0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Bartosz Bańka / Agencja GazetaBartosz Bańka / Agen...

"Dotrzymam zobowiązań wyborczych, które składałem, choć wielu dzisiaj w to wątpi. Ale ja jestem człowiekiem niezłomnym i jestem człowiekiem wiary" - mówił Andrzej Duda w swoim prezydenckim exposé 6 sierpnia 2015.

Słowo "niezłomny", powód wielu żartów z napuszenia 43-letniego wtedy prezydenta, pojawiło się być może nieprzypadkowo. Cała prawicowa formacja szukała swoich korzeni w nawiązaniu do tradycji "żołnierzy niezłomnych/wyklętych", antykomunistycznego podziemia po II wojnie, które podniesione do rangi legendy miało być jedną z osi polityki historycznej i narzędziem "odkłamywania historii".

Rok później Andrzej Duda pokazał na czym ta "niezłomność" polega. Przypominamy tekst z archiwum O., jak OKO.press.

Sobota

Prawdę Ci Powie

Cykl "SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE" to nowa propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Będziemy rozbrajać mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I pisać o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

Duda na pogrzebie "Inki" i "Zagończyka"

29 sierpnia 2016 roku, kiedy OKO.press miało ledwie 75 dni, opublikowaliśmy piąty fact-checking z ozdobionej fałszometrem wypowiedzi Andrzeja Dudy na pogrzebie pary ofiar represji stalinowskich: Danuty Siedzikówny ps. "Inka" oraz Feliksa Selmanowicza ps. "Zagończyk". Tamto wystąpienie Dudy, który ostatnio przekonuje do siebie nawet polityków i elektoraty opozycji, chluby mu nie przynosi.

Mówiąc wprost, należy do kategorii napuszonych bzdur i wciąż wisi sobie, jakby nigdy nic, na stronie prezydenta.

Proszę państwa, o ile do 1989 roku rządził ustrój tych samych zdrajców, którzy zamordowali "Inkę" i "Zagończyka" to przecież po 1989 roku teoretycznie nie. To jak to się stało, że trzeba było 27 lat czekać, by Polska mogła pochować swoich bohaterów?
Ciała "Inki" i "Zagończyka" odnaleziono dopiero w 2014 roku, a ich tożsamość potwierdzono w 2015 i 2016 roku
wystąpienie na pogrzebie, Gdańsk,28 sierpnia 2016

Prezydent Andrzej Duda najwyraźniej próbował oskarżyć III Rzeczpospolitą o kontynuację komunistycznego wymazywania pamięci o "żołnierzach niezłomnych" (Duda używa tego określenia siedem razy, o "wyklętych" mówi tylko raz). Jego wypowiedź świadczy jednak o braku wiedzy o tym, jak naprawdę było z poszukiwaniem tych ofiar - pisał o tym w OKO.press Stanisław Skarżyński.

Odpowiedź na oskarżycielskie pytanie Andrzeja Dudy jest prosta: pogrzeb odbył się 27 lat po odzyskaniu przez Polskę suwerenności dlatego, że ciała "Inki" i "Zagończyka" odnaleziono dopiero w 2014 roku, a kolejne długie miesiące zajęło potwierdzenie ich tożsamości.

Dopiero 1 marca 2015 roku prezes IPN w Pałacu Prezydenckim ogłosił, że potwierdzona została tożsamość Danuty Siedzikówny. Na wynik ustaleń w sprawie Feliksa Selmanowicza trzeba było czekać jeszcze dłużej - aż do czerwca 2016 roku.

Innymi słowy, opóźnienie pochówku wyniosło w przypadku "Inki" kilkanaście miesięcy, w tym trzy miesiące prezydentury Bronisława Komorowskiego, a cała reszta - Andrzeja Dudy. W przypadku "Zagończyka" za trzymiesięczne opóźnienie (o ile można mówić o opóźnieniu) odpowiadają już tylko władze PiS.

III Rzeczpospolita nie jest tu zasadniczo winna, bo nie mogła ich wcześniej pochować. Ale i tak warto zwrócić uwagę, że oskarżone przez Dudę 27 lat III RP (od 1989 roku) obejmuje też prawicowy rząd Jana Olszewskiego (1991-1992), rząd PiS (z LPR i Samoobroną), z lat 2005-2007, prezydenturę Lecha Kaczyńskiego (2005-2010) oraz prezesurę IPN Janusza Kurtyki (2005-2010). Wszyscy oni w sprawie odnalezienia ciał "Inki" i "Zagończyka" zrobili niewiele.

Winy i zasługi III Rzeczpospolitej

Na samym początku III RP, w 1991 roku Sąd Wojewódzki w Gdańsku unieważnił wyrok śmierci dla "Inki". Sąd uznał, że był on bezprawny, a zapadł "w związku z działalnością Danuty Siedzikówny na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego".

Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar podziemia antykomunistycznego podjął na początku wieku wrocławski IPN oraz Zakład Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Metodę działań poszukiwawczych opracowywał pracownik IPN, dr hab. Krzysztof Szwagrzyk, który prowadził prace ekshumacyjne na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie.

Dokumentem, który pozwolił rozpocząć poszukiwania utajonych mogił na większą skalę, był list intencyjny z listopada 2011 roku, jaki podpisali: prezes IPN Łukasz Kamiński (następca Janusza Kurtyki), sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Kunert oraz minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Kwiatkowski od października 2009 do listopada 2011 roku był ministrem sprawiedliwości w pierwszym rządzie Donalda Tuska (potem w latach 2013-2019 prezesem NIK, od 2019 jest senatorem niezależnym).

Konsekwencją był program badawczy IPN „Poszukiwania nieznanych miejsc pochówku ofiar terroru komunistycznego 1944–1956”. Pełnomocnikiem prezesa IPN do prowadzenia programu został właśnie dr Szwagrzyk.

Prace ekshumacyjne były prowadzone w całej Polsce, m.in. w Gdańsku, gdzie zespół Szwagrzyka 12 września 2014 roku odkrył cztery ciała zakopane pod płytami chodnika na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku. Jedno z nich należało do młodej kobiety.

W mowie pogrzebowej Duda wprowadza "żołnierzy wyklętych" do prawicowego panteonu: "Będziemy pamiętali, na pewno każdego 1 marca o ich święcie, o dniu Żołnierzy Niezłomnych. Państwo, żeby mogło być silne, żeby mogło wychowywać młode pokolenia, musi mieć Bohaterów. Polska ich ma. Ostatnim pokoleniem wielkich Bohaterów, którzy oddali życie za Polskę, są właśnie Żołnierze Niezłomni, są Powstańcy Warszawscy, są wszyscy ci, którzy wtedy walczyli. Najpierw z Niemcami i Sowietami, a potem z komunistami i zdrajcami".

Warto przypomnieć, że projekt ustawy ustanawiającej Dzień Żołnierzy Wyklętych Lech Kaczyński złożył dopiero wiosną 2010 roku, na kilka miesięcy przed wyborami. Po jego tragicznej śmierci Sejm - w tym większość PO-PSL, w lutym 2011 zagłosowała za ustawą, a podpisał ją prezydent Bronisław Komorowski.

Poprzednik Andrzeja Dudy był też inicjatorem innej ustawy, która pozwoliła na przeniesienie grobów umieszczonych ponad ciałami ofiar. Pozwoliło to m.in. kontynuować ekshumacje na słynnej "Łączce".

Ilu było "wyklętych"

Andrzej Duda współtworzył dalej legendę Żołnierzy Wyklętych. Podczas podróży do USA we wrześniu 2016 roku odsłonił pomnik „żołnierzy wyklętych” w Doylestown w Pensylwanii.

To był największy istniejący w tamtym okresie w świecie ruch podziemny bojowy. Setki tysięcy ludzi, przed wszystkim młodych, gotowych ginąć w beznadziejnej sytuacji.
Fałsz. Nie kilkaset, a kilkanaście.
Portal wPolityce.pl,19 września 2016

Autor „Atlasu polskiego podziemia niepodległościowego 1944-1956”, wydanego przez IPN w 2007 roku, prof. Rafał Wnuk, historyk z KUL, powiedział OKO.press, że w latach 1944-1953 przez oddziały partyzanckie przewinęło się w sumie ok. 25 tys. osób. W szczytowym momencie jednocześnie walczyć mogło między 15 a 17 tys. osób.

Nawet gdyby liczyć nie tylko oddziały zbrojne, ale wszystkich zaangażowanych w jakąkolwiek podziemną działalność, to prezydent myliłby się wielokrotnie. Jak mówił prof. Wnuk, takich osób było po wojnie od 100 do 150 tys. osób.

Nie jest też prawdą, że była to największa partyzantka w okresie powojennym. Wietnamski Viet Minh liczył ok. 450 tys. żołnierzy (prowadził wojnę z Francuzami w latach 1946–1954).

Ponad 200 tys. partyzantów walczyło o niepodległość Indonezji w latach 1945–1948. Obie te wojny zakończyły się zwycięstwem partyzantów.

Podobne błędy jak prezydent Duda popełniał już minister Macierewicz (stwierdził, że było 300 tys. „niezłomnych”). Ich zasługi i męczeństwo przeszacowała też premier Szydło.

OKO.press docenia bohaterstwo partyzantów, ale sądzimy, że prawda historyczna jest najważniejsza, a sztuczne pompowanie liczby „niezłomnych” tylko im uwłacza - pisał Adam Leszczyński.

Przeczytaj także:

OKO.press poświęciło polityce historycznej pod hasłem "żołnierzy wyklętych" kilkadziesiąt tekstów. Szczególne zasługi, poza Dudą, ma tu Mateusz Morawiecki (oddawał też hołd Brygadzie Świętokrzyskiej) i Antoni Macierewicz, a także Przemysław Czarnek.

Stopniowo przekaz się rytualizuje. Jak pisał Piotr Osęka, patriotyczna celebra na cześć „żołnierzy wyklętych”, to imitacja wzorów sprzed półwiecza. Polityczne spektakle dzisiejszej władzy są jak niekończący się Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu. Tyle że w tekstach dziarskich pieśni socjalizm zastąpiono Bogiem".

Duda zasłużony dla polskiego fact-checkingu

Andrzej Duda ma wielkie zasługi w dziedzinie szerzenia kłamstw, naciągania rzeczywistości, budowania legend i mitów. W naszym archiwum mamy 90 jego wypowiedzi, które sprawdzaliśmy, i na ogół wypadały mocno na czerwono, niezależnie, czy prezydent mówił o historii, czy o demokracji, ustroju, reformach i polityce PiS, sprawach zagranicznych, ekonomii, ekologii, Unii Europejskiej, imigracji, górnictwie, kobietach, LGBT, Kościele....

Poniżej ciekawy wybór z lipca 2020 roku.

W ostatnich dwóch latach Duda rozczarowuje fact-checkerów, natężenie kłamstw i manipulacji zmniejsza się, prezydent nie wchodzi w niektóre narracje PiS, a nawet je wetuje (lex Czarnek, lex TVN). O sprawach ukraińskich mówi jakby był kimś innym niż tamten Andrzej Duda.

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze