0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Roman PILIPEY / AFPFot. Roman PILIPEY /...

„W Gabinecie Owalnym Trump powiedział Zełenskiemu: Możemy odebrać naszą pomoc, a wy walczcie i zobaczymy, co się stanie. Właśnie realizuje ten scenariusz. Uważa, że bez pomocy z USA Ukraina zacznie przegrywać na polu walki i zaakceptuje żądania, które on wysuwa faktycznie razem z Rosją” – mówi w rozmowie z OKO.press Maria Zolkina, szefowa działu bezpieczeństwa regionalnego i studiów nad konfliktami Fundacji „Inicjatywy demokratyczne” oraz badaczka w London School of Economics and Political Science.

Krystyna Garbicz, OKO.press: Trump wstrzymuje pomoc wojskową, nawet tą, która jest już w drodze. Jak Ukraina poradzi sobie bez USA? Czego będzie brakować najbardziej?

Maria Zolkina: Już są szacunki, że latem tego roku front i tyły (jeśli chodzi o obronę przeciwlotniczą) odczują brak niektórych rodzajów amunicji. Dostawy od innych partnerów są niewystarczające, w dodatku nie mogą dostarczyć np. rakiet do systemów Patriot.

Chodzi nie tylko o to, że Stany Zjednoczone celowo chcą wywołać deficyt uzbrojenia na polu walki. Ukraina miała już taką sytuację, kiedy przez sześć miesięcy Kongres nie mógł uchwalić pomocy. W pewnym sensie była to wtedy próba sprawdzenia, w jakim stopniu Ukrainie wystarczy własnych zasobów przy wsparciu krajów europejskich. Pod koniec tych sześciu miesięcy sytuacja była już na tyle krytyczna, że Republikanie w końcu zagłosowali za pomocą. Było jasne, że jeśli to się przeciągnie, to spadnie na nich wina za porażkę Ukrainy, a to mogłoby zaszkodzić ich kandydatowi na urząd prezydenta Donaldowi Trumpowi.

Teraz czeka nas jeszcze bardziej dramatyczna wersja takiego kryzysu.

Dla mnie kluczową rzeczą w tej sytuacji nie jest to, że zabraknie broni i amunicji, ale dlaczego tak się dzieje.

To tylko jeden z elementów większej strategicznej gry polegającej na wymuszaniu na Ukrainie ustępstw. To strategia wdrażana w różnych obszarach, masowa kampania polityczna, gospodarcza, wojskowa i komunikacyjna mająca na celu zmuszenie Ukrainy do szybkiego wyrażenia zgody na warunki, których faktycznie domaga się Rosja. Bo Trump nie ma innych możliwości wymuszenia rozejmu.

Przeczytaj także:

Może dlatego Trumpa tak irytują próby tłumaczenia przez prezydenta Zełenskiego, że Ukraina potrzebuje gwarancji bezpieczeństwa. Zamiast tego Trump mówi, że ufa Putinowi, a o gwarancje bezpieczeństwa powinna zadbać Europa.

Przetrwanie Ukrainy jako państwa, nie mówiąc już o zwycięstwie Ukrainy w tej wojnie, nie jest strategicznym priorytetem ani interesem administracji Trumpa. W ich hierarchii interesów Ukraina nie znajduje się na drugim czy nawet trzecim miejscu.

Dla administracji Trumpa jest narzędziem do osiągnięcia innego celu – zmiany układu sił w świecie, podzielonym na zachodnich sojuszników z jednej strony, czyli demokratów, oraz kraje na czele z Chinami i Rosją z drugiej strony.

Strategicznym celem Trumpa jest oderwanie Rosji od Chin. Dla niego cena takiego oderwania nie jest ważna.

Jednak Trump nie uwzględnia konsekwencji.

Szybki rozejm, ze wszystkimi ustępstwami, których Rosja nie była w stanie osiągnąć przez trzy lata na polu bitwy, a teraz spodziewa się je uzyskać dzięki presji Trumpa na Ukrainę, nie czynią współpracy Rosji z Chinami trudniejszą i nie zniechęcą Rosji do Chin.

Wręcz przeciwnie, Rosja utrzyma więzi i współpracę wojskową i gospodarczą z Chinami, a jednocześnie odzyska pozycję w świecie zachodnim na międzynarodowych rynkach finansowych, w handlu międzynarodowym, jeśli wobec Rosji będą zniesione sankcje (Trump będzie wywierać presję, zaczynając od Ameryki). Rosja znajdzie się w znacznie lepszej sytuacji.

Administracja Trumpa nie uważa, że taki scenariusz jest realny. Nie wierzy, że gdy Rosja będzie silniejsza, pozostanie partnerem i sojusznikiem Chin.

Ukraina w piątek pokazała, że jesteśmy już zupełnie inną Ukrainą, nie taką, która jest gotowa słuchać tego, co jej narzucają.

Dlatego nam odcinają pomoc. W interesie Trumpa jest osiągnięcie porozumienia z Rosją, by doszło do zawieszenia działań wojennych w krótkim czasie. Mówimy o tygodniach, nawet nie miesiącach.

Rosja, żeby ten rozejm nastąpił z jej strony, podtrzymuje wobec Trumpa żądania, które stawiała od początku inwazji. Tzn. niezgoda na przystąpienie Ukrainy do NATO oraz ograniczenia zdolności obronnych Ukrainy. Rosja nie zgadza się także na gwarancje Ameryki w postaci amerykańskich żołnierzy w Ukrainie. I najprawdopodobniej, kiedy zaczniemy poważnie rozmawiać o europejskim kontyngencie, Rosja również będzie temu przeciwna.

Czyli jest to otwarta furtka do kolejnej inwazji.

Absolutnie. A Rosja wysuwa takie żądania, ponieważ rozumie strategię Trumpa, który potrzebuje szybkiego „zwycięstwa” w postaci porozumienia o zakończeniu aktywnych działań wojennych.

I w tym układzie Ukraina jest przeszkodą, bo dla Kijowa ważne jest, aby Rosja nie miała możliwości (albo miała je mniejsze) ponownego ataku i okupacji nowych terytoriów. Dlatego Ukraina przedstawiła swoje propozycje i warunki.

Wśród tych propozycji była umowa o minerałach ziem rzadkich. Odnieśliśmy pewien sukces, ponieważ odeszliśmy od drakońskiego porozumienia, które zaproponował sekretarz skarbu USA, do bardziej akceptowanej dla Ukrainy ramowej umowy, której podpisanie zostało zerwane w piątek.

Ale były też warunki – musimy mieć gwarancje bezpieczeństwa. Albo mówimy o europejskim kontyngencie w Ukrainie, albo przynajmniej o dostawach broni, albo o zagwarantowaniu bezpiecznego nieba nad Ukrainą (hasło 2022 roku znów jest aktualne). To znaczy, zamiast żołnierzy na linii frontu, gwarancją mogłyby być myśliwce NATO, latające nad Ukrainą, które miałyby zapobiegać ostrzałowi kraju. Istnieją różne warianty gwarancji bezpieczeństwa, ale one muszą być.

Trump odrzucił absolutnie wszystkie warunki, o których mówiła Ukraina, zamiast tego chce narzucić jej warunki określone przez Rosję. Nazywa się to kapitulacją. Teraz jesteśmy zmuszani do kapitulacji.

Nie pracuję dla partii politycznych, często krytykuję władze, ale uważam, że administracja USA rozpoczęła kampanię przeciwko prezydentowi Ukrainy, aby zrzucić na niego winę, jeśli nie uda się podpisać umowy pokojowej. Dlatego jest rozdmuchiwana potrzeba wyborów, czy zarzut, że Zełenski nie reprezentuje narodu ukraińskiego, a on i jego zespół nie chcą oddać władzy i zakończyć wojny.

A jeśli skupimy uwagę na nim, to traci się sens tego, że w rzeczywistości propozycje Trumpa szybkiego pokoju nie są skuteczne i nie doprowadzą do pokoju.

Ukraińcy bardzo mocno poparli prezydenta po piątkowych wydarzeniach i też wcześniej po oskarżeniach amerykańskiego prezydenta, że Zełenski jest „dyktatorem bez wyborów”.

Niestety, ani to, co się dzieje w Ukrainie, ani ukraińska opinia publiczna na razie nie jest argumentem dla Trumpa. Wierzy, że może złamać nastawienie społeczeństwa i elit. Zwróćmy uwagę, że w Białym Domu wypowiedział bardzo wymowne zdanie. Powiedział, że Ukraina utrzymała się przez te wszystkie lata wyłącznie dzięki pomocy Ameryki i amerykańskiej broni.

Choć ta pomoc była znacząca, nie była jedyna i nie była największa. Europa wydała łącznie więcej pieniędzy na pomoc Ukrainie.

W Gabinecie Owalnym Trump powiedział Zełenskiemu: Możemy odebrać naszą pomoc, a wy walczcie i zobaczymy, co się stanie. I realizuje ten scenariusz. Uważa, że bez tej pomocy Ukraina zacznie przegrywać na polu walki i zaakceptuje żądania, które on wysuwa faktycznie razem z Rosją.

Niemniej jednak widać, że prezydent Zełenski stara się zmniejszyć napięcie w komunikacji publicznej i nie dawać Trumpowi powodów do dalszego oskarżania Ukrainy o niechęć do negocjacji.

Dlatego też we wtorek 4 marca wieczorem pojawiło się na platformie X oficjalne przemówienie Zełenskiego, w którym proponuje wyjście z sytuacji i dalszą współpracę, a także sugeruje rozpoczęcie uregulowanie kwestii humanitarnej – wymianę więźniów, zakaz ataków rakietowych dalekiego zasięgu i ogłoszenie ciszy na morzu. To ukłon w stronę Waszyngtonu. Nie mam wielkiej nadziei, że Trump zasadniczo zmieni swoje stanowisko, ale ukraińska dyplomacja zdecydowanie postąpiła słusznie.

Jeśli amerykańska administracja nie bierze pod uwagę zdania Ukrainy, to może liczy się z opinią krajów europejskich? Ich bezpieczeństwo też zależy od sytuacji w Ukrainie.

Nie liczy się.

Przemówienie wiceprezydenta Vance'a na konferencji bezpieczeństwa w Monachium przejdzie do historii jako przemówienie porzucenia całej epoki transatlantyckiej jedności, która trwała ponad 70 lat. Niezależnie od tego, z jakiej partii czy jakich poglądów byli prezydenci Stanów Zjednoczonych, USA uznawały swoją rolę jako europejskiego lidera bezpieczeństwa za korzystną dla siebie.

A teraz Trump to zmienia. Chce zmusić Ukrainę do fatalnego w skutkach rozejmu i by wszystkie koszty wspierania Ukrainy stały się problemem Europy.

Jakim krajem stanie się Ukraina, jeśli nie zachowa swojej suwerenności, integralności?

Trump nie potrzebuje Ukrainy. Niezależnie od tego, czy straci ona 20 proc. terytoriów, czy 40 proc, nie jest to dla jego administracji problem. Gdzie będzie stolica Ukrainy? W Kijowie czy we Lwowie?

W jaki sposób ukraińskie władze powinny działać, aby zapobiec realizacji tego najgorszego scenariusza?

Nawet po sytuacji w Gabinecie Owalnym nie spalono wszystkich mostów ani po stronie ukraińskiej, ani amerykańskiej. Być może umowa w sprawie minerałów zostanie podpisana w najbliższych dniach.

Po drugie, Ukraina od czasu wyboru Trumpa na prezydenta stara się tak bardzo, jak to możliwe obudzić Europę. To się dzieje, ale powoli.

Teraz Ukraina będzie polegać na koalicji zdecydowanych, odważnych. To nie są wszystkie państwa członkowskie Unii Europejskiej, nie wszystkie państwa członkowskie NATO. Jak widzimy z nadzwyczajnych szczytów w Londynie, czy w Paryżu, to będzie około 10-12 państw, które są gotowe rozbudować własny przemysł obronny, wspierać przemysł obronny w Ukrainie, zbroić Ukrainę.

Po drugie, są gotowe uczestniczyć w utrzymaniu bezpieczeństwa w Ukrainie po rozejmie, wysyłając swoje myśliwce nad ukraińskie niebo, czy żołnierzy na terytorium Ukrainy (niekoniecznie na linii demarkacyjnej).

Mamy stanowisko Francji i Wielkiej Brytanii, do których mogą dołączyć Niemcy. Możliwie, że też Polska, ale politycy będą o tym mówić publicznie po wyborach prezydenckich. Kraje bałtyckie nominalnie mogą kogoś wysłać, ale liczebnie nie będą to duże siły. Są też kraje skandynawskie, zwłaszcza Dania, a z Europy Zachodniej – Holandia. I możliwie Włochy.

Dyplomacja Wołodymyra Zełenskiego będzie starać się pokazać Trumpowi, że w Europie rzeczywiście może istnieć przeciwwaga, że Ukraina nie zostanie porzucona przez swoich sojuszników.

Ostrożnie przewidując, to może uspokoić Trumpa, ponieważ chce, aby Europa wzięła na siebie większą odpowiedzialność.

Europa może wychodzić z własnymi koncepcjami. Według mediów prezydent Francji Emmanuel Macron proponuje rozpoczęcie rozejmu nie od linii frontu, ale na wodzie, w sektorze energetycznym i w powietrzu. Czyli żeby np. rosyjskie rakiety nie leciały na ukraińskie miasta, a Ukraina nie atakowała rafinerii ropy naftowej w głębi Rosji.

Większość zamrożonych rosyjskich aktywów jest skoncentrowana w bankach w Europie. Trump może podjąć decyzję, np. w sprawie zniesienia sankcji wobec Rosji po stronie amerykańskiej. Europa nie podejmuje takiej decyzji, natomiast może skonfiskować rosyjskie aktywa, by sfinansować pomoc dla Ukrainy.

Na razie z różnych przyczyn wstrzymują się przed taką decyzją, ale mogą to zrobić. Tych pieniędzy wystarczyłoby Ukrainie na ok. rok-półtora nawet bez pomocy Ameryki.

Większość ukraińskiego społeczeństwa nie zgadza się na te ustępstwa, o których wspominałyśmy.

Po spotkaniu rosyjsko-amerykańskim w Rijadzie, Grupa Rejtynh przeprowadziła sondaż, według którego 91 proc. Ukraińców na obszarach kontrolowanych przez ukraiński rząd kategorycznie sprzeciwia się bezpośrednim negocjacjom między Rosją a Stanami Zjednoczonymi w sprawie losu Ukrainy bez Ukrainy.

82 proc. stwierdziło, że zawieszenie broni nie jest możliwe bez gwarancji bezpieczeństwa.

Trump gra teraz z Rosją, ponieważ jeśli nie będzie pomocy militarnej, oznacza to, że Rosja będzie ostrzeliwać ukraińskie miasta znacznie aktywniej, aby wyczerpać ukraiński system obrony powietrznej nie w ciągu sześciu, a np. dwóch miesięcy.

Co się wtedy stanie? Straszne ostrzały, jeszcze więcej cywili cierpi, więcej problemów, na froncie ginie więcej ludzi. Po pewnym czasie Rosja staje się bardziej aktywna, zbiera siły w jakimś mieście, próbuje przełamać front oraz terroryzuje ludność cywilną.

Rosja oczekuje, że w takiej sytuacji dojdzie do wybuchu wewnątrz kraju, że społeczeństwo ukraińskie będzie tak zmęczone tym, że będzie wymagać od władz zgody na ustępstwa, albo te władze przestanie popierać.

Ale nie jestem pewna, czy tak się stanie. Mimo zmęczenia nie sądzę, że ukraińskie społeczeństwo będzie nalegać na kapitulację, która będzie opakowana w rozejm. Niestety, na to liczą i w Rosji, i w administracji Trumpa.

;
Na zdjęciu Krystyna Garbicz
Krystyna Garbicz

Jest dziennikarką, reporterką, „ambasadorką” Ukrainy w Polsce. Ukończyła studia dziennikarskie na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisała na portalu dla Ukraińców w Krakowie — UAinKraków.pl oraz do charkowskiego Gwara Media.

Komentarze