0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Karol GrygorukFot. Karol Grygoruk

Asam podaje mi telefon. Internetowy translator zamienia arabskie litery na łacińskie, które układają się w opowieść. – Droga była trudna i żmudna, szliśmy przez góry osiem dni, 280 kilometrów do Bułgarii. Dwanaście dni później dotarliśmy tutaj. Były z nami kobiety i dzieci, część się rozchorowała i cierpiała na zatrucie, w górach nie było żadnej pomocy.

Asam ma 24 lata i jedną czwartą swojego życia żyje na uchodźstwie. Urodził się w Hamie w zachodniej Syrii, skąd uciekł do Turcji, tuż przed skończeniem 18 roku życia, jak wielu jego rówieśników ratując się przed wcieleniem do armii Asada i wysłaniem na rzeź wojny domowej. Po sześciu latach postanowił z Turcji wyjechać.

Niebieski koc w gwiazdki

Dziś siedzi z czwórką znajomych na niebieskim kocu w gwiazdki – gdyby były złote, przypominałyby te na fladze Unii Europejskiej – na Placu Wolności tuż przed siedzibą premiera Słowacji. Najmłodszy z nich, Abdul Rahman, ma szesnaście lat, najstarszy – Khalid, dobiega trzydziestki. Wszyscy pochodzą z jednego miasta.

Asam opuszczał Turcję pod koniec września, gdy termometry pokazywały jeszcze 20 stopni. Wraz z kolejną nocą w Słowacji temperatura spadnie do trzech. W takich warunkach palce u rąk i stóp zaczynają drętwieć, a organizm wychładza się w ekspresowym tempie. Całe ciało zaczyna się bezładnie trząść jak to pod kocem na gołej ziemi. Gdy już będzie okryte dodatkową warstwą, ciało przedstawi się jako młody chłopak o imieniu Rodi.

Setki Syryjczyków, którzy od kilku tygodni pojawiają się na ulicach Bratysławy, tak samo jak Asam, przyjechali tu z Turcji przez Bułgarię, Serbię i Węgry.

Słowacja nie jest ostatnim przystankiem – a przynajmniej wszyscy mają taką nadzieję.

Asam: – Drogę przez góry pokonaliśmy dzięki GPS i pomocy przemytników, za którą musieliśmy zapłacić. Po drugiej stronie czekały samochody, zabrały nas do Sofii, a później pod granicę z Serbią. Mieliśmy do przejścia 40 kilometrów, przez gęste lasy i wzgórza, co zajęło nam dwa dni.

Tam trafili w ręce uzbrojonych przemytników – mieli pistolety, jeden kałasznikowa. Byli zamaskowani. Zabrali pieniądze, telefony, powerbanki, dokumenty. Porzucili ich w lesie.

– Ci z nas, którzy próbowali stawiać opór, zostali pobici. W Serbii przemytnicy robią, co chcą i wielu ludziom dzieje się krzywda. Nawet w Suboticy [nieformalnym obozowisku uchodźców- red.] – co tydzień ktoś umiera – przekonuje Asam.

chłopak w śpiworze leży pod drzewem, cała postać jest przykryta, widać tylko oczy
Rodi (21 lat) z Syrii stara się ogrzać po wyjątkowo zimnej nocy spędzonej w jednym z parków w centrum Bratysławy. Słowacja, październik 2023. Fot. Karol Grygoruk.
widok na zadbany park miejski, otoczony współczesnymi budynkami
Plac Wolności (Námestie Slobody), jeden z największych parków publicznych w Bratysławie, to miejsce, gdzie wielu uchodźców szuka schronienia, by przetrwać coraz chłodniejsze noce. Słowacja, październik 2023. Fot. Karol Grygoruk.
park, na trawie leżą ludzie przykryci szczelnie kocami i śpiworami, zdjęcie czarno-białe
Młodzi uchodźcy z Syrii szukający schronienia w jednym z parków publicznych w Bratysławie. Słowacja, październik 2023. Fot. Karol Grygoruk.

Piosenka o drodze do Europy

Asam i jego koledzy zostawiają na chwilę opowieść o drodze i zaczynają puszczać z telefonu muzykę. Najpierw Moudy’ego Al Arabe’go – syryjskiego artystę, jednego z najpopularniejszych raperów w krajach Lewantu.

Abdul Rahman wybiera jeden ze swoich ulubionych kawałków. Tłumaczy, że to piosenka o miłości: “och, ukochana, gdzie jesteś!” – odgrywa dramatyczną scenę, śmiejąc się i przewracając na bok.

Ale są też poważniejsze utwory i wtedy śmiechy milkną. Al Arabe dziś mieszka w Niemczech – lata temu dotarł tam w taki sam sposób, w jaki teraz próbuje to zrobić Asam, Abdul i inni. – To piosenka o drodze do Europy – tłumaczą młodzi mężczyźni i wsłuchują się w wersy. Szukam potem tej piosenki, ale żadna z dostępnych na YouTubie nie mówi o drodze do Europy. Może się nie zrozumieliśmy.

"Wojna z bronią w ręku się skończyła, ale wojna mentalna nie. Wojna ekonomiczna się nie skończyła. Wojna edukacyjna, pedagogiczna, intelektualna jeszcze się nie skończyła. Trzeba 50-60 lat, aby zakończyła się wojna kulturowa, która dotknęła większość pokolenia” – mówił raper w jednym z wywiadów.

“Całe pokolenie zostało stracone z powodu tej wojny i potworów, które na niej skorzystały”.

Szlak lepszy niż polski

Gdy w Syrii wybuchła wojna, miałem czternaście lat. Dwa lata później, bez żadnego powodu, zamknięto mnie w więzieniu – mówi Asam. – W Turcji pracowałem w stolarni, bardzo długo, ale w końcu postanowiłem odejść z powodu niskich zarobków i rasistowskiego traktowania.

Nie tak wyobrażał sobie Europę.

- Myśleliśmy, że samo przybycie na kontynent zmieni naszą sytuację, ale tak się nie stało.

Syryjczycy w Bratysławie opowiadają o dyskryminacji i przemocy w Turcji równie często, co o dyskryminacji i przemocy w drodze przez Bułgarię i Serbię. Mówią o biciu i okradaniu przez strażników granicznych. To wszystko potwierdzają raporty organizacji pozarządowych, takich jak Human Rights Watch.

Opowiadają też o dzieciach przenoszonych nocą przez góry. Pokazują poranione stopy i nogi, zabandażowane przez słowackich ratowników Czerwonego Krzyża.

A potem dodają, że to i tak najlepsza droga do Europy.

– Nie jest bezpieczna, ale i tak najlepsza. Znam szlak z Białorusi do Polski. Nigdy tamtędy nie pójdę. Dwóch moich znajomych zginęło tam w lesie – opowiada młody Syryjczyk owinięty w szary koc na ławce przed dworcem kolejowym.

Ze stacji Bratysława Hlavna odjeżdżają pociągi w kierunku Czech, więc może uda się przejechać niezauważenie. A już stamtąd – do Niemiec, Holandii albo Szwecji. Tam jest rodzina, znajomi, ktoś na nich czeka. Asam wierzy, że gdy dołączy do przyjaciela w Niemczech, uda mu się zdobyć dobre wykształcenie. – W Słowacji jest bezpiecznie, tak, tylko co dalej? Nie znamy tu nikogo, nie mamy dokąd pójść.

Pieszo przez Tatry

Objechaliśmy przygraniczne polsko-słowackie, niewielkie miejscowości – Skalité i Oszczadnicę kilka kilometrów od polskiej granicy, Czadca – tuż przy granicy czeskiej. Jeszcze tydzień, dwa tygodnie temu byli tutaj ludzie z Syrii. – Tylko przechodzili, kupili w restauracji wodę, colę i dalej szli, pewnie do Polski – mówią mieszkańcy Skalité.

Dziś z powodu kontroli granicznych uchodźcy są już pewnie w Bratysławie. Tam czekają na przemytników i na pociągi, którymi może uda się przejechać granicę.

Pociąg to ostatnia nadzieja na bezpieczny wyjazd, odkąd Polska, Czechy i Austria wprowadziły kontrole na granicach ze Słowacją z początkiem października. Gdy w Brukseli trwają prace nad paktem o migracji i azylu, czyli o relokacji ludzi w drodze i solidarności Unii Europejskiej, kolejne kraje zamykają przejścia graniczne.

– Sprawdzamy każdy samochód – mówi strażnik graniczny na przejściu Skalite-Zwardoń (województwo śląskie). Wcześniej SG przekazała mi, że od stycznia do października tego roku zawróciła do Słowacji 800 osób.

Kontrole jeszcze we wrześniu zapowiadał premier Mateusz Morawiecki. “Przez Węgry, przez Słowację przejeżdżają nielegalni imigranci” – mówił pod koniec września na konferencji w Kraśniku. Chodzi więc o to, by nikt nie zarzucił władzom “nieszczelności tamtej granicy”.

Ale jeśli ludzie nie wyjadą ze Słowacji autami lub koleją, pójdą pieszo, na przykład przez Tatry. Pierwsze doniesienia o takich próbach pojawiają się już w polskich mediach.

Aktywiści z Podhala są gotowi do pomocy. – Mamy grupę bardzo doświadczonych górsko osób gotowych nieść pomoc w każdych warunkach, część z nas pomagała na granicy białoruskiej. Gromadzimy już zapasy ciepłych ubrań i butów, artykułów dla dzieci, żywności i leków, by w każdej chwili móc ruszyć z pomocą" – zapewnia Karina, aktywistka.

Przeczytaj także:

Cztery Słowaczki i pies

Nagłówki słowackich mediów z ostatnich dwóch tygodni:

„Bratysława potrzebuje pomocy w obliczu kryzysu migracyjnego. W poniedziałkowy wieczór małe dziecko prawie zamarzło na śmierć”.

„Migranci przebywają również na dworcu kolejowym w Bratysławie, miasto stara się pomóc”.

„Zamknij się i siadaj! Samozwańczy patrol z psem i paralizatorem zatrzymał migrantów”.

„Patrol” to cztery kobiety i owczarek niemiecki. Do zdarzenia doszło na południu Słowacji, przy granicy z Węgrami. A w zatrzymanej grupie było dwadzieścia osób, w tym dzieci.

„Przemytnik kierujący samochodem zostawił ich przed granicą słowacko-węgierską, by sami przeszli zieloną granicę. Pod groźbą spuszczenia psa i użycia paralizatora [kobiety] trzymały grupę na miejscu” – pisze portal Dennik N. Słowaczki szydziły z nich i wyzywały.

Nie zawsze tak jest. W Słowacji działają aktywiści i pracownicy humanitarni, którzy pomagają ludziom w drodze. Dworzec w Bratysławie codziennie monitoruje organizacja Human Rights League. Dla Słowacji ta sytuacja jest tak samo nowa, jak dla Polski Usnarz Górny dwa lata temu.

zbliżenie na ręce i ekran smartfona z arabskim tekstem tłumaczonym w translatorze na angielski, zdjęcie czarno-białe
Muhammad (29 lat) z Idlibu, Syrii, korzysta z aplikacji Google Translate, aby opowiedzieć swoją historię. Słowacja, październik 2023. Fot. Karol Grygoruk.
czarno-białe zdjęcie dworca w Bratysłaiwe, przed którym chodzą, stoją, siedzą ludzie w ciemnych kurtkach
Dworzec kolejowy Bratysława Hlavná to miejsce, w którym wielu uchodźców spędza dni i noce, oczekując na możliwość dalszej podróży. Słowacja, październik 2023. Fot. Karol Grygoruk.
troje dzieci na miejskim murku, jedno śpi z głową na kolanach mamy
Lana (8 lat) z Syrii próbuje zasnąć na kolanach swojej mamy na dworcu kolejowym Bratysława Hlavná. Słowacja, październik 2023. Fot. Karol Grygoruk.
pusty parking przed budynkiem, pod ścianą ktoś leży owinięty w śpiwór, zdjęcie czarno-białe
Uchodźcy z Syrii na dworcu kolejowym Bratysława Hlavná. Słowacja, październik 2023. Fot. Karol Grygoruk.

Bo odbiorą wam dzieci

Przychodzą we trójkę o 14:30, Dua, Alexandra i Lukas. Najpierw podchodzą do rodzin, pytają o potrzeby. Alexandra notuje w telefonie: piżamy, kurtki, czapki dla dzieci w wieku dziewięciu, ośmiu, siedmiu, pięciu, czterech i trzech lat. Buty w rozmiarze 33 i 39. Spodnie rozmiar 40. Mało jedli, ale na szczęście nie mają problemów ze zdrowiem.

Lukas jest prawnikiem. Prosi Duę, tłumaczkę, by przekazała uchodźcom, jakie są ich prawa. I podkreśla najważniejsze – kobiety i dzieci nie mogą spędzać nocy na ulicy, muszą udać się razem z policją do miejsc, gdzie mogą się schronić, takich jak kościoły czy świetlice.

Jeśli odmówią, funkcjonariusze mają prawo odebrać im dzieci.

Tylko że nie wszystkie kobiety chcą oddzielać się od mężów i braci. Niektóre wolą zaryzykować i spędzić noc w parku, całą rodziną – bez paszportu na nocleg w hotelu nie mogą liczyć, a wszystkie dokumenty zginęły gdzieś w Bułgarii albo Serbii. Skradzione razem z pieniędzmi lub zgubione w lesie.

Innym się uda i będą już w drodze do Niemiec przez czeską granicę, razem z dziećmi. Taki kurs kosztuje 2 tys. euro za osobę. Mimo kontroli, ludzie cały czas próbują przejechać do Czech samochodami przemytników. Przecież czeskie i polskie straże nie są w stanie, mimo zapewnień, sprawdzić każdego pojazdu. Niektórzy próbują wielokrotnie, do skutku, raz po raz zawracani z granicy do Słowacji.

Witamy

– One pojechały, my spróbujemy metrem [ma na myśli pociąg], nie stać nas na podróż dla wszystkich – mówi jeden z mężczyzn, ma około 60 lat.

W ciągu dnia na placu przed dworcem jest kilkadziesiąt osób, głównie mężczyzn. – Ale czego tu się bać, nie piją, nie łobuzują, grzeczni są – mówi pracowniczka dworcowego baru z kebabem. Kobieta z obsługi kolei pali papierosa na tyłach baru: – To przecież normalni ludzie – mówi i uśmiecha się z politowaniem, bo to przecież oczywiste.

W nocy tłum się przerzedza. Kilkanaście osób leży w cienkich śpiworach przed wejściem do dworca. Nad nimi napis “Witamy” w kilku językach skierowany do turystów.

Dla wielu uchodźców to kolejna taka noc. Zaczynają chorować, słyszę o bólu migdałków i płuc. Jeden mężczyzna nie ma nawet kurtki, tylko zimową czapkę i melanżowy kardigan, a do tego zabandażowane kolano, pamiątka po przeprawie przez góry. Innemu skończyły się leki na cukrzycę.

Pod drzwiami dworca w rzędzie ludzi w śpiworach kilkunastoletni chłopak siedzi na folii NRC. Taką samą aktywiści owijają zmarzniętych ludzi w Puszczy Białowieskiej.

Uciekłam z Aleppo

Kilkanaście minut samochodem od dworca znajduje się siedziba Policji ds. Cudzoziemców, słowackiego odpowiednika polskiego urzędu ds. cudzoziemców. Obywatele Syrii czy Afganistanu dostają tam dokument, który daje im możliwość pobytu w Słowacji. Stracą ją, jeśli opuszczą teren państwa. Dokument, w przeciwieństwie do ochrony międzynarodowej, nie daje im żadnych praw, poza tym, że nie mogą być deportowani do kraju pochodzenia.

Na niewielkim trawniku przed siedzibą urzędu wyrosło namiotowe obozowisko. W nocy część z namiotów zwiał wiatr – zatrzymały się na krzakach. Są tu młodzi i starsi ludzie, kobiety, i dzieci. Jeden z mężczyzn chodzi w samych klapkach, rano jest tu 10 stopni. Przyjechali do Bratysławy dwa, trzy, cztery dni temu.

Pośród niewielkich, kolorowych namiotów wyrasta jeden większy, zielony, jakieś cztery na dwa metry, dostarczony przez organizację pomocową. Śpi w nim dziesięć osób. Zaglądam przez uchyloną kotarę. Jest kilka materacy, koce, śpiwory, trochę ubrań, białe reklamówki z jedzeniem i butelki wody, które służą także za prysznic. – Ludzie śpią na ludziach, nie mamy tu nawet pasty do zębów, mydła, nie mamy niczego – mówi mi 29-latek. I pyta, w jaki sposób może kupić słowacką kartę SIM.

– Muszę zadzwonić do matki. Nie wie, gdzie jestem.

Niektórzy wyruszyli razem, inni poznali się w drodze albo już tutaj, na trawniku. Dołączam do jednej z grup siedzących przed namiotem.

– Uciekłam z Aleppo do Turcji. Nie chciałam stamtąd wyjeżdżać, ale potem przyszło niszczycielskie trzęsienie ziemi. Nie miałam wyboru – mówi Saba, dopalając papierosa. Ma 29 lat. Obok siedzi sześcioletnia córeczka w różowej kurtce i szarych rajstopach. Bacznie przygląda się literom, które mama wstukuje w klawiaturę telefonu.

– Mój mąż zginął na wojnie w 2017 roku. Córka miała wtedy zaledwie miesiąc. W tym samym roku wyjechałyśmy z Syrii. Wiedziałam, że droga do Europy będzie ciężka, ale to, co nas spotkało, było przerażające. Gdyby była inna możliwość, nigdy nie naraziłbym jej na takie tortury – odczytuję na ekranie komórki.

Dziecko stoi przed błyszczącym namiotem trzymając za ręce dorosłego. zdjęcie czarno-białe
Rodzina z Syrii koczująca w namiotach obok siedziby Policji ds. Cudzoziemców i Biura Paszportowego w Bratysławie. Słowacja, październik 2023. Fot. Karol Grygoruk.
namioty na trawniku, widać siedzących młodych mężczyzn w kurtkach
Grupa młodych mężczyzn z Syrii mieszkająca w namiotach obok siedziby Policji ds. Cudzoziemców i Biura Paszportowego w Bratysławie. Słowacja, październik 2023. Fot. Karol Grygoruk.
na pierwszym planie wielkie, otwarte kartony, za nimi druciany płot, w głębi widać dwóch mężczyzn w maskach na twarzy, stawiają duży namiot/pawilon
Strażacy budują tymczasowe schronienia obok siedziby Policji ds. Cudzoziemców i Biura Paszportowego w Bratysławie. Słowacja, październik 2023. Fot. Karol Grygoruk.
Przewrócony namiot pod drzewami
Jeden z wielu namiotów rozstawionych obok siedziby Policji ds. Cudzoziemców i Biura Paszportowego w Bratysławie, zniszczonych po wyjątkowo intensywnej nocnej burzy. Słowacja, październik 2023. Fot. Karol Grygoruk.

Kraj sąsiada

- Szlaki migracyjne przez Europę zmieniają się, ale mają też swoją logikę – mówi Anny Alboth z organizacji Minority Rights Group, dziennikarka i aktywistka, ekspertka w zakresie migracji. – Kiedy jedna granica zostaje przymknięta, ludzie próbują przedostać się sąsiednią.

Celowo używam słowa przymknięta, bo żaden raz otwarty szlak migracyjny nie zamyka się kompletnie.

– W ostatnim roku znów w drodze jest więcej Syryjczyków – zauważa Alboth. – Latami próbowali ułożyć sobie życie w Turcji, w najbliższym sąsiednim kraju. To jest normalne zachowanie: większość uchodźców na świecie najpierw próbuje poradzić sobie w kraju sąsiada.

W Turcji, w której Syryjczycy nie mają statusu uchodźców, więc nie mają też żadnych praw, jeszcze od kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi w maju toczy się konkurs na to, które ugrupowanie jest bardziej anty-migracyjne i anty-syryjskie. Warunki dla Syryjczyków bardzo się pogorszyły. Do tego dochodzą trzęsienia ziemi, które zmusiły wszystkich do przesiedleń.

Obie granice z Grecją: morska i lądowa są bardzo trudne, bo i Grecja i Unia Europejska włożyła dużo pieniędzy i technologii w ich blokowanie. Dlatego najczęstszym wyborem jest trasa przez Bułgarię i Rumunię, a potem Bałkany. W najlepszej sytuacji są uchodźcy, którzy mają pieniądze, płacą za przejazd całej trasy, aż do Niemiec. Ale który Syryjczyk po latach w Turcji, gdzie nie przysługiwały mu żadne prawa, ma jeszcze pieniądze? Reszta jest zmuszona przekraczać granicę po granicy, czasem autem, czasem zieloną granicą.

Brakowało powietrza

Rozmowy przy kolejnych namiotach układają się w jedną, wspólną opowieść:

“W Syrii jest bardzo źle, wojna zniszczyła wszystko, nie ma pracy ani możliwości”.

“Uciekliśmy do Turcji, ale tam traktują nas źle. Pracowałem tak długo, aż kazali mi wracać do kraju, zabrali moją pensję. Nie mogłem dłużej“.

“Nie chcemy korzystać z przemytników, ale jesteśmy do tego zmuszeni”.

“W samochodzie było nas dziesięciu, brakowało powietrza”.

“Płacimy od 8 do 12 tys. euro, żeby tu dotrzeć”.

“W Bułgarii strażnicy pobili nas i okradli”.

“W lasach było ciężko i zimno”.

“Tu traktują nas dobrze, ale nie mogę zostać”.

“Nic już nie chcę, tylko dojechać do Niemiec”.

Orbán pomaga Fico?

Najwięcej osób dotarło do Słowacji we wrześniu tego roku. W mediach i wśród Słowaków krąży teoria, że Victor Orbán skierował ludzi na słowacką granicę, by pomóc byłemu premierowi Robertowi Fico wygrać wybory parlamentarne 30 września. Jego partia Smer (Kierunek) – Socjaldemokracja, określana jako narodowo-lewicowa, rzeczywiście uzyskała najwyższy wynik. Być może dzięki straszeniu ludźmi z Bliskiego Wschodu.

Tuż po wyborach Słowacja wprowadziła kontrolę na granicy z Węgrami.

Anna Alboth z Minority Rights Group zauważa, że do niedawna przejście piesze przez Węgry było prawie niemożliwe. Węgierskie służby, ale też zorganizowane grupy obywatelskie donosiły o uchodźcach i byli oni momentalnie i brutalnie cofani na serbską stronę. Ale w wakacje to się zmieniło: do granicy węgiersko-słowackiej przybywało coraz więcej grup i słowackie dworce i parki zapełniły się jak kiedyś dworce i parki w Grecji.

Pytam jednego z mieszkańców namiotowiska, czy jego zdaniem do Słowacji dotrze więcej osób. – Lasy Węgier są pełne ludzi, tak samo w Serbii – odpowiada.

Niedaleko namiotów grupa pracowników ociepla blaszane, niewielkie domy – tymczasowe obozowisko, rozstawione przez słowackie MSWiA, jeszcze nieotwarte. Tuż obok stanęły dwa duże, białe namioty Caritasu z łóżkami polowymi. Jutro pierwsze rodziny spędzą tutaj noc.

Raz otwarty szlak migracyjny już się nie zamknie.

Jeden wielki pushback

– Co stanie się dalej? – pytam Annę Alboth.

– Będzie coraz więcej prób przechodzenia zielonej granicy ze Słowacji do Austrii i Czech, które mają długie, skomplikowane i niekontrolowane granice z Niemcami. Będzie coraz więcej przemytników, oferujących swoje usługi na tej trasie. Granica słowacko-austriacka to tereny leśne, patrząc na mapę, widzę tam duży potencjał przejść. Ci niezorientowani będą też próbowali iść lub jechać przez Polskę, ale wiedza na temat zachowań polskich służb jest dość wysoka na forach syryjskich uchodźców. Być może zaczną się łańcuchowe pushbacki: od jednej granicy do drugiej?

Na zdjęciu głównym: Ahmed (10 lat) uciekł z Syrii razem ze starszym bratem. W większej grupie dorosłych znaleźli wsparcie i bezpieczeństwo. Słowacja, październik 2023.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;
Na zdjęciu Anna Mikulska
Anna Mikulska

Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".

Komentarze