0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Zdjęcie: Odd ANDERSEN / AFPZdjęcie: Odd ANDERSE...

AKTUALIZACJA, godz. 02:00.

Po zliczeniu głosów ze 100 proc. komisji wyborczych wynik głosowania do Bundestagu przedstawia się następująco:

  • CDU/CSU – 28,6 proc.
  • AfD – 20,8 proc.
  • SPD – 16,4 proc.
  • Zieloni – 11,6 proc.
  • Lewica (Die Linke) – 8,8 proc.
  • BSW (Sojusz Sahry Wagenknecht) – 4,97 proc.
  • FDP (liberałowie) – 4,3 proc.

Ponieważ prorosyjski Sojusz Sahry Wagenknecht (partia, która powstała po rozłamie w Die Linke) i FDP nie przekroczyły progu wyborczego, z ogromnym prawdopodobieństwem większość zdolną do stworzenia rządu będzie miała koalicja CDU/CSU oraz SPD.

Wyniki exit poll niemieckich wyborów do Bundestagu nie zaskoczyły. Zgodnie z sondażami największe poparcie – 29 proc. głosów – otrzymali konserwatyści z CDU, a drugi wynik – 19,5 proc. głosów – zdobyła Alternatywa dla Niemiec. To bardzo dobry, choć przewidywalny wynik skrajnej prawicy – zgodny ze średnimi sondażowymi.

Od czasu ostatnich wyborów AfD niemal podwoiła swoje poparcie. W 2021 roku na ugrupowanie zagłosowało 10,3 proc. wyborców.

Choć oczywiście należy pamiętać, że wyniki exit poll to dopiero wyniki wstępne. Skrajna prawica może się okazać w nich nieco niedoszacowana i ostatecznie przekroczyć pułap 20 proc. Oficjalne wyniki niemieckich wyborów do Bundestagu poznamy po zliczeniu głosów, czyli najpewniej w poniedziałek 24 lutego rano. Pełne i finalne wyniki zostaną ogłoszone przez biuro wyborcze w ciągu około 2 tygodni.

To, co zaskoczyło najbardziej, to rekordowa frekwencja.

W niemieckich wyborach do Bundestagu udział wzięło 82,5 proc. uprawnionych, najwięcej od momentu zjednoczenia Niemiec w 1990 roku. Jak na antenie telewizji Bloomberg mówiła niemiecka politolożka Daniela Schwarzer, ta ogromna mobilizacja to przede wszystkim skutek rosnącego poparcia dla skrajnej prawicy. Tłumniej do wyborów pójdą zarówno ci, którzy chcą zagłosować na AfD, jak i ci, którzy chcą postawić kontrę rosnącej prawicy. Ale do udziału w wyborach Niemców mobilizuje też bezprecedensowa stagnacja gospodarcza i coraz bardziej niepokojąca sytuacja geopolityczna w regionie.

Oto wyniki exit poll dla ARD niemieckich wyborów do Bundestagu:

  • CDU – 29 proc. (+10,1 pp w porównaniu z wynikiem z 2021 roku)
  • AfD – 19,5 proc. (+9,2 pp)
  • SPD – 16 proc. (-9,7 pp)
  • Sojusz 90/Zieloni – 13,5 proc. (-1,3 pp)
  • Lewica – 8,5 proc. (+3,6 pp)
  • FDP – 4,9 proc. (-5,6 pp)
  • Sojusz Sahry Wegenknecht – 4,7 proc.

Zwycięzcy i przegrani

Największą porażką w tych wyborach jest wynik rządzącej socjaldemokracji, czyli SPD kanclerza Olafa Scholza. W ciągu trzech lat rządów od SPD odsunęło się niemal 10 proc. wyborców. Jak wynika z danych o przepływach elektoratów, które w niedzielę wieczorem podawał dziennik Deutsche Welle, najwięcej wyborców SPD – nawet 2 miliony osób – odpłynęło do CDU. Ale rozczarowani wyborcy socjaldemokracji przerzucili też poparcie na Lewicę.

Ogromnej porażki doświadczyli też współrządzący z SPD w ramach trójkolorowej koalicji liberałowie z Wolnej Partii Demokratycznej (FDP).

Według exit poll FDP otrzymało zaledwie 4,9 proc. głosów i niewykluczone, że w ogóle nie wejdzie do parlamentu. Według niemieckiej ordynacji wyborczej, żeby wejść do parlamentu, trzeba przekroczyć próg 5 proc. głosów. Wyjątek stanowi sytuacja, jeśli co najmniej trzech kandydatów partii, która nie przekroczy progu, wygra wybory w trzech okręgach wyborczych. Zdobycie trzech indywidualnych mandatów znosi wymóg 5 proc. progu wyborczego.

Wyborcy FDP najliczniej przerzucili swoje poparcie na CDU/CSU (milion osób) oraz na skrajną prawicę.

CDU/CSU zdobyło głosy około miliona rozczarowanych liberałów, a AfD nawet 800 tysięcy, wynika z danych podawanych przez DW).

Bardzo kiepsko poszło też ugrupowaniu Sahry Wegenknecht, która jeszcze przed wyborami do europarlamentu w czerwcu wydawała się nową, atrakcyjną siłą na niemieckiej scenie politycznej. Na jej populistyczno-konserwatywno-lewicowy Sojusz Sahry Wegenknecht zagłosowało 4,7 proc. wyborców, co oznacza, że sojusz najprawdopodobniej nie zdobędzie żadnych miejsc w Bundestagu. W wyborach do europarlamentu poparcie rzędu 6,2 proc. głosów dało ugrupowaniu aż 6 mandatów.

Nieco lepiej poradzili sobie Zieloni, którzy w ciągu ostatnich trzech lat, jako członkowie koalicji rządzącej, stracili 1,3 pkt. proc. poparcia. Najwięcej wyborców Zielonych odpłynęło do Lewicy (600 tysięcy osób) oraz do CDU/CSU (390 tysięcy).

Według wyników exit poll urosło poparcie dla Lewicy. W 2021 roku na to ugrupowanie głosowało 4,9 proc. wyborców. W tym roku – 8,5 proc.

Najwięcej nowych wyborców pozyskała AfD.

Na ugrupowanie Alice Weidel zagłosowały 2 miliony osób, które nie głosowały w poprzednich wyborach. Na drugim miejscu w pozyskiwaniu nowych wyborców uplasowała się CDU/CSU. Niemieccy konserwatyści przyciągnęli milion nowych wyborców.

Przeczytaj także:

Możliwe koalicje

Żeby rządzić w Niemczech, potrzeba poparcia co najmniej 316 członków 630-osobowego Bundestagu. Najbardziej prawdopodobna jest koalicja CDU/CSU i SPD, bo lider CDU i kandydat konserwatystów na kanclerza Friedrich Merz kilkukrotnie w kampanii wykluczył możliwość utworzenia koalicji ze skrajną prawicą (zob. wywiad OKO.press z Kamilem Frymarkiem z Ośrodka Studiów Wschodnich).

Co prawda taka koalicja to powrót do najbardziej tradycyjnego i nużącego dla Niemców układu w polityce, ale biorąc pod uwagę alternatywę w postaci rosnącej skrajnej prawicy oraz kiepski finał rządów Scholza w trójkolorowym układzie (z liberałami i Zielonymi), powrót do nudnej, centrowej polityki może okazać się dla Niemców wytchnieniem.

Prognozowany rozkład miejsc w parlamencie wygląda więc tak:

  • CDU – 208 mandatów
  • AfD – 150 mandatów
  • SPD – 120 mandatów
  • Sojusz 90/Zieloni – 88 mandatów
  • Lewica – 63 mandaty
  • FDP – 0 mandatów
  • Sojusz Sahry Wegenknecht – o mandatów
  • Inne – 1 mandat

Źródło: Kalkulacja ARD na godz. 21:30 w niedzielę 23 lutego 2025.

Nie jest niemożliwa także ewentualna współpraca CDU/CSU z Zielonymi. Partie te mogą dogadać się w kwestii np. pomocy dla Ukrainy, ale już sceptyczna i bardzo wstrzemięźliwa narracja całej europejskiej centroprawicy, w tym CDU/CSU, o Zielonym Ładzie, może nie wzbudzić entuzjazmu Zielonych.

Po ogłoszeniu wyników exit poll kandydat na kanclerza z ramienia CDU/CSU Friedrich Merz nie zdradził żadnych szczegółów na temat ewentualnych planów koalicyjnych. Zaznaczył tylko, że będzie chciał ogłosić sformowanie rządu jak najszybciej.

„Zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności i ze skali zadania, które stoi przed nami (...). Ta kampania była naprawdę potrzebna, poruszyliśmy w debacie wiele ważnych kwestii, które stoją przed naszym krajem (...). Teraz będziemy ze sobą rozmawiać, ale najważniejszą rzeczą jest jak najszybsze przywrócenie rządu zdolnego do skutecznego podejmowania działań w Niemczech” – mówił Merz podczas wieczoru wyborczego w Domu Konrada Adenauera w Berlinie.

Jako najważniejsze kwestie, którymi będzie musiał zająć się jego rząd, lider CDU wymienił politykę gospodarczą, migracyjną, zagraniczną i bezpieczeństwa, zarówno międzynarodowego, jak i wewnętrznego.

„Musimy szybko odzyskać naszą zdolność działania, abyśmy mogli zrobić to, co należy, tu, u nas w domu, oraz abyśmy znów byli obecni w Europie i w świecie. Obiecuję, że Niemcy znów będą rządzone niezawodnie” – podkreślił Merz, zaznaczając, że „nikt nie czeka na długie rozmowy koalicyjne i negocjacje”.

Scholz: Jestem odpowiedzialny za ten wynik

W wystąpieniu po ogłoszeniu wyników exit poll przewodniczący SPD, odchodzący kanclerz Olaf Scholz, przyznał się za to do porażki.

„To słaby wynik i chciałbym skorzystać z okazji, aby powiedzieć, że jestem odpowiedzialny za ten wynik wyborów” – powiedział Scholz.

Przewodniczący SPD pogratulował zwycięzcom i zapewnił o gotowości „dalszej walki o demokrację”. Podkreślił, że dobry wynik wyborczy skrajnej prawicy to nie jest coś, co „można zaakceptować”. Jego zdaniem siły demokratyczne powinny trzymać się twardo zasady: żadnej współpracy ze skrajną prawicą.

„To, że skrajnie prawicowa partia, taka jak AfD, uzyskuje takie wyniki wyborcze w kraju, to nie jest coś, co można zaakceptować. Nigdy nie będę się na to godził. Dlatego musimy trzymać się zasady, której trzymaliśmy się w ostatnich dziesięcioleciach: żadnej współpracy ze skrajną prawicą. Partia Socjaldemokratyczna trzyma się tego kursu i mam nadzieję, że inni także będą to robić” – mówił Scholz ze sceny w Domu Willy'ego Brandta w Berlinie.

Scholz podkreślił też, że przyszło mu rządzić w czasie, gdy rozgorzała wojna w Ukrainie. Stwierdził, że jego rząd przeprowadził Niemcy przez ten okres „bezpiecznie”. Zarówno jako „zwolenników Ukrainy”, jak i kogoś, „kto zapewnia, że wojna się nie rozprzestrzenia”. W ten sposób kanclerz Scholz podsumował trzy lata bardzo ostrożnych i często przeciągniętych w czasie decyzji o wsparciu Ukrainy.

Bilans pomocy dla Ukrainy

Niemcy Scholza ostatecznie wsparły Ukrainę pomocą o wartości ok. 17 miliardów euro, co nominalnie czyni Berlin największym w Europie darczyńcą dla Ukrainy. Ale – jak podkreślają eksperci z Instytutu Ekonomicznego w Kilonii, jak na możliwości niemieckiej gospodarki wsparcie Ukrainy było raczej symboliczne. Sięgnęło bowiem zaledwie 0,5 proc. PKB.

W raporcie podsumowujących trzy lata wojny w Ukrainie twórcy narzędzia Ukraine Support Tracker, które służy monitorowaniu pomocy udzielanej przez różne państwa na świecie Ukrainie, że większą pomoc w latach 90. Niemcy przekazały walczącemu z Irakiem Kuwejtowi. Scholz był wielokrotnie oskarżony o brak decyzyjności, zwłaszcza przez polityków CDU/CSU.

Od CDU/CSU oczekuje się przyspieszenia pomocy Ukrainie. W debacie telewizyjnej 9 lutego kandydat na kanclerza Friedrich Merz zapowiedział m.in. że ma dogadaną większość w parlamencie na wysłanie Ukrainie pocisków manewrujących Taurus. Merz mówił też, że wojna w Ukrainie mogła zakończyć się wcześniej, gdyby europejskie wsparcie dla Kijowa było bardziej zdecydowane.

To była pewna przegrana

Niemieccy komentatorzy podkreślają, że w jednej z debat telewizyjnych w zeszłym tygodniu Olaf Scholz zapewnił, że jeśli SPD przegra wybory, nie będzie się ubiegał o żadne stanowisko w ewentualnie współtworzonym rządzie. W partii pojawiają się głosy, że porażka SPD z Scholzem na czele była pewna. Oraz że Scholz powinien był ustąpić i pozwolić poprowadzić partię do wyborów Borisowi Pistoriusowi, ministrowi obrony narodowej.

Już rok przed wyborami Pistorius wygrywał rankingi poparcia dla polityków, zdobywając znacznie lepsze wyniki niż Scholz. W grudniu 2023 roku w badaniu przeprowadzonym przez sondażownię INSA okazało się, że Pistoriusa pozytywnie odbiera 42 proc. badanych. W tym samym czasie poparcie Olafa Scholza spadło do 25 proc., a niemieckie media (np. Deutsche Welle) pisały o najniższym poparciu dla kanclerza Niemiec w historii badań, czyli od 1997 roku.

Mimo to Scholz uparł się na start, licząc na to, że tak jak przed wyborami w 2021 roku, niskie przedwyborcze sondaże nagle odwrócą się na skutek błędu oponentów. W 2021 roku w trakcie kampanii poparcie SPD potrafiło sięgać zaledwie 15 proc. kilka miesięcy przed wyborami. Mimo to partia ostatecznie wygrała, zdobywając 25,7 proc. głosów.

To przesądziło o porażce SPD

W tej kampanii jego partia usiłowała przekonać do siebie wyborców deklaracjami o utrzymywaniu stabilnych wydatków socjalnych, finansowym wsparciu dla rodzin i klasy średniej oraz ostrożnym, lecz konsekwentnym podejściu do polityk klimatycznych – pisze Deutsche Welle. SPD konsekwentnie stała na stanowisku, że należy utrzymać regulacje Zielonego Ładu, a państwo powinno amortyzować społeczne ryzyka transformacji.

Scholz chciał to robić poprzez rozluźnienie dyscypliny finansowej i zwiększenie poziomu deficytu budżetowego, ale jego propozycja była na tyle mocno kontestowana, że doszło do rozpadu koalicji rządzącej.

Kiepska sytuacja ekonomiczna Niemiec, wysoka inflacja, załamanie wzrostu gospodarczego, niemożność ustalenia budżetu, a także drastyczne przypadki przemocy ze strony osób o imigranckim pochodzeniu, takie jak atak na jarmarku świątecznym w Magdeburgu w styczniu 2025 czy atak nożownika w Berlinie sprzed dwóch dni, przesądziły o braku zaufania do sprawczości rządzącej koalicji. SPD nie była też postrzegana jako siła, która jest w stanie dać odpór rosnącej skrajnej prawicy.

Przegrawszy przedterminowe wybory w Niemczech, Olaf Scholz zapisze się w historii jako kanclerz najkrócej sprawujący urząd od pięciu dekad – zwracał uwagę dziennik Deutsche Welle.

Podczas wieczoru wyborczego Scholz podkreślił też, że ma nadzieję, że Partia Socjaldemokratyczna pozostanie zjednoczona i będzie walczyć o to, aby socjaldemokracja „nadal odgrywała centralną rolę w życiu Niemiec”.

Alice Weidel: Udało się, jesteśmy partią ludową

Bardzo ważnym wątkiem tych wyborów jest oczywiście wynik skrajnie prawicowej AfD. Partia, którą do wyborów poprowadziła Alice Weidel, gruntuje swoją pozycję na niemieckiej scenie politycznej. Mówiła o tym sama przewodnicząca AfD podczas wieczoru wyborczego.

„Przyjaciele, osiągnęliśmy historyczny wynik, nigdy nie byliśmy silniejsi w rządzie federalnym. Staliśmy się drugą najsilniejszą siłą w Bundestagu i mocno ugruntowaliśmy swoją pozycję jako partia ludowa (...). Przeprowadziliśmy wspaniałą kampanię wyborczą (...). Jesteśmy jedyną partią, która podwoiła poparcie w porównaniu z wynikami ostatnich wyborów (...). Będziemy zawsze gotowi do tego, by realizować wolę ludzi” – mówiła Weidel.

Dodała, że jeśli CDU/CSU „popełni oszustwo wyborcze” i wykluczy z rządu AfD, dogadując się z lewicą (czyli SPD), to jej zdaniem „szybciej niż myślicie” dojdzie do tego, że AfD przegoni CDU/CSU w sondażach, stając się największą siłą polityczną w kraju.

Ta diagnoza jest jednak niekoniecznie słuszna, bo CDU/CSU nie mamiło wyborców w kampanii wizją wspólnych rządów z AfD. Jeśli do takiej koalicji nie dojdzie, wyborcy raczej nie będą rozczarowani. Jednocześnie potencjalna koalicja z dość skompromitowaną lewicą była szeroko omawiana jako jedna z najbardziej realnych możliwości. Tu też wyborcy raczej nie powinni być zaskoczeni.

SPD nie ma mocnej pozycji negocjacyjnej, więc w nowym niemieckim rządzie najpewniej dominować będzie CDU.

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze