Członek nielegalnej neo-KRS Rafał Puchalski zeznawał jako świadek w procesie za aferę hejterską. Przyznał, że miał kontakty z Małą Emi, ale zaprzeczał, że pomagał jej w hejcie na niezależnych sędziów. Na większość pytań najczęściej odpowiadał „nie przypominam sobie"
To pierwszy proces za aferę hejterską. Toczy się przed Sądem okręgowym w Warszawie. Wytoczył go prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz, który był jednym z celów afery hejterskiej. W jej ramach Emilia Szmydt vel Mała Emi atakowała niezależnych sędziów, którzy krytykowali „reformy” Ziobry (to była już żona Tomasza Szmydta, który wiosną 2024 roku wyjechał na Białoruś). Miała ona dostęp do wrażliwych danych o sędziach, które wykorzystano do uderzania w sędziów.
Pomagali jej w tym sędziowie, którzy poszli na współpracę z resortem Ziobry. Główną postacią w aferze hejterskiej był były już wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, nazywany przez bliskich mu sędziów „Hersztem”. To jego pozwał Markiewicz o ochronę dóbr osobistych i stołecznego sędziego Jakuba Iwańca.
Ten drugi pracował na delegacji w resorcie Ziobry i był w kontaktach z Małą Emi. Pozwane jest też ministerstwo sprawiedliwości, bo ze znajdujących się w nim teczek personalnych sędziów – tzw. zielone teczki – wypływały dane wrażliwe sędziów. Prezes Iustitii chce teraz od nich przeprosin w prasie za paszkwil, który na jego temat rozesłała po sędziach Mała Emi. Jej Markiewicz nie pozwał, bo w 2019 roku sama ujawniła aferę hejterską.
Proces, który wytoczył prof. Markiewicz, toczy się już od dwóch lat i zmierza do końca. Przesłuchano w nim Emilię Szmydt, jej byłego męża Tomasza Szmydta (zanim wyjechał na Białoruś), dziennikarza wPolityce Wojciecha Biedronia, neo-sędziego NSA Rafała Stasikowskiego i sędziego Arkadiusza Cichockiego z Gliwic (był krótko w kontakcie z Małą Emi). Cichocki podobnie jak Emilia Szmydt ujawnił potem szczegóły afery hejterskiej.
W piątek 11 października 2024 roku w tym procesie jako świadek został przesłuchany wiceprzewodniczący neo-KRS, neo-sędzia Rafał Puchalski. Zeznawał, bo – jak pisał Onet w 2019 – pomógł on Małej Emi w redakcji paszkwilu na Markiewicza. Puchalski chciał wyłączenia jawności jego zeznań, na co jednak nie zgodził się sąd.
Odpowiadał on na pytania pełnomocników prezesa Iustitii – adwokata Michała Jabłońskiego i adwokatki Patrycji Rejonowicz. Puchalski nie przypominał sobie, czy rozmawiał z Małą Emi na temat paszkwilu na Markiewicza i czy pytała go o prezesa Iustitii. Mówił, że odbył z nią kilka towarzyskich rozmów. Telefonicznych.
Na pytanie czy był członkiem grupy Kasta/Antykasta, która skupiała sędziów bliskich Piebiakowi odpowiedział, że być może był. Że była to grupa „towarzyska” i że należał do kilkunastu grup skupiających sędziów. Dyskutowano na nich m.in. o „innych osobach”. Adwokat Jabłoński pytał, czy były tam negatywne oceny Markiewicza. Puchalski: „Nie mogę zaprzeczyć”.
Jabłoński: „Czy omawiano hejt przeciwko Markiewiczowi i sędziom?”. Puchalski: „Ja nie lubię takich działań. Nie przypominam sobie, bym był w grupach, gdzie były takie propozycje”. Nie przypominał sobie czy Mała Emi miała kontakt z Iwańcem lub Piebiakiem. Puchalski: „Być może coś o niej rozmawiałem z Iwańcem lub Piebiakiem”. Zapewniał, że gdy na początku władzy PiS pracował na delegacji w resorcie Ziobry, nie miał styczności z teczką personalną Markiewicza. Jego odpowiedzi na kolejne pytania nie wniosły wiele do sprawy.
Na zdjęciu u góry neo-sędzia Rafał Puchalski wchodzi na salę rozpraw Sądu Okręgowego w Warszawie. Fot. Mariusz Jałoszewski.
Kolejna rozprawa zaplanowana jest na marzec 2025 roku. Sąd może wtedy zakończyć proces. Do tego czasu ma się rozstrzygnąć, czy Prokuratura Regionalna we Wrocławiu udostępni akta ze śledztwa ws. afery hejterskiej. Mogą być one kluczowe, bo prokuratura jest już gotowa stawiać pierwsze zarzuty Łukaszowi Piebiakowi, Jakubowi Iwańcowi, zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysławowi Radzikowi i Arkadiuszowi Cichockiemu.
W tej sprawie wystąpiła do Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN o uchylenie im immunitetów. Zarzuty są związane z ujawnieniem danych wrażliwych sędziów z ich teczek personalnych znajdujących się w ministerstwie sprawiedliwości i danych z postępowań dyscyplinarnych przeciwko sędziemu Waldemarowi Żurkowi.
W związku z tymi aktami pełnomocnik pozwanych Piebiaka i Iwańca, adwokat Krzysztof Wąsowski nie wyklucza, że będzie wnosił o zawieszenie procesu. Niezależnie od tego trwają rozmowy ugodowe między prof. Markiewiczem a ministerstwem sprawiedliwości, na którego czele stoi teraz Adam Bodnar.
Pełnomocnik ministerstwa, radca prawny Marek Lewandowski poinformował na rozprawie, że nie osiągnięto jeszcze żadnego porozumienia. Jak na razie ministerstwo wnosi o oddalenie pozwu. Do procesu wstąpiła też Prokuratura Okręgowa w Warszawie jako tzw. strażnik praworządności. Ale stanowisko zajmie po przeprowadzeniu postępowania dowodowego.
Pozew o ochronę dóbr osobistych złożony przez prezesa Iustitii, prof. Krystiana Markiewicza dotyczy paszkwilu na jego temat, jaki rozesłała po sędziach Mała Emi. Naruszał on prywatną sferę życia sędziego i był oparty na niepotwierdzonych plotkach.
Paszkwil nie był przypadkowy. Miał zdyskredytować w oczach sędziów Markiewicza, który stał na czele największego stowarzyszenia sędziów w Polsce – Iustitia. Stowarzyszenie pod jego kierownictwem było bowiem – obok mniejszego stowarzyszenia Themis – głównym ośrodkiem obrony wolnych sądów w Polsce. Iustitia ostro recenzowała „reformy” ministra Ziobry, broniła represjonowanych sędziów, dawała im wsparcie.
Iustitia skonsolidowała środowisko praworządnościowe. Dlatego zaatakowano jej prezesa Markiewicza.
Mała Emi nie działała jednak sama. Dokumenty do ataku na sędziów i inne materiały przekazywali jej sędziowie pracujący wówczas w resorcie sprawiedliwości, skupieni wokół byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka (stracił stanowisko w sierpniu 2019 roku, gdy ujawniono aferę hejterską).
Markiewicz wiąże Piebiaka i Iwańca z powstaniem paszkwila. Mieli o nim wiedzę, co potwierdzają zapisy rozmów na komunikatorach. Prezes Iustitii uważa, że co najmniej nakłaniali Małą Emi do rozesłania oczerniającego go materiału i odpowiadają za pomocnictwo. Tym bardziej że Mała Emi nie działała sama, czekała na polecenia.
Mała Emi napisała w sprawie paszkwilu do Piebiaka: „Mam nadzieję, że mnie nie wsadzą”. W odpowiedzi Piebiak napisał słynne już zdanie: „Za czynienie dobra nie wsadzamy”. Pozwani zaprzeczają, że odpowiadają za paszkwil. Zaprzeczają także aferze.
Przypomnijmy. Afera hejterska wybuchła w sierpniu 2019 roku. Ujawniła ją dziennikarka Magdalena Gałczyńska. Opisała, jak Emilia Szmydt pod pseudonimem Mała Emi rozprowadzała hejt na sędziów znanych z obrony praworządności.
Mała Emi miała dostęp do wrażliwych informacji o sędziach, bo była żoną sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasza Szmydta. W tamtym czasie pracował on najpierw na delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości, a potem w neo-KRS. Szmydt w maju 2024 roku wyjechał na Białoruś i jest dziś ścigany przez polską prokuraturę. Być może obawiał się zarzutów za aferę hejterską.
Mała Emi była też w kontakcie z wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem, sędzią Arkadiuszem Cichockim z Gliwic i stołecznym sędzią Jakubem Iwańcem. Miała również kontakt z innymi sędziami, którzy poszli na współpracę z resortem ministra Ziobry, m.in. Konradem Wytrykowskim, który został członkiem nielegalnej Izby Dyscyplinarnej, z zastępcami rzecznika dyscyplinarnego Michałem Lasotą i Przemysławem Radzikiem oraz członkami neo-KRS Rafałem Puchalskim i Maciejem Miterą.
W drugiej połowie 2018 roku doszło jednak do kłótni pomiędzy Małą Emi, a jej mężem i Arkadiuszem Cichockim. Poszło o prywatne relacje. Mała Emi ograniczyła wtedy kontakty z sędziami skupionymi wokół Łukasza Piebiaka. Jej rolę przejęło hejterskie konto KastaWatch na Twitterze, założone z komputera ministerstwa sprawiedliwości. A w 2019 roku Emilia Szmydt zdecydowała się ujawnić cały proceder i została sygnalistką.
Po opisaniu sprawy przez Onet Łukasz Piebiak stracił stanowisko w resorcie Ziobry, a współpracujący z nim sędziowie przewijający się w aferze zostali odwołani z delegacji i wrócili do swoich macierzystych sądów.
Druga odsłona tej afery nastąpiła w kwietniu 2022 roku. Wtedy dziennikarze OKO.press i portal Onet ujawnili kolejne szczegóły sprawy. Niezależnie od tego nowe informacje o aferze opublikowała wówczas Marta Gordziewicz z TVN24. Napisaliśmy, że sędzia Arkadiusz Cichocki za zgodą Piebiaka miał dostęp do tzw. zielonych teczek z wrażliwymi informacjami sędziów.
Ujawniliśmy też istnienie dwóch grup dyskusyjnych – na komunikatorach – skupiających sędziów bliskich Łukaszowi Piebiakowi. Większa grupa na WhatsAppie Kasta/Antykasta skupiała 25 osób, głównie sędziów. Przypisani byli do niej zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota i Przemysław Radzik, członkowie neo-KRS Maciej Nawacki, Jarosław Dudzicz, Dariusz Drajewicz, Rafał Puchalski i Maciej Mitera, sędziowie Jakub Iwaniec, Konrad Wytrykowski, Tomasz Szmydt czy Łukasz Piebiak. Na tej grupie wymieniano różne informacje, w tym na temat sędziów znanych z obrony praworządności.
Była też druga, mniejsza grupie na Signalu pod nazwą „Niezłomni-grupa małego sabotażu”. Należała do niej Mała Emi, Piebiak, Arkadiusz Cichocki, Tomasz Szmydt. Później do tej grupy dołączono członków neo-KRS Dariusza Drajewicza i Jarosława Dudzicza. Tu też wymieniano różne informacje. W OKO.press ujawniliśmy wtedy dialogi z obu grup, w tym prośbę o napisanie donosu na Waldemara Żurka.
Informacje te i aferę hejterską potwierdzili wówczas sędziowie, którzy byli w środku tej sprawy. Czyli Arkadiusz Cichocki i Tomasz Szmydt, którego słowa korespondowały z innymi dowodami. Złożyli oni nawet wyjaśnienia w Sejmie podczas posiedzenia specjalnego zespołu parlamentarnego, powołanego przez ówczesną opozycję. Zachowali się jak Mała Emi.
W sprawie afery hejterskiej toczą się obecnie dwa śledztwa. Pierwsze śledztwo z zawiadomienia atakowanych sędziów wszczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie, ale potem przeniesiono je do Prokuratury Regionalnej w Lublinie. A od 2021 roku śledztwo toczyło się w Prokuraturze Okręgowej w Świdnicy.
Za władzy PiS nikt nie dostał zarzutów. Dopiero w grudniu 2023 roku w Świdnicy – już po zmianie władzy w Polsce – przygotowano zarzuty karne dla Małej Emi, ale nie ogłoszono jej ich do dziś. Bo po aferze i rozwodzie z Tomaszem Szmydtem wyjechała do Wielkiej Brytanii.
W marcu 2024 to śledztwo przejęła Prokuratura Regionalna we Wrocławiu. Doszło do tego po zmianie kierownictwa Prokuratury Krajowej – odsunięto ze stanowiska prokuratora krajowego Dariusza Barskiego, zaufanego Ziobry. Obecnie sprawą zajmuje się trzyosobowy zespół śledczy. I t w tym śledztwie prokuratura chce stawiać zarzuty Piebiakowi, Iwańcowi, Radzikowi i Cichockiemu.
Jest też drugie śledztwo w Prokuraturze Rejonowej Kielce-Wschód. Toczy się ono z zawiadomienia sędziego Waldemara Żurka, który też był hejtowany przez Małą Emi (sędzia się już z nią pogodził). Był też hejtowany z dwóch hejterskich kont na Twitterze.
Chodzi o konta FigoFago i Jacob. Sprawę w październiku 2021 roku umorzono. Bo prokurator nie mógł ustalić, kto krył się za kontem Mała Emi na Twitterze. Mimo że cała Polska wiedziała, że to Emilia Szmydt, która udzielała nawet na ten temat wywiadów w telewizji.
Umorzenie postępowania w marcu 2023 roku uchylił jednak katowicki sąd, który nakazał prokuraturze kieleckiej ponowne śledztwo. A w czerwcu 2024 roku ta prokuratura wystąpiła o uchylenie immunitetu Jakubowi Iwańcowi. Bo wiąże go z kontem FigoFago. Aferę hejterską chce też rozliczyć prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz, który wytoczył proces cywilny.
Afery
Sądownictwo
Adam Bodnar
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura Krajowa
Sąd Najwyższy
afera hejterska
Jakub Iwaniec
Krystian Markiewicz Iustitia
Łukasz Piebiak
Mała Emi
proces
Rafał Puchalski
Sąd Okręgowy w Warszawie
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze