0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Mariusz JałoszewskiFot. Mariusz Jałosze...

To przełomowa decyzja ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka. Bowiem od upadku władzy PiS w październiku 2023 roku, po raz pierwszy został zawieszony sędzia, który poszedł na współpracę z resortem Ziobry i wsparł jego „reformy” w sądach.

Sędzia Jakub Iwaniec z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa – na zdjęciu u góry – dodatkowo jest jedną z głównych postaci w aferze hejterskiej, która polegała na uderzaniu w niezależnych sędziów za czasów PiS. Zawieszając go, minister Żurek wysyła też jasny sygnał, że przyspiesza rozliczenia ludzi Ziobry w sądach.

Sędzia Iwaniec został zawieszony na miesiąc. A dokładnie: minister zarządził przerwę w wykonywaniu przez niego czynności służbowych. Minister powołał się na artykuł 130 ustawy o ustroju sądów powszechnych. Przepis pozwala ministrowi zarządzić przerwę w czynnościach wobec sędziego złapanego na gorącym uczynku popełniania przestępstwa. Albo, gdy czyn, który popełnił, uderza w powagę sądu i istotne interesy służby. I minister Żurek uznał, że istnieją takie powody.

Chodzi o ostatnie zachowania sędziego Iwańca, który jest też zastępcą rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie i się radykalizuje. I tak Iwaniec w ostatnim czasie:

  • Podważył jako sędzia legalność działań prokuratorów z Prokuratury Krajowej. Robi to, bo uważa, że Prokuratorem Krajowym nadal jest Dariusz Barski, świadek na ślubie byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. W styczniu 2024 roku Barski został odsunięty od wykonywania funkcji. Uznano bowiem, że za czasów PiS nieskutecznie wrócił ze stanu spoczynku do pracy w prokuraturze.

W związku z podważaniem przez Iwańca legalności prokuratorów Prokuratura Krajowa wystąpiła o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego wobec niego. Zarzuca mu obrazę przepisów kodeksu postępowania karnego, poprzez zarzucanie prokuratorom bezprawnych działań wobec podejrzanego. W tej sprawie śledztwo rozważa też wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej.

  • Dostał zarzut dyscyplinarny za szereg wpisów na platformie Twitter/X w latach 2023-25. Wpisy te uderzały w innych sędziów, w tym legalnych sędziów SN. Zahaczają też o politykę. Dyscyplinarkę zrobił mu rzecznik dyscyplinarny ad hoc powołany przez ministra sprawiedliwości.

Przeczytaj także:

  • Niedawno jako zastępca rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie postawił zarzuty dyscyplinarne sędzi Joannie Raczkowskiej. We wrześniu 2025 roku minister sprawiedliwości Waldemar Żurek powołał ją na nowego, głównego rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów. Zastąpiła ona Mariusza Ulmana, który złożył rezygnację.

Zdaniem Iwańca głównym rzecznikiem nadal jest odwołany przez byłego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara – w kwietniu 2025 roku – neo-sędzia Piotr Schab. A sędzia Raczkowska jego zdaniem przyjmując tę funkcję, uzurpuje sobie prawo do bycia legalnym rzecznikiem. Dlatego postawił jej zarzuty dyscyplinarne.

Teraz o dalszym jego zawieszeniu – bezterminowym – lub uchyleniu przerwy w czynnościach zawodowych, zdecyduje sąd dyscyplinarny. Iwaniec już dawno mógł być zawieszony, bo prokuratura prowadzi trzy śledztwa, w których chce mu stawiać zarzuty. Piszemy o nich w dalszej części tekstu. Ale na zawieszenie go nie zdecydował się minister Bodnar.

Zawieszanie sędziów było stosowane za władzy PiS. Zawieszał ich minister Ziobro i prezesi sądów z nominacji Ziobry, w tym Piotr Schab. Wtedy sędziów zawieszano jednak za wykonywanie wyroków ETPCz i TSUE. A nielegalna Izba Dyscyplinarna zawieszała ich bezterminowo.

Najdłużej zawieszonym sędzią był Paweł Juszczyszyn z Sądu Rejonowego w Olsztynie. Był zawieszony ponad dwa lata. Sędziów odwiesiła nowa Izba Odpowiedzialności Zawodowej SN.

Sędzia Jakub Iwaniec świadomie jednak idzie na zwarcie z obecną władzą, która chce przywrócić praworządność w sądach. Jest blisko byłego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka, który był kadrowym Ziobry w sądach. Iwaniec kreuje się na twardziela i niezależnego sędziego, który jest ofiarą obecnej władzy.

Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek. Fot. Michał Borowczyk/Agencja Wyborcza.pl.

Iwaniec, afera hejterska i grupa Kasta/Antykasta

Sędzia Iwaniec to jedna z najważniejszych twarzy „reform” Ziobry w sądach. Po wygraniu przez PiS wyborów w 2015 roku dostał delegację do ministerstwa sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. Był jednym z zaufanych ówczesnego wiceministra Łukasza Piebiaka.

W II połowie 2019 roku po ujawnieniu afery hejterskiej przez Onet okazało się, że Iwaniec i Piebiak byli głównymi postaciami w tej aferze. Iwaniec miał kontakt z Małą Emi, która rozprowadzała hejt na niezależnych sędziów. Był też członkiem grupy dyskusyjnej na WhatsAppie Kasta/Antykasta, która skupiała sędziów bliskich Piebiakowi.

Po ujawnieniu afery Iwaniec wrócił do pracy w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa. I choć był zamieszany w aferę hejterską, to został powołany na stanowisko zastępcy rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie. Iwaniec ma oceniać postawy etyczne innych sędziów. Tę funkcję powierzył mu były już główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab, który wraz z zastępcami odpowiada za masowe represje wobec sędziów za czasów PiS.

Sędzia Iwaniec stanowisko rzecznika dyscyplinarnego wykorzystał dwa razy do absurdalnego i bezpodstawnego uderzenia w rząd Tuska.

Na początku 2024 roku w ramach wszczętego postępowania o charakterze dyscyplinarnym chciał zablokować osadzenie w więzieniu prawomocnie skazanych – za bezprawną akcję CBA – posłów PiS Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Jego postępowanie dotyczyło sędziów z sekcji wykonawczej stołecznego sądu, którzy wykonali wyrok sądu.

W ramach postępowania dyscyplinarnego Iwaniec chciał nawet przesłuchiwać premiera Donalda Tuska i byłego ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. Minister Bodnar powołał wtedy rzecznika ad hoc, by przejął od Iwańca sprawę. Ten jednak nie chciał oddać akt. Ukrył je w biurze głównego rzecznika dyscyplinarnego (trzeba było je przejąć siłowo).

Iwaniec drugi raz w rząd uderzył niedawno. Również w ramach postępowania dyscyplinarnego postawił zarzuty nowej, głównej rzeczniczce dyscyplinarnej Joannie Raczkowskiej, którą powołał minister sprawiedliwości Waldemar Żurek. Iwaniec błyskawicznie uznał, że jest ona nielegalna i postawił jej zarzuty. Pochwalił się tym na swoim koncie X, podkreślając, że zarzuty postawił w rocznicę napaści ZSRR na Polskę.

Sędzia Iwaniec powinien jednak jak najszybciej stracić stanowisko zastępcy rzecznika dyscyplinarnego. Tylko z tego powodu, że był zaangażowany w aferę hejterską. I nie ma kwalifikacji moralnych i etycznych, by oceniać teraz postawy innych sędziów.

Były już główny rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab. To on powołał Iwańca na zastępcę rzecznika dyscyplinarnego przy Sądzie Okręgowym w Warszawie. Schab mimo odwołania ze stanowiska, nadal uważa się za głównego rzecznika. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak wygląda rozliczanie Iwańca

Obecnie toczą się trzy śledztwa, w których prokuratura chce postawić zarzuty karne sędziemu Jakubowi Iwańcowi. Prokuratura Regionalna we Wrocławiu chce mu postawić zarzuty za aferę hejterską. Są one związane z udostępnianiem wrażliwych danych sędziów z ich teczek personalnych w ministerstwie sprawiedliwości.

Do teczek miał dostęp Iwaniec i Piebiak. Tych danych użyto potem do uderzania w niezależnych sędziów w prawicowych mediach i w internecie. Prokuratura chce mu też postawić zarzut pomocnictwa w wysłaniu przez Małą Emi paszkwilu na byłego już prezesa Iustitii, prof. Krystiana Markiewicza.

Od roku w Izbie Odpowiedzialności Zawodowej SN toczy się postępowanie o uchylenie Iwańcowi immunitetu. I nie widać jego końca. Bo legalny sędzia SN Wiesław Kozielewicz zarządził postępowanie dowodowe, co jest rzadkością w sprawie immunitetowej. A zrobił to, bo Iwaniec i jego obrońcy sugerują, że za aferą hejterską stoją rosyjskie służby. Co jest absurdem i elementem obrony.

Kolejne posiedzenie Izby ma odbyć się 1 października. Nie wiadomo, czy Kozielewicz zdąży wydać orzeczenie w tej sprawie, bo w tym roku przechodzi w stan spoczynku.

Kolejne zarzuty chcą stawiać Iwańcowi prokuratura w Kielcach i Prokuratura Krajowa. Prokuratura w Kielcach chce mu postawić zarzuty w związku z hejtem na portalu Twitter na byłego już sędziego Waldemara Żurka, który jest teraz ministrem. Sędziego hejtowano z profilu FigoFago, który śledczy wiążą z Iwańcem.

Izba Odpowiedzialności Zawodowej w I instancji odmówiła jednak uchylenia immunitetu. Decyzję wydał neo-sędzia Marek Motuk, który uznał, że nie ma dowodów, że za kontem FigoFago stał Iwaniec. Prokuratura się od tego odwołała.

Z kolei Prokuratura Krajowa chce postawić Iwańcowi zarzuty w związku niewydaniem akt sprawy dyscyplinarnej ws. osadzenia Wąsika i Kamińskiego. W tej sprawie Izba również w I instancji odmówiła uchylenia immunitetu. Decyzję wydał neo-sędzia Paweł Wojciechowski. Uznał, że Iwaniec mógł kwestionować powołanie przez ministra Bodnara rzecznika dyscyplinarnego ad hoc, który żądał od niego wydania tych akt. Kilka dni temu prokuratura odwołała się do II instancji.

Niezależnie od tego sędzia Iwaniec jest pozwany w dwóch sprawach za aferę hejterską. Jeden pozew już za czasów PiS złożył były prezes Iustitii, prof. Krystian Markiewicz. Chce od Iwańca oraz od Piebiaka i ministerstwa sprawiedliwości (odpowiada za aferę, bo za czasów Ziobry tu było jej centrum) 50 tysięcy złotych na cel społeczny. I 75 tysięcy złotych zadośćuczynienia.

Iwańca za aferę hejterską pozwał też sędzia Waldemar Żurek. Chce od niego, Piebiaka i byłego już zastępcy rzecznika dyscyplinarnego Przemysława Radzika 100 tysięcy złotych zadośćuczynienia.

Łukasz Piebiak
Były wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, główna postać w aferze hejterskiej. Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl.
;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze