Urzędnicy tego lewiatana niszczą kolejne przyczółki demokratycznego społeczeństwa. Zadziwiająca jest szybkość, szerokość i głębokość ran nam - obywatelom i obywatelkom - zadawanych. Ale każdej akcji towarzyszy kontrakcja. Czasem tylko protest, coraz częściej pytanie: co ma być dalej, kiedy skończą się autorytarne rządy
Czy tytuł "Alfabet buntu" nie jest zbyt przerażający czy radykalny? Ale spokojnie, treść jest zgoła niewinna. Zebraliśmy już około 400 sylwetek osób – organizatorek demonstracji, aktywistów ruchów obywatelskich, niepokornych prawników, obrońców przyrody, feministek, osób walczących z dyskryminacją i uprzedzeniami. Jak ich nazywamy, wszelkiego sortu buntowników i buntowniczek. Ostatnio "Alfabet" wzbogacił się o 226 nazwisk "sędziów wolności", zebranych przez Ewę Siedlecką.
"Lista Siedleckiej" stanowi dopełnienie "Alfabetu" i przypomina jaki jest sens tej inicjatywy. Pisze o tym poniżej Rafał Zakrzewski*, dziennikarz "Wyborczej" z opozycyjną przeszłością, członek zespołu Archiwum Osiatyńskiego. "Alfabet" jest wspólną inicjatywą Archiwum Osiatyńskiego, OKO.press, „Polityki” i „Gazety Wyborczej”.
"Alfabet buntu" to wielobarwny kolaż aktywności obywatelskiej za panowania „dobrej zmiany”. Uderza w nim właśnie różnorodność. Walka państwa Jarosława Kaczyńskiego z obywatelkami i obywatelami toczy się na wielu frontach.
Jak szeroko, widać z kategorii wprowadzonych przez autorów „Ab” porządkujących pole bitwy: Antynacjonalizm, Edukacja, Kultura, Niepełnosprawność, Obrona przyrody, Prawa kobiet, Ochrona zdrowia, Prawa LGBTQ, Prawa lokatorskie, Prawa migrantów i uchodźców, Prawa pracownicze, Prawda historyczna, Praworządność, Ruchy Obywatelskie.
Ostatnio dopisaliśmy też Kościół, bo i tutaj toczy się istotny spór o prawdę i prawo dla osób poszkodowanych przez potężna i wpływową instytucję. Pisze o tym Daniel Flis, autor reportaży śledczych, w których tropi przypadki tolerowania księży-pedofilów przez hierarchię Kościoła katolickiego: dostają funkcje administracyjne, obejmują probostwo, wyjeżdżają pracować za granicę. Hierarchowie milczą.
W każdej z tych 15 szuflad znajdziemy bohaterów codziennych zmagań w obronie wartości demokratycznych w czasach, gdy największym zagrożeniem dla polskiej demokracji jest społeczne zniechęcenie, demobilizacja, normalizacja. „Alfabet buntu” ma dać iskrę do działania i impuls do myślenia, jakie państwo budować w przyszłości, jakie pragnienia zaspokoić, jakim różnicom dać swobodny wyraz. Dlatego tym śmielej prosimy Cię o wsparcie projektu:
Jako autor „Kalendarium oporu społeczeństwa obywatelskiego” - również zamieszczonego na stronie Archiwum Osiatyńskiego - chcę podzielić się dwoma spostrzeżeniami dopełniającymi obraz świata przedstawionego w „Ab”.
Pierwsze dotyczy ataku państwa PiS. Nastąpił on pierwszego dnia po przejęciu władzy i trwa do dziś. Urzędnicy tego lewiatana niszczyli i niszczą kolejne zdobycze demokratycznego społeczeństwa. Zadziwiająca jest szybkość, szerokość i głębokość ran nam - obywatelom zadawanych. Ten obraz zniszczenia można dopiero dostrzec, gdy ogarniemy cały okres rządów PiS. Poszczególne działania mogą wydawać się całkiem niegroźne, ale gdy spojrzymy z dystansu trudno mieć jakiekolwiek wątpliwości, jak „dobra zmiana” jest niszcząca.
Drugie spostrzeżenie to skala i szerokość społecznego protestu. To właśnie widzimy w „Ab”. W zasadzie na każdy atak państwa jest obywatelska kontrakcja. Wielotysięczne manifestacje w obronie TK i wolnych sądów, czarne protesty, walka z reformą edukacji - na ulicach i w szkołach, broniące się NGO-sy, obrona wolnych mediów itd. Do tego niezwykle uczciwa i odważna postawa środowiska prawniczego i mądra waleczność rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara, którego szybkie i zdecydowane reakcje na opresyjne działania państwa często alarmowały i opozycję i obywateli. Ważna w tych zmaganiach jest również rola wolnych mediów, które kontrolują postępowanie władz, stając się głosem społeczeństwa obywatelskiego.
To też robi ogromną różnicę w porównaniu np. z Węgrami czy Rosją. W Polsce toczy się wciąż publiczna debata.
Ale wróćmy do naszych bohaterów, niezwykłych zwykłych ludzi, obdarzonych wrażliwością społeczną, reagujących na to co się wokół nich dzieje. Odważnie stawiających opór złu i budujących obszary dobra wspólnego. Często gdzieś w Polsce, w miasteczkach w kilka, kilkanaście osób, a czasem zupełnie samotnie, stają w obronie ważnych dla nich wartości: czy to jest niezawisłość sądów, czy prawa kobiet, czy wycinka drzew, czy prawa LGBTQ, czy pomoc uchodźcom. Godność, jaka towarzyszy tym działaniom, jest umocowana w ich doświadczeniu demokratycznym za III RP, a przede wszystkim w Konstytucji. Bo dzięki działaniom władz dobrej zmiany - konstytucja ożyła. I to nie tylko na ulicznych protestach, czy na pomnikach przebieranych w koszulki KonsTytucJa.
Konstytucja stała się obywatelską tarczą. Odczytywana publicznie uświadomiła nam-obywatelom na czym polega demokratyczne państwo. Można powiedzieć, że każdy protest ma swoje zakorzenienie w zawartych w niej prawach obywatelskich. A nasi buntownicy i buntowniczki dobrze to wyczuwają. „Alfabet” daję nam tylko próbkę tego, co się w Polsce dzieje.
Dziennikarze OKO.press w cyklu autorskich syntez (pod wspólnym nadtytułem "Archiwum Buntu") pokazali nam część tego wachlarza oporu.
Marta K. Nowak pisze o walce z władzą osób z niepełnosprawnościami: „W Sejmie walczyli o godność, bezpieczeństwo i niezależność. Ten bunt dotyczy nas wszystkich, bo jeśli nie urodziliśmy się z niepełnosprawnością, to w każdej chwili możemy ją nabyć. Albo jej dożyć. Do buntu przeciwko państwu, które zapomina o prawach swoich obywateli, musimy stanąć wszyscy i to natychmiast.” (18.XI)
Adam Leszczyński tak opisuje bój o historię:„ W czasach rządu PiS historycy stanęli przed wyborem - albo pisać zgodnie z linią partii, albo ryzykować utratę pracy i narazić się na ataki ze strony rządzących. Wielu wybrało wierność prawdzie historycznej i ponosi tego konsekwencje. (...) »Polityka historyczna« to jeden z filarów rządu PiS i jedno z jego najważniejszych przedsięwzięć. O ile specjaliści od średniowiecza czy Polski nowożytnej mogą (na razie) spać spokojnie, to historycy zajmujący się najnowszą historią Polski znaleźli się na pierwszej linii frontu. Najważniejsze i najbardziej wrażliwe z punktu widzenia władzy pozostają historia II wojny światowej, okresu tuż powojennego oraz Polski Ludowej, od ostatecznego ugruntowania władzy przez komunistów w 1948 roku do Okrągłego Stołu”.
Jakub Szymczak składa hołd tym, którzy własnym ciałem bronią wartości demokratycznych na ulicach: „Dzisiaj, na razie, udaje nam się stawić opór wzrastającej fali nacjonalizmu. A w zasadzie robią to za nas oni, antyfaszyści, antynacjonaliści. Ludzie, którzy swoją niezgodę na wzrost rasizmu, ksenofobii i nacjonalizmu przekuwają w konkretne działania. Blokują marsze radykalnej prawicy, na których ta chce zaznaczyć swoją obecność w przestrzeni publicznej. Garstka odważnych, którzy najgłośniej krzyczą: no pasaran”.
Robert Jurszo tak pisze o tych, którzy nie godzą się na bezmyślne niszczenie przez rządzących otaczającego nas świata natury: „Znoszenie obelg to cena, jaką płaci się w Polsce za miłość do przyrody i zwierząt. (...) Ekoterroryści, sataniści, zieloni naziści. Takimi epitetami szkaluje się aktywistów ekologicznych i działaczy prozwierzęcych. Mowa nienawiści wylewa się głównie z prorządowych mediów, środowiska myśliwych oraz przedsiębiorców futrzarskich. Jestem głęboko przekonany, że właśnie ci ludzie są przyszłością. A nie pogrobowcy jakiejś bieda-teologii »czynienia sobie ziemi poddaną« pokroju Jana Szyszki i rydzykowej świty z Torunia".
Wszystkie te formy oporu bohaterów „Alfabetu buntu” wyrażają
z jednej strony niezgodę na szkodliwe poczynania władzy, a z drugiej pozytywne myślenie, o tym jak naprawić uszkodzoną rzeczywistość.
Stoi za nimi - to oczywiste - poczucie odpowiedzialności za dobro wspólne i odruch solidarnego działania.
W „Alfabecie buntu” wielu naszych bohaterów to ci, którzy nie chcą poddać podstawy demokratycznego państwa prawa - niezawisłych sądów. Fantastycznym dopełnieniem opisu tego pola walki jest książka publicystki prawnej „Polityki” Ewy Siedleckiej „Sędziowie mówią. Zamach PiS na wymiar sprawiedliwości”. Zwycięstwo na tym froncie jest kluczowe dla przyszłości wszystkich obywateli, a szczególnie dla tych niepokornych - z naszego Alfabetu.
Władza próbuje przejąć kontrolę, zastraszyć, upartyjnić wymiar sprawiedliwości, zrobić z niego wygodne narzędzie do tłumienia obywatelskiej krytyki to proces, który już obserwujemy.
Lista „sędziów wolności”, której towarzyszy świetna analiza Siedleckiej - w naturalny sposób dopełnia nasz Alfabet. Są na tej liście sędziowie, którzy wydali wyroki zgodnie z prawem, choć nie po myśli „władzy”; sędziowie szczególnie aktywni w środowisku; i ci, których już spotkały represje.
Docierają do nas sygnały, że znalezienie swego nazwiska na liście "sędziów wolności" jest powodem do dumy i budzi uznanie środowiska. Są jeszcze sądy w Warszawie... i są prawdziwi sędziowie.
Swoim godnym zawodowym zachowaniem zatrzymują niszczenie podstaw demokratycznego państwa i dają nadzieję, że prawo i sprawiedliwość przetrwa pisowską zawieruchę. „Rano 14 listopada 2018 opublikowaliśmy w OKO.press i w Archiwum Osiatyńskiego – listę 156 „wolnych sędziów”. Siedlecka zapowiadała, że lista będzie aktualizowana, ale nie spodziewaliśmy się, że aż tak szybko. Przez cały dzień 14 listopada przybywały nowe nazwiska, obecnie jest ich już 226” - pisał Piotr Pacewicz. Lista zapewne będzie rosła.
I choć „sędziów wolności” nie jest może aż tak wielu - to ponad 2 proc. wszystkich – ale z pewnością to oni nadają ton moralny w środowisku.
Podobnie jest chyba z bohaterami Alfabetu. Dlatego będziemy go uzupełniali, bo chcemy, żeby ci ludzie, którzy kreślą obraz społecznej przyszłości nie czuli się osamotnieni. Oni tworzą ducha nowoczesnego patriotyzmu. Z ich działań powstaje osnowa dla państwa popisowskiego, to forpoczty prawdziwej dobrej zmiany. Dlatego trzeba o nich opowiadać innym. Stanowią kapitał, którego przyszłym rządom nie wolno roztrwonić.
* Rafał Zakrzewski - członek zespołu Archiwum Osiatyńskiego, gdzie prowadzi Kalendarium oporu społeczeństwa obywatelskiego. Redaktor, publicysta, działacz opozycji demokratycznej w czasach PRL, współpracownik Komitetu Obrony Robotników, prasy i wydawnictw podziemnych, wieloletni szef działu krajowego i publicystyki a dziś komentator "Gazety Wyborczej".
A,b,c,d,e… POMÓŻ nam dokończyć Alfabet buntu!
Komentarze