„Będziemy konsekwentni w zakresie naszego stanowiska i inaczej niż pozostałe dwie partie tworzące rząd, czyli PiS i Porozumienie, w Sejmie będziemy głosować przeciwko tym ustaleniom szczytu, przeciwko Funduszowi, który jest elementem pakietu ustaleń” – zapowiedział minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro po tym, jak na szczycie UE 10-11 grudnia 2020 polski rząd wycofał weto do budżetu UE.
Ziobro i jego partia – Solidarna Polska – decyzję premiera uważają za błędną. Bo Mateusz Morawiecki jednocześnie zgodził się na przyjęcie rozporządzenia wiążącego wypłaty z budżetu Unii z praworządnością.
„Rozporządzenie to stwarza realne zagrożenie dla polskiej suwerenności, bardzo daleko idąc, może pozwolić Komisji Europejskiej radykalnie tę suwerenność ograniczać, ograniczać też mechanizmy polskiej demokracji, odbierając de facto polskim obywatelom prawo do zajmowania stanowiska w formie wyborów” – przestrzegał Ziobro.
Mimo to ziobryści zdecydowali się pozostać w koalicji Zjednoczonej Prawicy. Zapowiadają zarazem, że w Sejmie zagłosują przeciwko porozumieniu ze szczytu UE.
Zarówno wieloletni budżet Unii na lata 2021-2027 jak i rozporządzenie „pieniądze za praworządność” nie wymagają już żadnej zgody ze strony polskiego parlamentu. Wejdą w życie bez względu na sprzeciw Ziobry. Sejm i Senat będą natomiast uczestniczyć w ratyfikacji decyzji o tzw. zasobach własnych UE.
Bez zgody parlamentów wszystkich państw członkowskich, Unia nie będzie mogła zaciągnąć kredytów i utworzyć Funduszu Odbudowy. Jak postąpi PiS? Czy Zbigniew Ziobro zdoła coś ugrać?
Unia potrzebuje większego skarbca
Jak pisaliśmy w OKO.press, państwa członkowskie zamierzają dodać do tradycyjnego budżetu UE Fundusz Odbudowy – 750 mld euro, w czym 390 mld euro grantów i 360 tanich pożyczek. Celem ma być wsparcie Europy w walce z koronakryzysem.
Żeby sfinansować tak ambitny plan, Unia potrzebować będzie gruntownej reformy tzw. zasobów własnych, czyli źródeł finansowania UE. Dziś są to składki państw członkowskich, wpływy z VAT, cła i dochody z kar finansowych.
Do niedawna pułap zasobów własnych był na sztywno określony na poziomie 1,2 proc. unijnego dochodu narodowego brutto (DNB). Pułap pokazuje, ile pieniędzy UE może maksymalnie pozyskać. Oraz ile następnie może wydać, bo jej budżet nie przewiduje powstania deficytu.
W czasie kryzysu finansowego (2008-2010) Unia zwiększyła pułap do 1,4 proc. DNB. Obecne porozumienie mówi, że państwa członkowskie podniosą go jeszcze wyżej – do 2 proc. Bo bez tego Komisja nie będzie mogła zaciągnąć pożyczek na Fundusz Odbudowy.
Zwiększenie pułapu zależeć będzie od zgody parlamentów krajowych, a w niektórych krajach także parlamentów regionalnych. W całej Europie w najbliższych miesiącach odbędzie się bezprecedensowa dyskusja polityczna.
„Rządy podjęły już jednomyślną decyzję, ale parlamenty mogą chcieć to przeanalizować. Unia zamierza przecież zaciągnąć wspólny dług i będzie spłacać go przez lata. Oprócz pułapu dochodów własnych w decyzji są rabaty dla niektórych państw członkowskich, a także nowe źródła finansowania np. opłata od plastiku. O tym wszystkim będą toczyć się poważne dyskusje. Chodzi o przyszłość Unii” – tłumaczy OKO.press Jan Olbrycht, eurodeputowany PO zasiadający w komisji budżetowej Parlamentu Europejskiego.
„Powstaje pytanie, jak szybko rządy przekażą posłom decyzję Rady. A potem, czy posłowie będą tę debatę przeciągać. To pytanie o charakterze politycznym, także w Polsce, gdzie część posłów jest niechętna pogłębianiu współpracy w UE” – uważa Olbrycht.
Ratyfikacja jak przy umowie międzynarodowej
Jak procedura ratyfikacji w Polsce będzie wyglądała od strony formalnej?
Zgodnie z art. 12 ust. 2a ustawy o umowach międzynarodowych decyzja o zasobach własnych UE wymaga ratyfikacji za zgodą polskiego parlamentu wyrażoną w ustawie.
Projekt takiej ustawy składa w Sejmie minister ds. europejskich (niegdyś w MSZ, obecnie w Kancelarii Premiera). Zazwyczaj jej treść ogranicza się do stwierdzenia, że „wyraża się zgodę” na dokonanie przez prezydenta ratyfikacji decyzji Rady. Ustawa wchodzi w życie po 14 dniach od ogłoszenia.
Projekt ustawy musi przejść typową procedurę – kieruje się go pod obrady sejmowych Komisji Finansów Publicznych oraz Spraw Zagranicznych. Musi także przejść trzy czytania na sali sejmowej.
Następnie Sejm głosuje nad projektem zwykłą większością głosów. Gdy zgodzi się Sejm, takim samym sposobem głosuje także Senat. Potem ustawa trafia do prezydenta.
Zdaniem Jana Olbrychta, w wersji optymistycznej, zakładającej maksymalny pośpiech parlamentów państw członkowskich i szybki sukces w pozyskiwaniu pieniędzy na rynkach finansowych przez KE, Unii powinno udać się uruchomić Fundusz Odbudowy w trzecim kwartale 2021 roku.
Ziobro nie powstrzyma ratyfikacji
Zgoda Sejmu wymaga, głosowanie odbyło się w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Większość musi być za.
Rządząca koalicja Zjednoczonej Prawicy ma w izbie niższej 234 posłów.
Rzeczniczka PiS Anita Czerwińska potwierdziła ostatnio, że partia Jarosława Kaczyńskiego poprze decyzję o zasobach własnych. Zgodę zapowiedziały także władze Porozumienia Jarosława Gowina.
Zbigniew Ziobro zapewnia natomiast, że jego partia – Solidarna Polska – będzie głosować przeciw. Po odjęciu 19 ziobrystów, PiS pozostanie 215 głosów. Jeśli groźby Ziobry się potwierdzą, PiS będzie musiało wesprzeć co najmniej 16 posłów opozycji.
Gdy decyzję o zasobach własnych ratyfikowano ostatnio w kwietniu 2015 roku, „za” głosował zgodnie niemal cały Sejm. Tym razem większość opozycji zapowiedziała już, że wesprze rząd, bo zgoda na zasoby własne jest ściśle powiązana z utworzeniem Funduszu Odbudowy UE.
„Za” mają zagłosować kluby Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i PSL. Waha się natomiast Konfederacja. „Prawdopodobnie będziemy mieli sceptyczny stosunek do tego” – powiedział PAP szef koła Konfederacji Jakub Kulesza.
Na szali będzie ogromna finansowa pomoc dla Polek i Polaków. W sumie Polska ma dostać ok. 60 mld euro, z czego ok. 27 mld w formie grantów, a reszta w formie tanich pożyczek.
Więcej Unii w Unii
W całej dyskusji chodzi o coś więcej niż pieniądze. Zgoda na wspólne zadłużenie na lata zwiąże ze sobą państwa członkowskie UE i będzie krokiem ku bardziej zjednoczonej Unii. Poniekąd trafnie zdiagnozował to zresztą minister Ziobro.
„Ich celem, elit unijnych, jest budowa Europy federacyjnej […] My podejmujemy działania takie, by twardą polityką, a nie polityką uległości, walczyć. Nie będzie uległości i budowy państwa federacyjnego kosztem suwerennej Polski” – mówił na konferencji 12 grudnia 2020.
Wchodzenie na nowe poziomy współpracy to nie przypadek, a cel zapisany w traktatach. Przystępując do UE, Polska również zaakceptowała dążenie do „coraz ściślejszego związku” (ang. „ever closer union’). Nasze sondaże pokazują, że za „ściślejszą współpracą w UE i zwiększaniem roli Komisji Europejskiej” opowiada się ponad połowa Polek i Polaków.
Zarazem jednak 1/3 badanych wierzy w antyunijną propagandę serwowaną przez PiS, Solidarną Polskę i Konfederację.
Jeśli PiS zgodnie z zapowiedzią zgodzi się na przyjęcie decyzji o zasobach własnych i utworzenie Funduszu Odbudowy, zaprzeczy własnej narracji o konieczności przemiany UE w luźny związek pod hasłem „Europy Ojczyzn”.
Z jego 5 minut w historii powoli robi się 5 i pół…
A śmietnik historii czeka, klapa już otwarta…
Brexit połamał sobie już wszystkie zęby, a kopista brexitowców Ziobro ciągle jeszcze lansowany. Tępy upór, zawiść i brak doświadczenia politycznego powodujący owczy nacjonalistyczny pęd to nie wszystko, co nim kieruje.
Wystarczy spojrzenie na karierę Ordo Iuris i jej powiązania a rola Solidarnej Polski w rozszczepianiu społeczeństwa i zagarnianiu strategicznych przyczółków władzy jest jasna. Tę rolę spełniają ziobryści wypełniając dyrektywy lefebrystycznych, ultrakatolickich lobbystów.
Wszyscy zwolennicy powstrzymania rozmontowywania demokracji w Polsce mieli nadzieję, że UE nie ugnie się przed polsko-węgierskim weto. Niestety, nacisk Merkel na porozumienie za cenę rozmycia wymogów pod adresem obu rebeliantów doprowadził do zgody wszystkich krajów unijnych na dalsze umacnianie się nieliberalnej "demokracji". Nawet Niderlandy nie chcą już "umierać za Gdańsk". Wyrazy podziwu dla pani Merkel za jej zdolności koncyliacyjne oraz dla pana Zorro za upieranie się przy narodowym anarchizmie. Jeśli jego postawa doprowadziłaby to załamania się polubownego porozumienia wypracowanego przez kanclerz Merkel i zmusiłaby UE do energiczniejszej reakcji na postawę wschodniej Europy to tylko lepiej dla nas wszystkich.
Liberum veto warchołów ziobrowskich? nie ma znaczenia bo będą głosować takze posłowie opozycji. To kolejny populistyczny gest drama queen Ziobro i jego amatorów z poparciem poniżej 1%…
No cóż, to pokazuje wagę Polski dla Europy. Mamy narodowy talent do grania poniżej swojej wagi.
Obok wyrazów podziwu dla pani Merkel mamy wyraźne pytania o stan praworządności w Niemczech i innych krajach unijnych. Był by to jedyny, pozytywny efekt szantażu wetem.
Ziobro działa propagandowo, szykuje sobie miejsce w postpisowym rozdaniu kart. Po raz kolejny powie: "patrzcie, PiS jak zwykle jednym głosem z opozycją". On nie celuje w elektorat progresywny ale walczy o głosy zawiedzionej banksterem części pisu a także o głosy zwolenników konfy.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
Ziobro okazał się podwójnym zerem. Próbował wyjść poza ramy logicznej interpretacji rozporządzenia pieniadze/praworządność. Po łopatologicznych wyjaśnieniach próbuje doprowadzić do unieważnienia. Szanse zerowe. Zwłaszcza, że w UE narasta opór przed Kunktatorski postawa Merkel. Być może kolejnym rządem, tłumaczącym się ze stanu praworządności będzie niemiecki.
Dlaczego w trybie art. 90 Konstytucji?