0:00
0:00

0:00

Minister aktywów państwowych – a do niedawna wicepremier – w rządzie Mateusza Morawieckiego, Jacek Sasin, twierdzi, że Polska nie ma problemów z praworządnością. Nie przeszkadzają mu w tym ani blokada środków z KPO i funduszy strukturalnych, ani już ponad 1,7 miliarda złotych kar płaconych za lekceważenie wyroków TSUE, ani kolejne orzeczenia trybunałów międzynarodowych wskazujące na brak niezawisłości polskich sądów.

„Każdy, kto patrzy na rzeczywistość w sposób niezaślepiony, nie oczami ekranu TVN-u, widzi, że praworządność w Polsce ma się bardzo dobrze” – ogłosił Jacek Sasin w piątkowy (14 lipca) poranek na antenie radiowej Jedynki.

Głuchy na wyroki TSUE

Sasin podzielił się tym spostrzeżeniem ze słuchaczami programu 1 publicznego radia niespełna dobę po tym, jak Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok ws. represji nałożonych na sędziego Tuleyę. To kolejne orzeczenie TSUE, które uznaje za niebyłe uchwały, wyroki i decyzje wydane przez powołaną do życia przez PiS i Suwerenną Polskę (nieistniejącą już) Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego.

I kolejne, w którym podkreślono, że Izba Dyscyplinarna SN nie spełniała kryteriów niezależnego i bezstronnego sądu w rozumieniu prawodawstwa Unii Europejskiej, a zatem nie miała prawa orzekać.

Trybunał orzekł też, że polskie sądy powinny odstąpić od stosowania uchwał Izby Dyscyplinarnej SN dotyczących pociągania sędziów do odpowiedzialności karnej, obniżania ich wynagrodzeń, a także zawieszania ich w wykonywaniu obowiązków.

Przeczytaj także:

To nie pierwszy wyrok TSUE stwierdzający bezprawność przeprowadzonych przez partię Jacka Sasina zmian w sądownictwie. 5 czerwca Trybunał orzekł, że sprzeczna z prawem unijnym i standardami państwa prawa jest na przykład ustawa „kagańcowa” – zaostrzająca system dyscyplinarny wobec sędziów.

Sprawa ustawy kagańcowej kosztowała Polskę ponad 2,5 miliarda złotych. Tyle wyniosły kary nałożone przez TSUE na nasz kraj za zignorowanie środków tymczasowych ustanowionych w tej sprawie przez Trybunał w 2021 roku. Do kwietnia 2023 każdy dzień bez zastosowania się do orzeczenia TSUE kosztował Polskę milion euro. W kwietniu kara została obniżona do 500 tysięcy euro dziennie.

Oporny na wiedzę

Każdy minister polskiego rządu musi mieć wiedzę o funkcjonowaniu polskiego sądownictwa – bo też każdy resort jest stroną w tysiącach toczących się przed sądami postępowań.

Jako minister aktywów państwowych Sasin jest w dodatku nadzorcą nie mniej niż 174 spółek skarbu państwa (nie licząc ich spółek zależnych) – z których każda również jest stroną w dziesiątkach, setkach, a nawet tysiącach postępowań przed sądami każdej instancji.

Załóżmy jednak, że minister Sasin „ma od tego prawników”, a sam nie bardzo rozumie ani zasadę trójpodziału władzy, ani nawet samo pojęcie praworządności. Zaznaczyć trzeba przy tym jedynie, że skoro jest z wykształcenia historykiem i złożył w 1998 roku na Uniwersytecie Warszawskim pracę magisterską „Piłsudczyków obraz i wizja ustroju politycznego Polski w latach 1923–1935”, raczej marnie świadczyłoby to jakości jego edukacji.

„Każdy, kto patrzy na rzeczywistość w sposób niezaślepiony, nie oczami ekranu TVN-u, widzi że praworządność w Polsce ma się bardzo dobrze”
Minister aktywów państwowych Jacek Sasin robi sobie żarty ze słuchaczy rządowego radia. Na opłakany stan praworządności w Polsce wskazują nie tylko Komisja Europejska i środowiska sędziowskie, ale również prawomocne orzeczenia TSUE
Sygnały Dnia, Program 1 Polskiego Radia,14 lipca 2023

Obojętny na milionowe kary

Problem jednak w tym, że Jacek Sasin jako minister aktywów państwowych sprawuje pośredni nadzór właścicielski nad państwową spółką PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna będącą m.in. operatorem elektrowni Turowie.

I to w wyniku decyzji politycznej, by zignorować dotyczący Turowa wyrok TSUE, w której podjęciu minister Sasin uczestniczył, Polska musiała zapłacić ponad 300 milionów złotych kar. Kwoty te zostały potrącone z należnych Polsce środków z budżetu Unii Europejskiej.

Trudno zaś o lepszy przykład problemów z praworządnością, niż takie świadome ignorowanie wyroku międzynarodowego trybunału, którego jurysdykcji podlega Polska.

Jako ministra aktywów państwowych Jacka Sasina powinno również żywo interesować to, że Komisja Europejska zablokowała Polsce z powodu problemów z przestrzeganiem standardów państwa prawa dostęp do środków z Krajowego Planu Odbudowy oraz przyszłe wypłaty z Funduszu Spójności.

Powinno interesować – bo znacznie ogranicza to możliwości realizacji największych projektów infrastrukturalnych czy przemysłowych przez podległe mu spółki skarbu państwa, wykorzystujące dotąd unijne dotacje z Funduszu Spójności na ogromną skalę.

Ślepy na Trybunał

Główną przyczyną, dla której Polska nie może liczyć na szybkie odblokowanie unijnej funduszy, pozostaje niezdolność obozu rządzącego do gruntownego naprawienia skutków nieudolnej „reformy” sądownictwa, przeforsowanej przez PiS i Solidarną Polskę w 2017 roku.

Choć powołana wtedy do życia Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego została już zlikwidowana, nowa ustawa o SN mająca być kolejnym etapem cofania zmian w sądownictwie, po przegłosowaniu przez PiS została przez prezydenta Andrzeja Dudę odesłana do Trybunału Przyłębskiej – i tam czeka na przysłowiowe „święte nigdy”.

Trybunał Przyłębskiej bowiem – co według Jacka Sasina musi być typowe dla krajów, w których „praworządność ma się bardzo dobrze” – de facto nie funkcjonuje. Dzieje się tak dlatego, że obóz rządzący obsadził go ludźmi przedkładającymi interes polityczny lub własny nad powinności sędziowskie.

Skutkowało to najpierw zamianą TK w machinę do realizacji politycznej woli kierownictwa PiS. A teraz wewnętrzny konflikt o pozycję i wpływy w Trybunale Przyłębskiej skutkuje kompletnym paraliżem jego prac.

15 lutego 2023 Komisja Europejska skierowała więc wniosek do TSUE właśnie w sprawie Trybunału Przyłębskiej. Zarzuca w nim Polsce, że Trybunał Konstytucyjny swoimi orzeczeniami narusza porządek prawny Unii Europejskiej i prawa obywateli UE. Komisja podważa też wybór „dublerów” na sędziów Trybunału i Julii Przyłębskiej na prezesa Trybunału Konstytucyjnego.

Sprawa dopiero czeka na rozpatrzenie przez TSUE.

Na tym nie koniec, bo kolejnym powodem, dla którego Komisja Europejska może zdecydować o utrzymanie blokady środków dla Polski, jest „lex Tusk”, czyli przeforsowana przez partię Jacka Sasina ustawa o powołaniu wymierzonej w opozycję i mającej być wyborczą bronią PiS komisji ds. wpływów rosyjskich.

Ustawa jawnie łamie konstytucyjną zasadę trójpodziału władzy – oddając komisji uprawnienia zastrzeżone dotąd dla sądów.

Komisja Europejska na początku czerwca wszczęła więc w tej sprawie postępowanie przeciwnaruszeniowe.

Bardzo, ale to bardzo zadowolony z siebie

Jacek Sasin wydaje się na to wszystko ślepy i głuchy.

„Mamy do czynienia z rysowaniem kłamliwego obrazu Polski, niezwykle niesprawiedliwego dla Polski i dla Polaków. Dzieje się to przy nie tylko może znacznym udziale, ale wręcz z inspiracji tych polskich polityków, którzy dzisiaj zasiadają tam w Brukseli i niestety plują tam na własne państwo i oczerniają Polskę na arenie międzynarodowej” – tak w porannym programie radiowej Jedynki minister tłumaczył, dlaczego Komisja Europejska zablokowała fundusze dla Polski. O stwierdzonym wyrokami TSUE świadomym łamaniu prawa przez własny rząd nawet się nie zająknął.

Zabrał się za to za głoszenie, że ewentualne zwycięstwo opozycji w wyborach będzie oznaczało zamianę Polski w „berlińsko-brukselski protektorat”.

Tymczasem jedno jest pewne. To nie praworządność, a Jacek Sasin „ma się w Polsce bardzo dobrze”. Może być ważnym ministrem, może skrzętnie poszerzać swą strefę wpływów w spółkach skarbu państwa. Ba, może nawet bezkarnie kłamać i opowiadać bzdury w podporządkowanym obozowi władzy państwowym radiu.

Bo przecież, jak sam mówił w tym samym programie radiowym, „Wolność słowa i wszystkie inne wolności obywatelskie są nie tylko w pełni respektowane, ale można powiedzieć, w Polsce kwitną”.

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;

Udostępnij:

Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze