USA przekazały stronie ukraińskiej pełną wersję umowy surowcowej. Dokument daje zbyt duże uprawnienia Amerykanom, jest sprzeczny z ukraińską konstytucją oraz nie uwzględnia międzynarodowych zobowiązań Ukrainy. Do tego wrócił wymóg rekompensaty za amerykańską pomoc. Stany Zjednoczone chcą podpisać porozumienie w przyszłym tygodniu
Ukraina otrzymała nową wersję umowy o dostępie Stanów Zjednoczonych do ukraińskich zasobów naturalnych. Miesiąc temu, 28 lutego 2025 roku, taka umowa miała być podpisana, ale po kłótni w Gabinecie Owalnym, ukraińska delegacja została wyproszona, a dokument, który miał być podpisany na poziomie ministrów obu krajów, pozostał bez podpisu.
Po ostudzeniu emocji rozmowy o umowie wróciły, w ostatnich tygodniach prezydent Wołodymyr Zełenski mówił, że Ukraina podpisze tę umowę. (Taka propozycja miała paść m.in. 11 marca, kiedy ukraińska oraz amerykańska delegacje negocjowały w Dżuddzie w sprawie zakończenia wojny, natomiast USA odmówiły).
Jak pisaliśmy, w lutym mowa była o umowie ramowej, która miała przede wszystkim potwierdzać chęci stron do współpracy. Następnie miała zostać stworzona szczegółowa umowa, która regulowałaby gospodarcze relacje pomiędzy Ukrainą a USA.
Teraz administracja Donalda Trumpa znów zmienia reguły. Wygląda na to, że uzgodniona wersja – która kosztowała Ukrainę niemało wysiłku i była kilka razy przepisywana – trafiła do kosza. Amerykanie proponują od razu pełną wersję. I znów jest ona nieakceptowalna dla Ukrainy. USA chce uzyskać dostęp nie tylko do surowców krytycznych, a umowa obejmuje też gaz, ropę naftową, obiekty infrastruktury (związane z eksploatacją zasobów naturalnych, takie jak drogi, linie kolejowe, rurociągi, porty i zakłady przetwórcze).
Ukraińscy komentatorzy podkreślają: Ukraina nic nie otrzyma w zamian, co więcej ma się podzielić swoją suwerennością. Proponowana umowa znów pomija istotną dla Ukraińców kwestię gwarancji bezpieczeństwa (która miesiąc temu miała rozzłościć Trumpa w Gabinecie Owalnym) i jest niekorzystna gospodarczo dla Ukrainy.
„W tym projekcie strona amerykańska zrobiła kilka kroków wstecz w porównaniu do umowy ramowej, która została wcześniej uzgodniona przez obie strony” – powiedziało źródło Suspilnego.
27 marca Jarosław Żełezniak, poseł partii Hołos, opublikował w mediach społecznościowych główne założenia nowej umowy. Analizował wersję datowaną na 23 marca, która zawiera 58 stron i 18 rozdziałów. I tak:
Żełezniak podkreśla, że nie jest to ostateczna wersja umowy.
„Mam nadzieję, że strona ukraińska zażąda i wprowadzi do niej znaczące zmiany” – komentuje poseł.
Warto dodać, że – jak pisze „Europejska Prawda” – pieniądze na funkcjonowanie Funduszu „będą zbierane z przyszłych dochodów z ukraińskich złóż – otrzyma 50 proc. wartości wszystkich nowych licencji, czynszów itp. z nowych złóż. Dokument wspomina również o 50 proc. dochodów państwa z obiektów infrastrukturalnych, ale pozostaje to niesprecyzowane”.
„Umowa przewiduje prawo Funduszu do reinwestowania całości lub części wpływów w projekty inwestycyjne w Ukrainie według własnego uznania, a Fundusz otrzyma 50 proc. przyszłych dochodów budżetu państwa Ukrainy z tych inwestycji” – dodaje gazeta.
Podatki Fundusz ma płacić w USA, a w przypadku odwołań – sprawami ma się zająć sąd w Nowym Jorku.
Według ukraińskich komentatorów politycznych umowa nie może zostać podpisana i – co najważniejsze – ratyfikowana w Radzie Najwyższej Ukrainy w takiej wersji. Dla polityków, którzy głosowaliby za nią, oraz głowy państwa byłoby to politycznym samobójstwem. Żełezniak, komentując w radiu New Voice założenia umowy, zaznaczył, że zawieranie takiej umowy wymagałoby też zmian w ukraińskim prawie, co najmniej w 15 ustawach.
Komentatorzy podkreślają komercyjne podejście autorów tej umowy, którzy nie mają doświadczenia w zawieraniu umów międzyrządowych. Gdyby pisali ją urzędnicy, wzięliby pod uwagę działanie aparatu państwowego oraz inne istotne szczegóły – międzynarodowe zobowiązania Ukrainy (np. w stosunku do Unii Europejskiej; niżej piszemy o tym więcej) oraz ukraińską Konstytucję.
Gdyby Ukraina nie była w tak trudnej sytuacji i ta umowa nie była w pewnym sensie związana z zakończeniem wojny (strona amerykańska tak uważa), to Ukraina nie rozważałaby nawet podobnych umów. Żełezniak dodaje, że Ukraina potrzebuje amerykańskich inwestycji, ale oczekuje partnerskiego podejścia, umowa nie może być korzystna tylko dla jednej strony.
Według Anatolija Amelina współzałożyciela i dyrektora programów ekonomicznych w Ukrainian Institute for the Future umowa proponowana przez Amerykanów to
„instrument nowego kolonialnego wzbogacenia się USA kosztem zniszczonej, ale bogatej w zasoby Ukrainy”.
Ukraińscy eksperci są przekonani, cały proces związany z podpisaniem umowy oraz jej warunków powinien być transparentny, ponieważ ukraińskie złoża należą do narodu ukraińskiego.
Porozumienie nie sprzyjałoby rozwojowi Ukrainy, a mogłoby ją zadłużyć. Donald Trump niejednokrotnie mówił, że zawierając umowę, Ukraina zwróci w ten sposób Stanom Zjednoczonym pieniądze, które te przekazały walczącemu krajowi po inwazji na pełną skalę od 2022 roku. Traktuje porozumienie jako rekompensatę za pomoc.
„Dokument stwierdza, że całkowita wartość pomocy USA będzie musiała zostać obliczona i określona w załączniku do umowy w dniu jej podpisania” – czytamy na „Europejskiej Prawdzie”. Ta kwota ma zostać określona jako amerykański wkład do Funduszu. Portal, powołując się na dane Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej, dodaje, że Ukraina miała otrzymać od Stanów pomocy zarówno humanitarnej, jak i wojskowej na 123 mld dolarów. Ale amerykański prezydent wcześniej podawał dużo większe kwoty – mówił np. o 350 mld dolarów pomocy, które Ameryka miała przekazać Ukrainie.
Kijów nie może zgodzić się na przyjmowanie długów ze wsteczną datą, ponieważ wcześniej były inne warunki – część tej pomocy była przegłosowana w Kongresie jako bezzwrotna. Nałożenie długów z mocą wsteczną jest niebezpieczne. Może zachęcić inne kraje, żeby wymagały od Ukrainy – w której wciąż trwają walki – żeby zwróciła pomoc, którą od nich otrzymała. Już pojawiały się podobne oświadczenia ze strony prawicowych polityków w Europie.
Ukraińskiemu zespołowi udało się usunąć przepis o potencjalnym długu z umowy ramowej, jednak – jak widać – wrócił on w nowej wersji. „Co więcej, istnieje zachęta dla Kijowa, aby nie opóźniał zbytnio spłaty: kwota rekompensaty płaconej przez Ukrainę do budżetu USA będzie rosła o 4 proc. rocznie” – pisze Sydorenko.
AKTUALIZACJA: w piątek wieczorem prezydent Zełenski oświadczył, że Ukraina nie może uznać amerykańskiej pomocy wojskowej za dług.
Kolejnym ryzykiem jest to, że amerykańscy inwestorzy mają pierwszeństwo do ukraińskich złóż. Ukraina może proponować dostęp inwestorom z innych krajów, np. Unii Europejskiej w przypadku, kiedy nie będą tym złożem zainteresowani Amerykanie.
„Co więcej, ukraiński rząd powinien ujawnić USA wszystkie, w tym poufne, szczegóły takich negocjacji. Ponadto Ukraina powinna zostać prawnie pozbawiona prawa do złożenia jakiemukolwiek inwestorowi lepszej oferty niż ta złożona Amerykanom w ciągu roku od odmowy zainwestowania w konkretny projekt przez partnerów amerykańskich” – pisze Sydorenko.
Ukraińscy eksperci zaznaczają, że jest to sprzeczne z umowami, które już obowiązują pomiędzy Ukrainą a Unią. Umowa uzależniłaby Ukrainę od Stanów Zjednoczonych, mogłaby stanąć barierą na drodze do europejskiej integracji Ukrainy.
26 marca sekretarz skarbu USA Scott Bessent (który 12 lutego przywoził do Kijowa pierwszą wersję umowy, której Ukraina nie zgodziła się podpisywać, ponieważ była sprzeczna z interesem państwa) w wywiadzie dla Fox News powiedział, że władze amerykańskie przygotowały pełną wersję umowy w sprawie minerałów, która może zostać podpisana już w przyszłym tygodniu.
Na razie strona ukraińska analizuje dokument. Jak pisze Sydorenko, ukraińskie władze znalazły się w trudnej sytuacji. Nie mogą publicznie znów odmówić podpisania umowy, którą obiecali podpisać (może to skutkować np. wstrzymaniem pomocy wojskowej i wywiadowczej, co już miało miejsce na początku marca po awanturze w Białym Domu), a z drugiej strony nie mogą zgodzić się na amerykańskie warunki, które mogą nieść za sobą katastrofalne konsekwencje dla ukraińskiego państwa. Sydorenko uważa, że wyjściem dla Ukrainy jest kontynuowanie negocjacji w sprawie umowy. Natomiast Trump chce szybkich rozwiązań, a w tak krótkim czasie zredagowanie tej wersji umowy jest mało możliwe. Zdaniem dziennikarza strona ukraińska powinna przygotować swoją wersję.
Ministra gospodarki Ukrainy Julia Swyrydenko dziś (28 mraca) napisała w mediach społecznościowych:
„Rząd Ukrainy pracuje nad tym, aby umowa odzwierciedlała wszystkie nasze interesy i była zgodna z duchem strategicznego partnerstwa ze Stanami Zjednoczonymi”.
„W tym momencie publiczne dyskusje na temat tekstu umowy tylko zaszkodzą negocjacjom. Biorąc pod uwagę znaczenie umowy, dla nas ważny jest konstruktywny dialog z naszymi amerykańskimi partnerami”.
Świat
Donald Trump
metale ziem rzadkich
Stany Zjednoczone
surowce strategiczne
Ukraina
umowa USA-Ukraina
wojna w Ukrainie
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Jest dziennikarką, reporterką. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media. W OKO.press pisze o wojnie Rosji przeciwko Ukrainie oraz jej skutkach, codzienności wojennej Ukraińców. Opisuje również wyzwania ukraińskich uchodźców w Polsce, np. związane z edukacją dzieci z Ukrainy w polskich szkołach. Od czasu do czasu uczestniczy w debatach oraz wydarzeniach poświęconych tematowi wojny w Ukrainie.
Komentarze