0:000:00

0:00

Prawa autorskie: German army cadets look at a picture of a Jewish woman and her baby being executed by a Nazi officer during World War II at the Yad Vashem Holocaust museum in Jerusalem 03 May. The German cadets were accompanied by chief of staff general Helmut Willman who arrived in Israel today for the first exchange program between the two countries' armed forces. (Photo by ISEHAK HARARI / AFP)German army cadets l...

Na zdjęciu: 3 maja 1998 roku. Kadeci Bundeswehry oglądają w Muzeum Yad Vashem w Jerozolimie zdjęcie niemieckiego żołnierza, który dokonuje egzekucji żydowskiej kobiety i jej dziecka.

W polsko-niemieckim sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK.FM sprawdzamy, jaki jest w obu krajach stosunek do przeszłości własnego narodu, stosując wyostrzone kategorie emocjonalnej reakcji dumy i wstydu. Różnica jest uderzająca: Polki i Polacy niemal bez wyjątków (87 proc.) są z historycznych dokonań Polski dumni, a wstydzi się ich ledwie 7 proc. ludzi. W Niemczech dumę deklaruje jedna czwarta osób (27 proc.), znacznie więcej (39 proc.) się wstydzi, a aż 34 proc. nie potrafi się zdecydować na jednoznaczną ocenę (34 proc.).

Dwa historyczne narody

Oba narody – polski i niemiecki – mają kłopot z własną historią, dla obu historia się liczy, oba są „historyczne”. W Polsce trzeba się zmierzyć z doświadczeniem klęsk doznawanych ze strony „innych”, w tym niemieckiego barbarzyństwa II wojny światowej. Historia jawi się nam jako seria cierpień i „naprawdę żyć umiemy tylko w klęsce”, jak pisał Adam Zagajewski i co wytykał nam Timothy Garton Ash.

Przeczytaj także:

Niemcy podejmują z kolei wysiłek, żeby się jakoś rozliczyć się z niewyobrażalnego zła, które naród niemiecki popełnił i zrozumieć to, co nie do pojęcia – jak w środku Europy był możliwy nazizm. W słynnym eseju z 1946 roku Karl Jaspers pisał, że Niemcy muszą pójść drogą rozliczenia się na zasadach „całkowitej szczerości i uczciwości (...) bo jest to jedyna droga, jaka chroni nas przed losem pariasów duchowych (...) Jest to duchowe i polityczne ryzyko podjęte na skraju przepaści”. Z czterech rodzajów winy, jakie opisał Karl Jaspers pytanie o wstyd (i dumę) dotyka głównie „winy moralnej, czyli oceny własnych działań (tutaj - działań przodków) z perspektywy własnego sumienia. Z przyjęcia winy moralnej wyrasta wgląd w siebie, a wraz z nim skrucha i odnowa”.

Fragmenty eseju Karla Jaspersa „Problem winy”

Żyjemy w biedzie, znaczna część w biedzie tak wielkiej, tak dotkliwej, że może wydawać się niedostępna takim rozważaniom [o odpowiedzialności za wojnę - red.]. Interesuje ludzi to, co łagodzi biedę, co daje pracę, chleb, dach nad głową, ciepło. Horyzonty się ścieśniły. Ludzie nie chcą słyszeć o winie, o przeszłości, dzieje powszechne ich nie obchodzą. Chcieliby po ·prostu nie cierpieć, chcieliby wybrnąć z nieszczęść, żyć, a nie myśleć. Panują raczej nastroje, że po tak straszliwych cierpieniach należy im się jakaś nagroda lub co najmniej pociecha, zamiast obarczania ponadto brzemieniem winy.

Pociąga nas „cisza prawdy”. Doprawdy, my, Niemcy, mamy bez wyjątku obowiązek uzyskania jasności w sprawie naszej winy i wyciągnięcia stąd konsekwencji. Do tego zobowiązuje nas nasza godność ludzka.

  1. Winę kryminalną. Przestępstwo polega tu na działaniach obiektywnie stwierdzalnych. które są wykroczeniem przeciw jednoznacznym prawom. Instancją jest sąd; w postępowaniu formalnym stwierdza on wiarygodnie stan faktyczny i stosuje do niego przepisy prawa.
  2. Winę polityczną. Polega ona na działaniach mężów stanu oraz na tym, że posiadając obywatelstwo państwowe ponosi się skutki działalności państwa, którego władzy podlegam i którego ład decyduje o moim życiu (gwarancja polityczna). Każdy człowiek ponosi współodpowiedzialność za to, jak nim rządzą. Instancją jest tu przemoc i wola zwycięzcy, tak w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej. Decyduje sukces. Samowolę i przemoc ogranicza przezorność polityczna, uwzględniająca skutki bardzo odległe oraz uznanie norm, które obowiązują pod nazwą prawa natury i prawa narodów.
  3. Winę moralną. Za czyny, które popełniam, zawsze przecież jako określona jednostka, ponoszę odpowiedzialność moralną, i to za wszystkie czyny popełnione, również za działalność polityczną i wojskową. Nigdy nie obowiązuje bez reszty zasada „rozkaz, to rozkaz". Tak jak przestępstwo pozostaje przestępstwem, nawet gdy popełniono je na rozkaz (choć w zależności od grożącego niebezpieczeństwa, od stopnia przymusu i terroru działają okoliczności łagodzące), tak też każde działanie podlega ocenie moralnej. Instancją jest własne sumienie oraz więź z przyjaciółmi i bliźnimi, ze współbraćmi, dbającymi o moją duszę.
  4. Winę metafizyczną. Istnieje solidarność między ludźmi jako ludźmi, na mocy której każdy obarczony jest współodpowiedzialnością za wszelkie zło i niesprawiedliwość na ziemi, a zwłaszcza za przestępstwa dokonane w jego obecności lub z jego wiedzą. Jeśli nie uczynię wszystkiego, co w mej mocy, aby im zapobiec, jestem współwinny.

(...)

Wina pociąga skutki zewnętrzne

– wpływa na życie jednostek (obojętne, czy zdają sobie z tego sprawę, czy nie) – oraz skutki wewnętrzne – konsekwencje dla samowiedzy, kiedy człowiek przenika samą winę.

  1. Przestępstwo podlega karze. Warunkiem tego jest, by sędzia uznał, że człowiek zawinił z własnej woli; nie jest natomiast konieczne, by winowajca uznał, że został słusznie ukarany.
  2. Wina polityczna pociąga za sobą odpowiedzialność, w wyniku której następuje wyrównanie szkód, a ponadto utrata lub ograniczenie władzy politycznej i praw politycznych. Jeśli wina polityczna powstała w związku ze zdarzeniami, które ostateczne rozstrzygnięcie znalazły w wojnie, wówczas konsekwencją dla pokonanych może być zniszczenie, deportacja, zagłada. Jeśli zwycięzca zechce, może też nadać skutkom wojny postać prawa, okazując tym samym umiar.
  3. Z winy moralnej wyrasta wgląd w siebie (Einsicht), a wraz z nim skrucha i odnowa. Jest to proces wewnętrzny, ale potem pociąga on też realne skutki w świecie zewnętrznym.
  4. Na skutek winy metafizycznej ulega zmianie samowiedza człowieka w obliczu Boga. Duma zostaje złamana . Ta przemiana wewnętrzna może się stać nowym źródłem aktywności życiowej , ale wiąże się nieodłącznie z poczuciem winy, dzięki któremu człowiek zdaje się w pokorze ducha na Boga, a wszelką działalność podejmuje w klimacie wykluczającym pychę.

Germanofobia kontra solidarność

Pytanie o rozliczenia historyczne nie powinno przesłaniać faktu, że we wzajemnych relacjach ostatnich kilkudziesięciu lat mamy dobre doświadczenia: niemieckiej pomocy Polkom i Polakom w czasach „Solidarności” w Sierpniu'80 i w stanie wojennym, wsparcia naszej akcesji do UE w 2004 roku, ogromnego wzrostu współpracy gospodarczej (Niemcy pierwszym partnerem Polski, Polska - piątym Niemiec), a także pozytywnego doświadczenia emigracji do Niemiec, gdzie wg danych niemieckich mieszka 870 tys. osób z polskim obywatelstwem oraz ponad 2 mln osób z tzw. polskim tłem migracyjnym (czyli wcześniejszymi związkami z Polską).

Z drugiej strony, obóz władzy gra na rozbudzaniu germanofobii opartej m.in. na przywoływaniu horroru II wojny światowej. Michał Danielewski oceniał w OKO.press zyski wyborcze, jakie może przynieść ta strategia. Jej skrajnym przejawem było pierwotne odrzucenie niemieckiej propozycji umieszczania na granicy z Ukrainą rakiet Patriot, w połączeniu z insynuacją Kaczyńskiego, że gdyby Rosjanie zaatakowali Polskę, Niemcy nie będą nas bronić.

Łaska „przeżytej” grozy

Historia niemieckiego poczucia winy za II wojnę – w trywializującym streszczeniu – to 20 lat wyparcia, bunt pokolenia dzieci sprawców oraz próba systematycznej edukacji w ostatnim półwieczu.

W książce „Czas wilka. Powojenne losy Niemiec” Harald Jaehner, pisarz i dziennikarz, pisał o łasce „przeżytej grozy”. Czyli ekstremalnie trudnej dla ludzi w Niemczech końcówki wojny (zmasowane bombardowania), a potem ciężkich głodowych powojennych lat i walce o przetrwanie w anarchicznej codzienności. „Niemcy uznali samych siebie za ofiary (...) zbrodnie wojenne odgrywały w świadomości Niemców szokująco niewielką rolę”. W pewnym sensie „na szczęście, bo gdyby ci, którzy pozostali przy życiu i zachowali minimum przyzwoitości, dopuścili do siebie, jak systematyczny mord popełniono w ich imieniu, przy braku ich protestu i dzięki odwracaniu przez nich wzroku, nie zdołaliby wykrzesać ochoty do życia i energii, które były konieczne, by przetrzymać lata powojenne”.

Zmiana przyszła dopiero w latach 60., wraz z drugim procesem oświęcimskim we Frankfurcie (1963-1965). Generacja dzieci sprawców zarzuciła pokoleniu rodziców brak rozliczeń i wyparcie zbrodni wojennych, obecność brunatnej elity w urzędach RFN, amnestionowanie nazistowskich sprawców.

Wstyd Niemek, duma Niemców

W ostatnich 50 latach państwo niemieckie podejmuje próby uświadomienia i rozliczenia przeszłości. Nie dotyczyło to NRD (1949-1990), gdzie do samego końca obowiązywało komunistyczne kłamstwo, że w socjalistycznych Niemczech mieszkają wyłącznie ofiary faszyzmu. Dzisiejsze Niemcy są jedynym krajem na świecie, który ma odrębne ministerstwo edukacji obywatelskiej. Jego zadaniem jest m.in. uświadamianie czym był i czym może być faszyzm.

W wynikach niemieckiego sondażu wykryliśmy zastanawiającą różnicę genderową: deklaracje dumy są dwa razy częstsze wśród Niemców (37 proc.) niż wśród Niemek (18 proc.), które z kolei częściej odczuwają wstyd (42 proc. do 35 proc.).

To może oznaczać, że mężczyźni w Niemczech silniej niż kobiety wypierają poczucie winy z powodu historii, którą przecież tworzyli mężczyźni. Ofiarą nazizmu padały także Niemki, bo hitlerowski system był okrutnym wynaturzeniem patriarchalnej przemocy i poniżania kobiet, sprowadzanych do roli posłusznych żon i macic, które wydawały na świat żołnierzy.

Interesujące jest także, że najwięcej wstydu i najmniej dumy zadeklarowali ludzie najmłodsi (18-29 lat), którzy chodzili do szkoły już w XXI wieku. Może to wiązać się z coraz mniej „narodowym”, a coraz bardziej „kosmopolitycznym” charakterem niemieckiego (europejskiego) społeczeństwa, które zmienia się w wyniku imigracji i rozszerzenia UE. Uczy to patrzeć na siebie oczami innych. Osoby starsze częściej deklarowały dumę z historii, grupa 60 plus - w aż 30 proc.

W lewo wstyd, w prawo duma

Kolejny wynik sondażu potwierdza, że zarówno w Polsce, jak w Niemczech lewicowość (przy niejednoznaczności tego pojęcia) łączy się z mniejszą podatnością na narrację narodową, która wybiela swój naród, często kosztem innych i zaprzecza czy umniejsza winy rodaków. Politycy i publicyści relacje o nieetycznych czy niemądrych czynach Polek i Polaków ironicznie nazywają „pedagogiką wstydu”) i przeciwstawiają jej „pedagogikę dumy”. Jest ona jednym z głównych zadań edukacji według ministra Czarnka.

Patrząc na powyższy wykres, trzeba jednak pamiętać, że w odróżnieniu od Polski, gdzie poglądy są wychylone w prawo, w Niemczech dominują postawy lewicowe i centrolewicowe. A osób deklarujących poglądy prawicowe jest ledwie 2-3 proc.

Polska duma ponad podziałami. Ale natężenie różne

Polski wynik sondażu dumy i wstydu jest uderzająco jednoznaczny: 87 proc. czuje dumę, 7 proc. wstyd, tylko 5 proc. nie wie, jak odpowiedzieć (patrz wyżej - wykres z porównaniem odpowiedzi w Polsce i w Niemczech). Taka ocena własnej historii zaciera występujące niemal zawsze w naszych sondażach różnice w grupach wieku, wykształcenia, miejsca zamieszkania, religijności, postaw politycznych...

Pewne różnice widać dopiero, gdy analizujemy osobno odpowiedzi „zdecydowanie” i „raczej”.

Polki częściej wybierają odpowiedź „raczej dumne” (46 proc.) niż „zdecydowanie dumne” (40 proc.). Polacy odwrotnie: 49 proc. jest „zdecydowanie dumnych”, a 40 proc. – „raczej”. Przypomina to większe wątpliwości Niemek niż Niemców wobec historii Niemiec.

Podobnie ludzie młodsi, w wieku 18-29 lat są rzadziej „zdecydowanie dumni” (33 proc.) niż osoby w wieku 60 plus (53 proc.).

Bardziej podatne na narodową „politykę dumy” są osoby z wykształceniem podstawowym (46 proc. odpowiedzi „zdecydowanie” i 28 proc. – „raczej”) niż z wykształceniem wyższym (38 proc. – „zdecydowanie” i 52 proc. „raczej”).

W elektoratach ta sama prawidłowość, co w Niemczech przy poglądach lewicowo-prawicowych. Wszystkie grupy wyborców z ogromną przewagą deklarują dumę, ale tylko wśród wyborczyń i wyborców PiS duma jest częściej wybierana „zdecydowanie” niż „raczej” (65 proc. do 29 proc.). To prosta odpowiedź na „patriotyczne opowieści” i interpretacje pod tezę np. historii „żołnierzy wyklętych”, czy negowanie udziału Polek i Polaków w Holokauście (por. też pomysł Kornela i Mateusza Morawieckich, by Polska miała narodowe drzewko w Yad Vashem).

W elektoracie Lewicy pojawiło się najwięcej wątpliwości: „raczej dumnych” jest 75 proc., „zdecydowanie” – tylko 11 proc. Może to być skutek większej świadomości także społecznych wymiarów historii, np. odkrywanego obecnie* ponurego aspektu polskich dziejów, jakim było okrucieństwo klasy panów wobec chłopskiego ludu, czyli pańszczyzna jako de facto niewolnictwo.

Cierpienie jako powód do dumy?

Nie znamy powodów tak powszechnej dumy Polek i Polaków (a zwłaszcza Polaków) z naszej historii. Niewykluczone, że dumni jesteśmy z dokonań ruchu „Solidarność” (zarówno w rewolucyjnej odsłonie 1980-1981 roku i zwycięskiej pokojowej transformacji od 1989 roku). Może także z rozwoju III Rzeczpospolitej. Osoby wierzące mogą też odczuwać dumę z polskiego papieża (choć coraz o to trudniej).

Narodowa duma z pewnością wpisuje się w polską „tożsamość martyrologiczną”, której istnienie efektownie potwierdził sondaż Ipos dla OKO.press z lutego 2019 roku. Aż 74 proc. osób badanych uznało wtedy, że Polacy doświadczyli więcej zła i cierpień w swojej historii niż inne narody. Pisaliśmy: „Więcej niż Żydzi, Rosjanie, Białorusini, Syryjczycy, Khmerzy, Ormianie, Kongijczycy, Etiopczycy czy rdzenni Amerykanie. Holocaust, rzeź Ormian, Pola Śmierci Czerwonych Khmerów, masakra Tutsi w Rwandzie, wielki głód w Ukrainie i inne zbrodnie stalinowskie, los Kurdów czy Bośniaków, wszystkie te cierpienia nie dorównują naszym”.

Tożsamość martyrologiczna

Prof. Andrzej Leder, filozof kultury i psychoterapeuta, autor wnikliwych prac o polskiej mentalności („Prześniona rewolucja”) komentował, że ta dominująca narracja martyrologiczna powstała w okresie romantyzmu i opowiadała dzieje „narodu szlacheckiego” oraz wyrastającej z niego inteligencji. Ale wraz z upowszechnianiem się poczucia narodowego w drugiej połowie XIX wieku stała się opowieścią o krzywdzie „nas wszystkich”.

Na polskiej tożsamości piętno odbiły nieudane i tragiczne w skutkach powstania oraz rusyfikacja i germanizacja. To wtedy romantycy zaczęli rozwijać ideę polskiego mesjanizmu – przekonania o wyjątkowej pozycji Polski, która w wyniku pognębienia zyskuje wyższość moralną i ma do odegrania wyjątkową rolę w historii Europy.

W narracji polskiego Kościoła i obecnych polskich władz wspólnota narodowa i religijna są ze sobą ściśle splecione w wymiarze historycznym i metafizycznym. W tej wizji Polska silna jest tylko wiarą katolicką i tradycją, Bóg (pod różnymi postaciami) miesza się w losy kraju, co jest z kolei nauką i przykładem dla całego świata. I tym samym powodem do dumy, tak jak w przeszłości cierpienia narody żydowskiego.

Martyrologia na usługach polityki

Martyrologia polska objawia się nie tylko w fantazjach o przelewaniu krwi na chwałę narodu w historycznych momentach. Jak mówiła zmarła w 2020 roku prof. Maria Janion, „Naród, który nie umie istnieć bez cierpienia, musi sam sobie je zadawać. Stąd płyną szokujące sadystyczne fantazje o zmuszaniu kobiet do rodzenia półmartwych dzieci, stąd rycie w grobach ofiar katastrofy lotniczej, zamach na zabytki przyrody, a nawet – proszę się nie zdziwić – uparte kultywowanie energetyki węglowej, zasnuwającej miasta dymem i grożącej nadchodzącą zapaścią cywilizacyjną”.

Narracja martyrologiczna pełni także rolę usługową w rządzeniu przez PiS. Jak stwierdził Mateusz Morawiecki w dyskusji o ewentualnych odszkodowaniach dla żydowskich ofiar Holocaustu w Polsce, „nasza polityka będzie zawsze w interesie Polski, czyli w interesie prawdy historycznej. To znaczy, że my tu byliśmy najbardziej mordowanymi ofiarami w czasie II wojny światowej. I nigdy się nie zgodzimy na jakiekolwiek wypłaty dla kogokolwiek z tego powodu, jakiekolwiek odszkodowania”.

Nie twierdzimy, że wartość cierpienia i moralne wywyższanie klęski to jedyne źródło polskiej dumy z przeszłości narodu. Ale ta figura może być co najmniej ważnym uzupełnieniem tego, co nam się w dziejach udało. Powodem do dumy stają się wtedy zarówno sukcesy III RP jak i przegrane powstanie warszawskie.

Dzisiejszy tekst to drugi już polsko-niemiecki odcinek sondażu Ipsos w ramach współpracy OKO.press i TOK.FM. Poprzednio opisaliśmy życzenia polityczne Niemców dla Polski i Polaków dla Niemiec. Jutro krajowe pytanie o sufit wyborczy Prawa i Sprawiedliwości.

Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM metodą CATI (telefonicznie) 19 – 21 grudnia 2022 r., na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie dorosłych Polek i Polaków, N=1000;

Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM metodą CAWI 16 – 21 grudnia 2022 r., na próbie dorosłych Niemców i Niemek N = 1010 osób. Kontrolowano rozkłady wieku, płci wielkości miejscowości, tak by były zgodne z proporcjami dla dorosłej populacji Niemiec.

Jak mówi OKO.press odpowiedzialny za oba badania dyrektor Paweł Predko z Ipsos, w Niemczech wiarygodność badań na panelach internetowych jest większa niż w Polsce, z uwagi na niemal powszechny dostęp do sieci i intensywne używanie internetu przez wszystkie grupy społeczne.

* Książki Kamila Janickiego „Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa”, Kacpra Pobłockiego „Chamstwo”, Adama Leszczyńskiego „Ludowa historia Polski”, czy literacka baśń Radka Raka „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli”.

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze