0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Wlodek / Agencja GazetaJakub Wlodek / Agenc...

Frans Timmermans rozmawiał z dziennikarzami we wtorek (19 lutego 2019) tuż przed kolejną debatą w Radzie ds. Ogólnych UE o naruszeniu praworządności w ramach uruchomionej przeciw Polsce procedury art. 7 Traktatu o UE. Było to pierwsze spotkanie Rady od czasu wysłuchania sprawozdania polskiego rządu 11 grudnia 2018 roku.

„Mówiąc krótko, od grudnia nie poczyniono znaczących postępów. Miały za to miejsce nowe niepokojące wydarzenia. Chodzi zwłaszcza o postępowania dyscyplinarne wobec sędziów, którzy wypowiadają się publicznie na temat praworządności w Polsce i którzy zadali pytania prejudycjalne Trybunałowi Sprawiedliwości UE” - powiedział Timmermans.

„Polski sędzia jest także europejskim sędzią. Nikt nie powinien ingerować w prawo sędziego do składania pytań do TSUE. Jeśli to okaże się strukturalnym problemem, Komisja Europejska będzie musiała działać” - podkreślił.

To reakcja na pismo Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia z 13 lutego. Krystian Markiewicz, prezes Iustitii, zwrócił się do wiceprzewodniczącego KE z prośbą o interwencję. Chodzi o represyjny system postępowań dyscyplinarnych oraz działania upolitycznionej Krajowej Rady Sądownictwa.

Sędziowie liczą, że Komisja ponownie zaskarży polski rząd do TSUE.

Jak dotąd tylko wizja konfrontacji z Trybunałem Sprawiedliwości w Luksemburgu zdołała nieco powstrzymać PiS w rozmontowywaniu państwa prawa. Pod koniec 2018 roku, po decyzji TSUE o zamrożeniu przepisów ustawy o Sądzie Najwyższym, rząd wycofał się z czystki w SN.

„Prawdopodobieństwo kolejnej skargi KE w nadchodzących miesiącach jest nieduże” – ocenia jednak w rozmowie z OKO.press dr Piotr Bogdanowicz, ekspert prawa europejskiego z Uniwersytetu Warszawskiego.

Przeczytaj także:

„Represyjny system”

List sędziego Markiewicza opublikowano w popularnym brukselskim newsletterze Politico „Brussels Playbook”, chętnie czytanym przez unijnych urzędników.

Prezes Iustitii powołał się na wyrok TSUE z 25 lipca 2018 roku w głośnej sprawie "irlandzkiej". W komentarzu do wyroku Trybunał napisał m.in., że system dyscyplinarny nie może być wykorzystywany do "politycznej kontroli treści orzeczeń sądowych”, a także, że prawo do obrony i możliwość zaskarżenia orzeczeń dyscyplinarnych "są podstawowymi gwarancjami służącymi zachowaniu niezawisłości władzy sądowniczej".

Jak podkreślił Markiewicz, wymogi te nie są dziś w Polsce spełnione:

  • Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny - polityk rządzącej partii - ma wpływ na wybór rzeczników, którzy funkcjonują jako oskarżyciele w postępowaniach dyscyplinarnych. A także na wybór sędziów orzekających w takich sprawach w pierwszej instancji.
  • Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego - sąd dyscyplinarny drugiej instancji - jest w swojej naturze sprzeczna z polską konstytucją. Niekonstytucyjne były także nominacje zasiadających w niej sędziów, ogłoszenie o naborze nie miało bowiem kontrasygnaty Premiera. Cały proces nadzorowała wybrana wbrew konstytucji Krajowa Rada Sądownictwa.

Zdaniem Markiewicza, KRS, której członków wybrali posłowie PiS i Kukiz'15, „stała się narzędziem wykorzystywanym przez polityków do wprowadzania zmian, które trwale podporządkują sądy woli politycznej”.

Prezes Iustitii zaznaczył, że jakiekolwiek postępowanie dyscyplinarne prowadzone w tak wypaczonym systemie narusza prawo do bezstronnego i niezawisłego sądu oraz sprawiedliwego procesu.

„Efekt mrożący”

Markiewicz przypomniał też o postępowaniach, które wszczął wobec sędziów rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab oraz jego dwaj zastępcy - Przemysław Radzik i Michał Lasota. Proceder ten opisaliśmy dokładnie w OKO.press.

„Postępowania te są zwykle prowadzone przeciwko sędziom, którzy bronią praworządności, angażują się w działania edukacyjne, spotykają z obywatelami, także za granicą. Inną grupą są sędziowie, którzy zadali TSUE pytania prejudycjalne na temat zmian w systemie sądownictwa” – uważa Markiewicz.

„Członkowie KRS stanowią dziś również organ quasi-dyscyplinarny, ponieważ publicznie nawołują do wszczynania postępowań wobec sędziów, którzy zwrócili się do TSUE” - dodaje.

Postępowania toczą się m.in. wobec członkiń stowarzyszenia Iustitia – sędzi Moniki Frąckowiak oraz Olimpii Barańskiej-Małuszek (m.in. za udział w ubiegłorocznym Przystanku Woodstock).

Jak pisaliśmy, ścigani są także dwaj inni członkowie Iustitii - Igor Tuleya i Bartłomiej Przymusiński - za krytyczne wypowiedzi medialne na temat nowej KRS.

Sędziego Tuleyę, sędzię Ewę Maciejewską oraz sędziego Kamila Jarockiego rzecznik dyscyplinarny wezwał do złożenia wyjaśnień też za zadanie pytania prejudycjalnego do Trybunału Sprawiedliwości UE.

Markiewicz nie ma wątpliwości, że dyscyplinarki mają wywołać wśród sędziów „efekt mrożący”. Zwrócił także uwagę na fakt, że zarzuty grożą jedynie sędziom, którzy postawili się politykom.

Kolejna skarga?

Jak zauważa prezes Iustitii, dotychczasowe pytania prejudycjalne do TSUE nie przyniosły wymiernych efektów. Jedynym, co podziałało na rząd PiS, była skarga Komisji Europejskiej z 24 września 2018 roku. W jej następstwie rząd wycofał się z części niekonstytucyjnych zmian w Sądzie Najwyższym.

„Apeluję o skierowanie Polski do TSUE w związku z przepisami dotyczącymi postępowań dyscyplinarnych przeciwko sędziom oraz działaniami upolitycznionej KRS. Jestem przekonany, że Europa po raz kolejny wyrazi solidarność z polskimi sędziami, którzy walczą o polskie i europejskie wartości" - napisał Markiewicz.

Obrońcy rządów prawa w Polsce, w tym członkowie Iustitii, mają nadzieję, że Komisja Europejska po raz kolejny zaskarży Polskę do TSUE. Chodzi im o działanie na podstawie art. 258 Traktatu o Funkcjonowaniu UE, odrębne od toczącej się procedury w ramach art. 7 Traktatu o UE.

Jak dotąd art. 7 okazał się bowiem nieskuteczny. Polska została kilkakrotnie wysłuchana przez Radę, za każdym razem przestawiano podobny zestaw argumentów. Nic nie wskazuje na to, by procedura miała wkrótce się zakończyć. Polski rząd musi zdawać sobie sprawę z impasu w Radzie, bo odpowiada na pytania UE coraz bardziej aroganckim tonem.

Komisja się wstrzyma

Nie wiadomo, czy Komisja bierze pod uwagę kolejną skargę do TSUE. Jak na razie nie zapadł ostateczny wyrok w sprawie skargi ubiegłorocznej. Poznamy go najpewniej dopiero na przełomie kwietnia i maja 2019 roku.

Na odpowiedź TSUE czekają także pytania prejudycjalne polskich sądów - w tym Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego. Dotyczyły m.in. statusu nowej Krajowej Rady Sądownictwa, a także Izby Dyscyplinarnej SN. Najbliższa rozprawa odbędzie się 19 marca.

„Prawdopodobieństwo kolejnej skargi w nadchodzących miesiącach jest nieduże” - mówi OKO.press dr Piotr Bogdanowicz z Uniwersytetu Warszawskiego. „Komisja raczej będzie chciała poczekać na rozstrzygnięcie spraw, które obecnie toczą się przed Trybunałem. Po drodze mamy też wybory do Parlamentu Europejskiego” - dodaje.

„Musimy pamiętać, że procedura skargi z art. 258 TFUE ma dwa etapy: nieformalny i formalny. Na początku KE kontaktuje się z danym państwem, prosi o wyjaśnienia. Dopiero potem wszczyna postępowanie, oficjalnie wzywa do zaprzestania uchybienia. Wiemy już, że trochę to trwa”.

Art. 258 Uchybienie przez Państwo Członkowskie zobowiązaniom Traktatu

Jeśli Komisja uznaje, że Państwo Członkowskie uchybiło jednemu z zobowiązań, które na nim ciążą na mocy Traktatów, wydaje ona uzasadnioną opinię w tym przedmiocie, po uprzednim umożliwieniu temu Państwu przedstawienia swych uwag.

Jeśli Państwo to nie zastosuje się do opinii w terminie określonym przez Komisję, może ona wnieść sprawę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

„Warto zwrócić uwagę, że w przypadku dyscyplinarek skarga nie dotyczyłaby przepisów prawa, a praktyki, co zdarza się dużo rzadziej. Komisja musiałaby wykazać, że podstawą wszczynania postępowań dyscyplinarnych były właśnie pytania sędziów do TSUE. Praktyka ta musiałaby być, jak podkreśla Trybunał, ogólna i trwała” – komentuje Bogdanowicz.

KE duże nadzieje wiąże z nowymi przepisami, które mają pozwolić na zamrażanie bądź wycofanie funduszy UE za łamanie zasady praworządności. Projekt rozporządzenia w tej sprawie został już przyjęty przez Parlament Europejski i obecnie czeka na decyzję Rady.

;

Udostępnij:

Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio.

Komentarze