Przeprosin od ministerstwa domaga się prezes Iustitii Krystian Markiewicz, ofiara afery hejterskiej. Markiewicz jeszcze za czasów PiS pozwał główną postać w aferze – Łukasza Piebiaka i ministerstwo. Ale mimo zmiany władzy resort w procesie nadal jest po tej stronie, co Piebiak
Prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz jako pierwszy i jedyny pozwał sędziów związanych z resortem Ziobry, zamieszanych w aferę hejterską. Swój pozew o ochronę dóbr osobistych złożył w październiku 2019 roku, czyli już dwa miesiące po wybuchu afery hejterskiej, którą ujawnił portal Onet.
Pozwani to były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak – główna postać w aferze hejterskiej, sędziowie mówili do niego „Herszcie” – i stołeczny sędzia Jakub Iwaniec, który wówczas pracował na delegacji w ministerstwie sprawiedliwości. Prezes Iustitii pozwał jeszcze trzech innych sędziów występujących w aferze, ale wycofał się z tego i są oni wzywani jako świadkowie.
Pozwanym jest też Skarb Państwa – ministerstwo sprawiedliwości jako organ, w którym było epicentrum afery hejterskiej, za sprawą pracujących tu na delegacji sędziów i byłego wiceministra. I to stąd z tzw. zielonych teczek zawierających dane personalne wszystkich sędziów w Polsce wynoszono wrażliwe dane sędziów m.in. znanych z obrony sądów.
Dane wykorzystano do ataku na sędziów w prawicowych mediach i do hejtu na nich w internecie.
Są też poszlaki wskazujące, że były już minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro wiedział o procederze atakowania sędziów, którzy bronili praworządności.
Prof. Markiewicz żąda w pozwie, by sąd zakazał pozwanym naruszania jego dobrego imienia w przyszłości oraz by opublikowali na własny koszt przeprosiny w „Gazecie Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, TVN24, Polsat News i TVP Info. A ministerstwo dodatkowo na swojej stronie. Prezes Iustitii domaga się jeszcze wpłacenia 50 tys. zł na cel społeczny.
Proces w Sądzie Okręgowym w Warszawie zaczął się kilka lat temu, gdy ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro, przełożony Łukasza Piebiaka. Prowadzi go neo-sędzia, który nie został wyłączony. OKO.press śledzi ten proces od początku. W sprawie są przesłuchiwani kolejni świadkowie. Zeznania złożyła Emilia Szmydt vel Mała Emi (złożyła je niejawnie), która rozprowadzała hejt na sędziów, ale w 2019 roku sama ujawniła cały proceder.
Zeznawali sędziowie, którzy byli w samym środku afery hejterskiej, ale w 2022 roku opowiedzieli o procederze. To sędzia Arkadiusz Cichocki z Sądu Okręgowego w Gliwicach i Tomasz Szmydt, były mąż Małej Emi i były sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, który w maju 2024 roku uciekł na Białoruś. Zeznawał sędzia neo-sędzia Rafał Stasikowski z NSA i dziennikarz wPolityce.pl Wojciech Biedroń.
Ostatnia rozprawa odbyła się w połowie lipca 2024 roku. To na niej zeznawał właśnie Cichocki. Miał też zeznawać jako świadek członek neo-KRS Rafał Puchalski. Ale nie przyszedł do sądu, nie przesłał też usprawiedliwienia. Dlatego sąd nałożył na niego 2 tysiące złotych grzywny i wezwał na kolejny termin w październiku.
Wtedy może też zakończyć się proces. Sąd być może jeszcze raz wysłucha Markiewicza – prezes Iustitii zabrał głos na samym początku procesu – oraz pozwanych, jeśli pojawią się w sądzie.
Na proces regularnie przychodzi tylko Markiewicz ze swoimi pełnomocnikami, adwokatami Patrycją Rejnowicz-Janowska i Michałem Jabłońskim. Pojawiają się też wspierający go sędziowie. Przychodzi też pozwany Jakub Iwaniec oraz jego i Piebiaka pełnomocnik, adwokat Krzysztof Wąsowski. Sam Piebiak nie pojawia się w sądzie.
Oprócz nich na rozprawach obecny jest też pełnomocnik pozwanego Skarbu Państwa – ministerstwa sprawiedliwości. Od początku nie uznaje roszczeń i wnosi o oddalenie pozwu. Co ciekawe, to stanowisko nie zmieniło się nawet po zmianie władzy w Polsce i przejęciu sterów w resorcie sprawiedliwości przez Adama Bodnara.
Teraz ministerstwa broni radca prawny Marek Lewandowski, który siedzi na ławie pozwanych razem z Iwańcem oraz mec. Wąsowskim. Razem popierają oddalenie pozwu Markiewicza. Na sali sądowej wygląda to dziwnie, że pełnomocnik resortu sprawiedliwości, który przywraca praworządność i rozlicza ludzi ministra Ziobry, siedzi razem z osobami pozwanymi za aferę hejterską. I razem z nimi broni się przed zarzutami za tę aferę.
Jest to tym bardziej zaskakujące, że minister Bodnar jest też Prokuratorem Generalnym i jedną z jego pierwszych zapowiedzi była obietnica rozliczenia afery hejterskiej. Co już się dzieje. Są w tej sprawie wnioski o uchylenie immunitetu do Izby Odpowiedzialności Zawodowej SN, w tym dwa dotyczą Jakuba Iwańca, który został pozwany przez prezesa Iustitii.
Czyli prokuratorzy podlegli Adamowi Bodnarowi chcą stawiać zarzuty za aferę hejterską, a pełnomocnik ministra Bodnara w procesie wnosi o oddalenie roszczeń za aferę hejterską.
Na zdjęciu u góry prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz i jego pełnomocniczka w procesie za aferę hejterską, adwokatka Patrycja Rejonowicz-Janowska. Zdjęcie zrobione w Sądzie Okręgowym w Warszawie podczas jednej z rozpraw. Pełnomocnikiem Markiewicza jest też adwokat, dr Michał Jabłoński. Fot. Mariusz Jałoszewski.
Wnioski o uchylenie immunitetów za aferę hejterską są dwa. Prokuratura Rejonowa Kielce-Wschód w czerwcu 2024 roku złożyła wniosek do Izby Odpowiedzialności Zawodowej SNo uchylenie immunitetu sędziemu Jakubowi Iwańcowi z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. Prokuratura uważa, że to on stał za kontem na Twitterze FigoFago, które hejtowało sędziego Waldemara Żurka z Sądu Okręgowego w Krakowie.
Drugi wniosek o uchylenie immunitetu złożyła do nowej Izby Prokuratura Regionalna we Wrocławiu, również w czerwcu. Chce ona postawić zarzuty karne w związku z ujawnieniem wrażliwych danych sędziów z tzw. zielonych teczek; byłemu wiceministrowi sprawiedliwości Łukaszowi Piebiakowi i Jakubowi Iwańcowi, który wówczas pracował na delegacji w ministerstwie sprawiedliwości.
Z kolei zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysławowi Radzikowi prokuratura chce postawić zarzuty ujawnienia nieuprawnionym osobom danych z postępowań dyscyplinarnych. Zostały one potem m.in. wykorzystane do ataków na sędziów. Zarzuty ma też dostać Arkadiusz Cichocki.
Wiadomo też, że hejterskie konto KastaWatch na Twitterze (zastąpiło Małą Emi, która wycofała się z hejtu sędziów) zostało założone w listopadzie 2018 roku z komputera w ministerstwie sprawiedliwości. Co dodatkowo obciąża instytucjonalnie ministerstwo jako organ państwowy za aferę hejterską. To z KastaWatch hejtowano potem niezależnych sędziów i to tu udostępniano wrażliwe dane sędziów.
Oba wnioski o uchylenie immunitetu zostały wysłane w czerwcu. Już po tym odbyła się w połowie lipca ostatnia rozprawa z pozwu Markiewicza przeciwko Piebiakowi, Iwańcowi i ministerstwu. Ale pełnomocnik ministerstwa sprawiedliwości, tak jak wcześniej, podtrzymał dotychczasowe stanowisko o oddalenie pozwu prezesa Iustitii.
Minister sprawiedliwości Adam Bodnar nie odpowiada za aferę hejterską. Wręcz przeciwnie, jako Prokurator Generalny robi dużo, by ją wyjaśnić. Z tego powodu m.in. przejęto główne śledztwo ws. afery hejterskiej ze Świdnicy – tu, mimo niezbitych dowodów, nie stawiano zarzutów – i przeniesiono do Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. A specjalny zespół śledczy szybko sformułował wnioski o stawianie zarzutów karnych.
To nie koniec, bo śledztwo będzie trwało dalej.
W sytuacji, gdy są niezbite dowody na aferę hejterską, i gdy sama prokuratura chce stawiać zarzuty, zaskakujące jest podtrzymywanie przez pełnomocnika resortu stanowiska o oddalenie pozwu prezesa Iustitii i zasiadanie po tej samej stronie sali sądowej z Iwańcem i Piebiakiem.
OKO.press ustaliło, że ministerstwo Bodnara prowadzi jednak rozmowy z prof. Markiewiczem u ugodowym załatwieniu sprawy (chodzi tylko roszczenia wobec ministerstwa sprawiedliwości). Udało nam się to ustalić, gdy wysłaliśmy do resortu pytania o to, czy wypada, by pełnomocnik ministra siedział po tej stronie co Piebiak i Iwaniec i formułował podobne wnioski procesowe.
Odpowiedziała nam jego rzeczniczka Karolina Wasilewska. W mailu napisała: „Ministerstwo Sprawiedliwości w pełni uznaje zasadność pozwu i odpowiedzialność poprzedniego kierownictwa resortu za tzw. aferę hejterską. Jednocześnie Ministerstwo Sprawiedliwości prowadzi rozmowy ugodowe ze stroną powodową. Ponadto do postępowania przystąpił prokurator Prokuratury Okręgowej w Warszawie”.
Rzeczniczka podkreśla: „Ministerstwo Sprawiedliwości w tej sprawie reprezentuje radca prawny Marek Lewandowski – ekspert z Zespołu Radców Prawnych w Biurze Finansów Ministerstwa Sprawiedliwości. Wcześniej zastępstwo procesowe w sprawie sprawowała Kancelaria Kopeć Zaborowski Adwokaci i Radcowie Prawni, z którą obecne kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości w trybie natychmiastowym zakończyło współpracę. Reprezentację w sprawach prowadzonych wcześniej przez w/w Kancelarię prowadzą obecnie radcowie prawni zatrudnieni w Ministerstwie. Ministerstwo Sprawiedliwości jest w sprawie stroną pozwaną”.
Z naszych informacji wynika, że rozmowy ugodowe nie są łatwe.
Bo ministerstwo musiałoby przyjąć instytucjonalną odpowiedzialność za poprzedniego ministra i jego zastępcę Łukasza Piebiaka oraz za pracujących wówczas na delegacji w resorcie sędziów. Musiałoby też za nich przeprosić na swojej stronie i w mediach, co byłoby dodatkowym kosztem.
Ale przyjęcie pełnej odpowiedzialności przez ministerstwo za to, że w jego siedzibie działali sprawcy afery hejterskiej i przeproszenie za nią, będzie ważnym gestem dla wszystkich sędziów. Pokaże, że państwo musi brać odpowiedzialność za zło, które wydarzyło się w jego strukturach. I teraz to zło napiętnuje.
Z naszych informacji wynika, że pod koniec lipca do tego procesu przystąpiła też Prokuratura Okręgowa w Warszawie jako tzw. strażnik praworządności. O czym w odpowiedzi wspomina rzeczniczka prasowa ministerstwa. Formalnie w procesie będzie jednak występować Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga.
Ważne będzie, jakie prokuratura zajmie stanowisko. O udział prokuratury w tym procesie wnosił prezes Iustitii, bo to ona ma pełną wiedzę o dowodach na aferę zgromadzonych w aktach śledztw.
Ministerstwo na rozmowy ugodowe ma jeszcze dwa miesiące czasu. W październiku jest kolejna rozprawa, na którą został wezwany Puchalski. Sąd może jeszcze wysłuchać strony procesu i zakończyć proces oraz wydać wyrok.
Pozew o ochronę dóbr osobistych złożony przez prezesa Iustitii, prof. Krystiana Markiewicza dotyczy paszkwilu na jego temat, jaki rozesłała po sędziach Mała Emi. Naruszał on prywatną sferę życia sędziego i był oparty na niepotwierdzonych plotkach.
Paszkwil nie był przypadkowy. Miał zdyskredytować w oczach sędziów Markiewicza, który stał na czele największego stowarzyszenia sędziów w Polsce – Iustitia. Stowarzyszenie pod jego kierownictwem było bowiem – obok mniejszego stowarzyszenia Themis – głównym ośrodkiem obrony wolnych sądów w Polsce. Iustitia ostro recenzowała „reformy” ministra Ziobry, broniła represjonowanych sędziów, dawała im wsparcie.
Iustitia skonsolidowała środowisko praworządnościowe. Dlatego zaatakowano jej prezesa Markiewicza.
Mała Emi nie działała jednak sama. Dokumenty do ataku na sędziów i inne materiały przekazywali jej sędziowie pracujący wówczas w resorcie sprawiedliwości, skupieni wokół byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka (stracił stanowisko w sierpniu 2019 roku, gdy ujawniono aferę hejterską).
Markiewicz wiąże Piebiaka i Iwańca z powstaniem paszkwila. Mieli o nim wiedzę, co potwierdzają zapisy rozmów na komunikatorach. Prezes Iustitii uważa, że co najmniej nakłaniali Małą Emi do rozesłania oczerniającego go materiału i odpowiadają za pomocnictwo. Tym bardziej, że Mała Emi nie działała sama, czekała na polecenia.
Mała Emi napisała w sprawie paszkwilu do Piebiaka: „Mam nadzieję, że mnie nie wsadzą”. W odpowiedzi Piebiak napisał słynne już zdanie: „Za czynienie dobra nie wsadzamy”. Pozwani zaprzeczają, że odpowiadają za paszkwil. Zaprzeczają także aferze.
Markiewicz nie pozwał innych zamieszanych osób, w tym Małej Emi, bo ujawniła aferę. Pozwany nie został też członek neo-KRS Rafał Puchalski, który, jak ujawnił Onet, miał pomóc redagować Małej Emi paszkwil. Jest on świadkiem w tej sprawie.
Przypomnijmy. Afera hejterska wybuchła w sierpniu 2019 roku. Ujawniła ją dziennikarka Magdalena Gałczyńska z Onetu. Opisała, jak Emilia Szmydt pod pseudonimem Mała Emi rozprowadzała hejt na sędziów znanych z obrony praworządności.
Mała Emi miała dostęp do wrażliwych informacji o sędziach, bo była żoną sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie Tomasza Szmydta. W tamtym czasie pracował on najpierw na delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości, a potem w neo-KRS. Szmydt w maju 2024 roku wyjechał na Białoruś i jest dziś ścigany przez polską prokuraturę. Być może obawiał się zarzutów za aferę hejterską.
Mała Emi była też w kontakcie z wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem, sędzią Arkadiuszem Cichockim z Gliwic i stołecznym sędzią Jakubem Iwańcem. Miała również kontakt z innymi sędziami, którzy poszli na współpracę z resortem ministra Ziobry, m.in. Konradem Wytrykowskim, który został członkiem nielegalnej Izby Dyscyplinarnej, z zastępcami rzecznika dyscyplinarnego Michałem Lasotą i Przemysławem Radzikiem oraz członkami neo-KRS Rafałem Puchalskim i Maciejem Miterą.
To Mała Emi rozesłała paszkwil na prezesa największego stowarzyszenia sędziów w Polsce, prof. Krystiana Markiewicza. Iustitia pod jego przewodnictwem była ostrym krytykiem „reform” Ziobry i głównym ośrodkiem obrony praworządności. Dlatego Markiewicz stał się celem hejtu. Jak ujawnił Onet, paszkwil miał pomóc redagować Małej Emi członek neo-KRS Rafał Puchalski. Hejtowano też innych niezależnych sędziów. Były ich dziesiątki.
W drugiej połowie 2018 roku doszło jednak do kłótni pomiędzy Małą Emi a jej mężem i Arkadiuszem Cichockim. Poszło o prywatne relacje. Mała Emi ograniczyła wtedy kontakty z sędziami skupionymi wokół Łukasza Piebiaka. Jej rolę przejęło hejterskie konto KastaWatch na Twitterze, założone z komputera ministerstwa sprawiedliwości. A w 2019 roku Emilia Szmydt zdecydowała się ujawnić cały proceder i została sygnalistką.
Po opisaniu sprawy przez Onet Łukasz Piebiak stracił stanowisko w resorcie Ziobry, a współpracujący z nim sędziowie przewijający się w aferze zostali odwołani z delegacji i wrócili do swoich macierzystych sądów.
Druga odsłona tej afery nastąpiła w kwietniu 2022 roku. Wtedy dziennikarze OKO.press i portal Onet ujawnili kolejne szczegóły sprawy. Niezależnie od tego nowe informacje o aferze opublikowała wówczas Marta Gordziewicz z TVN24. Napisaliśmy, że sędzia Arkadiusz Cichocki za zgodą Piebiaka miał dostęp do tzw. zielonych teczek z wrażliwymi informacjami sędziów.
Ujawniliśmy też istnienie dwóch grup dyskusyjnych – na komunikatorach – skupiających sędziów bliskich Łukaszowi Piebiakowi.
Większa grupa na WhatsAppie Kasta/Antykasta skupiała 25 osób, głównie sędziów. Przypisani byli do niej zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Michał Lasota i Przemysław Radzik, członkowie neo-KRS Maciej Nawacki, Jarosław Dudzicz, Dariusz Drajewicz, Rafał Puchalski i Maciej Mitera, sędziowie Jakub Iwaniec, Konrad Wytrykowski, Tomasz Szmydt czy Łukasz Piebiak. Na tej grupie wymieniano różne informacje, w tym na temat sędziów znanych z obrony praworządności.
Była też druga, mniejsza grupie na Signalu pod nazwą „Niezłomni-grupa małego sabotażu”. Należała do niej Mała Emi, Piebiak, Arkadiusz Cichocki, Tomasz Szmydt. Później do tej grupy dołączono członków neo-KRS Dariusza Drajewicza i Jarosława Dudzicza. Tu też wymieniano różne informacje. W OKO.press ujawniliśmy wtedy dialogi z obu grup, w tym prośbę o napisanie donosu na Waldemara Żurka.
Informacje te i aferę hejterską potwierdzili wówczas sędziowie, którzy byli w środku tej sprawy. Czyli Arkadiusz Cichocki i Tomasz Szmydt, którego słowa korespondowały z innymi dowodami. Złożyli oni nawet wyjaśnienia w Sejmie podczas posiedzenia specjalnego zespołu parlamentarnego, powołanego przez ówczesną opozycję. Zachowali się jak Mała Emi. Czy prokuratura potraktuje teraz Cichockiego i Emilię Szmydt łagodniej za ujawnienie szczegółów sprawy?
W sprawie afery hejterskiej toczą się obecnie dwa śledztwa. Pierwsze śledztwo z zawiadomienia atakowanych sędziów wszczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie, ale potem przeniesiono je do Prokuratury Regionalnej w Lublinie. A od 2021 roku śledztwo toczyło się w Prokuraturze Okręgowej w Świdnicy.
Za władzy PiS nikt nie dostał zarzutów. Dopiero w grudniu 2023 roku w Świdnicy – już po zmianie władzy w Polsce – przygotowano zarzuty karne dla Małej Emi, ale nie ogłoszono jej ich do dziś. Bo po aferze i rozwodzie z Tomaszem Szmydtem wyjechała do Wielkiej Brytanii.
W marcu 2024 to śledztwo przejęła Prokuratura Regionalna we Wrocławiu. Doszło do tego po zmianie kierownictwa Prokuratury Krajowej – odsunięto ze stanowiska prokuratora krajowego Dariusza Barskiego, zaufanego Ziobry. Obecnie sprawą zajmuje się trzyosobowy zespół śledczy.
Prokuratura będzie wyjaśniać też, dlaczego w Świdnicy mimo mocnego materiału dowodowego, nie postawiono wcześniej nikomu zarzutów.
Jest też drugie śledztwo w Prokuraturze Rejonowej Kielce-Wschód. Toczy się ono z zawiadomienia sędziego Waldemara Żurka, który też był hejtowany przez Małą Emi (sędzia się już z nią pogodził). Był też hejtowany z dwóch hejterskich kont na Twitterze.
Chodzi o konta FigoFago i Jacob. Sprawę w październiku 2021 roku umorzono. Bo prokurator nie mógł ustalić, kto krył się za kontem Mała Emi na Twitterze. Mimo że cała Polska wiedziała, że to Emilia Szmydt, która udzielała nawet na ten temat wywiadów w telewizji.
Umorzenie postępowania w marcu 2023 roku uchylił jednak katowicki sąd, który nakazał prokuraturze kieleckiej ponowne śledztwo. A w czerwcu ta prokuratura wystąpiła o uchylenie immunitetu Jakubowi Iwańcowi. Bo wiąże go z kontem FigoFago. Aferę hejterską chce też rozliczyć prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz, który wytoczył proces cywilny.
Były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak jest obecnie szeregowym sędzią Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy. Dostał też awans od no-KRS do NSA, ale prezydent go nie powołał. Jest związany ze stowarzyszeniem Prawnicy dla Polski i kreuje się na obrońcę praworządności, rzekomo zagrożonej przez działania ministra sprawiedliwości Adama Bodnara.
Przemysław Radzik nadal jest zastępcą rzecznika dyscyplinarnego, choć minister Bodnar odwołał go z funkcji wiceprezesa Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. Radzik jest też neo-sędzią Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Prokuratura Krajowa chce jeszcze stawiać mu zarzuty w drugiej sprawie związanej z przetrzymywaniem akt dyscyplinarnych sędziów.
Z kolei Jakub Iwaniec jest szeregowym sędzią Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa i zastępcą rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie. Oprócz zarzutów w dwóch sprawach związanych z aferą hejterską Prokuratura Krajowa chce mu też postawić zarzuty związane z przetrzymywaniem akt dyscyplinarnych.
A Rafał Puchalski, który pomagał Małej Emi redagować paszkwil na prezesa Iustitii, nadal jest członkiem neo-KRS. Niedawno minister sprawiedliwości Adam Bodnar odwołał go z funkcji prezesa Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie. Neo-KRS, w której zasiada, dała mu też nominację na neo-sędziego rzeszowskiego Sądu Apelacyjnego.
Sędzia Arkadiusz Cichocki, który ujawnił kolejne szczegóły afery hejterskiej, jest szeregowym sędzią Sądu Okręgowego w Gliwicach. I dziś może starać się o status świadka koronnego, podobnie jak Emilia Szmydt. Tomasz Szmydt po tym, jak wyjechał do Białorusi, zrzekł się stanowiska sędziego Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.
Afery
Sądownictwo
Adam Bodnar
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Prokuratura
Sąd Najwyższy
afera hejterska
Jakub Iwaniec
Krystian Markiewicz Iustitia
Łukasz Piebiak
Mała Emi
proces
Rafał Puchalski
Sąd Okręgowy w Warszawie
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze