Polka mieszkająca od lat w Ameryce: „Nie wierzę, żeby Andreessenom i Muskom udało się zbudować państwo, o jakim marzą. Obawiam się jednak, że ich wpływy i zasoby wystarczą, by doprowadzić do dekonstrukcji państwa, w którym żyjemy"
Przeprowadziłem ten wywiad wiosną 2025 r. Byłem i nadal jestem tak, jak wielu moich amerykańskich i polskich przyjaciół, przytłoczony i przerażony tym, co dzieje się w Ameryce po ponowym przejęciu władzy przez Donalda Trumpa. Uważam ten tekst za szczególnie cenny, ponieważ moja rozmówczyni dokonała w nim wyjątkowo głębokiej i trafnej analizy sytuacji.
Wywiad to wspólna praca dziennikarza i osoby, z którą rozmawia. W tym wypadku wykonałem zaledwie 10 proc. roboty, więc jakiekolwiek słowa uznania należą się wyłącznie Marii Wern.
Spytałem, czy mogłaby coś dodać na początek ponownej publikacji. Oto co usłyszałem:
"Najważniejsza zmiana, która zaszła w tym roku, to to, że poglądy i wybory polityczne przestały już mieć wymiar stricte polityczny, tylko stały się wyborami moralnymi. Tak, jak w Polsce w stanie wojennym. Od 16 grudnia nie można już było popierać rządu i partii, nawet jeśli było się komunistą albo miało głębokie przekonanie, że położenie geograficzne przekreśla wszelką szansę na suwerenność.
"Najważniejsza zmiana, która zaszła w tym roku, to to, że poglądy i wybory polityczne przestały już mieć wymiar stricte polityczny, tylko stały się wyborami moralnymi. Tak, jak w Polsce w stanie wojennym. Od 16 grudnia nie można już było popierać rządu i partii, nawet jeśli było się komunistą albo miało głębokie przekonanie, że położenie geograficzne przekreśla wszelką szansę na suwerenność.
Od „Wujka” każdy wybór polityczny miał ciężar moralny. I tak jest teraz i tu. Odkąd rząd uznał, że może zabijać ludzi na wodach międzynarodowych, pozbawił nas komfortu podejmowania politycznych wyborów. Można ciągle robić kalkulacje polityczno-ekonomiczno-społeczne. Ale wnioski z nich straciły moc uzasadniania naszych wyborów i działań. Bo tego typu agrumenty przeważa jeden podstawowy wzgląd i podstawowe pytanie – czy potem będzie można spojrzeć w lustro.
Nie sądzę, żeby do Amerykanów to już dotarło. Progresywnie myślący inteligentni ludzie wysoko cenią tolerancję. Często słyszę taką mantrę – możemy się różnić politycznie, ale wszyscy jesteśmy Amerykanami i ludźmi i musimy się nawzajem szanować. Jest w tym zdaniu milczące założenie, że wszyscy jesteśmy „przyzwoitymi ludźmi”. I że różne od naszych poglądy polityczne mieszczą się w spectrum moralnie akceptowalnych. Teraz, kiedy rząd używa aparatu państwa do bezprawnego zabijania ludzi, trzeba te założenia poddać rozwadze".
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Biolog, dziennikarz. Zrobił doktorat na UW, uczył biologii studentów w Algierii. 20 lat spędził w „Gazecie Wyborczej”. Współzakładał tam dział nauki i wypromował wielu dziennikarzy naukowych. Pracował też m.in. w Ambasadzie RP w Waszyngtonie, zajmując się współpracą naukową i kulturalną między Stanami a Polską. W OKO.press pisze głównie o systemie ochrony zdrowia.
Komentarze