Polska ma zablokowany dostęp w sumie do ponad 500 mld zł środków z Unii Europejskiej. Komisja Europejska informuje OKO.press, że nic się w tej kwestii nie zmieniło. „Zgodnie z prawem, Komisja wypłaciła zaliczki 1,12 mld euro na poczet programów” – wyjaśnia nam KE
„Polska wciąż nie spełnia warunków podstawowych umożliwiających wypłaty środków z funduszy UE” – informuje OKO.press Komisja Europejska. Chodzi o zgodność z zasadami Karty Praw Podstawowych, czyli najważniejszego dokumentu UE, który precyzuje prawa i wolności obywateli UE, m.in. do bezstronnego sądu.
Zapytaliśmy o to Komisję po tym, jak premier Morawiecki uspokajał polską opinię publiczną, że „pieniądze z Unii Europejskiej do Polski wpływają bardzo szerokim strumieniem, już teraz, z nowej perspektywy. Nie ma żadnego zagrożenia, nie ma się o nie co martwić”.
Okazuje się, że jest się czym martwić. Bo 500 miliardów złotych na inwestycje z UE jak nie było, tak nie ma.
„To się nazywa bycie dobrym gospodarzem!” – tak premier Mateusz Morawiecki ekscytował się startem szóstej edycji Rządowego Programu Inwestycji Strategicznych w środę 19 lipca 2023 w Makowie Podhalańskim. Z rządowego programu do samorządów ma popłynąć 30 miliardów złotych. Środki te pochodzą z funduszu na walkę z pandemią Covid-19.
I choć Światowa Organizacja Zdrowia koniec pandemii ogłosiła w maju 2023 roku, a w Polsce od 1 lipca nie obowiązuje już nawet stan zagrożenia epidemicznego, to nadzwyczajny instrument finansowy – stworzony na czas pandemii i niepodlegający kontroli parlamentarnej pozabudżetowy fundusz do walki z Covid-19 – wciąż działa. I to pomimo tego, że sam premier zapowiadał w marcu rezygnację z tych „nadzwyczajnych instrumentów”, które opierają się na generowaniu pozabudżetowego długu.
„Szanowni państwo, Polska zmienia się na waszych oczach, a często za tym stoją te biało-czerwone tablice z godłem polskim!” – mówił premier podczas uroczystości w Makowie Podhalańskim, odnosząc się do inwestycji finansowanych z rządowego programu. Podobnie jak w przypadku inwestycji finansowanych z UE, muszą one być oznaczone odpowiednimi tablicami.
Premier apelował też do zebranych o wrzucenie do mediów społecznościowych „filmików i zdjęć, na których widać te inwestycje”. „Tak, żeby Polacy wiedzieli, że zawdzięczamy to sami sobie! Zawdzięczamy to pracy rządowej, samorządowej, czy wreszcie pracy wszystkich Polaków, bo to z ich podatków narodził się ten chleb!” – wzywał Mateusz Morawiecki.
W opozycji do tego premier postawił „trudne pieniądze z Unii Europejskiej”.
„Pamiętacie państwo te trudne pieniądze z Unii Europejskiej?” – zagaił premier. Szybko dodał: "One do Polski wpływają bardzo szerokim strumieniem, już teraz, z nowej perspektywy. Nie ma żadnego zagrożenia, nie ma się o nie co martwić. Także projekty z KPO realizowane są zgodnie z obietnicą, prefinansowane są. Zbudowaliśmy to finansowanie, to się toczy” – powiedział Morawiecki.
Podkreślił jednak, że o ile środki z UE „owszem, kojarzą się z inwestycjami”, to „w przeciwieństwie do programu inwestycji strategicznych rządu Prawa i Sprawiedliwości”, ich pozyskiwanie i wydatkowanie „nastręcza mnóstwo trudności”, bo trzeba wypełniać „stosy papierów”.
A jaki jest program inwestycji strategicznych rządu Prawa i Sprawiedliwości? „Łatwy, przyjazny, transparentny” – sam sobie odpowiedział premier.
Morawiecki próbuje więc rysować obraz, w którym brak środków z Unii Europejskiej nie ma znaczenia.
Dlaczego? Po pierwsze, to „trudne pieniądze”, po drugie, radzimy sobie bez nich, a po trzecie to one właściwie płyną, także z nowej perspektywy, „bardzo szerokim strumieniem”.
Przyjrzyjmy się tym twierdzeniom. Zacznijmy od końca.
Premier Mateusz Morawiecki twierdzi, że środki unijne z nowej perspektywy płyną do Polski „bardzo szerokim strumieniem”.
Pamiętacie państwo te trudne pieniądze z Unii Europejskiej? One do Polski wpływają bardzo szerokim strumieniem, już teraz, z nowej perspektywy. Nie ma żadnego zagrożenia (...).
Mówiąc o środkach „z nowej perspektywy”, Morawiecki ma na myśli środki z nowego wieloletniego budżetu UE, czyli budżetu na lata 2021-2027. W tej perspektywie finansowej Polsce przyznano alokację w wysokości 75,6 mld euro, czyli niemal 337 miliardów złotych – najwięcej ze wszystkich państw członkowskich.
Niestety, Polska nie spełnia jednego z tzw. warunków podstawowych, umożliwiających dostęp do tych środków, co sprawia, że środki te do Polski na razie popłynąć nie mogą.
Chodzi o zgodność z postanowieniami Karty Praw Podstawowych – najważniejszego dokumentu UE, który precyzuje prawa i wolności obywateli UE, w tym prawo do bezstronnego sądu.
Polski rząd w umowie operacyjnej podpisanej z Komisją Europejską, która jest podstawą wydatkowania tych funduszy, sam zadeklarował, że tego warunku nie spełnia. Dlaczego?
Rządzący w Polsce błędnie interpretują znaczenie tzw. protokołu brytyjskiego do Karty Praw Podstawowych.
Ich zdaniem protokół brytyjski wyłącza w Polsce obowiązywanie Karty. Tymczasem, jak wynika z orzeczeń TSUE, protokół brytyjski nie pełni, a nawet nie miał pełnić takiej funkcji. Polskę obowiązują postanowienia KPP, tak jak każdego innego członka UE.
Pisaliśmy o tym już w poniższym tekście:
Ten stan rzeczy potwierdza w korespondencji z OKO.press Komisja Europejska, którą zapytaliśmy o to, czy Polska już uporała się ze spełnieniem wszystkich warunków podstawowych. Zgodnie bowiem z obowiązującą procedurą,
to po stronie państwa członkowskiego leży obowiązek poinformowania Komisji o spełnieniu wszystkich wymogów prawnych z umowy operacyjnej.
Oto odpowiedź KE:
„Komisja oficjalnie nie otrzymała od Polski nowej samooceny, a dyskusje na poziomie technicznym wciąż trwają” – czytamy w mailu od służb prasowych KE. „To do Polski należy poinformowanie Komisji, w jaki sposób władze zamierzają zapewnić zgodność z warunkami prawnymi” – przypomina KE.
„Już w czerwcu 2022 r. Komisja zaakceptowała wszystkie polskie programy polityki spójności na lata 2021-2027. Przyjęcie programów oznacza, że można rozpocząć ich wdrażanie” – czytamy w korespondencji. „Zgodnie z prawem, Komisja wypłaciła zaliczki na poczet programów po ich przyjęciu. Polska otrzymała już 1,12 mld euro” – informuje nas KE.
1,12 mld euro – tyle otrzymała Polska z nowej perspektywy unijnej. Ten „bardzo szeroki strumień”, o którym mówi premier Morawiecki to zatem mniej niż 1 procent całej kwoty.
Sprawa jest prosta: bez spełnienia warunków podstawowych, pomimo zatwierdzenia programów operacyjnych, państwo członkowskie może dostać z KE jedynie zaliczki, czyli środki tzw. pomocy technicznej.
Tym wymogiem objęte jest wydatkowanie środków w sumie z ośmiu największych funduszy UE. Chodzi nie tylko o fundusze polityki spójności, ale też trzy fundusze spraw wewnętrznych oraz fundusz rybołówstwa.
Fundusze polityki spójności to:
Fundusze spraw wewnętrznych to:
Poza tym rozporządzeniem o przepisach wspólnych, a więc koniecznością spełnienia wszystkich warunków podstawowych, objęty jest również
Łączna alokacja w ramach czterech funduszy polityki spójności to w sumie 75,6 mld euro.
Poza tym w ramach Europejskiego Funduszu Morskiego, Rybackiego i Akwakultury Polska mogłaby dostać 512 mln euro na lata 2021-2027, w ramach Funduszu Azylu, Migracji i Integracji – 237 mln euro, w ramach Instrumentu Wsparcia Finansowego na rzecz Zarządzania Granicami i Polityki Wizowej – 162,5 mln euro, w ramach Funduszu Bezpieczeństwa Wewnętrznego – 70,8 mln euro. W sumie 982,3 mln euro.
Jeśli dodać do tego wstrzymane środki z Funduszu Odbudowy, wydatkowane zgodnie z KPO, czyli Krajowym Programem Odbudowy, okaże się, że rząd PiS pozbawia Polki i Polaków środków w wysokości 112 miliardów euro, czyli niemal 500 miliardów złotych.
KPO to 106,9 mld złotych w postaci dotacji i 51,6 mld złotych w formie preferencyjnych pożyczek. Pierwsza transza powinna była nam zostać wypłacona pod koniec 2022 roku, ale ze względu na niezgodne z zasadami praworządności zmiany w sądownictwie, Polska nie dostanie tych środków, dopóki tych zmian nie cofnie.
Teoretycznie odpowiednia ustawa niwelująca część niekonstytucyjnych oraz niezgodnych ze standardami niezależności sądownictwa zmian czeka na rozpatrzenie w Trybunale Konstytucyjnym. Ale, po pierwsze, ta ustawa nie przywraca w pełni niezależności sądownictwa, a po drugie, Trybunał Konstytucyjny i tak się nią nie zajmie, bo jest sparaliżowany konfliktem politycznym. Regularnie odracza obrady na inny termin.
Rząd mimo to dał zielone światło do realizacji projektów, które miały zostać sfinansowane z KPO oraz funduszy spójności, ale dopóki nie zostanie przywrócona praworządność w Polsce oraz przestrzeganie Karty Praw Podstawowych, nie dostanie zwrotów, czyli refinansowania kosztów z KE.
To zmusi rządzących do dalszego zadłużania się, bo pomimo braku wypłat z UE i tak będą musieli zwracać koszty beneficjentom programów.
Z wystąpienia premiera Morawieckiego podczas startu 6. edycji Rządowego Programu Inwestycji Strategicznych wybrzmiewa jeszcze jedno przesłanie: o tym, że środki z UE nie mają dużego znaczenia, bo Polska i tak doskonale radzi sobie z pozyskiwaniem środków na inwestycje.
Ale to też nie prawda. Jak wynika z danych m.in. o wysokości stopy inwestycji, inwestycji w Polsce PiS jest mniej niż było chociażby za poprzednich rządów. Wnikliwą analizę rzekomego „deszczu inwestycji sprowadzonych przez rząd PiS” przeprowadził dziennikarz OKO.press, Jakub Szymczak.
Z jego ustaleń wynika, że stopa inwestycji (czyli to, jaka część PKB jest przeznaczana na inwestycje) za czasów rządu PiS jest niższa niż w czasach rządów PO-PSL. Ponadto PiS-owi nie udało się zrealizować celu zawartego w niegdyś głośnym „Planie Morawieckiego”.
„Plan Morawieckiego” zakładał stopę inwestycji na poziomie 25 proc. w 2020 roku, później w przedziale 22-25 proc. Tymczasem od 2015 roku stopa inwestycji w Polsce nie przekroczyła poziomu 20 procent.
Jak tłumaczy Szymczak, polskie inwestycje publiczne cechują się też niską efektywnością, a więc w mniejszym stopniu przekładają się na lepszą jakość życia i usług publicznych niż na przykład w Czechach i w krajach bałtyckich.
Ale z finansowaniem inwestycji m.in. z funduszu ds. walki z Covid-19 jest jeszcze jeden problem: środki w tym funduszu pochodzą z emisji papierów dłużnych, jest to forma ukrywania długu poza budżetem państwa, co utrudnia ich kontrolę, a także ogranicza przejrzystość finansów publicznych.
Sam Mateusz Morawiecki zapowiadał jeszcze w marcu 2023 roku koniec funduszy pozabudżetowych.
„Aby uporządkować system finansów i jeszcze bardziej podkreślić, że nie mamy nic do ukrycia, przygotujemy ustawę, która pokaże konsolidację finansów publicznych” – mówił 6 marca 2023 roku na konferencji prasowej. „Czas z tym skończyć, fundusze spełniły swoją rolę” – mówił Morawiecki.
Wyjaśnialiśmy tę kwestię już w poniższym tekście:
Fakt, że pomimo zapowiedzi, premier Morawiecki nie rezygnuje z dalszego posługiwania się funduszem ds. walki z Covid-19 nie dziwi w kontekście nadchodzących wyborów.
Obóz rządzący niczego nie boi się bardziej niż widma jeszcze większego spowolnienia inwestycji w Polsce. Rządowy Program Inwestycji Strategicznych jest też niezbędny do tego, by zrekompensować m.in. samorządom, choć część środków utraconych przez brak KPO i funduszy spójności.
Polska jako największy beneficjent środków UE na lata 2021-2027 może liczyć tylko na jedno: zmianę władzy po wyborach, powrót na ścieżkę praworządności, a dzięki temu odblokowanie należnych nam miliardów.
Jeśli praworządność nie zostanie przywrócona, możemy się pożegnać z unijnymi pieniędzmi.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Sądownictwo
Władza
Wybory
Mateusz Morawiecki
Komisja Europejska
blokada KPO
fundusze spójności
fundusze UE
KPO
łamanie praworządności
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.
Komentarze