Rośnie napięcie polityczne i społeczne przed zaplanowanym na 10 grudnia 2020 szczytem Rady Europejskiej – to na nim prawdopodobnie rozstrzygną się losy budżetu UE i funduszu odbudowy po epidemii koronawirusa. Wetem grożą Polska i Węgry, które nie godzą się na przyjęcie mechanizmu wiążącego wypłatę funduszy unijnych od przestrzegania zasady praworządności przez kraje członkowskie.
W piątek 4 grudnia premier Mateusz Morawiecki podtrzymał groźbę weta: „Nie jesteśmy w stanie przyjąć budżetu na kolejne 7 lat, jeżeli równolegle będzie przyjmowane rozporządzenie [ws. praworządności]. To stanowisko się nie zmienia. Mamy je bardzo mocno ugruntowane i skrystalizowane” – stwierdził szef rządu.
Polacy chcą więcej Europy i więcej integracji
Grożąc wetem, obóz władzy na użytek wewnętrzny snuje baśń o Unii Europejskiej, która w ostatnich latach się „zepsuła”: według tej opowieści UE przyznaje sobie zbyt wiele kompetencji, które powinny leżeć w gestii państw narodowych;
- de facto realizuje wyłączne interesy najsilniejszych państw pod dowództwem Niemiec;
- wchodzi w obszary, które powinny być zarezerwowane dla krajów członkowskich (tu zazwyczaj pojawia się argument o narzucaniu równości praw osób LGBT);
- odeszła od chrześcijańskich korzeni, kierując się obecnie neomarkistowską ideologią.
To wizja nie tylko antyunijnych jastrzębi z Solidarnej Polski, w nieco bardziej zawoalowanej formie przedstawiał ją również w wystąpieniu sejmowym premier Morawiecki. Według PiS Unia Europejska, w której Polska Prawa i Sprawiedliwości czułaby się dobrze, to Europa Ojczyzn – luźniej zintegrowana, zjednoczona gospodarczo, ale nie politycznie i społecznie, z mniejszą rolą Komisji Europejskiej.
Czy taką wizję popierają Polacy? Zapytał o to Ipsos w sondażu dla OKO.press.
Jak widać, większość Polaków jest euroentuzjastyczna w sensie ścisłym: popiera nie tylko samą ideę Zjednoczonej Europy, ale również mocniejszą integrację polityczną i większą rolę Komisji Europejskiej. To kolejny problem rządu, jeśli zdecyduje się iść na całość i wysadzić porozumienie dotyczące budżetu.
Większość obywateli może tego nie zrozumieć, tym bardziej, że jak pisaliśmy, 3/5 Polaków uważa również, że ostra polityka rządów Polski i Węgier osłabia nasze kraje, a 66 proc. popiera mechanizm „pieniądze za praworządność”.
Być może również stąd bierze się ostatnia aktywność wicepremiera Jarosława Gowina, który pozycjonuje się jako proeuropejski „gołąb” w obozie władzy na kontrze do „jastrzębia” Ziobry.
W czwartek 3 grudnia Gowin przedstawił w Brukseli możliwe rozwiązanie kryzysu budżetowego: miałoby nim być jasne stanowisko Rady Europejskiej, „że zasada warunkowości nie będzie wykorzystywana, by wywierać nieuzasadniony nacisk na poszczególne państwa członkowskie w kwestiach innych niż uczciwe wykorzystywanie funduszy unijnych”.
Gowin został natychmiast bezpardonowo skrytykowany przez europosła PiS Jacka Saryusza-Wolskiego, który nazwał jego stanowisko „pułapką negocjacyjną, sprzeczną ze stanowiskiem Polski”.
Obóz władzy trzeszczy, zdezorientowany jest również jej elektorat, bo 31 proc. wyborców PiS popiera ściślejszą współpracę w ramach Unii Europejskiej. Biorąc pod uwagę ostry, a miejscami histeryczny, atak rządzących na UE, to duży odsetek, choć o wiele mniejszy niż wśród wyborców KO, Lewicy i Polski 2050 Szymona Hołowni. Najbardziej eurosceptyczni (tu bez zaskoczeń) są wyborcy Konfederacji.
To samo pytanie Ipsos zadał ankietowanym w lutym 2020 roku, wyniki pokrywają się niemal idealnie: zwolenników ściślejszej współpracy było wtedy 54 proc. badanych (tyle samo, co teraz), jej ograniczenia – 34 proc. (tyle samo co teraz), za polexitem opowiadało się 5 proc. badanych (o 2 pkt. proc. mniej niż teraz).
To pokazuje, że poglądy Polaków na Unię Europejską są stabilne, a poparcie dla wyjścia z UE jest minimalne. Ale czy zawsze tak będzie? Niestety, istnieją przesłanki, że eurosceptycyzm będzie rósł w siłę.
Unia jak ZSRR? 1/3 Polaków odpowiada, że tak
Postanowiliśmy zbadać podatność Polaków na antyunijną perswazję, pytając ich o opinię na temat jednej z teorii spiskowych dotyczących Unii Europejskiej. Jako sztandarowy przykład takiej wypowiedzi, wybraliśmy słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że UE traktuje kraje członkowskie tak jak ZSRR podległe mu kraje w czasach komunizmu.
Absurd takiego porównania pokazywaliśmy w OKO.press, udowadnialiśmy, że analogia Kaczyńskiego nie ma żadnych faktycznych podstaw, a wypowiedź prezesa PiS to nie (choćby kontrowersyjny) opis realnie istniejących mechanizmów, tylko populistyczna narracja z jednym celem: zniechęcenia obywateli do Europy.
Mimo to z badania Ipsos dla OKO.press wynika, że teorię Kaczyńskiego popiera aż 32 proc. Polaków.
Najwięcej badanych zgadzającym się ze zrównaniem Unii Europejskiej i Związku Radzieckiego jest wśród elektoratu Prawa i Sprawiedliwości, ale również wśród zwolenników innych partii znajdziemy znaczące odsetki przekonane do takiej tezy: to 8 proc. wyborców KO, 22 proc. elektoratu Polski 2050, 7 proc. zwolenników Lewicy, 49 proc. – Konfederacji, 23 proc. – PSL/Kukiz’15.
Ten wynik powinien być dzwonkiem alarmowym dla proeuropejskich sił politycznych w Polsce. 32 proc. osób zrównujących Unię i ZSRR nie przekłada się – rzecz oczywista – na liczbę zwolenników polexitu, ale pokazuje, że również w polskim społeczeństwie może rezonować nawet najbardziej dziwaczna antyunijna retoryka.
Podobnie było w Wielkiej Brytanii, gdy kampania sił opowiadających się za brexitem posługiwała się zmanipulowanymi lub wprost kłamliwymi argumentami, a mimo to (a może właśnie dlatego) Brytyjczycy w 2016 roku zdecydowali o wyjściu z Unii. Chociaż według sondaży jeszcze na początku 2015 roku poparcie dla brexitu nie przekraczało 40 proc.
Sondaż telefoniczny CATI Ipsos dla OKO.press, na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków N= 1000 osób, 23-25 listopada 2020. Losowanie próby miało charakter warstwowo-proporcjonalny. Kontrolowano miejsce zamieszkania respondenta pod względem województwa i wielkości miejscowości. Około 70 proc. spośród 1000 wywiadów zrealizowano pod wylosowanymi numerami telefonów komórkowych.
To efekt narracji sił prawicowych przedstawiający UE jako bankomat, który na dodatek nie daje euro, tylko je pożera i tym samym okrada Polskę. W efekcie powoduje, że nie może ona wstać z kolan i osiągnąć szczyty europejskiej dominacji (międzymorze, trójmorze, marzenia jagiellońskie itp.). W zasadzie można powiedzieć, że zaniedbania w zakresie edukacji obywatelskiej, eksponowanie korzyści ekonomicznych i pomijanie tych wynikających z wymienionych w art 2 Traktatu, powoduje w efekcie, że znaczna część Polaków jest mentalnie nadal poza UE i traktuje ją jak bankomat. Martwić powinno także przekonanie znacznej części elit polskich, że Bruksela nam przyniesie demokrację i rozwiąże nasze wszystkie problemy. Nie, tak się nie stanie. Bruksela może nam pomóc, ale wszystko zależy od nas Obywateli. To my wyborcy swoimi głosami i postawą decydujemy kto sprawuje rządy i w jakim kierunku prowadzi kraj. Warto o tym pamiętać.
Stwierdzenie, że to "my wyborcy" to niestety tylko retoryka. W parlamencie i pośrednio w rządzie zasiadają właśnie osoby wskazane 'zaakceptowane) przez nas, wyborców. Proszę sobie uzmysłowić, że takiego festiwalu głupoty, póstosłowia, nieuctwa chyba jeszcze w Polsce nie było. Jeszcze kilkanaście lat temu było nie do pomyślenia aby parlamentarzyści i członkowie rządu, prezydent i ich najbliższe otoczenie posługiwali się na codzień kłamstwem, pletli horendalne bzdury na poziomie nastolatków lub używali języka lumpów i popisywali się logiką obłąkanych. Słabość intelektualna polityków i ich zachowania jw wywołują, w poczuciu bezsilności, niespotykane dotychczas formy ataku na nich. Inwektywy, obrzucanie błotem, ataki personalne stały się codziennością. Co gorsza ten styl kontaktów z "elitami" rozszerza się z uzasadnieniem na prawników, profesurę, lekarzy, księży i w zasadzie wszystkich, chronionych dotychczas autorytetem wyksztalcenia, generalnie zaliczaniem do inteligencji. Jest to triumf chamstwa, prostactwa i nieuctwa uruchomionego w imię zdobycia władzy.
Historia pokazuje, że Polacy i Polki nigdy nie wiedzieli czego chcą.
Ta 1/3 Polaków to zwyczajni analfabeci którzy wiedzę o Polsce i świecie czerpią z mowy swoich "światłych" przedstawicieli a ci są przekonani o obowiązku przedstawiania UE wedle wymysłów kaczafiego. Wszystko byłoby śmieszne ale jest straszne. "Dyktator"nie posiadł wiedzy o funkcjonowaniu EWG z której wyrosła Unia bo specjalizował się u prof. Stanisława Ehrlicha z ustroju komunistycznego państw.
No przecież UE to nie święty Graal. Zbyt wielka integracja przypomina wtedy CCCP ze stolicą tym razem w Brukseli – UE działała dobrze dopóki była ograniczona do ekonomii, a nie próby narzucania innym jak mają żyć.
Lewactwu bardzo nie w smak, że w Polsce nie ma lewackiego rządu, jak np. w Hiszpanii, gdzie lewactwo doprowadziło do tego, iż Hiszpania wymiera, mężczyźni nie chcą wchodzić w związki, a z kraju ucieka kto może.
Co do 'Dyktatora' to – o ile się nie mylę – ten człowieczek nigdy nie odwiedził żadnego kraju 'starej Unii', jako turysta lub pracownik. Był tu-i-ówdzie dowieziony i umieszczony w hotelu, a co do niego mówili i co sam mówił – tłumaczono.
39%… No cóż, zdaje się, że jeszcze większy odsetek Polaków wierzy w UFO.
Swoją drogą interesujące byłoby zapoznać się z nieco bardziej szczegółowymi danymi opisującymi polskich eurosceptyków, a zwłaszcza tych, którzy nie widzą różnic miedzy 'patronatem' ZSSR a Unią Europejską. Czy są zbyt młodzi, by opieki ZSSR nie pamiętać? Czy na tyle starzy, że z ową pamięcią mają już poważne problemy? Zastanawia też, że połowa elektoratu rodzimych quasi-nazistów jest prounijna. Без водки ние поймешь…
Cześć panowie, mam na imie Monika 25 lat. Chętnie poznam normalnego faceta. Nie szukam sponsora, nie interesuje mnie jakie masz zarobki, samochód itp. Przede wszystkim cenię kulturę osobistą i poczucie humoru, wygląd dla mnie to sprawa drugorzędna. Zainteresowane osoby zapraszam do kontaktu. Więcej moich zdjęć można zobaczyć na moim profilu : https://milepanie.pl/monia89