Karzą za to we Francji, karzą we Włoszech. A przynajmniej próbują karać, bo ostatecznie sądy uniewinniają tych, którzy pomagają uchodźcom i imigrantom bez papierów
"Przestępstwo solidarności" to rozpowszechnione określenie na sformułowania prawne, wedle których pomaganie okazuje się przestępstwem i zwyczajowo określa się tak penalizację pomocy przybyszom o nieuregulowanym statusie pobytowym. Między szmalcownictwem a humanitaryzmem prawo widzi niewielką różnicę - taki pesymistyczny wniosek można by wysnuć, porównując przepisy krajów strefy Schengen dotyczące pomocy osobom o nieuregulowanym statusie pobytowym.
Przepisy dotyczą pomocy nie tylko tym, którzy traktują dany kraj jak swoją ziemię obiecaną, ale również tym, którzy go chcą opuścić lub tylko przezeń przejechać – bez wymaganych dokumentów. Słownictwo, choć różni się w zależności od kraju, dryfuje w stronę europejskiego pojęcia „migracji“ i pochodnych: przyjeżdżających „imigrantów“, wyjeżdżających „emigrantów“ i wszystkich osób w tranzycie – „migrantów“.
W szerokim zbiorze „migrantów” zawierają się też uchodźcy (tak nazywa się w języku prawnym osoby uprawnione do otrzymania wniosku azylowego lub innych form ochrony międzynarodowej), choć językowy usus często przeciwstawia „dobrych“ uchodźców „złym“, bo ekonomicznym migrantom. Tak jakby ucieczka przed głodem była czymś bardziej moralnie wątpliwym niż ucieczka przed wojną...
Jednak nazewnictwo ma ogromną siłę, dlatego w sytuacji silnie nacechowanej emocjonalnie warto dbać o używanie sformułowań, które nie antagonizują i pozostają jak najbardziej precyzyjne – tego będziemy się trzymać w niniejszym tekście.
„Przestępstwo solidarności“ to rozpowszechnione określenie na sformułowania prawne, wedle których pomaganie okazuje się przestępstwem i zwyczajowo określa się tak penalizację pomocy przybyszom o nieuregulowanym statusie pobytowym.
Co prawda tzw. kodeks graniczny Schengen (a dokładnie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/399 z dnia 9 marca 2016 roku w sprawie unijnego kodeksu zasad regulujących przepływ osób przez granice) stwierdza w preambule, że: „Migracji ani przekraczania granic zewnętrznych przez dużą liczbę obywateli państw trzecich nie powinno się uznawać per se za zagrożenie porządku publicznego lub bezpieczeństwa wewnętrznego“, jednak sporo państw członkowskich strefy Schengen nie podziela tego optymizmu i w taki lub inny sposób karze za pomoc osobom w nieregularnym tranzycie.
Na przykład Szwajcaria na poziomie federalnym nie wprowadza ścisłego prawnego rozróżnienia między pomocą humanitarną a pomocą udzieloną celem wzbogacenia się (lukratywną). Na podstawie Prawa federalnego o cudzoziemcach i integracji z 16 grudnia 2005 roku, za pomoc w nielegalnym dostaniu się na terytorium Szwajcarii, przejeździe, wyjeździe, pobycie bądź w zdobyciu pracy zarobkowej osobie bez stosownego zezwolenia grozi kara pozbawienia wolności i/lub grzywny. W przypadkach „mniejszej wagi“ może skończyć się jedynie na mandacie, jednak jeśli sąd oceni, że pomocy udzielono celem wzbogacenia się, może zasądzić nawet pięć lat więzienia.
We Włoszech kara do pięciu lat więzienia i 15 000 euro grzywny czeka osobę, która prowadzi, organizuje, wykonuje lub finansuje transport cudzoziemców na terytorium kraju bądź innymi środkami wspiera ich w nielegalnym przekroczeniu granicy.
Od sześciu miesięcy do trzech lat grozi osobie, która udostępnia lub wynajmuje lokal cudzoziemcom bez tytułu pobytu, a ten, kto czerpie „niesprawiedliwe“ zyski z czyjegoś nieregularnego statusu, może spodziewać się do czterech lat więzienia i grzywny w wysokości do trzydziestu milionów lirów (ktoś najwyraźniej przegapił niefunkcjonującą już walutę przy nowelizacji). Ustawa przewiduje, że obok stanu wyższej konieczności od kary zwalniać może również szerzej rozumiany humanitarny charakter podjętych działań.
Podobne zastrzeżenie znajdziemy w prawie belgijskim: jeśli pomoc udzielana jest z pobudek „przede wszystkim humanitarnych“, nie stosuje się zapis o karze od ośmiu dni do roku więzienia i/lub grzywnie od 1 700 do 6 000 euro. Ale w każdym innym przypadku przygotowywanie lub bezpośrednie udzielanie pomocy we wjeździe lub pobycie, bądź przejeździe przez kraj Unii Europejskiej lub inny kraj związany odpowiednią konwencją z Belgią wiąże się z karą.
W Niemczech i Hiszpanii prawo wprost stwierdza, że karalne jest pomaganie osobom z nieuregulowanym statusem pobytowym tylko, jeśli jest dokonywane w celach osiągnięcia zysku.
Z kolei w Polsce prawo w ogóle nie wprowadza takiego rozróżnienia, natomiast karze wyłącznie „organizowanie“, co zwalnia z odpowiedzialności karnej za spontaniczną pomoc. W art. 264 § 3 Kodeksu karnego stwierdza się, że: „Kto organizuje innym osobom przekraczanie wbrew przepisom granicy Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8“.
Choć wydaje się, że do uczynienia prawa zakazującego pomocy powinien wystarczyć zapis, który daje możliwość odstąpienia od wymierzenia kary lub zasadniczego jej złagodzenia, jeśli w grę wchodzą pobudki humanitarne, w praktyce wcale nie jest to oczywiste.
We Francji zakaz pomocy wszedł w życie w 1938 roku i po wojnie pozostawał raczej luźno stosowany, o czym przekonało się wielu naszych rodaków.
Spektakularna scena z „Białego“ Krzysztofa Kieślowskiego, w której Janusz Gajos przemyca Zbigniewa Zamachowskiego w samolotowym bagażu dyplomatycznym, była może lekko przesadzona, ale nawiązywała do powszechnie znanych praktyk.
Zresztą dla większości Polaków na uchodźstwie nowy rozdział życia zaczynał się od karteczki z zagranicznym adresem, gdzie czekał ktoś, kto mógł przenocować, nakarmić, załatwić pracę na czarno lub wręcz – cuda nad cudami – dać się zameldować, dzięki czemu można było zacząć żmudny proces legalizacji pobytu (do korespondencji z urzędami potrzebny był stały adres).
We Francji wiatr zmienił się po 1990 roku. Ustawa antyterrorystyczna z 1996 roku wprowadziła do Kodeksu wjazdu i pobytu cudzoziemców oraz prawa azylowego (tzw. CESEDA) zapisy o karze za pomoc cudzoziemcom we wjeździe, poruszaniu się i pobycie we Francji – bez zastrzeżeń dotyczących działań humanitarnych.
W 2003 roku sprecyzowano co prawda, że nie będą ścigane działania podjęte w obliczu istniejącego lub nieuchronnego zagrożenia życia bądź zdrowia cudzoziemca, ale z zastrzeżeniem proporcjonalności podjętych działań. W 2012 roku socjalistyczny prezydent Francji François Hollande starał się przeprowadzić taką reformę prawa, by wykluczyć „przestępstwa solidarności“, ale zapisy CESEDA pozostały nieprecyzyjne.
Wątpliwości rozwiewał dopiero okólnik ministra spraw wewnętrznych z 18 stycznia 2013 roku, wprost mówiący, że stowarzyszenia zajmujące się „migrantami w nieuregulowanej sytuacji“ mają być zostawione w spokoju.
Tyle że kryzys migracyjny zdecydowanie zmienił nastawienie władz. Tylko w pierwszych miesiącach 2017 roku (ostatnie miesiące przed wyborami, w których miał wygrać Emmanuel Macron) wszczęto 12 spraw dotyczących pomocy, co więcej, zaczęły się działania zniechęcające, inwigilacje, kontrole, aresztowania.
Po walce obywateli kolejna reforma kodeksu CESEDA z 2018 roku skończyła się w Radzie Konstytucyjnej, która dała sądom zielone światło do interpretowania istniejących przepisów „w świetle konstytucyjnej zasady braterstwa“, ale jest to uznawane za kroplę w morzu potrzeb, a tematem żywo zajmuje się francuskie Amnesty International.
Podobne działania przeciwko opresyjnej formie przepisów belgijskich prowadzi kolektyw Solidarity Is Not A Crime. Aktywiści wskazują, że prawo w Belgii nie uwzględnia zapisów konwencji genewskiej, wedle której „migracja to prawo podstawowe“.
Kolektyw monitoruje szereg procesów przeciwko obywatelom belgijskim, którzy wystąpili w solidarności z osobami w nieuregulowanym tranzycie, na przykład głośną w Belgii sprawę „sześciorga bohaterów z Zaventem“, którzy 17 sierpnia 2016 roku w solidarności z deportowanym Kameruńczykiem odmawiali zapięcia pasów, wstrzymując start samolotu, protestując przeciwko „strategii kryminalizacji solidarności obywatelskiej“ i „przemocy instytucjonalnej“.
Oskarżeni dostali wsparcie 118 organizacji społecznych i ostatecznie zostali oczyszczeni z – poważnych – zarzutów zakłócania ruchu lotniczego i niestosowania się do poleceń personelu pokładowego.
4 grudnia 2019 roku w Szwajcarii organizacje prawno-człowiecze, w tym Solidarité sans frontières (Solidarność Bez Granic) i Amnesty International Szwajcaria przedłożyły rządowi federalnemu podpisaną przez kilkadziesiąt tysięcy osób petycję wspierającą inicjatywę parlamentarną „Skończyć z przestępstwami solidarności“. Inicjatywa ta została odrzucona przez Radę Narodową w marcu 2020 roku, co odebrano jako zdradę „humanitarnej tradycji Szwajcarii“.
Procesy Cedricka Herrou, aktywistów z Briançon, kapitanek Caroli Rackete i Pii Klemp doskonale pokazują, na czym polega problem z pozostawieniem do uznania sądu, czy dana inicjatywa pomocowa była „wystarczająco humanitarna“.
Herrou jest francuskim rolnikiem, którego farma leży w pobliżu szlaku migracyjnego u podnóży Alp na pograniczu francusko-włoskim. Zaangażował się w pomoc osobom nielegalnie przechodzącym przez granicę, oferując im między innymi przewożenie swoim roboczym vanem, ale także oficjalnie protestując przeciwko polityce państwa w tej sprawie (wraz z trojgiem innych aktywistów został zatrzymany za okupowanie nieużywanego dworca kolejowego, w którym znalazło schronienie 50 osób z Erytrei i Sudanu).
Kolejne działania przynosiły kolejne areszty i rozprawy, z których Herrou korzystał do prowadzenia litygacji strategicznej, głosząc konstytucyjną zasadę braterstwa. 8 sierpnia 2017 roku sąd apelacyjny skazał go na karę czterech miesięcy więzienia w zawieszeniu za pomoc około 200 osobom w nielegalnym przekroczeniu granicy z Włochami i grzywnę 1 000 euro plus odsetki za nielegalne okupowanie dworca.
Herrou naruszył warunki zawieszenia, pomagając trójce Erytrejczyków, co wywołało kolejne postępowania.
Ostatecznie w 2020 roku Herrou został uniewinniony przez sąd najwyższej instancji, a próba wniesienia kasacji przez prokuraturę generalną została oddalona.
Proces kapitanki łodzi ratunkowej Sea Watch 3 Caroli Rackete ciągnął się prawie rok. Po głośnej akcji ratunkowej Sea Watch 3 pod jej komendą, wypełniona wycieńczonymi rozbitkami usiłującymi wydostać się z Libii, nie otrzymała pozwolenia na wejście do portu – w 2019 roku obowiązywał zakaz przyjmowania łodzi ratowniczych przez włoskie porty.
Matteo Salvini, ówczesny minister spraw wewnętrznych Włoch, chciał wykorzystać sytuację do szantażu innych krajów europejskich i zablokował przyjęcie Sea Watch 3, mimo ewidentnego humanitarnego kryzysu na pokładzie. W końcu Rackete zadecydowała o wejściu do portu mimo zakazu. Została aresztowana 29 lipca 2019 roku i osadzona w areszcie domowym. Groziło jej do 15 lat więzienia.
W styczniu 2020 roku włoski Sąd Najwyższy Kasacyjny orzekł, że aresztowanie nigdy nie powinno mieć miejsca. W maju 2021 roku sąd w Agrigento również orzekł, że aresztowanie Rackete było bezpodstawne.
Jednak o tym bezpodstawnym charakterze orzekł dopiero sąd po kilkumiesięcznym procesie, podczas którego Rackete nie mogła wykonywać swojego zajęcia, a wyrok sądu pozostawał niepewny, stwarzając efekt mrożący.
Przez ponad trzy lata ciągnęła się batalia sądowa „siedmiorga z Briançon“, skazanych w pierwszej instancji na 6 do 12 miesięcy więzienia za to, że… zorganizowali manifestację. Chodziło o spontaniczną demonstrację na przełęczy Montgenèvre w reakcji na blokowanie sąsiedniej przełęczy, przez którą przebiegał szlak migracyjny. Blokadę organizował francuski ruch nacjonalistyczny Génération identitaire – zdelegalizowany niedługo potem przez Emmanuela Macrona.
Pięcioro aktywistów skazano na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu za „pomoc w nielegalnym wkroczeniu cudzoziemców na terytorium kraju“, dwójka dostała wyższe wyroki – po 12 miesięcy więzienia ze względu na działanie zorganizowane.
Proces apelacyjny ciągnął się od 2018 roku do 9 września 2021, kiedy to sąd apelacyjny w Grenoble ostatecznie uniewinnił wszystkich aktywistów. Trzy lata.
Według strony internetowej frontex.europa.eu „Europejska Agencja Straży Granicznej i Przybrzeżnej została ustanowiona w celu zapewnienia europejskiego zintegrowanego zarządzania granicami na granicach zewnętrznych na potrzeby skutecznego zarządzania przekraczaniem granic zewnętrznych. Powyższe obejmuje podjęcie wyzwań związanych z migracją oraz przeciwdziałanie potencjalnym przyszłym zagrożeniom na tych granicach, a tym samym przyczynianie się do zwalczania poważnych przestępstw o charakterze transgranicznym oraz zapewnienie wysokiego poziomu bezpieczeństwa wewnętrznego w Unii Europejskiej przy pełnym poszanowaniu praw podstawowych oraz zagwarantowaniu swobodnego przepływu osób w Unii“.
W 2019 roku agencja rozpoczęła formowanie własnej służby – nazywanej pierwszą europejską służbą mundurową – i choć gros prac przygotowawczych przypadło na okres pandemii, do dziś zatrudniono i przeszkolono około 700 funkcjonariuszy służby stałej. Łodzie Frontexu obecne są na Morzu Śródziemnym – według broszury „Frontex 2020 w skrócie“ w zeszłym roku dzięki ich wsparciu uratowano 13 170 osób, a w 2019 roku aż 54 800.
Jednak mimo że we Fronteksie swoje biuro ma urzędnik ds. praw podstawowych, który współpracuje z Forum konsultacyjnym ds. Praw podstawowych oraz powołuje obserwatorów praw podstawowych, jak dotąd agencja ta nie daje się poznać jako aktywny aktor na scenie walki o prawa człowieka.
Choć dokument programowy na lata 2020-2022 stwierdza, że „Frontex powinien realizować swoje zadania, nie naruszając zakresu odpowiedzialności państw członkowskich w odniesieniu do utrzymania porządku publicznego i ochrony bezpieczeństwa wewnętrznego zgodnie z prawem unijnym i międzynarodowym“, nie widać ani zainteresowania, ani szczególnych działań służących usunięciu ewidentnej sprzeczności między prawem unijnym a systemami prawnymi krajów członkowskich w zakresie „przestępstw solidarności“.
(Na wszelki wypadek, by nie wikłać się w sprzeczności, funkcjonariuszy Frontexu nie ma również na przykład w Usnarzu Górnym, choć z zapartym tchem czekamy na jakiekolwiek oświadczenia bądź choćby informacje o działaniach w sprawie sytuacji na granicy unijno-białoruskiej, zwłaszcza że kolejne państwa członkowskie ogłaszają stany wyjątkowe – przed Polską zrobiły to również Łotwa i Litwa).
Wspomniane już Forum Konsultacyjne Frontexu współtworzą między innymi: Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR), Rada Europy (CoE), Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM), Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie - Biuro Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka (OSCE - ODHIR), Biuro Wysokiego Komisarza ds. Praw Człowieka (OHCHR), Amnesty International, Biuro przy Instytucjach Europejskich (AI EIO), Komitet Kościołów na rzecz Migrantów w Europie (CCME), Międzynarodowa Komisja Prawników (ICJ), Jezuicka Służba Uchodźcom w Europie (JRS) czy Biuro Czerwonego Krzyża w UE (RCEU). Zwłaszcza intrygująca jest obecność w tym zestawieniu jezuitów, choć całkowicie uzasadniona.
Kościół katolicki bowiem w swoich oficjalnych dokumentach jest wielkim zwolennikiem przyjmowania osób w migracji. Kluczowy dokument wydany został już w 2013 roku w odpowiedzi na gotujący się kryzys uchodźczy w związku z Arabską Wiosną i wojną w Syrii.
To „Przyjęcie Chrystusa w uchodźcach i przymusowo przesiedlonych – Wytyczne duszpasterskie" opracowane przez Papieską Radę ds. Duszpasterstwa Migrantów i Podróżujących oraz Papieską Radę Cor Unum. W dokumencie tym możemy przeczytać, między innymi, że „zaangażowanie Kościoła na rzecz migrantów i uchodźców można przyrównać do miłości i współczucia Jezusa, Dobrego Samarytanina. W odpowiedzi na Boże przykazanie i obejmując troską potrzeby duchowe i duszpasterskie migrantów i uchodźców, Kościół nie tylko promuje godność każdej osoby ludzkiej, ale głosi także Ewangelię miłości i pokoju w sytuacjach przymusowej migracji“.
W „Wytycznych" wprowadza się rozróżnienia między „migrantami, uchodźcami czy osobami ubiegającymi się o azyl. Różnica ta musi być zachowana, chociaż istnieją przepływy migracyjne »mieszane«, w których trudno odróżnić, według klasycznej definicji, osoby ubiegające się o azyl, wymagające innych rodzajów ochrony lub pomocy od tych, którzy w migracji szukają jedynie korzyści“.
Co więcej, „zdając sobie sprawę z trudnej sytuacji uchodźców i nieludzkich warunków w jakich wielu z nich żyje, Kościół uważa za swoje zadanie – wykraczając poza swoje własne zaangażowanie – uwrażliwić opinię publiczną na ten ważny problem. Kościół jest bowiem mocno przekonany, że ta tragiczna sytuacja nie powinna i nie może trwać dłużej“.
I słowa, które być może najbardziej zapadają w pamięć: „Solidarność natomiast jest poczuciem wspólnej przynależności podyktowanej świadomością, że wszyscy tworzymy jedną rodzinę ludzką i jesteśmy od siebie zależni, mimo naszych narodowych, etnicznych i kulturowych różnic.
Wynika z tego odpowiedzialność za innych: jesteśmy w istocie stróżami naszych braci i sióstr, gdziekolwiek żyją“.
Od 2013 roku Kościół katolicki – przede wszystkim ustami papieża Franciszka – jeszcze wielokrotnie zabierał głos w sprawie migrantów i uchodźców, nakłaniając duchownych narodowych Kościołów do zaangażowania duchowego i na rzecz przybyszów, ale także do pomocy „konkretnej“ – obejmującej np. zakwaterowanie i wyżywienie. Innymi słowy, do solidarności, a w niezbędnych przypadkach także do stawiania wytycznych Kościoła ponad prawem stanowionym.
O ile w wielu krajach organizacje w rodzaju Caritasu są czynnie zaangażowane we wspieranie przybyszów, w Polsce ten aspekt nauczania Kościoła reprezentują osoby oficjalnie przez Kościół dezawuowane, jak ks. Wojciech Lemański – jedyny duchowny katolicki, który jeszcze przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego usiłował wraz z pastorem Michałem Jabłońskim przekazać dary dla uchodźców uwięzionych w pasie przygranicznym.
Jednak kiedy służby mundurowe zablokowały przekazanie jedzenia i lekarstw, żaden hierarcha katolicki nie wystąpił w tej sprawie, powołując się nauczanie Kościoła.
Wstrząsająca książka Hannah Arendt „Korzenie totalitaryzmu" z 1951 roku, była analizą przyczyn rozwoju faszyzmu, totalitaryzmu i wybuchu II wojny światowej. Filozofka dawała w niej wyraz popularnemu wówczas przekonaniu, że jednym z filarów poparcia dla Hitlera i jemu podobnych polityków był narastający w Europie problem migracyjny, który w szczególności dotyczył pozbawianych obywatelstwa Żydów, błąkających się między różnymi krajami, pozostając poza prawem i poniekąd rozbijając system od środka – ponieważ nie wolno było im pracować, byli skazani na drogę drobnych przestępstw, za które nie bardzo było jak ich skutecznie karać, więc najczęściej usuwano ich poza granice kraju – i koło się zamykało.
Między innymi na podstawie takich poglądów tworzono system ochrony praw człowieka, w tym takie dokumenty jak Międzynarodowa Konwencja dotycząca Statusu Uchodźców z 1951 roku. Chodziło o to, by przez gotowość przyznania azylu, ochrony międzynarodowej czy innej formy uregulowania pobytu uniknąć powtórki z przedwojennej sytuacji wędrujących ludzi spoza prawa.
Nikt już nie miał być poza prawem, bo każdemu przysługują prawa człowieka – prawa fundamentalne, niezbywalne, a zatem niezależne od statusu obywatela.
Penalizowanie solidarności (to znaczy rozpoznania, że wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi, którzy mają takie same prawa człowieka) to tymczasem sygnalizacja, że system praw człowieka nie jest wystarczająco szczelny.
„Przestępcy solidarności“ są rzekomo przestępcami, bo działając na rzecz ludzi, zarazem działają na szkodę wspólnoty: prawa obywateli uznane zostają za ważniejsze, „bardziej fundamentalne“ niż przyrodzone prawa człowieka, skądkolwiek by nie był. Sytuacja ta prowadzi do podwójnych standardów – prawa obywateli przeciwko prawom człowieka – szczególnie widocznych w odniesieniu do „przestępstw solidarności“.
Sprawia również, że prawo krajowe traci poważanie, z zasady wynikające ze zgodności litery prawa z intuicjami moralnymi osób, które mu podlegają (podobny proces obserwujemy na przykładzie przepisów o przerywaniu ciąży). Ten rozziew jest szczególnie trudno załatać, a jego pogłębianie się prowadzi do moralnego bankructwa danego systemu państwowego. Dlatego warto reagować jak najwcześniej na pierwsze objawy takich dysonansów. Bo solidarność nie dotyczy tylko uchodźców i imigrantów. Solidarność to coś, co sprawia, że chce nam się żyć obok siebie.
Filozofka polityki, tłumaczka, działaczka feministyczna i publicystka. W latach 2012-2015 redaktorka naczelna portalu Lewica24.pl. Była doradczynią Klubu Parlamentarnego SLD ds. demokracji i przeciwdziałania dyskryminacji oraz członkinią Rady Polityczno-Programowej tej partii. Członkini obywatelskiego Komitetu Ustawodawczego Ratujmy Kobiety i Ratujmy Kobiety 2017, współorganizatorka Czarnych Protestów i Strajku Kobiet w Warszawie. Organizowała również akcję Stop Inwigilacji 2016, a także obywatelskie protesty pod Sejmem w grudniu 2016 i styczniu 2017 roku. Stale współpracuje z Gazetą Wyborczą i portalem Tygodnika Polityka, gdzie ma swój blog poświęcony demokracji pt. Grand Central.
Filozofka polityki, tłumaczka, działaczka feministyczna i publicystka. W latach 2012-2015 redaktorka naczelna portalu Lewica24.pl. Była doradczynią Klubu Parlamentarnego SLD ds. demokracji i przeciwdziałania dyskryminacji oraz członkinią Rady Polityczno-Programowej tej partii. Członkini obywatelskiego Komitetu Ustawodawczego Ratujmy Kobiety i Ratujmy Kobiety 2017, współorganizatorka Czarnych Protestów i Strajku Kobiet w Warszawie. Organizowała również akcję Stop Inwigilacji 2016, a także obywatelskie protesty pod Sejmem w grudniu 2016 i styczniu 2017 roku. Stale współpracuje z Gazetą Wyborczą i portalem Tygodnika Polityka, gdzie ma swój blog poświęcony demokracji pt. Grand Central.
Komentarze