Za twitterową krytykę nieludzkiego traktowania uchodźców w Usnarzu Górnym latem 2021 roku sąd uznał dziennikarza za winnego znieważenia. Formalnie go nie ukarał, umorzył warunkowo postępowanie na rok. Ale kazał zapłacić 3 tys. zł Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym (ministra Ziobry) i 200 zł kosztów postępowania
"Sąd więc mnie nie ukarał, ale zarazem ukarał, choć nie grzywną. Powiedział mi też, że wypełniłem wszystkie znamiona znieważenia i poniżenia grupy ludzi. Czyli strażników granicznych” - mówi OKO.press Piotr Maślak. “Oczywiście, że będę się od tego wyroku odwoływać” - dodaje.
Kara mogła być wyższa, bo oskarżenie powoływało się na art. 212 Kodeksu karnego. Który zniesławienie za pośrednictwem mediów pozwala karać grzywną albo więzieniem (do roku). Czy prokurator rzeczywiście domagał się kary pozbawienia wolności, nie wiemy. Całe postępowanie było utajnione i niczego więcej o tym, co działo się przed sądem w Sokółce, się nie dowiemy.
W sprawie tej chodzi o Usnarz. W sierpniu 2021 roku 17-osobowa grupa uchodźców uciekających z Azji przez Białoruś utknęła tam w pasie przygranicznym. Koczowali na ziemi: Białorusini nie wpuszczali ich do siebie z powrotem, a Polacy – dalej na zachód.
Tak się zaczął kryzys humanitarny na granicy z Białorusią. W przeciwieństwie do otwartej i przyjaznej granicy z Ukrainą tu polskie państwo pokazało wrogą twarz.
Ludzie tkwili uwięzieni ponad dwa miesiące. Polscy pogranicznicy nie dopuszczali do nich organizacji pomocowych, nie pozwalając nawet na interwencje wobec osób ciężko chorych i potrzebujących lekarza. Władze Rzeczypospolitej powtarzały, że ludzie ci są tylko narzędziem w ręku białoruskiego Łukaszenki i stanowią dla Polski zagrożenie.
„Nie potrafię tego nazwać inaczej, strażnicy graniczni, którzy zabraniają dostarczyć wody i dopuścić lekarzy do uchodźców mogą sobie przyczepić naszywki SS. Tamci też wykonywali rozkazy. A jak Wam każą strzelać do uchodźców, też wykonacie rozkaz?”.
Owszem, nie dawali wody i jedzenia koczującym uchodźcom. Ale oni nie byli w Polsce, tylko kilka metrów od Polski. W strefie, która dla Straży Granicznej była jeszcze Białorusią:
“Nie ma czegoś takiego jak »pas ziemi niczyjej«. Terytorium Polski dochodzi do linii granicy państwowej, zaś po jej przekroczeniu, od tej linii zaczyna się terytorium Białorusi”. “Z wiedzy powszechnej oraz komunikatów Straży Granicznej jednoznacznie wynikało, że te osoby są na terytorium Białorusi, zatem Piotr Maślak, w jego ocenie dokonał manipulacji stanu faktycznego”, “bowiem funkcjonariusze nie mieli możliwości podawania czegokolwiek dla osób przebywających na terytorium Białorusi" (za aktem oskarżenia).
Sprawę zainicjował sam minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński. To on zauważył wpis na Twitterze. Wpisem oburzone poczuły się też i poinformowały o tym fakcie prokuraturę: Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Straży Granicznej, Fundacja Ośrodek Monitorowania Antypolonizm oraz Fundacja Lux Veritatis Centrum Ochrony Praw Chrześcijan z siedzibą w Toruniu.
Twitterowy wpis “pomówił polską Straż Graniczną, o postępowanie i właściwości, które mogą poniżyć tę formację w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego dla wykonywanej służby", a także znieważył “funkcjonariuszy Straży Granicznej pełniących służbę przy granicy w związku z wykonywaniem przez nich obowiązków ustawowych w zakresie jej ochrony” (cytat z aktu oskarżenia).
Treść tweeta “wskazuje na zabranianie przez funkcjonariuszy Straży Granicznej dostarczenia wody i dopuszczenia lekarzy do »uchodźców« [cudzysłów od prokuratury, w akcie oskarżenia – red.] oraz sugeruje możliwość wykonania rozkazu polecającego strzelanie do wskazanych wyżej osób przebywających po białoruskiej stronie granicy i porównuje działanie Straży Granicznej do działania SS tj. Schutzstaffel – niemieckiej formacji policyjnej z okresu III Rzeszy, uznanej po zakończeniu II Wojny Światowej za organizację zbrodniczą”.
Z aktu oskarżenia wynika, że Prokuratura Okręgowa w Warszawie, wydział ds. wojskowych, bardzo poważnie podeszła do sprawy — zebrała dane ponad 300 funkcjonariuszy Straży Granicznej. Powiedzieli oni jej, że czują się znieważeni — otrzymali więc status osób pokrzywdzonych. Teraz są zawiadamiani o każdej rozprawie i mogą w niej wziąć udział.
Cechy ataku państwa na Piotra Maślaka — wysokość grożącej kary i dotkliwość postępowania — mają cechy SLAPP (strategic lawsuit against public participation). Czyli postępowania prawnego, w którym osoba wzięta “na celownik” nie musi zostać dotkliwie ukarana. Ma jednak być na tyle postraszona i udręczona postępowaniem, by już więcej nie zabierała głosu w sprawie niewygodnej dla władzy (lub dla oligarchów i wielki biznes — jak to się dzieje na Zachodzie, gdzie władza państwowa przed podobnymi atakami jest powstrzymywana przez system niezależnych instytucji demokratycznych).
W Polsce – co OKO.press ustaliło, zbierając relacje obywateli i obywatelek branych “na celownik” – proceder ten nasilił się w II połowie 2017 roku, po ogromnych protestach w obronie praworządności.
Cechą “polskiego SLAPP” jest to, że atakującym jest państwo a sam atak następuje na wyraźny sygnał z góry. Natomiast realizacja polecenia i to, jakie środki publiczne zostaną w to zaangażowane, zależy już od samych wykonawców.
Na ogół do ataku stosowane są przepisy z kodeksu wykroczeń. Może to wyglądać niewinnie, ale aktywiści mają takich spraw na pęczki. To bardzo dotkliwa represja.
Zdarzają się ataki z wykorzystaniem Kodeksu karnego. W tym – jak w przypadku Piotra Maślaka – z użyciem niesławnego art. 212 Kodeksu karnego. Ten przepis to ewenement w cywilizowanym świecie, bo pozwala wsadzać do więzienia za słowa. Istnieje, mimo że sam Jarosław Kaczyński wzywał do jego usunięcia. No ale było to, zanim objął władzę w Polsce.
Na koniec tych sądowych postępowań — jak wynika z obserwacji OKO.press — po przejściu całej procedury zapadają wyroki stosunkowo łagodne, dochodzi do warunkowego umorzenia albo do uniewinnienia. Jednak jeśli władza jest z wyroku niezadowolona, potrafi procedurę przeciągać tak, że zaangażowany w to może stać się nawet Sąd Najwyższy. Co zajmuje już całe lata.
Więcej o tych sprawach można przeczytać w naszych raportach:
Na zdjęciu u góry z 19 sierpnia 2021: Uchodźcy na granicy polsko-białoruskiej w Usnarzu. Pilnują ich z obu stron granicy uzbrojeni strażnicy, nie wpuszczając do Polski ani z powrotem na Białoruś. Fot. Grzegorz Dąbrowski/Agencja Gazeta
Media
Uchodźcy i migranci
Mariusz Kamiński
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji
Straż Graniczna
art 212
dziennikarze
Na celowniku
SLAPP
Usnarz Górny
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze