0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Stanczak / Agencja GazetaTomasz Stanczak / Ag...

7 marca ujawniliśmy, że w Nowym Ładzie – programie PiS na odbudowę po kryzysie – znajdzie się propozycja podwyższenia kwoty wolnej od podatku aż do 30 tys. złotych. Wciąż nie znamy jednak szczegółów tego pomysłu. Nie wiemy więc, czy ma być to powszechna kwota wolna od podatku dla wszystkich pracowników, czy też znajdą się w planie progi dochodowe, powyżej których kwota będzie niższa.

Niemniej, ujawnienie samego pomysłu odbiło się szerokim echem wśród polityków, osób śledzących politykę i ekonomistów.

Nikt z polityków PiS nie zdementował ujawnionych przez nas wiadomości. Bliski PiS portal braci Karnowskich wPolityce.pl plan nazwał „prospołecznym” i nie poddał w wątpliwość naszych informacji. 9 marca w Sygnałach Dnia w Polskim Radiu rzecznik rządu Piotr Müller odmówił odniesienia się do naszej publikacji. Powiedział tylko, że trzeba poczekać, aż rząd ogłosi cały program.

Przeczytaj także:

Aż 30 tysięcy?

Wiadomość jest szeroko komentowana m.in. dlatego, że pomysł jest zaskakujący. W 2015 roku PiS obiecywał podniesienie kwoty wolnej od podatku do 8 tys. złotych. W kampanii wyborczej nie było słowa o progach dochodowych. Było to jedno z głównych haseł prezydenta Andrzeja Dudy. W tym temacie prezydent i PiS zawiedli swoich wyborców – kwotę wolną podniesiono, ale tylko dla skrajnie ubogich pracowników. (Można by uznać, że zmusił ich do tego wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2015 roku, ale z brakiem realizacji innych wyroków TK rząd PiS nie ma problemu)

Dla zdecydowanej większości Polaków kwota wolna od podatku wciąż wynosi 3091 złotych i jest jedną z najniższych w Europie. Dlaczego dziwi więc, że PiS chce w końcu tę kwotę podnieść? Chodzi o wysokość proponowanej kwoty wolnej. Skoro nie udało się podnieść kwoty do 8 tys. złotych, dlaczego nagle kwota prawie cztery razy większa?

Prof. Belka: czas na progresję

Prof. Marek Belka – obecnie europoseł Nowej Lewicy, a wcześniej premier, minister finansów i prezes Narodowego Banku Polskiego uważa, że oznacza to, że PiS przygotowuje się do wyborów.

„Dopóki nie znamy szczegółów, nie wiemy, ile dokładnie będzie to kosztowało. A koszty mogą być horrendalne” – komentuje dla OKO.press prof. Belka. „Gdyby taka kwota wolna została wprowadzona natychmiast i powszechnie, to prawdopodobnie jest to koszt rzędu 100 mld złotych”.

Prof. Belka nie odrzuca natomiast pomysłu podwyższenia kwoty wolnej.

„To jest to bardzo dobry instrument. To od niego trzeba było zacząć reformowanie polityki społecznej. To o wiele korzystniejsze, bo dotyczy ludzi pracujących. Wyższa kwota wolna powinna być potężnym bodźcem do podejmowania pracy, szczególnie niskopłatnej”.

Ma też jednak zastrzeżenia:

„Żeby taki system dobrze działał, musielibyśmy mieć o wiele bardziej progresywny system podatkowy. Ludzie zarabiający bardzo dobrze nie unikną podatku takiego, jak w Europie Zachodniej, czyli 40-45 proc”.

Były szef Narodowego Banku Polskiego uważa, że jeżeli propozycja PiS wejdzie w życie, oznacza to konieczność szerokich podwyżek podatków.

„Nie tylko dla milionerów, ale także ludzi zarabiających przeciętnie. Dzisiaj drugi próg podatkowy zaczyna się powyżej 85 tys. złotych, czyli dotyczy to już ludzi, którzy zarabiają 1,4-krotność średniej pensji. Więc to jest ogromna grupa ludzi. Więc, żeby sfinansować taką kwotę wolną trzeba by jednocześnie znacząco podnieść podatki dla ludzi zarabiających nieco powyżej średniej”.

W OKO.press regularnie piszemy o tym, że system podatkowy w Polsce jest de facto regresywny - niezamożni pracownicy są opodatkowani dotkliwiej niż np. osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą korzystające z opcji liniowego opodatkowania. Wyższa kwota wolna byłaby krokiem w kierunku sprawiedliwszych obciążeń podatkowych, ale zmiana powinna nastąpić po obu stronach rozkładu dochodów - także dlatego, że bez tego nie da się utrzymać odpowiednich dochodów budżetu państwa.

Co najmniej 60-70 mld

Główny ekonomista fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju Sławomir Dudek szacuje na Twitterze, że propozycja ta oznacza koszt „60-70 mld złotych”. Według Dudka to jednak konserwatywne szacunki, a istnieje duże ryzyko, że koszty będą wyższe.

Z kolei prof. Michał Brzeziński, ekonomista i badacz nierówności z Uniwersytetu Warszawskiego skomentował na Twitterze: „PiS uderza zgodnie z ideą, że tylko propozycje które są szokująco mocne i bezpośrednio przekładają się na korzyści gotówkowe trafiają do wyborców”

To logika wielu poprzednich propozycji wyborczo-socjalnych PiS. 500+ było szokiem, bo większość ekonomistów przekonywała, że nie ma na to pieniędzy. Przedwyborcza obietnica płacy minimalnej w wysokości 4 tys. złotych w ciągu kilku lat była szokiem, bo oznaczała stopniowy, ale ogromny wzrost (obietnica nie została jednak zrealizowana - PiS tłumaczy to wybuchem pandemii).

Kwota wolna 30 tys. zł zaskakuje, bo idzie o trzy kroki dalej, niż poprzednie pomysły PiS w tej kwestii.

I o to właśnie w takich propozycjach chodzi – aby były konkretne (liczba) i zapadały w pamięć (duża kwota). A jednocześnie dawały natychmiastową korzyść w postaci gotówki.

Główny ekonomista Pulsu Biznesu Ignacy Morawski pomysł skomentował tak:

  • Fakt, że program PiS w ostatnich latach pochodzi z programu opozycji, pokazuje, że gospodarka ma małe znaczenie dynamiki konfliktu politycznego w Polsce;
  • Z oceną trzeba poczekać na szczegóły, bo na pewno będą też podwyżki podatków/składek;
  • Jakikolwiek poważny program gospodarczy po kryzysie epidemicznym nie może nie mieć na pierwszym planie dofinansowania ochrony zdrowia i edukacji. Jeżeli tego nie będzie na dużą skalę, to 0 proc. pozytywnej oceny.

W komentarzu dla TOK FM główny ekonomista EY ocenił, że ciągłe zmiany w systemach podatkowych "de facto demotywują do dłuższego pozostawania na rynku pracy". Według eksperta programy takie jak dodatkowe emerytury, chociaż są społecznie zrozumiałe, to "zmniejszają dysproporcję między osobami, które nie pracowały, a osobami, które dłużej przebywały na rynku pracy i płaciły składki".

Przez osiem lat

Z informacji o planie silnego zwiększenia kwoty wolnej od podatku ucieszył się przewodniczący związku zawodowego „Solidarność” Piotr Duda.

„Jest to dla nas nie mniej ważne niż handel w niedziele, obniżenie wieku emerytalnego czy emerytury stażowe. Gdyby tak się stało i kwota faktycznie została podniesiona do aż 30 tys. zł, to byłby wielki krok do przodu” – powiedział dla portalu TVP.Info.

Jak pisaliśmy, kwotę wolną od podatku w wysokości 30 tys. – z coraz niższą kwotą wolną przy wyższym dochodzie - obiecywał w kampanii wyborczej w 2020 roku Rafał Trzaskowski. Na ostatniej konwencji programowej KO nieco się wycofała i tym razem zaproponowała kwotę wolną w wysokości 10 tys. złotych.

Jeszcze 4 marca na portalu TVP.Info pisano o tym pomyśle artykuł pod tytułem „PO zgłasza postulat, który krytykowała”. Jest w nim cytat z posła PiS Roberta Gontarza, który mówił: „PO jest w stanie obiecać nam wszystko. Czekamy, kiedy zaczną obiecywać każdemu przynajmniej po jednej sztabce złota”. To pokazuje nam, jaką ścieżką PiS będzie uciekał od zarzutu o to, że podkradło pomysł Trzaskowskiemu. Będziemy słyszeć: PO rządziło i nic nie zrobiło, Trzaskowski może obiecywać, ale my to przeprowadzimy. Z pewnością będzie to w najbliższych tygodniach polityczny temat numer jeden.

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze