0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: GRAZYNA JAWORSKA / Agencja Wyborcza.plGRAZYNA JAWORSKA / A...

Dzietność w Polsce leci na łeb na szyję. Według najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego

współczynnik dzietności w 2021 roku spadł do 1,32 z 1,38 w 2020 roku.

Współczynnik dzietności to - według definicji GUS - "liczba dzieci, które urodziłaby przeciętnie kobieta w ciągu całego okresu rozrodczego (15-49 lat) przy założeniu, że w poszczególnych fazach tego okresu rodziłaby z intensywnością obserwowaną w badanym roku”.

Oznacza to, że na tysiąc kobiet w wieku rozrodczym w 2021 roku urodziło się 1320 dzieci. O prostej zastępowalności pokoleń - czyli sytuacji, w której liczba urodzeń i zgonów jest jednakowa, a liczba ludności się nie zmienia — możemy mówić, jeżeli współczynnik dzietności wynosi 2,1. To oznacza, że kobieta w wieku rozrodczym powinna rodzić średnio więcej niż dwójkę dzieci.

Do tego nam daleko.

"Musimy oswoić się z niską dzietnością. Oczekiwania, że wzrośnie do poziomu bliskiego zastępowalności pokoleń, są nierealne" - mówi OKO.press prof. Irena E. Kotowska z Instytutu Statystyki i Demografii SGH, honorowa przewodnicząca Komitetu Nauk Demograficznych PAN.

Prof. Kotowska uważa, że coraz mniej osób będzie decydować się na dziecko – do znanych już barier prokreacji dochodzi narastające poczucie zagrożenia, w tym związanego ze zdrowiem czy zmianami klimatycznymi, brak bezpieczeństwa politycznego i wojna wywołana agresją Rosji na Ukrainę.

"Ale też, z powodu sytuacji gospodarczej w kraju i tego, co się dzieje z naszymi warunkami życia” - mówi prof. Irena E. Kotowska.

Zróżnicowanie przestrzenne dzietności - polaryzacja regionów

Dzietność zróżnicowała się przestrzennie — w 2020 roku wartości współczynników dzietności mieszkanek miast i wsi się zrównały, a rok później dzietność kobiet w miastach była wyższa (1,33) niż na wsi (1,30).

Porównanie danych o dzietności z 2021 roku między województwami pokazuje, że najwyższy współczynnik mają trzy województwa:

  • mazowieckie - 1,49,
  • pomorskie - 1,48,
  • i wielkopolskie - 1,44.

Niższą dzietność mają województwa opolskie, świętokrzyskie i warmińsko-mazurskie. Współczynniki dzietności nie przekraczają wartości 1,6.

Dzietność. Podział na województwa. Źródło: Główny Urząd Statystyczny

"Dzietność w metropoliach rośnie od 2014 roku. Migracje wewnętrzne charakteryzuje koncentracja napływu do atrakcyjnych aglomeracji (miast i ich stref podmiejskich), natomiast słabnie odpływ z obszarów peryferyjnych (obszary wiejskie i mniejsze miasta) do miast średnich i niektórych większych miast. I to właśnie pięć dużych miast: Gdańsk, Kraków, Poznań, Warszawa i Wrocław wyróżnia się współczynnikami bliskimi lub przekraczającymi wartość 1,5" - mówi prof. Kotowska.

Metropolie przyciągają ludzi, bo oferują im lepsze warunki życia, w tym wyższe dochody, lepszy dostęp do usług społecznych. To sprzyja decyzjom o dziecku.

"Badania wskazują, że młodzież odpływa z obszarów peryferyjnych już na etapie kontynuowania nauki w szkole średniej, czyli kiedy musi wybrać szkołę. Migracja spowodowana nauką na tym etapie edukacji sprawia, że młodzi ludzie nie wracają już do miejscowości, z których pochodzą, a to decyduje o zasobach ludnościowych w tych regionach i polaryzuje szanse rozwoju w ujęciu przestrzennym " - mówi prof. Irena E. Kotowska.

Dlatego, żeby przeciwdziałać dysproporcjom, zamiast myśleć o zahamowaniu odpływu ludności z tych miejscowości, powinno się myśleć, jak przyciągnąć do nich młodych dorosłych. Przez lepszą ofertę mieszkaniowa, poprawę dostępności do usług publicznych, w tym usług transportowych.

"To dobry moment, bo miejsce pracy jest coraz słabiej związane z miejscem zamieszkania przez upowszechnienie pracy zdalnej. Dobra komunikacja i transport publiczny sprawi, że wiele osób może dostrzec walory życia poza dużymi miastami".

Kaszuby z najwyższą dzietnością

Rosnące zróżnicowanie przestrzenne dzietności potwierdzają dane dotyczące powiatów. W ostatniej dekadzie wzrosła liczba powiatów z dzietnością poniżej 1,15. W 20 powiatach współczynnik dzietności spadł poniżej 1. Najniższą wartość ma powiat lwówecki (0,87) położony w województwie dolnośląskim. Z kolei najwyższa dzietność to powiat kartuski (2,075) w województwie pomorskim. Dlaczego?

Źródło: Wykres Szymona Pifczyka na podstawie danych Głównego Urzędu Statystycznego; facebook.com/kartografiaekstremalna, źródło

Prof. Kotowska: "Na powiat kartuski może oddziaływać metropolia gdańska, którą wyróżnia stosunkowo wysoka dzietność.

Od 2015 roku Gdańsk ma najwyższy współczynnik dzietności wśród miast liczących 100 tys. i więcej mieszkańców (w 2021 roku - 1,59).

Mieszkańcy powiatu mają dostęp do metropolii z jej usługami i miejscami pracy”.

Prof. Kotowska przypomina, że GUS liczy współczynnik dzietności odnosząc liczbę urodzeń do liczby kobiet według tzw. krajowej definicji miejsca zamieszkania. "W mianowniku ujmuje więc kobiety, które nadal są w ewidencji krajowej mimo tego, że przebywają za granicą bez względu na okres ich pobytu. Z kolei Eurostat szacuje współczynnik dzietności, korzystając z ludności rezydującej, czyli ludność według definicji międzynarodowej szacowanej co roku przez GUS. Tworzą ją wszystkie osoby przebywające lub zamierzające przebywać w Polsce co najmniej 12 miesięcy. Wartości współczynnika liczonego przez Eurostat są nieco wyższe, ale oba mierniki zgodnie wskazują na niską dzietność w Polsce ”.

Czynnik ekonomiczny rosnącą barierą prokreacji

Według prof. Ireny E. Kotowskiej należy się spodziewać, że coraz mniej osób będzie się decydować na pierwsze lub kolejne dziecko z powodów ekonomicznych.

Wielokrotnie pisaliśmy w OKO.press, że decyzja o posiadaniu dziecka jest wynikiem mniej lub bardziej świadomego szacowania zysków i strat, jakich oczekuje kobieta – sama lub wspólnie z partnerem czy szerszą rodziną. Za dzieckiem przemawiają potrzeby, pragnienia i wartości.

Czynniki decyzji o posiadaniu dzieci pokazywaliśmy na tym diagramie:

Na decyzję, czy mieć dziecko, wpływ mają cztery czynniki, które pozwalają kobiecie (rodzinie) szacować, w jakim stopniu łatwe/trudne będzie macierzyństwo, i czy kobietę (rodzinę) stać na taki wysiłek, zarówno w sensie finansowym, jak i psychicznym. Te same czynniki mają wpływ na koszty macierzyństwa i ojcostwa, a tym samym mogą decydować o wypaleniu rodzicielskim.

Tym większe zatem szanse na załamanie udanego rodzicielstwa, im:

  • mniejsze wsparcie finansowe państwa,
  • gorsze warunki mieszkaniowe,
  • większy stres związany z utratą pracy czy zakłóceniem kariery,
  • mniejsza pomoc ze strony instytucji opiekuńczych i rodziny.

Według demografki teraz największą barierą w podejmowaniu decyzji o dziecku stał się czynnik ekonomiczny.

"Młodzi ludzie od lat mają niezaspokojone potrzeby samodzielnego życia i mieszkania. Znacznie pogorszyły się więc warunki dla usamodzielniania się młodych pokoleń. Przede wszystkim ze względu na inflację, ograniczone możliwości kredytowe i dostęp do mieszkań" - mówi prof. Irena E. Kotowska.

Wskazuje, że młode osoby często nie mogą wziąć kredytu, bo je na to nie stać. Jak pisaliśmy w OKO.press, dziś przyczynia się do tego także — konwencjonalna w takich okolicznościach — antyinflacyjna polityka NBP. Biuro Informacji Kredytowej podaje, że w maju 2022 wartość zapytań o kredyty mieszkaniowe spadła o 51,6 proc. w stosunku do maja ubiegłego roku. Majowa wartość indeksu popytu na kredyty hipoteczne jest najniższa w historii pomiaru, czyli od 14 lat.

A dostępność mieszkań na wynajem spada (już w dwóch pierwszych tygodniach od wybuchu wojny w największych polskich miastach z rynku zniknęło do 60 proc. ogłoszeń o mieszkaniach na wynajem. Pisaliśmy o tym tutaj). Rosną ceny najmu.

Z raportu Expandera i Rentier.io wynika, że w ciągu zaledwie 3 miesięcy wzrosły średnio o 15 proc., a w porównaniu z poziomem przed rokiem o 24 proc. (np. we Wrocławiu za najem trzeba zapłacić aż o 43 proc. więcej niż przed rokiem, w Krakowie - 36 proc., Gdańsku - 32 proc.).

Tymczasem państwo polskie niemal nie oferuje alternatywy w postaci mieszkań komunalnych lub innych form budownictwa społecznego o umiarkowanym czynszu. O dysfunkcjach polskiej polityki mieszkaniowej pisaliśmy w OKO.press wielokrotnie:

Przeczytaj także:

"Jeżeli ktoś wynajmuje się pokój w mieszkaniu wspólnie z koleżankami czy kolegami i znacznie pogorszyły się szanse na zmianę tej sytuacji, to myślenie o tym, czy założy rodzinę i będzie mieć dziecko, jest bardzo odległe. Czynnik ekonomiczny stał się według mnie większą barierą w podejmowaniu decyzji o dziecku. W Polsce mamy kryzys ekonomiczny i musimy przestać udawać, że go nie ma. Jak można w takiej sytuacji oczekiwać od młodych, że będą się decydować na dzieci?".

Niepewna przyszłość

"Szalenie ważnym czynnikiem, który wpływa na decyzję o dziecku, jest obawa o stan zdrowia i niepewność co do przyszłości własnej, swoich najbliższych czy kraju. Ta niepewność występowała wcześniej, zwłaszcza w latach 90., czyli latach transformacji systemowej, ale także później, kiedy głównie zmiany technologiczne i globalizacja kształtowały rynek pracy".

Teraz niepewność odgrywa kluczową rolę z dodatkowych powodów.

"Na rynku pracy dokonuje się rewolucja związana z cyfryzacją i robotyzacją. Ma to duży wpływ na to, jak funkcjonujemy, musimy zastanawiać się jak zorganizować swoje życie. Pracujemy zdalnie, nie mamy mieszkania, i co dalej?" - mówi prof. Irena E. Kotowska.

"Warto zwrócić uwagę na to, że źródłem niepewności jest zarówno sytuacja wewnętrzna w Polsce, jak i sytuacja zewnętrzna. Ciągle się coś dzieje w kraju, co pogarsza klimat wokół decyzji prokreacyjnych. Można tu przywołać dokonane lub proponowane zmiany legislacyjne (wyrok Trybunału Konstytucyjnego, propozycje przepisów podatkowych dyskryminujące samotnych rodziców), czy wprowadzenie rejestru ciąż. To budzi niepokój. Młodzi uczestniczący w protestach kobiet będą wkrótce wchodzić w wiek tak ważny dla prokreacji.

Te osoby domagają się swoich praw, nie wyobrażają sobie podjęcia decyzji o dziecku w obecnych warunkach”.

Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego kobiety i ich partnerzy zmagają się z nowymi lękami. Rząd nie przedstawił żadnych konkretnych rozwiązań dla kobiet, które nie będą mogły legalnie przerwać ciąży ze względu na ciężkie wady płodu. Zakaz aborcji w przypadku wad legalnych płodu utrudni podejmowanie decyzji o dziecku i planowaniu rodziny. Dotyczy to nie tylko osób, które nie są jeszcze rodzicami, ale także tych, którzy dziecko już mają i myślą o kolejnym.

Zmagamy się z ograniczonym dostępem do badań prenatalnych i diagnostyki trudności zajścia w ciążę, a także leczenia niepłodności.

Pojawił się lęk, że jeżeli w trakcie ciąży zostanie stwierdzona wada letalna płodu, to nie będą mogli zadecydować, co w takiej sytuacji zrobić. Rosną obawy, zwłaszcza kobiet, że jeżeli wydarzy się coś złego, nie otrzyma od państwa odpowiedniej pomocy, a zdrowie jej i dziecka będzie zagrożone.

"Do tego dochodzi ogólna niepewność związana ze zmianami klimatu. W dodatku obok toczy się wojna, co zwiększa poczucie niepewności. Dynamika zmian jest na tyle szybka, że tracimy poczucie stabilności i bezpieczeństwa" podkreśla prof. Kotowska.

Niepewność a usługi publiczne

"Podkreślam, że w czasach wysokiej niepewności, a także pogorszenia sytuacji ekonomicznej istotną rolę odgrywają usługi publiczne. Pomagają w ograniczaniu niepewności co do pogorszenia warunków życia związanych z utratą dochodów, czy chorobą.

Boję się o zdrowie, ale wiem, że jak się coś wydarzy, to znajdę lekarza, który pomoże.

Pandemia obnażyła słabość sektora usług zdrowotnych, co wobec większego znaczenia przywiązywanego do zdrowia własnego i najbliższych sprzyja nasileniu poczucia zagrożenia zdrowotnego. Czekamy w kolejkach do NFZ, usługi są różnej jakości, więc musimy szukać sektora prywatnego. Młodzi rodzice mają kłopoty z leczeniem dzieci. A to podwyższa koszty utrzymania dziecka. W tym okresie okazało się też, jak dalece rodzice nie mogą liczyć na państwo w kształceniu dzieci. Pogłębia to spadek zaufania do władz" - mówi prof. Irena E. Kotowska.

Ma to istotne znaczenie dla decyzji o dzieciach. Zmiana świadomościowa, obserwowana od 60., która dotyczy jakości dzieci, wraz z dostępem do skutecznych metod kontroli urodzeń oraz rozwojem własnych aspiracji życiowych młodych osób określa zasadniczą zmianę kulturową odnośnie do prokreacji.

"Osoby, które decydują się na dziecko myślą o tym, żeby zapewnić dziecku jak najlepsze warunki rozwoju, a jednocześnie zaspokajać własne aspiracje. Młodzi ludzie decydują się w większości na świadome rodzicielstwo. Wiedzą, że to odpowiedzialność i zobowiązanie długookresowe. A jeżeli poczucie odpowiedzialności się zwiększa, to także inaczej podchodzi się do kosztów wychowywania dzieci i postrzegania barier".

Reasumując, decyzja o pierwszym czy o kolejnym dziecku jest i będzie bardzo trudna.

"Inflacja, problemy mieszkaniowe, konieczność uzupełniania niedoboru usług publicznych poprzez korzystanie z usług rynkowych, co zmienia zasadniczo koszty wychowywania dzieci ponoszone przez rodziców, tworzą bariery prokreacji. Musimy to dostrzec i zastanawiać się jak pomóc w osłabieniu barier".

Liczba urodzeń będzie spadać

Liczbę urodzeń będzie spadać, a decyduje o tym malejąca liczba kobiet w wieku rozrodczym 15–49 lat.

Między spisami 2011 i 2021 ta liczba zmniejszyła się o 703 tys. (o 7 proc.).

Projekcje Eurostatu wskazują, że do 2050 roku zmniejszy się o 30 proc. Jednocześnie zmieniła się struktura wieku tej grupy kobiet: zmniejszył się wyraźnie udział kobiet do 30. roku życia, a widocznie wzrósł odsetek kobiet w wieku 35-49 lat.

„Lata 2020-2030 to newralgiczny okres: wzrost dzietności zależy od tego, czy zwiększy się natężenie urodzeń wśród kobiet w wieku powyżej 30 lat, w tym w szczególności kobiet w wieku 30-39 lat. A według spisu 2021 to jedna trzecia całej grupy kobiet w wieku rozrodczym” – mówi prof. Irena E. Kotowska.

To czas „ostatniej szansy”, by spowolnić spadek liczby urodzeń.

Prof. Kotowska wyjaśnia, że od 2013 roku liczba urodzeń jest mniejsza niż liczba zgonów, a negatywny przyrost naturalny będzie się utrzymywać dalej. Liczba zgonów będzie rosnąć ze względu na starzenie się ludności. Tę tendencję wzmocniła pandemia koronawirusa (ale utrzymywałaby się ona i bez pandemii).

Przez ostatnie dwa lata, w okresie od marca 2020 roku (kiedy zaczęła się pandemia koronawirusa) do lutego 2022 roku – według danych GUS – zmarło 1 milion 17 tys. osób. A urodziło się 674 tys. dzieci.

Projekcja Eurostatu pokazuje, że liczba ludności w Polsce będzie spadać - o 396 tys. do 2025 roku. Do 2030 roku zmniejszy się o prawie milion w stosunku do roku 2020. A w następnej dekadzie spadek będzie jeszcze większy.

Oznacza to, że do 2040 roku liczba ludności ogółem zmniejszy się o 2,3 mln. Do 2050 roku ubędzie prawie 4 mln osób.

;
Na zdjęciu Julia Theus
Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze