ją umorzył. Uznał, że Markiewicz wysyłając wtedy list do sędziów dyscyplinarnych działał jako prezes Iustitii.

Rzecznik podkreśla w swojej decyzji o umorzeniu, że Markiewicz zwracał w nim uwagę na zarzuty wobec legalności Izby Dyscyplinarnej i neo-KRS. Apelował też wtedy o zawieszenie dyscyplinarek sędziów do czasu wyjaśnienia statusu tej Izby.

Katowicki rzecznik dyscyplinarny ocenił, że wysłanie listu nie jest deliktem dyscyplinarnym. Markiewicz jako prezes Iustitii miał prawo w jego imieniu wyrazić opinię wobec wprowadzonego przez PiS modelu dyscyplinarnego sędziów. Miał też prawo zajmować stanowisko prawne.

Tym bardziej, że jego zarzuty potwierdziły potem w wyrokach ETPCz, TSUE oraz polskie SN i NSA. A Izbę Dyscyplinarną finalnie zlikwidował sam PiS w 2022 roku. Katowicki rzecznik dyscyplinarny ocenił ponadto, że list nie był wywieraniem presji na sędziów dyscyplinarnych. Dlatego umorzył 55 zarzutów dyscyplinarnych.

Podobnie zrobił z kolejnymi dwoma zarzutami za niestawiennictwo na przesłuchaniu w charakterze świadka u zastępcy rzecznika dyscyplinarnego. Markiewicz nie stawił się, bo kwestionował legalność podejmowanych przez nich działań. Ówczesne prawo nie dawało im kompetencji do osobistego ścigania sędziów sądów okręgowych i rejonowych. Mogli to wtedy robić tylko lokalni rzecznicy.

Teraz katowicki rzecznik uznał, że robienie za to dyscyplinarki szefowi Iustitii jest niezasadne. Co najwyżej za niestawiennictwo można było na niego nałożyć karę, od której mógłby odwołać się do sądu.

Sędzia Monika Frąckowiak z Poznania, członkini Iustitii. Jest aktywna na polu obrony praworządności. Jej też w 2019 Radzik postawił zarzuty dyscyplinarne za odmowę stawiennictwa na przesłuchaniu u niego. Ale w 2023 roku Radzik sam umorzył sprawę z powodu "alienacji" sądownictwa dyscyplinarnego. Ale w listopadzie 2023 roku sąd dyscyplinarny przy Sądzie Apelacyjnym w Poznaniu zmienił jednak podstawę umorzenia na brak podstaw do wniesienia oskarżenia. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak rzecznicy Ziobry przegrywają teraz sprawę za sprawą

Umorzenie absurdalnej dyscyplinarki z 57 zarzutami dla prof. Krystiana Markiewicza to kolejna wygrana niezależnych sędziów z rzecznikami dyscyplinarnymi ministra Ziobry. Czyli z głównym rzecznikiem dyscyplinarnym Piotrem Schabem i jego zastępcami Przemysławem Radzikiem i Michałem Lasotą.

Minister Ziobro powołał ich w połowie 2018 roku. Uruchomili oni masowe represje wobec sędziów broniących wolnych sądów. Ścigali ich za byle co – za spotkania z obywatelami, za wypowiedzi dla prasy, orzeczenia i za stosowanie prawa europejskiego.

Ich dobra passa zaczęła się kończyć, gdy w lipcu 2021 roku TSUE w dwóch orzeczeniach uznał, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem i zawiesił jej działalność. Ostatecznie PiS sam ją zlikwidował w połowie 2022 roku, licząc na odblokowanie miliardów euro funduszy dla Polski z KPO.

Izbę Dyscyplinarną zastąpiła nowa Izba Odpowiedzialności SN, której status też podważają prawnicy, sędziowie i Komisja Europejska. Nowa Izba we wrześniu 2022 roku zaczęła uniewinniać sędziów ściganych przez ludzi Ziobry. Potwierdza ich prawo do stosowania prawa europejskiego i wyroków ETPCz oraz TSUE, na podstawie których kwestionowali legalność Izby Dyscyplinarnej, neo-KRS i neo-sędziów.

W efekcie rzecznicy dyscyplinarni sami zaczęli umarzać prowadzone latami sprawy dyscyplinarne przeciwko sędziom. W I połowie 2023 roku szereg takich spraw umorzył Przemysław Radzik. Nie przyznał się jednak do błędu, tylko zwalił odpowiedzialność na nową Izbę.

W decyzjach o umorzeniu dyscyplinarek pisał, że „przy notoryjnie znanej alienacji sądownictwa dyscyplinarnego w Polsce od reguł procedowania zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, brak jest podstaw do złożenia do sądu wniosku o rozpoznanie sprawy dyscyplinarnej, co oznacza, że postępowanie dyscyplinarne (…) podlega umorzeniu”.

Sędziowie od takich umorzeń odwołują się do sądów dyscyplinarnych przy sądach apelacyjnych i wygrywają. Zrobiła to m.in. sędzia Monika Frąckowiak z Poznania. Ona podobnie jak Markiewicz, też była w 2019 roku ścigana za odmowę stawienia się na przesłuchanie u głównego rzecznika dyscyplinarnego.

Ścigane za to samo były też sędzie z Iustitii Katarzyna Kałwak, Monika Ciemięga i Bartłomiej Starosta. Postawienie im wtedy zarzutów zostało odebrane jako pokazowe uderzenie w sędziów, którzy zajmowali ważne stanowiska w stowarzyszeniu Iustitia.

Te dyscyplinarki w 2023 roku umorzył zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik, który winę zwalił właśnie na „alienację” sądownictwa dyscyplinarnego. Ale sądy dyscyplinarne zmieniają podstawę umorzenia na brak podstaw do wniesienia oskarżenia.

Oskarżenie do sądu dyscyplinarnego skierowano tylko wobec sędziego Starosty, który notorycznie odmawiał stawienia się na przesłuchanie u rzeczników Ziobry. Być może rzecznicy wiedzą, że nie mają szans, ale jeszcze pomęczą Starostę procesem dyscyplinarnym.

Sędzia Bartłomiej Starosta z Sulęcina, aktywny na polu obrony praworządności członek Iustitii. On też w 2019 roku miał zarzuty za odmowę stawienia na przesłuchanie u rzeczników dyscyplinarnych Ziobry. I jako jedyny został za to oskarżony w sądzie dyscyplinarnym. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Co minister Bodnar zrobi z Lasotą, Schabem i Radzikiem

Piotr Schab, Przemysław Radzik i Michał Lasota nie tylko ścigali sędziów. Jednocześnie dostali wysokie awanse od resortu Ziobry i nielegalnej neo-KRS.

Wszyscy trzej dzięki nominacji od nielegalnej neo-KRS są dziś neo-sędziami Sądu Apelacyjnego w Warszawie. A żona Radzika, czyli Gabriela Zalewska-Radzik awansowała aż do NSA. Są oni też prezesami sądów. Schab jest prezesem Sądu Apelacyjnego w Warszawie, a Lasota Sądu Okręgowego w Olsztynie.

Mimo zmiany władzy nadal pełnią swoje stanowiska. Ministrowi sprawiedliwości Adamowi Bodnarowi udało się na razie odwołać tylko Przemysława Radzika ze stanowiska wiceprezesa Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Została też wszczęta procedura odwołania Schaba z funkcji prezesa sądu. Ale została zatrzymana z powodu braku zgody na jego odwołanie Kolegium sądu apelacyjnego, złożonego z prezesów stołecznych sądów okręgowych z nominacji ministra Ziobry.

Minister Adam Bodnar podjął też pierwszy krok, by rozwiązać problem ich działalności jako rzeczników dyscyplinarnych. Powołał już trzech swoich nadzwyczajnych rzeczników dyscyplinarnych, którzy na początek przejęli od nich do prowadzenia 36 dyscyplinarek. Chodzi o sprawy, w których sędziowie dostali zarzuty za stosowanie prawa europejskiego.

W ministerstwie trwa audyt wszystkich dyscyplinarek i nie można wykluczyć kolejnych takich decyzji.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze