0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Robert Kowalews...

„Widzę to tak” to cykl, w którym od czasu do czasu pozwalamy sobie i autorom zewnętrznym na bardziej publicystyczne podejście do opisu rzeczywistości. Zachęcamy do polemik.

Atak na ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Waldemara Żurka ruszył z konta Jack Strong na portalu X.

Wieczorem w niedzielę 9 listopada 2025 roku zamieścił on wpis: „Nasz News: Jak ustaliliśmy, w telefonie rosyjskiego szpiega Pawła Rubcowa znajdował się kontakt do obecnego ministra sprawiedliwości Waldemara Żurka, a także korespondencja prowadzona za pośrednictwem komunikatorów. Zdaniem naszych informatorów z ABW atmosfera w ministerstwie po dzisiejszych publikacjach gęstnieje z każdą godziną. W kuluarach mówi się o »bliskich konsultacjach« i »niespodziewanych powiązaniach«, których ujawnienie mogłoby zachwiać dalszą przyszłością ministra Żurka”.

Rzekome rewelacje uderzające w Żurka pojawiły się dwa dni po uchyleniu immunitetu byłemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze. Prokuratura Krajowa chce mu postawić 26 zarzutów w związku z aferą Funduszu Sprawiedliwości.

Ziobro obecnie przebywa w Budapeszcie i nie wraca, by stawić się w prokuraturze. Obawia się bowiem zatrzymania i ewentualnego aresztowania przez sąd. Proponuje, że da się przesłuchać w konsulacie w Budapeszcie lub w Brukseli, na co prokuratura nie pójdzie.

W Budapeszcie Ziobro dołączył do zbiega Marcina Romanowskiego. To były zastępca Ziobry, na Węgry uciekł przed zarzutami, które chce mu postawić prokuratura, też za Fundusz Sprawiedliwości.

Przeczytaj także:

Atak na Żurka nie jest więc przypadkowy. Podobnie jak to, z jakiego konta on wyszedł. Spekuluje się, że za Jackiem Strongiem stoi współpracownik jednego z byłych już wiceministrów sprawiedliwości w rządzie PiS. Konto może też być prowadzone przez kilka osób powiązanych z „ziobrystami”.

Trafiają tu posty z rzekomymi insiderskimi informacjami z korytarzy w ministerstwie sprawiedliwości. Ich autor kreuje się na osobę dobrze poinformowaną. By podkreślić rzekomą ekskluzywność treści pisze „nasz news”, „ujawniamy”. Wpisy uderzały najpierw w ministra Adama Bodnara, a obecnie w Waldemara Żurka.

Co ciekawe, jeszcze przed wpisem Stronga na koncie blogera Pawła Rybickiego – który jak pisał Press.pl, pracował dla władzy PiS – pojawił się fragment wywiadu Żurka dla TOK FM. Wywiad ma być z maja 2016 roku. Rybicki podał go za anonimowym kontem.

Żurek był wtedy sędzią i rzecznikiem starej, legalnej KRS. Jako jeden z pierwszych w Polsce zaczął bronić praworządności. PiS wtedy rozmontowywał TK, przejął kontrolę nad prokuraturą i szykował się do ataku na sądy. Żurek nie bał się krytykować „reform” Ziobry.

W nagraniu z wywiadu dla TOK FM Żurek mówi, że – w związku z demontażem przez PiS Trybunału Konstytucyjnego – dzwonił do niego ważny dziennikarz z Hiszpanii z pytaniami. Tyle. Ale Rybicki i za nim prawica tę wypowiedź zestawiła z artykułami Rubcowa. Jakoby to on był tym ważnym hiszpańskim dziennikarzem, który dzwonił wtedy do Żurka. Na swoim koncie na X Rybicki podał też wpis z anonimowego konta z fotomontażem z postacią Rubcowa, który je żurek.

Czyli jeszcze przed wpisem Jacka Stronga na portalu X sugerowano, że Żurek ma z rosyjskim szpiegiem „niebezpieczne związki”. Przypadek? Potem to nagranie z wywiadu dla TOK FM podawano na uwiarygodnienie rewelacji Stronga o rzekomym kontaktach obecnego ministra sprawiedliwości z Rubcowem.

Męzczyzna w średnim wieku
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Fot. Grzegorz Celejewski/Agencja Wyborcza.pl.

Uderzyć Rubcowem, a nuż przyklei się do Żurka

Wpis Stronga dotyczący Żurka posłużył do frontalnego ataku na ministra. Atak rósł z dnia na dzień. Pomogło w tym nazwisko Pawła Rubcowa. To rosyjski szpieg o korzeniach rosyjsko-hiszpańskich. Do Polski przyjechał przed kilku laty – Rubcow na Twitterze pisał, że jedzie do Polski w połowie 2016 roku – jako hiszpański dziennikarz Pablo Gonzalez Yague.

Najpierw pisał do baskijskiego portalu Gara. Potem do własnego portalu. Jako tzw. freelancer; pisał też do innych mediów. Nie wiadomo, od kiedy pracuje dla rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Są teorie, że od blisko 25 lat. Polska prokuratura postawiła mu zarzuty, że od kwietnia 2016 roku (z tej daty jest odnaleziony jego pierwszy raport dla GRU).

W Polsce spotykał się z różnymi ludźmi. Nikt z nich nie wiedział, że jest szpiegiem. Pisał artykułu o bieżących konfliktach w Polsce np. o Strajku Kobiet, praworządności, sytuacji na granicy polsko-białoruskiej itp. Ale praca dziennikarska była tylko przykrywką. Pozwalała mu zbierać dane dla wywiadu rosyjskiego o infrastrukturze krytycznej, czy nastrojach społecznych w Polsce.

Docierał do różnych osób i środowisk. Zrobił m.in. wywiad z osobą powiązaną z ultrakatolickim Ordo Iuris, czy miał być na Forum Ekonomicznym w Karpaczu, na który zjeżdżał rząd Morawieckiego i wierchuszka PiS. Rubcow szpiegował też w innych krajach, w tym dotarł do otoczenia rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.

Odwiedził Ukrainę przed napaścią Rosji w 2022 roku. Tam go zatrzymały służby i poproszono go o wyjazd. Wpadł cztery dni po napaści Rosji na Ukrainę, gdy pojawił się przy polsko-ukraińskiej granicy w Przemyślu. Trafił do aresztu.

Finalnie w połowie 2024 roku został przekazany do Rosji w ramach wymiany z Zachodem rosyjskich szpiegów na więźniów Putina. O jego przekazanie prosili Amerykanie. Do polskiego sądu trafił jednak akt oskarżenia wobec Rubcowa i sąd będzie próbował go osądzić. Proces ma ruszyć pod koniec listopada 2025 roku, ale pod warunkiem, że Rubcow pojawi się w Polsce.

Dla prawicy Rubcow vel Gonzalez stał się narzędziem do okładania wszystkich, z którymi się kontaktował. A nawet osób, które kiedyś tylko się wypowiedziały na jego temat w mediach lub w internecie. Prawica sugeruje, że ty osoby nie tyle mają związki z Rubcowem, ale od razu z rosyjskimi służbami lub, że były na ich pasku. Ma to odebrać wiarygodność wszystkim, którzy krytykowali władze PiS.

W ten sposób atakowano dziennikarki, które kiedyś napisały o sprawie Rubcowa (gdy był w areszcie). Bezpodstawnie sugerowano bardzo bliskie związki z nim. Atakowano też współpracującą z OKO.press dziennikarkę Annę Mierzyńską.

Teraz metodą na Rubcowa zaatakowano ministra Żurka. Wpis Jacka Stronga najpierw posłużył jako wsad do artykułu w powiązanym właścicielsko z PiS portalem Republika. Potem na portalu X podawano nagranie z wywiadu dla TOK FM z 2016 roku.

Dalej rewelacje Stronga żyły już własnym życiem. Informację podały inne prawicowe media. Żurka z Rubcowem próbują też skleić politycy prawicy, zwłaszcza związani z Ziobrą. Domagają się wyjaśnienia, czy obecny minister sprawiedliwości miał związki z rosyjskim szpiegiem.

Najdalej z nich poszedł ukrywający się na Węgrzech – przed zarzutami – były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski. Poinformował, że złożył na Żurka zawiadomienie do prokuratury o działalność dla obcego wywiadu, poprzez dezinformację uderzającą w ustrój Polski.

Romanowski za pewnik wziął wpis z anonimowego konta oraz wyrwaną z kontekstu rozmowę Żurka dla TOK FM i sklejenie jej z Rubcowem. Zarzuca mu też ukrywanie oświadczenia majątkowego.

Marcin Romanowski n a konferencji prasowej
Były wiceminister sprawiedliwości Marcin Romanowski. Fot. Robert Kowalewski/Agencja Wyborcza.pl.

Co się nie zgadza w zarzutach prawicy

Sklejanie ministra Żurka z Rubcowem wydaje się chwytliwe. W opowieści jest szpieg i sędzia, który jest symbolem wolnych sądów. Ale to jedyne fakty w tej opowieści. Reszta to insynuacje, które są reakcją na to, że Żurkowi dobrze idzie w rządzie. Są właśnie stawiane zarzuty najważniejszym ludziom władzy PiS. A rządowi rośnie poparcie w sondażach, co też jest zasługą m.in. także Żurka.

Jego filmiki w social mediach mają dziesiątki tysięcy wyświetleń i polubień. A na portalu X nawet po kilkaset tysięcy wyświetleń. Bo Żurek mówi do obywateli prostym językiem. I zapowiada, że będzie twardy w rozliczeniach i przywracaniu praworządności.

W social mediach minister odpowiedział też na insynuacje. W poniedziałek 10 listopada nagrał krótki filmik, który umieścił w social mediach. Napisał przy nim tak: „Panowie z PiS starają się mnie obrzucić błotem – ale pudłują”.

W filmiku mówi, że internet się rozgrzał. Że koledzy Ziobry się wystraszyli i obrzucają błotem. Zapowiedział, że na jaw wyjdą ich szwindelki „te duże i małe”. Dodał: „To Zbyszek [Ziobro – red.] podaje sobie rękę z Orbánem, najbliższym człowiekiem Putina w Europie. Sami to oceńcie, robimy robotę i do przodu”.

Zaś na konferencji prasowej w środę 12 listopada 2025 roku w odpowiedzi na pytanie mówił, że nie ma w swoim telefonie śladów kontaktów z Rubcowem. I zakłada, że ich nie było. Zarzuty nazwał wyssanymi z palca.

Nie zgadzają się też rewelacje podawane przez prawicę. Podawany jako dowód na rzekome kontakty Żurka z Rubcowem fragment wywiadu dla TOK FM nie jest żadnym dowodem. Rybicki wypowiedź Żurka łączył z artykułem Rubcowa m.in. o praworządności w Polsce.

Tyle że Rubcow nie był żadnym ważnym i poważanym hiszpańskim dziennikarzem. Podawany przez prawicę artykuł napisał dla lokalnego, baskijskiego portalu Gara. Po drugie, artykuł był z 30 sierpnia 2016 roku. A wywiad Żurka dla TOK FM był w połowie maja 2016 roku.

Więc do Żurka jeszcze przed tym wywiadem nie mógł dzwonić Rubcow vel Gonzalez. Dzwonił ktoś inny. Żurek kontaktował się wtedy jako rzecznik KRS z wieloma dziennikarzami, w tym z zagranicy. I mógł to być dziennikarz z hiszpańskiego „El Pais”.

To jedna z największych hiszpańskich gazet, więc Żurek mógł mówić, że dzwonił ważny hiszpański dziennikarz. Po drugie. Żurek miał zapisany telefon do „El Pais”. Co potwierdził na konferencji w środę 12 listopada.

A co z rewelacjami Stronga?

Z informacji OKO.press – ze źródła zbliżonego do służb specjalnych – wynika, że służby nie mają rzekomych rozmów na komunikatorach Żurka z Rubcowem. I że nie ma też potwierdzenia, że kontaktował się z nim przez telefon. W aktach sprawy Rubcowa ma być tylko oficjalna informacja o konferencji, w której miał brać udział m.in. Żurek.

Z naszych informacji wynika też, że nazwisko Żurek nie pojawia się w artykułach Rubcowa publikowanych na jego portalu.

I jeszcze jedna kluczowa uwaga. Śledztwo ws. Rubcowa zaczęło się za czasów PiS. Na czele prokuratury stał wtedy Ziobro. Wtedy zabezpieczono telefon i nośniki elektroniczne Rubocowa. Stąd wiadomo, jak i co szpiegował oraz z kim się kontaktował.

Gdyby zabezpieczono jego korespondencję z Żurkiem, zapisany do niego telefon lub wykaz połączeń z bilingów, gdzie wychodziłyby telefony do Żurka, to by to wyszło na jaw za czasów PiS. Prokuratura Ziobry wykorzystałaby to do zniszczenia i skompromitowania sędziego Waldemara Żurka, jako symbolu wolnych sądów. Nie musiało to się stać oficjalnie. Wystarczył przeciek ze śledztwa, nawet z ABW. Ale tak się nie stało.

Pablo Gonzalez vel Paweł Rubcow. Fot. X.

Afera Rubcowa, to afera władzy PiS

Ale nawet gdyby Żurek miał kontakt z Rubcowem, to nic w tym nadzwyczajnego. W 2016 roku był rzecznikiem starej, legalnej KRS. Jako jeden z pierwszych w Polsce zaczął bronić wolnych sądów. Wszyscy się do niego zwracali po komentarze i wypowiedzi.

Jeśli nawet Rubcow po coś się zwracał, to mógł to zrobić oficjalnie, bo miał legitymację dziennikarską. A Żurek ma prawo, by go nie tylko nie znać, ale nawet nie kojarzyć. Bo jego telefon grzał się wtedy od połączeń od dziennikarzy. Taka jest praca rzecznika prasowego.

Rubcow nie był też ważnym dziennikarzem. Pracował dla lokalnego portalu, a potem dla swojego. Nikt nie wiedział, że jest szpiegiem. Zresztą nie ma pewności, kiedy Rubcow nawiązał współpracę z rosyjskim wywiadem. Na podobnej zasadzie można byłoby oskarżać jakiegokolwiek rzecznika prasowego, że kontaktował się z kimś zawodowo, kto później okazał się przestępcą. Taki zarzut jest absurdalny.

Poza tym, jeśli ktoś pisze o aferze Rubcowa, to jest to przede wszystkim afera władzy PiS. Bo to służby z czasów rządu PiS nie wytropiły go przez kilka lat jako szpiega. Przypomniała o tym dziennikarka śledcza Bianka Mikołajewska, obecnie związana z TVP. Na portalu X skomentowała wpis rzecznika koordynatora służb specjalnych z czasów PiS Stanisława Żaryna.

Ten postawił na platformie X pytania o związki Żurka z Rubcowem i o to, czy był sprawdzony przed wejściem do rządu. Mikołajewska w odpowiedzi na jego pytania przypomniała, że Rubcow przed zatrzymaniem był w Polsce kilka lat i służby polskie pozwoliły mu działać.

Inne zarzuty, to też strzelanie kulą w płot

Dlatego zawiadomienie byłego wiceministra sprawiedliwości Marcina Romanowskiego na ministra Żurka jest absurdalne. Owszem, prokuratura oficjalnie podejmie czynności, co najmniej sprawdzające. I jeśli zakończy sprawę decyzją, że brak jest podstaw do śledztwa, to Romanowski będzie miał kolejny, poważny problem.

Bo Żurek będzie mógł złożyć na niego zawiadomienie o fałszywe oskarżenie. Będzie mógł też wytoczyć mu proces cywilny o pomówienie. Co ważne w tym procesie to Romanowski będzie musiał udowodnić swoje zarzuty. I będzie miał z tym problem, jeśli opiera się tylko na rewelacjach Stronga i Rybickiego.

Zbieg Romanowski strzela też kulą w płot ws. majątku Żurka. W ten sposób atakowano go już za władzy PiS, po tym jak jego była żona napisała na niego donos do resortu Ziobry. Wtedy atakowano sędziego Żurka sprawami z życia jego rodziny.

Odtajniono też jego oświadczenie majątkowe, by zaatakować go tym, że ma nieruchomości. Miało to sprawić wrażenie, że z sędziowskiej pensji dorobił się dużego majątku. I pytanie, skąd miał na to środki. Sędzia tłumaczył wtedy OKO.press, że brał kredyty i inwestował w nieruchomości. Traktował to jako dobrą inwestycję.

Zresztą kupował nieduże działki, rozrzucone w całej Polsce. W tym rekreacyjne np. w Bieszczadach. A jako sędzia nie zarabiał mało. Obecnie sędzia okręgowy – a taki Żurek miał status przed wejściem do rządu – z dodatkami zarabia ponad 20 tysięcy złotych.

Żurek za władzy PiS był sprawdzony wiele razy, przez różne służby. CBA kontrolowało jego majątek przez wiele miesięcy. Sprawdzał go urząd skarbowy. A gdy nic nieprawidłowego nie znaleziono, zaczęły się ostre represje, by dojechać Żurka. Rzecznicy dyscyplinarni Ziobry zrobili mu 23 bezpodstawne dyscyplinarki. Prokuratura Krajowa szukała na niego haków w kilku absurdalnych śledztwach.

Zbierano o nim informacje przy użyciu programu inwigilacji Hermes. Był jednym z głównych celów afery hejterskiej, której źródło było w resorcie Ziobry. A były Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro chciał go dobić finansowo, składając trzy skargi nadzwyczajne w sporach Żurka z byłą żoną. Zresztą była żona przegrała proces z Żurkiem i musiała go przeprosić za donos.

Sędziego gnębiono też w pracy. Jako pierwszy w Polsce został karnie przeniesiony do innego wydziału. Władza robiła wszystko, by go zniszczyć, bo był jednym z liderów obrony praworządności. Ale nie udało się go złamać.

I teraz Żurka znowu atakuje się insynuacjami i starymi, niepotwierdzonymi rewelacjami.

A jak już brakuje jakichkolwiek argumentów, to atakuje się go za wygląd. Filmik, w którym Żurek odniósł się po raz pierwszy do Rubcowa, został nagrany w czasie długiego weekendu. Żurek był wtedy z rodziną w Bieszczadach, w których spędza każdą wolną chwilę.

Nie ma tam zasięgu. Jest odludzie. Żurek filmik nagrał, gdy zapadała ciemna noc, przy słabym świetle i w kurtce. I za to zaatakowała go prawica, w tym neo-sędziowie, którzy wysoko awansowali za czasów PiS. Tak jakby w wolnym czasie, w górach, minister musiał być w garniturze.

Żurek za czasów PiS cały czas chodził w bojówkach. Tłumaczył, że gotowy jest na zatrzymanie przez służby PiS. Nie wstydził się tego. I teraz, gdy został ministrem, nie udaje, że jest kimś innym. Lubi podkreślać, że jego pierwszy zawód to drwal, a właściwie leśnik z uprawnieniami na piłę motorową do wycinki drzew.

I nadal w wolnym czasie chodzi w bojówkach i nadal jeździ w Bieszczady. Ale w pracy, w ministerstwie jest w garniturze. Co widać na oficjalnych filmikach.

Mężczyzna stoi z mikrofonem w ręku, sędzia Waldemar Żurek
Waldemar Żurek, tu jeszcze jako sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie w czasach PiS. Zdjęcie zrobiono na proteście w obronie sądów. Żurek wtedy nie ubierał się w garnitur, nosił bojówki i bluzy. Fot. Jakub Włodek/Agencja Wyborcza.pl.
;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze