Była prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf dostała absurdalny zarzut dyscyplinarny za wydanie przez legalnych sędziów SN historycznej uchwały. Zarzut postawił jej Piotr Schab, człowiek Ziobry i rzecznik do spraw specjalnych prezydenta Dudy.
Ta sprawa odbije się głębokim echem w Unii Europejskiej. Bo po raz pierwszy represje uderzają I prezesa Sądu Najwyższego. Sprawa jest skandaliczna i to też będzie miało znaczenie w UE, bo Małgorzata Gersdorf - na zdjęciu u góry - dostała zarzut dyscyplinarny za wydaną przez niemal wszystkich legalnych sędziów SN, historyczną uchwałę z 23 stycznia 2020 roku.
W tej uchwale sędziowie SN podważyli legalność nowej, upolitycznionej KRS oraz dawanych przez nią nominacji neo-sędziom, w tym neo-sędziom SN. Podważono też legalność Izby Dyscyplinarnej. Uchwała ma moc zasady prawnej i cały czas obowiązuje. Stosują ją w swoich wyrokach sędziowie SN oraz sędziowie sądów powszechnych. I na tej podstawie podważają status neo-sędziów oraz wydawane z ich udziałem orzeczenia.
Robienie teraz za tę uchwałę dyscyplinarki prezes Gersdorf może pokrzyżować plany rządu Morawieckiego na szybkie odblokowanie miliardów euro dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy. Bo gdy szef MSZ układa się z Komisją Europejską, z Polski od ludzi Ziobry płynie mocny sygnał o nasileniu represji wobec niezależnych sędziów, w tym tych z SN.
Zarzut dyscyplinarny Małgorzacie Gersdorf postawił „słynny” Piotr Schab, który jako rzecznik dyscyplinarny ministra Ziobry - wraz z zastępcami Przemysławem Radzikiem i Michałem Lasotą - ściga niezależnych sędziów za byle co. W tej sprawie działa jednak jako nadzwyczajny rzecznik dyscyplinarny. Powołał go na tę funkcję w czerwcu 2022 roku prezydent Andrzej Duda. I zlecił mu przeprowadzenie 5 - 10 postępowań dotyczących sędziów SN-legalnych i neo-sędziów SN. Sprawy te zostały przekazane od rzecznika dyscyplinarnego SN - sprawę Gersdorf zainicjował donos „obywatela”.
Schab najpierw pod koniec października 2022 roku wezwał byłą prezes SN Małgorzaty Gersdorf do złożenia wyjaśnień. A teraz postawił jej zarzut dyscyplinarny. Zarzut jest datowany na 29 listopada 2022 roku. Schab zarzuca jej przewinienie służbowe z artykułu 72 paragraf 1 ustawy o Sądzie Najwyższym. Przepis ten mówi o oczywistej i rażącej obrazie przepisów prawa.
Schab zarzuca byłej prezes SN, że 23 stycznia 2020 roku nie zawiesiła obligatoryjnie sprawy wydania przez pełny skład SN - a dokładnie przez trzy połączone legalne Izby - historycznej uchwały. Uważa, że Gersdorf powinna zawiesić procedowanie w tej sprawie, bo Marszałek Sejmu Elżbieta Witek wystąpiła do TK Przyłębskiej o wszczęcie rzekomego sporu kompetencyjnego pomiędzy SN, a prezydentem i Sejmem. Wniosek Witek był po to, by zablokować wydanie uchwały przez SN.
Schab uważa jednak, że Gersdorf naruszyła instytucję obligatoryjnego zawieszenia i zanegowała „prawny sutek wniosku o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego w postaci zawieszenia postępowania [przed SN - red.]. I dalej Schab zarzuca, że Gersdorf doprowadziła do wydania przez „część sędziów SN uchwały w materii objętej tym sporem, co w sposób oczywisty i rażący uchybiło przepisowi art. 86 ust. 1 ustawy z dnia 30 listopada 2016 roku o organizacji i trybie postępowania przez Trybunałem Konstytucyjnym”.
Przepis ten mówi, że wszczęcie przed TK sporu kompetencyjnego powoduje obligatoryjne zawieszenie postępowania przed organami prowadzącymi spór kompetencyjny. Czyli, że SN powinien z automatu zawiesić sprawę dotyczącą wydania uchwały.
Dodajmy, że artykuł 86 ustęp 1 uchwalił PiS, który zaraz po wygranych w 2015 roku wyborach zaczął przejmować i pacyfikować legalny TK. I PiS wykorzystywał już wcześniej ten artykuł, wszczynając rzekomy spór kompetencyjny, po to by zablokować rozpoznanie apelacji od skazującego wyroku byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Wtedy mu się udało, dlatego zastosowano podobny manewr by zablokować historyczną uchwałę. Bezskutecznie, bo SN uznał, że sporu kompetencyjnego nie ma.
Co dalej? Prezes Gersdorf ma 14 dni na złożenie wyjaśnień i wniosków dowodowych. A potem Schab może umorzyć sprawę lub skierować wniosek o ukaranie do sądu dyscyplinarnego. Raczej wybierze to drugie.
W tej sprawie prezes Gersdorf ma trzech obrońców. To: prezes legalnej Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Piotr Prusinowski, sędzia SN z Izby Karnej Jarosław Matras i adwokat Piotr Zemła.
Poprosiliśmy o komentarz sędziego SN Piotra Prusinowskiego. „Liczymy, że sprawa szybko trafi do sądu. Zarzut dyscyplinarny jest niespójny” - nmówi OKO.press Prusinowski.
I dalej: „Stawia się zarzut I prezesowi SN, który miał doprowadzić do nie zawieszenia tego postępowania. W Polsce to jednak sądy wydają orzeczenia, a nie I prezesi SN. Piotr Schab nie dostrzegł tego. A jest przecież protokół z posiedzenia trzech Izb SN, które wydały uchwałę. Wynika z niego, że prezes Gersdorf przedstawiła - wszystkim zgromadzonym wtedy sędziom SN - wniosek marszałek Witek o spór kompetencyjny.
I wszyscy sędziowie SN zgodzili się z tym, że nie jest to przeszkoda w procedowaniu. Nie podjęto decyzji procesowej czy zawieszamy postępowanie, czy odmawiamy zawieszenia. Tylko przystąpiliśmy do procedowania. Przez aklamację uznaliśmy, że nie ma podstaw do przerywania procedowania”.
Prusinowski podkreśla jeszcze w mocnych słowach: „Ten zarzut dyscyplinarny powinien być dla SN lub dla 59 sędziów SN, którzy wydali tę uchwałę”.
Przypomnijmy, jak doszło do wydania historycznej uchwały SN 23 stycznia 2020 roku. PiS i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro od początku wygranych wyborów w 2015 roku, przejmują etapami kontrolę nad sądami. Najpierw przejęli kontrolę nad TK i prokuraturą. Potem rozwiązali w trakcie kadencji legalną KRS i na jej miejsce powołali nową KRS, którą posłowie PiS obsadzili głównie współpracownikami ministra Ziobry. KRS jest kluczowa, bo to ona decyduje o tym, kto zostanie sędzią, kto awansuje, obsadza też wolne stanowiska w SN.
Od samego początku były jednak zasadne zarzuty, że te zmiany są sprzeczne z Konstytucją i europejskim prawem, które gwarantuje obywatelom prawo do procesu przed niezawisłym i bezstronnym sądem, ustanowionym ustawą. Bo KRS nie jest niezależnym organem, jej skład jest też sprzeczny z Konstytucją. A upolityczniony organ nie może dawać legalnych nominacji dla sędziów.
Były też zarzuty wobec Izby Dyscyplinarnej, która miała pomóc PiS wyrzucać z zawodu niezależnych sędziów i prokuratorów. Bo to sąd specjalny, którego Konstytucja w czasie pokoju nie przewiduje. Ponadto trafili do niej głównie współpracownicy Ziobry.
W związku z tymi wątpliwościami sędziowie, w tym sędziowie SN zaczęli wysyłać pytania prejudycjalne do TSUE dotyczące legalność zmian w wymiarze sprawiedliwości. I na takie jedno z pierwszych pytań odpowiedział TSUE w listopadzie 2019 roku. Trybunał po raz pierwszy wskazał wtedy kryteria, według których należy oceniać legalność neo-KRS i Izby Dyscyplinarnej. Kryteria dotyczyły zasad bezstronności i niezależności. I było oczywiste, że neo-KRS i Izba ich nie spełniają.
Jako pierwszy ten wyrok wykonał sędzia Paweł Juszczyszyn z Olsztyna. Zażądał list poparcia dla kandydatów do neo-KRS, bo chciał zbadać legalność tego organu. A już wtedy było wiadomo, że jeden z jej członków Maciej Nawacki - jednocześnie prezes Sądu Rejonowego w Olsztynie, nominat Ziobry - nie miał wymaganych prawem wszystkich podpisów.
Za to na Juszczyszyna spadły szybkie represje. Rzecznik dyscyplinarny ministra Ziobry zrobił mu błyskawiczną dyscyplinarkę za wykonanie wyroku TSUE. Resort Ziobry odwołał sędziego z orzekania na delegacji w sądzie okręgowym. Juszczyszyn został też finalnie zwieszony na ponad dwa lata przez nielegalną Izbę Dyscyplinarną. Na kanwie tej sprawy PiS pospiesznie uchwalił też w Sejmie ustawę kagańcową, zakazującą pod groźbą kar badania sędziom statusu neo-KRS, Izby Dyscyplinarnej, czy TK Przyłębskiej.
Ale to nie przestraszyło innych sędziów. W grudniu skald orzekający z Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN - który zadał pytania prejudycjalne do TSUE - wykonał wyrok Trybunału z listopada 2019 roku. Orzekł, że neo-KRS jest niezależna, a Izba Dyscyplinarna nie jest sądem. W odpowiedzi na to na początku stycznia 2020 roku powołana przez PiS druga nowa Izba w SN, czyli Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w siedmioosobowym składzie przyjęła decyzję ograniczającą możliwość badania statusu neo-KRS. A jeszcze w 2019 roku Izba Dyscyplinarna zalegalizowała się sama.
W związku z tym prezes SN Małgorzata Gersdorf zdecydowała 15 stycznia 2020 roku, żeby trzy legalne Izby SN - Karna, Cywilna oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych - rozstrzygnęły zagadnienie prawne dotyczące statusu neo-KRS, Izby Dyscyplinarnej oraz neo-sędziów. Z udziału w wydaniu uchwały wykluczono neo-sędziów SN z Izby Dyscyplinarnej raz z Izby Kontroli. Bo sprawa dotyczyła ich statusu. Posiedzenie pełnego składu trzech legalnych Izb zaplanowano na 23 stycznia 2020 roku.
Na to błyskawicznie zareagował PiS. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek 21 stycznia 2020 roku złożyła do TK Przyłębskiej wniosek o rozstrzygnięcie rzekomego sporu kompetencyjnego pomiędzy SN a prezydentem i Sejmem. Chodziło o możliwość oceny przez SN statusu neo-sędziów oraz statusu powołanych i obsadzonych przez PiS instytucji. W związku z tym prezes TK Przyłębska poinformował prezes SN Gersdorf, że w jej ocenie należy zawiesić sprawę zagadnienia prawnego dotyczącego neo-KRS, neo-sędziów i Izby Dyscyplinarnej.
Ale SN nie dał się zaszachować. Już raz PiS zablokował w ten sposób rozpoznanie kasacji ws. byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego, którego w trakcie procesu ułaskawił prezydent Andrzej Duda. Kamiński był nieprawomocnie skazany za nadużycie prawa w czasie prowokacji CBA wymierzonej w Andrzeja Leppera.
By zablokować rozpoznanie przez SN sprawy Kamińskiego w sierpniu 2017 roku marszałek Sejmu wystąpił do TK o zbadanie rzekomego sporu kompetencyjnego pomiędzy SN i prezydentem. Przyłębska wtedy też wystąpiła do SN o zawieszenie sprawy, a SN się podporządkował. Ale do dziś TK nie zajął się sprawą rzekomego sporu kompetencyjnego.
W styczniu 2020 roku SN nie dał się w ten sposób ograć. Posiedzenie pełnego składu legalnego SN odbyło się 23 stycznia 2020 roku i wydano historyczną uchwałę, którą do dziś muszą stosować sędziowie SN. Sprawę procedowano, bo uznano, że nie ma żadnego sporu kompetencyjnego. Tak też przed posiedzeniem odpisała Przyłębskiej prezes Gersdorf.
Potem 28 stycznia TK zawiesił stosowanie uchwały SN, a w kwietniu 2020 roku TK w decyzji uznał, że uchwała SN nie obowiązuje. Piszemy, że to decyzja, bo w składzie orzekającym TK byli tzw. sędziowie- dublerzy. A zgodnie z orzecznictwem ETPCz skład z takimi osobami - wadliwe wybranymi do TK przez Sejm, na wcześniej już obsadzone legalnie miejsca - nie są orzeczeniami. Decyzja TK nie zatrzymała jednak stosowanie uchwały SN przez sędziów. Nadal się na nią powołują, pomijając decyzję TK.
Czy teraz działania wobec prezes Gersdorf to wstęp, by rozprawić się z legalnymi sędziami SN oraz uchwałą pełnego składu SN? Postawienie zarzutów dyscyplinarnych Gersdorf może posłużyć do uderzenia w nich oraz posłużyć jako pretekst do próby zmiany tej uchwały, przez neo-sędziów SN, których jest w SN już połowa.
Sądownictwo
Andrzej Duda
Julia Przyłębska
Elżbieta Witek
Zbigniew Ziobro
Komisja Europejska
Krajowa Rada Sądownictwa
Ministerstwo Sprawiedliwości
Sąd Najwyższy
Sejm Rzeczypospolitej Polskiej VIII kadencji
Trybunał Konstytucyjny
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
CBA
Izba Cywilna
Izba Karna
Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych
KPO
Mariusz Kamiński
neo sędziowie
Piotr Schab
sędzia Piotr Prusinowski
uchwała SN
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze