0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Jakub Porzycki / Agencja GazetaJakub Porzycki / Age...

W poniedziałek 29 sierpnia podczas Campusu Polska Przyszłości organizowanego przez środowiska Rafała Trzaskowskiego odbyło się drugie spotkanie z cyklu debat z liderami partii opozycyjnych. W sobotę gościem wiceszefa PO był Szymon Hołownia, dziś Władysław Kosiniak-Kamysz.

Szef ludowców został powitany długimi brawami, co zauważył gospodarz debaty Rafał Trzaskowski. Organizator Campusu wielokrotnie podkreślał, że PO i PSL łączy bardzo wiele i że obie formacje mogą się pochwalić wieloletnią wspólną działalnością. Trzaskowski mówił, że z politykami PSL-u pracował jeszcze w latach 90. Obie partie należą do Europejskiej Partii Ludowej, sam Trzaskowski i Kosiniak-Kamysz byli razem w rządzie PO-PSL. Wymieniał też hasłowo sprawy dotyczące ekologii, w których mówią jednym głosem - rozwój elektrowni wiatrowych, zakaz importu śmieci, ochrona polskich lasów, czy kwestie dostępu do wody.

Przeczytaj także:

Współpraca była też głównym punktem wystąpienia Władysława Kosiniaka-Kamysza. Ze strony polityków nie padły konkretne deklaracje na temat ewentualnych bloków partyjnych do wyborów parlamentarnych w 2023 roku, choć lider PSL niejednokrotnie podkreślał publicznie, że najlepszym wariantem w jego ocenie byłyby dwie listy. I również publicznie dystansował się od pomysłu startu na jednej liście z Koalicją Obywatelską. W Olsztynie zaznaczał, że niezależnie od przyszłych koalicji wyborczych, partie powinny pracować nad wspólnymi projektami. "Kilkanaście ustaw, żeby gotowy był program do zrealizowania zaraz po wyborach (...) Żeby mieć poczucie i pewność, że idzie ekipa, która może mieć w pewnych kwestiach różne zdanie, ale mają wspólne punkty do zrealizowania" - dodawał. Tymi wspólnymi obszarami miałaby być między innymi energetyka, relacje z UE, a więc kwestie praworządności, które są tu głównym problemem oraz odbudowa gospodarcza.

Jak przemówić do wyborców PiS?

W serii pytań od uczestników i uczestniczek pojawiały się te dotyczące szans na wygranie PiS i przekonania ich zwolenników do głosowania na partie opozycyjne.

"Czuję, że wygramy, bo widzę więcej zmęczenia, więcej rozczarowania PiS-em niż jeszcze w 2019 roku. I więcej odwagi" - stwierdził Władysław Kosiniak-Kamysz, przypominając wydarzenia z Pacanowa, gdzie dyrektorkę poczty spotkały szykany za krytykę rządu. "Coś w ludziach pękło. Przestali się bać, a to podstawa zwycięstwa".

Podkreślał także, że kluczem do wygranych wyborów będzie przyciągnięcie do siebie niezdecydowanych wyborców, którzy rozczarowali się rządami Prawa i Sprawiedliwości. Wyraźnie sugerował, że PSL pozycjonuje się jako centroprawicowa alternatywa właśnie dla tej grupy. Przy tej okazji przestrzegał, by nie sklejać wyborców partii z samym aktywem. "Nie obrażajcie wyborców PiS. Posłuchajcie ich" - dodawał, za co dostał oklaski całej sali. Szacunek dla wyborców konkurencyjnych ugrupowań ma być tym, co odróżnia partie demokratycznej opozycji od PiS-u, jak zgodnie podkreślali Kosiniak-Kamysz i Trzaskowski.

Obaj politycy poruszyli także kwestię rozliczeń obecnej władzy. "Nie możemy być tacy jak PiS. Nie będzie odpowiedzialności zbiorowej. Odpowiedzą ci, którzy łamią prawo" - zapowiadał Trzaskowski.

Kosiniak-Kamysz odniósł się do wiarygodności takich zapowiedzi, odnosząc się do przegranego głosowania nad Trybunałem Stanu dla Zbigniewa Ziobry.

"Z Ziobrą to był błąd. To się nie powtórzy" - obiecywał. I zapowiadał, że powstanie do rozliczeń powstanie specjalna komisja, która "będzie się nazywał prawo i sprawiedliwość - pisana z małych liter, ale traktowana na wielki sposób". "Tu nie chodzi o zemstę, ale o przyzwoitość" - dodawał.

Szef ludowców został także zapytany o to, czy zamierza kandydować na prezydenta Krakowa.

"Najpierw wybory parlamentarne. Jeśli ich nie wygramy, to nie będzie do czego kandydować" - odpowiedział. I zaczął wymieniać najważniejsze punkty powyborczej odbudowy samorządów - przede wszystkim decentralizację i oddanie im kompetencji. Opowiedział się także za udziałem VAT-u w dochodach samorządu.

Kosiniak-Kamysz apelował także, by nie używać pojęcia "partie opozycyjne", tylko "partie demokratyczne". Wyjaśniał, że pojęcie opozycji stawia ugrupowania w defensywie, a tak naprawdę w obecnej sytuacji powinny być napastnikami, wychodzić z inicjatywą.

O dobrych gospodarzach hodujących zwierzęta na futerka

Choć Władysław Kosiniak-Kamysz i Rafał Trzaskowski na wszystkie możliwe sposoby podkreślali w jak wielu kwestiach ich ugrupowania są zgodne i że będą ze sobą po wyborach bezproblemowo współpracować, uczestnicy zaczęli pytać o punkty programowe, w których gołym okiem widać sprzeczności.

Łukasz, pochodzący z Namysłowa, mieszkający we Wrocławiu, przedstawił się jako wyborca PSL. Dodał także, że zamierza przejąć gospodarstwo po rodzicach, specjalizujące się w rybołóstwie. Wskazał, że podczas jednego z panelu dotyczącego piątki Kaczyńskiego posłanki KO mówiły o zakazie hodowli zwierząt futerkowych, ograniczenia transportu zwierząt oraz sprzedaży żywej ryby. "Z których kwestii w rolnictwie zrezygnujecie, a przy czym będziecie twardo obstawać i czego bronić?" - spytał.

Sala głośno klaskała w momentach wskazujących, że większość uczestników popiera zakaz hodowli zwierząt futerkowych. Nie uszło to uwadze Władysława Kosiniaka-Kamysza, który przyznał, że w przeciwieństwie do większości tu zgromadzonych "popiera hodowlę zwierząt i produkcję rolną". Z wypowiedzi zniknęły jednak futerka. Zażartował też, że to PSL (w domyśle - w przyszłym koalicyjnym rządzie) odpowiadać będzie za rolnictwo. Następnie przeszedł do obrony hodowli:

"Rolnik, jeżeli jest przyzwoity, a większość jest przyzwoita tak jak 99 proc. ludzi jest przyzwoita, żyje ze swoją zwierzyną. Jest z nią na co dzień. Nie ma świąt i nie ma urlopu. On nie może jej krzywdzić, bo to jest członek rodziny. Nie ma czegoś takiego jak urlop na żądanie. On bierze urlop, a zwierzyna nie (...) Jeżeli ktoś łamie prawo, wykorzystuje zwierzęta, prowadzi to tylko po to, żeby w patologiczny sposób swoje zapotrzebowanie na chęć zysku jakoś zrealizować, ten nie jest rolnikiem i prawdziwym gospodarzem" - powiedział Kosiniak-Kamysz.

Odpowiedź lidera PSL nie tylko sprytnie pomijała segmenty rolnictwa wskazane przez uczestnika, ale też wprowadzała w błąd, określając oś sporu na temat hodowli jako kwestię godnego traktowania zwierząt przez "prawdziwych gospodarzy" i tych patologicznych, którzy zwierzęta dręczą. Obiektem zainteresowania ekologów jest jednak przede wszystkim przemysłowa hodowla zwierząt, która nijak się ma do sielskiej wizji zaprezentowanej przez Kosiniaka-Kamysza. A już zwłaszcza do etosu indywidualnych gospodarstw wiejskich nijak się ma hodowla zwierząt futerkowych.

"Różnimy się w wielu kwestiach. Różnimy się, jeśli chodzi o kwestię hodowli zwierząt futerkowych" - przyznał w swojej wypowiedzi Rafał Trzaskowski. To jedno zdanie zaszył jednak w długiej wypowiedzi na temat doskonałej, wieloletniej współpracy PO i PSL w sprawach polskiego rolnictwa - zarówno na poziomie samorządowym, jak i unijnym. Dodawał też, że "radykalne rozwiązania" muszą być wprowadzane tak, żeby "nie zostawiać ludzi na lodzie", ale chronić miejsca pracy.

Adopcja, która zmieniła się w aborcję

"Czy związki partnerskie oraz adopcja przez pary homoseksualne powinny być poddawane referendum? Przy powinniśmy mieć wartości europejskie, światowe zgodne na ten temat?" - zapytał Natan z Opola, za co zebrał oklaski z sali.

Mężczyzna nawiązywał do sobotniego spotkania Rafała Trzaskowskiego z Szymonem Hołownią, podczas którego padło pytanie o aborcję. Lider Polski 2050 zadeklarował wtedy, że najlepiej rozwiązać tę kwestię poprzez referendum, z czym nie zgodził się Rafał Trzaskowski, mówiący, że "sprawy równości nie powinny być poddawane pod referendum" i kwestię tę należy zostawić indywidualnym decyzjom kobiet.

Wątek aborcyjny zdecydowanie wybijał się jako najważniejszy w debacie Hołownia-Trzaskowski, ponieważ był to jaskrawy przykład niezgodności programów. Być może dlatego Władysław Kosiniak-Kamysz całkowicie pominął kwestię praw osób LGBT+, których dotyczyło pytanie i zaczął opowiadać na temat referendum w sprawie aborcji.

"Ja uważam, że mądrzejsze jest czasem zapytać szerszego grona, niż zdawać się na głos 460 posłów, w tym większości mężczyzn. Ja w sprawie praw kobiet na przykład uważam, że lepiej jak zdecyduje większa grupa kobiet niż około 150 posłanek, bo one same nie osiągną w żadnej sprawie większości nawet jakby się połączyły ze wszystkich formacji politycznych razem, co nie jest możliwe" - mówił Kosiniak-Kamysz.

Dodawał, że w pierwszej kolejności przywróciłby rozwiązania prawne sprzed wyroku TK, w tym celu PSL złożył nawet stosowną ustawę. Jeśli jednak taka ustawa nie przeszłaby przez parlament, to rekomendowałby w sprawie aborcji referendum.

"Wybór trzech pytań, które można w tej sprawie zadać: czy jesteś za usuwaniem ciąży do 12 tygodnia, czy jesteś za zakazem całkowitym, bo przecież takie poglądy też są, czy jesteś za powrotem do kompromisu sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego" - precyzował szef ludowców.

Rafał Trzaskowski powtórzył zdanie, że "równości nie można poddawać pod referendum", ale od razu dodał, że "ważne jest to, co nas łączy". "Przynajmniej można pracować tak, żeby natychmiast znieść to średniowieczne prawo. I dobrze, że w tej sprawie się zgadzamy" - stwierdził, co wskazywało, że po wyborach koalicyjny rząd zacząłby od powrotu do tzw. kompromisu aborcyjnego.

Prawicowy, ale budzący zaufanie

Władysław Kosniak-Kamysz został przez uczestniczki i uczestników Campusu bardzo ciepło przyjęty. I to pomimo konserwatywnego stanowiska wobec aborcji i praw osób LGBT+, których poparcie jest - co widać było podczas właściwie każdej debaty i panelu - dla większości uczestników kwestią oczywistą.

"Spotkanie bardzo mi się podobało. To jeden z moich ulubionych polityków. I moja trzecia ulubiona partia - zaraz po PO i Szymonie Hołowni" - mówi Magda, jedna z uczestniczek. "PSL jest bardziej konserwatywny, w prawą stronę. Ale tak to przedstawiają, że nie przeszkadza mi to. Są otwarci na dialog, na ludzi". Magda zaznacza, że sprawy aborcji i praw osób LGBT+ są dla niej raczej drugorzędne, a nawet trzeciorzędne. Interesują ją przede wszystkim kwestie dotyczące klimatu.

"Nie będę nawet mówił o małżeństwach jednopłciowych, ale kwestia związków partnerskich to dla mnie całkowite minimum. Więc to coś, co mnie od PSL-u zdecydowanie odpycha" - komentuje Jakub. "Ale nie umknęło mojej uwadze, jak błyskotliwy jest Kosiniak-Kamysz. Skradł show. Widać, że dobrze się rozumieją z Rafałem Trzaskowskim. Widać, że to zapowiedź współpracy. I bardzo nas to cieszy (...) Etykietowanie się partiami KO, PSL, PO nie ma znaczenia. Chodzi o wygranie partii demokratycznych".

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze