Rząd robi wysłuchanie publiczne w sprawie polityki migracyjnej. Można powiedzieć, że to musztarda po obiedzie. Polityka migracyjna została już przecież przez rząd przyjęta. Ale dużo zależy też od tego, co się stanie 25 listopada. Kto się zgłosi do debaty, kto będzie ją oglądał. Tak naprawdę, wszystko zależy od Ciebie, Czytelniczko i Czytelniku
Czy udział w wysłuchaniu ma sens, skoro władza już podjęła decyzję? Czy przypadkiem nie będzie to sposób na zalegalizowanie polityki migracyjnej w takiej formie, jaka ona już jest?
Zastanawialiśmy się nad tym w redakcji OKO.press. Prezentujemy dwa odrębne głosy.
Ilustruje je zdjęcie z obywatelskiego wysłuchania publicznego w sprawie PiS-owskiej ustawy o Sądzie Najwyższym. Odbyło się 17 lipca 2017 roku, w czasie wielkich protestów w obronie sądów. Można powiedzieć, że zupełnie nic nie dało – PiS zrobił z Sądem Najwyższym prawie wszystko, co chciał. Ostatecznie jednak udało się nam sądy obronić w Polsce. Tyle że nie przesądziło o tym jedynie tamto wysłuchanie, ale praca i aktywność tysięcy obywatelek i obywateli.
Dokument „Odzyskać kontrolę. Zapewnić bezpieczeństwo. Kompleksowa i odpowiedzialna strategia migracyjna Polski na lata 2025-2030” rząd przyjął 15 października 2024. Dyskutować o nim mamy 25 listopada, w poniedziałek od godz. 10:00 do 17:00. Ale – UWAGA – zapisywać się trzeba teraz, do północy w środę 20 listopada. Wysłuchanie odbędzie się z Centrum Nauki Kopernik w Warszawie, ale możliwe jest też uczestnictwo zdalne.
Za operację odpowiada Fundacja Stocznia, której eksperci od lat zajmują się promowaniem i wdrażaniem metod partycypacji społecznej.
Piszą oni w zaproszeniu do wysłuchania publicznego: „Projekt tego dokumentu [Polityki migracyjnej], pomimo swojej wagi, nie był przedmiotem konsultacji publicznych. W przestrzeni publicznej pojawiło się więc wiele głosów krytykujących taki stan rzeczy. Jednym z nich był list 38 organizacji społecznych skierowany do Adriany Porowskiej, ministry ds. społeczeństwa obywatelskiego”.
Wysłuchanie publiczne jest odpowiedzią na tamten list. Gospodarzami wydarzenia są
Zatem jest to wysłuchanie publiczne współorganizowane przez władze – do tej pory były robione oddolnie, przez organizacje społeczne.
"Zakładamy, że jest to pierwszy krok służący przeprowadzeniu szerszego zbiorowego namysłu i rozmowy przynajmniej na etapie projektowania sposobów wdrażania strategii. Polityka migracyjna wzbudza wiele emocji – piszą organizatorzy. – Jest to temat ważny dla wielu osób, mający długofalowe konsekwencje.
Dyskusja o polityce migracyjnej to także rozmowa o modelu społeczeństwa, którego chcemy, rynku pracy, edukacji, demografii, ale też odpowiedzialności globalnej.
Istotą wysłuchania jest dopuszczenie do wyrażenia swojej opinii wszystkich (osób i instytucji), którzy sami uznają, że mają istotne argumenty w sprawie. Mogą w tym przedsięwzięciu brać udział (jako mówcy i słuchacze) wszyscy, którzy wyrażą takie życzenie i zaakceptują reguły zawarte w regulaminie wysłuchania.
Wysłuchanie zapobiegać ma sytuacji, w której ważne argumenty dotyczące spraw publicznych pojawiają się jedynie w gronie decydentów lub wskazanych przez nich środowisk politycznych, lub eksperckich.
Na wstępie od razu powiem – nie chcę nikogo do wysłuchania obywatelskiego zniechęcać. Jako redaktorce naczelnej obywatelskiego medium nawet mi nie wypada. OKO.press zawsze stoi po stronie obywateli i obywatelek, i popiera wszelkie inicjatywy, które pozwalają obywatelom i obywatelkom zabrać głos, zająć stanowisko, dyskutować. Szczególnie na ważne dla całego kraju tematy. A takim jest polityka migracyjna. Możliwość zabrania głosu jest zawsze słuszna.
A jednak – po doświadczeniach z innymi wysłuchaniami, mam wątpliwości.
Po pierwsze, to konkretne wysłuchanie publiczne odbywa się w dziwnym, bezsensownym momencie. Po tym, jak władza przyjęła ogólny dokument programowy (nie konsultując go w żaden sposób ze stroną społeczną, czy z ekspertami, a jedynie wysyłając ogólną ankietę do zainteresowanych aktorów – samorządów, NGOsów), ale przed prezentacją konkretnych projektów ustaw, które tę strategię będą wprowadzać w życie.
Co zatem my, obywatelki, mamy opiniować? Przyjętą już przez rząd strategię (która przecież nie ulegnie już zmianie, bo jest za późno), czy dokumenty implementacyjne, których jeszcze nie ma? Jeżeli władza chce mi na poważnie zadać pytanie, to chcę mieć poczucie, że jest skłonna zmienić swoje (niekoniecznie to zrobi, ale muszę mieć poczucie, że jest taka szansa).
Po drugie, kształt wysłuchania publicznego sprawia, że wybrzmiewają głosy skrajne – tak było w przypadku aborcji. Głosy te za sobą nie dyskutują, nie wchodzą w polemikę, która mogłaby pomóc wyłonić jakiś konsensus lub wzajemne zrozumienie. Co więcej, głosy te nie mają żadnej struktury, np. nie mają odpowiedzieć na konkretne pytania, nie mają obowiązku przedstawienia konkretnych tez, hipotez, wyników badań itp.
Każdy/a powie swoje i odejdzie, nie konfrontując tego z innym zdaniem. Pamiętacie wielogodzinne wysłuchanie w sprawie aborcji (maj 2024 roku)? Najwytrwalsze dziennikarki nie dały rady – ja odpuściłam po 4. godzinie, przy kolejnej wzmiance o Adolfie Hitlerze. Oczywiście, migracja nie musi generować takich skrajnych opinii. Ale może – rasistowskie, ksenofobiczne głosy dotyczące osób migrujących pojawiają się w przestrzeni publicznej coraz częściej i zapewne wybrzmią i tym razem. Po co? Czy to nas przybliży do rozwiązania problemu? Nie.
Po trzecie wreszcie, sensem publicznej debaty na ważny temat jest to, żeby władza wzięła obywatelskie (i eksperckie) głosy pod uwagę. Chociaż je rozważyła i odpowiedziała na nie. Co mamy tutaj? Jak zaznaczyłam wcześniej, czas na konsultacje minął lub jeszcze nie nadszedł. Władza nie tylko nie musi tych głosów słuchać, ale nie musi na nie nawet formalnie odpowiadać. Oznacza to, że na początku wystąpi ministra społeczeństwa obywatelskiego Adriana Porowska i powie, że właśnie uczestniczymy w festiwalu społeczeństwa obywatelskiego. Powie, że władza słucha, a społeczeństwo jest aktywne. Powie, że PiS tak nie robił i dlatego właśnie Polki i Polacy postawili na koalicję 15 października. Po wysłuchaniu wszyscy pójdą do domu, a w polityce migracyjnej nic się nie zmieni.
Takie wysłuchanie to złudzenie, że ktoś nas słucha i jednocześnie dobry PR dla władzy.
Jest jednak iskierka nadziei. Jest nią pierwsza część wysłuchania, czyli głosy organizacji społecznych, które specjalizują się w migracjach. To szansa na to, by chociaż opinia publiczna (i władza!) usłyszała głos ekspertów – opinie i analizy oparte na faktach, badaniach, doświadczeniach innych krajów. Usłyszała narrację inną niż tę, którą na temat migracji serwują nam rządzący. Jeżeli to się uda, to znaczy, że wysłuchanie nie poszło na marne.
Rządowy dokument definiujący politykę migracyjną Polski, jak się można domyślać, powstał na podstawie analiz danych, w tym sondaży. Władza jest pewna swego, bo obywatele pytani przez ankieterów powiedzieli, że tego właśnie chcą: ograniczania prawa do azylu, obrony przed „obcymi”, ochrony tak niedawno uzyskanego dobrobytu.
Prawo stanowione na podstawie sondaży jest jednak ułomne. Wie to każdy, kto kiedykolwiek odpowiadał na pytanie ankietera (mnie zdarzyło się to dwa razy: raz byłam odpytywana o to, jaki jest mój ulubiony producent groszku konserwowego, a raz – na kogo zagłosuję. W obu przypadkach odpowiedziałam coś bez sensu, bo rozważania o groszku oraz decyzje polityczne nie były w tym czasie na liście moich priorytetów).
Prawo oparte na sondażach utrwala w ludziach najgorsze stereotypy i uprzedzenia.
Ale demokracja ma inne, lepsze metody. Nalezą do nich m.in. konsultacje, panele obywatelskie i właśnie wysłuchania publiczne. O wszystkie walczy od lat Fundacja Stocznia. Ta właśnie, która organizuje to wysłuchanie. Choć każde takie przedsięwzięcie z osobna może wyglądać na walkę z wiatrakami (jak wysłuchanie w sprawie SN albo w sprawie aborcji), razem, krok po kroku zmieniają rzeczywistość.
W końcu po latach zaniechań do rządu wróciły przecież konsultacje projektów ustaw, a Sejm uruchomił niesłychanie nowoczesne narzędzie do zbierania uwag o projektach poselskich.
Źle przygotowane, zlekceważone przez opinię publiczną, ściągnie tylko osoby o najlepiej sprecyzowanych, radykalnych poglądach. Władza dostanie właśnie to, na co liczy – na tłumne głosy odbiegające od tego, co pokazują sondaże. Będzie miała dowód, że rację miał minister Sienkiewicz, nazywając Annę Błaszczak-Banasiak szefową Amnesty International, prawniczkę o wielkim dorobku w zakresie praw człowieka, “odklejoną od rzeczywistości".
Wysłuchanie publiczne może jednak też pokazać, że temat jest ważny, a argumenty różne. A zaangażowani obywatele mają więcej dopowiedzenia niż w sondażu. Mogą mieć pomysły i uwagi, na które władza nie wpadła.
Wysłuchanie publiczne niczego rzeczywiście nie rozstrzyga. Ale uczy rozmowy. Zabierania głosu w sposób zdyscyplinowany. I słuchania innych. Co więcej, ponieważ to wysłuchanie współorganizuje rząd, to mamy też tu obietnicę, że władza odpowie na głosy przedstawione w czasie wysłuchania.
Jakie to będą odpowiedzi, zależy od pytań.
Im pełniejsza reprezentacja poglądów będzie w tej debacie, tym lepiej. Nie o zgodność poglądów tu chodzi. Wręcz przeciwnie: chodzi o pokazanie, że temat jest ważny, że nie jest specjalistyczny. Że dotyczy nas wszystkich, naszej przyszłości, przyszłości Europy i świata. Polityka migracyjna to nie rządowy papier – to temat do dyskusji dla obywatelek i obywateli.
Zapisać można się tu: https://www.wysluchanieobywatelskie.pl/
Obie autorki tekstu zapisały się już – jako obserwatorki (wysłuchanie przewiduje dwie rolę: zabierającego głos i uczestnika-słuchacza). Można uczestniczyć zdalnie.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.
Komentarze