0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: 26.07.2025 Pabianice kolo Lodzi . Premier RP Donald Tusk podczas spotkania z mieszkancami Pabianic . Fot. Tomasz Stanczak / Agencja Wyborcza.pl26.07.2025 Pabianice...

Problem dotyczy co najmniej kilkuset tysięcy osób. Wraz z najbliższymi jest ich więcej, niż koalicji zabrakło do zwycięstwa w wyborach prezydenckich. Nie chodzi tylko o to, że nie ma dla nich pieniędzy – ale o to, jak zostali potraktowani. Jak władza komunikuje się z obywatelami. I jak ich rozczarowała.

Przy okazji – była to jedna ze 100 obietnic Koalicji Obywatelskiej Tuska przed wyborami.

Przeczytaj także:

Premier w Pabianicach: przykro mi, pieniędzy nie ma

Pytanie o ustawę o asystencji osobistej zadała premierowi aktywistka i osoba z niepełnosprawnością, Ewelina Brodzińska (na zdjęciu poniżej). Przedstawiła się jako radna z Włocławka, osoba prowadząca dzienny dom pomocy i spółdzielnię socjalną „Empatia”: „Asystencja osobista to nie jest luksus, tylko możliwość normalnego życia. Bardzo potrzebujemy tej pomocy”.

Jasnowłosa, otoczona ludxmi kobieta zadaje pytanie
Asystencja osobista na spotkaniu w Pabianicach
Zatroskany, otoczony ldxmi Donald Tusk w białej koszuli z czerwonym serduszkiem
Premier odpowiada Ewelinie Brodzińskiej (screen)

Tusk wyglądał na przejętego:

„Kwestia niepełnosprawności to coś, na czym zawsze mi zależało. Ale muszę Wam powiedzieć słowo prawdy. Kiedy mówię o priorytecie, jakim jest niebezpieczeństwo, które się teraz realnie przed nami pojawia… Przeciętne państwo NATO-wskie wydaje na zbrojenia 2,5 proc., a my musimy 5 proc. 1 proc to ponad 40 mld złotych.

Czyli te dwa procent więcej, które musimy wydać jako kraj najbardziej zagrożony, to 80 mld złotych, których w tej chwili nie mam na innego typu projekty. Każdy odpowiedzialny premier musi szukać działań, które nas nie wywrócą do góry nogami.

Wiem, nudzę, o deficycie i budżecie ludzie nie chcą słuchać. Ale to nie ślepota ani głupota, tylko muszę działać w ramach poważnej odpowiedzialności za całość spraw państwowych”.

Ustawa o asystencji miała kosztować co najmniej 8-10 mld zł rocznie.

Jak to zrobić po ludzku

Tak to wygląda z perspektywy władzy. A z perspektywy ludzi?

Z ogromnymi kłopotami postępuje w Polsce zmiana w systemie wsparcia dla osób z niepełnosprawnościami. Zamiast zwalać ten obowiązek na barki najbliższych, państwo – nie rząd, ale cała wspólnota – próbuje wziąć odpowiedzialność na siebie. Choć to kosztuje i jest trudne w realizacji.

Budowanie tego systemu to praca wielu ludzi – i w administracji, i w organizacjach społecznych. A, pamiętajmy, organizacje wspierające osoby z niepełnosprawnościami, to rdzeń polskiego społeczeństwa obywatelskiego. Działają nawet od kilkudziesięciu lat, gromadzą wiedzę i kapitał społeczny, który decyduje o tym, że lokalne społeczności są w stanie funkcjonować.

Nowy system ma się składać z dwóch elementów. Jeden już jest. I bez drugiego może się wypaczyć.

To rozwiązania w Polsce rewolucyjne: traktują osoby z niepełnosprawnościami podmiotowo, nie oceniają ich „niezdatności”, ale tworzą mechanizmy do ustalenia, czego tym osobom brakuje do niezależnego życia.

„Niezależne życie”, czyli takie, w którym decyzji nie podejmuje za ciebie zawsze i wszędzie wycieńczony opieką opiekun – to sformułowanie z Konwencji ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami. Jest ona częścią polskiego prawa od 2012 r., ale wdrażana jest z oporami. Przede wszystkim dlatego, że w Polsce przyjęło się, iż niepełnosprawność jest sprawą „prywatną”, zadaniem rodziny, a państwo – zrzuciwszy zadanie wspierania osób z niepełnosprawnościami na opiekunów – może ich w łaskawości swojej jakimś świadczeniem.

Jak rząd wspiera, ale nie informuje

To, że asystencji osobistej z budżetu nie będzie, można było przewidzieć patrząc na zachowanie władzy w ostatnich tygodniach.

Zanim jednak opowiem, jak władza zwodziła ludzi i traktowała ich jak przedszkolaków, informacja zaskakująca.

Pierwszy element tej zmiany władza naprawdę realizuje. Kolejki po świadczenie wspierające, wywołane przez PiS, powoli, ale skutecznie się rozładowują.

Były monstrualne, bo PiS przyjął nowe prawo zgodnie z zasadą „władza wie lepiej”. Więc rozwiązania – i sposobu jego wdrożenia, co też jest sztuką – nie konsultował. W efekcie po wejściu w życie 1 stycznia 2024 r. system się zapchał. Głównie dlatego, że ustawa zakładała przyjmowanie wniosków na papierze – a te należało następnie ręcznie wprowadzić do systemu. I to by się zapewne dało zrobić, ale nie w momencie, gdy wszyscy potrzebujący naraz te wnioski złożyli.

Premier w Pabianicach w ogóle o tym nie wiedział. A byłaby to dobra wiadomość dla tych, którzy na świadczenie czekają. Premier mógłby opowiedzieć o tym, że bezpieczeństwo to nie tylko zbrojenia i gospodarka.

Że demokratyczne społeczeństwo nie zostawia ludzi samych z ich lękami. A lęk przed niepełnosprawnością (i starością) dotyka wszystkich. Nie wszystko da się zrobić naraz, ale robimy to.

Premier wspomniał tylko o dosyć kontrowersyjnym pomyśle renty socjalnej. A nie wiedział o postępach w świadczeniu wspierającym, bo jego ministerstwa nie mają danych na ten temat na podorędziu (o czym za chwilę). Tymczasem powieść o PKB i wydatkach zbrojeniowych może ukoić tych, którzy nigdy o asystencji osobistej nie słyszeli. Dla tych, którzy trzeci miesiąc publicznie pytają, co z ustawą, brzmi to jak kpina.

View post on Twitter

Jak władza nie wie, że odniosła sukces

Dane na temat świadczenia wspierającego – niekompletne, ale jednak – dostaliśmy po dwóch tygodniach upraszania się o nie w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

W sumie oceniono sytuację i wydano decyzje dla 402 tys. osób (dane z 2 lipca). Z czego świadczenia dostanie 280 tys. osób (wsparcie dla pozostałych oceniono na mniej niż 70 punktów, więc nie kwalifikują się do wsparcia). Muszą jednak złożyć wniosek do ZUS, bo on wypłaca pieniądze.

Dziś – wedle danych ZUS z 31 maja – nowe świadczenie dostaje 147 281 osób.

System działa tak, że sytuację osoby z niepełnosprawnością ocenia komisja. Nie pyta o choroby, ale ocenia w wielu aspektach codzienne funkcjonowanie danej osoby. Punktuje potrzebę wsparcia i z tego powstaje ocena od 0 do 100 punktów. Zgodnie z ustawą wsparcie należy się komuś, kto potrzebuje wsparcia ocenionego na co najmniej 70 punktów. Wypłacane od 2026 r. wyniesie wtedy 40 proc. renty socjalnej, co obecnie wyniosłoby 713 zł. Powyżej 90 punktów to już obecnie 3307 zł, a powyżej 95 – 4133,60 zł.

w tym wedle stanu na 2 lipca 2025:

  • od 70 do 74 pkt – 38 tys.
  • od 75 do 79 pkt – 39 tys.
  • od 80 do 84 pkt – 42 tys.
  • od 85 do 89 pkt – 47 tys.
  • od 90 do 94 pkt – 47 tys.
  • od 95 do 100 pkt – 67 tys.

Decyzję z punktacją zainteresowany przekazuje do ZUS i ten wypłaca świadczenie. Przy czym twórcy ustawy założyli, że dopiero w 2026 roku świadczenie dostaną wszyscy – na początku miały je dostawać osoby najbardziej wsparcia potrzebujące. W drugim roku funkcjonowania ustawy włączono do wypłat tych, którzy mają co najmniej 78 punktów. Reszta dostanie świadczenie w przyszłym roku.

Kiedy się popatrzy na dane sprzed roku, widać, że różnice między województwami są ciągle podobne, co może zależeć tak od podejścia ekspertów ustalającego się w regionach, jak i od demografii.

Ponieważ ustawa wdrażana jest od osób w najtrudniejszej sytuacji (grupy po prawej stronie obu wykresów), oznacza to, że ponad 100 tys. uzyskało prawo do ponad 4 tys. złotych na dodatkowe wydatki, które ponoszą z powodu niepełnosprawności. Tego wcześniej nie mieli i lepiej sobie nie wyobrażać, co to znaczyło.

Proces wydawania decyzji gwałtownie przybrał na sile.

Oto wykres sprzed roku:

A tu na ten sam wykres (dolna linia) uzupełniony o dane tegoroczne (górna linia).

Widać też, że najwięcej decyzji dotyczy siedemdziesięciolatków – osób, które do tej pory żyły bez wsparcia i nikomu nawet nie przychodziło do głowy, że im się jakieś należy. Ot, starość. Wobec postępującego starzenia się społeczeństwa wykres ten powinien być ważnym memento.

Na pytanie, ile się czeka na decyzje w poszczególnych województwach, nie dostaliśmy odpowiedzi – mimo obietnic. Mamy jednak dane z zeszłego roku – pokazują monstrualne zaległości. Tylko dwa województwa mieszczą się w cywilizowanym przedziale trzech miesięcy na wydanie decyzji.

Teraz ministerstwo przesłało nam ogólne zapewnienie, że czas oczekiwania „niebawem nie będzie przekraczał trzech miesięcy”. A tam, gdzie to nie idzie, Warszawa wprowadzi działania uzdrawiające.

Gdzie nie idzie – tego jednak nie wiemy. Ale może w tym tygodniu resort dane wydobędzie i dośle.

W sumie jednak państwo wykonało jakąś pracę. I gdyby traktowało swoje zobowiązania wobec obywateli poważnie, mogłoby to opowiedzieć. Nie na wiecu – ale choćby w komunikacji do środowiska osób z niepełnosprawnościami.

I tu wracamy do oświadczenia premiera z wiecu właśnie – że na ustawę o asystencji nie ma pieniędzy.

Teraz o katastrofie (ludzkiej i komunikacyjnej rządu)

Ta ustawa też mogła być sukcesem, a zapowiada się na katastrofę. I znów nie chodzi o samą ustawę i to, co w niej jest, ale o to, jak to się odbyło.

Usługa asystencji finansowana z budżetu (a nie z pieniędzy konkursowych, które są, lub ich nie ma, więc czasem ktoś pomoże ci np. wstać z łóżka, umyć się i ubrać, a czasem nie) była, jak wspomnieliśmy jednym ze 100 konkretów Tuska.

Rządowo-oddolny projekt

Poważne prace nad projektem trwały cały 2024 rok w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Urzędnicy korzystali z dorobku społecznego (wcześniej ustawę próbował przygotować prezydent Duda, nie wyszło mu, ale ruch społeczny swoje już zdążył wypracować).

Od listopada 2024 roku ruszyły prace nad projektem w rządzie.

Nikt nie oczekiwał, że to będzie proste. Prosto jest dać każdemu po 800 zł po spełnieniu zero-jedynkowego kryterium. Stworzyć system, w którym w całym kraju ludzie w podobnych sytuacjach dostają podobne wsparcie, ale jednocześnie mechanizm pomocy będzie uwzględniał różne okoliczności – bo nie ma takiej samej niepełnosprawności – to dla państwa wyzwanie. Wydawało się, że wszystko jest robione zgodnie z regułami sztuki. Przede wszystkim rząd zaangażował się w szerokie konsultacje w całym kraju i zaangażował do tego osoby z niepełnosprawnościami i działaczy społecznych. W taki sposób nowoczesne społeczeństwa budują skuteczne rozwiązania.

„Matki Pingwinów” i sprawa mieszkania pana Jerzego

Istotą tego projektu jest jednak to, żeby nie bać się niepełnosprawności, bo nie zostaniemy z tym sami.

Wydawało się nawet, że udało się ten przekaz przełożyć na coś zrozumiałego dla wszystkich: bijący rekord popularności serial „Matki Pingwinów” jest właśnie o tym, co się dzieje, kiedy wsparcie dla dziecka z niepełnosprawnością spada wyłącznie na najbliższych. To był serial o braku asystencji.

W OKO.press poświęciliśmy społecznemu fenomenowi serialu cały cykl.

Na spotkaniach konsultacyjnych ministerstwo polityki społecznej pokazywało projekt, ludzie testowali go na własnych przypadkach. Zebrano w ten sposób w całym kraju tysiąc poprawek. Niektóre się wykluczały. Trzeba było dokonać wyboru. Wszyscy to rozumieli: musiało to trwać. I trwało. Od listopada 2024 do maja 2025.

W prezydenckiej kampanii wyborczej idea asystenta osobistego dostała nieoczekiwane wsparcie, dzięki aferze z mieszkaniem pana Jerzego, które „za opiekę” przejął kandydat Karol Nawrocki. A przecież pan Jerzy powinien mieć asystenta – wtedy jego mieszkania by nie sprywatyzowano, byłoby dla innych. A wsparcie miałoby ludzki wymiar.

Czy to nie dobry argument za wielką zmianą, do której koalicja potrzebowała swojego prezydenta?

Jednak właśnie w tym momencie projekt ustawy o asystencji utknął w Komitecie Stałym Rady Ministrów. Czyli na samym finiszu – tuż przed przedstawieniem go rządowi.

Szef Stałego Komitetu RM, minister Maciej Berek powołał zespół do rozpatrzenia poprawek.

Po dwóch miesiącach, w kolejnej transzy, resort finansów przedstawił 46 stron kolejnych uwag. Teraz?

Władza milczy

Widać było, że coś nie gra. Ale rzecznik rządu na pytanie, o co chodzi, nie odpowiedział przez 10 dni (dla porównania – rolkę o tym, że tabel alimentacyjnych nie będzie, nagrał w dzień od pojawienia się problemu). OKO.press złożyło więc wniosek o dostęp do informacji publicznej, by te poprawki – i odpowiedzi MRPiPS zobaczyć. Minęło osiem dni, odpowiedzi nie ma, choć wszystkie dane są w jednym miejscu w elektronicznym systemie wymiany dokumentów administracji.

Rzeczywiście, ustawa byłaby bardzo kosztowna, a zyski w postaci uwolnienia kapitału społecznego ludzi zamkniętych w domach i zmuszonych teraz do wspierania ich członków rodziny – przyszłyby za jakiś czas. Ale to akurat było wiadomo od początku. Także przy pisaniu 100 konkretów w 2023 roku. Wtedy wojna w Ukrainie już trwała.

Jednak wszystko to można było wyjaśnić. Gdyby oczywiście władza nie traktowała obywateli z niepełnosprawnościami jak przedszkolaków.

I gdyby prawa człowieka – prawa osób z niepełnosprawnościami – były częścią rządowej strategii bezpieczeństwa.

Do soboty 26 lipca, do wystąpienia w Pabianicach, obywatele z niepełnosprawnościami, członkowie ich rodzin i sojusznicy zalewali media społecznościowe apelami o jasną deklarację w sprawie ustawy. Oznaczali wszystkich świętych. Władza uznała, że to nieważne. I ostentacyjnie nie odpowiedziała.

Centrum Informacyjne Rządu odsyłało OKO.press do ministerstw, te odpisywały, że „wprowadzają poprawki” i „usuwają niespójności i błędy”. Nie dość, że to infantylne, to świadczy to o niesłychanym marnotrawstwie urzędniczej pracy. Te poprawki były po nic.

Szanowna Pani Redaktor

uprzejmie informujemy, że projekt ustawy o asystencji osobistej znajduje się na zaawansowanym etapie prac w ramach procedury legislacyjnej Rady Ministrów. Projekt został poddany szerokim konsultacjom publicznym, w trakcie których zgłoszono ponad 1000 uwag – ponad 40% z nich zostało uwzględnionych w dalszych pracach nad dokumentem. Etap uzgodnień międzyresortowych oraz opiniowania w ramach Rady Ministrów został zakończony, a projekt uzyskał jednogłośnie pozytywną opinię Komitetu Rady Ministrów ds. Cyfryzacji.

W maju br. projekt został skierowany pod obrady Komitetu Stałego Rady Ministrów. W jego ramach powołano specjalną grupę roboczą, która prowadzi prace nad doprecyzowaniem brzmienia ustawy oraz dokumentu Oceny skutków regulacji i dostosowaniem ich do najwyższych standardów legislacyjnych, w tym zgodności z wymogami ustawy o finansach publicznych – w szczególności w zakresie struktury przepływów finansowych. W skład grupy roboczej wchodzą przedstawiciele m.in. Ministerstwa Finansów oraz Rządowego Centrum Legislacji, co umożliwia bieżące omawianie kwestii problemowych i wypracowywanie wspólnych rozwiązań.

Aktualnie Pełnomocnik Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych, w odpowiedzi na zgłoszone uwagi, wprowadziło szereg poprawek zarówno do treści ustawy, jak i dokumentu Oceny skutków regulacji i liczymy na pozytywne odniesienie się Ministerstwa Finansów do zaktualizowanych wersji dokumentów legislacyjnych.

Zapewniamy, że priorytetem Pełnomocnika Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych pozostaje pełna zgodność projektu z Konwencją ONZ o prawach osób z niepełnosprawnościami oraz potrzebami osób z niepełnosprawnościami, jak również zapewnienie późniejszego efektywnego i bezpiecznego procesu wdrażania ustawy w praktyce.

Po zakończeniu pracy w grupie roboczej czeka nas przyjęcie projektu przez SKRM, po czym pozostanie jeszcze kwestia ostatecznej aprobaty ze strony Rady Ministrów.

Z poważaniem

Wydział Prasowy i Wsparcia Rzecznika

Biuro Ministra, Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej

Ministerstwo Finansów w zgłaszanych uwagach wskazuje na wątpliwości, „zawarte w projekcie ustawy o asystencji osobistej osób z niepełnosprawnościami. Chodzi o to, aby przygotowany projekt był dobry. Środki publiczne, które będą przekazywane na realizację tego projektu, muszą być wydatkowane w sposób przejrzysty i muszą być rozliczane. Poprawność i rzetelność wprowadzanych rozwiązań pozwoli uniknąć problemów/wątpliwości w ich stosowaniu w praktyce.

Projekt ustawy został skierowany pod obrady Stałego Komitetu Rady Ministrów. Obecnie trwają prace w ramach ww. Komitetu.

Koordynatorem prac legislacyjnych związanych z ww. projektem ustawy jest Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

Z poważaniem,

Wydział Prasowy, Biuro Komunikacji i Promocji, Ministerstwo Finansów

I tak władza potraktowała kilkaset tysięcy a może nawet kilka milionów osób, które wiedzą, o co chodzi w projekcie, lepiej niż premier jego służby prasowe. Konsekwencją tego ruchu będzie też to, że świadczenie wspierające nie pójdzie na normalne życie, ale – jeśli się tylko da – na opłacaną, zapewne na czarno, pomoc prywatnych asystentów osobistych. Reforma się wypaczy. A ludzie jak zawsze będą musieli sobie poradzić sami.

;
Na zdjęciu Agnieszka Jędrzejczyk
Agnieszka Jędrzejczyk

Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)

Komentarze