Agresja Rosji na Ukrainę oraz inne objawy wzrostu napięcia w Europie powodują obawy przed agresją Rosji na państwa NATO, w tym Polskę. Temperatura sporu o to, czy agresja jest możliwa, w ostatnich tygodniach wzrosła, wraz z publikacjami, w których scenariusz takiej agresji jest rozważany
Pojawiają się wypowiedzi, sugerujące, że należy z tego powodu – zagrożenia ze strony Rosji – się zbroić, i to szybko. Szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera zakreślił horyzont czasowy na przygotowanie się do konfrontacji z Rosją na zaledwie trzy lata.
Dłuższy horyzont czasowy proponuje raport niemieckiego think-tanku DGAP – zawiera założenie mówiące o okresie sześciu do dziesięciu lat, jakiego Rosja potrzebuje, aby odbudować swój potencjał do poziomu pozwalającego odważyć się na rozpoczęcie wojny z państwami NATO. Słabą stroną tych tez i opracowań jest ograniczona metodologia lub wręcz jej brak.
Być może istnieją bardziej rozbudowane i precyzyjne opracowania, lecz można podejrzewać, że wykorzystano w nich informacje wywiadowcze, więc same dokumenty mogą mieć charakter niejawny.
Faktem jest, że konflikt Rosji z Zachodem jest oczywisty. Jego podstawą są różnice wynikające z kultury, w tym zwłaszcza kultury politycznej i strategicznej, a więc postrzegania relacji pomiędzy rządzonymi i rządzącymi oraz relacji pomiędzy państwami i roli siły w tych relacjach.
Jak widać było przez ostatnie dekady – pojęcia takie jak demokracja czy wolność są dla rządzących Rosją fundamentalnie obce. Pożądany jest natomiast ustrój zapewniający, i to w sposób odwołujący się do wygodnych dla władz interpretacji historii, geopolityki i religii, posłuszeństwo społeczeństwa.
W wymiarze zewnętrznym, w którym relacje międzynarodowe interpretowane są tylko jako gra silnych i na sile oparta, Rosji ma zająć znów pozycję regionalnego mocarstwa, z własną strefą wpływów, obejmującą zarówno obszar poradziecki, jak i sporą część Europy. Zmianę polityczną w tym zakresie przyniosłaby dopiero zmiana ustroju w Rosji i elit władzy – na co niestety się nie zanosi, prawdopodobne jest więc, że relacje Rosji i Zachodu pozostaną przez wiele lat nieprzyjazne.
Czy to oznacza groźbę wojny na pełną skalę? Mając na uwadze historię stosunków międzynarodowych, jest to możliwość – ale tylko jedna z wielu.
Hipotetycznie mogą mieć miejsce działania na mniejszą skalę, zwłaszcza zmierzające do urzeczywistnienia rosyjskich zamiarów odtworzenia strefy wpływów w Europie Środkowej i Wschodniej. Oznaczałoby to podjęcie działań, które wykazałyby, że NATO jako wspólnota obronna jest nieefektywne, podobnie jak Unia Europejska.
Gdy mowa jest o konflikcie, który może przerodzić się w wojnę, należy uwzględnić jednak drugi, równie ważny czynnik. Sprzeczność poglądów i interesów może prowadzić do woli zmiany sytuacji politycznej na korzyść jednej ze stron. Aby jednak tego dokonać – prócz woli, niezbędne są środki.
Rosja odziedziczyła po okresie sowieckim znaczny liczebnie potencjał militarny i pomimo konsekwencji, jakie przyniósł upadek imperium radzieckiego, spora część tego potencjału – zarówno sprzętu, jak i ludzi – pozostała. Wzmacniały go zbrojenia, które rozpoczęły się w okresie rządów Putina, finansowane z zysków ze sprzedaży ropy i gazu.
Same dane ilościowe mogą budzić grozę. W roku 2021 samo tylko siły powietrzno– kosmiczne posiadały według rocznika The Military Balance 1847 samolotów wszystkich typów, przy czym sama liczba maszyn bombowych, myśliwskich, szturmowych i wielozadaniowych wynosiła 1013 sztuk, do czego należy dodać 157 maszyn tych kategorii w lotnictwie morskim.
Liczby czołgów budzić mogą już nie grozę, ale przerażenie: w 2021 roku ten sam rocznik podawał liczbę 13 617 czołgów – zarówno w służbie czynnej, jak i zmagazynowanych. Dla porównania, w tym samym roku Niemcy posiadały 339 czołgów a Polska 711, zaś liczba samolotów bojowych europejskich państw NATO i Szwecji wynosiła łącznie 1951 sztuk.
Sam sprzęt jednak nie walczy. Wymagane są do jego obsługi przeszkolone kadry oraz dowódcy umiejący wykorzystać ten potencjał.
Deficyty rosyjskich sił zbrojnych ujawnione podczas wojny w Ukrainie, zwłaszcza w zakresie poziomu wyszkolenia i dowodzenia, zostały już wielokrotnie opisane, podobnie jak to jak Rosja adaptuje swoje wojska i sposób prowadzenia wojny do nowej sytuacji. Obecnie widać, że doszło do przerodzenia się tej wojny w konflikt na wyczerpanie, wobec czego cała mobilizacja ludzi i gospodarki rosyjskiej podporządkowana jest potrzebom obecnej wojny.
Dla niniejszej analizy istotne jest to, że
tak długo, jak armia rosyjska uwikłana jest w pełnoskalową wojnę w Ukrainie, tak długo nie może rozpocząć pełnoskalowej wojny w innym miejscu.
Wiąże się to zarówno z rozmiarem zaangażowania, jak i koniecznością powojennej odbudowy i przebudowy sił zbrojnych. Odbudowy, z uwagi na już poniesione straty oraz przebudowy, gdyż hipotetyczna wojna z NATO będzie różnić się od tej toczonej w Ukrainie.
Tymczasem, potwierdzone dotąd przez portal Oryx, a więc udokumentowane zdjęciami lub nagraniami straty rosyjskie są ogromne. Jest to 2513 czołgów (w tym 1694 zniszczone), 94 samoloty bojowe (w tym 86 zniszczonych).
Straty w ludziach są trudniejsze do weryfikacji. Ponieważ jasne jest, że dane oficjalne są nieprawdziwe, można próbować oszacować na podstawie na przykład nekrologów – w ten sposób portal Mediazona podawał na początku grudnia liczbę 38 tysięcy zweryfikowanych w ten sposób zabitych. W grudniu 2023 brytyjski wywiad wojskowy szacował, że całość strat rosyjskich to 70 tysięcy zabitych i 220-280 tysięcy rannych, zaś latem 2023 roku „New York Times” podawał szacunki amerykańskich agencji wywiadowczych mówiące o co najmniej 120 tysiącach zabitych i 170-180 tysiącach rannych.
Ponurą stroną analizy takich danych jest przy tym świadomość, że ranni oznaczają także osoby, które zostały trwale okaleczone lub ich ryzyko śmierci na skutek uszczerbku na zdrowiu w ciągu najbliższej dekady jest wysokie.
Ponadto straty w ludziach to także osoby poszkodowane psychicznie. Osoby cierpiące na zespół stresu pourazowego w Rosji mają minimalne szanse na jakąkolwiek terapię, pewne jest, że wielu z nich będzie sięgać po alkohol i narkotyki, nierzadkie będą także samobójstwa. Oznacza to więc coraz większe straty wśród personelu wojskowego i rezerwistów i to rozłożone w czasie na wiele lat, o innych skutkach społecznych nie wspominając.
Ogłoszony niedawno dekret Putina, mówiący o zwiększeniu maksymalnej liczebności wojska do miliona trzystu dwudziestu tysięcy żołnierzy oraz deklaracja Miedwiediewa, o wstąpieniu do wojska ponad czterystu dwudziestu tysięcy kontraktowych żołnierzy w roku 2023 może sugerować, że armia może uzupełniać straty w ludziach i zwiększać swoją liczebność.
Ponadto w warunkach państwa autorytarnego możliwe jest tłumienie społecznych konsekwencji wojny, choćby poprzez wybiórczą rekrutację, skoncentrowaną na prowincji i mniejszościach etnicznych dla uniknięcia objawów niezadowolenia w dużych miastach, wśród etnicznych Rosjan. W razie zaś wystąpienia objawów niezadowolenia można stosować rozmaite środki, od mobilizacji ideologicznej, poprzez działania prewencyjne (na przykład cenzurę mediów) aż po represje. Oczywiście społeczeństwo ma swój prób wytrzymałości, jednak do jego przekroczenia jest wyraźnie jeszcze daleko.
Rosja może więc wcielać do służby kolejne dziesiątki tysięcy żołnierzy, ale to oznacza inny problem. Te masy żołnierzy będą musiały być w przynajmniej minimalnym stopniu wyszkolone i wyposażone. Problem szkolenia można próbować rozwiązać poprzez brutalny, ale prosty mechanizm, wykorzystując w roli dowódców najniższego szczebla oraz instruktorów żołnierzy, którzy przeżyli walki na froncie ukraińskim.
To jednak nie rozwiązuje problemu, jakim jest jakość szkolenia kadr oficerskich, a tutaj mechanizm owej frontowej selekcji ma ograniczoną przydatność. To, że ktoś przeżył wojnę jako dowódca kompanii, nie daje gwarancji, że taka osoba poradzi sobie na wyższych szczeblach dowodzenia. Jest to więc dla Rosji wyraźne ograniczenie.
Kolejnym problemem jest sprzęt. Gdy mowa o żołnierzach piechoty i ich indywidualnym wyposażeniu, sprawa jest prosta. Rosyjski sposób prowadzenia walki, zakładający wykorzystanie ilości zamiast jakości i dużą tolerancję dla strat w ludziach, pozwala ubrać żołnierzy w najtańsze możliwe mundury, wydać im proste oporządzenie oraz karabinek Kałasznikowa z głębokich magazynów lub masowej produkcji. Rzeczy dla żołnierzy zachodnich armii oczywiste, jak celowniki optoelektroniczne, kamizelki kuloodporne czy przyzwoite pakiety pierwszej pomocy, mogą być luksusem, przeznaczonym dla wybranych, elitarnych oddziałów.
Oprócz indywidualnego wyposażenia, na współczesnym polu walki, potrzebny jest jednak sprzęt bardziej skomplikowany, choćby wozy bojowe, samoloty czy artyleria, o systemach łączności, rozpoznania i dowodzenia nie wspominając. Całość tego sprzętu można przy tym podzielić na trzy pokolenia.
Pierwszym jest sprzęt produkowany – z reguły masowo – w okresie ZSRR i eksploatowany w niezmienionej postaci lub poddany modernizacjom już w toku służby. Ta kategoria obejmuje większość czołgów, zwłaszcza z rodziny T-72. Drugim jest uzbrojenie opracowane u schyłku istnienia imperium, ale wdrożone do seryjnej produkcji już po roku 1991 oraz zmodernizowane typy sprzętu produkowanego zarówno w ZSRR, jak i Rosji. Dotyczy to zwłaszcza sprzętu lotniczego czy pocisków Iskander.
Trzecią wreszcie jest sprzęt zupełnie nowy, opracowany od podstaw w Rosji, którego w rosyjskiej armii praktycznie nie ma. Jego przykładem jest choćby czołg T-14 Armata, którego dotąd najbardziej spektakularnym osiągnięciem było zepsucie się na środku Placu Czerwonego na oczach kamer w roku 2015. Zostawiając na boku ironię, sytuacja tego czołgu dobrze ilustruje problemy rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego i armii.
Najprościej jest bowiem bezpośrednio wykorzystać już odziedziczony potencjał sprzętowy oraz opracowane już konstrukcje. Stworzenie od nowa czołgu czy samolotu jest procesem długotrwałym i kosztownym, a każda nowa generacja sprzętu jest bardziej skomplikowana od poprzedniej.
Symptomatyczny w tym kontekście jest kształt rosyjskiego potencjału pancernego, który przed 2022 rokiem został wzmocniony dostawą ponad 800 czołgów T-72B3, lecz nie były to nowe pojazdy, lecz już posiadane i poddane modernizacji.
Nieco lepiej sytuacja wyglądała w przypadku lotnictwa, gdzie do linii trafiały fabrycznie nowe samoloty, takie jak Su-34, będący także maszyną opracowaną w końcu lat osiemdziesiątych i po latach wdrożoną do produkcji. Już owe przedwojenne zbrojenia, realizowane w korzystnych warunkach – braku lub ograniczonych po 2014 roku sankcjach, braku wydatków wojennych pokazywały ograniczenia programu modernizacji.
Analiza zdolności produkcyjnych przemysłu rosyjskiego po 24 lutego jest trudniejsza, zwłaszcza z uwagi na ograniczenia w dostępie do wiarygodnych danych oraz aktywność propagandy. Przykładowo, w lutym 2023 roku Dmitrij Miedwiediew zapowiedział, że rosyjski przemysł dostarczy armii w ciągu roku 1500 nowych czołgów, co należy uznać za oczywistą propagandę.
Wystarczy wspomnieć, że program zbrojeń z lat 2011-2020 oficjalnie zakładał dostawę tylko 300 nowych czołgów, znaczną część potencjału rosyjskiej armii stanowiły choćby wspomniane już zmodernizowane T-72, zaś na potrzeby działań wojennych z magazynów wyciągnięto czołgi T-62, skonstruowane w czasach, gdy ZSRR rządził Nikita Chruszczow.
Można więc spodziewać się, że uzupełnianie strat będzie polegało na wyciąganiu z magazynów kolejnych setek czołgów i innego sprzętu, ich doraźnych modernizacjach, jak również naprawach sprzętu uszkodzonego podczas działań wojennych. Rosja może więc osiągnąć na lądzie przewagę ilościową i próbować ją wykorzystać. Jednak, jeśli rozważany jest scenariusz ewentualnej agresji na państwo lub państwa NATO, nie można pominąć sił powietrznych.
Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w przypadku potencjału lotnictwa bojowego. Wiadomo jednak, że w roku 2022 dostarczono wojsku 27 samolotów, w tym dziesięć Su-34 oraz siedem Su-35. Mało prawdopodobne jest, aby dostawy w roku bieżącym były znacząco większe – sukcesem będzie utrzymanie tego rzędu wielkości.
W przeciwieństwie do czasów II wojny światowej nie da się zaś łatwo zwiększyć produkcji – z uwagi na stopień skomplikowania współczesnych samolotów bojowych i wyzwania technologiczne. Jeśli zaś rosyjskie lotnictwo będzie otrzymywać po 20-30 maszyn rocznie, samo tylko zastąpienie zniszczonych samolotów zajmie kilka lat. A to tylko jeden element problemu.
Oprócz samolotów zniszczonych należy uwzględnić także samoloty uszkodzone, wymagające napraw oraz zużyte. Podczas działań wojennych typową sytuacją jest intensywna eksploatacja sprzętu, na granicy albo wręcz przekraczająca normy czasu pokoju. Oznacza to długą kolejkę samolotów czekających na prace remontowe, w tym wymianę części i podzespołów – a wykonanie tych prac wymaga czasu i środków, a więc wydłuży czas osiągnięcia gotowości do nowej wojny. I to nie jest koniec układanki.
W lotnictwie rosyjskim obecne są bowiem wciąż starzejące się typy samolotów, na przykład bombowce Su-24M i szturmowce Su-25, wymagające zastąpienia. Ponadto wojna, podczas której Rosjanie intensywnie wykorzystywali swoje lotnictwo, stała się okazją, by państwa NATO mogły ocenić nie tylko wyszkolenie załóg i taktykę działania, ale poznać szczegółowo możliwości pracy radarów czy systemów uzbrojenia, typowe tryby pracy. Jak cenna jest to wiedza, pokazują doświadczenia zimnowojenne.
Jednocześnie Rosjanie mogli przekonać się o słabych i silnych stronach własnego uzbrojenia. To oznacza, że także nowsze typy sprzętu powinny zostać poddane modyfikacji. Nowych samolotów bojowych, jakimi mają być Su-57, póki co w służbie są pojedyncze egzemplarze i ich gotowość bojowa jest pod dużym znakiem zapytania.
Tymczasem państwa NATO, nawet pomijając USA, posiadają już liczne samoloty F-35, trudne do wykrycia przez radary i należące do nowej, tzw. piątej generacji samolotów bojowych.
Same samoloty bojowe jednak nie wystarczą. W porównaniu do lotnictwa państw zachodnich Rosja posiada bardzo mało samolotów wczesnego ostrzegania (latających radarów) samolotów walki radioelektronicznej czy tankowców powietrznych.
Te zasoby nazywane są nie bez powodu mnożnikami siły. Przykładowo, tankowiec – czyli latająca cysterna – pozwala myśliwcom patrolować wskazany teren wielokrotnie dłużej niż gdyby musiały one wracać na lotnisko i tam uzupełniać paliwo. A samolot wczesnego ostrzegania daje zacznie większe możliwości obserwacji niż radary myśliwców.
Przewaga jakościowa w zakresie lotnictwa jest bezwzględnie po stronie Zachodu, a jej kompensacja ilością jest dla Rosji obecnie bardzo trudna. Pewnym substytutem mogą być środki bezzałogowe oraz pociski kierowane (choćby stosowane już w Ukrainie kierowane bomby szybujące). Są to jednak środki o różnym zakresie przydatności i skuteczności.
Faktem jest, że dotąd rosyjskie lotnictwo nie zdołało wywalczyć przewagi w powietrzu nad Ukrainą, mającą o wiele słabsze siły lotnicze niż państwa NATO. Z kolei pociski manewrujące (w tym zachodnie) oraz bezzałogowce (w tym względnie proste konstrukcyjnie) potrafiły przenikać w głąb rosyjskiej przestrzeni powietrznej.
Marynarka wojenna jedynym rodzajem sił zbrojnych, który nie został poważnie nadszarpnięty (poza siłami floty czarnomorskiej). Ponieważ tu straty są najmniejsze, zachowany potencjał bojowy, w tym zwłaszcza floty podwodnej, jest największy.
Zarazem okręty nawodne, jak i podwodne mogą potencjalnie zostać wykorzystane do ataków zarówno na cele morskie, jak i lądowe państw NATO. Niewątpliwie sytuacja, w której ważne obiekty (choćby przemysłowe) zostałyby ostrzelane z morza, doszłoby do storpedowania statków handlowych (choćby wiozących sprzęt wojskowy z USA) lub zaatakowana zostałaby infrastruktura energetyczna, byłby dla państw europejskich poważnym wyzwaniem.
Można więc ocenić, że ryzyko zbrojnej konfrontacji Rosji z państwami NATO istnieje. Jest ono jednak ograniczone, tak długo, jak trwa wojna w Ukrainie. Po zakończeniu lub zamrożeniu tej wojny Rosja przystąpi do odbudowy i przebudowy swojego potencjału wojskowego. Proces ten będzie jednak długotrwały i istotne znaczenie dla niego będzie miał stan rosyjskiej gospodarki.
Obecnie Rosja musi importować doraźnie amunicję artyleryjską z Korei Północnej, co jest bardzo wymownym symptomem kondycji branży zbrojeniowej. Otwartym pytaniem jest przyszły udział innych importowanych wyrobów, na przykład dronów lub ich podzespołów oraz urządzeń elektronicznych.
Dotąd odnotowywano przypadki obecności zachodnich części w rosyjskich dronach (np. czeski silnik w Lancecie), a więc Rosja dążąca do konfrontacji z NATO musiałaby zastąpić je rodzimymi wyrobami, co zwłaszcza w przypadku elektroniki może okazać się trudne i może doprowadzić do stosowania rozwiązań przestarzałych lub o ograniczonych możliwościach.
Z drugiej strony, w przypadku wojny z NATO, Rosja musiałaby mierzyć się z państwami posiadającymi zintegrowane systemy rozpoznawczo–uderzeniowe, w których lotnictwo załogowe współpracuje z bezzałogowym oraz wojskami lądowymi i marynarką wojenną. Wojna w Ukrainie udowodniła zwłaszcza efektywność zachodnich pocisków manewrujących (takich jak Storm Shadow) czy artylerii lufowej (jak nasze Kraby) i rakietowej jak HIMARS – a trzeba pamiętać, że użyto ich w sposób doraźny i nie wykorzystując wszystkich dostępnych zasobów.
Jeśli chcemy uniknąć wojny, to kraje NATO znajdujące się na wschodniej flance powinny przyjąć krótszy, 3-letni horyzont czasowy na przygotowanie się do konfrontacji.
Nie oznacza to, że Rosja nie będzie zagrożeniem. Jej potencjał wojskowy może zostać użyty wobec jednego lub kilku państw NATO w razie zaistnienia dogodnych warunków do przeprowadzenia takich działań. Taką sytuację może stworzyć wycofanie się USA z Europy na skutek powrotu Trumpa do władzy lub inny kryzys zagrażający spójności sojuszu.
To jednak tylko warunek wstępny, gdyż kolejnymi muszą być osłabienie atakowanych państw (na przykład działaniami hybrydowymi) oraz uzyskanie zdolności wojskowych dających szansę na wygraną. W szczególności, zagrożone atakiem mogą być państwa bałtyckie.
Oznacza to także, że niezbędne jest zwiększenie zdolności obronnych państw europejskich, w tym Polski. Dotyczy to samych sił zbrojnych, przemysłu obronnego, jak i odporności społeczeństw w tym obrony cywilnej.
Konieczne może być zwiększanie liczebności wojska oraz jego potencjału – zwłaszcza w zakresie artylerii, systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych oraz obrony przeciwpancernej. Nie oznacza to jednak konieczności dużych zakupów pod presją czasu – niezbędne jest bowiem budowanie całych systemów, uwzględniających także zaplecze kadrowe i przemysłowe.
Należy przypomnieć, że czas na odtworzenie rosyjskiej gotowości do wojny na dużą skalę musi być liczony od możliwego czasu zakończenia lub zamrożenia walk w Ukrainie – co dodatkowo wydłuża możliwy horyzont czasowy i daje czas na racjonalne podejmowanie decyzji w sprawach obronnych.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Adiunkt w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmuje się problematyką bezpieczeństwa narodowego, w szczególności zagrożeń hybrydowych, militarnych oraz kultury strategicznej Polski. Autor książki "Ewolucja Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1990-2010 w kontekście kultury strategicznej Polski" (2022), stały współpracownik magazynu „Frag Out” członek Polskiego Towarzystwa Bezpieczeństwa Narodowego
Adiunkt w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmuje się problematyką bezpieczeństwa narodowego, w szczególności zagrożeń hybrydowych, militarnych oraz kultury strategicznej Polski. Autor książki "Ewolucja Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1990-2010 w kontekście kultury strategicznej Polski" (2022), stały współpracownik magazynu „Frag Out” członek Polskiego Towarzystwa Bezpieczeństwa Narodowego
Komentarze