"Praw i wolności człowieka nie można samowolnie kształtować dla potrzeb jednej ideologii" - argumentują autorzy poselskiego projektu uchwały, m.in.: Zbigniew Ziobro. Potem płynnie przechodzą do samowolnego kształtowania tych praw na potrzeby własnej ideologii.
16 marca w Sejmie został złożony poselski projekt uchwały "w sprawie ochrony podstawowych praw i wolności człowieka". I nie budziłoby to żadnych podejrzeń, gdyby nie grono autorów, a wśród nich: Zbigniew Ziobro, Tadeusz Cymański, Sebastian Kaleta, Marcin Warchoł i Michał Wójcik, którzy nie zasłynęli aktywizmem na rzecz praw człowieka.
Projekt jest odpowiedzią na rezolucją Parlamentu Europejskiego, który ustanawia Unię Strefą Wolności osób LGBTQI. Jak łatwo przewidzieć podstawowe prawa i wolności w rozumieniu autorów poselskiego projektu jest czymś zgoła innym niż ta postulowana przez UE. Nieprzywykłej do mówienia o prawach człowieka prawicy, tekst projektu wyszedł dość bełkotliwie, ale spróbowaliśmy wyciągnąć z niego najistotniejsze tezy i założenia.
Cała propozycja opiera się na obronie tego, co "uznane", i choć precyzyjna definicja nigdy nie pada, to sensu tych mętnych wywodów można się domyślać dzięki pojawiających się w tekście prawicowych kliszach, jak "obrona tradycyjnych wartości" czy "prawo rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z przekonaniami".
Chodzi o Polskę, która nadmiernie chroni jedynie tych, którzy wpisują się w prawicowe wartości. Autorzy upominają też unię, co do jej prawdziwych wartości i tradycji, które "ośmiesza" zajmując się np. równością płci.
Parlament Europejski postanowił odpowiedzieć na polskie "strefy wolne od LGBT" i kampanie nienawiści prowadzona przez rządy Polski i Węgier. Przyjęto rezolucję, zgodnie z którą cała Unia jest "strefą wolności osób LGBTQI".
„Orientacja seksualna i tożsamość płciowa określają to, kim jesteśmy. Nikt nie powinien się ukrywać, by uniknąć prześladowań. Wszyscy obywatele UE są równi, a to oznacza, że muszą żyć w wolności, muszą być bezpieczni” - mówiła podczas debaty w PE sekretarz stanu Rady Europy Ana Paula Zacarias.
Podkreśliła też, że wartości, których bronić ma rezolucja są zapisane w unijnych traktatach, karcie praw podstawowych i europejskim ustawodawstwie, a zatem nie mogą być przedmiotem negocjacji. Komisja Europejska podjęła już zresztą starania, żeby przepisy w krajach członkowskich zostały ujednolicone, tak aby gwarantowały bezpieczeństwo osobom LGBT narażonym dziś na dyskryminację i przestępstwa z nienawiści oraz zapewnić uznanie ich rodzin i związków. Takie cele stawia sobie ogłoszona w listopadzie 2020 r. strategia na rzecz równości LGBTQI.
Dla prawicy, która na nagonce na osoby LGBT zbija polityczny kapitał, to groźne unijne fanaberie. Autorzy złożonego wczoraj poselskiego projektu w wielu słowach próbują rozmyć problem dyskryminacji i walczy w obronie "uznanych" praw człowieka.
"Kierując się konstytucyjnym nakazem poszanowania godności, praw i wolności człowieka" - projekt zaczyna się obiecująco. Po rutynowym wspomnieniu o chrześcijańskich źródłach Europy, przechodzi jednak do sedna: "Sejm Rzeczpospolitej Polskiej wyraża sprzeciw wobec wszelkich działań mających na celu rozpowszechnianie fałszywej wizji tożsamości człowieka, małżeństwa i rodziny".
Autorzy starają się następnie nakreślić, jaka wizja jest prawdziwa i przypominają, że zgodnie z Konstytucją "małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod opieką i ochroną Rzeczpospolitej Polskiej". Rodzina definiowana jest dalej, jako fundament społeczeństwa i "elementarna wspólnota wartości nieodzowna w procesie edukacji i wychowania dzieci, zgodnie z przekonaniami rodziców".
Pobrzmiewa tu wiele wątków, choć są niedopowiedziane. Powoływanie się na konstytucję, żeby uzasadnić zakaz małżeństw par jednopłciowych jest często stosowane przez prawicę, która zapomina, że choć związek kobiety i mężczyzny cieszy się rzeczywiście przywilejem ochrony RP, to inne związki wcale nie są przez to wykluczone.
Nie zapomniano o macierzyństwie, które musiało wybrzmieć w kontekście protestów i europejskiego potępienia dla polskiego zakazu aborcji. Nie zabrakło wzmianki o wychowywaniu "zgodnie z przekonaniami rodziców". Ten postulat był przez prawicę używany jako argument przeciwko edukacji seksualnej w szkołach.
Jest z gruntu fałszywy: odbiera dzieciom zarówno autonomię, jak i prawo do edukacji i dostępu do obiektywnej wiedzy na temat seksualności. Bronioną przez prawicę wolnością wychowania nie cieszą się też rodzice, którzy chcą akurat wychować dziecko w oparciu o rzetelną wiedzę i ograniczyć jego kontakt z religią katolicką.
Zdaniem autorów ich mgliście wyrażony pogląd na rodzinę i wychowanie podziela większość społeczeństwa, "co swój wyraz znajduje w Konstytucji" - zapętlają argumentację. I dlatego Sejm "nie może pozostać obojętny wobec przejawów dyskryminacji przez instytucje Unii Europejskiej ze względu na powszechnie przyjęte wartości i przekonania, a także prób wywierania nieuprawnionej presji na polskie instytucje i społeczeństwo".
Autorzy projektu przywołują konsekwencje takich poczynań UE: "coraz liczniejsze przypadki dyskryminacji w życiu zawodowym" (chodzi prawdopodobnie cały czas o słynne przypadki drukarza z klauzulą sumienia i homofobicznego pracownika IKEA) oraz "próby narzucenia dzieciom agendy ideologicznej podważającej istniejący porządek wartości wbrew woli rodziców".
Odpowiedź może być zdaniem wnioskujących tylko jedna: zobowiązanie rządu i wszystkich istniejących instytucji publicznych do ochrony "obowiązujących w Polsce norm i społecznych obyczajów, które zakorzenione są w chrześcijańskim dziedzictwie narodu i ogólnoludzkich wartości".
Zdecydowane potępienie Sejmu należy się zatem "wszelkim przypadkom naruszania fundamentalnych praw i wolności, zwłaszcza wolności religijnej, wolności słowa i prawa do obrony tradycyjnych przekonań" - uważają wnioskujący.
"Poszanowanie uznanych wartości, godności i praw człowieka jest bezdyskusyjnym warunkiem wolności, samorealizacji, demokracji i praworządności" - dodają i trudno byłoby się z tym nie zgodzić, gdyby nie słowo wytrych - "uznanych". Bo uznanych przez kogo?
Główną myślą niezbyt klarownego wywodu jest założenie, że rzeczy powinny być takie, a nie inne, bo są elementem "istniejącego porządku" lub są "uznane", "zakorzenione" albo "obowiązujące". Przedstawianie innego poglądu. lub choćby wiedzy, to "narzucanie", szczególnie jeśli mowa o dzieciach, które są niepodzielną częścią rodziny, a ich umysł własnością rodziców.
Autorzy projektu deklarują, że uznają wartość modernizacji - rozsądnej, racjonalnej i umiarkowanej, ale potępiają "radykalne zerwanie ciągłości tradycji" w imię "pozbawionego wszelkich korzeni »postępu«".
Przeciw uznanym i zakorzenionym, czyli wiecznym wartościom, które zdaniem autorów projektu podzielają Polacy staje jak zwykle Unia Europejska zagubiona w świecie własnych wartości.
Uchwała ma być aktem uszanowania polskich zasad i wyrażać sprzeciw wobec tych działań Parlamentu Europejskiego, "które godzą w podstawowe prawa unijne oraz podkopują fundamenty Wspólnoty".
Potem następuje zaskakujący zwrot. "Polska zdecydowanie popiera uznanie całej Unii Europejskiej jako obszaru wolności, w taki sposób, aby zapewnić każdemu bez względu na płeć, światopogląd czy orientację seksualną nieskrępowaną swobodę. Dla Polek i Polaków tolerancja zawsze była kwestią zrozumiałą i oczywistą. Fundamentem współżycia w tyglu różnic i odmienności" - roztaczają piękną wizję autorzy projektu. "Natomiast zajmowanie się kwestiami »gender equality« jest ośmieszaniem tradycji europejskiej" - kwitują.
W podobnym tonie zarzuty wobec sytuacji osób LGBT w Polsce odpierał już premier Morawiecki. "Tolerancji nikt nas uczyć nie musi” – deklarował odwołując się do mitycznej polskiej tolerancji, która - jak wyjaśnia na łamach OKO.press Adam Leszczyński była raczej fragmentem naszej historii, a nie regułą.
Inna sprawa, że Polska mogłaby nawet pretendować do miana tolerancyjnej, gdyby prawica nie pompowała nienawiści i nie zbijała kapitału na wykluczeniu używając do tego mediów publicznych. Bezpardonowa kampania nienawiści wobec uchodźców płynnie przeszła w atak na osoby LGBT. Wmówiono Polakom zarówno istnienie ideologii, jak i zagrożenia dla dzieci, które wielu przyjęło z autentyczną obawą.
Autorzy projektu zauważają, że "praw i wolności człowieka nie można samowolnie kształtować dla potrzeb jednej ideologii". To prawda, między innymi dlatego w krajach europejskich dzieci mają prawo do rzetelnej i obiektywnej wiedzy, osoby zachodzące w ciążę do decydowania o swoim ciele, a osoby LGBT tak jak wszyscy inni mogą zawierać małżeństwa i adoptować dzieci.
LGBT+
Prawa człowieka
Sebastian Kaleta
Marcin Warchoł
Michał Wójcik
Zbigniew Ziobro
Ministerstwo Sprawiedliwości
Sejm IX kadencji
dyskryminacja
edukacja seksualna
Strefa wolna od LGBT
strefa wolności LGBTQI
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze