Władzę w Rosji i Białorusi cementuje homofobia – Putin i Łukaszenka nie mogą dopuścić do sytuacji, by ludzie sami decydowali, kim są i jak chcą żyć. Od tego jest władza i jej system karny. Jak to się przekłada na życie zwykłych ludzi?
Andriej Sarom pochodzi z Białorusi, jest artystą zaangażowanym w prawa osób LGBTQI+. Jako opozycjonista uczestniczył w protestach 2020. Alex Bachinsky, Rosjanin, w kraju zajmował się niezależnym dziennikarstwem. Są małżeństwem od 2014 roku, z Rosji, gdzie mieszkali, uciekli w 2022 r., po wybuchu Wielkiej Wojny. Jednak Bułgaria, do której uciekli przed wojną i represjami, nie uznała tego faktu. Rozmawiamy o sytuacji osób LGBTQI+ w Rosji i na Białorusi.
Joanna Sarnecka: Wiedza o tym, że w Rosji sytuacja osób LGBTQI+ jest zła, jest powszechna, ale też chyba powierzchowna. Jak to faktycznie wygląda?
Alex: Dwa lata temu, w marcu 2023, wprowadzono w Rosji nowe prawo, które definiuje Ruch LGBTQI+ jako organizację ekstremistyczną.
Tymczasem nie ma czegoś takiego jak jedna zjednoczona międzynarodowa organizacja LGBTQI+. Ten koncept został stworzony przez rosyjskie władze. Zatem każda osoba LGBTQI+, albo ktoś, kto organizuje coś związanego z tematem, może być oskarżony. W tym momencie toczy się siedem spraw opartych na tym właśnie prawie (Jedna z oskarżonych osób zginęła, przypuszcza się, że to było samobójstwo). Opowiem może na początek o takich lżejszych oskarżeniach, w wyniku których nie idzie się do więzienia. Na przykład pojawiłeś się w sytuacji publicznej, „prezentując symbole międzynarodowego ruchu LGBTQI+”, np. przypinkę, publikowałeś zdjęcia prezentujące relacje homoseksualne – to także może zostać zinterpretowane jako symbol przynależności do tego ruchu. Jest przykład osoby, która jakieś dziesięć lat temu zamieściła w swoich social mediach zdjęcie pokazujące relację homoseksualną. Została oskarżona i skazana za prezentowanie symboli międzynarodowego ruchu LGBTQI+.
Warto też dodać, że mamy w rosyjskim prawie przestępstwa, które się nie przedawniają, i dowody, które zawsze mogą świadczyć przeciwko tobie.
Tak jest z publikacjami w internecie. Jeśli zamieściłaś coś w internecie wiele lat temu, to nie znaczy, że to już się przedawniło. Ludzie różne rzeczy publikują i nawet nie pamiętają co.
Andriej: W Białorusi mamy podobną kategorię przestępstw, które się nie przedawniają.
Czy dotyczy to tylko spraw LGBTQI+?
Alex: Wszystko, co zostało zamieszczone w internecie, pozostaje na zawsze dowodem, na podstawie którego można będzie wytoczyć sprawę. Przykładem może być sprawa Aleksieja Nawalnego. Pisanie o nim było i jest w Rosji absolutnie zakazane. Jeśli ktoś kiedykolwiek napisał o nim w internecie, może w każdej chwili być oskarżony o publiczne demonstrowanie symboli ruchu Nawalnego.
W prawie opisane to jest tak, że takie dowody są aktualne, póki istnieją w internecie.
Niektóre sprawy wytaczane są za prezentowanie symboli. Nie wiadomo, co nim jest. Wiadomo natomiast, że grozi za to kara finansowa od 1000 do 2000 rubli lub detencja administracyjna do 15 dni.
W kwestii “przynależności do międzynarodowego ruchu LGBTQI+” – bo tak formułowane są oskarżenia – to poważniejsza sprawa niż prezentowanie symboli. Za to grozi już kara do dziesięciu lat więzienia. Ale jak stwierdzić przynależność? Jakie są kryteria? Tego nie wiadomo.
Wielu obrońców praw człowieka w Rosji przypuszcza, że nawet liderzy organizacji w żaden sposób niezajmujący się tematem gender, płci, orientacji, będą także oskarżani i skazywani na podstawie tego prawa. Także prywatne osoby nigdy publicznie nieujawniające swojej przynależności do środowiska LGBTQI+. Wystarczy konto na Grinderze, nawiązanie kontaktu z jakąś osobą, która okazuje się być ze służb specjalnych.
Na podstawie tego prawa toczy się sprawa karna przeciwko Artemowi Folkinowi z organizacji „Irida” (dostał trzy lata w zawieszeniu – red.). Ale też przeciwko osobom, które po prostu pracują w klubach dla osób LGBTQI+.
Niestety niewiele wiemy o szczegółach tych spraw, bo są one niejawne. W Rosji, jeśli sprawa dotyczy “terroryzmu” czy “ekstremizmu”, sąd może zdecydować o niedopuszczeniu osób postronnych.
Ale to nie koniec sposobów, w jaki prawo rosyjskie prześladuje osoby ze społeczności LGBTQI+. Obowiązuje zakaz tranzycji. To nowe prawo, a jego konsekwencje są takie, że osoby po legalnej jeszcze tranzycji nie mają dziś dostępu do legalnej terapii hormonalnej. Nie mogą wziąć ślubu, jeśli jedna z nich przeszła tranzycję, nawet jeśli ma dokumenty poświadczające płeć. I oczywiście mówię tu o przypadku osób przeciwnej płci, bo małżeństwa homoseksualne są całkowicie zabronione. I to jest właśnie specyfiką tego prawa, działa ono wstecz, odbierając osobom dostęp do właściwej pomocy medycznej.
Czy macie poczucie, że przed tym 2022/2023 wasze kraje były miejscami jakkolwiek przyjaznymi osobom LGBTQI+?
Alex: Nigdy! Sytuacja zaczęła się jeszcze pogarszać od 2013 roku, kiedy to w Rosji wprowadzono pierwsze ogólnokrajowe prawo skierowane przeciwko osobom LGBTQI+. Wcześniej istniały tylko lokalne takie przepisy. To pierwsze prawo nazwane zostało „prawem przeciwko propagandzie LGBTQI+ wobec nieletnich”. Tylko kto wie, czym jest ta propaganda?
Przed wprowadzeniem tego prawa ankietowani przez państwowych ankieterów odpowiadali w 90,5%, że nigdy z czymś takim się nie spotkali. Ale zmianie prawa już 70% było przeciwko “propagandzie LGBTQI+”. A 45% uważało, że lepiej, jeśli będzie się karać osoby LGBTQI+. Widać, jak prawo zmieniło sposób myślenia ludzi.
To, co jest istotne, i o czym wiemy na pewno z niezależnych badań organizacji Sova, to fakt, że liczba aktów przemocy wobec osób LGBTQI+ trzykrotnie wzrosła od czasu wprowadzenia tego prawa.
W 2022, kiedy zaczęła się pełnoskalowa wojna w Ukrainie, prawo o propagandzie LGBT zaostrzono. Teraz dotyczy ono wszystkich, nie tylko nieletnich. Kary za „szerzenie propagandy LGBT” wzrosły. Jak jesteś osobą z organizacji, kara może wynosić około 500 000 rubli, to około 4600 euro – bardzo duża kwota. Jeśli reprezentujesz organizację, ta kara wynosi od 800 000 rubli do nawet 5mln rubli.
Czyli nadal działają jakieś niezależne organizacje?
Działa między innymi organizacja, która pomaga nastolatkom LGBTQI+: Dzieci #4O4 (error 404 – page not found). Kiedy w życie weszło kryminalizujące prawo, ich działalność została zakazana, a stronę internetową zablokowano. Irina Klimova, która założyła tę organizację, była prześladowana za szerzenie propagandy i w końcu musiała zapłacić karę.
Nie jest to może więzienie, ale nadal godzi to nie tylko w organizacje, ale także w obywateli. Mmy na przykład kina online, które musiały wykasować część seriali i filmów, które zawierały jakieś nawiązania do tematu LGBTQI+, żeby nie płacić kar. Wiele bardzo popularnych platform filmowych musiało płacić ogromne kary, bo nie były w stanie wyłowić wszystkich elementów, które się władzom mogą kojarzyć z LGBTQI+. To przecież może być postać drugo-, trzecio-, czwartoplanowa, która np. mówi: “jestem gejem”. I to wystarczy, żeby platforma płaciła karę.
Tu chodzi o pieniądze, czy też może o wygumkowanie tematu?
Alex: Ważne jest, by nas nie było w przestrzeni publicznej. Ale oczywiście jest to także o pieniądzach. Rosja prowadzi wojnę. To dużo kosztuje.
Andriej: To jest też po to, żeby ludzie się bali.
Alex: To prawda, wszystkie osoby LGBTQI+ żyjące teraz w Rosji są ofiarami prawa, rząd poluje na nie i trudno czasem już rozeznać się, z której strony nadejdzie cios.
Andriej: Jeszcze jedno ważne prawo zostało przyjęte. Prawo to zakazuje adopcji dzieci przez pary z zagranicy, kiedy w ich kraju jest możliwa korekta płci. Czyli te osoby mogą nie mieć nic wspólnego z korektą płci, wystarczy, że jest to legalne w ich kraju.
Mało wiemy w tym kontekście o Białorusi. Czy również jest tak źle jak w Rosji?
Andriej: Przez wiele lat Białoruś nie miała praw kryminalizujących społeczność LGBTQI+, ale stosowała takie praktyki. W kwietniu 2024 Ministerstwo Kultury Białorusi wprowadziło poprawki do prawa o pornografii. Jest oczywiste, że te zmiany wymierzone są w osoby LGBTQI+. Wszelkie materiały wizualne prezentujące relacje osób tej samej płci definiowane są jako pornografia. Wystarczy zdjęcie homoseksualnej pary albo osoby „wyglądającej” na osobę LGBTQI+. Druga zmiana dotyczy osób transpłciowych. Prezentowanie tego, że jest się osobą transpłciową jest uznane za pornografię. Nie jest wyjaśnione, co to znaczy: prezentowanie transpłciowości.
Na podstawie tych przepisów w Białorusi aresztowano np. trzydzieści osób.
To były osoby związane ze społecznością LGBTQI+ w tym osoby wspierające, sojusznicze. Części osób zasądzono kary, inne były aresztowane na piętnaście dni za czyny chuligańskie. Niektóre z tych osób zostały oskarżone o szerzenie ekstremizmu w internecie, a w kontekście białoruskim może to oznaczać bardzo różne rzeczy. Np. wszystkie niezależne media są określane przez białoruski rząd jako ekstremistyczne.
Alex: Obecnie władze Białorusi przygotowują nowe prawo „przeciwko propagandzie LGBTQI+” – dokładnie takie, jakie mamy w Rosji. Relacje między Rosją i Białorusią są coraz bliższe. Jest to w pewnym sensie okupacja, tylko bez broni i walk.
Andriej: Obecnie oba kraje chcą ujednolicić listę “terrorystów” i “ekstremistów”. I ponieważ osoby LGBTQI+ tak właśnie są traktowane w Rosji, można się spodziewać, że znajdą się na liście także w Białorusi.
Alex: Po protestach 2020 wiele osób LGBTQI+ zostało uwięzionych, było torturowanych, gwałconych, upokarzanych. Wystarczyło nawet, że oficer podejrzewał, że ma do czynienia z osobą LBTQI+. Pisało o tym wiele organizacji, m.in. specjalny komisarz ds. Praw Człowieka. Po protestach zmuszono też około 20 osób do publicznego wyznania przed kamerą, że są LGBTQI+.
Andriej: Osoba przed kamerą mówiła; „nazywam się np. Andriej, przepraszam, że byłem członkiem ruchu LGBTQI+ i wiem, że jest niemoralne, przepraszam za to wszystkich obywateli Białorusi”. Następnie takie wideo wrzucane było do sieci. Dziś nie tylko uczestnicy protestów muszą nagrywać podobne filmy. Także osoby, które np. subskrybowały kanały uznane za ekstremistyczne, członkowie społeczności LGBTQI+ zmuszani są do podobnych publicznych przeprosin. Zawsze to jest strasznie upokarzające.
Alex: Obrońcy praw człowieka dysponują informacjami, że służby bezpieczeństwa zbierają dane na temat osób trans, lesbijek, gejów czy osób niebinarnych. Tłumaczą to tym, że ta grupa może był zaangażowana w protesty, zatem zbierają informacje, żeby ludzi kontrolować. Słowem, postrzegają osoby LGBTQI+ jako wrogów kraju.
Zatrzymajmy się chwilę na waszej historii. Opowiedzcie, jak się spotkaliście i jak podjęliście decyzję o emigracji?
Andriej: To długa historia. Od momentu spotkania do wyjazdu minęło 14 lat. Byłem studentem designu na Państwowym Uniwersytecie Białoruskim, mieszkałem w Białorusi. Alex mieszkał w Moskwie, też studiował. Spotkaliśmy się na łamach internetowego pisma.
Alex: To rodzaj internetowego dziennika.
Andriej: Pisaliśmy posty, komentowaliśmy wpisy innych osób, także swoje, ale długo wstydziliśmy się zacząć rozmowę. Ale jak zaczęliśmy, to coś między nami zaiskrzyło. Potem Alex odwiedził mnie w Mińsku. Zakochaliśmy się w sobie.
Alex: Pamiętam, że ja się zakochałem, jeszcze zanim się spotkaliśmy. Mama pytała mnie: czy jestem pewien, przecież nigdy go nie widziałem na żywo, jedynie kilka zdjęć. Ale byłem przekonany, że wszystko będzie dobrze.
Andriej: Pamiętam, że twoja mama obawiała się, że jak pojedziesz do Białorusi, to będziesz miał problemy na granicy, bo nosiłeś wtedy dżinsy z dziurami, wyglądał jak punk.
Alex: To trochę o tym, jak osoby w Rosji postrzegają Białoruś. Nie było żądnych problemów, ale to pokazuje atmosferę.
Andriej: Kiedy skończyłem uniwersytet w 2011 roku, przeprowadziłem się do Moskwy zdecydowaliśmy się zamieszkać razem.
Alex: To była moja pierwsza relacja homoseksualna. Nigdy sobie nie wyobrażałem, że będę w takiej relacji, że będę tak zakochany. W tym czasie też rozpocząłem pracę nad doktoratem. Moskwa dawała nam więcej możliwości, choć Andriej nie był zwolennikiem przeprowadzki do Rosji.
Dlaczego?
Andriej: Nie chciałem nigdy mieć bliskiego kontaktu z Rosją, bo postrzegałem ten kraj jako okupanta, który odebrał Białorusi niepodległość w czasach ZSRR, uniemożliwił jej niezależny rozwój polityczny i kulturalny, odebrał język.
Alex: pisałem dużo o polityce, chciałem uprawiać niezależne dziennikarstwo. Miałam nadzieję, że coś się zmieni w moim kraju. Przecież w 2011-2012 w Rosji były potężne protesty.
W 2013, kiedy wprowadzono pierwsze prawo skierowane przeciwko osobom LGBTQI+, zaczęliśmy jednak rozmawiać o tym, że być może trzeba będzie wyjechać. Ale ja ciągle mówiłem: nie, ja tu muszę być i walczyć o zmiany. I w 2014 Rosja najechała Krym i zaczęła się pierwsza część wojny. Gazet, w której pisałem, została w Rosji zakazana i znów rozmawialiśmy: może jednak czasy wyjechać. Nadal nie chciałem. W 2016 służby przeszukały mieszkanie mojego kolegi z redakcji kasparov.ru. Znowu podjęliśmy rozmowy: może to już czas wyjechać?
W tym czasie podjęliśmy decyzję o ślubie.
Andriej: Ceremonia była przepiękna. Odbyła się w ratuszu w Kopenhadze.
(na zdjęciu głównym na same górze)
Czy mieliście taki pomył, żeby zostać w Kopenhadze i poprosić o ochronę międzynarodową?
Alex: Pisałem wtedy o sytuacji więźniów politycznych. Byłem z nimi w kontakcie, znałem całe rodziny. Czułem się odpowiedzialny i chciałem doczekać momentu, kiedy będą wolne. Dopiero kiedy rozpoczęła się pełnoskalowa wojna, zrozumiałem, że czas wyruszyć.
Andriej: Dla mnie to był horror. Przez większość wspólnych lat spędzonych w Moskwie byłem w totalnej depresji, żyłem jak zamknięty w walizce. Na koniec, cztery lata przed naszym wyjazdem, odkryłem, że to jest moje życie, że chcę je przeżyć. Otworzyłem studio, tworzyłem ceramikę. W końcu jednak spotkałem tu wielu wspaniałych ludzi, może to nie była miłość do Moskwy, ale poczułem silną więź. I wtedy trzeba było wyjechać.
Alex: był luty 2022, zaczęła się wojna i było jasne, że nie możemy mieszkać dalej w Rosji.
A co z twoją pracą Alex? Mówiłeś, że w 2014 zamknięto gazetę?
Alex: Działała nadal w internecie. Właściciel to Garii Kasparow, znany szachista, opozycjonista. Ta gazeta to kasparov.ru. W 2014 r. nie wiedzieliśmy, co będzie dalej. Represje powoli narastały.
Czyli w końcu dojrzeliście do decyzji o wyjeździe?
Alex: Braliśmy pod uwagę kraje, do których wyjazd można by zorganizować szybko. Myśleliśmy najpierw o Gruzji, potem o wizie humanitarnej w Niemczech, ale robiło się coraz gorzej, a rząd zapowiedział mobilizację. Na wizę humanitarną nie mieliśmy czasu.
W końcu trafiliście do Bułgarii. Co dalej?
Alex: Bułgarski system nie tylko nie widzi nas jako rodziny, ale nawet nie widzi związku między nami.
Po półtora roku ja dostałem decyzję o nadaniu statusu uchodźcy. W decyzji nie było żadnych szczegółowych wyjaśnień. Andriej też dostał decyzję, jeszcze przede mną, ale była negatywna.
Andriej: Nie wiem, może mogłem opowiadać więcej o sytuacji w Białorusi, ale po mnie wnioskował o ochronę inny Białorusin z bardzo mocną historią, był członkiem sztabu jednego z kontrkandydatów w wyborach. On też nie dostał ochrony.
Jak to rozumiecie? Czy chodzi o represje wobec osób LGBTQI+? Czy może system azylowy w Bułgarii nie działa prawidłowo?
Alex: Agencja do Spraw Uchodźców w ogóle nie jest zainteresowana przyznawaniem ochrony komukolwiek. Wszystkie sprawy z Białorusi i Rosji, sprawy aktywistów są bardzo mocne. Są w swoim kraju prześladowani z powodów politycznych i dostają odmowy. Myślę, że w strukturach urzędu pracują osoby o przekonaniach prorosyjskich. Znamy aktywistę, który przyjechał do Bułgarii przed nami i dostał odmowę. W uzasadnieniu napisano: „Putin powiedział, że Rosja jest krajem bezpiecznym”.
Andriej: Znamy wiele spraw jak choćby sprawa Abdulrahmana Al-Khalidi (zatrzymanego w Bułgarii saudyjskiego obrońcę praw człowieka) i nie tylko. Patrzyliśmy na statystyki jak wielu osobom z Syrii, Afganistanu, Iraku odmawia się ochrony. Nawet nie wyobrażałem sobie, że można osobom z tych krajów odmówić ochrony.
Witamy w Europie.
Antropolożka kultury/etnografka (UW), artystka działająca w obszarze sztuki opowiadania. Współpracuje z siecią Badacze i Badaczki na Granicy www.bbng.org. Aktywistka na granicy.
Antropolożka kultury/etnografka (UW), artystka działająca w obszarze sztuki opowiadania. Współpracuje z siecią Badacze i Badaczki na Granicy www.bbng.org. Aktywistka na granicy.
Komentarze