0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 18.08.2022 Gdansk . Ergo Arena . Konferencja prasowa pomorskich samorzadowcow dotyczaca braku wyplaty srodkow z KPO . Fot. Bartosz Banka / Agencja Wyborcza.pl18.08.2022 Gdansk . ...

To wydarzenie bez precedensu w historii polskiego członkostwa w UE. Do tej pory Polska słynęła raczej z tego, że jako jedna z pierwszych pożytkowała przyznane z UE środki. Teraz sytuacja jest dramatycznie inna.

Niemal 614 miliardów złotych – tyle mogłoby popłynąć do Polski z funduszy spójności oraz Krajowego Planu Odbudowy, gdyby nie demontaż wymiaru sprawiedliwości przez Zjednoczoną Prawicę, polegający na jego skrajnym upolitycznieniu i podporządkowaniu władzy wykonawczej.

614 miliardów złotych to niemal 20 procent dochodów polskiego budżetu rocznie przez następnych pięć lat.

PiS pozbawia Polskę znacznych środków budżetowych

Środki te można by wydać do połowy 2026 roku (część odpowiadającą KPO, czyli niemal 272 miliardy euro), lub nawet do mniej więcej 2029 roku (środki z funduszy spójności, czyli około 342 miliardy złotych).

Rząd Zjednoczonej Prawicy mógł mieć te pieniądze w dyspozycji już mniej więcej od 2021 roku, gdyby był w stanie spełnić warunki umożliwiające wypłaty.

W przypadku KPO był to wymóg kamienia milowego mówiącego o cofnięciu skutków kilku ustaw nowelizujących ustawy sądowe.

W przypadku funduszy spójności był to warunek przestrzegania zapisów Karty Praw Podstawowych, czyli fundamentalnego unijnego dokumentu dotyczącego praw i wolności obywateli UE.

W ramach KPO każde państwo członkowskie zobowiązane jest m.in. do przestrzegania zasady niedyskryminacji – także ze względu na orientację seksualną lub płeć, oraz do zapewnienia prawa do bezstronnego sądu.

Ten sam powód blokady KPO, co funduszy spójności

OKO.press jako jedne z pierwszych wyłapało, że od przywrócenia niezależności polskich sądów zależy nie tylko wypłata środków z KPO, ale i funduszy spójności, o czym pisaliśmy tutaj:

Przeczytaj także:

Jako pierwsi zweryfikowaliśmy też, co jest tego przyczyną:

Okazało się, że Polska nie tylko nie zapewnia prawa do bezstronnego sądu, w związku z czym większość wyroków polskich sądów można w tej chwili kwestionować. Polski rząd twierdzi też, że w ogóle nie obowiązuje nas Karta Praw Podstawowych.

Co poszczególne partie polityczne proponują, by z tym zrobić? Na ile są świadome problemu? Analizujemy programy wyborcze 2023.

Prawo i Sprawiedliwość

Prawo i Sprawiedliwość to w oczywisty sposób ugrupowanie, które obok Suwerennej Polski Zbigniewa Ziobro odpowiada za ten stan rzeczy. Partia Jarosława Kaczyńskiego oczywiście nie przyznaje się do winy.

Od mniej więcej dwóch lat, kiedy pojawił się temat KPO, jesteśmy bombardowani propagandą na temat tego, jak to nie Zjednoczona Prawica, ale:

  1. polska opozycja,
  2. Komisja Europejska, która rzekomo chce doprowadzić do zmiany władzy w Polsce,

są odpowiedzialne za brak środków z UE dla Polski.

Dezinformację tą analizowaliśmy wielokrotnie m.in. tu, tu i tu. Cierpliwie też weryfikowaliśmy wypowiedzi polityków obozu władzy na ten temat. Tu kilka przykładów.

Dlatego zupełnie nie dziwi dziś nas to, że

w programie wyborczym PiS nie ma ani słowa o tym, że wypłata środków UE dla Polski – zarówno z KPO, jak i funduszy spójności – jest w tej chwili niemożliwa.

Zamiast tego w rozdziale „Nasze Osiągnięcia” w programie PiS czytamy:

„Polska jest w czołówce państw Unii Europejskiej, jeżeli chodzi o wykorzystanie środków finansowych. Komisja Europejska zrefundowała nam już 69 mld euro, czyli 87,5 procent alokacji UE, co daje nam wysokie, trzecie miejsce w całej Unii Europejskiej”.

Ale uwaga: PiS chwali się wykorzystaniem środków z poprzedniej perspektywy 2014-2020, a nie z obecnej 2021-2027!

Jeśli chodzi o środki z obecnej perspektywy finansowej UE to dopiero pod koniec tego paragrafu pada stwierdzenie „Do Polski z KE wpłynęły zaliczki w ramach perspektywy finansowej na lata 2021–2027 na łączna kwotę 8,4 mld zł”.

Dalej PiS chwali się tym, że ogłoszono już pierwsze nabory w unijnych programach na łączną sumę 47,3 mld zł.

Pytanie, skąd rząd weźmie na środki na ich realizacje, jeśli pieniądze z UE nie napłyną do Polski.

PiS zamierza dokończyć przejmowanie sądów

A o tym, że to się raczej nie stanie, czyli że nie ma co liczyć na napływ środków UE do Polski, świadczy jedno: jeśli Prawo i Sprawiedliwość pozostanie u władzy, będzie chciało kontynuować nieudaną reformę wymiaru sprawiedliwości.

O tym, że PiS planuje kontynuację procesu przejmowania sądów i ograniczania niezależności wymiaru sprawiedliwości na łamach OKO.press pisał już Mariusz Jałoszewski:

Jałoszewski przeanalizował program wyborczy PiS pod kątem postulatów dotyczących wymiaru sprawiedliwości. Jest o nich mowa w programie PiS na stronach 158-164. I jest tam jasno tam napisane, że PiS idzie po sądy.

Partia chce zlikwidować obecne sądy, w tym SN i powołać na ich miejsce nowe sądy.

Mają w nich zasiadać sami neo-sędziowie, czyli sędziowie powołani przez utworzoną przez PiS neo-KRS.

Jak pisze Jałoszewski, program zapowiada „reformę” SN. Ta „reforma” oznacza usunięcie wszystkich obecnych legalnych sędziów SN oraz neo-sędziów SN i powołanie na nowo – po weryfikacji – 30 „swoich” sędziów.

Program PiS potwierdza też plan likwidacji obecnych sądów powszechnych. Napisano w nim: „Konsekwentnie będziemy także dążyć do reformy struktury sądów. Ich struktura zmieni się na prostą i przejrzystą. Skróci to drogę obywateli do sądu, ważne dla siebie sprawy będą mogli załatwić bliżej domu”.

Minister Ziobro też ma na to gotowe projekty, które czekają w tzw. zamrażarce. Obecne sądy apelacyjne, okręgowe i rejonowe będą zlikwidowane. Na ich miejscu powstaną nowe sądy okręgowe i regionalne/apelacyjne. Taka reorganizacja otworzy furtkę do weryfikacji wszystkich sędziów w Polsce. Bo na nowo trzeba będzie ich powołać do nowych sądów.

PiS w żaden sposób więc nie planuje rozwiązania problemu braku unijnych środków dla Polski.

Planuje raczej jeszcze głębszy konflikt z UE.

Koalicja Obywatelska

Koalicja Obywatelska jest świadoma problemów z brakiem środków z KPO i funduszy unijnych dla Polski. Program wyborczy tego ugrupowania dość kompleksowo porusza ten temat.

Koalicja Obywatelska w swoim programie jasno stwierdza, że doprowadzi do odblokowania funduszy unijnych dla Polski oraz że za jej rządów Polska wróci do grupy decyzyjnej w instytucjach UE (78. punk programu).

W swoim programie Koalicja Obywatelska obiecuje też, że uwolni sądy od politycznych wpływów oraz wykona orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w zakresie gwarancji niezależności sądów i niezawisłości sędziów (24. punk programu).

Odpolitycznienie sądów i wykonanie orzeczeń europejskich trybunałów to wprost wymogi kamieni milowych z KPO, których spełnienie jest warunkiem uzyskania kolejnych transz wypłat.

Realizacja tych zapowiedzi spowoduje też automatyczne wypełnienie warunku przestrzegania zasad Karty Praw Podstawowych, a więc odblokuje fundusze spójności.

Ponadto, KO obiecuje likwidację neo-KRS i utworzenie Krajowej Rady Sądownictwa w składzie zgodnym z Konstytucją. Zapowiada, że nielegalni sędziowie dublerzy zostaną odsunięci od orzekania, a ci, którzy przeniewierzyli się sędziowskiemu ślubowaniu i np. orzekali na polityczne zlecenie, zostaną osądzeni (25. punkt programu).

Poza tym KO planuje powtórne rozdzielenie funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, co jest bardzo istotne dla niezależności prokuratury (26. punkt programu). Platforma Obywatelska już raz wprowadziła tą zmianę: w 2010 roku, ale w 2016 PiS ją odwrócił.

Rozdzielenie funkcji prokuratura generalnego i ministra sprawiedliwości to jedna z dobrych praktyk niezależnego wymiaru sprawiedliwości rekomendowana przez Komisję Wenecką.

Koalicja Obywatelska zapowiada też, że w procesie przywracania praworządności w Polsce będzie korzystała z bogatego dorobku organizacji społecznych i prawniczych monitorujących łamanie praworządności w Polsce od 2015 roku.

Mówił o tym w rozmowie z OKO.press Adam Bodnar, były rzecznik praw obywatelskich, a obecnie kandydat paktu senackiego do Senatu w Warszawie (okręg 44).

„Takie organizacje jak Wolne Sądy, Iustitia, Lex Super Omnia czy Fundacja Batorego przygotowały konkretne propozycje ustaw. Są też gotowe senackie projekty ustaw” – mówił Adam Bodnar.

Były RPO podkreślał, że „w kwestii przywracania praworządności demokratyczna opozycja mówi jednym głosem. Nie ma sporu o to, co i jak należy zrobić”.

Nowa Lewica

O tym, że Polska nie może otrzymać środków z KPO, a i zagrożone jest otrzymanie środków z funduszy spójności, Nowa Lewica alarmowała już w październiku 2022 roku.

„Odpuszczenie sobie pieniędzy z KPO to grzech gigantyczny, ale grzech śmiertelny to odpuszczenie sobie pieniędzy z Funduszu Spójności” – mówił wiceszef klubu Lewicy Krzysztof Śmiszek.

Lewica w kampanii wyborczej regularnie wspominała o tej kwestii.

Brak napływu środków unijnych do Polski było wymieniane jako jedno z głównych przewinień rządów Zjednoczonej Prawicy wobec Polek i Polaków.

Nowa Lewica to ugrupowanie prounijne o bardzo konstruktywnym podejściu do europejskiej integracji. W programie tej partii znajduje się aż pięć rozbudowanych punktów na temat najważniejszych kwestii związanych z funkcjonowaniem Polski w Unii, ale i przyszłości całej wspólnoty.

W swoim programie na wybory 2023 Nowa Lewica gwarantuje dążenie do:

  • Umacniania roli Polski w Unii Europejskiej poprzez współpracę z jej państwami członkowskimi i instytucjami, opartą na poszanowaniu i zaufaniu
  • Zakończenie szkodliwego sporu z Unią Europejską przez zapewnienie w Polsce niezależnego i sprawiedliwego sądownictwa.
  • Odblokowanie potrzebnych Polsce środków z Krajowego Planu Odbudowy i funduszy spójności.
  • Dzięki naprawie stosunków z partnerami europejskimi realny wpływ Polski na kierunek rozwoju Unii Europejskiej.

Poza tym Nowa Lewica porusza w swym programie kwestie:

  • Dążenia do zacieśnienia integracji europejskiej,
  • Mapę drogową do przyjęcia w Polsce euro,
  • Wsparcie unijnych aspiracji Ukrainy, Mołdawii, Gruzji i państw Bałkanów Zachodnich
  • Obniżenie wieku nabywania biernego prawa wyborczego w wyborach do Parlamentu Europejskiego do 16. roku życia.

W programie Koalicji Obywatelskiej nie ma mowy o tych kwestiach.

Trzecia Droga

Trzecia Droga to wyborcza koalicja dwóch partii: Polski 2050 Szymona Hołowni oraz Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysława Kosiniaka-Kamysza.

Obie te partie mają swoje założenia programowe (Polska 2050) i rozbudowany program wyborczy (PSL), ale ich plan koalicyjny został sformułowany w postaci kilkunastu gwarancji Trzeciej Drogi oraz Listy Wspólnych Spraw.

W ramach tych postulatów nie pojawia się jasne sformułowanie o konieczności przywrócenia praworządności i dzięki temu odblokowania środków z UE dla Polski.

We wspólnych dokumentach programowych, plan odblokowania środków z Krajowego Planu Odbudowy pojawia się jedynie w kontekście zapowiedzi inwestycji w rozwój zielonej energii i transformację energetyczną Polski w 12 gwarancjach Trzeciej Drogi. Z tego wynika więc, że Trzecia Droga planuje zająć się tym problemem.

O tym, że dla Trzeciej Drogi odblokowanie środków z UE jest ważne, wiemy jednak z publicznych deklaracji polityków tej formacji.

3 października 2023 w Sejmie odbyła się konferencja prasowa zorganizowana przez Pawła Zalewskiego, posła Koła Parlamentarnego Polska 2050 oraz jedynki na liście Trzeciej Drogi w okręgu podwarszawskim.

“Nikt w historii Polski po 1989 roku nie zabrał Polakom tak wiele korzyści, tylko po to, aby móc rozkradać majątek państwowy i pozostać bezkarnym jak PiS” – powiedział Paweł Zalewski.

75 miliardów euro – to należne Polsce pieniądze z funduszy spójności, które pozostają zamrożone ze względu na niespełnienie przez Polskę warunków praworządności – czytamy w relacji z tego wydarzenia na stronie Polski 2050.

Jak zaznaczył Zalewski „PiS przyjmując ustawy o sądownictwie dyscyplinarnym oraz używając kryteriów politycznych do nominacji przewodniczących sądów powszechnych pozbawił Polaków możliwości korzystania nie tylko z pieniędzy z KPO, ale też innych funduszów unijnych, w tym z Funduszu Spójności” – mówił.

„Politycy Trzeciej Drogi przywrócą praworządność i w konsekwencji możliwość korzystania z pieniędzy unijnych” – zadeklarował Zalewski.

„Stawką w tych wyborach jest korzystanie lub nie z pieniędzy unijnych i możliwości rozwojowych, jakie daje Unia Europejska” – podkreślił.

Dlaczego te sformułowania nie znalazły się bezpośrednio w deklaracji programowej? Trudno powiedzieć. Ważniejsze jednak to, że padły w przestrzeni publicznej.

Konfederacja

Konfederacja to najbardziej antyunijna i eurosceptyczna partia w tych wyborach. Ugrupowanie nie deklaruje jasno, czy Polska powinna pozostać w strukturach europejskich, czy wyjść z UE. Liderzy Konfederacji powtarzają, że „Polska powinna być w UE tak długo, jak jest to dla niej korzystne”.

Konfederacja od początku sprzeciwiała się utworzeniu Funduszu Odbudowy, z którego finansowana jest popandemiczna odbudowa gospodarek państw członkowskich. Była bowiem przeciwna zaciąganiu przez UE wspólnego długu.

Natomiast teraz, w związku z tym, że ten dług już został zaciągnięty, Konfederacja domaga się wypłaty Polsce funduszy unijnych „bez jakichkolwiek warunków”. Ta sama narracja dotyczy zarówno KPO, jak i funduszy spójności.

Konfederacja sprzeciwia się powiązaniu wypłaty funduszy unijnych z praworządnością. Zdaniem tej partii wypłata funduszy UE państwom członkowskim powinna być bezwarunkowa. UE jest odrębnego zdania. W grudniu 2020 roku państwa członkowskie przegłosowały rozporządzenie o tzw. ogólnym mechanizmie praworządności. Sprzeciwiła się temu tylko Polska i Węgry.

O tym, jaki jest stosunek Konfederacji do UE, na łamach OKO.press pisała już szczegółowo Anna Mierzyńska:

Konfederacja jest przeciwna członkostwu Ukrainy w Unii Europejskiej, jest zdecydowanym przeciwnikiem wprowadzenia w Polsce waluty euro oraz popiera – tak samo jak PiS – formułę integracji zwaną „Europę Ojczyzn”.

Według zwolenników tej koncepcji to formuła luźniejszego związku suwerennych państw, z możliwością wetowania poszczególnych rozwiązań w większej liczbie obszarów. Natomiast de facto formuła ta oznacza postulat cofnięcia integracji europejskiej, a jej pełna realizacja musiałaby oznaczać zmianę traktatów.

Środowiska postulujące tzw. Europę ojczyzn bardzo często kwestionują bowiem obecny sposób funkcjonowania i kompetencje UE. A te wynikają wprost z obecnie obowiązujących traktatów. Wszystkie te wątki zostały poruszone w programie Konfederacji.

Bezpartyjni Samorządowcy

Bezpartyjni Samorządowcy to ruch, który powstał przed wyborami samorządowymi w 2014 roku. Część działaczy stowarzyszenia Obywatelski Dolny Śląsk sprzeciwiła się wówczas zawarciu przez jego prezesa – ówczesnego prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza – przedwyborczego porozumienia z Platformą Obywatelską i powołała nowy komitet.

Do ruchu należą m.in. bezpartyjni prezydenci Lubina czy Bolesławca. Ruch po raz wystawił ogólnokrajową listę w wyborach do parlamentu.

Bezpartyjni Samorządowcy to ugrupowanie, które umożliwiło PiS-owi rządzenie na Dolnym Śląsku, stąd m.in. przez polityków Koalicji Obywatelskiej są oni określani „przybudówką PiS-u”. Bezpartyjni pozwali za to Koalicję Obywatelską w trybie wyborczym, ale przegrali proces.

Narracja na temat Unii Europejskiej w programie Bezpartyjnych Samorządowców jest dość zbieżna z narracją Prawa i Sprawiedliwości.

Ich zdaniem Polska powinna wykorzystać sytuację wojny w Ukrainie, by zaproponować „nowy model i stylu przywództwa [w UE] z większym uwzględnieniem interesów gospodarczych Polski i regionu Europy Wschodniej włączając w to Ukrainę (...)” – czytamy w programie Bezpartyjnych Samorządowców.

W programie BS nie ma też ani słowa o tym, że środki unijne do Polski nie płyną.

Wręcz przeciwnie, podobnie jak w programie PiS, są tam stwierdzenia typu:

„Członkostwo w UE stworzyło dla naszego kraju nowe możliwości polityczne, gospodarcze i społeczne (...) Nadal otrzymujemy z unijnego budżetu ogromne środki (...) Najwięcej środków pochodzi z polityki spójności, pozwalającej na zniwelowanie dysproporcji między regionami i realizację zasady zrównoważonego rozwoju terytorialnego (...)”.

Wygląda więc na to, że Bezpartyjni Samorządowcy nie są świadomi jednego z podstawowych problemów Polski w tej chwili, w związku z czym nie proponują na to żadnego rozwiązania.

Echa narracji PiS bardzo mocno przebijają też we fragmencie programu Bezpartyjnych Samorządowców, który mówi o problemie „oceniania rozwoju polskiej demokracji” przez – o zgrozo – „pryzmat przestrzegania prawa UE”:

„Polski dyskurs polityczny często zdominowany przez narrację typową dla unijnych instytucji, oceniających poziom rozwoju polskiej demokracji przez pryzmat przestrzegania prawa UE i bardziej zainteresowanych budowaniem sfederalizowanej wspólnoty na poziomie europejskim, niż wzmacnianiem wspólnot i wartości narodowych”.

Jeśli dodać do tego obecne w programie BS zarzuty bierności wobec „części polskich elit (...), które chętnie delegują kompetencje w zakresie sprawowania władzy na poziom unijny, ograniczając się właściwie do implementacji wytycznych Brukseli”, to już widzimy dlaczego Koalicja Obywatelska mówiła o BS, że to „przybudówka PiS-u”, a sąd przyznał jej rację.

To analogia do narracji PiS o tym, jakoby UE uzurpowała sobie władze, której rzekomo zgodnie z traktatami UE nie ma.

;

Udostępnij:

Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze