0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Unia Europejskafot. Unia Europejska

We wtorek 10 grudnia 2019 roku Brukseli na Radzie ds. Ogólnych odbyła się kolejna dyskusja o praworządności na Węgrzech i w Polsce. W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele Komisji Europejskiej - wiceprzewodnicząca KE ds. wartości i przejrzystości Věra Jourová i komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders.

Rada ds. Ogólnych to format Rady UE, w ramach którego spotykają się ministrowie ds. europejskich. Ministrowie przygotowują posiedzenia Rady Europejskiej, czyli szczyty głów państw członkowskich UE. Kolejny odbędzie się 12-13 grudnia. Oprócz tego Rada ds. Ogólnych odpowiada za przekrojowe dziedziny polityki, np. rozszerzenie Unii czy praworządność.

"Zastanowimy się dziś, czy art. 7 spełnia pokładane w nim oczekiwania. Cel był jasny: jeśli unijne fundusze trafiają do danego państwa, to państwo to musi szanować podstawowe wartości Unii"

- zapowiadała przebieg spotkania komisarz Jourová, która zastąpiła na stanowisku Fransa Timmermansa.

Przeczytaj także:

"Chciałem, by prezydencja zajęła się praworządnością na pierwszym spotkaniu Rady z udziałem nowej Komisji. Musimy kontynuować pracę na tą kwestią, a zwłaszcza nad przypadkami Polski i Węgier. [...] W ostatnich tygodniach sytuacja znowu się pogorszyła. Dlatego Komisja musi dalej działać przy pomocy wszystkich dostępnych narzędzi. Nie tylko art. 7, ale także drogi sądowej" - przypomniał Didier Reynders.

W OKO.press pisaliśmy, że procedura art. 7 Traktatu o UE nie działa. W przypadku Polski skuteczne okazały się jak dotąd jedynie wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE wraz z groźbą finansowych sankcji. Tylko one wymusiły na rządzie PiS ustępstwa w "reformowaniu" wymiaru sprawiedliwości.

Z wypowiedzi komisarzy wynika jasno, że wbrew oczekiwaniom Budapesztu i Warszawy Komisja nie zamierza rezygnować z monitorowania zasady rządów prawa. Planuje nowe mechanizmy kontroli, a sama wiceprzewodnicząca Jourová zapowiada wizytę w Polsce.

Wykonać wyrok SN

Uwagi wiceprzewodniczącej Jourovej nie uszło ostatnie orzeczenie Izby Pracy Sądu Najwyższego.

Po wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE z 19 listopada Izba Pracy SN musiała samodzielnie przeprowadzić kontrolę Krajowej Rady Sądownictwa i Izby Dyscyplinarnej SN. Jak pisaliśmy w OKO.press 5 grudnia Sąd Najwyższy orzekł, że nowa KRS nie jest niezależnym organem. A powołana z jej udziałem Izba Dyscyplinarna w ogóle nie jest sądem.

Orzeczenie Izby Pracy jest przełomowe, bo, powołując się na nie, będzie można podać w wątpliwość status sędziów powołanych przez neo-KRS. Oraz wydane przez nich wyroki. Stajemy w obliczu prawnego chaosu. O rozwiązania ustawowe apelował m.in. sędzia Michał Laskowski.

"Dostajemy niepokojące informacje, dlatego mam nadzieję usłyszeć dziś, jak rządy [Polski i Węgier - red.] planują dostosować się do wyroków Trybunału. A w przypadku Polski także do orzeczenia tamtejszego Sądu Najwyższego" - powiedziała dziennikowi "Politico" Jourová przed rozpoczęciem obrad 10 grudnia.

Ale przedstawiciele władzy oraz prawniczych elit PiS niewiele robią sobie z wyroków TSUE i SN. Pomysły, by powstała nowa ustawa o KRS torpedowali w mediach przedstawiciele ministerstwa sprawiedliwości i sam premier Morawiecki.

"Na razie nie widzę takiej potrzeby. Część sędziów rości sobie prawo do bycia ponad prawem, bycia sędziokratami. TK stwierdza, co jest zgodne z Konstytucją, a nie jacyś sędziowie" - mówił w "Graffiti" Polsat News 10 grudnia Jan Kanthak, poseł i rzecznik Solidarnej Polski.

"Upolitycznienie wymiaru sprawiedliwości i dawanie jednostkom nieograniczonej władzy jest bardzo niebezpieczne. Przed 1989 rokiem próbowano tego w mojej części Europy i moje pokolenie pamięta, że nie umacnia to w społeczeństwie poczucia sprawiedliwości. Wręcz przeciwnie"

- mówiła we wtorek Jourová.

Jourová: "Wkrótce odwiedzę Polskę"

Wiceprzewodnicząca KE w rozmowie z dziennikarzami odpierała argumenty rządów Polski i Węgier. Te powtarzają, że mają suwerenne prawo decydowania o kształcie władzy sądowniczej.

"To kompetencja państw członkowskich. Ale są granice, powyżej których reformy zakłócają równowagę władz, a sądownictwo przestaje być niezależne. Musimy wyznaczyć te granice. Bo to sprawa europejska, zasada praworządności ma być przestrzegana przez wszystkich członków Unii. Bez niej nie ma mowy o zasadzie wzajemnego zaufania" - mówiła Jourová.

"Bez zaufania przestają funkcjonować kolejne elementy. Np. Europejski Nakaz Aresztowania czy wzajemne uznawanie wyroków. Cały system się chwieje" - tłumaczyła.

Rzeczywiście. Jak pisaliśmy w OKO.press w efekcie sądowych "reform" PiS europejskie sądy przestały automatycznie "ufać" w sprawiedliwe procesy w Polsce. Wstrzymują ekstradycję podejrzanych, choć istotą systemu ENA jest ekstradycja niemal automatyczna.

"Sytuacja w Polsce mnie martwi. Ale wysłucham dziś odpowiedzi stron rządowych. Chciałabym jak najszybciej odwiedzić Polskę, żeby posłuchać, jakie są plany rządu w Warszawie. Mam nadzieję, że fakt, iż sama pochodzę z tego regionu, pomoże mi lepiej to zrozumieć"

- zapowiedziała wiceprzewodnicząca KE.

"Będziemy kontynuować procedurę z art. 7 i monitorować procedury naruszeniowe. Wkrótce spodziewamy się wyroków Trybunału Sprawiedliwości UE i oczekujemy, że państwa członkowskie będą te orzeczenia respektować. Komisja nie jest policjantem ani sędzią. To TSUE decyduje, co jest poprawną interpretacją i stosowaniem europejskiego prawa, w tym na czym polega praworządność" - tłumaczyła.

Jak dotąd tylko unijny Trybunał Sprawiedliwości był w stanie powstrzymać "reformy" PiS. W kolejnych miesiącach TSUE będzie badał m.in. polski system dyscyplinowania sędziów, który Komisja zaskarżyła w październiku 2019.

Nowy mechanizm kontroli

Wbrew oczekiwaniom rządów Polski i Węgier nic nie wskazuje na to, by nowa KE zamierzała odpuścić temat praworządności. Komisja Ursuli von der Leyen chce wypracować nowy mechanizm kontroli rządów prawa.

Coroczne sprawozdania z przestrzegania tej kluczowej wartości miałyby przygotowywać same państwa członkowskie.

"Komisja i Parlament muszą oddać zwierzchnictwo nad praworządnością państwom członkowskim. UE to klub państw, które zgodziły się na pewne zasady, dlatego inne kraje powinny mieć coś do powiedzenia, gdy któreś państwo tych zasad nie szanuje. To powinien być temat rozmów Rady ds. Ogólnych, ale także Rady ds. Sprawiedliwości" - tłumaczyła dziennikarzom we wtorek Věra Jourová.

"Pracujemy nad wspólnymi kryteriami dla całej UE. Chciałabym, rozpocząć dojrzałą debatę na ten temat we wszystkich krajach. Zamierzamy wzmocnić prewencję tak, by reagować odpowiednio wcześnie, gdy pojawiają się zalążki problemów"

- powiedziała "Politico".

Pracom nad mechanizmem "kontroli okresowej" w formie corocznego raportu o praworządności przewodniczyć ma komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders.

"Pierwsze raporty chcielibyśmy dostać już w przyszłym roku, od wszystkich państw członkowskich. I wtedy omówimy możliwe naruszenia zasady rządów prawa. Debatować nad nimi będziemy nie tylko w Komisji, ale także w Radzie i Parlamencie Europejskim" - obiecywał 10 grudnia.

"Oczywiście w przypadku niektórych krajów dyskusja będzie bardziej pogłębiona niż w innych. Tam, gdzie mamy do czynienia z naruszeniami o charakterze systemowym. Posiłkujemy się np. opiniami Komisji Weneckiej Rady Europy. W przypadku Polski dostaliśmy wyrok TSUE i dzięki niemu udało się wprowadzić wiele pozytywnych zmian" - dodał.

Co z projektem fundusze za praworządność

W OKO.press pisaliśmy, że wzmocnienie kontroli praworządności jest nie na rękę rządom Polski i Węgier. Zwłaszcza jeżeli pierwsze skrzypce miałaby grać Komisja Europejska - autorka skarg do TSUE i inicjatorka procedury art. 7.

Warszawa i Budapeszt zawetowały ostatnio wzmocnienie istniejącego już mechanizmu "dialogu o rządach prawa". Powód? Planowana bliższa współpraca Rady UE z Komisją.

Sojusznika Węgry i Polska nie znalazły ani w nowym duecie komisarzy Jourová-Reynders, ani w fińskiej prezydencji w Radzie UE, która dobiega końca 31 grudnia.

"Praworządność była dla nas priorytetem. Pokazaliśmy, że UE to nie tylko jednolity rynek czy handel, ale także wartości. Wszyscy członkowie Unii muszą szanować traktaty, a zwłaszcza unijne wartości wyrażone w art. 2.

Praworządność powinna łączyć Europę, nie ją dzielić. Musimy być dyplomatyczni, ale zdecydowani" - mówiła przed rozpoczęciem spotkania 10 grudnia fińska minister ds. europejskich Tytti Tuppurainen.

Finowie i obserwatorzy sytuacji w Polsce i na Węgrzech na pewno mieli apetyt na więcej. Rada miała dyskutować m.in. o projekcie powiązania unijnych funduszy z praworządnością, przygotowanym przez poprzednią KE. Komisja Ursuli von der Leyen, która rozpoczęła kadencję 1 grudnia, dystansuje się od tego pomysłu.

Widać to w wypowiedziach Jourovej i Reyndersa, którzy dziś, choć zdecydowanie, mówią już tylko o nowym mechanizmie kontrolnych raportów. To dobra wiadomość dla rządów Morawieckiego i Orbána, którym groziłaby utrata europejskich pieniędzy.

Węgry na cenzurowanym

Na wtorkowym posiedzeniu większość czasu przeznaczonego na dyskusję o praworządności poświęcono sytuacji na Węgrzech.

Ta prezentuje się szczególnie źle, bo oprócz zamachu na praworządność, premier Viktor Orbán "uregulował" m.in. organizacje pozarządowe i uniwersytety. W OKO.press pisaliśmy, że Uniwersytet Środkowoeuropejski (CEU) finansowany przez George'a Sorosa musiał pożegnać się z siedzibą w Budapeszcie i przenieść do Wiednia.

Na tym jednak nie koniec, bo węgierski rząd chce przejąć kolejny bastion wolności w kraju. Projekt ustawy, który może zostać przyjęty już w środę 11 grudnia zakłada rewolucję w finansowaniu publicznych teatrów i zarządzaniu nimi. Kontrolę miałby sprawować urzędnik mianowany przez rząd.

Krytycy widzą w projekcie kolejny zamach na niezależną sztukę. Pod petycją o jego odrzucenie podpisało się ponad 45 tys. osób. Tysiące - w tym aktorzy i reżyserzy - protestują na ulicach Budapesztu.

M.in. na pytania o ten projekt musiała odpowiadać we wtorek w Brukseli węgierska minister sprawiedliwości Judit Varga.

W pewnym momencie z sali obrad wyproszono rzecznika rządu Zoltána Kovácsa. Kovács relacjonował przebieg tajnych obrad na... Twitterze. Zdążył m.in. powiązać komisarz Jourovą z George'm Sorosem i odpierał argumenty przedstawiane przez Komisję i Radę opatrując je hashtagiem #ridiculous (ang. śmieszne, absurdalne).

;
Na zdjęciu Maria Pankowska
Maria Pankowska

Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.

Komentarze