0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Tomasz Pietrzyk / Agencja Wyborcza.plTomasz Pietrzyk / Ag...

18 czerwca na spotkaniu w Gołkowicach Górnych Donald Tusk przytoczył słowa księdza z programu z Radiu Maryja. "Ks. prof. Bielawny w Radio Maryja wypowiedział słowa programu na przyszłość. Powiedział otwarcie to, co PiS wprowadzi w Polsce jeżeli ponownie wygra wyborów. Program jest bardzo prosty: zakaz rozwodów, zakaz środków antykoncepcyjnych, zakaz związków cywilnych poza tym tradycyjnym modelem, i oczywiście pełny zakaz aborcji. Nie miejcie żadnych wątpliwości, że to nie są ekscesy czy incydenty".

Zapytany tego samego dnia o słowa byłego szefa rządu Morawiecki odpowiedział: "Te słowa to jest kłamstwo. Donald Tusk posługuje się kłamstwem w sposób bardzo dowolny i bardzo częsty. (...) Nie tylko nie będzie żadnego zaostrzenia jakichkolwiek przepisów dotyczących tego, o co pani redaktor zapytała, ale

jesteśmy za utrzymaniem kompromisu aborcyjnego w takiej postaci jak się ukształtował,

a w kwestii rozwodów, to w ogóle oczywiście szkoda w jakikolwiek sposób komentować. Jest to jaskrawe kłamstwo, wyssane z palca, typowe zachowanie Donalda Tuska".

Mówi to lider formacji odpowiedzialnej za zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej i wprowadzenie drakońskiego prawa oddalającego Polskę od standardów cywilizowanego świata. Formacji, która tak zwany (na wyrost) kompromis z 1993 r. zlikwidowała. To oczywiście kłamstwo, ale jaki jest jego cel? Czy premier właśnie zaprezentował nową przedwyborczą narrację PiS o aborcji?

Nowa propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. W cyklu „Sobota prawdę ci powie” znajdziecie fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

Kompromis na 10 proc.

W październiku 2020 r. Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej - na życzenie PiS - zaostrzył prawo aborcyjne w Polsce. Jedna z trzech przesłanek do legalnego przerwania ciąży została usunięta - aborcja była możliwa, gdy płód był ciężko lub nieuleczalnie chory. To z tego powodu przeprowadzano najwięcej ustawowych aborcji:

  • w 2020 r. z 1076 legalnych aborcji 1053 (98 proc.) było spowodowanych chorobą płodu.
  • w 2019 z 1110 legalnych aborcji 1074 (97 proc.) było spowodowanych chorobą płodu,
  • w 2018 r. z 1076 legalnych aborcji 1053 (98 proc.) było spowodowanych chorobą płodu.

Teoretycznie stoi za tym - niezależny w założeniu - Trybunał, jednak w warunkach państwa PiS jest jasne, że wyrok zapadł na życzenie rządzącej partii. Wniosek do TK skierowali zresztą posłowie PiS.

Jesteśmy za utrzymaniem kompromisu aborcyjnego w takiej postaci jak się ukształtował

Konferencja w Ostrowie,18 czerwca 2022

Sprawdziliśmy

Nie ma żadnego nowego kompromisu aborcyjnego po wyroku TK Przyłębskiej

Po wyroku TK Julii Przyłębskiej przez Polskę przetoczyły się potężne protesty przeciwko zaostrzeniu ustawy. Nowe prawo w sondażach popiera ok. 10-15 proc. Polek i Polaków, w zależności od sondażu i pytania.

Na przykład w sondażu Ipsos dla OKO.press z grudnia 2018 r. na pytanie "Czy kobieta powinna mieć prawo do przerwania ciąży, gdy badania wskazują na ciężkie i nieodwracalne uszkodzenie płodu lub nieuleczalną chorobę zagrażającą jego życiu?" 78 proc. osób odpowiedziało TAK. 14 proc. było przeciwnych.

Przeczytaj także:

Jeszcze mniej osób w sondażach Ipsos opowiadało się za zaostrzeniem ustawy (tej z 1993 r.):

Aborcja IPSOS porównanie pięciu badań
Aborcja IPSOS porównanie pięciu badań

Historię wyników w sondażach od lat 90 opisywaliśmy tutaj:

66 proc. za aborcją do 12. tygodnia

10-15 proc. popierających zaostrzenie ustawy (co nastąpiło w 2020 r.) to żaden kompromis, ale - z punktu widzenia PiS - jest jeszcze gorzej. W latach 2016-2018 r. - jak widać w sondażach Ipsos - poparcie dla liberalizacji ustawy waha się od 37 proc. do 42 proc. Najwięcej osób (41-47 proc.) opowiada się za ustawą z 1993 r.

We wrześniu 2016 r. środowiska fundamentalistyczne próbowały zaostrzyć ustawę, Sejm odrzucił jednak zmiany pod wpływem ogromnego spontanicznego ruchu - Czarnego Protestu.

W kwietniu 2018 r. w sondażu Ipsos zapytaliśmy: "Proszę sobie wyobrazić, że Pana/Pani bliska znajoma chce przerwać ciążę z powodu trudnej sytuacji osobistej. Czy uważa Pan\i, że prawo nie powinno jej tego zakazywać/prawo powinno jej tego zakazywać".

Wówczas 55 proc. uznało, że prawo nie powinno tego kobiecie zakazać. Wyniki opisywaliśmy tutaj:

W lutym 2019 r. na pytanie, czy kobieta powinna mieć prawo do przerwania ciąży do 12. tygodnia ciąży, 53 proc. odpowiedziało TAK:

Wtedy przyszedł październik 2020 r. i zaostrzenie ustawy przez TK. Do ostatniej chwili wydawało się, że wobec tak dużego sprzeciwu wobec zmian PiS się do tego nie posunie. Ale zrobił to. W grudniu 2020 r. - dwa miesiące po wyroku - zapytaliśmy znowu o to samo - czy kobieta powinna mieć prawo do przerwania ciąży do 12 tygodnia ciąży. 66 proc. powiedziało TAK. Ten wynik powtórzył się w maju 2022 r:

Co jednak istotne - w porównaniu z grudniem 2020 r. w maju 2022 r. wzrósł odsetek popierających prawo do aborcji w elektoracie PiS. I to wzrósł o 10 pkt procentowych! W grudniu 2020 r. 24 proc. wyborców PiS powiedziało TAK, w maju 2022 r. - 34 proc.

Te 66 proc. i 34 proc. własnego elektoratu PiS zignorował w nocy z 22 na 23 czerwca 2022 r. W debacie nad obywatelskim projektem "Legalna aborcja. Bez kompromisów" wzięło udział kilkunastu posłów PiS, prawa strona sali świeciła pustkami. Gdy Natalia Broniarczyk z komitetu inicjatywy ustawodawczej odpowiadała na pytania posłów, z PiS-u na sali już nikt nie został.

23 czerwca projekt oczywiście przepadł, bez dopuszczenia do dyskusji w komisjach.

Kompromis dla 13 osób (a nawet 10)

Do tej pory kompromisem nazywaliśmy zresztą już kilka różnych ustaw ograniczających prawo kobiet do aborcji. Jednak nazwanie obecnego drakońskiego prawa, które zagraża życiu i zdrowiu kobiet "kompromisem" jest wyjątkowo bezczelne.

Po pierwsze, jak pokazaliśmy wyżej w sondażach, nie zgadza się z nim co najmniej 80 proc. Polaków.

Po drugie, nikt z nikim, a już szczególnie z osobami najbardziej zainteresowanymi, czyli rodzącymi, nie dyskutował na ten temat. Ustawa nie została nawet uchwalona przez Sejm, który mógłby zasłonić się faktem, że został wybrany przez Polki i Polaków.

Decyzję podjął jeden człowiek, Jarosław Kaczyński. Nawet zresztą gdybyśmy uznali, że Trybunał Przyłębskiej jest niezależny i podejmuje decyzje bez ingerencji politycznej, nadal jest to decyzja 13 osób - sędziów TK Julii Przyłębskiej. A z 13 osób trzy zgłosiły zdanie odrębne.

Po trzecie, nie odbyła się na ten temat żadna publiczna debata.

Po czwarte wreszcie, kompromis zakłada, że można negocjować. Tymczasem w narracji rządzących zaostrzenie ustawy było nieuniknione, bo ta z 1993 r. była niezgodna z Konstytucją. A jeżeli coś jest niezgodne z konstytucją, to nie może być przedmiotem żadnego kompromisu, prawda? To kwestia prawa, a nie "ideologii", jak powiedział 22 czerwca rzecznik rządu.

Rozbrajaliśmy jego wypowiedź tutaj:

Wygląda na to, że PiS postanowił zmiękczyć narrację naokoło aborcji i wmówić wyborcom, że to, co tak naprawdę jest wprowadzonym siłą złamaniem praw człowieka oraz zagraża życiu i zdrowiu kobiet, jest wynikiem jakiejś umowy społecznej.

PiS zresztą myli się w zeznaniach - w listopadzie 2020 r., po decyzji TK Przyłębskiej, prezydent Duda zaproponował swój własny "kompromis" - zezwolenie na aborcję, gdy wada płodu jest letalna. Gdy "przesłanki medyczne wskazują na wysokie prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się martwe albo obarczone nieuleczalną chorobą lub wadą, prowadzącą niechybnie i bezpośrednio do śmierci dziecka, bez względu na zastosowane działania terapeutyczne". Ale przesłanka nie objęłaby np. Zespołu Downa. W oświadczeniu Duda podkreślił wtedy, że to "oddaje istotę tzw. kompromisu aborcyjnego".

Czyli co w końcu jest kompromisem?

Na marginesie - ustawa z 1993 r. to także nie był kompromis

Do niedawna mianem "kompromisu" politycy określali ustawę z 1993 r., która zezwalała na aborcję w trzech przypadkach:

  • gdy zagrożone jest życie lub zdrowie osoby w ciąży,
  • gdy ciąża jest wynikiem gwałtu lub kazirodztwa lub
  • gdy płód jest ciężko i nieuleczalnie chory. Wcześniej obowiązywała ustawa z 1956 r. pozwalająca na aborcję, gdy zachodzą "trudne warunki życiowe" osoby w ciąży.

"Kompromis" z 1993 r. został na krótko zniesiony na przełomie 1996 i 1997 r., gdy dołączono czwartą przesłankę - trudną sytuację ciężarnej. Wartość tego kompromisu widać zresztą po tym, jak liczba aborcji poszybowała wtedy w górę:

Historię ustawy z 1993 r. opisał w OKO.press Witold Mrozek:

Trudno nazwać ją kompromisem - stroną tej decyzji nie byli bowiem obywatele, ale Kościół katolicki. Obywatelki i obywatele protestowali na ulicach i zbierali podpisy pod referendum. Sejm zignorował nie tylko 1,7 mln podpisów pod projektem referendum, ale i sondaże.

A te były jednoznaczne: tuż przed wejściem w życie ustawy, w listopadzie 1992 r. w badaniu CBOS 53 proc. Polek i Polaków popierało prawo do aborcji ze względu na "szczególnie trudną sytuację bytową, materialną lub rodzinną kobiety ciężarnej". Przeciw było jedynie 32 proc.:

W tym samym badaniu aż 74 proc. Polaków opowiedziało się za referendum w sprawie aborcji. A podpisy pod projektem referendum wyrzucono do kosza.

;
Magdalena Chrzczonowicz

Naczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze