Aż 87 proc. osób dumnych w Polsce z narodowej historii, to wyraz doskonałego samopoczucia, choć zapewne z drugim dnem. Niemieckie jest znacznie gorsze, przy czym Niemki odpowiadają inaczej niż Niemcy - zaskakujące wyniki sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK.FM
Na zdjęciu: 3 maja 1998 roku. Kadeci Bundeswehry oglądają w Muzeum Yad Vashem w Jerozolimie zdjęcie niemieckiego żołnierza, który dokonuje egzekucji żydowskiej kobiety i jej dziecka.
W polsko-niemieckim sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK.FM sprawdzamy, jaki jest w obu krajach stosunek do przeszłości własnego narodu, stosując wyostrzone kategorie emocjonalnej reakcji dumy i wstydu. Różnica jest uderzająca: Polki i Polacy niemal bez wyjątków (87 proc.) są z historycznych dokonań Polski dumni, a wstydzi się ich ledwie 7 proc. ludzi. W Niemczech dumę deklaruje jedna czwarta osób (27 proc.), znacznie więcej (39 proc.) się wstydzi, a aż 34 proc. nie potrafi się zdecydować na jednoznaczną ocenę (34 proc.).
Oba narody – polski i niemiecki – mają kłopot z własną historią, dla obu historia się liczy, oba są „historyczne”. W Polsce trzeba się zmierzyć z doświadczeniem klęsk doznawanych ze strony „innych”, w tym niemieckiego barbarzyństwa II wojny światowej. Historia jawi się nam jako seria cierpień i „naprawdę żyć umiemy tylko w klęsce”, jak pisał Adam Zagajewski i co wytykał nam Timothy Garton Ash.
Niemcy podejmują z kolei wysiłek, żeby się jakoś rozliczyć się z niewyobrażalnego zła, które naród niemiecki popełnił i zrozumieć to, co nie do pojęcia – jak w środku Europy był możliwy nazizm. W słynnym eseju z 1946 roku Karl Jaspers pisał, że Niemcy muszą pójść drogą rozliczenia się na zasadach „całkowitej szczerości i uczciwości (...) bo jest to jedyna droga, jaka chroni nas przed losem pariasów duchowych (...) Jest to duchowe i polityczne ryzyko podjęte na skraju przepaści”. Z czterech rodzajów winy, jakie opisał Karl Jaspers pytanie o wstyd (i dumę) dotyka głównie „winy moralnej, czyli oceny własnych działań (tutaj - działań przodków) z perspektywy własnego sumienia. Z przyjęcia winy moralnej wyrasta wgląd w siebie, a wraz z nim skrucha i odnowa”.
Pytanie o rozliczenia historyczne nie powinno przesłaniać faktu, że we wzajemnych relacjach ostatnich kilkudziesięciu lat mamy dobre doświadczenia: niemieckiej pomocy Polkom i Polakom w czasach „Solidarności” w Sierpniu'80 i w stanie wojennym, wsparcia naszej akcesji do UE w 2004 roku, ogromnego wzrostu współpracy gospodarczej (Niemcy pierwszym partnerem Polski, Polska - piątym Niemiec), a także pozytywnego doświadczenia emigracji do Niemiec, gdzie wg danych niemieckich mieszka 870 tys. osób z polskim obywatelstwem oraz ponad 2 mln osób z tzw. polskim tłem migracyjnym (czyli wcześniejszymi związkami z Polską).
Z drugiej strony, obóz władzy gra na rozbudzaniu germanofobii opartej m.in. na przywoływaniu horroru II wojny światowej. Michał Danielewski oceniał w OKO.press zyski wyborcze, jakie może przynieść ta strategia. Jej skrajnym przejawem było pierwotne odrzucenie niemieckiej propozycji umieszczania na granicy z Ukrainą rakiet Patriot, w połączeniu z insynuacją Kaczyńskiego, że gdyby Rosjanie zaatakowali Polskę, Niemcy nie będą nas bronić.
Historia niemieckiego poczucia winy za II wojnę – w trywializującym streszczeniu – to 20 lat wyparcia, bunt pokolenia dzieci sprawców oraz próba systematycznej edukacji w ostatnim półwieczu.
W książce „Czas wilka. Powojenne losy Niemiec” Harald Jaehner, pisarz i dziennikarz, pisał o łasce „przeżytej grozy”. Czyli ekstremalnie trudnej dla ludzi w Niemczech końcówki wojny (zmasowane bombardowania), a potem ciężkich głodowych powojennych lat i walce o przetrwanie w anarchicznej codzienności. „Niemcy uznali samych siebie za ofiary (...) zbrodnie wojenne odgrywały w świadomości Niemców szokująco niewielką rolę”. W pewnym sensie „na szczęście, bo gdyby ci, którzy pozostali przy życiu i zachowali minimum przyzwoitości, dopuścili do siebie, jak systematyczny mord popełniono w ich imieniu, przy braku ich protestu i dzięki odwracaniu przez nich wzroku, nie zdołaliby wykrzesać ochoty do życia i energii, które były konieczne, by przetrzymać lata powojenne”.
Zmiana przyszła dopiero w latach 60., wraz z drugim procesem oświęcimskim we Frankfurcie (1963-1965). Generacja dzieci sprawców zarzuciła pokoleniu rodziców brak rozliczeń i wyparcie zbrodni wojennych, obecność brunatnej elity w urzędach RFN, amnestionowanie nazistowskich sprawców.
W ostatnich 50 latach państwo niemieckie podejmuje próby uświadomienia i rozliczenia przeszłości. Nie dotyczyło to NRD (1949-1990), gdzie do samego końca obowiązywało komunistyczne kłamstwo, że w socjalistycznych Niemczech mieszkają wyłącznie ofiary faszyzmu. Dzisiejsze Niemcy są jedynym krajem na świecie, który ma odrębne ministerstwo edukacji obywatelskiej. Jego zadaniem jest m.in. uświadamianie czym był i czym może być faszyzm.
W wynikach niemieckiego sondażu wykryliśmy zastanawiającą różnicę genderową: deklaracje dumy są dwa razy częstsze wśród Niemców (37 proc.) niż wśród Niemek (18 proc.), które z kolei częściej odczuwają wstyd (42 proc. do 35 proc.).
To może oznaczać, że mężczyźni w Niemczech silniej niż kobiety wypierają poczucie winy z powodu historii, którą przecież tworzyli mężczyźni. Ofiarą nazizmu padały także Niemki, bo hitlerowski system był okrutnym wynaturzeniem patriarchalnej przemocy i poniżania kobiet, sprowadzanych do roli posłusznych żon i macic, które wydawały na świat żołnierzy.
Interesujące jest także, że najwięcej wstydu i najmniej dumy zadeklarowali ludzie najmłodsi (18-29 lat), którzy chodzili do szkoły już w XXI wieku. Może to wiązać się z coraz mniej „narodowym”, a coraz bardziej „kosmopolitycznym” charakterem niemieckiego (europejskiego) społeczeństwa, które zmienia się w wyniku imigracji i rozszerzenia UE. Uczy to patrzeć na siebie oczami innych. Osoby starsze częściej deklarowały dumę z historii, grupa 60 plus - w aż 30 proc.
Kolejny wynik sondażu potwierdza, że zarówno w Polsce, jak w Niemczech lewicowość (przy niejednoznaczności tego pojęcia) łączy się z mniejszą podatnością na narrację narodową, która wybiela swój naród, często kosztem innych i zaprzecza czy umniejsza winy rodaków. Politycy i publicyści relacje o nieetycznych czy niemądrych czynach Polek i Polaków ironicznie nazywają „pedagogiką wstydu”) i przeciwstawiają jej „pedagogikę dumy”. Jest ona jednym z głównych zadań edukacji według ministra Czarnka.
Patrząc na powyższy wykres, trzeba jednak pamiętać, że w odróżnieniu od Polski, gdzie poglądy są wychylone w prawo, w Niemczech dominują postawy lewicowe i centrolewicowe. A osób deklarujących poglądy prawicowe jest ledwie 2-3 proc.
Polski wynik sondażu dumy i wstydu jest uderzająco jednoznaczny: 87 proc. czuje dumę, 7 proc. wstyd, tylko 5 proc. nie wie, jak odpowiedzieć (patrz wyżej - wykres z porównaniem odpowiedzi w Polsce i w Niemczech). Taka ocena własnej historii zaciera występujące niemal zawsze w naszych sondażach różnice w grupach wieku, wykształcenia, miejsca zamieszkania, religijności, postaw politycznych...
Pewne różnice widać dopiero, gdy analizujemy osobno odpowiedzi „zdecydowanie” i „raczej”.
Polki częściej wybierają odpowiedź „raczej dumne” (46 proc.) niż „zdecydowanie dumne” (40 proc.). Polacy odwrotnie: 49 proc. jest „zdecydowanie dumnych”, a 40 proc. – „raczej”. Przypomina to większe wątpliwości Niemek niż Niemców wobec historii Niemiec.
Podobnie ludzie młodsi, w wieku 18-29 lat są rzadziej „zdecydowanie dumni” (33 proc.) niż osoby w wieku 60 plus (53 proc.).
Bardziej podatne na narodową „politykę dumy” są osoby z wykształceniem podstawowym (46 proc. odpowiedzi „zdecydowanie” i 28 proc. – „raczej”) niż z wykształceniem wyższym (38 proc. – „zdecydowanie” i 52 proc. „raczej”).
W elektoratach ta sama prawidłowość, co w Niemczech przy poglądach lewicowo-prawicowych. Wszystkie grupy wyborców z ogromną przewagą deklarują dumę, ale tylko wśród wyborczyń i wyborców PiS duma jest częściej wybierana „zdecydowanie” niż „raczej” (65 proc. do 29 proc.). To prosta odpowiedź na „patriotyczne opowieści” i interpretacje pod tezę np. historii „żołnierzy wyklętych”, czy negowanie udziału Polek i Polaków w Holokauście (por. też pomysł Kornela i Mateusza Morawieckich, by Polska miała narodowe drzewko w Yad Vashem).
W elektoracie Lewicy pojawiło się najwięcej wątpliwości: „raczej dumnych” jest 75 proc., „zdecydowanie” – tylko 11 proc. Może to być skutek większej świadomości także społecznych wymiarów historii, np. odkrywanego obecnie* ponurego aspektu polskich dziejów, jakim było okrucieństwo klasy panów wobec chłopskiego ludu, czyli pańszczyzna jako de facto niewolnictwo.
Nie znamy powodów tak powszechnej dumy Polek i Polaków (a zwłaszcza Polaków) z naszej historii. Niewykluczone, że dumni jesteśmy z dokonań ruchu „Solidarność” (zarówno w rewolucyjnej odsłonie 1980-1981 roku i zwycięskiej pokojowej transformacji od 1989 roku). Może także z rozwoju III Rzeczpospolitej. Osoby wierzące mogą też odczuwać dumę z polskiego papieża (choć coraz o to trudniej).
Narodowa duma z pewnością wpisuje się w polską „tożsamość martyrologiczną”, której istnienie efektownie potwierdził sondaż Ipos dla OKO.press z lutego 2019 roku. Aż 74 proc. osób badanych uznało wtedy, że Polacy doświadczyli więcej zła i cierpień w swojej historii niż inne narody. Pisaliśmy: „Więcej niż Żydzi, Rosjanie, Białorusini, Syryjczycy, Khmerzy, Ormianie, Kongijczycy, Etiopczycy czy rdzenni Amerykanie. Holocaust, rzeź Ormian, Pola Śmierci Czerwonych Khmerów, masakra Tutsi w Rwandzie, wielki głód w Ukrainie i inne zbrodnie stalinowskie, los Kurdów czy Bośniaków, wszystkie te cierpienia nie dorównują naszym”.
Prof. Andrzej Leder, filozof kultury i psychoterapeuta, autor wnikliwych prac o polskiej mentalności („Prześniona rewolucja”) komentował, że ta dominująca narracja martyrologiczna powstała w okresie romantyzmu i opowiadała dzieje „narodu szlacheckiego” oraz wyrastającej z niego inteligencji. Ale wraz z upowszechnianiem się poczucia narodowego w drugiej połowie XIX wieku stała się opowieścią o krzywdzie „nas wszystkich”.
Na polskiej tożsamości piętno odbiły nieudane i tragiczne w skutkach powstania oraz rusyfikacja i germanizacja. To wtedy romantycy zaczęli rozwijać ideę polskiego mesjanizmu – przekonania o wyjątkowej pozycji Polski, która w wyniku pognębienia zyskuje wyższość moralną i ma do odegrania wyjątkową rolę w historii Europy.
W narracji polskiego Kościoła i obecnych polskich władz wspólnota narodowa i religijna są ze sobą ściśle splecione w wymiarze historycznym i metafizycznym. W tej wizji Polska silna jest tylko wiarą katolicką i tradycją, Bóg (pod różnymi postaciami) miesza się w losy kraju, co jest z kolei nauką i przykładem dla całego świata. I tym samym powodem do dumy, tak jak w przeszłości cierpienia narody żydowskiego.
Martyrologia polska objawia się nie tylko w fantazjach o przelewaniu krwi na chwałę narodu w historycznych momentach. Jak mówiła zmarła w 2020 roku prof. Maria Janion, „Naród, który nie umie istnieć bez cierpienia, musi sam sobie je zadawać. Stąd płyną szokujące sadystyczne fantazje o zmuszaniu kobiet do rodzenia półmartwych dzieci, stąd rycie w grobach ofiar katastrofy lotniczej, zamach na zabytki przyrody, a nawet – proszę się nie zdziwić – uparte kultywowanie energetyki węglowej, zasnuwającej miasta dymem i grożącej nadchodzącą zapaścią cywilizacyjną”.
Narracja martyrologiczna pełni także rolę usługową w rządzeniu przez PiS. Jak stwierdził Mateusz Morawiecki w dyskusji o ewentualnych odszkodowaniach dla żydowskich ofiar Holocaustu w Polsce, „nasza polityka będzie zawsze w interesie Polski, czyli w interesie prawdy historycznej. To znaczy, że my tu byliśmy najbardziej mordowanymi ofiarami w czasie II wojny światowej. I nigdy się nie zgodzimy na jakiekolwiek wypłaty dla kogokolwiek z tego powodu, jakiekolwiek odszkodowania”.
Nie twierdzimy, że wartość cierpienia i moralne wywyższanie klęski to jedyne źródło polskiej dumy z przeszłości narodu. Ale ta figura może być co najmniej ważnym uzupełnieniem tego, co nam się w dziejach udało. Powodem do dumy stają się wtedy zarówno sukcesy III RP jak i przegrane powstanie warszawskie.
Dzisiejszy tekst to drugi już polsko-niemiecki odcinek sondażu Ipsos w ramach współpracy OKO.press i TOK.FM. Poprzednio opisaliśmy życzenia polityczne Niemców dla Polski i Polaków dla Niemiec. Jutro krajowe pytanie o sufit wyborczy Prawa i Sprawiedliwości.
Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM metodą CATI (telefonicznie) 19 – 21 grudnia 2022 r., na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie dorosłych Polek i Polaków, N=1000;
Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM metodą CAWI 16 – 21 grudnia 2022 r., na próbie dorosłych Niemców i Niemek N = 1010 osób. Kontrolowano rozkłady wieku, płci wielkości miejscowości, tak by były zgodne z proporcjami dla dorosłej populacji Niemiec.
Jak mówi OKO.press odpowiedzialny za oba badania dyrektor Paweł Predko z Ipsos, w Niemczech wiarygodność badań na panelach internetowych jest większa niż w Polsce, z uwagi na niemal powszechny dostęp do sieci i intensywne używanie internetu przez wszystkie grupy społeczne.
* Książki Kamila Janickiego „Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa”, Kacpra Pobłockiego „Chamstwo”, Adama Leszczyńskiego „Ludowa historia Polski”, czy literacka baśń Radka Raka „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli”.
Historia
Propaganda
Andrzej Duda
Jarosław Kaczyński
Kornel Morawiecki
Donald Tusk
Lech Wałęsa
Niemcy
Polska
sondaż IPSOS
Timothy Garton Ash
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Założyciel i redaktor naczelny OKO.press (2016-2024), od czerwca 2024 redaktor i prezes zarządu Fundacji Ośrodek Kontroli Obywatelskiej OKO. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".
Komentarze