0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Piotr Skornicki / Agencja GazetaPiotr Skornicki / Ag...

Jeszcze w 2016 roku Jarosław Kaczyński przyznawał otwarcie, że PiS będzie dążył do tego, "by nawet przypadki ciąż bardzo trudnych, kiedy dziecko jest skazane na śmierć, mocno zdeformowane, kończyły się jednak porodem, by to dziecko mogło być ochrzczone, pochowane, miało imię". Dziś po wyroku Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej i ogromnych protestach, które przetaczają się przez Polskę, takie stanowisko jest w obozie rządzącym dużo mniej oczywiste. Dziennikarze pytają w wywiadach polityków Zjednoczonej Prawicy o to, czy kazaliby rodzić dzieci z wadami letalnymi swoim córkom i partnerkom. W odpowiedzi słyszą milczenie (Jacek Ozdoba), wybiegi (Jarosław Sellin), a nawet zaprzeczenie (Stanisław Karczewski).

W listopadzie 2020 do Sejmu trafił projekt Andrzeja Dudy, który postanowił przedstawić Polkom "nowy kompromis" w postaci dopuszczalności aborcji płodów skazanych na śmierć. W grudniu zaś niektóre wypowiedzi polityków PiS pozwalały przypuszczać, że uzasadnienie wyroku Trybunału będzie nie do końca zgodne z jego sentencją i otworzy furtkę dla aborcji płodów obarczonych wadami letalnymi. I tak rzeczywiście się stało. Czy to oznacza zbliżającą się nowelizację ustawy? Niekoniecznie.

Przeczytaj także:

Uzasadnienie wyroku „zachęca" do interwencji ustawodawczej

Do wyroku TK zdania odrębne złożyli sędziowie Leon Kieres i Piotr Pszczółkowski. Ale uzasadnienie wyroku doczekało się ze strony składu orzekającego kolejnych trzech zdań odrębnych - Zbigniewa Jędrzejewskiego, Mariusza Muszyńskiego i Jarosława Wyrembaka. Szczególnie interesujące było to, co do powiedzenia miał Jarosław Wyrembak. W swoim zdaniu odrębnym ujawnił, że uzasadnienie powstawało bez dyskusji wśród członków składu orzekającego, którzy dostali po prostu do podpisania gotowy dokument. Zwrócił także uwagę, że w znalazły się w nim wywody, które zmieniają wymowę wyroku, a nawet stoją w sprzeczności z jego sentencją.

Jarosław Wyrembak uzasadnieniu zarzucał między innymi brak bezpośredniego odwołania się do wartości chrześcijańskich i Boga. Ale nie tylko.

Zwrócił uwagę trzy sformułowania, które znalazły się w dokumencie, a które zmieniają jego zdaniem wymowę wyroku, a nawet stoją w sprzeczności z jego sentencją.

Wyrembak wyróżnił trzy takie miejsca:

  • „Trybunał zaznacza, że rozumiał, iż szeroki katalog okoliczności określonych w art. 4a ust. 1 pkt 2 u.p.r. [ustawy z dnia 7 stycznia 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży – dopow.: J.W.] obejmuje bardzo zróżnicowane przypadki. Stanowienie adekwatnych norm prawnych należy jednak do kompetencji ustawodawcy, a Trybunał może ewentualnie oceniać konstytucyjność przyjętych przez niego rozwiązań w przypadku zainicjowania kontroli”;
  • „W ocenie Trybunału, art. 4a ust. 1 pkt 2 u.p.r. nie pozwala przyjąć, że duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu ma stanowić podstawę do automatycznego domniemania naruszenia dobrostanu kobiety ciężarnej, zaś samo wskazanie na potencjalne obciążenie dziecka takimi wadami ma charakter eugeniczny. W przepisie tym zabrakło odniesienia do mierzalnych kryteriów naruszenia dobra matki uzasadniających przerwanie ciąży, czyli takiej sytuacji, w której nie można byłoby od niej prawnie wymagać poświęcenia danego dobra prawnego”;
  • „Trybunał podkreśla, że rozumiał, iż szeroki katalog okoliczności określonych w art. 4a ust. 1 pkt 2 u.p.r. obejmuje bardzo zróżnicowane przypadki. Stanowienie adekwatnych norm prawnych należy jednak do kompetencji ustawodawcy, a Trybunał może ewentualnie oceniać konstytucyjność przyjętych rozwiązań w drodze kontroli prewencyjnej bądź następczej, albowiem decyzja ustawodawcy legalizująca zachowania naruszające daną wartość konstytucyjną nie może być w pełni dowolna i arbitralna. Musi być usprawiedliwiona kolizją dóbr, praw lub wolności konstytucyjnych, którym – rozważając istotę danego przypadku, sytuacji kolizyjnej – można przyznać porównywalną wagę”.

Wyrembak napisał, że "powołane stwierdzenia mogą być odczytywane i interpretowane jako otwarcie ustawodawcy drogi do częściowego przywrócenia prawnej możliwości przerywania ciąży w odniesieniu do tej populacji dzieci poczętych, która może być definiowana na podstawie przepisu, którego dotyczyło postępowanie przed Trybunałem – w duchu pomysłów i projektów przedstawianych w przestrzeni publicznej przez niektórych polityków, już po publicznym ogłoszeniu wyroku, a jeszcze przed przyjęciem przez Trybunał jego uzasadnienia".

"Według mojej oceny, jest to zabieg bardzo czytelny, mimo że w zakresie pierwszego i trzeciego spośród wyżej cytowanych wywodów, powiązany został z dość enigmatycznymi wypowiedziami o „zróżnicowanych przypadkach” i „stanowieniu adekwatnych norm prawnych” - dodał.

Zwłaszcza drugi cytat z uzasadnienia Wyrembak uznał za jednoznaczne wskazanie, że Trybunał zachęca do wpisania do przepisu przez ustawodawcę "mierzalnych kryteriów", które pozwoliłyby na dokonywanie aborcji z powodu wad letalnych.

Prace nad ustawą są i ich nie ma

W rozmowach z dziennikarzami Onetu anonimowi politycy PiS twierdzili, że w partii przymierzano się już w ostatnich tygodniach do nowelizacji ustawy.

Jednym z pomysłów, pochodzącym rzekomo z Kancelarii Premiera, było właśnie enumeratywne wymienienie rodzajów wad, w których przypadku można byłoby przeprowadzić terminację ciąży.

Taki projekt rymowałby się zatem właśnie z "mierzalnymi kryteriami", do których ustawowego wprowadzenia nawołuje uzasadnienie wyroku sporządzane miesiącami w trudzie przez Trybunał Julii Przyłębskiej.

Od listopada 2020 roku leży też w Sejmie projekt Andrzeja Dudy, który zakłada dopisanie w ustawie o planowaniu rodziny przesłankę o możliwości aborcji w przypadku wysokiego prawdopodobieństwa, że dziecko urodzi się martwe. Ustawa była osobistą inicjatywą prezydenta, której nie skonsultował z Jarosławem Kaczyńskim, co miało przesądzić o braku poparcia dla niej ze strony PiS. Oficjalnie politycy ugrupowania twierdzili jednak, że nad projektem pochylą się dopiero po publikacji uzasadnienia do wyroku.

W środę 27 stycznia po południu, w dniu opublikowania uzasadnienia, Marek Suski na antenie Polskiego Radia 24 zapowiedział, że prowadzone są prace nad nowelizacją:

"Został powołany zespół i rzeczywiście w sytuacjach wad letalnych na przykład w przypadku płodu bezczaszkowego, który nie może żyć poza organizmem matki - powinna być możliwość dokonania wyboru przez kobietę (...) To jest rzecz, która przy tym orzeczeniu TK nie znalazła się, stąd też takie prace będą prowadzone".

Ale już w czwartek 28 stycznia rano w rozmowie na antenie RMF FM ze swoich słów się nieco wycofywał, twierdząc, że prace jednak niekoniecznie ruszyły:

"Muszę powiedzieć, że ta rozmowa była wtedy, kiedy wyrok został opublikowany, jeszcze nie znałem ani objętości, ani zawartości uzasadnienia. To uzasadnienie będzie poddane głębokiej analizie i dopiero wtedy, po tej analizie, będzie decyzja, czy są potrzebne prace czy nie są... (...) W tej chwili nie mogę na to odpowiedzieć, tak jak mówię wczorajsza wypowiedź była przed zapoznaniem się, a ten wyrok jest bardzo można powiedzieć, w dużym stopniu uzasadniony, bogaty w uzasadnienie. Dopiero po wyciągnięciu wniosków będzie decyzja, co dalej".

O ustawie wspominają jednak także posłowie Porozumienia. Sam Jarosław Gowin sceptycznie wyrażał się o wyroku TK, twierdząc, że jest "za środkiem", co oznacza za przyzwoleniem na aborcje płodów obarczonych wadami letalnymi. W poniedziałek 1 lutego w TVN24 Kamil Bortniczuk snuł co prawda wizje więzienia dla kobiet przerywających ciąże ze względu na kwestie spadkowe (!), ale zaznaczał jednocześnie, że intencją posłów wnioskodawców była ochrona dzieci z zespołem Downa i Turnera, a nie tych skazanych na śmierć. Przez cały dzień wdawał się na Twitterze w słowne utarczki z internautami i w jednym ze wpisów zapowiedział, że prawdziwe intencje polityków opozycji "sprawdzimy w głosowaniu dotyczącym wad letalnych", co sugerować miało oczywiście nowelizację ustawy przez Sejm.

Dlaczego PiS-owi ustawa się nie opłaca?

Ale w klubie PiS nie ma jednomyślności co do potrzeby odmiennego uregulowania kwestii wad letalnych. Autorzy poselskiego wniosku do TK nie widzą wielkiego rozróżnienia między nieuleczalnymi wadami genetycznymi, a nieuleczalnymi wadami prowadzącymi do śmierci. W przypadku tych drugich zauważają może potencjalnie większy smutek rodziców.

W rozmowie z wp.pl posłanka Anna Maria Siarkowska w pełni poparła wyrok TK i potępiła jednocześnie szukanie "furtek" w jego uzasadnieniu. "Jakiekolwiek próby znalezienia furtek do tego, ażeby móc zabijać dzieci ze względu na ich stan zdrowia, na przykład wartościując ten stan, są niedopuszczalne. Byłyby one sprzeczne z konstytucją. Takie próby byłyby zaskarżane do Trybunału Konstytucyjnego. I byłyby zarzewiem bardzo dużych niepokojów zarówno społecznych, jak i politycznych – również w ramach obozu rządzącego. Nie możemy zajmować się próbami obejścia obecnego stanu prawnego po wyroku TK".

Odnosząc się do projektu Andrzeja Dudy Siarkowska nazwała uregulowanie kwestii wad letalnych nazwała nie tylko sprzeczną z konstytucją, ale także bezsensowna z punktu widzenia PiS. Po pierwsze takie rozwiązanie nie załagodzi znacząco negatywnej oceny społecznej, z jaką spotkał się wyrok Trybunału, za którym stoi partia rządząca. Duża część protestujących domaga się nie tylko przywrócenia całego usuniętego zapisu, ale po prostu prawa do bezpiecznej aborcji bez względu na przyczynę. Taki "nowy kompromis" ich nie usatysfakcjonuje i oznaczać będzie de facto kompromis w obrębie własnego ugrupowania politycznego.

Innymi słowy jakakolwiek inicjatywa ustawodawcza otworzyłaby w PiS spór na miarę głosowania w sprawie ferm zwierząt futerkowych. Lista posłów, którzy nie poparliby nowelizacji o wadach letalnych pokrywałaby się zresztą w dużej części z listą futerkowej secesji.

Znaleźlibyśmy tam m.in. Annę Marię Siarkowską, Bartłomieja Wróblewskiego, Piotra Uścińskiego i prawdopodobnie całą Solidarną Polskę. Partia Zbigniewa Ziobry przygotowała zresztą swoją własną odpowiedź na problem wad letalnych, czyli ustawę o hospicjach perinatalnych.

„Wszystko już jest w ustawie"

Równocześnie z sugestiami o zbliżającej się nowelizacji ustawy w PiS pojawia się także narracja o tym, że żadnej interwencji legislacyjnej nie potrzeba, a kwestię wad letalnych rozwiązuje obowiązujące prawo.

Jako pierwszy taką koncepcję przedstawił Jarosław Kaczyński w wywiadzie Rzeczpospolitej opublikowanym 21 grudnia 2020:

Jarosław Kaczyński: Nie mam pomysłów na Trybunał Konstytucyjny, ani na kształt polskiej Konstytucji.

Uważam, że to rozwiązanie, po przyjęciu wyroku Trybunału, jest rozwiązaniem generalnie słusznym. Nie ma powodów, żeby dzieci z zespołem Downa, czy zespołem Turnera zabijać.

Michał Kolanko, Rzeczpospolita: A wady letalne płodu? Nawet w Zjednoczonej Prawicy są głosy, że kobiet nie należy zmuszać do heroizmu.

To jest sprawa do dyskusji, ale to raczej należy do tego przepisu, którego nie uchylono, mówiącego o zagrożeniu dla życia i zdrowia matki”.

Przypomnijmy - ostatecznie w uzasadnieniu, które wyprodukował Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej znajduje się jedynie stwierdzenie, zresztą słuszne, że ustawa rozróżniała przesłankę wad letalnych i przesłankę zagrożenia życia lub zdrowia. To dwie osobne jednostki redakcyjne aktu normatywnego, co oznacza, że norma prawna interpretowana z nich nie jest tożsama.

"Jakkolwiek duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu może wiązać się także z zagrożeniem dla życia lub zdrowia matki, to jednak art. 4a ust. 1 pkt 2 u.p.r. nie odnosi się do takiej sytuacji, tym bardziej że okoliczność takiej kolizji została wskazana jako odrębna przesłanka dopuszczalności przerwania ciąży w art. 4a ust. 1 pkt 1 u.p.r. Oznacza to, że jeżeli zaistniałyby jednocześnie okoliczności określone w art. 4a ust. 1 pkt 1 oraz pkt 2 u.p.r., to zastosowanie powinien znaleźć art. 4a ust. 1 pkt 1 u.p.r." (165)

Nie przeszkadza to jednak politykom PiS w powtarzaniu teorii Jarosława Kaczyńskiego. "Jeżeli się wczyta w uzasadnienie orzeczenia TK, to okazuje się, że tak naprawdę nie ma przeciwko czemu protestować, bo trybunał wyraźnie mówi, że w sytuacji zagrożenia życia, zdrowia kobiety, kiedy powodem jest nieodwracalne uszkodzenie płodu czy ciężka choroba płodu, to może po prostu lekarz decydować również i rekomendować aborcję" – twierdzi poseł Marek Ast.

Wiadomości manipulują wyrokiem

Narracja jakoby przesłanka wad letalnych w prosty sposób zawierała się w przesłance ochrony życia i zdrowia kobiety połączyła się w propagandzie PiS idealnie z narracją o tym, że protestujące kobiety tkwią w fałszywym przekonaniu, iż aborcja została całkowicie zakazana. Najbardziej spektakularnie zaprezentowały to "Wiadomości TVP w piątek 29 stycznia. W materiale o nazwie "Kompromis dostosowany do konstytucji" (!) Maksymilian Maszenda twierdzi, że w wyrok TK oznacza po prostu, że "dziecko ma prawo urodzić się bez względu na fakt, że mogłoby urodzić się chore, niepełnosprawne lub z wadą genetyczną. Chodzi tu na przykład o dzieci z zespołem Downa".

Dalej stwierdzono, że Trybunał nie zakazał aborcji jako takiej, a jedynie odniósł się do "przesłanki eugenicznej". Na ekranie pojawiła się plansza, w której wskazano w jakich przypadkach aborcja jest nadal dozwolona. Do przesłanki zagrożenia dla życia lub zdrowia kobiety dopisano "duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu", które wiąże się z zagrożeniem życia i zdrowia matki. W tym samym wydaniu programu w materiale "Medialne manipulacje eskalują emocje" Marcin Tulicki zarzuca wprost kłamstwo stacji TVN24, która pokazała zdjęcia dzieci z zespołem Edwardsa i zespołem Pataua jako przykład chorób kwalifikujących do tej pory do terminacji ciąż.

Rozstrzygną lekarze?

Wszystkie te zabiegi mają oczywiście zamaskować fakt, jak okrutne, gwałcące międzynarodowe standardy prawnoczłowiecze prawo wprowadził PiS przy pomocy Trybunału. I wprowadzają w błąd co do statusu wad letalnych, sugerując, że na gruncie obowiązującej ustawy są traktowane jak automatyczna przesłanka do aborcji.

Lekarza obowiązuje jednak obecny stan prawny, a nie sugestie z wieczornego pasma "Wiadomości" TVP albo wywiad z wicepremierem.

Lekarze wiedzą, że TK na zlecenie partii rządzącej skasował w całości przepis zezwalający na aborcję płodów ze względu na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.

Takich aborcji w ostatnich latach przeprowadzano około tysiąca rocznie. Legalny pozostał zapis o aborcjach ze względu na zagrożenie życia lub zdrowia kobiety. Takich przeprowadzano z roku na rok coraz mniej. W ostatnich latach było to mniej niż 50 aborcji rocznie. Jak mają się do siebie te dwa zbiory?

Jak wyjaśnia w rozmowie z OKO.press prof. Maria Sąsiadek, była konsultant krajowa w dziedzinie genetyki klinicznej, wady letalne płodu mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia matki. Ale nie bezpośrednio. Dzieje się tak wtedy, gdy wady te prowadzą do zaburzeń rozwoju płodu, do małowodzia, poronienia lub obumarcia płodu. Każdy z tych stanów może stanowić zagrożenie dla życia i zdrowia kobiety.

Jest to zatem kwestia potencjalności, co oznacza brak automatyzmu zastosowania przesłanki wady letalnej. Co więcej, jak wyjaśnia prof. Sąsiadek, logika tzw. kompromisu aborcyjnego nakazywała lekarzom i ich pacjentkom korzystać z jednoznacznych przepisów. Obowiązująca do tej pory przesłanka embriopatologiczna była takim jednoznacznym wskazaniem. Kobiety, które znajdywały się w innej sytuacji, szukały aborcji za granicą albo w podziemiu, bo "nikt nie powoływał się na przesłanki, które mogą być podważone". Ta sama logika może kazać teraz lekarzom wstrzymywać się z uznawaniem wady letalnej płodu za zagrożenie dla zdrowia kobiety.

Jeśli więc politycy PiS mówią, że aborcje płodów z wadami letalnymi są i powinny być możliwe ze względu na zagrożenie zdrowia matki, w tym również jej zdrowia psychicznego, to za takimi deklaracjami powinny iść ustalenia instytucjonalne. Na przykład wydanie zaleceń przez konsultantów krajowych, które nakazywałyby lekarzom automatyczne uznawanie wymienionych wad płodu za zagrażające zdrowiu matek.

Trudno jednak nie spodziewać się, że taka inicjatywa również może zostać odebrana jako próba częściowego obejścia wyroku TK i wzbudzić niezadowolenie Kościoła i skrajnego skrzydła partii. Zatem PiS może chcieć tego uniknąć. Ale strategia na ciche przyzwolenie i pozostawienie tego problemu lekarzom też nie będzie działała w dłuższej perspektywie. W tej chwili startujemy z pułapu 20-30 aborcji dozwolonych ze względu na życie i zdrowie matki rocznie. Jeżeli w 2021 roku liczby te zaczną rosnąć i osiągną pułap kilkuset przypadków, środowiska prolife z pewnością będą domagały się w tej sprawie interwencji. Prędzej czy później PiS będzie musiał skonfrontować się z kwestią wad letalnych w bardziej jednoznaczny sposób.

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze