„Niektórych rzeczy po prostu nie wolno robić” – piszą Ukraińcy, komentując wysypanie na granicy zboża ukraińskiego. Protestujący polscy rolnicy trafili w najbardziej bolesne miejsce. W ukraińskiej tradycji chleb ma szczególne znaczenie
W piątek 9 lutego 2024 polscy rolnicy wznowili protesty na granicy polsko-ukraińskiej. Jednocześnie zablokowali drogi w ok. 250 miejscach w kraju. W niedzielę 11 lutego około 11:30 w pobliżu punktu kontrolnego Dorohusk-Jagodzin protestujący rozsypali ukraińskie zboże z trzech ciężarówek.
Ten incydent został z bólem i całkowitym niezrozumieniem odnotowany w Ukrainie. W tym tekście skupiam się przede wszystkim na wyjaśnieniu ukraińskich reakcji. W OKO.press wcześniej pisaliśmy o kryzysie zbożowym, śledzimy też blokadę granicy polsko-ukraińskiej oraz strajki rolników.
W Ukrainie chleb – tak też nazywane jest w języku ukraińskim zboże – ma szczególne znaczenie. Myślę, że w Polsce też – świadczy o tym choćby fakt, że Michał Kołodziejczak, jeszcze jako lider Agrounii, poleciał we wrześniu 2023 do Strasburga z bochenkiem chleba. Chleb jest szanowany w każdym domu. Jest świętością. Każdy był uczony w domu, że jak spadnie kromka chleba – trzeba natychmiast ją podnieść i ucałować.
W ostatnią sobotę listopada 2023 roku Ukraińcy i Ukrainki obchodzili 90. rocznicę ludobójstwa dokonanego przez władze radzieckie. Uczciliśmy pamięć milionów ofiar Hołodomoru – wielkiego głodu, sztucznie wywołanego przez sowietów.
Historie naszych przodków w ukraińskiej pamięci narodowej są nadal żywe.
Dopiero po upadku komunizmu mogliśmy na głos mówić o tej strasznej tragedii. W Ukrainie miały miejsce trzy okresu głodu (1921-1923, 1932-1933, 1946-1947). Najczęściej wspominamy o tym środkowym uznanym za ludobójstwo.
Sowieci zabierali naszym przodkom zboże i żywność. Ludzie wariowali, widząc, w jakich warunkach magazynowane było ich zboże. Za zbliżenie się do niego groziła śmierć. Dzieci donosiły władzom, gdzie rodzice chowają chleb. Dochodziło do przypadków kanibalizmu.
Żeby przeżyć ludzie jedli wszystko, co udało im się znaleźć lub upolować. Nie było to łatwe, bo organizm był wycieńczony. 20 lat temu Ołeksa Riznykiw uporządkował to, co Ukraińcy musieli jeść w czasie głodu, w słowniku pt. „Jidło 33-ho” (Jadło 33-go). 291 słowa.
Lepiej nie cytować.
Z dzieciństwa pamiętamy, jak nasze matki i babcie robiły duże zapasy mąki, cukru, suszyły kromki chleba na wszelki wypadek (głód czy wojnę). Strach przed głodem nigdy nas nie opuszczał.
Chlebem nie wolno było się bawić czy go wyrzucać.
„Nosimy w sobie traumę społeczeństwa po ludobójstwie. [...] Nasi dziadkowie wychowywali nas w atmosferze lęków i bólu, które w nich żyły” – mówi Sofija Bezwercha, popularyzatorka kultury ukraińskiej w wideo-komentarzu do protestu polskich rolników, którzy wysypali ukraińskie zboże.
Ukraińska pisarka Oksana Zabużko mówi, że różnica polega w doświadczeniu historycznym. „Dla nas jest to zniewaga wobec porządku świata na miarę Hołodomoru i „grzech wołający o pomstę do nieba", dla Polski jest to bardziej prozaiczne – zamach na cudzą własność [sprawą zajęła się policja]” – tłumaczy pisarka. „Nie dopowiedzieliśmy i nie wyjaśniliśmy do końca światu, czym był Hołodomor, za co płacimy teraz cenę w tej wojnie”.
„Milcząca ofiara może wzbudzać współczucie (na krótką metę), ale nie zrozumienie (na dłuższą metę). A my potrzebujemy zrozumienia”
– podsumowuje Zabużko.
Niedzielne wydarzenie poruszyło wszystkich Ukraińców.
Pamięć historyczna nałożyła się na nowe doświadczenie wojenne.
Ludzie udostępniali zdjęcia ziaren czy kłosków pszenicy, przypominając, jakim kosztem to ziarno jest uprawiane i zbierane.
Pola wyzwolonych jesienią 2022 roku obwodów charkowskiego i chersońskiego są gęsto zaminowane. Wiosną 2023 roku rolnicy na własną rękę rozminowywali swoje ziemie, żeby zasiać zboże. Zaminowanych terytoriów w Ukrainie jest tyle, że państwowe służby nie dają rady. Do tego podczas prac na polu Ukraińcy są ostrzeliwani przez rosyjską armię.
7 września 2023 na Charkowszczyźnie traktor wjechał na minę, do podobnego zdarzenia doszło 19 września – na Chersońszczyźnie. To tylko pierwsze dwa tragiczne wydarzenia z wielu.
„Ukraińcy dosłownie przelewają krew na polach, które rodzą to zboże. Zbieranie pszenicy na polu, które widziało wojnę, jest jak praca sapera. Takie działania [jak polskich protestujących rolników – red.] są niskie i haniebne” – pisze na Facebooku Andrij Sadowy, mer Lwowa.
Rosjanie celowo atakują ukraińskie porty i magazyny, przez które eksportowane jest ukraińskie zboże. 19 lipca 2023 w Czarnomorsku zniszczyli 60 tysięcy ton zboża.
Zdjęcia ukraińskiego zboża wysypanego przez polskich rolników wielu Ukraińców kojarzyło z najbardziej okrutnymi obrazami z ostatnich dwóch lat wojny. Głos zabrali nawet żołnierze i żołnierki. Jak pisze Julia Mykytenko, ukraińska żołnierka, niektórzy z nich dodawali zdjęcia z przyfrontowych obwodów, dopisując, że „w cenę zboża wliczona jest krew Ukraińców.
Wideo z Polski z przerażeniem oglądali ludzie, którzy wyrwali się z blokady Mariupolu. Im nie trzeba tłumaczyć, czym jest głód.
Czytam relacje mieszkańców Mariupola:
„Czy kiedykolwiek poprosiliście o chleb??? Nie, żeby podano ci z talerza, ale kiedy go NIE MA. NIE MA CHLEBA!”.
„Podczas blokady głodowej nie mieliśmy nic. Po dwóch tygodniach piekła zaczęliśmy polować na gołębie. A nocami śniliśmy o obfitych ucztach. Zapachu pierwszego po blokadzie CHLEBA nigdy nie zapomnę...
Szkoda, że ludzkość nie zdaje sobie sprawy z jego wartości”.
Dokumentowałam historie z rosyjskiej okupacji. Ludzie opowiadali mi o ostatnim chlebie w Mariupolu. Tetiana kroiła kromki na małe kostki, żeby starczyło na dłużej. Dawała je tylko dzieciom. Prosiły o więcej, musiała odmawiać, bo nie wiedziała, kiedy będzie mogła znowu kupić chleb.
Ukraińscy jeńcy wojenni w rosyjskiej niewoli marzą o kromce chleba. Po wymianach wracają wychudzeni, tracą po 10, 20 kilo. Wołodymyr Cema-Bursow, który wrócił do Ukrainy 4 stycznia, stracił 38 kg. Przed wojną przy wzroście 191 cm miał wagę 95 kg.
Ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Zwarycz tak komentuje sytuację:
„Takie metody protestujących nie powinny być tolerowane w cywilizowanym kraju europejskim, nie wspominając o moralnej stronie tej prowokacji.
Dlatego domagamy się odnalezienia sprawców i postawienia ich przed wymiarem sprawiedliwości.
Polskie władze powinny zdecydowanie zareagować na gruncie prawnym na to haniebne i obraźliwe dla Ukraińców i większości Polaków przestępstwo i zapobiec takim barbarzyńskim działaniom w przyszłości”.
Ukraińcy są na tyle zszokowani akcją z polsko-ukraińskiej granicy, że nie wierzą, że ukraińskie zboże wysypali Polacy. Ci, których znają, którzy dwa lata temu rzucili się im na pomoc i do tej pory wspierają. Musiały za tym stać siły prorosyjskie.
Ukraińcy nie wierzą, że Polacy mogą wyrządzić im takie zło. Za zło odpowiada agresor. To Rosja znowu chce nas skłócić.
Janina Sokołowa, ukraińska dziennikarka, która była na polsko-ukraińskiej granicy, pisze na Instagramie:
„Nie wierzę, że wszyscy Polacy są tacy. Jestem pewna, że zarówno w internecie pod fejkowymi kontami, jak i w rzeczywistości, ktoś to sponsoruje ze strony wroga”.
Dziennikarka opisuje swoje rozmowy z blokującymi granicę polskimi rolnikami:
„Co usłyszałam? Całą masę rzeczy. Że oni nam dali pieniądze, a my je zabieramy polskim rolnikom. Że nasza wojna to nasza sprawa. Powiedzieli, że jeśli powiesz coś więcej, będziesz stała dwa dni. Polska policja stała gdzieś w oddali i przyglądała się wszystkiemu.
[...] Chcę, żeby polska strona przyjechała na granicę i uspokoiła tych złych, nieodpowiedzialnych ludzi, którzy zawstydzają cały naród. Naszych polskich przyjaciół. Sąsiadów, którzy zupełnie zapomnieli, w jakim świecie żyją. Kto jest ich wrogiem. I kto tego wroga powstrzymuje, gdy oni nie pozwalają przekroczyć granicy cywilnym samochodom z ukraińskimi dziećmi i wysypują z trudem zebrane ukraińskie zboże, często zbierane pod ostrzałem. Bo to jest haniebne i smutne”.
„Cel tych prowokacji jest prosty – wywołać nasze emocje i sprowokować konflikty siłowe na polsko-ukraińskiej granicy. Na tej samej granicy, do której nie dotarły wojska rosyjskie tylko dzięki Ukraińcom. [...] Tylko dzięki ukraińskiemu żołnierzowi armia rosyjska nie walczy z Polską. Tylko dzięki ukraińskiemu żołnierzowi Rosjanie teraz próbują zająć Awdijiwkę, a nie Warszawę” – mówi Serhij Sternenko, ukraiński działacz społeczny.
Dodaje, że ukraińskie społeczeństwo przed wyborami parlamentarnymi w Polsce miało nadzieję, że nowa władza rozwiąże sytuację z blokadą granicy polsko-ukraińskiej. Na początku stycznia rzeczywiście w mediach pojawiły się informacje, że władze doszły do porozumienia z polskimi rolnikami. Jednak 9 lutego 2024 protesty zostały wznowione.
„Na początek nazwijmy rzeczy po imieniu – nie będę mówił, że to są polscy protestujący czy polscy rolnicy. Nie. Bo to są prorosyjscy Polacy, którzy sprzeciwiają się zarówno zarówno Ukrainie, jak i samej Polsce” – mówi Sternenko. Wspomina inną prowokację: zainstalowaną na ciężarówce figurę śmierci trzymającej ukraińskie flagi nad trumną okrytą polską flagą i napis „Głód poczujesz, rolnika uszanujesz”. Ukraińcom o głodzie na pewno nie trzeba przypominać.
Śledztwo w tej sprawie wszczęła policja. Sternenko uważa jednak, że jest to sprawa nie dla polskiej policji, a dla Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Polski, polskich służb specjalnych, ponieważ za organizacją protestów stoi Konfederacja, która w Ukrainie jest znana jako partia prorosyjska.
„Przykre jest to, że zarówno polskie służby specjalne, jak i polskie władze ignorują aktywną działalność antypolskich sił prorosyjskich na terenie swojego kraju.
Poradzimy sobie z eksportem zboża, już szukamy alternatywnych dróg dostaw. Ale Polacy na tym tylko stracą, przede wszystkim w kwestii bezpieczeństwa narodowego” – mówi Sternenko.
W poniedziałek, 12 lutego 2024 roku Czesław Siekierski, minister rolnictwa Polski skomentował sytuację:
„W mojej ocenie nie jest to właściwa forma protestu, ale często stosowana przez rolników w różnych krajach. Rolnicy nie opanowali swoich emocji, ale należy pamiętać, że są oni w bardzo trudnej sytuacji ekonomicznej. U progu wiosennych prac polowych nie mają pieniędzy na zakup nawozów i środków ochrony roślin. Trudno nie zrozumieć ich desperacji” – mówi minister.
Natomiast Ukraińcom trudno zrozumieć, jak można niszczyć chleb.
Minister dodał, że „formy wypowiedzi wiceministra gospodarki [Ukrainy], a wcześniej mera Lwowa były zbyt ostre. Inni politycy ukraińscy też byli zbyt emocjonalni w przekazywaniu informacji”.
Jeśli sytuacja polskich rolników, czy europejskich jest „wyjątkowo trudna”, to jak określić sytuację ukraińskich rolników?
„Ironią losu jest to, że tak ostra reakcja polskich rolników pojawia się w momencie, gdy wraz z otwarciem korytarza zbożowego Morza Czarnego, presja ukraińskiego importu rolnego na polski rynek zmniejszyła się, a większość towarów trafia z Ukrainy do UE koleją, a nie ciężarówkami. Nie ma to jednak znaczenia dla tych, którzy szukają powodu do stworzenia sytuacji konfliktowej na granicy, czy to w interesie Rosji, czy własnym. Obraz zagrożenia ze strony ukraińskiego importu niszczącego polskich rolników został już ukształtowany w świadomości społecznej, dlatego trzeba go wykorzystywać, niezależnie od tego, czy jest prawdziwy” – pisze Jurij Panczenko na łamach „Europejskiej Prawdy”. I dodaje, że blokady na granicy mogą być związane z wyborami samorządowymi, które odbędą się w kwietniu 2024 roku.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.
Komentarze