0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Agata KubisFot. Agata Kubis

Sprawa zatrzymania trzech żołnierzy strzegących granicy polsko-białoruskiej rozgrzała do czerwoności polityków. Sprawa zdominowała finisz kampanii wyborczej do europarlamentu. Ujawnił ją w środę 5 czerwca 2024 wieczorem portal Onet. W artykule czytamy, że „Żandarmeria Wojskowa zatrzymała trzech żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierających uchodźców. Prokuratura oskarżyła dwóch o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób. W wojsku wrze. Oficerowie mówią o zhańbieniu munduru i poniżeniu godności żołnierskiej”.

Do incydentu na granicy doszło na przełomie marca i kwietnia 2024 roku w okolicy Dubicz Cerkiewnych, w powiecie hajnowskim. „Onet” napisał:

„Tego dnia przez ogrodzenie na polską stronę przedostaje się grupa około 50 ludzi. To młodzi mężczyźni w wieku 20-30 lat, z czego duża część o kaukaskich rysach twarzy.

– Brodaci, zaprawieni w walkach. To można rozpoznać po charakterystycznych „kalafiorach” na uszach – mówi w rozmowie z Onetem polski wojskowy, który służy na granicy. – Po drugiej stronie byli młodzi żołnierze.

Kiedy uchodźcy przekraczają granicę, polscy żołnierze zaczynają strzelać w górę. Pada kilka strzałów ostrzegawczych, zgodnie z prawem użycia broni. To nie pomaga. Uchodźcy kroczą naprzód. Padają kolejne strzały ostrzegawcze. Migranci nadal napierają. W końcu żołnierze w ramach obrony własnej zaczynają strzelać przed nimi w ziemię”.

I dalej: „W sumie żołnierze wystrzelili wówczas 43 pociski. Rykoszety idą w płot. Migranci w końcu się wycofują. Kiedy sytuacja jest już opanowana, do akcji wkracza Straż Graniczna. Jej funkcjonariusze nie dziękują jednak żołnierzom za wyparcie migrantów, lecz zawiadamiają Żandarmerię Wojskową. Ta szybko zjawia się na granicy w miejscu, w którym padły strzały”.

Żołnierze zostają zatrzymani i skuci kajdankami. Potem dwóch z nich dostaje zarzuty. Sprawa już w środę w nocy rozgrzała prawicowych polityków jako pretekst do ataków na rząd Donalda Tuska.

W czwartek 6 czerwca przed południem minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz zrobił w tej sprawie konferencję. Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar być może zabierze głos jutro, bo dziś ma spotkania w Strasburgu. Zatrzymanie żołnierzy jako „bulwersujące” określił prezydent Andrzej Duda. Na poniedziałek zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego. A premier Donald Tusk na platformie X napisał, że będzie żądał wyjaśnień od służb.

Przeczytaj także:

Na razie komunikat wydała Prokuratura Krajowa, która broni zarzutów i prokuratora, który prowadzi śledztwo.

W komunikacie napisano:

„Sprawa została zainicjowana informacją oraz nagraniami wideo przekazanymi przez Straż Graniczną Wydziałowi Żandarmerii Wojskowej w Białymstoku. Żandarmeria Wojskowa w oparciu o uzyskane materiały wdrożyła czynności w »niezbędnym zakresie« w trybie art. 308 § 1 kpk [tryb niecierpiący zwłoki – red.]. W ich następstwie podjęto decyzję o zatrzymaniu w dniu 29 marca 2024 trzech żołnierzy i doprowadzeniu ich do Działu ds. Wojskowych Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ w Białymstoku. Decyzja o zatrzymaniu ww. żołnierzy zapadła bez udziału prokuratora”.

I dalej: "Prokurator Działu ds. Wojskowych ww. jednostki prokuratury po zapoznaniu się z przekazanym materiałem dowodowym zdecydował o wszczęciu śledztwa w sprawie o czyn z art. 231 § 1 kk [przekroczenie uprawnień – red.] w zb. z art. 160 § 1 kk [narażenia życia albo uszczerbku na zdrowiu człowieka – red.] w zw. z art. 11 § 2 kk.

Z przedstawionych dowodów, a w tym w szczególności z nagrania z kamer przekazanego przez straż graniczną, wynika, że żołnierze podczas interwencji prowadzonej wobec migrantów próbujących nielegalnie przekroczyć granicę RP, przekroczyli swoje uprawnienia poprzez oddanie w ich kierunku co najmniej kilku strzałów, narażając tym na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia.

Z oględzin zabezpieczonego zapisu z kamer straży granicznej wynika również, że żołnierze oddający strzały nie znajdowali się w sytuacji zagrażającej ich życiu. Nie ustalono, aby na skutek oddanych strzałów ktoś odniósł obrażenia".

Nieoficjalnie mówi się, że strzały oddawano również już po wycofaniu się migrantów na stronę białoruską.

I jeszcze jeden fragment komunikatu Prokuratury Krajowej:

"W świetle ustalonych okoliczności zdarzenia prokurator podjął decyzję o przedstawieniu dwóm z doprowadzonych żołnierzy zarzutów popełnienia przestępstwa z art. 231 § 1 kk w zb. z art. 160 § 1 kk w zw. z art. 11 § 2 kk. Trzeci z zatrzymanych żołnierzy został przesłuchany w charakterze świadka.

Po przedstawieniu zarzutów prokurator zastosował wobec podejrzanych wolnościowe środki zapobiegawcze w postaci dozoru przełożonego wojskowego, połączonego z zakazem kontaktowania się pomiędzy sobą oraz zawieszenia w czynnościach służbowych. Stosowanie środka w postaci zakazu kontaktowania się uzasadnione było informacją, że ww. żołnierze ustalali między sobą nieprawdziwą, wspólną wersję przebiegu wydarzeń".

Zastępca Prokuratora Generalnego Tomasz Janeczek ds. wojskowych. Na początku maja 2024 roku objął nadzorem śledztwo ws. strzałów na granicy polsko-białoruskiej. Janeczek to zaufany ekipy Ziobry. Na to stanowisko został powołany w listopadzie 2023 roku. Fot. Marcin Tomalka/Agencja Wyborcza.pl.

Jak się broni Tomasz Janeczek, nominat władzy PiS

Śledztwo ws. strzałów na granicy polsko-białoruskiej najpierw prowadził wydział wojskowy Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ. Pod koniec kwietnia 2024 roku z powodu wagi sprawy śledztwo przejął wydział wojskowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Śledztwo prowadzi obecnie prokurator Wojciech Tomkiel.

Na początku maja 2024 roku sprawę nadzorem objął zastępca Prokuratora Generalnego ds. wojskowych Tomasz Janeczek. Na to stanowisko został powołany pod koniec władzy PiS. Dostał awans w tzw. trybie last minute; w listopadzie 2023 roku. Czyli już po przegranych przez PiS wyborach. I był to element betonowania prokuratury „swoimi” prokuratorami.

Bo Janeczek był blisko byłego kierownictwa prokuratury na czele ze Zbigniewem Ziobrą i byłym Prokuratorem Krajowym Bogdanem Święczkowskim.

Wcześniej Janeczek był szefem Prokuratury Regionalnej w Katowicach.

Jak doszło do objęcia nadzorem sprawy przez Janeczka? Prokuratura Krajowa pisze w komunikacie:

„Zastępca Dyrektora Departamentu ds. Wojskowych Prokuratury Krajowej uwzględniając przedmiot i charakter sprawy pismem z dnia 29 kwietnia 2024 r., informującym o przedmiocie prowadzonego postępowania, zwrócił się do Zastępcy Prokuratora Generalnego Tomasza Janeczka z wnioskiem o objęcie tego postępowania przez Departament zwierzchnim nadzorem służbowym w celu zapewnienia efektywnego wykonywania zaplanowanych czynności procesowych oraz podejmowania trafnych decyzji merytorycznych”.

O objęcie sprawy nadzorem wystąpił zastępca dyrektora Mieczysław Śledź, który też awansował za czasów Ziobry. Podkreśla on we wniosku do Janeczka, że sprawa dotyczy „drastycznego przekroczenia uprawnień związanych z pełnieniem służby patrolowej w ramach ochrony granicy państwowej”. Dodał, że sprawa może budzić znaczne zainteresowanie opinii publicznej.

Prokuratura Krajowa pisze w komunikacie: „Decyzją Zastępcy Prokuratora Generalnego Tomasza Janeczka z dnia 6 maja 2024 r. nadzór taki został ustanowiony. Postępowanie pozostaje w toku, zakończono czynności z osobowymi źródłami dowodowymi, obecnie prokurator oczekuje na wyniki prac Laboratorium Kryminalistycznego Żandarmerii Wojskowej, co wyznaczy kolejne czynności procesowe w sprawie”.

Janeczek w czwartek (6 czerwca) wydał oświadczenie, w którym zapewniał, że nie wiedział o sprawie żołnierzy z granicy polsko-białoruskiej. Stoi ono jednak w sprzeczności z tym, co podała Prokuratura Krajowa. Napisał w nim: „Po zapoznaniu się z publikacją portalu Onet pt. »Polscy żołnierze zakuci w kajdanki na granicy z Białorusią. W wojsku wrze« wydam polecenie niezwłocznego dostarczenia mi akt sprawy, w której obrońcy granicy usłyszeli zarzuty przekroczenia uprawnień i narażenie życia innych osób. Działanie prokuratury w tej sprawie wzbudziło niezwykle duże kontrowersje i musi zostać pilnie przeanalizowane w trybie nadzoru służbowego".

Dalej w oświadczeniu Janeczek krytykuje zmiany w Prokuraturze Krajowej, powtarzając tezy przedstawiane przez polityków PiS i Suwerennej Polski:

"Równocześnie informuję, że jako Zastępca Prokuratora Generalnego do Spraw Wojskowych nie byłem w żaden sposób poinformowany zarówno o zajściach na granicy, jak i o późniejszych krokach procesowych podjętych przez prokuratora. O sprawie dowiedziałem się z wyżej wymienionej publikacji. Od wielu tygodni w praktyce nie mam możliwości wykonywania swoich obowiązków służbowych w pełnym zakresie, wskazanym ustawą.

Sytuacja ta jest skutkiem modus operandi obecnego kierownictwa Prokuratury Krajowej. Jest ona niezgodna nie tylko z obowiązującymi przepisami ustawy Prawo o prokuraturze, ale również z regulacjami wewnętrznymi mojej instytucji. Nie znajduję adekwatnych słów, by nazwać to, co aktualnie dzieje się w organach ścigania. Dla których własne ambicje okazały się ważniejsze, niż prawo.

Prokuratura nie może normalnie funkcjonować, jeżeli zaakceptowano w niej złamanie podstaw prawnych. Bezprawne odwołanie Prokuratora Krajowego, a następnie cała seria nielegalnych, ale też niewyobrażalnie chaotycznych decyzji kadrowych nieuchronnie musi w końcu przynosić swoje opłakane skutki. Zaczynamy je obserwować. Będzie ich coraz więcej. Albo przywrócimy prawo, albo stoczymy się w przepaść. Zastępca Prokuratora Generalnego do Spraw Wojskowych Tomasz Janeczek”.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze