0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: obok niego Michał Lasotaobok niego Michał La...

Sytuacja w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie zrobiła się patowa i zaczyna paraliżować jego pracę. Z informacji OKO.press wynika, że pracownicy są zdezorientowani, bo w sądzie jest dwuwładza.

Z mocy ustawy o ustroju sądów powszechnych sądem apelacyjnym kieruje obecnie wiceprezes Arkadiusz Ziarko. Zastępuje on odwołanego pod koniec lutego 2024 roku Piotra Schaba, jako najstarszy z wiceprezesów.

Schab nadal jednak uważa, że to on jest prezesem. I siedzi w swoim gabinecie. Ma też dostęp do systemu informatycznego sądu. Schab powołuje się na zabezpieczenie TK Przyłębskiej, który zawiesił decyzję ministra sprawiedliwości Adama Bodnara o jego odwołaniu. Ale zabezpieczanie nie jest skuteczne.

Nie uznaje go też ministerstwo sprawiedliwości. Dlatego wysłało do sądu apelacyjnego żądanie zwołania Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Sądu Apelacyjnego. Ma ono wyłonić kandydatów na nowego prezesa. Zwołania Zgromadzenia początkowo odmówił wiceprezes Arkadiusz Ziarko, uznając, że prezesem nadal jest Schab. Ale kilka dni temu zmienił zdanie i zwołał je na 20 i 27 marca 2024 roku.

Z informacji OKO.press wynika, że Zgromadzenie chce odwołać Schab, który nie uznaje decyzji zastępującego go wiceprezesa.

By ukrócić działania Schaba, wiceprezes polecił odciąć go od systemu informatycznego sądu. Ale nie zostało to wykonane. Więc takie polecenie wydało ministerstwo sprawiedliwości. Ma je wykonać dyrektorka sądu apelacyjnego, która zajmuje się obsługą sądu i to jej podlegają pracownicy.

Przeczytaj także:

Dyrektor sądu służbowo podlega ministrowi sprawiedliwości. W stołecznym sądzie apelacyjnym jest nim Katarzyna Małaczek. Z informacji OKO.press wynika, że blisko jej jest do odwołanego prezesa Schaba. Jeśli jednak nie wykona polecenia ministerstwa, to będzie mogło to być podstawą odwołania jej ze stanowiska.

Można spodziewać się, że do ostatecznej próby sił dojdzie 20 marca 2024 roku. Czyli w dniu zwołanego przez wiceprezesa Zgromadzenia wyborczego. Jeśli się nie odbędzie, to minister Bodnar nie ma związanych rąk. W każdej chwili może sam powołać nowego prezesa, na co pozwala mu znowelizowana przez PiS ustawa o ustroju sądów powszechnych.

Bodnarowi jednak zależy na Zgromadzeniu, bo prezesów sądów chce wybierać z udziałem środowiska sędziów. Tak wybrano już prezesów np. w Szczecinie, Krakowie, czy w Radomiu.

Ale dalsze tolerowanie buntu będzie prowadziło do pogłębiania chaosu w tym ważnym sądzie i będzie uderzało w samego ministra. Bo Schab zrobił tu ośrodek oporu przeciwko zmianom w sądach, kreuje się też na lidera buntu. Do gabinetu, który wciąż zajmuje schodzą się na narady neo-sędziowie. Widziany był tu były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, kadrowym Ziobry w sądach.

Schab przygotował się też do walki o swój gabinet. Wstawiono tam łóżko, by mógł spać. Z naszych informacji wynika, że na razie na noce jeździ on jeszcze do domu. Ale jak wychodzi z gabinetu w ciągu dnia – choćby na chwilę – to zamyka go na klucz. O tym, jak Schab szykuje się na zwarcie z ministrem Bodnarem, piszemy więcej w dalszej części tekstu.

Na zdjęciu u góry odwołany prezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie Piotr Schab (siedzi po prawej). Obok niego odwoływany prezes Sądu Okręgowego w Olsztynie i neo-sędzia stołecznego sądu apelacyjnego Michał Lasota. Zdjęcie zrobione 14 marca 2024 roku na ich konferencji. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Przewodnicząca nielegalnej, neo-KRS Dagmara Pawełczyk-Woicka orzeka na delegacji – od resortu Ziobry – w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie. Za nią stoi odwołany niedawno przez ministra sprawiedliwości wiceprezes Sądu Apelacyjnego w Poznaniu Przemysław Radzik. Nadal jednak jest zastępcą rzecznika dyscyplinarnego. Jest też neo-sędzią stołecznego sądu apelacyjnego. Fot. Piotr Skórnicki/Agencja Wyborcza.pl.

Sędziowie apelacyjni nie chcą już prezesa Schaba

Piotr Schab nie ma jednak poparcia sędziów apelacyjnych. Nie chcą już jego rządów, tylko powołania nowego prezesa. W tej sprawie wysłali oni 9 marca 2024 roku pismo do ministra Bodnara. Podpisało go aż 72 sędziów apelacyjnych ze wszystkich 102 sędziów (w tej liczbie są też neo-sędziowie).

Piszą do Bodnara, że obecnie w sądzie nie ma stałego kierownictwa. I mogą być problemy ze zwołaniem Zgromadzenia wyborczego. Dlatego apelują, by minister już teraz powołał na nowego prezesa sędzię Dorotę Markiewicz. Jej kandydaturę sędziowie wyłonili w swoim obiegowym głosowaniu. Popierają ją wszyscy sygnatariusze listu.

Sędziowie piszą, że Markiewicz ma duży staż orzeczniczy i doświadczenie na wszystkich szczeblach sądownictwa. Była też przewodniczącą wydziałów cywilnych. Podkreślają, że wyróżnia się wiedzą prawniczą oraz ma autorytet w środowisku sędziowskim. W ostatnich latach wspierała też inicjatywy w obronie praworządności. Sędziowie liczą, że minister powoła ją na nowego prezesa.

Schab zdążył już zdyskredytować tę kandydaturę. Na stronie sądu pojawił się jego komunikat, że powołanie kogokolwiek na jego miejsce będzie przestępstwem przekroczenia uprawnień z artykułu 231 kodeksu karnego.

I pogroził: „Każdy z sędziów, który w takich okolicznościach podejmie próbę objęcia funkcji, w istocie będzie jedynie uzurpował sobie prawo do bycia Prezesem Sądu Apelacyjnego w Warszawie, co również wypełni znamiona przestępstwa przekroczenia uprawnień oraz przywłaszczenia funkcji publicznej (art. 231 § 1 i 2 k.k. w zbiegu z art. 227 k.k. w związku z art. 11 § 2 k.k.), a także deliktu dyscyplinarnego”.

Schab pogroził też sędziom, którzy podpisali list do ministra. Uważa, że nawołują do popełnienia przestępstwa, co też jest karalne. Niespodziewanie poparła go Małgorzata Manowska, neo-sędzia na stanowisku I prezesa SN. Wydała popierające go oświadczenie. Uważa, że nadal jest on prezesem.

Sędzia Sądu Apelacyjnego w Warszawie Marzanna Piekarska-Drążek. Jest sygnatariuszką listu do Bodnara o powołanie nowego prezesa sądu. Za stosowanie prawa europejskiego była karnie przeniesiona przez prezesa Schaba. A rzecznik dyscyplinarny Lasota zrobił jej za to dyscyplinarki. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak buntują się Schab, Lasota i Radzik

A Schab dalej idzie na zwarcie z ministrem Bodnarem. W czwartek 14 marca 2024 roku zwołał konferencję prasową, na której powtórzył, że nie ustąpi ze stanowiska. Zarzucił ministerstwu sprawiedliwości łamanie Konstytucji, bo nie uznaje zabezpieczenia TK Przyłębskiej, które zawiesiło jego odwołanie.

Zapowiedział, że on to zabezpieczenie wykonuje i dlatego będzie trwał na swoim stanowisku. Ocenił też, że wiceprezes Ziarko nie ma uprawnień do kierowania sądem jako p.o. prezesa. I, że nie mógł on zwołać Zgromadzenia.

Schab wyznał też, że w związku z odwołaniem go złożył zawiadomienie do prokuratury. Nie zdradził na kogo. OKO.press zapytało go, czy zwoła Zgromadzenie wyborcze. Odpowiedział, że zwoła je zgodnie z ustawą o ustroju sądów powszechnych. Co może oznaczać, że zwoła tylko Zgromadzenie w celu przedstawienia sprawozdania z rocznej działalności sądu. Takie Zgromadzenie zgodnie z prawem ma być zwołane do końca kwietnia.

Schab na konferencji zapowiedział, że będzie odwoływać się do wszelkich instytucji. Obok niego za stołem siedział Michał Lasota, który podobnie jak Schab jest neo-sędzią sądu apelacyjnego. Jest też zastępcą przewodniczącego II wydziału karnego.

Na konferencji Lasota był w roli kolejnej, rzekomej ofiary Bodnara. Bo kilka dni temu ministerstwo wszczęło procedurę odwołania go z funkcji prezesa Sądu Okręgowego w Olsztynie. Razem z nim są też odwoływani jego zastępcy i prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie oraz członek neo-KRS Maciej Nawacki (i jego dwaj zastępcy).

Lasota sprawiał wrażenie, że decyzja o jego odwołaniu i zawieszeniu uderza w obronność Polski. Bo olsztyńskie sądu są blisko granicy z obwodem kaliningradzkim. A prezesi sądów mają też „obowiązki z zakresu obronności”.

Ale to nie koniec buntu. Schab jest też głównym rzecznikiem dyscyplinarnym, a Lasota i Przemysław Radzik są jego zastępcami (Radzik jeszcze do niedawna był wiceprezesem Sądu Apelacyjnego w Poznaniu, ale minister go odwołał). Razem rozkręcili masowe represje przeciwko sędziom znanym z obrony praworządności. Z tych stanowisk minister jeszcze ich nie odwołał, ale i tu tracą swoją władzę.

Bo minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał 3 swoich nadzwyczajnych rzeczników dyscyplinarnych. Przejęli oni już od Schaba, Radzika i Lasoty 65 dyscyplinarek niezależnych sędziów. Ale jak dotąd nie dostali akt tych spraw, bo główny rzecznik i jego zastępcy na tych stanowiskach też buntują się przeciwko Bodnarowi. Nie uznają powołanych przez niego specjalnych rzeczników.

W tej sprawie za odmowę wydania akt dyscyplinarnych sędziów zostało już złożone zawiadomienie do prokuratury na Michała Lasotę.

Ich bunt jest bezpodstawny. Bo już w 4 orzeczeniach nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej orzekła, że minister mógł powołać swoich rzeczników. I mogą oni przejąć sprawę od Schaba, Lasoty i Radzika na dowolnym etapie. Nowa Izba uznaje też wnioski specjalnych rzeczników, którzy wycofali już 4 wnioski o ukaranie krakowskich sędziów za stosowanie prawa europejskiego.

Chodzi o sędziów Wojciecha Maczugę, Rafała Lisaka i Edytę Barańską. W sytuacji wycofania wniosków nowa Izba umorzyła te sprawy, orzekając jednocześnie, że sędziowie nie złamali prawa. A ich ściganie za wykonywanie wyroków ETPCz i TSUE jest bezpodstawne. Na te rozprawy nie przyszyli zbuntowani Schab, Radzik i Lasota.

Wszyscy trzej w przyszłości muszą liczyć się z rozliczeniem i odpowiedzialnością karną oraz dyscyplinarną. I to zarówno jako rzecznicy dyscyplinarni Ziobry – za bezpodstawne dyscyplinarki – jak i prezesi sądów. Schab bowiem wbrew prawu przeniósł karnie 3 sędzie apelacyjne, za stosowanie prawa europejskiego.

A wcześniej jako prezes Sądu Okręgowego w Warszawie razem z ówczesnym swoim zastępcą Przemysławem Radzikiem, przeniósł karnie dwóch sędziów oraz zawiesił na miesiąc sędziego Piotra Gąciarka i Krzysztofa Chmielewskiego. Co uruchomiło procedurę ich bezterminowego zawieszenia przez nielegalną Izbę Dyscyplinarną.

Mężczyzna w garniturze
Jeden z trzech nadzwyczajnych rzeczników dyscyplinarnych ministra Bodnara, sędzia Grzegorz Kasicki. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak neo-sędziowie szturmują sąd apelacyjny

Bunt Schaba to nie tylko walka o utrzymanie przez niego stanowiska i dodatków do pensji z tym związanych. Jest to też walka o zachowanie wpływów sędziów, którzy swoje kariery związali z władzą PiS. A takich sędziów w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie jest coraz więcej i będą kolejni, bo neo-KRS ma w planach nominacje do tego sądu.

Neo-sędzią jest tu też Piotr Schab, Michał Lasota i Przemysław Radzik. Orzeka tu też neo-sędzia i członek nielegalnej KRS Dariusz Drajewicz.

Neo-sędziami są wiceprezesi tego sądu. To Agnieszka Stachniak-Rogalska i Edyta Dzielińska, która pracowała wcześniej dla Schaba i jego zastępców w biurze rzecznika dyscyplinarnego. Obie orzekają tu na delegacji, którą dał im jeszcze resort Ziobry. Ale niebawem mogą dostać od neo-KRS stałą nominację, bo kilka dni temu pozytywnie ich kandydatury do awansu zaopiniowało Kolegium Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Neo-sędzią jest również wiceprezes Arkadiusz Ziarko.

W sądzie apelacyjnym na delegacji orzeka ponadto przewodnicząca nielegalnej KRS, neo-sędzia Dagmara Pawełczyk-Woicka. Jej macierzystym sądem jest Sąd Okręgowy w Krakowie, gdzie była prezesem. Delegację do orzekania w Warszawie dostała w końcówce rządów PiS.

O stałą nominację do stołecznego sądu apelacyjnego starają się kolejne osoby, które poszły na współpracę z władzą PiS. Nominację od neo-KRS mają już neo-sędzia Beata Adamczyk-Łabuda, która też pracowała dla Schaba i jego zastępców w biurze rzecznika dyscyplinarnego.

Ma ją też Piotr Bojarczuk, który obecnie w sądzie apelacyjnym orzeka na delegacji od resortu Ziobry. Bojarczuk jest też tu zastępcą przewodniczącego VIII wydziału karnego. On i Adamczyk-Łabuda czekają tylko na powołanie przez prezydenta.

O stałą nominację do sądu apelacyjnego stara się jeszcze Piotr Maksymowicz. Na stałe jest neo-sędzią Sądu Okręgowego w Warszawie i wiceprezesem Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia (z nominacji resortu Ziobry). W sądzie apelacyjnym orzeka na delegacji. Wszystkie te delegacje minister Bodnar może odwołać w każdej chwili.

Beata Adamczyk-Łabuda
Neo-sędzia Beata Adamczyk-Łabuda. Dostała od neo-KRS nominację do Sądu Apelacyjnego w Warszawie, czeka już tylko na powołanie przez prezydenta. Wcześniej pomagała Schabowi i jego zastępcom ścigać niezależnych sędziów. Fot. Jacek Łagowski/Agencja Wyborcza.pl.
;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze