0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Robert Kowalews...

Zatrzymaj ideologię woke w Polsce – zachęca Marcin Romanowski. Poseł PiS, któremu prokuratura zarzuca popełnienie 11 przestępstw, w tym udział w zorganizowanej grupie przestępczej, ustawianie konkursów w Funduszu Sprawiedliwości oraz przywłaszczenia pieniędzy, uciekł na Węgry, gdzie dostał azyl polityczny. Wobec polityka wydano Europejski Nakazu Aresztowania, wystąpiono też do Interpolu o wydanie czerwonej noty. Teraz poseł PiS “na uchodźstwie”, ośmielony działaniami Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych i wsparciem Victora Orbána, proponuje, by w Polsce wprowadzić “zakaz rozpowszechniania ideologii gender oraz ideologicznego programu LGBTQ”.

To nie pierwsza taka inicjatywa. Wcześniej podobne pomysły wspierał m.in. Andrzej Duda, a Sejm procedował zakaz marszy równości autorstwa Kai Godek. Tym razem projekt jest wyjątkowo drastyczny.

View post on Twitter

Romanowski chciałby, żeby w przestrzeni publicznej, środkach masowego przekazu, programach edukacyjnych, czy projektach i publikacjach badawczych zakazana była jakakolwiek wzmianka o społeczności LGBTQ. Romanowski ideologię gender definiuje bowiem jako zespół poglądów negujących biologiczne różnice pomiędzy płciami, a ideologiczny program LGBTQ rozumie jako wszelkie komunikaty, których celem jest kwestionowanie tożsamości płciowej, rodziny jako małżeństwa pomiędzy kobietą i mężczyzny, a także biologicznego macierzyństwa matki i ojca.

A jeśli tak, to każde publiczne świadectwo osoby transpłciowej o swoim życiu mogłoby podpadać pod zakaz promowania ideologii gender, a każde zdjęcie tęczowej rodziny z kampanii społecznej byłoby niezgodne z „zasadą ochrony rodziny i niedyskryminacji z powodu wyznawania tradycyjnych wartości rodzinnych”, które w projekcie ustawy zapisał polityk PiS.

Przeczytaj także:

Romanowski chciałby też zagłodzić wszystkie organizacje, które działają na rzecz równouprawnienia lub wsparcia społeczności LGBT+. W ustawie proponuje zakaz publicznego i prywatnego finansowania tęczowych NGO’sów. Równolegle polityk PiS chciałby rozciągnąć parasol ochronny nad inicjatywami, które wspierają ”tradycyjny model rodziny”. Mogłyby one liczyć na specjalne fundusze, a ministrowie nauki oraz edukacji powinni rozwinąć przed nimi czerwone dywany na uczelniach i w szkołach. Także pieniądze ministerstwa kultury powinny iść na działalność organizacji i mediów, które “informują o szkodliwości ideologii LGBTQ”.

W państwie urządzonym przez Romanowskiego dziennikarz piszący o związkach partnerskich musiałby płacić karę grzywny, ale tzw. homofobusy rozpowszechniające nienaukowe, nienawistne treści na temat homoseksualności, łączące ją z pedofilią, byłyby tankowane i ozdabiane z publicznych środków. A to nie wszystko.

Więzienie za aktywizm LGBT+

Polityk PiS chciałby zapisać w ustawie publiczną aprobatę dla terapii konwersyjnych. „Organy władzy publicznej, organizacje społeczne oraz inne podmioty mają obowiązek wspierania wolności wykonywania terapii mających na celu wybór lub powrót do orientacji heteroseksualnej, lub pierwotnej tożsamości płciowej jednostek” – czytamy w projekcie. Za to zakazom, pod karą ograniczenia wolności, podlegałaby działalność specjalistów, którzy prowadzą terapie afirmujące płeć dla osób nieletnich.

Romanowski przepisałby też programy nauczania, tak aby chronił dzieci przed demoralizacją ze strony społeczności LGBT. Za to każda osoba, która zauważyłaby przejaw deprawacji w szkole, miałaby obowiązek zgłaszać to dyrekcji, rodzicom lub policji. Tyle że w świecie Romanowskiego, deprawacją nie byłoby tylko spożywanie substancji psychoaktywnych, tylko „podejmowanie ryzykownych zachowań seksualnych, uprawianie nierządu, propagowanie ideologii gender lub ideologicznego programu LGBTQ, przypadek terapii hormonalnej związany z tranzycją płciową”. Można śmiało sobie wyobrazić, że donoszenie na kolegę geja lub koleżankę lesbijkę, byłoby uznawane nie za dyskryminację, ale działanie prewencyjne w myśl ustawy o resocjalizacji.

Polityk PiS proponuje też wzmocnienie zakazu obrazy uczuć religijnych (art. 196 kodeksu karnego) oraz złośliwego przeszkadzania w publicznym wykonywaniu aktu religijnego (art. 195 kodeksu karnego). Każdy, kto dopuściłby się tego czynu, a towarzyszyłoby by mu „promowanie ideologii gender oraz ideologicznego programu LGBTQ”, podlegałby karze pozbawienia wolności do lat 3. Pod ten paragraf podpadałby więc cały aktywizm LGBT+, gdyż według Romanowskiego, z definicji obraża on uczucia religijne Polek i Polaków.

W wywiadzie dla Radia Maryja, Romanowski tłumaczył, że dziś genderyzm zastąpił komunizm. Jeśli Polska się nie przeciwstawi tej fali zgorszenia, skończy jak kiedyś katolickie Irlandia i Hiszpania. „Walec ideologii neomarksistowskiej doprowadził do kompletnej laicyzacji i upadku moralnego społeczeństw. Mamy dzieciaki, które nie wiedzą, czy są mężczyzną, czy kobietą. Pozwala się na tzw. tranzycję motywowaną ideologicznie, a nie biologicznie. Biologiczne motywacje się zdarzają, ale to wyjątki, promile promili” – mówił polityk PiS, zupełnie przecząc wszelkim statystykom.

O co bije się Trump i dlaczego przegrywa

Romanowski nie jest jedynym skrajnym prawicowcem w Europie, który poczuł wiatr w żaglach po inauguracji Donalda Trumpa.

W USA walka toczy się wokół praw osób transpłciowych. Trump próbuje wyeliminować dostęp do specjalistycznej opieki medycznej dla nastolatków, wyrzucić trans żołnierzy z armii oraz pozbawić osoby trans możliwości publicznego funkcjonowania pod właściwymi danymi.

Na razie wszystkie dekrety Trumpa są blokowane przez Sądy Federalne. 19 lutego podczas rozprawy dotyczącej ograniczeń w służbie wojskowej, sędzia Ana Reyes, która wciąż prowadzi wysłuchanie stron, wyraziła głęboki sceptycyzm wobec stwierdzenia, że transpłciowi żołnierze ograniczają gotowość bojową amerykańskiej armii. „Oboje zgadzamy się, że na największą siłę militarną, jaką kiedykolwiek widziała historia świata, nie wpłynie w żaden sposób mniej niż 1 proc. żołnierzy, używających innego zaimka niż inni mogą chcieć ich nazywać. Prawda?„ – mówiła podczas rozprawy Reyes do prawnika reprezentującego departament sprawiedliwości. ”A gdybyś był w okopie, nie przejmowałbyś się ideologią płci tych osób, prawda? Byłbyś po prostu szczęśliwy, że ktoś z takim doświadczeniem, odwagą i honorową służbą dla kraju siedzi tuż obok ciebie. Prawda?” – kontynuowała.

„O ile mi wiadomo [red. transpłciowi żołnierze, którzy są powodami w sprawie] mają zbiorczo ponad 60 lat służby wojskowej za sobą (...) Zgodzi się pan, że razem sprawili, że Ameryka stała się bezpieczniejsza?” – zapytała Reyes.

„Tak, zgadzam się” – odpowiedział przedstawiciel administracji Trumpa.

W podobnym tonie przebiegają wszystkie pozostałe rozprawy, wytaczane zarówno przez gigantów w zakresie ochrony praw człowieka w USA, takich jak ACLU, jak i osoby prywatne – np. transpłciowe nastolatki, które chcą mieć dostęp do szkolnych rozgrywek sportowych albo więźniarki, które nie chcą odbywać kar w izolatkach w męskich więzieniach.

Cała ta batalia wpisuje się w to, co od lat działo się w republikańskich stanach: przeciąganie liny i stopniowe wymazywanie osób transpłciowych z przestrzeni publicznych pod płaszczykiem ochrony dzieci przed woke.

Homofobia made in Russia

Tyle że propozycja Romanowskiego, choć narracyjnie podczepiona pod Trumpa, przypomina raczej zakaz homoseksualnej propagandy wymyślony przez Kreml. To w Rosji ponad dekadę temu wprowadzono przepisy rugujące wszelkie treści dotyczące osób LGBT+ z przestrzeni publicznej. Według badań Aleksandra Kondakowa tylko w ciągu pierwszych 5 lat obowiązywania homofobicznego prawa, liczba przestępstw motywowanych uprzedzeniami w Rosji podwoiła się. Głośny był przypadek morderstwa 22-latka zabitego przez kolegów ze szkoły za to, że był gejem.

W tym samym czasie Kreml przymykał oczy na masakry gejów w kadyrowskiej Czeczenii. Mimo dowodów na ponad 100 zbrodni i porwań wymiar sprawiedliwości nigdy nie wszczął w tej sprawie dochodzenia. A do historii regionalnej homofobii przeszedł cytat z wywiadu z czeczeńskim przywódcą Ramzanem Kadyrowem, który pytany o osoby LGBT, stwierdził: „Nie mamy tu takich ludzi. A jeśli są, zabierzcie ich od nas”.

Z czasem opresyjnym system wykluczający osoby LGBT+ umacniano: w 2020 roku wprowadzono poprawki do rosyjskiej konstytucji, które wykluczają możliwość zawierania małżeństw jednopłciowych. Po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie Putin wykorzystał społeczność LGBT do straszenia zachodnią zgnilizną moralną, czyli konsolidacji wokół wspólnego wroga.

W 2022 roku Kreml wprowadził ustawę o całkowitym zakazie propagandy „nietradycyjnych związków, pedofilii i zmiany płci”, co uruchomiło kolejną falę cenzury. Księgarnie pozbywały się książek z wątkami LGBT+, a platformy streamingowe usuwały produkcje, które mogłyby podpadać pod nowy zakaz. W listopadzie 2023 roku Sąd Najwyższy uznał „międzynarodowy ruch społeczny LGBT” za organizację ekstremistyczną. Po drodze Rosja wprowadziła też ustawę o zagranicznych agentach, ograniczająca działanie organizacji prawnoczłowieczych.

Tropem Rosji poszedł już udzielający schronienia Romanowskiemu Victor Orbán. Na Węgrzech obowiązują odpowiedniki zakazu homoseksualnej propagandy (przemycona w ustawie o ochronie nieletnich przed pedofilią), czy zakaz prawnego uzgodnienia płci dla osób transpłciowych.

Doskonały temat do siania dezinformacji

Choć propozycje Romanowskiego mogą wydawać się egzotyczne, niedopasowane do polskiego społeczeństwa i rzeczywistości politycznej, to wcale nie są niewinne. Fundamentaliści pokroju Ordo Iuris, proponując najbardziej radykalne zapisy w kwestii praw kobiet czy społeczności LGBT, przemycają do centrum drobne elementy programów, które uchodzą później za racjonalne, czy zdroworozsądkowe. W ten sam sposób działa administracja Trumpa, nie bez powodu obierając za pole walki temat transpłciowości, z którego łatwo zrobić skandal. Po pierwsze, coraz częściej mówi się o transpłciowych dzieciach. Ponadto wiedza o transpłciowości wciąż jest nikła. Po trzecie, w wielu obszarach – medycyna czy sport – wymaga naprawdę tony specjalistycznej wiedzy. A to już idealne pole do siania dezinformacji i zbijania kapitału politycznego. Nic tylko czekać aż w Polsce zaczniemy na poważnie rozmawiać o zakazie tranzycji dla nieletnich (czego domaga się zresztą Ordo Iuris), czy racjonalności terapii konwersyjnych dla dzieci i młodzieży.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Rocznik ‘92. Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o migracjach, społeczności LGBT+, edukacji, polityce mieszkaniowej i sprawiedliwości społecznej. Członek n-ost - międzynarodowej sieci dziennikarzy dokumentujących sytuację w Europie Środkowo-Wschodniej. Gdy nie pisze, robi zdjęcia. Początkujący fotograf dokumentalny i społeczny. Zainteresowany antropologią wizualną grup marginalizowanych oraz starymi technikami fotograficznymi.

Komentarze