Była już Holandia, Belgia, Francja, teraz Austria. We wszystkich tych krajach skrajna prawica wygrała ostatnie wybory parlamentarne lub była o włos od zwycięstwa, a mimo to nie zdołała w pełni przejąć władzy
„Kolejna wygrana Patriotów: historyczne zwycięstwo FPÖ w Austrii! Gratulacje dla Herberta Kickla!” – napisał premier Węgier Viktor Orbán w mediach społecznościowych w niedzielę 29 września wieczorem tuż po tym, jak stało się jasne, że skrajna prawica wygrała wybory w Austrii.
Zachwyt z powodu zwycięstwa Wolnościowej Partii Austrii (FPÖ) wyraziła też Marine Le Pen, szefowa francuskiego Zjednoczenia Narodowego.
„Jesteśmy zachwyceni zwycięstwem FPÖ, naszego sojusznika w Parlamencie Europejskim, w wyborach parlamentarnych w Austrii. Po wyborach we Włoszech, Holandii oraz Francji ta fala poparcia dla obrony interesów narodowych, ochrony tożsamości oraz odrodzenia suwerenności jest wyrazem triumfu ludu” – napisała Le Pen.
Radością podzielił się też Geert Wilders, szef antyimigranckiej i eurosceptycznej Partii Wolności (PVV) z Holandii.
„Holandia, Węgry, Belgia, Włochy, Niemcy, Portugalia, Szwecja, Francja, Hiszpania, Czechy, a dziś Austria! Zwyciężamy! Czasy się zmieniają! Tożsamość, suwerenność, wolność i koniec z nielegalną imigracją są czymś, czego dzisiaj pragną miliony Europejczyków!” – napisał Wilders.
Zwycięstwem Patriotów w mediach społecznościowych pochwaliła się też Konfederacja, która opublikowała cytat z wypowiedzi europosłanki Anny Bryłki, która należy do tej grupy na forum PE.
„My jesteśmy w Patriotach w grupie z posłami z FPÖ, które wygrało teraz te niedzielne wybory (...). Mamy zwycięstwo w EU!” – powiedziała na antenie Radia Wnet.
Holenderska Partia Wolności, austriacka Wolnościowa Partia Austrii, francuskie Zjednoczenie Narodowe i węgierski Fidesz to ugrupowania, które w Parlamencie Europejskim współtworzą zrzeszającą partie skrajnej prawicy grupę Patrioci dla Europy (PfE – od ang. Patriots for Europe).
Partie te bardzo dobrze radzą sobie w swoich krajach, w ostatnim czasie wygrywając ważne wybory oraz ugruntowując swoją pozycję na scenie politycznej.
Aż sześć najważniejszych partii należących do Patriotów dla Europy to partie, które przodują w sondażach, albo dopiero co wygrały ważne wybory. Ale żadnej z nich na dobre nie udało się przejąć władzy. Czy uda się to „kanclerzowi ludowemu” Herbertowi Kicklowi z FPÖ (na zdjęciu powyżej)?
Skrajna prawica radzi sobie w Europie coraz lepiej, zagarniając coraz większą część elektoratów. Wpływ na to mają dwie przeciwstawne, lecz komplementarne tendencje. Z jednej strony łagodzenie skrajnego dyskursu, np. rezygnacja z najbardziej kontrowersyjnych postulatów, takich jak np. wyjście z UE, czy odcinanie się od najbardziej kontrowersyjnych polityków kojarzonych z radykalnymi środowiskami, np. nacjonalistycznymi, neonazistowskimi czy prorosyjskimi. Z drugiej – normalizacja postulatów skrajnej prawicy i przejmowanie ich przez polityczny mainstream, co przyczynia się do łagodzenia wizerunku tych partii.
Partie skrajnej prawicy prowadzą w tej chwili w sondażach poparcia dla partii politycznych w siedmiu na 26 państw członkowskich UE.
Tak jest w Austrii, Belgii, Czechach, Francji, Holandii, we Włoszech i na Węgrzech.
W kolejnych dziesięciu państwach partie skrajnie prawicowe mają ugruntowaną pozycję trzeciej lub czwartej siły politycznej. Tak jest w Bułgarii (Odrodzenie z poparciem ok. 12 proc.), Grecji (stosunkowo nowe ugrupowanie „Greckie Rozwiązanie” należące do grupy EKR ma obecnie ok. 12 proc. poparcia), Hiszpanii (VOX z poparciem ok. 10 proc.), Finlandii (Partia Finów z poparciem rzędu 16 proc.), Łotwie (partia „Najpierw Łotwa” z poparciem 12 proc.), Portugalii (Chega – 15 proc.), Rumunii (AUR – 15 proc. plus SOS Romania 9 proc.), Szwecji (Szwedzcy Demokraci – 19 proc.), Cyprze (ELAM – 15 proc.) oraz w Polsce, gdzie z poparciem rzędu ok. 10 proc. Konfederacja tasuje się na miejscu trzeciej partii w kraju z Trzecią Drogą.
Bardzo mocną pozycję drugiej siły politycznej ma też obecnie Alternatywa dla Niemiec w Niemczech, która dopiero co wygrała wybory do landtagów w Turyngii i Saksonii.
Szczególnie dobrze w państwach UE radzą sobie partie z grupy Patriotów dla Europy. Część z nich to partie prorosyjskie.
W Austrii – wspomniana już Wolnościowa Partia Austrii (FPÖ), która jest ugrupowaniem nacjonalistyczno-konserwatywnym i eurosceptycznym, dopiero co wygrała niedzielne wybory parlamentarne, zdobywając 29,1 proc. głosów. To drugie ważne zwycięstwo tego ugrupowania w tym roku. W czerwcu z wynikiem 25,36 proc. FPÖ wygrała wybory europejskie. Wcześniej jaskółką wyborczych zwycięstw tego ugrupowania były duże zyski mandatów w wyborach do landtagów dwóch krajów związkowych – Dolnej Austrii (kwiecień 2023) i Salzburgu (styczeń 2023).
W Belgii z poparciem rzędu 23 proc. w sondażach ogólnokrajowych prowadzi należące do Patriotów dla Europy ugrupowanie Flamandzki Interes (Vlaams Belang – VB), które jest partią separatystyczną, nacjonalistyczną i populistycznie prawicową. Zdobywając 14,5 proc. głosów partia niedużą przewagą, ale jednak wygrała tegoroczne wybory europejskie. W wyborach parlamentarnych, które odbyły się tego samego dnia co europejskie, przegrała za to o włos z narodowo-konserwatywnym ugrupowaniem Nowy Sojusz Flamandzki (N-VA), należącym do grupy Konserwatystów i Reformatorów. Obie partie w tyle zostawiają jednak liberałów, socjaldemokratów czy centroprawicę.
To pokazuje, że skrajna prawica zdominowała scenę polityczną w Belgii.
W Czechach bardzo dobrze radzi sobie należąca do Patriotów dla Europy populistyczna, konserwatywna, nacjonalistyczna i eurosceptyczna partia ANO byłego premiera Andreja Babiša, który jest zresztą – obok Herberta Kickla, lidera FPÖ oraz premiera Węgier Viktora Orbána jednym z założycieli grupy. ANO od wielu miesięcy przoduje w sondażach poparcia dla partii politycznych. Z wynikiem 26,14 proc. głosów partia wygrała też wybory europejskie, a w zeszłym tygodniu triumfowała w wyborach do Senatu (w czeskim Senacie co dwa lata wymienianych jest jedna trzecia składu izby). Czescy komentatorzy wskazują, że jeśli ten trend się utrzyma, ANO ma wielkie szanse na zwycięstwo w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.
We Francji po miażdżącym opozycję zwycięstwie w wyborach europejskich (31,37 proc. głosów) oraz bardzo dobrym wyniku w I turze wyborów parlamentarnych skrajnie prawicowe, narodowo-konserwatywne Zjednoczenie Narodowe wciąż prowadzi w sondażach wyborczych. Od wielu miesięcy Marine Le Pen prowadzi też w sondażach prezydenckich – ma mniej więcej 10-procentową przewagę nad kandydatem obozu liberalno-demokratycznego.
W Holandii w sondażach poparcia dla partii wciąż prowadzi antyimigrancka, nacjonalistyczna i eurosceptyczna Partia Wolności (PVV) Geerta Wildersa, która dopiero co w listopadzie 2023 roku odnotowała pierwsze zwycięstwo w wyborach parlamentarnych, zdobywając 23,6 proc. głosów – niemal 8 procent więcej niż koalicja socjalistów i zielonych. W wyborach europejskich eurosceptykom poszło nieco gorzej – zdobyli 16,97 proc. głosów, co dało im drugi wynik.
Powodem do dumy dla skrajnej prawicy w Europie są też stabilne rządy koalicji sił prawicowych pod wodzą Giorgii Meloni we Włoszech. Dwa lata po przejęciu władzy formacja Meloni – narodowo-konserwatywni Bracia Włosi – wciąż prowadzi w sondażach. Obecnie chęć głosowania na tę partię deklaruje 30 proc. wyborców, o 4 procent więcej niż w dzień zwycięskich wyborów parlamentarnych we wrześniu 2022 roku.
O sukcesach partii Viktora Orbána na Węgrzech nie ma nawet co wspominać. Węgierski system polityczny jest już tak głęboko przetransformowany w stronę systemu niedemokratycznego, że wymiana władzy powoli staje się niemożliwa.
Wciąż jednak w wielu krajach okazuje się, że systemy demokratyczne zachowują pewną odporność na dominację sił skrajnych. Pomimo zwycięstwa w wyborach partie skrajnej prawicy nie dają bowiem rady faktycznie przejąć rządów.
223 dni – tyle trwało sformowanie rządu w Holandii po tym, jak w listopadzie 2023 wybory wygrała skrajna prawica.
Najpierw na tworzenie rządu upierał się lider zwycięskiej Partii Wolności, czyli Geert Wilders, ale żadne ugrupowanie nie chciało współtworzyć rządu firmowanego jego nazwiskiem. Ostatecznie po wielu miesiącach rozmów i kilkukrotnie zerwanych negocjacjach do koalicji z PVV zdecydowały się przystąpić trzy partie – populistyczna, centroprawicowa partia rolników BBB, liberalna VVD byłego premiera Marka Ruttego oraz nowe na holenderskiej scenie politycznej centroprawicowe, antykorupcyjne ugrupowanie Nowa Umowa Społeczna.
Partie postawiły jednak twarde warunki: lider żadnego ugrupowania nie stanie na czele rządu ani nie zajmie stanowiska ministerialnego; premierem zostanie osoba niekojarzona z żadną z partii.
Wszystko po to, by uniemożliwić Geertowi Wildersowi faktyczne objęcie władzy.
Ponadto koalicjanci wymogli na PVV rezygnację z najbardziej kontrowersyjnych i niekonstytucyjnych postulatów, takich jak zamknięcie wszystkich meczetów w kraju, zabronienie rozpowszechniania Koranu i noszenia zasłon przez kobiety wyznające islam, czy przeprowadzenia referendum ws. nexitu.
Mimo ograniczenia do pewnego stopnia wpływu radykalnej skrajnie prawicowej agendy na prace nowego rządu i tworzone polityki publiczne objęcie władzy przez skrajną prawicę, która – jako zwycięzca wyborów – objęła aż pięć resortów (gospodarki, infrastruktury, handlu zagranicznego i rozwoju, migracji i azylu oraz zdrowia i sportu), martwi część opinii publicznej.
„Czy w demokratyczny sposób pozbywamy się demokracji?” – pod takim hasłem protestowano pod pałacem królewskim w Amsterdamie w dzień zaprzysiężenia nowego rządu na początku lipca.
Nowy rząd przejął władzę z postulatem znacznego ograniczenia napływu imigrantów do kraju. Objęte przez PVV ministerstwo ds. migracji już wystąpiło do Komisji Europejskiej z wnioskiem o wyłączenia obowiązywania paktu migracyjnego w Holandii. Rząd obciął też finansowanie wyższych uczelni, usiłując w ten sposób zmusić uniwersytety, by ograniczyły przyjmowanie zagranicznych studentów.
Przejęcie władzy przez skrajną prawicę udało się powstrzymać także we Francji.
Tu pomimo wyraźnego zwycięstwa w I turze wyborów parlamentarnych (Zjednoczenie Narodowe zdobyło aż 33,3 proc. głosów), w II turze skrajna prawica wypadła znacznie gorzej. Wszystko dzięki współpracy wyborczej pomiędzy obozem lewicy a obozem prezydenta Macrona.
Środowiska te dogadały się, by w tych okręgach, w których do drugiej tury przeszło w sumie trzech kandydatów (kandydat lewicy, liberałów i skrajnej prawicy), liberałowie i lewica wystawią jedną osobę, by nie osłabiać szansy pozbawienia skrajnej prawicy mandatu.
Ten zabieg sprawił, że Zjednoczenie Narodowe, które miało wszelkie szanse na zwycięstwo w wyborach, zdobyło tylko 142 z 577 mandatów we francuskim Zgromadzeniu Narodowym, podczas gdy sondaże po pierwszej turze przewidywały, że partia Marine Le Pen ma szansę nawet na 190 mandatów.
Skrajna prawica nie została też dopuszczona do tworzenia rządu w Belgii, po tym jak zdobyła drugi wynik wyborczy.
Rząd próbuje utworzyć zrzeszona w EKR (a więc także bardzo prawicowa) narodowo-konserwatywna formacja Nowy Sojusz Flamandzki (N-VA). Poszukując koalicjanta, zamiast po współpracę z Flamandzkim Interesem z grupy Patriotów dla Europy, N-VA patrzy jednak raczej w stronę liberałów, centroprawicy i centrolewicy.
Trwające już niemal cztery miesiące rozmowy prowadzi lider N-VA Bart de Weaver. W rozmowy koalicyjne zaangażowane są takie partie jak frankofoński liberalny Ruch Reformatorski (centroprawica), Chrześcijańscy Demokraci i Partia Flamandzka (centryści), Flamandzka Partia Naprzód (centrolewica) oraz Les Engagés (centryści). Na razie partie te nie mogą się jednak dogadać w kwestiach budżetowych, stąd impas.
Jednym z głównych powodów, dla których N-VA nie sięga po współpracę z Flamandzkim Interesem, jest to, że są to partie bezpośrednio wobec siebie konkurencyjne, a pomiędzy ich liderami istnieje osobista niechęć.
Pytanie, czy do podobnej próby powstrzymania skrajnej prawicy przed przejęciem władzy dojdzie też w Austrii. Komentując wyniki austriackich wyborów, niemiecki tygodnik Der Spiegel zadał zgrabne pytanie: czy w Austrii dojdzie do rządów trzech loserów? (ang. loser – przegrany). Tu znowu moglibyśmy być świadkami, jak władzę po wyborach przejmują przegrani, czyli centroprawicowa Austriacka Partia Ludowa, socjaldemokracja i liberałowie albo Zieloni.
W pewnym stopniu udało się powstrzymać wzrost znaczenia skrajnej prawicy także na forum Parlamentu Europejskiego. Było to konieczne po tym, jak w tegorocznych wyborach partie z tej grupy doświadczyły największych wzrostów poparcia w Europie. Skrajna prawica, która w Parlamencie poprzedniej kadencji miała około 360 mandatów (50 proc. miejsc w całym zgromadzeniu), teraz rozrosła się do ponad 400 mandatów (niemal 60 proc. miejsc w zgromadzeniu) i w sumie trzech grup.
Jednak pomimo wielu wątpliwości jeszcze przed wyborami europejskimi, na forum PE udało się utrzymać proeuropejską koalicję sił centrowych, która przegłosowała kandydaturę szefowej KE na kolejną kadencję, tym samym cementując swoje wpływy na funkcjonowanie instytucji unijnych na kolejnych pięć lat – do 2029 roku.
Pomimo że w Parlamencie Europejskim działają obecnie w sumie trzy grupy zrzeszające partie skrajnej prawicy – jedna grupująca partie określane mianem narodowo-konserwatywnych (EKR – Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy, tu zrzeszony jest PiS oraz Bracia Włosi Giorgi Meloni) oraz dwie zrzeszające partie skrajnej prawicy, w tym partie nacjonalistyczne i ultranacjonalistyczne czy neonazistowskie (Patrioci dla Europy oraz Europa Suwerennych Narodów), siłom proeuropejskim udało się powstrzymać ich od uzyskania wpływu na prace PE.
Członkom tych grup nie powierzono żadnych decyzyjnych stanowisk w PE, takich jak przewodniczących i wiceprzewodniczących komisji parlamentarnych. Można się też spodziewać, że komisje parlamentarne zdominowane przez siły proeuropejskie, czyli takie grupy jak Europejska Partia Ludowa, Socjaliści i Demokraci, Odnowić Europę oraz Zieloni, nie będą powierzać europosłom tych grup pracy nad stanowieniem europejskiej prawa.
Tak działa bowiem tzw. kordon sanitarny.
Nasuwa się jednak pytanie: jak długo tego rodzaju sposobami uda się powstrzymywać dochodzenie do władzy sił antysystemowych, które postulują zmiany ustrojowe i odejście od demokracji liberalnej? Wzrost nastrojów skrajnie prawicowych w Europie, który sprawia, że coraz większe części naszych społeczeństw chcą zamykać się na świat i ograniczać różnorodność, jest faktem. Istnieje ryzyko, że w którymś momencie partie skrajnej prawicy zaczną wygrywać wybory z takim poparciem, że będą w stanie samodzielnie rządzić albo że kordon sanitarny ze strony partii politycznego mainstreamu będzie pękał. Co wtedy?
Część państw już podejmuje działania mające na celu wzmocnienie odporności demokracji na działanie antysystemowych sił. Chodzi o takie wzmocnienie systemu demokratycznego, aby uniemożliwić głęboką zmianę ustrojową, np. taką jak na Węgrzech Orbana, albo głębokie upolitycznienie instytucji demokratycznych, do którego doszło w Polsce PiS.
Np. w Niemczech partie demokratyczne dogadały się co do konieczności wzmocnienia konstrukcji Trybunału Konstytucyjnego. Dzięki zmianie w ustawie zasadniczej wszelkie zmiany dotyczące funkcjonowania niemieckiego sądu konstytucyjnego będą możliwe tylko z poparciem co najmniej dwóch trzecich niemieckiego parlamentu, a nie zwykłej większości jak jest teraz.
Zmiana ma zabezpieczyć niemiecki sąd konstytucyjny przed jego upolitycznieniem, do którego może dojść, jeśli do władzy dojdą siły antydemokratyczne – np. skrajnie prawicowa Alternatywa dla Niemiec.
Wpisanie nowej regulacji do niemieckiej ustawy zasadniczej wymagało głosów dwóch trzecich parlamentu. Udało się dzięki poparciu obozu rządzącego (socjaldemokratów, liberałów i Zielonych) oraz wsparciu ze strony opozycyjnego CDU/CSU.
Prace na rzecz wzmocnienia europejskich demokracji ma też podjąć Komisja Europejska nowej kadencji. Ze wstępnych propozycji Ursuli von der Leyen wynika, że KE będzie przeprowadzała audyty instytucyjne w państwach członkowskich w poszukiwaniu możliwości wzmocnienia mechanizmów kontroli i równowagi. Właśnie po to, by zabezpieczyć europejskie demokracje przed działaniem sił antydemokratycznych.
Świat
Wybory
Giorgia Meloni
Viktor Orban
Ursula von der Leyen
Komisja Europejska
Parlament Europejski VIII kadencji
Austria
Belgia
Europa Suwerennych Narodów
Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy
Francja
Geert WIlders
Holandia
Patrioci dla Europy
skrajna prawica
Włochy
wybory
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze