Czy prezydent podpisze ustawę, która daje prawie 2 mld mediom państwowym? W piątek spotkał się w tej sprawie z Jackiem Kurskim, ale się tym nie chwali. Rozmawiał też z Jarosławem Kaczyńskim, ale to rozmowa nieoficjalna. "Ani kroku w tył", "unik" i "uśmiech do centrum" - rozważamy trzy scenariusze wydarzeń, wyliczamy polityczne koszty i zyski
Prezydent ma czas do 6 marca na decyzję w sprawie ustawy abonamentowej przekazującej prawie 2 mld zł na media państwowe.
Od czwartku 27 lutego 2020 Andrzej Duda konsultuje się w tej sprawie. Spotkaniami z przedstawicielami Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz dyrektorami ośrodków regionalnych TVP i Polskiego Radia pochwalił się na swojej oficjalnej stronie:
Z piątkowego spotkania z Jackiem Kurskim, prezesem TVP, i Agnieszką Kamińską, prezes Polskiego Radia zdjęć nie ma. Z relacji „Gazety Wyborczej” wiadomo, że trwało ono ok. 40 minut, a Kurski „przyniósł ze sobą dokumenty udowadniające, że jeśli Duda ustawy nie podpisze, telewizja znajdzie się w fatalnej sytuacji finansowej”.
Ustawa abonamentowa - która i wcześniej budziła emocje - nieoczekiwanie w połowie lutego stała się wygodnym symbolem dla opozycji i sporym kłopotem dla PiS-u.
Wieczorem 13 lutego 2020 PiS przegłosował ustawę, a triumfująca posłanka Joanna Lichocka na sali sejmowej pokazała opozycji środkowy palec. W ciągu 48 godzin jej gest zobaczył prawdopodobnie każdy, kto korzysta w Polsce z internetu. Już wcześniej marszałek Tomasz Grodzki zaproponował, by pieniądze przekazać na onkologię zamiast na państwowe media. Pomysł podchwyciły wszystkie siły opozycyjne i w Polskę poszedł przekaz: „PiS nie chce dać pieniędzy pacjentom z rakiem”. Ten komunikat tysiąckrotnie wzmocnił słynny palec Lichockiej.
Przed feralnym gestem posłanki prezydent Andrzej Duda zapewne ustawę by podpisał, tak jak to robił w poprzednich latach. Teraz jednak okazała się ona sprawą najwyższej wagi. I wymaga szczególnego namysłu - o swojej decyzji według Gazety.pl prezydent rozmawiał z Jarosławem Kaczyńskim.
Po kiepskim początku kampanii Andrzej Duda nie może sobie pozwolić na poważny błąd. Pytanie, czy dla kandydata Dudy byłoby nim podpisanie ustawy, czy jej zawetowanie?
Z podpisu lub jego braku będzie można wyciągnąć wnioski, jak Prawo i Sprawiedliwość definiuje nastroje społeczne u progu kampanii, swoją sytuację i szanse Andrzeja Dudy.
Prezydent ma trzy możliwości — każda z nich to inny polityczny scenariusz i inna definicja sytuacji. Przedstawiamy je w kolejności od najmniej do najbardziej prawdopodobnego.
Skutki gestu Lichockiej nie uderzą w kandydaturę Dudy - może uznać otoczenie prezydenta. To scenariusz: „Udajemy, że nic się nie stało i nie robimy ani kroku w tył”.
Co prawda o geście Lichockiej słyszał w Polsce niemal każdy, jednak 40 proc. pytanych przez IPSOS w sondażu dla OKO.press uważa, że nie będzie miał on wpływu na szanse Andrzeja Dudy. I sztab Dudy może uważać tak samo.
Niedawno rzecznik dyscyplinarny PiS powiedział, że „na razie nie widzi podstaw, by występować z wnioskiem o karę” dla Lichockiej, a rzecznik sztabu Dudy, Adam Bielan opowiadał, że Lichocka przeprosiła. Sztabowcy obozu rządzącego dokładnie analizują sondaże dotyczące gestu posłanki - jeśli prezydent ustawę podpisze, to według nich burza minęła i nie ma co uginać się pod naciskiem opozycji.
„Elektorat PiS uznałby, że prezydent cofnął się przed marszałkiem Grodzkim, gdyby nie podpisał ustawy. Przed tym Grodzkim, którego tak odsądzają od czci i wiary w TVP” - mówi nam rozmówca związany z mediami publicznymi. Podpis pod ustawą potwierdzałby, że PiS działa w logice „nowego autorytaryzmu”, którą zbadał i opisał Maciej Gdula (dziś poseł Lewicy): polega ona na upokarzaniu innych (zwłaszcza elit) i pokazywaniu własnej siły. Okazanie słabości kosztuje więcej niż błąd. „Ludzie przyłączają się do władzy, ponieważ chcą się poczuć silniejsi” - pisał Gdula.
Podpisując ustawę, Duda pokazałby też, że pozostaje lojalnym współpracownikiem PiS. „Andrzej Duda wie, że bez poparcia partii nie może wygrać. Dlatego na początku był bardziej PiS-wski niż PiS. Musiał sobie zabezpieczyć pieniądze i lojalność partii” - mówi OKO.press Tomasz Karoń, strateg polityczny współpracujący z Lewicą.
Podpis i tyle? Nie. Prezydent prawdopodobnie postawiłby warunek: pieniądze powinny być w znacznej części przekazane na regionalne oddziały telewizji i radia, a nie na główną antenę TVP.
„Prezydent może powiedzieć, że ta rekompensata wzmocni ośrodki, które trafiają do słuchaczy i widzów w mniejszych miejscowościach. Zaznaczyć, że środki powinny iść przede wszystkim na kulturę narodową i programy edukacyjne” - ocenia nasz rozmówca związany z mediami publicznymi.
Na ten scenariusz mogłaby wskazywać wypowiedź rzecznika prezydenta Błażeja Spychalskiego po czwartkowych spotkaniach: „Proszę pamiętać, że ta ustawa także dotyczy mediów regionalnych, mediów, które mają ogromne znaczenie, prezydent podkreślał wagę i rolę mediów regionalnych” - mówił.
Mimo wszystko ten scenariusz wydaje się nam mniej prawdopodobny niż dwa kolejne.
Prezydent może zrobić unik i wysłać ustawę do TK Julii Przyłębskiej, by Trybunał zbadał zgodność nowego prawa z konstytucją. Jeśli TK uzna, że wszystko jest w porządku, ustawa wchodzi w życie. Tak Andrzej Duda postąpił m.in. z kodeksem karnym. Pisaliśmy wtedy, że uchylił się od roli strażnika konstytucji.
To scenariusz połowicznego zatroskania: panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek. Prezydent pokazuje, że ma wątpliwości, ale zdejmuje z siebie ciężar decyzji. Nikt nie może powiedzieć, że podpisał ustawę, bo nie podpisał, ale nie można też stwierdzić, że „zabrał pieniądze pacjentom”. Opozycja traci amunicję. Politycznym kosztem może być okazanie chwiejności i braku zdecydowania.
Ale czy w przypadku ustawy abonamentowej konstytucja w ogóle ma coś do rzeczy?
„Rok temu i dwa lata temu prezydent podpisywał bardzo podobne ustawy. Dlaczego akurat tę miałby wysłać do Trybunału?” — były polityk z obozu władzy w rozmowie z OKO.press wątpi, by prezydent wybrał tę drogę.
Ustawa ma jednak niejeden formalny feler. Na usterki wskazywało Biuro Legislacyjne Senatu:
W każdej z tych wad może się kryć pretekst, który pozwoli prezydentowi uchylić się od podpisu.
Najbardziej prawdopodobna wydaje się jednak inna droga:
„Opozycja odniosła sukces. Udało jej się skleić TVP z onkologią. A to problem dla prezydenta” - mówi OKO.press były polityk związany z obozem rządzącym.
W istocie nie chodzi tu jednak ani o TVP, ani o onkologię, tylko o fakt, że aby wygrać wybory prezydenckie, Andrzej Duda potrzebuje więcej głosów niż PiS, wygrywając wybory parlamentarne. I nie może sobie pozwolić na to, żeby czyjeś głosy stracić. „1 punkt procentowy utracony przez jedną decyzję może być zagrożeniem” - uważa były polityk.
„Gest Lichockiej to nie jest przełomowe wydarzenie” - twierdzi Tomasz Karoń, strateg polityczny związany z Lewicą. „Ale w jakimś momencie Andrzej Duda będzie musiał przestać utwardzać twardy elektorat i zacząć iść do centrum. Oczywiście takiego centrum, jak PiS je definiuje. Pytanie, czy to jest ten gest - weto - i ten moment?” - zastanawia się strateg.
Weto nie przyciągnie do Dudy wyborców Małgorzaty Kidawy-Błońskiej ani Roberta Biedronia, ale może przekonać elektorat mniej zdecydowany, dla którego propaganda TVP jest symbolem obciachu. A przynajmniej może go nie zniechęcić. A prezydent nie może ryzykować utratą głosów, bo jak pokazują sondaże OKO.press, ma bardzo niewielkie rezerwy.
Warto pamiętać, że już przed rokiem prezydent rozważał weto ustawy abonamentowej. Według informatorów „Rzeczpospolitej” prezydentowi nie podobał się „ton telewizji publicznej”, a przede wszystkim to, jak telewizja Kurskiego relacjonowała jego pomysł z referendum konstytucyjnym. Groźba weta wtedy zadziałała: pod naciskiem Dudy dokonano zmian w zarządzie TVP.
A co ze zwolennikami PiS? Zaakceptują weto?
„Większość elektoratu PiS nie będzie umierać za te pieniądze" - uważa były polityk obozu rządzącego.
PiS zapewne odwoła się do poczucia odpowiedzialności swoich najwierniejszych zwolenników, którzy zresztą i tak nie mają dokąd pójść.
Kluczowe będzie to, w jaki sposób prezydent zakomunikuje swoją decyzję. Może powiedzieć, że media publiczne pełnią ważną funkcję, którą on docenia, potrzebują pieniędzy, ale może nie aż tak wielkich. Może 500 milionów? A może 800? Wetując, prezydent zapewne zwróci się do polityków PiS, by jeszcze raz przemyśleli tę kwotę. Nie obędzie się też bez odwołania do ulubionego politycznego wroga.
„Trzeba będzie zaatakować Tuska” - mówi nasz rozmówca.
PiS wypomina Tuskowi, że zwolnił wiele grup z płacenia abonamentu, a nawet namawiał do tego, by abonamentu nie płacić. I Andrzej Duda zapewne nie odmówi sobie takich uwag.
Pozostaje jeszcze kwestia podstawowa, czyli kasa. Media państwowe potrzebują pieniędzy, nawet jeśli nie aż takich, jakie chciał im dać PiS.
„Muszą znaleźć jakieś rozwiązanie” - mówi były polityk związany z obozem władzy.
„Kurski już wydał te pieniądze” - uważa Juliusz Braun, członek Rady Mediów Narodowych i były prezes TVP. Ma na myśli to, że Jacek Kurski podpisał kontrakty, np. na transmisje sportowe.
Czy można będzie braki w kasie pokryć z reklam spółek skarbu państwa? Braun ma wątpliwości. Ustawa o radiofonii i telewizji określa, ile czasu antenowego można przeznaczyć na reklamy. Można je co prawda wycenić znacznie powyżej cen rynkowych, ale taki zabieg byłby zbyt ewidentny.
Inne możliwości? „Telewizja może zakończyć rok na stracie albo wziąć kredyt - jeśli minister kultury to zaakceptuje, nie ma problemu. Można też wziąć pożyczkę z jakiegoś funduszu i okres spłaty rozpocząć na przykład za dwa lata” - uważa Braun.
O kredycie mówi też były polityk obozu rządzącego: „TVP może na przykład dostać 400 mln kredytu od 2-3 banków państwowych”.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.
Komentarze