Sahra Wagenknecht, jedna z najbardziej kontrowersyjnych niemieckich polityczek, ogłosiła odejście z Die Linke (Lewicy) i założenie „lewicowo-konserwatywnego” projektu politycznego. Nowa partia może namieszać w niemieckiej polityce. Może też pogrążyć i Die Linke, i AfD.
23 października 2023 Sahra Wagenknecht, razem z kilkoma innymi dotychczasowymi posłami i posłankami z Die Linke, ogłosiła na konferencji prasowej odejście z Die Linke i start nowego projektu politycznego.
Ma to być stowarzyszenie Bündnis Sahra Wagenknecht – Für Vernunft und Gerechtigkeit, tj. Sojusz Sahry Wagenknecht – dla rozsądku i sprawiedliwości, w skrócie BSW.
Docelowo ma być przekształcone w nową partię polityczną, a zadebiutować ma w wyborach do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2024 roku.
Publiczne oświadczenie ucięło wielomiesięczne spekulacje i tym samym przypieczętowało rozłam w Die Linke, od kilku lat targanej wewnętrznymi konfliktami i wojną między frakcjami.
Die Linke, dziś zagrożona odejściem w niebyt, jeszcze do niedawna była trzecią-czwartą siłą polityczną w kraju, bijąc się o podium z liberałami z FDP (do wyborów w 2017 roku, kiedy obie przegoniła AfD, a w 2021 roku także Zieloni).
Partia powstała z połączenia wschodnioniemieckiej postkomunistycznej Partii Demokratycznego Socjalizmu (PDS) i Alternatywy Wyborczej Praca i Sprawiedliwość Społeczna (WASG), utworzonej w 2005 roku przez dysydentów z lewego skrzydła rządzącej wtedy SPD, niezadowolonych ze zbyt liberalnych i antyspołecznych reformach rządu Gerharda Schrödera (Schröder był w tym czasie, oprócz Tony’ego Blaira, naczelnym przedstawicielem tzw. Trzeciej Drogi, którą w Polsce w tym czasie mocno inspirował się SLD pod wodzą Leszka Millera). W 2009 roku, z inicjatywy Oscara Lafontaine’a – do 1999 roku przewodniczącego SPD, który wystąpił z partii i z rządu Schrödera po konflicie z tym ostatnim – WASG i PDS utworzyły wspólną listę do wyborów federalnych, a w 2011 roku oficjalnie połączyły się w jedną partię, Die Linke.
Długo pozostawała najsilniejszą lub drugą siłą w nowych landach na wschodzie kraju – póki nowopowstała AfD nie odebrała jej w wielu miejscach poparcia. Silna jest też w Saarze – landzie na granicy z Francją, z którego pochodzi Lafontaine i do którego w 2012 roku przeniosła się Sahra Wagenknecht (są małżeństwem od 2014 roku).
Początkowo nowa partia odnosiła sukcesy. Współtworzyła rządzące koalicje we wszystkich landach dawnego NRD oprócz Saksonii, w Turyngii udało jej się nawet wygrać wybory i w 2014 roku objąć pierwszy urząd premiera landu, którym został Bodo Ramelow (jest nim z krótką przerwą do dziś, choć od 2019 roku rządu mniejszościowego). Dziś współrządzi jedynie w Turyngii, Bremie i Maklemburgii-Pomorzu Przednim.
Ideologicznie jest najbardziej na lewo w niemieckiej polityce, reprezentuje demokratyczny socjalizm (w Polsce nie ma jej odpowiednika, najbardziej lewicowa Partia Razem w Niemczech wypadłaby gdzieś w okolicach środkowego skrzydła SPD), choć wśród jej licznych frakcji jest i komunistyczna. Pozostałe frakcje to między innymi lewica antykapitalistyczna, lewica socjalistyczna (keynesistyczna), lewica ruchów społecznych (tzw. Bewegungslinke, łącząca politykę klasową z polityką tożsamościową), frakcja emancypacyjna, frakcja demokratycznego socjalizmu, frakcja lewicy reformistycznej, frakcja marksistowska, frakcja ekologiczna.
Złożona struktura była dla partii i zaletą, i wadą. Zaletą, bo konsolidowała poparcie i wyborców, wadą, bo w partii od początku było silne napięcie między frakcjami, co jakiś czas przeradzające się w otwarty konflikt.
Ostatni konflikt wybuchł na początku 2021 roku i trwa właściwie do dziś. Po prawie dekadzie dotychczasowi współprzewodniczący przekazali pałeczkę następcom, a raczej następczyniom, Susanne Hennig-Wellsow i Janine Wissler.
Przy tworzeniu programu na wrześniowe wybory federalne partię ponownie zaczęły rozrywać konflikty między frakcjami, w tym szczególnie między wpływową, progresywną Bewegungslinke a grupą skupioną wokół Sahry Wagenknecht, przez jej krytyków określaną jako „lewicowo-populistyczna”.
Wydana w tym czasie książka Wagenknecht (więcej o niej niżej), w której skrytykowała nie tylko politykę własnej partii, ale też całą klasę polityczną Niemiec, wywołała poruszenie w mediach i jeszcze mocniej zaostrzyła wojnę w ugrupowaniu.
Do tego doszedł skandal w heskim oddziale, gdzie wysoko postawiony przedstawiciel partii – a jednocześnie były partner życiowy współprzewodniczącej Wissler – miał dopuszczać się wykorzystywania seksualnego niepełnoletniej wtedy jeszcze członkini partii, a Wissler poproszona o pomoc miała ofiarę przemocy zignorować.
Wissler zaprzeczyła i nie ustąpiła ze stanowiska, a heski zarząd oddziału próbował zamieść sprawę pod dywan. Hennig-Wellsow skrytykowała i partię, i Wissler, i ustąpiła ze stanowiska.
Poparcie dla Die Linke topniało w oczach. Do wyborów spadła pod próg wyborczy – spod topora udało jej się wyjść tylko dzięki wyjątkowi w kodeksie wyborczym. Według kodeksu partia, która nie przekroczy progu wyborczego, ale jej przedstawiciele zdobędą minimum trzy bezpośrednie mandaty (w Niemczech połowa mandatów wybierana jest w okręgach jednomandatowych, a połowa z list partyjnych), wchodzi do Bundestagu z pominięciem wymogu przekroczenia 5 proc. poparcia – co udało się Die Linke w Lipsku i Berlinie. Utworzyła mały (38 osób) i niestabilny klub poselski. Po wyborach zaczął się też exodus: co setna osoba odeszła z partii i mimo nowych członków saldo po raz pierwszy było negatywne.
Nowa organizacja Sahry Wagenknecht odebrała Die Linke 10 mandatów (i tym samym, jeśli zostaną wyrzuceni z klubu poselskiego, status klubu). Nie ma jeszcze danych, ilu członków partii pójdzie za Wagenknecht, ale na pewno będzie to znaczny odsetek.
Według najnowszych sondaży BSW może liczyć na ok. 12 procent poparcia. Die Linke, jeśli chce przetrwać w polityce, będzie musiało ostro walczyć.
Sahra Wagenknecht jest jedną z najbardziej znanych niemieckich polityczek. Urodzona w 1969 roku w Jenie, wychowała się w NRD. Jej ojciec był Irańczykiem, matka Niemką. Kiedy miała kilka lat, jej ojciec nie wrócił z wizyty w kraju rodzinnym. Do dziś uznany jest za zaginionego.
Od młodości miała silnie socjalistyczne poglądy. Wiosną 1989, w trakcie trwających zmian w NRD, które zakończyły się zjednoczeniem, zapisała się do Zjednoczonej Partii Robotniczej Niemiec (SED), by – jak się wyraziła – przeciwdziałać oportunistom i karierowiczom w partii, którzy sprowadzali socjalizm na manowce. Rok później zaczęła studia filozoficzne w Jenie i Berlinie, które rzuciła. Dokończyła je w Niderlandach, w Groningen, gdzie napisała pracę magisterską o filozofii heglowskiej u wczesnego Marksa. Napisała też doktorat z ekonomii, o ograniczeniach strategii oszczędnościowych i podstawowych potrzebach w krajach rozwijających się.
Szybko robiła karierę w partii. Już w 1991 była w zarządzie krajowym PDS (w którą przekształciła się SED), z którego kilka lat później wystąpiła ze względu na konflikt personalny z przewodniczącym Gregorem Gysim. Wróciła do niego w 2000 roku, po odejściu Gysiego, w tym w latach 2008-2014 była wiceprzewodniczącą partii. Od 2004 była europosłanką, w 2009 przesiadła się do Bundestagu, gdzie jest do dzisiaj.
Przez prawie dwadzieścia lat była też jedną z głównych postaci we frakcji komunistycznej w Die Linke. Jej ortodoksyjny komunizm od czasu do czasu przyciągał uwagę partii, np. wtedy, kiedy otwarcie wyrażała pozytywny stosunek do stalinizmu. W kolejnych latach wyrażała często kontrowersyjne opinie – zarówno dla ogółu społeczeństwa, jak i dla własnej partii.
Przez kilka lat była też obserwowana razem z frakcją komunistyczną przez federalny Urząd ds. Ochrony Konstytucji, jako organizacja potencjalnie ekstremistyczna.
Jednocześnie Wagenknecht jest uwielbiana przez media. Zawsze elegancka, elokwentna, do tego piekielnie inteligentna, o sporej wiedzy i zawsze gotowej opinii, często w kontrze do własnej partii czy do politycznego konsensusu, szybko stała się gwiazdą wszelkich talk-shows i innych programów politycznych.
Jej poglądy spotkały się ze szczególną krytyką w ostatnich latach.
W trakcie kryzysu migracyjnego w latach 2015-2017 dała się poznać jako jeden z ostrzejszych głosów krytycznych wobec przyjęcia miliona uchodźców, którzy w krótkim czasie przybyli wtedy do Niemiec. Właściwie oprócz skrajnie prawicowej AfD była jedną z nielicznych osób w niemieckiej polityce, które krytykowały rząd Merkel i niekontrolowaną migrację, która „przekracza możliwości kraju”.
Potem w czasie pandemii publicznie sprzeciwiała się obowiązkowym szczepieniom przeciw Covid-19. Wyrażała też nienaukowe opinie, np. powątpiewała w istnienie powikłań po chorobie (long Covid) czy powielała niepoparte wiedzą naukową twierdzenie, że szczepionki są niezbadane, a ich skuteczność jest nieznana.
Po inwazji Rosji na Ukrainę dała się poznać jako jednej z najgłośniejszych głosów sprzeciwiających się angażowaniu się Niemiec po stronie Ukrainy i nawołujących do pokoju i negocjacji. Wielokrotnie powtarzała przy tym, że należy zrozumieć i uwzględnić żywotne interesy Rosji przy negocjowaniu pokoju – ale jak najszybciej trzeba doprowadzić do zawieszenia broni. Wagenknecht obwinia też NATO za zaostrzenie się konfliktu z Rosją i nawołuje do jego rozwiązania. Jednocześnie uważa, że odcięcie od taniego rosyjskiego gazu ma katastrofalne skutki dla niemieckiej gospodarki i należy jak najszybciej znieść sankcje wobec Rosji.
W efekcie Wagenknecht od dawna się zarzuca, że flirtuje ze skrajną prawicą i wyraża poglądy nieodróżniające się od tych w AfD. Ona sama krytykę odrzuca – niekiedy wręcz wyrażając oburzenie, że „dyskurs polityczny w Niemczech upadł już tak bardzo, że rozsądne, spokojne poglądy [jak np. wzywanie o pokój między Rosją a Ukrainą] uważane są za skrajne”.
Również jej poglądy w sprawie migracji przysparzają jej krytyki – zarówno w mediach, jak i w jeszcze do niedawna własnej partii (w której większość wyraża zdecydowanie humanitarną postawę wobec osób szukających azylu czy migrujących w poszukiwaniu lepszego życia).
Wagenknecht wielokrotnie publicznie podkreślała, że Niemcy nie są w stanie przyjąć wszystkich ubiegających się, dlatego muszą swoją politykę migracyjną i azylową „restrykcyjnie regulować”.
Na konferencji prasowej, na której ogłosiła powstanie nowego ruchu, powiedziała też, że taka nieuregulowana migracja, jaka ma miejsce obecnie, całkowicie przeciąża kraj – w tym szczególnie miasta i gminy, a także szkoły – i musi zostać zatrzymana.
Jednocześnie dodała, że prawo do azylu musi nadal istnieć i być dostępne dla osób prześladowanych politycznie, ale jednocześnie uważa, że „migracja nie jest rozwiązaniem dla biedy na świecie”.
Skrytykowała także obecną, jak się wyraziła, „politykę zagraniczną opartą na wskazywaniu palcem”, która w jej opinii izoluje Niemcy na arenie międzynarodowej. Zamiast tego Niemcy powinny się zaangażować w bardziej sprawiedliwą gospodarkę światową, by ludzie mieli perspektywy dla siebie też w krajach, z których chcą w tym momencie uciekać z powodów ekonomicznych.
Także w wydanej w 2021 roku książce „Die Selbstgerechten. Mein Gegenprogramm – für Gemeinsinn und Zusammenhalt" (Bezkrytyczni wobec siebie. Mój kontrprogram – dla świadomości i więzi społecznej) wyraziła wiele poglądów, które spotkały się z krytyką – ale też z ogromnym zainteresowaniem. Książka przez wiele miesięcy nie schodziła z list bestsellerów, była szeroko komentowana i dyskutowana w mediach, i doczekała się wielu reakcji.
Wagenknecht krytykowała w niej większość lewicowych postaci i organizacji (Jeremy'ego Corbyna czy Jean-Luca Mélenchona). Według niej nowsze ruchy lewicowe – które nazywa lewicą lifestylową – przez skupianie się na polityce tożsamościowej przekłamują idee lewicowe, bo zaniedbują politykę klasową.
Zaproponowała też wizję socjalistycznego państwa narodowego, które miałoby być receptą na bolączki obecnego świata.
Ponadto zarzuca jej się hipokryzję, szczególnie w kwestiach finansowych. Wagenknecht nie ma bowiem problemów z łączeniem ortodoksyjnie komunistycznych poglądów ze smykałką do kapitalistycznych interesów.
W 2022 media obiegło jej poselskie sprawozdanie finansowe, z którego wynika, że nie tylko zarobiła na sprzedaży swojej książki ponad 700 tysięcy euro, to nie ma również oporów, żeby za dziesiątki tysięcy występować z prelekcjami w bankach i funduszach inwestycyjnych, płacących za jeden występ po kilka do kilkunastu tysięcy euro.
Wagenknecht i Lafontaine już wcześniej byli zamożni, znacznie bardziej niż przeciętny polityk i wyborca Die Linke. Bestsellerowa książka uczyniła z niej milionerkę i jeszcze mocniej przyczyniła się do jej chwilami wręcz ostentacyjnej niezależności od własnej partii.
Die Linke do końca liczyło, że uda się z Wagenknecht porozumieć. Partia, od kilku lat balansująca na linii progu wyborczego i tracąca poparcie, długo tolerowała jej wybryki i nielojalność ze względu na jej ogromną rozpoznawalność i popularność. Gdy odchodziła, wyszło na jaw, że część aktywistów partyjnych złożyła wniosek o wykluczenie jej z partii – co już nie nastąpi, bo Wagenknecht odeszła sama.
Niestety dla Die Linke, zabrała też ze sobą swój kapitał polityczny (a od dawna grała już wyłącznie na siebie, nie na partię) i dziesięcioro deputowanych z Bundestagu, którzy razem z nią założyli stowarzyszenie. W tym jeden były przewodniczący partii i była przewodnicząca frakcji Die Linke w Bundestagu.
Żadne z nich nie zrezygnowało z mandatu, co spotkało się z ostrą krytyką partii. Gregor Gysi, jeden z nestorów partii (i pierwszy przewodniczący PDS po zjednoczeniu) wprost nazwał tę sytuację „kradzieżą mandatów”. Wezwał dysydentów do rezygnacji z funkcji poselskiej, aby na ich miejsce mogli wejść kandydaci z dalszych miejsc z listy partyjnej Die Linke.
Cała dziesiątka odmówiła, ale zaoferowała pozostanie w klubie parlamentarnym Die Linke, żeby nie został zdegradowany do statusu koła poselskiego.
Postawiło to Die Linke między młotem a kowadłem, bo partia faktycznie nie bardzo może pozwolić sobie, żeby tę dziesiątkę wyrzucić. Trzydziestoośmioosobowy klub poselski Die Linke był tylko o trzy mandaty większy niż minimalna liczba do utrzymania statusu klubu.
Utrata statusu wiązałaby się nie tylko z utratą przywilejów, ale przede wszystkim dodatkowego finansowania. Die Linke musiałaby z dnia na dzień zwolnić około stu pracowników biur i referatów, na których jako koło nie otrzymywałaby już środków z Bundestagu.
BSW, zgodnie z zapowiedziami, łączy w swoim programie między innymi:
(typowe dla jej dotychczasowej partii Die Linke):
(jakby żywcem wzięte z programu wyborczego liberalnej FDP):
(które do tej pory można było znaleźć raczej w programie skrajnie prawicowej AfD):
Wagenknecht określiła program swojej przyszłej partii jako „lewicowo-konserwatywny”, co – patrząc na wymienione wyżej postulaty – ma w sobie pewną logikę, choć na pierwszy rzut oka brzmi absurdalnie.
Niektórzy komentujący porównali ją do (popularnej, choć nienaukowej) teorii podkowy – partii łączącej skrajnie prawicowe i skrajnie lewicowe elementy.
Więcej sensu ma chyba jednak zastosowanie kategorii analitycznych ugruntowanych w naukach politycznych, np. teorii podziałów społeczno-politycznych (cleavages) Steina Rokkana i Seymoura Martina Lipseta.
Teoria ta opisuje cztery historyczne podziały, w tym tradycyjny podział na lewicę i prawicę na podstawie relacji ekonomicznych. Mówi też, że od lat sześćdziesiątych zaczął pojawiać się nowy rozłam oparty o wartości, idący w poprzek tradycyjnych podziałów.
Najpierw pojawiły się tzw. nowe ruchy społeczne (np. organizacje ekologiczne, prawoczłowiecze, kosmopolityczne (w tym też paneuropejskie) postmaterialistyczne, antyglobalistyczne i antykolonialne, druga fala feminizmu, ruch emancypacji mniejszości seksualnych, których umowną datą startową są rewolty 1968 roku).
A następnie w reakcji na nie ruchy reakcyjne (oparte np. na szacunku do tradycji prawdziwej lub zromantyzowanej i „wymyślonej”, odrzuceniu obyczajowego liberalizmu i zamknięciu kulturowym, w tym odrzuceniu masowej migracji).
W efekcie tego w wielu krajach doszło do utworzenia dwubiegunowej sceny politycznej (choć nie we wszystkich krajach wszystkie cztery bieguny mają swoją reprezentację).
W późniejszych badaniach Hanspeter Kriesi i Edgar Grande określili te dwie osie jako rozpiętość między otwarciem i zamknięciem (integration/demarcation) gospodarczym i kulturowym.
„Stara” czy tradycyjna lewica, optuje za zamknięciem gospodarczym (cłami, kontrolą, regulacją rynku), „stara” prawica za otwarciem gospodarczym (czyli gospodarką leseferystyczną czy neoliberalną, ale też ponadpaństwową integracją gospodarczą).
Nowa lewica opowiada się za otwarciem kulturowym i globalną integracją, a nowa prawica za kulturowym odcięciem i powrotem do „starego porządku”.
Do tej pory niemieckie partie polityczne plasowały się na tym spektrum mniej więcej tak:
W tym układzie ruch Sahry Wagenknecht pozostanie na lewym spektrum gospodarczym, ale przesunie się na osi kulturowej w kierunku odcięcia się – i tym samym zagospodaruje do tej pory raczej pusty lewy dolny kwadrant z podwójną demarkacją, ekonomiczno-kulturową.
Perspektywa dwubiegunowa pozwala też lepiej zrozumieć, dlaczego zapowiedzi Wagenknecht wywołały taki popłoch w szeregach Alternatywy dla Niemiec.
Do tej pory to AfD pełniła dwie ważne funkcje w niemieckiej polityce: z jednej strony partii protestu, z drugiej jedynej partii „obsługującej” biegun kulturowego zamknięcia, tj. przede wszystkim sprzeciwiającej się imigracji.
Pojawienie się nowej partii o podobnej tematyce, ale dodatkowo z elementami socjalnymi, może spowodować exodus wyborców.
Nie byłby to zresztą pierwszy taki przepływ między biegunami – AfD po powstaniu podebrała części wyborców Die Linke, w tym w znacznej części w dawnych landach wschodnich, szczególnie tych niezadowolonych ze zjednoczenia czy z kierunku, w jakim Niemcy podążają.
Sahra Wagenknecht, przez porzucenie starej partii i przyciągnięcie z powrotem tych wyborców, dla których ważne są nie tylko tradycjonalistyczne i antyimigranckie sentymenty, ale także elementy socjalne, może znacznie zmniejszyć poparcie dla AfD, a może nawet wymusić na niej zmianę strategii czy programu, by się od tej nowej partii odróżniać – co zawsze niesie za sobą ryzyko.
Na razie nie wiadomo, jak dalece projekt Sahry Wagenknecht będzie udany. Na pewno ma spory potencjał – ale też sporo niewiadomych. Duże zainteresowanie w mediach i sondażach może się nie przekuć w faktyczne poparcie w wyborach.
Od lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku w Niemczech jedynie trzem partiom udało się wejść na stałe do polityki krajowej – Zielonym w 1983 roku, PDS (dziś część Die Linke) po zjednoczeniu i AfD w 2017 roku, mimo wielu prób i projektów.
BSW czeka więc trudne zadanie. Musi w ciągu kilku miesięcy do eurowyborów zbudować odpowiednie struktury i zmobilizować wyborów, do tego rekrutując ich z dwóch skrajnie odmiennych środowisk – wśród dotychczasowych wyborców partii socjalistycznej i partii skrajnie prawicowej, do tego próbując na miarę możliwości uszczknąć wyborców pozostałym partiom.
Na pewno nie pomoże jej też to, że Wagenknecht jest polityczną solistką i raczej nie jest znana z wyjątkowych zdolności organizacyjnych. Jej poprzedni projekt, ponadpartyjny ruch Aufstehen (Powstać) z 2018 roku, którym chciała przybliżyć wszystkie trzy lewicowe partie do siebie i stworzyć platformę dla nowego dialogu i nowych myśli przewodnich, okazał się supernową, która po chwilowym rozbłysku szybko stoczyła się w niebyt.
Organizacja wprawdzie istnieje do dziś, ale praktycznie nie ma żadnego znaczenia, a sama Wagenknecht nie jest już jej członkinią. Zresztą, BSW założyli w dużej części ci sami ludzie, którzy pięć lat temu zakładali Aufstehen, co również poddaje w wątpliwość to, czy ten nowy projekt ma dość osób z talentem organizacyjnym, by skutecznie nową partię założyć i utrzymać.
Otwarte pozostaje też to, czy uda im się utrzymać samą Wagenknecht, która może w dowolnym momencie odejść i zacząć nowy projekt.
Na pewno jednak nowa partia ma spory potencjał i realne szanse, żeby zagościć w niemieckiej polityce na dłużej. Jak dalece uda jej się go zrealizować, pokaże dopiero czas.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
socjolożka, europeistka i politolożka. Adiunktka (post-doc) w Forum Mercatora Migracja i Demokracja (MIDEM) na Uniwersytecie Technicznym w Dreźnie, gdzie odpowiada za analizy dyskursów politycznych w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej. Obroniony z wyróżnieniem doktorat napisała z politycznych znaczeń pojęcia solidarności.
socjolożka, europeistka i politolożka. Adiunktka (post-doc) w Forum Mercatora Migracja i Demokracja (MIDEM) na Uniwersytecie Technicznym w Dreźnie, gdzie odpowiada za analizy dyskursów politycznych w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej. Obroniony z wyróżnieniem doktorat napisała z politycznych znaczeń pojęcia solidarności.
Komentarze