„Sorry, Winnetou”, „mamy naprzeciwko machinę PiS”, „nie ma co kombinować” – politycy KO komentują usunięcie Jany Shostak z listy. „Walczę z reżimem Łukaszenki, nic mnie nie zdziwi” – odpowiada aktywistka
Sprawa Jany Shostak wiele mówi o toczącej się kampanii wyborczej. O tym, co można powiedzieć, a czego nie.
Pochodząca z białoruskiego Grodna Jana Shostak miała wystartować z 13. miejsca w okręgu podlaskim z listy Koalicji Obywatelskiej. Będzie jednak prawdopodobnie kandydatką Lewicy.
Aktualizacja 29 sierpnia 2023: Jana Shostak wystartuje z listy Lewicy w Poznaniu.
Mówi o sobie, że jest partyzantką i współczesną sufrażystką. Dlaczego Koalicja Obywatelska usnęła aktywistkę z listy? Poszło o dwie wypowiedzi. Powiedziała, że popiera likwidację płotu na polsko-białoruskiej granicy i jest za prawem kobiety do decydowania o aborcji w dowolnym momencie. Żadna z tych wypowiedzi nie mieści się w głównym nurcie polskiej polityki.
Politycy Platformy Obywatelskiej, z którymi rozmawiałam, twierdzą, że to słowa o rozebraniu płotu na granicy rozstrzygnęły sprawę.
„Kto jak nie ona ma prawo mówić, jak jest naprawdę. Ona jest Białorusinką, działaczką opozycyjną” – denerwuje się w rozmowie z OKO.press Robert Biedroń. Współprzewodniczący Lewicy zaproponował Janie Shostak start z lewicowych list. „Szukamy dla niej miejsca”. Co myśli o jej wypowiedzi w sprawie aborcji? „Powiedziała oczywistą oczywistość”.
A co na to wszystko Jana Shostak? „Miałam na myśli to, co powiedziałam. Chciałabym, żeby każda kobieta miała wybór i decydowała o sobie. Zdarzają się bardzo ciężkie i różne sytuacje u kobiet” – powiedziała OKO.press. Dodaje:
„Jestem z białoruskiego bagna opozycyjnego, walczę z reżimem Łukaszenki, więc nic mnie nie zdziwi”.
Urodzona w Grodnie Jana Shostak miała startować z 13. miejsca w okręgu 24 (Białystok). „Wyślijcie mnie do bagna” – apelowała w mediach społecznościowych. Bo polityka to bagno, a ona chciała politykę zmieniać.
Ukończyła (z doktoratem) studia artystyczne w Poznaniu, mieszka w Polsce od 2010 roku, ma polskie obywatelstwo.
Jej aktywność publiczna to połączenie sztuki i działalności humanitarnej. Przez reżim Łukaszenki została „wyklęta”. Gdyby wróciła na Białoruś, groziłoby jej do dwunastu lat więzienia. Inicjatywę pomocową „Partyzantka”, w którą jest zaangażowana, białoruskie państwo określiło jako „ekstremistyczną”.
Najszerzej znana akcja Jany Shostak to minuta krzyku dla Białorusi. W biało-czerwonej sukience krzyczała pod przedstawicielstwem Unii Europejskiej w Warszawie i w dziesiątkach innych miast i miejsc. Upominała się w ten sposób o Białorusinki/Białorusinów zmuszonych do ucieczki ze swojego kraju, szykanowanych, torturowanych. Domagała się realnych działań ze strony władz polskich i europejskich. I bywała skuteczna.
W październiku 2020 roku krzykiem zakłóciła spacer Mateusza Morawieckiego ze Swiatłaną Cichanouską, uznawaną przez białoruskich demokratów za zwyciężczynię wyborów prezydenckich. Tak to opisywał w OKO.press Maciek Piasecki: krzyczała „o formalnych problemach wizowych, z jakimi zmagali się wówczas białoruscy uciekinierzy mimo zapewnień rządu o pomocy. Podziałało: szef Kancelarii Premiera, minister Michał Dworczyk wdał się w rozmowę z Shostak, a po kilku dniach przyznał jej rację i doprowadził do naprawy rządowej omyłki”.
W 2022 roku Shostak ubrana w suknię zrobioną z portretów tysiąca dwustu białoruskich więźniów politycznych odebrała Paszport Polityki. Nagrodę „za perfekcyjne łączenie sztuki i społecznego aktywizmu”.
„Kwestii imigrantów poświęcony był projekt, w którym proponowała wprowadzenie do języka pojęć »nowak« i »nowaczka« zastępujących termin »uchodźca«. O sytuacji kobiet widzianej przez pryzmat konkursów piękności mówił jej film „Miss Polonia”. Kwestii pedofilii w Kościele poświęciła głośną akcję podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, gdzie pojawiła się z transparentem »Papa, call me!«” – to fragment uzasadnienia nagrody „Polityki”.
Kiedy zaczęła się wojna Rosji z Ukrainą, Jana Shostak ruszyła na granicę. Zorganizowała sieć „stewardesy pokoju”, o której opowiedziała OKO.press.
Na listach wyborczych byłaby jedną z nielicznych reprezentantek wschodnich mniejszości. W naszym kraju, gdzie Białorusini i Ukraińcy mają status uciekinierów i gości, pokazywałaby, że mogą być obywatelami współdecydującymi o losach kraju.
Miała wystartować z okręgu 24. Tego samego, z którego startują Szymon Hołownia (Trzecia Droga) i Krzysztof Bosak (Konfederacja). „Jedynką” na liście KO jest tam obecny poseł Krzysztof Truskolaski. Dlaczego Koalicja Obywatelska już nie chce Jany Shostak?
Zarząd Platformy zdecydował o usunięciu Jany Shostak z listy KO w środę wieczorem. „Kiedy w grę wchodzą kwestie bezpieczeństwa, to nie ma co kombinować” – mówi OKO.press członek zarządu Platformy Obywatelskiej. Decyzja w sprawie kandydatury Shostak zapadła szybko i jednomyślnie. Zarząd głosował zdalnie.
„To nie jest wynik negocjacji między partnerami, tylko decyzja największego koalicjanta” – powiedziała OKO.press osoba z zaplecza partii Zieloni. Shostak była kandydatką właśnie Zielonych, którzy należą do Koalicji Obywatelskiej.
O jakich kwestiach bezpieczeństwa mówi polityk PO? Chodzi o wypowiedź Jany Shostak na temat płotu na granicy polsko-białoruskiej. Według naszych rozmówców to ta sprawa miała decydujące znaczenie.
PiS uczynił z płotu na polsko-białoruskiej granicy jeden z tematów referendum, które chce zorganizować w dniu wyborów parlamentarnych.
W poniedziałek 21 sierpnia 2023 rozmawiałam z Janą Shostak w radiu TOK FM o jej kandydaturze. Zapytałam też o płot. Chciałam wiedzieć, czy tak jak dominująca większość polskich polityków, chciałaby go rozbudować.
Odpowiedziała, że najlepiej by było, gdyby płot na granicy w ogóle nie powstał. „Nikt nie pytał obywateli i obywatelek, zanim ten mur powstał, czy on powinien powstać” – stwierdziła. I dodała: „Oczywiście jestem za tym, żeby ten mur został użyty do przetworzenia na ogrodzenia albo blachy dla mieszkańców i mieszkanek Podlasia”.
Na marginesie, rozmowę zatytułowaliśmy: „Jana Shostak startuje do Sejmu – »Jestem realistką, ale żądam niemożliwego«”.
Słowa Jany Shostak jeszcze tego samego dnia zacytowało TVP Info. „»Debilne referendum«, »Rozebrać płot, a resztki dać mieszkańcom Podlasia«. Pomysły kandydatki KO” – brzmiał tytuł tekstu na portalu TVP.
Zainteresowało się też Radio Maryja („KO będzie dążyła do zlikwidowania zapory?”) i portal „Do Rzeczy” („Referendum jest »debilne«, a zaporę trzeba rozebrać. Poglądy kandydatki KO”). Portal wPolityce pytał: „Czy Donald Tusk zareaguje na skandaliczne pomysły kandydatki swojej koalicji? Można w to wątpić”.
Głos zabrali również politycy ze skrajnych skrzydeł Zjednoczonej Prawicy, np. europoseł Dominik Tarczyński. Sebastian Kaleta z Suwerennej Polski uznał słowa Shostak za dowód, że referendum w sprawie płotu jest potrzebne.
Jego wpis podał dalej m.in. Sławomir Cenckiewicz, wpływowy po prawej stronie publicysta.
Ale jeszcze jedna wypowiedź Jany Shostak rozeszła się po internecie i mediach lotem błyskawicy. Ta o aborcji.
W środę 23 sierpnia Jana Shostak wystąpiła w porannym programie Onetu. Rozmawiała z nią Beata Tadla. W pewnym momencie Tadla pyta, czy Jana Shostak będzie krzyczała również w obronie praw kobiet. Shostak odpowiada, że oczywiście i przyznaje, że sama miała aborcję.
– Jestem za likwidacją i pozwoleniem dokonania wyboru każdej kobiecie – powiedziała Shostak. – Bez względu na czas trwania ciąży? – pyta Tadla. – Tak.
Jana Shostak przypomina, że chodziła na protesty Strajku Kobiet z biało-czerwonymi błyskawicami własnego projektu. A Donald Tusk musiał być świadomy, że na listy trafią „silne, odważne, decydujące o sobie kobiety”. Tadla powtarza pytanie. „Pani jest za prawem do decydowania o aborcji również po 12. tygodniu?” – „Tak” – ponownie odpowiada Shostak. Ona nie doprecyzowuje, a dziennikarka Onetu nie dopytuje, czy chodzi o jakieś szczególne sytuacje albo jak to się ma do prawa w innych krajach.
O tym, co Jana Shostak miała na myśli i co powiedziała na ten temat OKO.press – czytaj niżej.
Słowa Jany Shostak o aborcji też pochwycili politycy obozu rządzącego i rządowe media.
Wystarczy zacytować jedną z wypowiedzi. Zbigniew Ziobro napisał: „Herr Donald Tusk dotąd dałeś się poznać tylko jako podły kłamca, ale to, że chcesz wprowadzić do Sejmu zwolenników mordowania ludzi, wyklucza Cię z kręgu naszej cywilizacji”.
„Zaczęła za bardzo prezentować własne poglądy odnośnie muru i zaawansowanej ciąży. To są wypowiedzi bardzo odchylające od naszej linii. Mogą mieć wpływ na kampanię” – przyznaje poseł Platformy Obywatelskiej.
Na linię KO w sprawie płotu na granicy zwrócił uwagę poseł KO z okręgu białostockiego Robert Tyszkiewicz. „Stanowisko KO jest jednoznaczne. Jesteśmy nie tylko za utrzymaniem, ale za uszczelnieniem tej zapory” – napisał w środę 23 sierpnia w mediach społecznościowych.
„Mamy określony program Koalicji Obywatelskiej, a wypowiedzi kandydatki, które wynikają z jej poglądów, z jej przekonań oczywiście nie mieszczą się w tym programie” – skomentował w czwartek wieczorem w Polsat News Borys Budka.
Jana Shostak uderzyła w aksjomaty polityki PO przyjęte na czas trwającej kampanii wyborczej. „Nikt nie chce likwidacji zapory” – to pierwszy. Nie może być żadnych wątpliwości, że PO też jest za tym, żeby zapewnić bezpieczeństwo (Polakom), a „mur” to w Polsce AD 2023 synonim bezpieczeństwa.
Drugi aksjomat: Platforma Obywatelska z dużym trudem i przy kosztach osobowych (co prawda niewielkich) zgodziła się, że to kobieta powinna decydować o swojej ciąży. 12 tydzień jest granicą zapisaną w wewnętrznych dokumentach PO. Mentalno-politycznym szańcem, którego nawet co bardziej konserwatywni członkowie PO są w stanie bronić.
„Polityka się rządzi swoimi prawami” – mówi mi polityk PO. Szanuje Shostak za jej działalność, ale według niego „nie każdy nawet wykonujący tytaniczną pracę w ngo, umie się odnaleźć w realiach politycznych”.
Poseł podnosi jeszcze inny argument: że tym, którzy startują w partii walczącej o pierwsze miejsce (a KO chce doprowadzić do sondażowej „mijanki” z PiS), wolno mniej.
„Jeśli chce się być w polityce, w dużej kampanii, trzeba brać to pod uwagę. To jest odpowiedzialność za pierwszy wynik w Polsce, sorry Winnetou” – mówi polityk.
„Jedna nieszczęśliwa wypowiedź może skupić uwagę” – zauważa poseł Platformy.
Według niego skoro Jana Shostak już na samym początku kampanii nie „chowa języka za zębami”, widać, że nie będzie się trzymała linii KO. „W październiku moglibyśmy mieć niezły bigos w kampanii”. Kiedy pytam, czy nie obawia się podobnych problemów z Michałem Kołodziejczakiem, szefem Agrounii, który niespodziewanie znalazł się na listach KO, poseł odpowiada ze śmiechem: „Michał, wie, co mówić”.
Polityk z zarządu Platformy, który powiedział, że w kwestiach bezpieczeństwa nie ma co kombinować, przyznaje, że członkowie zarządu nie mieli wątpliwości, co należy zrobić z Janą Shostak. Nie było między nimi sporu, a decyzja była natychmiastowa.
„To, co powiedziała, dotyka tematyki ważnej dla PiS. Jeden z tych tematów pojawia się w referendum” – stwierdza inny rozmówca z Platformy Obywatelskiej.
W bardzo podobnym tonie wypowiada się osoba z zaplecza Zielonych:
„Zdajemy sobie sprawę, że mamy naprzeciwko machinę PiS, która wytnie to, co chce. Każde słowo są w stanie przekręcić. W materiałach PiS byłaby kandydatka KO z gołymi sutkami, krzycząca i wzywająca do rozbiórki muru.
Pragmatycznie Tusk nie mógł do tego dopuścić. To by latało w niedzielę w dniu wyborów, bo kampanię referendalna można też prowadzić w dniu wyborów. Powtarzaliby tylko ten cytat”.
Wcześniej to Lewica z podobnych powodów usunęła ze swojej listy Jana Hartmana. Jego wypowiedź, że pedofilów powinno się karać, a nie piętnować, skupiła na sobie uwagę mediów. Lewica uznała, że tłumaczenie się z tej wypowiedzi i wyjaśnianie, co właściwie filozof miał na myśli, będzie ją kosztowało więcej niż pozbycie się Hartmana z listy.
Na pytanie, czy jest zaskoczona decyzją KO, Jana Shostak odpowiada OKO.press: „Jestem z białoruskiego bagna opozycyjnego, walczę z reżimem Łukaszenki, więc nic mnie nie zdziwi”.
Mówi, że była świadoma, że ma inne poglądy niż Koalicja Obywatelska. Miała jednak nadzieję, że uda się jej „tworzyć rewolucję w kulturalny sposób”.
Pytam, co miała na myśli, mówiąc w Onecie o aborcji. „Byłam sobą. To przede wszystkim. Miałam na myśli to, co powiedziałam.
Chciałabym, żeby każda kobieta miała wybór i decydowała o sobie. Zdarzają się bardzo ciężkie i różne sytuacje u kobiet. Niestety wciąż nie mamy wyboru”.
Opowiada mi, że ktoś z rządowych mediów próbował sprawdzać, czy faktycznie pomagała uchodźcom na granicy.
Kiedy cytuję słowa polityków PO, którzy obawiali się, że jej słowa o likwidacji płotu, mogłyby zaszkodzić kampanii KO, Jana Shostak odpowiada: „Idę do polityki z czystym sumieniem. Wydaje mi się, że to jest największy problem, który ma strona prawa, bo doskonale rozumieją, że nie ma żadnej rzeczy, którą mogliby mi zarzucić”.
Mówi też, że mieszkańcy Podlasia są zmęczeni psychicznie tym, co się dzieje wokół ich regionu. Chcieliby, żeby problemy zniknęły. Mieszkańcy tamtych terenów opowiadali jej, że musieli np. pozamykać gospodarstwa agroturystyczne, a polityków takie problemy nie obchodzą.
„Postawiłam na szczerość, na realne działanie i doświadczenie, które mam. Chcę je przenieść do polityki migracyjnej, integracyjnej tego kraju” – mówi Jana Shostak OKO.press.
„To nie jest dla mnie pierwsze takie doświadczenie. Otrzymywałam dużo hejtu, jestem pod tym względem przygotowana jako polityczka” – zauważa w rozmowie z OKO.press Jana Shostak. Od lat jest bowiem atakowana przez polską prawicę.
Opowiada, że zaczęło się w 2017 roku, kiedy zaproponowała, żeby zamiast słowa „uchodźca” używać słowa „nowak”. „To właśnie wtedy dostałam największy hejt. Dlaczego? Bo byłam kobietą, studentką ASP i do tego jestem z Białorusi, więc jak mogę w Polsce proponować nowy język, nowe słowo? To był początek fal hejtu”.
Potem przyszły kolejne fale. Obrywało się jej za to, że krzyczy i że nie nosi stanika. A swój dekolt wykorzystywała do tego, żeby wypisywać na nim nazwy polskich i międzynarodowych firm, które współpracują z białoruskim reżimem.
Nie polecam czytania komentarzy na przykład pod tym artykułem. Trudno zrozumieć, dlaczego większość z nich nie została usunięta przez redakcję wPolityce. W maju 2021 publicysta wPolityce, Jakub Maciejewski, pisał o „niestosownym krzyku”.
Również w maju 2021 na odsłoniętym dekolcie Shostak napisała 56%. „Skoro moje cycki przykuwają tak dużo uwagi, to wykorzystam to miejsce na odpowiednią liczbę. 56% – tyle surowego drewna z Białorusi nadal sprowadza się do Polski” – tłumaczyła na Instagramie.
Samuel Pereira, szef portalu TVP Info, zobaczył w tym napisie wódkę.
„Już tyle tego hejtu otrzymałam, że jest mi to obojętne, mam do tego dystans” – powiedziała OKO.press Jana Shostak.
A w ostatnich dniach ataków na nią było wyjątkowo dużo. Jeszcze zanim Jana Shostak powiedziała cokolwiek na temat płotu czy aborcji, skrajna prawica już ją wyśmiewała, sugerowała, że jest agentką.
Po tym, jak Koalicja Obywatelska ją usunęła, start z listy Lewicy zaproponował Janie Shostak Robert Biedroń. Zgodziła się. Chciała startować z Warszawy, bo tu mieszka, ale warszawska lista Lewicy już jest zamknięta. Trwają więc poszukiwania miejsca dla białoruskiej aktywistki.
„Nie o płot chodzi, tylko o aborcję” – komentuje Biedroń zapewnienia polityków Platformy Obywatelskiej, że to sprawa płotu na granicy przesądziła los Jany Shostak na listach KO.
„W sprawie aborcji sprawa jest jasna: opozycja musi stać po stronie kobiet. Donald Tusk obiecywał, że na listach PO znajdą się ludzie, którzy są za liberalizacją, a dziś to idzie w kierunku przyjmowania ludzi, którzy są przeciwko – przyjęty został [Michał] Kołodziejczak. To jest dla mnie rozczarowujące. Rozumiem, że Donald Tusk zmienił zdanie” – mówi Biedroń.
„Aborcja powinna być dostępna tak szybko, jak to możliwe i tak późno, jak to potrzebne” – mówi OKO.press współprzewodniczący Lewicy.
„To jest oczywista oczywistość. To jest standard europejski. Są kobiety, które robią aborcje później niż w 12. tygodniu. Zdarzają się takie historie, poważne wady płodu”. Europoseł przypomina, że Aborcyjny Dream Team pomaga Polkom zrobić aborcję w krajach, w których jest dopuszczalne zrobienie jej później niż do 12. tygodnia.
A co z wypowiedzią w sprawie płotu?
„Głosowałem w Parlamencie Europejskim przeciwko finansowaniu budowy płotu na granicy. Sprawa jest bardzo wrażliwa i skomplikowana, ale pamiętajmy, że Jana Shostak jest Białorusinką, działaczką opozycyjną. Dla Białorusinów ten płot oznacza, że nie mogą uciec przed reżimem, muszą przechodzić przez granicę w sposób nielegalny. Kto jak nie Jana Shostak, ma mówić, jak jest naprawdę” – mówi OKO.press Biedroń.
„Jestem skałą.
Bardzo wierzę, że się uda podczas tych wyborów stworzyć przynajmniej w jakiejś części politykę na nowych zasadach bazujących na innych wartościach. Bazujących na wartościach prawdziwej miłości do ludzi, do nowoprzybywających osób” – mówi OKO.press Jana Shostak.
Dodaje, że zależy jej na zmianie w polityce, która będzie związana „z troską i dbałością o innego człowieka, a nie przez ciągłe wytwarzanie emocjonalnego napięcia u ludzi, którzy oglądają debaty”.
„Zależało mi, żeby spróbować zmienić narrację w politykę. Chcę pokazać, że taka łagodna polityczka ma prawo istnieć w dzisiejszym świecie. Wiem, że to nie jest modne, ale może właśnie dzięki mojej osobistej postawie osoby, które nie myślały o tym, żeby oddać głos, może jednak go oddadzą 15 października”.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze