0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: OKO.pressOKO.press
Śledztwo

Od tego tekstu zaczęła się „sprawa Suwarta" Odkryliśmy, jak Wirtualna Polska promowała Ziobrę

  • Sebastian Klauziński

Kiedy Sebastian Klauziński pod koniec 2019 roku badał jako jeden z pierwszych nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości, zauważył dziwną rzecz – że na łamach WP laurki na temat programu pisze niejaki Krzysztof Suwart.

– Suwart zawsze pisał o Funduszu Sprawiedliwości w sposób pozytywny. Zainteresowało mnie to i zapytałem o tego dziennikarza pracowników portalu. Usłyszałem wtedy, nieoficjalnie oczywiście, że Suwartów jest wielu – wspominał Sebastian w rozmowie z Demagogiem.

Wnikliwe śledztwo przyniosło zaskakujące rezultaty: okazało się nie tylko, że teksty w Wirtualnej Polsce są podpisywane fałszywymi nazwiskami, ale wręcz suflowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości i żonę Ziobry Patrycję Kotecką.

Po naszej publikacji do dymisji podał się naczelny portalu Tomasz Machała, a nazwisko Suwart stało się synonimem nieuczciwych związków trzeciej władzy z drugą. Dziś śledztwo – już prokuratorskie – w sprawie nadużyć w Funduszu Sprawiedliwości nabiera tempa, poznaliśmy też szczegóły finansowego wsparcia dla WP.

Przeczytaj także:

A wszystko zaczęło się od tego artykułu, opublikowanego 15 stycznia 2020 roku. Przypominamy go na ósmą rocznicę powstania OKO.press:

Jak Wirtualna Polska promuje Ziobrę. „Łączy nas z Ministerstwem Sprawiedliwości wiele interesów”

„Zostaniesz zapamiętany przez reguły, które złamiesz. (...) Jeśli coś robisz, zwłaszcza coś innowacyjnego, to będziesz krytykowany. Jest tylko jedna sytuacja gorsza od tej, gdy o tobie mówią. Ta, gdy o tobie nie mówią” – objaśniał Tomasz Machała w wywiadzie dla branżowego serwisu Wirtualne Media (na grafice wyżej – ze Zbigniewem Ziobrą i żoną ministra Patrycją Kotecką).

Odnosił się do zarzutu, że portal naTemat.pl, któremu szefował od 2012 roku, „słabo oznaczał materiały sponsorowane” i stosował reklamę natywną (np. lokowanie produktu, materiały sponsorowane), której przeciętny czytelnik może nie odróżniać od artykułów dziennikarskich. Do historii przeszedł artykuł reklamujący parówki Orlenu, opublikowany w dziale popkultura naTemat.

Z Wirtualnymi Mediami Machała rozmawiał latem 2016 roku. Właśnie przenosił się z naTemat.pl do Wirtualnej Polski. Najpierw zostaje „dyrektorem zarządzającym obszarem wiadomości i biznesu”, a trzy miesiące później awansuje na stanowisko wiceprezesa ds. wydawniczych. Od tej pory podlegają mu wszystkie redakcje Wirtualnej Polski, od strony głównej po serwisy plotkarskie. Ma także rozwijać reklamę natywną.

Według relacji byłych i obecnych pracowników Wirtualnej Polski, z którymi rozmawiało OKO.press, w nowej redakcji Machała poszedł jeszcze o kilka kroków dalej niż w naTemat.

WP nie ogranicza się już tylko do publikacji artykułów reklamujących towary, lecz promuje Ministerstwo Sprawiedliwości i ludzi Zbigniewa Ziobry.

Kilka miesięcy temu, na spotkaniu z pracownikami portalu Machała tłumaczył, że Wirtualną Polskę wiąże z Ministerstwem Sprawiedliwości „wiele interesów”. I że nie będzie demolował tych „interesów”, bo „wiszą na tym” pensje pracowników WP.

W praktyce „interesy” z resortem oznaczają z jednej strony cenzurę i blokowanie artykułów krytycznych wobec Ziobry, z drugiej – pisanie pod fikcyjnymi nazwiskami tekstów-laurek o ministerstwie. Z naszych ustaleń wynika także, że

dziennikarze WP musieli kontaktować się z żoną Ziobry i ludźmi z jego otoczenia, by ustalać ostateczne wersje artykułów o resorcie i ministrze.

Żoną Zbigniewa Ziobry jest Patrycja Kotecka, była dziennikarka (więcej o Koteckiej w dalszej części tekstu).

Cynk o aferze Piebiaka

19 sierpnia 2019 roku portal Onet publikuje tekst o zorganizowanym hejcie w mediach społecznościowych i tradycyjnych, wymierzonym w niezależnych sędziów, a sterowanym przez ludzi związanych z Ministerstwem Sprawiedliwości. Przez kolejne dni wszystkie media w kraju (w tym OKO.press) żyją tą sprawą.

W efekcie publikacji Onetu do dymisji podaje się zaangażowany w hejterski proceder wiceminister sprawiedliwości Łukasz Piebiak, a Sejm głosuje nad wotum nieufności dla Ziobry.

Afera okrzyknięta jako „Piebiak Gate” to jedna z najgłośniejszych dziennikarskich spraw 2019 roku, marzenie każdej redakcji.

Wrzesień 2019. Siedziba Wirtualnej Polski, największego – obok Onetu – portalu internetowego w Polsce.

Atmosfera jest nerwowa. Wiadomo, że jeden z dziennikarzy WP dostał cynk o hejterach w resorcie sprawiedliwości przed publikacją Onetu, ale nie napisał o tym tekstu.

Tomasz Machała, wiceprezes i redaktor naczelny WP zwołuje zebranie dziennikarzy i wydawców. Chociaż odbywa się ono w małym gronie, jego przebieg będzie wkrótce znany większości pracowników redakcji.

Machała wyjaśnia, na czym polegają relacje WP i Ministerstwa Sprawiedliwości. Mówi, że dla niego – człowieka odpowiedzialnego zarówno za teksty, jak i sprawy biznesowe – ta

„układanka jest wielowymiarowa”, bo dotyczy bardzo skomplikowanej sieci relacji politycznych i biznesowych.

Dziennikarz, który dostał informacje o aferze, tłumaczy się i skarży, że z jednej strony miał mało czasu na opracowanie tematu, a z drugiej –

po rozmowach z przełożonymi zdał sobie sprawę, że redakcja raczej nie wypuści materiału o tej sprawie, ze względu na powiązania biznesowe WP z ministerstwem Ziobry.

Żali się na telefony „od różnych osób”, kiedy publikuje coś o resorcie sprawiedliwości.

Machała: nie szarpać Ziobry za nogawkę

Machała nie jest zaskoczony słowami dziennikarza, nie dziwi się im, nie zaprzecza kontaktom z resortem. Ale zapewnia, że teksty, które mogłyby obalić ministra albo wiceministra, WP oczywiście by opublikowała. Szybko dodaje, że w portalu, którym kieruje

nie ma jednak miejsca na żadne „szarpanie za nogawkę”, które tylko „wkurwia drugą stronę”, bo nie ma z tego dużego pożytku, a on potem musi się z tego tłumaczyć.

Wyjaśnia: "Łączy nas z Ministerstwem Sprawiedliwości wiele biznesowych interesów, które z przyjemnością będę przecinał, jeśli obali to pana Piebiaka, pana Ziobrę, pana Wosia.

Ale nie będę demolował [interesów] – dlatego, że wisi na tym twoja pensja, twoja pensja i jeszcze pensje 25 innych osób w pionie wydawniczym – dla tematu, ile sushi zamówił Ziobro".

Później przekonuje reporterów, że ich rolą jest przynoszenie tematów, a rolą jego oraz naczelnego WP i zarządu jest „mediowanie, pośredniczenie, odbieranie telefonów i generalnie pierdolenie się z tym, znajdowanie równowagi”.

"Można się obrazić na rzeczywistość i iść pracować w OKO.press” – kwituje na koniec.

Poprosiliśmy Wirtualną Polskę o komentarz do tego, co dziennikarze tego portalu usłyszeli na spotkaniu z Machałą. Odpowiedział nam rzecznik prasowy WP Michał Siegieda: „Wirtualnej Polski nie łączą żadne »relacje z ośrodkami politycznymi«, poza wynikającymi z wykonywanych sumiennie dziennikarskich obowiązków”. I zapewnia, że dziennikarze WP mogą pisać krytyczne teksty o Ziobrze i ministerstwie.

Kiedy dopytujemy konkretnie o słowa Machały dotyczące relacji biznesowych i „nieszarpania Ziobry za nogawkę”, rzecznik WP odpowiada: „Jeśli Tomasz Machała zachęcał dziennikarzy do przynoszenia tematów o większej wadze, to jest to zgodne z naszą filozofią, że redakcja ma być krytyczna wobec polityków i patrzeć im na ręce”.

Chcieliśmy porozmawiać z samym Machałą, ale – jak powiedział nam Siegieda – wiceprezes WP był na urlopie. Rzecznik poprosił, by pytania wysłać do niego. W odpowiedzi zaprzeczył po kolei wszystkim zarzutom (cała odpowiedź rzecznika Siegiedy – na końcu artykułu).

Cenzura i autocenzura

Rozmawialiśmy z wieloma byłymi i obecnymi pracownikami Wirtualnej Polski. Wszyscy chcą pozostać anonimowi. Ich relacje przedstawiamy więc w dalszej części artykułu tak, by utrudnić ich identyfikację, nie zmieniając jednak nakreślonego przez nich obrazu.

Z relacji naszych rozmówców wynika, że co najmniej od listopada 2017 roku (nasi rozmówcy wskazują, że wtedy byli świadkami pierwszych ingerencji w teksty) krytyczne artykuły dotyczące Ministerstwa Sprawiedliwości, Ziobry, Patryka Jakiego oraz obsadzanych ich ludźmi państwowych spółek, są blokowane, cenzurowane albo szybko zdejmowane ze strony głównej.

Dziennikarze skarżą się także, że musieli odbierać telefony lub dzwonić do ludzi związanych z ministrem, by ustalać ostateczne wersje tekstów.

„Pamiętam, że jedna z naszych dziennikarek miała jakiś news o Ziobrze, taką małą aferkę. I nie mogła o tym napisać. Była strasznie wkurzona, bo potem ta historia chodziła po Onecie czy gazecie.pl, a u nas cisza”.

„To może zabawne, ale nie opublikowaliśmy tekstu o wpadce Jakiego z »hatakumbą«”.

„Kiedy na stronie WP pojawiał się jakiś tekst krytyczny wobec Ziobry i ministerstwa, przychodziła uśmiechnięta asystentka Tomka [Machały] i mówiła, że trzeba go zdjąć ze strony głównej”.

„O tym, że jest jakiś deal między WP a Ministerstwem Sprawiedliwości, wiadomo było już dużo wcześniej, na spotkaniu z Machałą zostało to powiedziane wprost. Nie mogliśmy pisać nic szczególnie złego na temat Ziobry i jego ministerstwa. Takie teksty nie były publikowane albo były zdejmowane ze strony głównej i chowane tak, żeby czytelnikom trudno było je znaleźć”.

Jak mówią byli i obecni pracownicy WP – nie jest tak, że krytyczne teksty o resorcie Ziobry w ogóle się nie pojawiają. Wiele zależy od dziennikarzy i redaktorów. Są tacy, którzy starają się robić swoje i nie odbierać później telefonów z uwagami od ludzi związanych z ministrem. Inni po prostu nie zgłaszają tematów dotyczących Ziobry.

„Zauważyłem poziom autocenzury podobny do tego z mediów publicznych. Dziennikarze wiedzą, o czym nie pisać. Redaktorzy wiedzą, czego nie publikować” – mówi były pracownik.

Niektórzy sami chętnie (pod swoim nazwiskiem lub anonimowo) piszą pochwalne artykuły wychwalające ministra Ziobrę, wiceministrów sprawiedliwości i działania resortu.

Na stronie Wirtualnej Polski oraz należącego do tego samej spółki serwisu gospodarczego money.pl pojawia się wiele takich tekstów.

NIK krytykuje Ziobrę, a WP – NIK

Połowa 2019 roku. OKO.press jako pierwsze publikuje wyniki kontroli NIK w Funduszu Sprawiedliwości (FS), nadzorowanym przez Ziobrę. Dla ministra są one miażdżące.

Izba raportuje, że miliony złotych zostały wydane „niecelowo i niegospodarnie”. Potwierdza się też to, o czym OKO.press pisze od dawna: miliony z Funduszu trafiają do fundacji i stowarzyszeń bez doświadczenia, za to często powiązanych z ludźmi Solidarnej Polski, partii Ziobry.

Kilkadziesiąt tekstów OKO.press o nieprawidłowościach w Funduszu Sprawiedliwości, można przeczytać tutaj.

NIK analizuje między innymi konkurs na prowadzenie akcji o bezpieczeństwie w ruchu drogowym. Ma do niego szereg poważnych zastrzeżeń, m.in. że brak było uzasadnienia dla tak dużej i drogiej (ponad 24 mln zł) kampanii, że jej realizację powierzono fundacji bez doświadczenia i powielono działania, które podejmowała wcześniej policja.

Przecieki dotyczące raportu NIK, pojawiają się kilka dni wcześniej w prorządowym portalu wPolityce.pl oraz w Wirtualnej Polsce. Oba portale starają się wyprzedzająco umniejszyć znaczenie ustaleń Izby.

23 lipca 2019, na stronach WP Opinie, ukazuje się kuriozalny tekst prawicowej dziennikarki Doroty Kani (równocześnie opublikowany także na stronie „Gazety Polskiej”; dla jasności – ten sam tekst w obu miejscach, a nie przedruk). Krytykuje ona działanie Funduszu w czasie gdy rządziła PO, bo – jak twierdzi – wtedy „najwięcej pieniędzy otrzymały stowarzyszenia i fundacje, które oprócz działań antyprzemocowych intensywnie zajmują się promocją feminizmu, aborcji, LGBT oraz ideologii gender”.

Jeszcze dziwniejszy jest inny artykuł WP. Jego autor atakuje... NIK. Zarzuca Izbie, że „jako jedyna instytucja w Polsce nie widzi uzasadnienia dla poprawy widoczności pieszych, zwłaszcza dzieci na polskich drogach.” Taką narrację kontynuują potem resort Ziobry i prawicowe media.

Tekst jest równocześnie laurką o Funduszu Sprawiedliwości i kampanii o bezpieczeństwie na drodze, z wieloma szczegółowymi danymi dotyczącymi wypadków oraz komentarzami policji i Marcina Romanowskiego, wiceministra sprawiedliwości, jednego z najbardziej zaufanych ludzi Ziobry.

Pod publikacją WP podpisany jest Krzysztof Suwart.

Suwartów było wielu

Chcieliśmy skontaktować się z Suwartem i zapytać o jego teksty. Ale okazało się to niemożliwe, bo... taki dziennikarz nie istnieje. „Wielu z nas było Krzysztofem” – śmieje się jeden z byłych pracowników WP.

Według relacji byłych dziennikarzy portalu,

„Krzysztof Suwart” to zmyślone nazwisko. Podpisywano nim teksty-laurki dogadane z firmami, spółkami Skarbu Państwa lub Ministerstwem Sprawiedliwości, pod którymi nie chcieli podpisać się prawdziwi dziennikarze.

Artykułów podpisanych nazwiskiem Suwart (i innymi fikcyjnymi nazwiskami) jest dużo. Publikowano je na stronach WP i należącego do tego samego właściciela portalu money.pl.

O czym pisał nieistniejący Suwart?

  • W listopadzie 2018 przeprowadził wywiad z wiceministrem Romanowskim o Instytucie Wymiaru Sprawiedliwości, czyli jednostce podlegającej ministerstwu. Romanowski rozwlekle opowiadał o sukcesach jednostki. Pod rozmową zamieszczono długą na tysiąc znaków notkę – sylwetkę wiceministra.
  • W marcu 2019 – gdy konkursy Funduszu Sprawiedliwości na świadczenie pomocy ofiarom przestępstw wygrywały organizacje bez doświadczenia, zakładane przez ludzi powiązanych z partią Ziobry – Suwart zachwalał, że FS „zdaje egzamin” i że „są pieniądze na ośrodki pomocy”.
  • W kwietniu, w entuzjastycznym tonie opisywał, jak FS wspiera finansowo szpitale i ochotnicze straże pożarne. Artykuł był kopią notki ze strony ministerstwa (z kosmetycznymi zmianami);
  • Także w kwietniu na WP i money.pl, Suwart chwalił prokuraturę, która „po tym, jak Ministrem Sprawiedliwości-Prokuratorem Generalnym został Zbigniew Ziobro” „spisała się doskonale” w walce z tzw. lichwiarzami mieszkaniowymi z Trójmiasta, bo „jest konsekwentna i nieubłagana, sięga po wszelkie dostępne możliwości prawne”.
  • We wrześniu pisał o zainicjowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości i FS kampanii „Trzeźwi na drodze”, cytując obszernie wypowiedzi wiceministra Romanowskiego – że sądy zbyt łagodne dla pijanych kierowców. Do artykułu dołączono wideo z rozmową z Romanowskim.
  • W październiku 2019 reklamował punkty darmowej pomocy prawnej, działające pod patronatem Ministerstwa Sprawiedliwości. Bohaterem tekstu był Piotr Sak, radny i adwokat z Tarnowa, a także polityk Solidarnej Polski i – wówczas – kandydat do Sejmu z list PiS (artykuł opublikowano 11 dni przed wyborami).

Inny wymyślony autor Krzysztof Major napisał teksty: „Bezpłatna pomoc prawna i materialna. Fundusz Sprawiedliwości już pomógł tysiącom osób” i „Antylichwiarska ofensywa Ministerstwa Sprawiedliwości. Koniec z drogimi pożyczkami”.

Konrad Wojciechowski *[Uwaga, wyjaśnienie z 27 stycznia 2020 roku na końcu artykułu] stworzył artykuł: „Ministerstwo Sprawiedliwości ochroni seniorów. Przed oszustami i lichwą”.

Pod tekstami zachwalającymi Ziobrę, jego resort lub FS podpisywali się także prawdziwi dziennikarze, a nawet cała redakcja WP.

Na przykład Marcin Łukasik opisywał historię młodego piłkarza, który w wyniku wypadku zapadł w śpiączkę, a po przebudzeniu za pieniądze z FS urządzono w jego domu salę ze sprzętem do rehabilitacji. Historię opisały także „Super Express” i „Gazeta Polska”. Organizacją, która – w ramach FS – pomogła piłkarzowi, było Stowarzyszenie „Podhale – Nasz Dom”. Jego wiceszefowa jest związana z Solidarną Polską. W tekście Łukasika zamieszczono reportaż wideo z jej udziałem – oznaczony jako sponsorowany.

Z kolei w artykule-laurce, pod którym podpisała się „Redakcja Wiadomości WP”, wychwalano skuteczność prokuratury, po połączeniu urzędów ministra i Prokuratora Generalnego i wyliczano „najbardziej spektakularne efekty dokonanej w 2016 roku reformy prokuratury”. Tekst był kopią komunikatu prasowego Prokuratury Krajowej.

Zgodnie z Prawem prasowym, artykuły sponsorowane muszą być „oznaczone w sposób niebudzący wątpliwości, iż nie stanowią one materiału redakcyjnego”. Jednak tylko w kilku z wymienionych wyżej publikacji jest jakikolwiek ślad, że były one sponsorowane.

Zamieszczone są w nich filmy (np. wywiad z wiceministrem) i to tam pojawia się przez chwilę plansza z informacją, że sponsorem programu jest resort Ziobry.

32 mln na promocję Funduszu

Skąd tyle tekstów promujących Fundusz Sprawiedliwości? Bo to największa (i najdroższa) kampania medialna Ziobry.

Ministerstwo w 2018 roku na promocję Funduszu wydało 14 mln 760 tys. zł

Dla porównania: to ponad połowa tego, co wszystkie organizacje pozarządowe, korzystające ze środków funduszu, dostały w 2018 roku na pomoc pokrzywdzonym.

Kolejna kampania, w 2019 roku, była jeszcze droższa – kosztowała aż 17 mln 560 tys. .

Przetargi na obydwie kampanie wygrały profesjonalne agencje marketingowe. Za pieniądze z resortu powstały m.in. artykuły sponsorowane, publikowane w ogólnopolskich portalach i w regionalnych gazetach. Szczególnie widoczne to było w czasie kampanii wyborczych, o czym pisaliśmy jesienią 2019.

Jaka część pieniędzy przeznaczonych na te kampanie trafiła do Wirtualnej Polski? Jej rzecznik nie chciał odpowiedzieć, uzasadniając, że WP nie ujawnia danych swoich kontrahentów.

Ministerstwo Sprawiedliwości poinformowało nas, że w 2018 roku nie zawarło żadnej umowy z Wirtualną Polską. Ale – przypomnijmy – promocją Funduszu zajmują się firmy marketingowe, które wygrały ministerialny przetarg, a nie samo ministerstwo. I to za ich pośrednictwem pieniądze na reklamę płyną do poszczególnych mediów.

Firma, która odpowiadała za kampanię Funduszu Sprawiedliwości w portalach internetowych, do czasu publikacji tekstu nie odpowiedziała na nasze pytania.

Zapytaliśmy rzecznika WP także o to, dlaczego wiele tekstów dotyczących resortu jest podpisanych przez fikcyjnych autorów.

„Autorami tekstów są współpracownicy redakcji WP, którzy mogą publikować materiały z zachowaniem w tajemnicy swoich nazwisk” – przekonuje Siegieda. Rzecznik nie odpowiedział, dlaczego artykuły promujące resort, nie zostały oznaczone jako materiały sponsorowane.

Dwa etaty „Pati Koti”

Jak tłumaczą nam dziennikarze WP, niewiele osób chce publikować pod swoim nazwiskiem artykuły o resorcie Ziobry, ze względu na daleko idące ingerencje w treść.

Jeden z dziennikarzy przesyła nam tekst w roboczej wersji, ale już po redakcji dokonanej przez jednego z ważniejszych redaktorów WP. Temat „zahacza” o Zbigniewa Ziobro. W krótkim akapicie autor przywołuje kilka krytycznych, ogólnie znanych informacji na temat ministra.

Fragment jest zaznaczony na czerwono.

Obok widnieje dopisek redaktora, który radzi usunąć cały akapit „bo Pati Koti”. To przydomek Patrycji Koteckiej, żony Zbigniewa Ziobry.

Ich kariery zawodowe nabrały tempa w tym samym czasie – w 2002 roku, po wybuchu afery Rywina. On był wówczas członkiem sejmowej komisji śledczej, grającym szeryfa walczącego z „grupą trzymającą władzę”, ona – dziennikarką piszącą o aferze.

Kiedy PiS wygrał wybory w 2005 roku, a Ziobro został po raz pierwszy ministrem sprawiedliwości, kariera Koteckiej przyspieszyła. Trafiła do TVP i objęła stanowisko zastępczyni dyrektora Agencji Informacji.

W 2011 roku Ziobro i Kotecka wzięli ślub. Po wygranej PiS w wyborach 2015 roku kariery obojga znów zyskały. On ponownie objął funkcję ministra.

Ona, marcu 2016, została dyrektorką marketingu Towarzystwa Ubezpieczeń Link4. Właścicielem tej spółki jest PZU, państwowy gigant, w którym rządzą ludzie kojarzeni z Ziobrą.

W kwietniu 2019 roku tygodnik „Polityka” pisał, że w opinii polityków PiS, Kotecka ciągnie dwa etaty marketingowca: jeden w Link4, drugi – prywatnie, dla swojego męża.

Według „Polityki” i innych mediów, które pisały o Koteckiej w przeszłości, była dziennikarka mocno wspiera Ziobrę w politycznej karierze, czuwa i błyskawicznie reaguje na kryzysowe sytuacje. Przykład? W listopadzie 2018 roku, w przerwie programu „Kawa na ławę” (TVN24), zadzwoniła do prowadzącego i zaprzeczyła, że jej mąż zna radcę prawnego, którego nazwisko pojawiło się w aferze z KNF.

Po „komentarz” do Koteckiej

Z relacji byłych i obecnych pracowników Wirtualnej Polski wynika, że Kotecka kontaktowała się również z dziennikarzami tego portalu, gdy pracowali nad tekstami dotyczącymi Ziobry.

„Był taki przykaz, że jak piszemy teksty na temat resortu i Ziobry, to trzeba je konsultować z Kotecką” – opowiada jeden z byłych pracowników.

Wspomina, jak kiedyś na porannym kolegium zgłosił temat dotyczący ministra sprawiedliwości. Po kolegium przyszedł do niego szef działu, dał mu numer telefonu i powiedział, że jak już napisze tekst, koniecznie musi zadzwonić pod ten numer.

„Dopiero kiedy zadzwoniłem, zorientowałem się, z kim rozmawiam. Opowiedziałem Koteckiej, co napisałem, ona wysłuchała i chwilę się zastanowiła. Akurat do mnie nie zgłosiła żadnych uwag” – mówi.

„Pamiętam, że to było określane jako »komentarz«. Redaktorzy mówili, że przy takich tekstach musimy mieć »komentarz« tej pani. Po krótkim czasie pracy w WP to się po prostu wiedziało, nikt się z tym nie krył”.

Z naszych informacji wynika, że nie tylko Kotecka miała się kontaktować w sprawie tekstów z dziennikarzami i redaktorami WP. Miała to robić także dwójka innych byłych dziennikarzy, którzy od 2015 roku zajmowali się nieformalnymi kontaktami resortu sprawiedliwości z mediami. Ministerstwo odmówiło nam odpowiedzi na pytania o nich.

Potwierdziliśmy natomiast, że oboje pracują dziś w spółkach-córkach PZU.

Rzecznik WP, pytany o telefony do pracowników, stwierdził, że „żaden dziennikarz Wirtualnej Polski nie ma obowiązku dzwonienia do kogokolwiek” oraz że WP nie pyta dziennikarzy, z kim się kontaktują ani kto się kontaktuje z nimi.

WP i Żelazna Dama

Pracownicy Wirtualnej Polski zwracają uwagę, że od dwóch lat Wirtualna Polska i money.pl często publikują reklamy, artykuły sponsorowane i artykuły przedstawiające w pozytywny sposób Link4 i PZU.

Sprawdziliśmy wszystkie artykuły z tagiem Link4 na portalu money.pl. W latach 2002-2016 było ich zaledwie 15 (miały charakter informacyjny lub krytyczny). W 2017 roku o firmie Link4 nie pisano nic aż do 16 stycznia 2018 roku.

Wtedy ukazuje się wywiad z Patrycją Kotecką pt. „Rekordowy wynik Link4. Kobiety zapracowały na miliard”. Rozmowa nie jest oznaczona jako sponsorowana, jednak zarówno dziennikarz/dziennikarka, jak i Kotecka wychwalają w niej ubezpieczyciela.

Od 16 stycznia 2018 do 17 grudnia 2019 roku, czyli przez niespełna 2 lata, na money.pl ukazało się co najmniej kilkadziesiąt artykułów o Link4 (trudno je dokładnie policzyć, bo niektóre publikowane są kilkakrotnie, z różnymi datami).

Wśród nich znaleźliśmy ponad 20 tekstów, które nie były oznaczone jako sponsorowane, a promowały firmę.

Teksty albo informują o nowych produktach, które oferuje ubezpieczyciel albo o nagrodach i sukcesach Link4. Są wśród nich teksty wspomnianych już wcześniej autorów – Suwarta i Majora. Często w artykułach wypowiada się Kotecka lub ktoś z zarządu Link4. Do kilku dołączono także wywiady z nimi w formie wideo, które trudno uznać za obiektywne dziennikarsko.

Gdy 23 kwietnia 2019 roku „Polityka” publikuje tekst, który krytycznie ocenia szybki awans Koteckiej na dyrektorskie stanowisko w Link4, na stronie WP Finanse ukazuje się tekst-laurka zatytułowany „Nagroda dla »Żelaznej Damy«” o tym, że Kotecka odbierze branżową nagrodę. Autor artykułu – Piotr Filipczyk, na co dzień dziennikarz portalu wPolityce.pl, pisze, że gdy Kotecka objęła funkcję dyrektora w Link4, „posypały się oskarżenia o nepotyzm i rzekomy brak kompetencji” do zajęcia tego stanowiska. "Jakież było zdziwienie krytykujących, gdy niedługo później rok 2017 LINK4 zamknął składką przypisaną na poziomie ponad miliarda zł – na dwa lata przed założonym planem” – zachwyca się Filipczyk.

Od połowy 2019 roku Wirtualna Polska współpracuje z Link4 przy kampanii Link4 Mama, czyli ofercie ubezpieczeniowej skierowanej do rodziców. W sierpniu 2019 „Wirtualna Polska Brand Studio”, wewnętrzna agencja marketingowa WP, realizuje na zlecenie Link4 „projekt sprzedażowo-edukacyjny” „Mamy mają moc”, czyli sześcioodcinkowy cykl rozmów wideo o macierzyństwie.

Kotecka: Starannie oddzielam życie zawodowe od osobistego

Ani rzecznik WP, ani Kotecka nie odpowiedzieli nam na pytanie, ile jest warta współpraca WP i Link4. Chcieliśmy zdobyć dane, dotyczące promocji Link4 (lub generalnie PZU) oraz Funduszu Sprawiedliwości w WP i porównać je z promocją w Onecie, jednak jest to praktycznie niemożliwe – musieliby ujawnić je sami zainteresowani.

W ubiegłym roku Kantar Polska przeanalizował wydatki spółek skarbu państwa na reklamy w mediach. Figurowały tam jednak tylko media tradycyjne, bo – jak wyjaśnił nam pracownik Kantara – uzyskanie takich danych na podstawie analizy portali internetowych jest dużo trudniejsze i obarczone większym ryzykiem błędu. Reklamy na portalach mierzone są inną metodą i dane nie mogą być traktowane jako miarodajne.

Chcieliśmy umówić się z Kotecką na rozmowę, jednak rzecznik prasowy Link4 Maciej Krzysztoszek poprosił o pytania mailowo (z powodu napiętego kalendarza żony Ziobry i okresu świątecznego). W odpowiedzi na nasze pytania Kotecka przesłała nam długie oświadczenie.

Stanowczo zaprzecza w nim, by uzależniała współpracę Link4 z danym medium od tego, jak opisywany jest w nim Zbigniew Ziobro.

„Starannie oddzielam życie zawodowe od osobistego, a sympatie czy antypatie poszczególnych redakcji nie mają wpływu na planowanie kampanii reklamowych LINK4 (...). Publikacje redakcyjne wp.pl wydają mi się bardzo krytyczne w stosunku do mojego męża, niejednokrotnie bardziej niż materiały publikowane przez portale Gazeta.pl czy Onet.pl".

Żona ministra Ziobry nie odpowiedziała nam jednak na trzy z czterech pytań, które do niej wysłaliśmy:

  • Czy prawdą jest, że kontaktowała się lub nadal kontaktuje z dziennikarzami i redaktorami Wirtualnej Polski, by omawiać ostateczne wersje tekstów dotyczących Ziobry i Ministerstwa Sprawiedliwości? A jeśli tak, to dlaczego?
  • Czy wpływała na to, jakie treści dotyczące ministra Ziobry i Ministerstwa Sprawiedliwości pojawiały się na stronie Wirtualnej Polski lub w serwisie money.pl? A jeśli tak – w jaki sposób i dlaczego?
  • Jaka była wartość reklam oraz artykułów sponsorowanych Link4 publikowanych w portalach należących do Grupy Wirtualna Polska w latach 2015-2018?

Na koniec Kotecka ostrzegła nas: „Ze względu na insynuacyjny charakter nadesłanych przez Państwa pytań zastrzegam, że będziemy jako spółka podejmować zdecydowane działania prawne w sytuacji, gdyby ewentualna publikacja godziła w reputację LINK4”.

"Cele marketingowe LINK4 podporządkowane są sprzedaży, a nie polityce. Już po niespełna dwóch latach od rozpoczęcia mojej pracy w firmie, uzyskaliśmy bezprecedensowy wzrost składki przypisanej brutto z niespełna pół miliarda do ponad miliarda złotych. Podobnego sukcesu nie odnotowała żadna inna firma ubezpieczeniowa, także spośród działających w Polsce zachodnich korporacji. Zyskaliśmy kilkaset tysięcy nowych klientów, za co w dużym stopniu odpowiadają działania marketingowe.

Sugestie o pozamerytorycznych celach działań marketingowych LINK4 stoją w sprzeczności z twardymi faktami. Realizowane przez nas kampanie zostały kilkakrotnie wyróżnione w najbardziej prestiżowym konkursie branżowym Effie Awards, w którym nagradza się firmy nie tylko za ciekawe kreacje reklamowe, ale także za efekty sprzedażowe.

W ostatnim roku otrzymaliśmy statuetkę za współpracę z wp.pl przy ubezpieczeniu LINK4 Mama. Jury składa się z przedstawicieli mediów i agencji reklamowych – ludzi, o których na pewno nie można powiedzieć, że są związani ze środowiskiem politycznym mojego męża. Trudno podejrzewać, by w swoich werdyktach jurorzy kierowali się względami innymi niż merytoryczne. Nagrody świadczą więc o docenianiu naszych wyników przez grono profesjonalistów, zgodnie z najbardziej obiektywnymi kryteriami w biznesie, takimi jak pozyskiwanie nowych klientów, wzrost sprzedaży i rentowność.

LINK4 współpracuje z wp.pl wyłącznie ze względu na uzyskiwane rezultaty biznesowe. Współpraca oparta jest na modelu performance marketing, czyli kryterium efektywnościowym. Ze wszystkich portali horyzontalnych wp.pl jest największym dostarczycielem tzw. leadów. Współpraca z wp.pl i Money.pl trwa od lat, nie została zainicjowana w momencie mojego dołączenia do firmy, a jedynie z sukcesem kontynuowana.

Ubezpieczenie LINK4 Mama, za które otrzymaliśmy nagrodę Effie, jest sprzedawane online tylko przez wp.pl i Google. Projekt sprzedażowo-edukacyjny realizowany z wp.pl pod hasłem „Mamy mają moc” odbił się szerokim echem w środowisku marketingowym, gdyż odnotował gigantyczną oglądalność. Niektóre odcinki obejrzało ponad 1,5 mln widzów.

Starannie oddzielam życie zawodowe od osobistego, a sympatie czy antypatie poszczególnych redakcji nie mają wpływu na planowanie kampanii reklamowych LINK4. Moim celem jest sukces biznesowy firmy, dlatego współpracuję z mediami wysokozasięgowymi, takimi jak tygodniki „Polityka” i „Newsweek”, telewizją TVN czy portalem Gazeta.pl. Każde z tych mediów surowo recenzuje działania polityczne mojego męża, jak i rządy Zjednoczonej Prawicy, co nie ma najmniejszego wpływu na kwestie biznesowe.

Publikacje redakcyjne wp.pl wydają mi się bardzo krytyczne w stosunku do mojego męża, niejednokrotnie bardziej niż materiały publikowane przez portale Gazeta.pl czy Onet.pl. Wystarczy przeanalizować zawartość treści redakcyjnych, by zauważyć, że pojawia się tam wiele artykułów o wydźwięku negatywnym, przy niemal całkowitej nieobecności tekstów pozytywnie oceniających działania ministra sprawiedliwości.

W sposób jednoznaczny oświadczam, że jako dyrektor marketingu LINK4 nie uzależniałam nigdy zlecenia kampanii od tego, w jaki sposób dane medium traktuje mojego męża. Ze względu na insynuacyjny charakter nadesłanych przez Państwa pytań zastrzegam, że będziemy jako spółka podejmować zdecydowane działania prawne w sytuacji, gdyby ewentualna publikacja godziła w reputację LINK4. Proszę więc o dochowanie dziennikarskiej rzetelności i staranności – zgodnie z prawem prasowym, etyką dziennikarską i dobrymi obyczajami.

Z poważaniem, Patrycja Kotecka

Rzecznik WP zaprzecza

Pytania dotyczące współpracy WP z Ministerstwem Sprawiedliwości i ludźmi z otoczenia Ziobry wysłaliśmy do rzecznika prasowego portalu Michała Siegiedy.

Rzecznik przekonuje, że:

  • żaden dziennikarz Wirtualnej Polski nie ma obowiązku dzwonienia do kogokolwiek;
  • redakcja Wirtualnej Polski nie współpracuje z ministerstwami ani ze spółkami;
  • władze WP nie pytają dziennikarzy, z kim się kontaktują, ani kto się kontaktuje z nimi;
  • Wirtualnej Polski nie łączą żadne „relacje z ośrodkami politycznymi”, poza wynikającymi z wykonywanych sumiennie dziennikarskich obowiązków.

***

Od czasu, gdy rozesłaliśmy pytania dotyczące tekstu o współpracy Wirtualnej Polski z Ministerstwem Sprawiedliwości, współpracujący z władzą PR-owcy podejmują intensywne starania, by poznać dane informatorów OKO.press.

Równocześnie do redakcji OKO.press zgłaszają się kolejne osoby, które potwierdzają nasze ustalenia.

OKO: Czy prawdą jest, że dziennikarze Wirtualnej Polski nie mogą publikować w Wirtualnej Polsce krytycznych artykułów dotyczących Ministerstwa Sprawiedliwości, a także samego ministra Zbigniewa Ziobry z uwagi na relacje biznesowe, które miałyby łączyć Wirtualną Polskę i Ministerstwo Sprawiedliwości?

Nie jest to oczywiście prawdą. Chętnie prześlemy kilkadziesiąt artykułów z ostatnich tygodni, które tego dowodzą.

Czy prawdą jest, że autorzy artykułów dotyczących Ministerstwa Sprawiedliwości lub ministra Zbigniewa Ziobry musieli, lub muszą nadal przed publikacją dzwonić do żony ministra, Patrycji Koteckiej, żeby uzgodnić z nią ostateczną wersję tekstu? Żaden dziennikarz Wirtualnej Polski nie ma obowiązku dzwonienia do kogokolwiek.

Czy prawdą jest, że wielu autorów tekstów na stronie Wirtualnej Polski oraz serwisu money.pl (m.in. Krzysztof Suwart, Krzysztof Major) to postaci fikcyjne?

To prawda, że niewielu. Autorami tekstów są współpracownicy redakcji WP, którzy mogą publikować materiały z zachowaniem w tajemnicy swoich nazwisk. Zwracamy przy tym uwagę, że prawo zachowania w tajemnicy nazwiska jest normalną praktyką w przypadku wielu redakcji i znajduje odzwierciedlenie w przepisach prawa prasowego.

Czy prawdą jest, że pod nazwiskami ww. autorów publikowane są teksty wynikające ze współpracy Wirtualnej Polski z Ministerstwem Sprawiedliwości oraz spółkami skarbu państwa?

Redakcja Wirtualnej Polski nie współpracuje z ministerstwami ani ze spółkami. Zwracamy uwagę, że jak w każdej firmie mediowej współpracą z klientami zajmuje się biuro reklamy.

Czy prawdą jest, że Pani Patrycja Kotecka lub osoby związane z Ministerstwem Sprawiedliwości kontaktowały się lub kontaktują się nadal z redaktorami oraz autorami ww. tekstów z uwagami i sugestiami zmian w artykułach?

Nie pytamy dziennikarzy Wirtualnej Polski, z kim się kontaktują ani kto się kontaktuje z nimi.

Jeśli tak, to dlaczego teksty te bardzo często nie są oznaczone – zgodnie z art. 36 ustawy Prawo prasowe – jako artykuły sponsorowane?

Pytanie bezprzedmiotowe wobec wcześniejszych odpowiedzi.

Czy prawdą jest, że w Wirtualnej Polsce istnieje stanowisko dyrektora ds. współpracy ze spółkami skarbu państwa? Jeśli tak, to jaki jest zakres jego obowiązków?

Nie ma stanowiska dyrektora ds. współpracy ze spółkami skarbu państwa.

Jakie przychody ze współpracy z firmą Link4 osiągnęła Wirtualna Polska Media SA (proszę o kwoty z podziałem na lata: 2015, 2016, 2017 i 2018)? [Później dopytaliśmy także o przychody ze współpracy z Ministerstwem Sprawiedliwości – przyp.]

Nie ujawniamy szczegółów współpracy z żadnym z naszych kontrahentów.

Z naszych informacji wynika, że o relacjach biznesowych, które mają łączyć Wirtualną Polskę i Ministerstwo Sprawiedliwości, mówił otwarcie Pan Tomasz Machała podczas spotkania z reporterami i redaktorami w sierpniu 2019 roku. Pan Machała mówił o tym, że na stronie Wirtualnej Polski będą publikowane jedynie takie teksty, które mają szansę obalić ministra lub wiceministra. Pozostałe teksty krytyczne wobec ministra Ziobry lub Ministerstwa Sprawiedliwości, określone przez Pana Machałę jako „szarpanie za nogawkę”, publikowane nie będą. Bardzo proszę o komentarz do tej sytuacji.

Jeśli Tomasz Machała zachęcał dziennikarzy do przynoszenia tematów o większej wadze, to jest to zgodne z naszą filozofią, że redakcja ma być krytyczna wobec polityków i patrzeć im na ręce.

Czy Wirtualna Polska opisane wyżej relacje ma także z innymi ośrodkami politycznymi? Jeśli tak, to z jakimi?

Pytanie bezprzedmiotowe wobec wcześniejszych odpowiedzi. Wirtualnej Polski nie łączą żadne „relacje z ośrodkami politycznymi”, poza wynikającymi z wykonywanych sumiennie dziennikarskich obowiązków. Zawarta w pytaniu sugestia jest nieprawdziwa.

Na ostatnie pytanie nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Brzmiało ono: Czy uważają Państwo, że takie relacje i ich wpływ na pracę redakcji stoją w zgodzie z etyką dziennikarską? Bardzo proszę o komentarz.

* Wyjaśnienie z 27 stycznia 2020 roku.

W powyższym artykule błędnie wymieniliśmy nazwisko pana Konrada Wojciechowskiego w wśród fikcyjnych nazwisk, którymi podpisywano w WP artykuły przychylne dla Ministerstwa Sprawiedliwości. Informację o fałszywych dziennikarzach uzyskaliśmy z kilku niezależnych od siebie źródeł – od byłych i obecnych pracowników WP. Potwierdziły się one w odniesieniu do innych nazwisk, więc nie mieliśmy powodu przypuszczać, że inaczej jest w odniesieniu do p. Wojciechowskiego. Od chwili publikacji tekstu 15 stycznia nie otrzymaliśmy żadnego sygnału – ani za strony WP, ani p. Wojciechowskiego, że podane przez nas informacje są sprzeczne z prawdą, dlatego wcześniej nie prostowaliśmy tej informacji.

Przepraszamy za zaistniałą sytuację pana Konrada Wojciechowskiego i czytelników OKO.press.

Równocześnie pragniemy zaznaczyć, że w artykule wskazaliśmy tylko jeden artykuł podpisany nazwiskiem p. Wojciechowskiego i wiele artykułów podpisanych m.in. nazwiskiem nieistniejącego Krzysztofa Suwarta. Jak policzyły potem Wirtualne Media, takich artykułów było 300. To, że nie pisał ich p. Konrad Wojciechowski nie zmienia więc skali opisanego przez nas mechanizmu.

;
Na zdjęciu Sebastian Klauziński
Sebastian Klauziński

Dziennikarz portalu tvn24.pl. W OKO.press w latach 2018-2023, wcześniej w „Gazecie Wyborczej” i „Newsweeku”. Finalista Nagrody Radia ZET oraz Nagrody im. Dariusza Fikusa za cykl tekstów o "układzie wrocławskim". Trzykrotnie nominowany do nagrody Grand Press.

Komentarze