0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Robert Robaszewski / Agencja Wyborcza.plFot. Robert Robaszew...

Przez ostatnie cztery lata Polska zajmowała ostatnie miejsce wśród państw Unii Europejskiej w Tęczowym Rankingu ILGA-Europe, który bada poziom ochrony prawnej osób LGBT+ w krajach europejskich. W tegorocznym raporcie Polska awansowała o jedną lokatę, wraz z Bułgarią zajmując przedostatnie miejsce w UE. Niżej znalazła się tylko Rumunia.

Nie chodzi o komfort życia, ale o prawa

Tęczowy Ranking publikowany jest z okazji obchodzonego 17 maja Międzynarodowego Dnia przeciwko Homo-, Bi-, Transfobii. W tym roku ukazał się już po raz czternasty. Jego celem nie jest monitorowanie poziomu społecznej akceptacji wobec osób LGBT+, ale sprawdzanie, jak państwa wywiązują się z obowiązku zapewnienia członkom tęczowej społeczności równych praw. Równych, czyli takich samych, jakimi cieszą się nieheteronormatywni obywatele.

Ranking ILGA-Europe analizuje krajowe prawodawstwo i stosowanie prawa przez sądy i organy administracyjne w siedmiu kategoriach:

  • równość i zakaz dyskryminacji,
  • rodzina,
  • przestępstwa z nienawiści i mowa nienawiści,
  • uzgodnienie płci metrykalnej;
  • integralność cielesna osób interpłciowych,
  • wolności obywatelskie (tj. wolność zgromadzeń, zrzeszania się i ekspresji)
  • prawo do azylu.

W tegorocznym zestawieniu Polska zdobyła 21 proc. możliwych do zdobycia punktów, co uplasowało nas na 39 miejscu z 49 badanych państw (w rankingu ujęte są także państwa nienależące do UE).

Nic dziwnego – polskie 21 proc. wypada blado zarówno na tle unijnej (51 proc.), jak i ogólnoeuropejskiej średniej (42 proc.).

Przeczytaj także:

Zero punktów za ochronę przed nienawiścią

Punkty przyznawane były za stan prawny obowiązujący od 1 stycznia do 31 grudnia 2024 roku. To pierwszy pełny rok kalendarzowy rządów Koalicji 15 października.

Polska aż za trzy z siedmiu kategorii otrzymała 0 punktów. Są to: ochrona przed przestępstwami z nienawiści, uznawanie tęczowych rodzin i oraz integralność cielesna osób transpłciowych.

Raport odnotował inicjatywę Ministerstwa Sprawiedliwości pod rządami Adama Bodnara dotyczącą nowelizacji kodeksu karnego w zakresie przestępstw z nienawiści. Projekt zapowiedział w styczniu 2024 roku ówczesny wiceminister Krzysztof Śmiszek (dziś już europoseł). Prace nad ustawą, która została ujęta w umowie koalicyjnej, trwały ponad rok. Po przyjęciu przez Sejm w marcu 2025 trafiła do podpisu na biurko prezydenta. Andrzej Duda jej nie podpisał i odesłał ustawę do Trybunału Konstytucyjnego.

Dlatego mimo uchwalenia przez parlament stosownej ustawy, Polska nie otrzymała punktów za ochronę przed przestępstwami z nienawiści. Ranking ILGA-Europe obejmuje bowiem jedynie prawo, które już obowiązuje i jest stosowane.

Zero punktów (i nadziei) dla tęczowych rodzin

Z tych samych powodów Polska nie otrzymała żadnego punktu w obszarze rodziny. Bo choć ministra ds. równości Katarzyna Kotula przygotowała projekt ustawy o związkach partnerskich, ten utknął na poziomie konsultacji rządowych.

Od kilku miesięcy trwa przepychanka z posłami PSL, którzy sprzeciwiają się nawet temu, by projekt był przedstawiony Sejmowi jako rządowy, nie mówiąc już o takich technicznych „drobiazgach” jak to, czy związki partnerskie mogą być zawierane w tym samym miejscu, co małżeństwa (chodzi o urzędy stanu cywilnego).

Tymczasem początek rządów Koalicji 15 października zbiegł się z historycznym wyrokiem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Przybyszewska i inni przeciwko Polsce. W wyroku, który zapadł w grudniu 2023 roku, Trybunał stwierdził, że Polska naruszyła art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, nie uznając i nie przyznając ochrony związkom osób tej samej płci.

To samo Trybunał powtórzył 10 miesięcy później, w wyroku Formela i inni przeciwko Polsce.

Już 28 maja Europejski Trybunał Praw Człowieka wyda wyrok w sprawie kolejnych siedmiu małżeństw, którym Polska odmówiła transkrypcji aktu małżeństwa zawartego za granicą.

Awans za strefy wolne od LGBT

Niewiele punktów, ale jednak, Polska zgromadziła w kategoriach antydyskryminacyjnego prawodawstwa i wolności obywatelskich. Awans w tym zakresie umożliwiło uchylenie wszystkich obowiązujących dotychczas Samorządowych Kart Praw Rodzin, czyli tzw. stref wolnych od LGBT. W 2019 wiele gmin, powiatów, a nawet województw przyjmowały uchwały przeciwko „ideologii LGBT”. Według ustaleń Atlasu Nienawiści, w szczytowym momencie, czyli w połowie 2020 roku, w Polsce obowiązywało ponad sto takich uchwał, a ich zasięg obejmował ponad 1⁄3 terytorium Polski.

Dzięki wysiłkowi aktywistów udało się doprowadzić do ich uchylenia wszystkich samorządowych aktów dyskryminujących osoby LGBT+. Ostatnią z nich odwołał w zeszłym miesiącu powiat łańcucki.

Punkty za ścieżkę zdrowia

Zaskakujący wynik 43 proc. punktów Polska uzyskała w kategorii umożliwienia uzgodnienia płci metrykalnej, czyli tzw. legalnej tranzycji. Wynik zaskakujący, biorąc pod uwagę, że podobnie jak w przypadku ustawy o związkach partnerskich, ustawa o uzgodnieniu płci metrykalnej w Polsce nie istnieje.

Tranzycja prawna jest w Polsce możliwa tylko dzięki przestarzałemu wyrokowi Sądu Najwyższego z lat 90. ubiegłego wieku, który umożliwia osobom transpłciowym uzgodnienie metrykalnej przed sądem w procesie wytaczanym własnym rodzicom (pochodzenie tej kuriozalnej konstrukcji prawnej tłumaczyliśmy tutaj).

Formalnie więc wymiar sprawiedliwości nadrabia braki ustawodawcy, wskazując osobom transpłciowym ścieżkę, którą mogą obrać, chcąc zmienić oznaczenie płci w dokumentach. Często okazuje się to być jednak ścieżka zdrowia.

Niejednokrotnie w sprawach o uzgodnienie płci sędziowie powołują biegłych, którzy na potrzeby sądu przeprowadzają „badania” naruszające godność osób transpłciowych. Jedno z takich badań opisaliśmy w OKO.press, udając się na nie z ukrytą kamerą.

Sądy nie wyręczą ustawodawcy

W marcu 2025 roku Sąd Najwyższy nieoczekiwanie zmienił przyjętą od 30 lat linię orzeczniczą i orzekł, że uzgodnienie płci nie wymaga wytoczenia powództwa przeciw rodzicom, ale może być rozpatrywana w trybie nieprocesowym (czyli osoba trans może po prostu złożyć wniosek bezpośrednio do sądu, nie musząc fatygować przy tym jakiejś drugiej strony procesu). To historyczna zmiana, które jednak niekoniecznie (a przynajmniej nieprędko) przełoży się na znaczącą zmianę sytuacji osób transpłciowych w Polsce.

Po pierwsze, to znów zmiana, która wychodzi ze strony władzy sądowniczej. Jej zadaniem jest jednak stosowanie prawa, a nie jego tworzenie.

To obowiązek należący do ustawodawcy, który nie wywiązuje się z niego względem osób LGBT+. Problemem tęczowej społeczności i bezpośrednią przyczyną tak niskiej lokaty Polski są rankingu ILGA, są liczne luki w prawie, przez które osoby LGBT+ są traktowane jak obywatele gorszej kategorii. Nie tylko w porównaniu do obywateli heteronormatywnych, ale także pomiędzy sobą.

Doskonale widać to na przykładzie prawnej tranzycji. Z braku stosowanej ustawy, sądy, a właściwie sami sędziowie, potrafili kierować się w orzekaniu „praktyką danego okręgu”. To oznaczało, że w sądzie np. w Krośnie cała procedura mogła odbyć się bez powoływania biegłych, a nawet bez rozprawy, a w sądzie w Poznaniu sprawa ciągnęła się dwa lata ze wszystkimi możliwymi uciążliwościami, do których zaliczali się nie tylko biegli, ale i prokuratorzy na sali rozpraw.

Wielka Brytania niepokojąco w dół

Według tegorocznej edycji Tęczowego Rankingu najlepszą sytuacją prawną cieszą się osoby LGBT+ na Malcie. Na drugim miejscu znalazła się Belgia, podium zamyka Islandia. Najgorsza sytuacja panuje w Rosji, Turcji i Azerbejdżanie.

Największą stratę punktową w porównaniu do poprzedniej edycji Tęczowego Rankingu zanotowały Węgry, Wielka Brytania i Gruzja.

W przypadku Węgier powodem jest wprowadzenie prawa zakazującego organizowania marszów równości i osłabiających ochronę przed dyskryminacją i nierównym traktowaniem ze względu na tożsamość płciową.

W podobny sposób sytuacja pogorszyła się w Gruzji, która przyjęła pakiet ustaw wymierzonych w osoby LGBT+, w tym m.in. uniemożliwiających uzgodnienia płci metrykalnej, utrudniających dostęp do ochrony zdrowia osobom transpłciowym czy zakaz organizacji wydarzeń dotyczących równouprawnienia osób LGBT+ w przestrzeni publicznej.

Największy spadek punktowy zanotowała jednak Wielka Brytania, która w tegorocznym rankingu uplasowała się dopiero na 22 miejscu, choć 10 lat temu była liderem zestawienia. Wszystko z powodu głośnego wyroku, w którym sąd zdefiniował pojęcia „kobieta” i „mężczyzna”, opierając się na wąskim, biologicznym aspekcie rozumienia płci. Konsekwencją tego wyroku jest przyzwolenie na traktowanie osoby transpłciowej zgodnie z płcią przypisaną w akcie urodzenia, niezależnie od tego, czy osoba dokonała prawnej tranzycji, czy nie.

Niemcy i Łotwa z awansem

Kilka europejskich państw poprawiło swój wynik w Tęczowym Rankingu w porównaniu do roku ubiegłego.

Niemcy znalazły się w tym roku na ósmym miejscu, osiągając najwyższą lokatę w swojej historii. Wszystko dzięki wejściu w życie w listopadzie 2024 ustawy o samostanowieniu, która umożliwia osobom transpłciowym zmianę oznaczenia płci w dokumentach w oparciu własną decyzję, bez konieczności przedstawienia szeregu zaświadczeń i badań lekarskich.

Z kolei Łotwa awansowała w zestawieniu dzięki wprowadzeniu związków partnerskich dostępnych dla par osób tej samej płci. Czechy przesunęły się o 3 miejsca dzięki poszerzeniu praw osób w związkach partnerskich (m.in. poprzez możliwość wspólnej adopcji). Dzięki doprecyzowaniu w Federalnym Akcie Równego Traktowania, że ochrona przed dyskryminacją ze względu na płeć obejmuje także tożsamość płciową, ekspresję płciową i cechy płciowe, swój wynik o 4 lokaty poprawiła również Austria.

Mimo poprawy kilku wyników, nad tęczową społecznością w Europie wisi jednak widmo radykalizmów. Ich źródłem są już nie tylko rosyjskie praktyki, ale także retoryka i decyzje Donalda Trumpa.

"Środki ograniczające dostęp do opieki zdrowotnej dla osób transpłciowych i wycofanie inicjatyw DEI w agencjach federalnych mają na celu osłabienie ochrony osób transpłciowych i ograniczenie integracji osób LGBT+. Podobne posunięcia w Wielkiej Brytanii, na Węgrzech, w Gruzji nie są jednostkowymi regresjami, ale skoordynowaną globalną reakcję mającą na celu wymazanie praw osób LGBT+ cynicznie przedstawianą jako obrona tradycji lub stabilności publicznej, ale w rzeczywistości mającą na celu utrwalenie dyskryminacji i stłumienie sprzeciwu” – komentuje Katrin Hugendubel, dyrektorka rzecznictwa w ILGA-Europe.

;
Na zdjęciu Leonard Osiadło
Leonard Osiadło

W OKO.press od 2022 roku. Pisze o prawach człowieka, przekłada zawiłości prawne na ludzki język, tropi przypadki dyskryminacji i niesprawiedliwości społecznej. Wcześniej pracował w Gazecie Wyborczej, a także w organizacjach pozarządowych (Polska Akcja Humanitarna, Krytyka Polityczna), gdzie zajmował się fundraisingiem i komunikacją. Z wykształcenia politolog po UAM, prawnik i dziennikarz (oba Uniwersytet Warszawski). W ramach stypendium studiował także na National Taipei University na Tajwanie. Aktualnie uczeń Autorskiej Szkoły Muzyki Rozrywkowej i Jazzu im. Krzysztofa Komedy w klasie perkusji.

Komentarze