0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Attila KISBENEDEK / AFPAttila KISBENEDEK / ...

Trwają negocjacje przed ostatnim w tym roku szczytem Rady Europejskiej, który odbędzie się 14 i 15 grudnia 2023 w Brukseli. Państwa członkowskie chcą m.in. ustosunkować się do rekomendacji Komisji Europejskiej w sprawie kolejnego rozszerzenia Unii.

W listopadzie Komisja zarekomendowała otwarcie negocjacji akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią oraz w dalszej perspektywie z Bośnią i Hercegowiną. KE pozytywnie wyraziła się też o przyznaniu statusu państwa kandydującego Gruzji, jeśli ta w większym stopniu wypełni kryteria członkostwa.

Jak wynika z informacji uzyskanych przez OKO.press, państwa członkowskie są zgodne co do otwarcia negocjacji akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią oraz przyznania kolejnej transzy zapowiadanej już wcześniej pomocy makrofinansowej dla Ukrainy w wysokości 50 mld euro. Za ma być także Polska.

Jedynym krajem, który jest przeciwko, są Węgry.

Przeczytaj także:

Członkostwo Ukrainy w UE „niezgodne z interesem Węgier”

Orbán grozi, że nie poprze otwarcia negocjacji akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią oraz nie zgadza się na kolejną transzę pomocy dla Ukrainy. Domaga się za to „dyskusji strategicznej” na temat wsparcia Ukrainy przez UE.

„Członkostwo Ukrainy w UE jest niezgodne z interesem narodowym Węgier. Unia Europejska powinna najpierw nawiązać partnerstwo strategiczne z Ukrainą, zanim rozpocznie negocjacje akcesyjne” – powiedział węgierski premier w piątek 1 grudnia w wywiadzie dla radia Kossuth.

Viktor Orbán uważa, że Unia Europejska powinna gruntownie przemyśleć swoje wsparcie dla Ukrainy. Dlatego domaga się dodania do agendy tego szczytu „strategicznej dyskusji” na temat relacji UE – Ukraina, a nie decyzji w sprawie otwarcia negocjacji akcesyjnych.

Proponuje też, by wszelka pomoc finansowa dla Ukrainy była finansowana ze składek tych państw członkowskich, które chcą wspierać Ukrainę, a nie z budżetu UE.

„Wszyscy [ci, co chcą] powinni zasilać fundusz i możemy wysyłać pieniądze Ukrainie” – oświadczył szef Fideszu, dodając, że finansowanie Ukrainy z budżetu UE zbyt mocno obciąża UE.

Formalnie jest taka możliwość – państwa członkowskie mogą w obszarze wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa (WPZiB) sięgać po tzw. wzmocnioną współpracę. Praktycznie zupełnie nie ma takiej potrzeby – wspieranie Ukrainy spełnia bowiem kryteria, jakie według traktatów powinny spełniać działania podejmowane w ramach WPZiB, o czym dalej.

Tym samym mocą weta Węgry po raz kolejny trzymają wszystkich w szachu.

Charles Michel jedzie do Orbána

Szef Rady Europejskiej, Charles Michel, któremu bardzo zależy na zielonym świetle dla Mołdawii i Ukrainy, w poniedziałek 28 listopada osobiście udał się do Budapesztu na rozmowy z premierem Węgier.

Michel ma szczególne uprawnienia do negocjowania w imieniu państw członkowskich kwestii wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.

Jak wynika z nieoficjalnych informacji, Viktor Orbán był bardzo zadowolony z wizyty, którą złożył mu szef Rady Europejskiej. Michel miał stwierdzić, że „rozmowa była dobra”. Fakt, że negocjacje wciąż trwają, może sugerować, że jest szansa na jakiś kompromis.

Oficjalnie Orbán domaga się uzupełnienia agendy szczytu o „strategiczną dyskusję” na temat zaangażowania UE we wspieranie Ukrainy i odmawia zgody na otwarcie negocjacji akcesyjnych z Ukrainą.

Ponadto odmawia zgody na zatwierdzenie rewizji wieloletnich ram finansowych, czyli siedmioletniego budżetu UE, w ramach której państwa członkowskie wygospodarują obiecane 50 mld euro pomocy makrofinansowej dla Ukrainy na następne dwa lata.

Orbán stale podkreśla też, że przed rozpoczęciem rozmów o członkostwie Ukrainy w UE, Węgry domagają się gwarancji praw dla mniejszości węgierskiej na Ukrainie.

Węgrom chodzi też o pieniądze

Nieoficjalnie nasi rozmówcy są jednak przekonani, że poza faktycznym sprzeciwem wobec członkostwa Ukrainy w UE, które to państwo członkowskie ma możliwość wetować na każdym etapie procesu akcesyjnego,

Węgry wciąż używają weta, by zmusić Komisję Europejską do odblokowania środków unijnych.

Węgry mają zablokowany dostęp do 7,5 mld euro z funduszy spójności oraz 10,4 mld euro z KPO. Powodem łamanie zasad praworządności, prześladowanie osób LGBT+, ograniczenie niezależności wymiaru sprawiedliwości, wolności akademickiej oraz tworzenie dziwnych wehikułów, których celem jest wyprowadzanie środków publicznych do podmiotów prywatnych.

Węgry wciąż pozostają w dialogu z Komisją Europejską w sprawie wypełnienia przez ten kraj 27 kamieni super milowych, których wdrożenie ma odblokować zarówno KPO, jak i fundusze spójności.

Komisja Europejska co jakiś czas informuje, że Węgry robią postęp i że zostało już tylko „kilka ostatnich spraw w kwestii wzmacniania niezależności sądownictwa”, by Komisja Europejska mogła uznać, że Węgry spełniły wymogi 27 super kamieni milowych.

Zdaniem wielu niezależnych ekspertów, m.in. prof. Johna Morijna z Uniwersytetu w Groningen w Holandii, to jednak nieprawda: Węgry są wciąż jeszcze daleko we wdrażaniu przywracających praworządność reform. KE jest ostrożniejsza w publicznym wypowiadaniu się na temat tej kwestii, by nie zantagonizować Orbána jeszcze bardziej.

To dlatego trzeba znieść wymóg jednomyślności

Właśnie tego rodzaju zachowania Węgier – stosowanie politycznego szantażu – są jednym z istotnych argumentów zwolenników debatowanego obecnie zniesienia wymogu jednomyślności w tych obszarach polityki, w których jest ona wciąż wymagana. A są to obszary, uznawane za „wrażliwe”:

  • kwestie podatków i budżet UE,
  • wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa (WPZiB), w tym wspólna polityka bezpieczeństwa i obrony (WPBiO),
  • polityka akcesyjna, czyli przystępowanie do UE nowych państw członkowskich,
  • pomoc społeczna,
  • operacyjna współpraca policyjna pomiędzy państwami członkowskimi.
Węgry w kwestii wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa nie przestrzegają zasad traktatowych.

Zgodnie z postanowieniami Traktatu o Unii Europejskiej każde państwo członkowskie jest zobowiązane do popierania „aktywnie i bez zastrzeżeń” w duchu „lojalności i wzajemnej solidarności” wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa – mówi o tym Tytuł V traktatu.

Polityka ta jest wypracowywana w łonie Rady Europejskiej, bo to ona zgodnie z traktatami ma kompetencje do określania i realizowania wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.

Rada Europejska już nie raz przyjmowała konkluzje, które stwierdzały, że bezpieczeństwo UE jest zależne od finału wojny w Ukrainie i że wspieranie Ukrainy w wygraniu tej wojny leży w interesie UE.

Blokowanie przez Węgry kolejnych decyzji w tym obszarze to przykład braku owej „lojalnej współpracy”, o której mówi traktat o Unii Europejskiej.

Węgry działają jak piąta kolumna Putina w UE i mało kto ma co do tego jakiekolwiek wątpliwości.

Kto będzie reprezentował Polskę?

Finał grudniowego szczytu pozostaje więc wciąż niewiadomą. Podobnie jak niewiadomą jest to, kto na szczycie będzie reprezentował Polskę. Rząd Mateusza Morawieckiego musi zdobyć wotum zaufania w Sejmie najpóźniej 11 grudnia. Wiadomo jest, że to się nie stanie.

W następnym kroku Sejm może postanowić o powierzeniu misji tworzenia rządu Donaldowi Tuskowi. Może się to stać już nawet w poniedziałek 11 grudnia po południu. Możliwe jednak, że nowemu rządowi przyjdzie czekać na zaprzysiężenie do 13 lub 14 grudnia. 11 i 12 grudnia prezydent Duda będzie bowiem przebywał z wizytą w Genewie.

Szczyt UE rozpocznie się 14 grudnia najpewniej wczesnym popołudniem. Jeśli dojdzie do zaprzysiężenia, Donald Tusk zapewne zdoła dotrzeć na szczyt. Ale nawet jeśli tak się stanie, nowy premier będzie pracował z tym, co w przedszczytowych negocjacjach wypracują ludzie Morawieckiego.

Konkluzje szczytu UE w dużym stopniu przygotowywane są już wcześniej.

Choć oczywiście podczas samych obrad wciąż można jeszcze wnieść wiele ważnego.

Będzie druga wojna o krzesło?

Jak wynika z informacji Dziennika Gazety Prawnej, także sam prezydent zastanawia się, czy nie pojechać na szczyt. Argumentów ku temu ma kilka: nawet jeśli powstanie rząd, wyjazd Donalda Tuska na szczyt musiałby się odbyć bez żadnego przygotowania; poza tym w Polsce wciąż obowiązuje orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, z którego wynika, że

prezydent RP może jechać na każdy szczyt UE, na który chce, choć oficjalnej delegacji przewodniczy premier.

Orzeczenie zostało wydane w 2009 roku na skutek tzw. sporu kompetencyjnego. Spierał się prezydent Lech Kaczyński z premierem Donaldem Tuskiem właśnie o to, kto ma prawo reprezentować Polskę na forum, na którym zgodnie z traktatami UE państwo członkowskie reprezentuje głowa państwa w randze prezydenta lub premiera.

TK uznał wtedy, że prezydent może brać udział w posiedzeniach Rady Europejskiej bez zgody rządu, ale delegacji przewodzi premier. Ostatecznie obaj politycy polecieli na szczyt osobno, a w sali posiedzeń trzeba było dostawić krzesło. Polska była jedynym krajem z tak mocną reprezentacją.

Nie będzie dyskusji o zmianie traktatów

Dziennik Gazeta Prawna donosi, że prezydent ma rozważać wyjazd na szczyt UE przede wszystkim ze względu na jeden punkt w agendzie: reformę UE i zmianę traktatów.

Ale jak wynika z ustaleń OKO.press, agenda szczytu nie przewiduje dyskusji na zmiany traktatów i reformy UE.

22 listopada 2023 Parlament Europejski przyjął raport i rezolucję wzywające Radę do powołania konwentu europejskiego i przygotowania zmiany traktatów. Za wejściem w życie rezolucji głosowało 291 europosłów, przeciwko 274. W raporcie towarzyszącym rezolucji europosłowie zaproponowali też konkretne zmiany do unijnych traktatów, m.in. zniesienie wymogu jednomyślności.

Rada ma obowiązek przekazać raport pod obrady Rady Europejskiej. Nie musi jednak robić tego natychmiast.

Pierwotnie planowano, że raport ten trafi pod obrady szczytu UE już teraz, w połowie grudnia. Hiszpańska prezydencja zdecydowała jednak o wstrzymaniu się z tym. Najpierw raportem zajmie się Rada ds. Ogólnych 18 grudnia. Nie wiadomo, kiedy raport trafi pod obrady Rady Europejskiej.

„W agendzie tego szczytu już dziś znajduje się bardzo wiele trudnych tematów. Liderzy państw członkowskich szykują się na obrady, które mogą przeciągnąć się nawet na sobotę. Dlatego temat otwarcia konwentu i zmiany traktatów nie będzie teraz poruszany" – mówi OKO.press nieoficjalnie urzędnik Rady.

Wiadomo tylko, że w duchu deklaracji z Granady w konkluzjach szczytu będzie znajdowało się odniesienie do tego, że ewentualne rozszerzenie UE musi iść w parze z reformą, bowiem przy obecnej konstrukcji Unia nie jest zdolna do przyjęcia nowych członków.

W kwestii potencjalnej reformy UE jednymi z najważniejszych poruszanych tematów są:

  • kwestia zniesienia wymogu jednogłośności w tych obszarach politycznych, w których dziś obowiązuje,
  • reforma budżetu (zwiększenie liczby tzw. źródeł własnych, by uniezależnić budżet od bezpośrednich składek państw członkowskich),
  • harmonizacja europejskiej ordynacji wyborczej w wyborach do Parlamentu Europejskiego (obecnie wybory odbywają się w zgodzie z ordynacjami krajowymi),
  • czy uwspólnotowienie większej liczby (także tych, w których obecnie prym wiodą państwa członkowskie, a UE pełni jedynie funkcje wspierające, czyli np. stworzenie wspólnej polityki przemysłowej czy większa harmonizacja krajowych przepisów fiskalnych).

Więcej o proponowanych kierunkach reformy UE przeczytasz tutaj:

;
Na zdjęciu Paulina Pacuła
Paulina Pacuła

Pracowała w telewizji Polsat News, portalu Money.pl, jako korespondentka publikowała m.in. w portalu Euobserver, Tygodniku Powszechnym, Business Insiderze. Obecnie studiuje nauki polityczne i stosunki międzynarodowe w Instytucie Studiów Politycznych PAN i Collegium Civitas przygotowując się do doktoratu. Stypendystka amerykańskiego programu dla dziennikarzy Central Eastern Journalism Fellowship Program oraz laureatka nagrody im. Leopolda Ungera. Pisze o demokracji, sprawach międzynarodowych i relacjach w Unii Europejskiej.

Komentarze